Znad kołyski 22 września 2013

Mądrości ludowe

Płacz dziecka jest jego naturalną reakcją na różnego rodzaju bodźce, przeżycia, jest również językiem, za pomocą którego maluch próbuje przekazać nam ważne informacje. Dziecko daje nam sygnał, że jest głodne, jest mu niewygodnie, nudzi się, chce się przytulić, coś je boli, jest zmęczone itp.

Czasem jednak, nawet nam – matkom – ciężko jest rozszyfrować, o co tak właściwie chodzi. Nosimy, bujamy, śpiewamy, uspokajamy i nic. W końcu udaje się nam jakoś dogadać i zapada cisza. Później staramy się domyślić co spowodowało taką reakcję, przyczyniło się do krzyku i morza wylanych łez, a nam przysporzyło nie lada stresu.

Niestety dla niektórych już lekkie jęknięcie malucha jest jednoznaczne. Wówczas możemy usłyszeć komentarze w stylu „na pewno jest głodne”, „masz słaby pokarm”, nie masz pokarmu”, „nic mu nie leci”.  Albo rzecz przecież oczywista  – „pewnie boli brzuszek”, „daj kropelki”, jakby te były lekiem na każde zło.

Jeju jak mnie irytują takie teksty! A najlepsze jest to, że wygłaszane są najczęściej przez osoby, które przecież też miały do czynienia z dziećmi, bo same je rodziły i wychowywały, a do tego miały mało do czynienia z karmieniem piersią. A już rekordy biją osoby, które nie mają dzieci, a wiedzą o nich wszystko – jakiś ewenement na skalę światową normalnie!?

Czasem tak bywa, że dziecko płacze, nic mu nie pasuje, a nasz stres związany z takim dogadywaniem tylko pogarsza sprawę. Najlepiej wtedy uciec z dzieckiem w jakieś odosobnione miejsce/pokój, poprzytulać się, porozmawiać jak mama z dzieckiem i odgrodzić się od wścibskich wszechwiedzących.

Niestety są sytuacje, w których trudno się „schować”. Na przykład, jeśli mieszkamy w jednym domu, wszechsłyszące uszy są nastawione na każdy dźwięk jaki wyda nasz maluch i nawet różnica piętra nie zakłóci odbioru. Wówczas staramy się tak zajmować dzieckiem, żeby nie było słychać płaczu. Bo przecież znów usłyszymy jakieś dziwne komentarze. Poczujemy się tak, jakbyśmy były złymi matkami, nie radziły sobie z własnym dzieckiem! Czujemy się jak więźniowie, wiecznie pod obserwacją. Z czasem nawet zaczynamy wierzyć, że chyba coś z nami nie tak. Ale czy aby na pewno z nami??

A co jeśli jesteśmy już w towarzystwie wszechwiedzących, nie mamy się gdzie ukryć? Jak wybrnąć z serii pytań, sugestii i porad?

Czy spotkałyście się z takimi komentarzami, podczas karmienia piersią? Czy nie były one dla Was irytujące, żeby nie powiedzieć – mocno wkurzające?!

Źródło zdjęcia: Flickr 

Subscribe
Powiadom o
guest

17 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Katarzyna Trudnos
Katarzyna Trudnos
9 lat temu

Ja praktycznie nie karmiłam piersią ,bo po prostu nie miałam czym i synek był ciągle głodny, w szpitalu pani od laktacji pomagała mi jak mogła i tez doszła do wniosku ,że pomimo moich starań mały będzie głodny. A wszelkie rady innych mam ,typu odciągaj pokarmu więcej, pij herbatę z mlekiem, herbatki na laktacje, jedz lekko i dużo, on na pewno nie jest głodny, to ty przesadzasz ,boli go brzuszek itd. doprowadzały mnie do granic wytrzymałości. Za radą pani od laktacji dałam małemu mleczko modyfikowane i nagle wszystkie problemy się rozwiązały, mały się po prostu najadł. Ja tylko żałuję ,że pełny… Czytaj więcej »

Magdalena Daśko
Magdalena Daśko
9 lat temu

Ja na początku słyszałam: „na pewno ma kolke pewnie znowu się czegoś nażarłaś, daj jej smoczek bo się dziecko męczy”, przy czym moje dziecko nie miało kolek, nie przeszkadzało mu nic co jadłam i nie lubiało smoczka no ale cóż przecież inni wiedzą lepiej

Veronika Kate
8 lat temu

To najgorsze jest! I takie parcie na bycie idealną we wszystkich aspektach życia.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Veronika Kate

Ktoś wymaga idealności, a sam nawet koło tego nie stał.

Alicja Skowrońska
8 lat temu

jasne, teściowa. Zakończyłam znajomość, mam święty spokój i polecam.

W roli mamy - wrolimamy.pl

U mnie niestety się tak nie da. Gdyby to była teściowa, to spoko, bo mieszka daleko i niech sobie tam siedzi. U mnie to gorsza sprawka:(

Alicja Skowrońska
8 lat temu

moja też daleko. Współczuję serdecznie, ale może warto porozmawiać z tą osobą o tym co nam przeszkadza?

W roli mamy - wrolimamy.pl

Te osoby są niereformowalne, bo co gorsza jest ich więcej…

W roli mamy - wrolimamy.pl

Jedyne do mi przychodzi do głowy to mieć to gdzieś i robic swoje.

Alicja Skowrońska
8 lat temu

i to pewnie jest najlepsza strategia

Mariola Maja Pawłowska-Włodarczyk

Ja mam chyba za mocny charakter i dlatego nie mam już „życzliwych pomagaczy” jak urodziłam córeczkę to było ich mnóstwo, ale pokazałam pazurki i teraz nikt w nic się nie wtrąca 😉

Aneta Błajek
8 lat temu

Oj tak. Ostatnio zbyt wielu. I pięknie to nazwałas. Az się RZYGAĆ CHCE!!!

Aneta Błajek
8 lat temu

A najgorsze jest to ze całkiem rujnuje to co się udało z dzieckiem wypracowac

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Aneta Błajek

Dokładnie. Rujnuje całkowicie i nie pozwala prowadzić takiego życia rodzinnego jakby się chciało. Życie przez pryzmat kogoś innego….

Ewa Gołębiewska
8 lat temu

Oj znam to niestety…

W roli mamy - wrolimamy.pl

🙁

Uroda 19 września 2013

Serduszko puka… (cz. 2)

Nasze Serduszko chyba całkiem już zapomniało o badaniu, a już niebawem czekało nas kolejne. Jednak – jak się okazało później – szczęśliwie dostaliśmy telefon w związku z przełożeniem wizyty na wcześniejszy termin. Niestety nie byliśmy w stanie stawić się w proponowanym czasie, a najbliższa możliwa wizyta miałaby być znacznie później niż pierwotnie ustalony termin.

Postanowiłam poszukać innego kardiologa dziecięcego. Przypadkiem dowiedziałam się o nowej przychodni do której przyjeżdża inny specjalista z Wrocławia. Termin wizyty był szybki więc bez wahania nas umówiłam. Doktor okazał się bardzo miły, a że nasza córka gustuje w mężczyznach, znacznie u niej zapunktował. Co prawda była pod wpływem środka wyciszającego, jednak powoli przestawał już działać. Odważnie powiedziała, że będzie miała badanie, niestety w chwili użycia stetoskopu przez lekarza zaczął się płacz. Nie taki histeryczny i zarazem błagalny jak podczas pierwszej wizyty. Nie łatwiej było ją rozebrać do pasa i położyć na kozetce, ale w chwili gdy usłyszała zabawne gwizdanie Doktora zupełnie zmieniła postawę. Lekarz próbował nawiązać z nią kontakt, rozpoczął rozmowę o pieskach i innych interesujących dziecko tematach. Zakończył badanie i powiedział, że teraz dokładnie nam wszystko wytłumaczy, ponieważ jest zdania że rodzic ma być półspecjalistą w sprawie swojego dziecka.

Nastawiliśmy się na potwierdzenie poprzedniej diagnozy, jednak zostaliśmy mile zaskoczeni! Nasze dziecko ma szmery niewinne lub też przygodne. „U dzieci, w przeciwieństwie do dorosłych, występowanie szmerów jest związane z fizjologicznymi zmianami zachodzącymi w rosnącym sercu, mają one przeważnie charakter niewinny. U dorosłych zaś większość szmerów serca wiąże się z nieprawidłową budową naczyń lub serca. Szmery serca u dzieci są zjawiskiem bardzo częstym, występują u 8-15% niemowląt, u 25-95% dzieci między 3. a 12. rokiem życia i u około 73% dzieci w okresie dojrzewania.

Szmery przygodne są szmerami krótkimi, nie mają związku z tonami serca, słyszalne są głównie w środku skurczu (wyjątek to buczenie żylne), słyszalne nad niewielkim obszarem. (…) Jeżeli lekarz potwierdzi rozpoznanie szmeru niewinnego, nie jest konieczne żadne leczenie, ponieważ mają one tendencję do samoistnego ustępowania z wiekiem” *

Kiedy powiedział, że nasza córka jest zupełnie zdrowym dzieckiem, a szmery nie są żadną wadą poczułam tak ogromną ulgę, że z wrażenia chyba zapomniałam jak się nazywam! Czułam jak stres, który towarzyszył nam przez ostatnie miesiące puszcza, a razem z nim łzy spływały mi po policzkach. Nasza przygoda niestety jeszcze się nie kończy, Tola wciąż pozostaje pod opieką kardiologa, ale wizyty mają mieć charakter profilaktyczny i z czasem ich częstotliwość ma się zmniejszyć. O tym jakie mamy zalecone ćwiczenia służące oswojeniu dziecka z badaniem USG podzielę się wkrótce.

Mam nadzieję, że nigdy więcej nie spotkamy na swojej drodze takich „specjalistów” jak poprzednia pani kardiolog, która skutecznie nas do siebie zniechęciła i nastraszyła nas operacją. Czy ktoś z Was był kiedyś w rękach tak nieodpowiedzialnych lekarzy? Życzę Wam i sobie, by takie rzeczy nie miały miejsca.

 

* kardiolo.pl

Informacje zawarte w artykule mają jedynie charakter informacyjny.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 17 września 2013

Opieńki marynowane – sprawdzony przepis

Za nami połowa września a wraz z nim w lasach pojawiły się opieńki. Prawdziwy wysyp. W związku z tym w niedzielny poranek przy śniadaniu, mąż zaproponował, że wybierze się na grzyby. Super pomysł! – tak naprawdę sama z chęcią bym się z nim zabrała, ale Kuba był chory i nie chciałam go zostawiać pod opieką innej osoby. Mąż raz dwa zjadł śniadanie i pojechał na grzybobranie.

Widać, że natura nie próżnowała, wrócił z pełnym wiadrem koźlaków i opieńków. Koźlaki przygotowałam do ususzenia (przydadzą się wraz z borowikami do wigilijnej kapusty i pierogów) a opieńki postanowiłam zamarynować.

Opieńki miodowe, bo o nich mowa, są to smaczne, twarde grzyby jadalne rosnące jesienią od września do listopada, ale czasami można je spotkać nawet na początku sierpnia. Do spożycia używa się najczęściej młodych kapeluszy. W stanie surowym lub niedogotowanym opieńka miodowa może być trująca. Dlatego też należy ją najpierw obgotować przez około 5 minut i odlać wywar, po czym dopiero poddaje się ją dalszej obróbce termicznej

Składniki:

  • opieńki
  • sól

na zalewę (ok.5 słoiczków dżemowych):

  • 2,5 szklanki wody
  • 1 szklanka octu 10%
  • 3 łyżeczki soli
  • 3 łyżeczki cukru
  • kilka ziaren ziela angielskiego (1-2 na słoik)
  •  3-4 listki laurowe (po jednym do słoiczka)
  • gorczyca biała (1 łyżeczka do słoiczka)

Sposób przygotowania:

1. Grzyby bardzo dokładnie oczyścić, szczególną uwagę zwracając na blaszki, umyć, zalać wodą i zagotować.

2. Pogotować około 5 minut. Odcedzić, wlać nową wodę, posolić 2 łyżeczkami soli . Gotować godzinę, odcedzić.

3. Składniki na zalewę zagotować.

4. Opieńki przełożyć do słoiczków, zalać gorącą zalewą tak, aby w każdym słoiczku był listek laurowy, 1-2 ziarenka ziela i 1 łyżeczka gorczycy. Zakręcić.

5. Słoiczki odwrócić do góry dnem i pozostawić tak do ostygnięcia.*

Tak zamarynowane grzybki podawać z pokrojona w kosteczkę cebulką jako dodatek do wszelkich potraw mięsnych czy kanapek.

Smacznego!
* W ten sposób można zamarynować dowolne grzyby leśne.

opienki1

opienki2

Źródło zdjęcia tytułowego: Flickr
Zdjęcia: Sylwia

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close