Mądrości ludowe
Płacz dziecka jest jego naturalną reakcją na różnego rodzaju bodźce, przeżycia, jest również językiem, za pomocą którego maluch próbuje przekazać nam ważne informacje. Dziecko daje nam sygnał, że jest głodne, jest mu niewygodnie, nudzi się, chce się przytulić, coś je boli, jest zmęczone itp.
Czasem jednak, nawet nam – matkom – ciężko jest rozszyfrować, o co tak właściwie chodzi. Nosimy, bujamy, śpiewamy, uspokajamy i nic. W końcu udaje się nam jakoś dogadać i zapada cisza. Później staramy się domyślić co spowodowało taką reakcję, przyczyniło się do krzyku i morza wylanych łez, a nam przysporzyło nie lada stresu.
Niestety dla niektórych już lekkie jęknięcie malucha jest jednoznaczne. Wówczas możemy usłyszeć komentarze w stylu „na pewno jest głodne”, „masz słaby pokarm”, nie masz pokarmu”, „nic mu nie leci”. Albo rzecz przecież oczywista – „pewnie boli brzuszek”, „daj kropelki”, jakby te były lekiem na każde zło.
Jeju jak mnie irytują takie teksty! A najlepsze jest to, że wygłaszane są najczęściej przez osoby, które przecież też miały do czynienia z dziećmi, bo same je rodziły i wychowywały, a do tego miały mało do czynienia z karmieniem piersią. A już rekordy biją osoby, które nie mają dzieci, a wiedzą o nich wszystko – jakiś ewenement na skalę światową normalnie!?
Czasem tak bywa, że dziecko płacze, nic mu nie pasuje, a nasz stres związany z takim dogadywaniem tylko pogarsza sprawę. Najlepiej wtedy uciec z dzieckiem w jakieś odosobnione miejsce/pokój, poprzytulać się, porozmawiać jak mama z dzieckiem i odgrodzić się od wścibskich wszechwiedzących.
Niestety są sytuacje, w których trudno się „schować”. Na przykład, jeśli mieszkamy w jednym domu, wszechsłyszące uszy są nastawione na każdy dźwięk jaki wyda nasz maluch i nawet różnica piętra nie zakłóci odbioru. Wówczas staramy się tak zajmować dzieckiem, żeby nie było słychać płaczu. Bo przecież znów usłyszymy jakieś dziwne komentarze. Poczujemy się tak, jakbyśmy były złymi matkami, nie radziły sobie z własnym dzieckiem! Czujemy się jak więźniowie, wiecznie pod obserwacją. Z czasem nawet zaczynamy wierzyć, że chyba coś z nami nie tak. Ale czy aby na pewno z nami??
A co jeśli jesteśmy już w towarzystwie wszechwiedzących, nie mamy się gdzie ukryć? Jak wybrnąć z serii pytań, sugestii i porad?
Czy spotkałyście się z takimi komentarzami, podczas karmienia piersią? Czy nie były one dla Was irytujące, żeby nie powiedzieć – mocno wkurzające?!
Źródło zdjęcia: Flickr
Ja praktycznie nie karmiłam piersią ,bo po prostu nie miałam czym i synek był ciągle głodny, w szpitalu pani od laktacji pomagała mi jak mogła i tez doszła do wniosku ,że pomimo moich starań mały będzie głodny. A wszelkie rady innych mam ,typu odciągaj pokarmu więcej, pij herbatę z mlekiem, herbatki na laktacje, jedz lekko i dużo, on na pewno nie jest głodny, to ty przesadzasz ,boli go brzuszek itd. doprowadzały mnie do granic wytrzymałości. Za radą pani od laktacji dałam małemu mleczko modyfikowane i nagle wszystkie problemy się rozwiązały, mały się po prostu najadł. Ja tylko żałuję ,że pełny… Czytaj więcej »
Ja na początku słyszałam: „na pewno ma kolke pewnie znowu się czegoś nażarłaś, daj jej smoczek bo się dziecko męczy”, przy czym moje dziecko nie miało kolek, nie przeszkadzało mu nic co jadłam i nie lubiało smoczka no ale cóż przecież inni wiedzą lepiej
To najgorsze jest! I takie parcie na bycie idealną we wszystkich aspektach życia.
Ktoś wymaga idealności, a sam nawet koło tego nie stał.
jasne, teściowa. Zakończyłam znajomość, mam święty spokój i polecam.
U mnie niestety się tak nie da. Gdyby to była teściowa, to spoko, bo mieszka daleko i niech sobie tam siedzi. U mnie to gorsza sprawka:(
moja też daleko. Współczuję serdecznie, ale może warto porozmawiać z tą osobą o tym co nam przeszkadza?
Te osoby są niereformowalne, bo co gorsza jest ich więcej…
Jedyne do mi przychodzi do głowy to mieć to gdzieś i robic swoje.
i to pewnie jest najlepsza strategia
Ja mam chyba za mocny charakter i dlatego nie mam już „życzliwych pomagaczy” jak urodziłam córeczkę to było ich mnóstwo, ale pokazałam pazurki i teraz nikt w nic się nie wtrąca 😉
Oj tak. Ostatnio zbyt wielu. I pięknie to nazwałas. Az się RZYGAĆ CHCE!!!
A najgorsze jest to ze całkiem rujnuje to co się udało z dzieckiem wypracowac
Dokładnie. Rujnuje całkowicie i nie pozwala prowadzić takiego życia rodzinnego jakby się chciało. Życie przez pryzmat kogoś innego….
Oj znam to niestety…
🙁