Podróże 12 maja 2014

Chodź pokażę Ci świat… – Palmiarnia Miejska w Gliwicach

Zbliżał się pierwszy weekend kwietnia, pogodynki w tv zapowiadały bardzo ładną pogodę – w niedzielę miało być nawet 20 st. C! Zaplanowałam więc, że rozpoczniemy już sezon wycieczek  i górskich wędrówek.

…. no ale, jak się okazało – prognozy prognozami, a pogoda swoje! Zamiast upragnionych 20 st. było liche 12, w porywach 15, a przy tym silny wiatr i pogróżki o przelotnych opadach deszczu. A że w górach pogoda lubi być „gorsza” i jeszcze bardziej zmienna niż w miejskich plenerach, wypad  z moim trzyletnim kompanem, postanowiłam przełożyć.

W zamian, by nie spędzić całej niedzieli   w domu, wybraliśmy się do Gliwic, konkretnie do Palmiarni Miejskiej – tam pogoda nie była nam straszna 😉

Znajduje się ona na terenie miejskiego parku, Fryderyka Chopina, dzięki czemu, nim przekroczy się jej progi, można już zacząć obcować z naturą i wypoczywać.

Budynek palmiarni zajmuje całkiem sporą powierzchnię (2000 m2) i mieści w sobie około 6000 roślin, z różnych stref klimatycznych!

Miłośnikom ładu i składu (takim jak ja 😀 ), albo rządnym „posegregowanej wiedzy”, z pewnością spodoba się podział ośrodka na cztery pawilony tematyczne:

– rośliny użytkowe,

– rośliny tropikalne,

– pawilon historyczny,

– sukulenty (rośliny przystosowane do życia w ograniczonej dostępności wody, np. kaktusy, aloes, agawa,..).

Ze względu na ilość rosnących tam roślin, nie jestem w stanie wymienić nawet połowy z nich by zachęcić do odwiedzenia tego miejsca, ale zapewniam Was – warto! Różnorodność kwiatów, drzew, oraz potężnych palm, jest oszałamiająca.

Jaśko pierwszy raz w życiu, miał okazję zobaczyć banany i pomarańcze, nie na sklepowych półkach, a rosnące na drzewach! 😉

Miłośnicy zwierząt, a w szczególności młodzi podróżnicy i odkrywcy, tacy jak Jasiek 😉 oprócz (nudnej dla niego :P) roślinności, znajdą tam również akwaria z żółwiami, terraria z gadami (https://wrolimamy.pl/dawno-dawno-temu-czyli-park-krasnala-w-nowej-soli/), egzotyczne papugi i kanarki, domowe zwierzątka, jak np. świnka morska, a także, co najbardziej spodobało się  Młodemu – mrówki!

Pięknie pokazane – w oszklonych tunelach, dzięki którym z bliska można było podziwiać ich pracę.

Kolejną i szczególną atrakcją jest pawilon akwarystyczny, w którym znajdują się cztery ogromne zbiorniki wodne, z rybami podzielonymi ze względu na ich środowisko: Amazonia (Ameryka Pd.), Tanganika (Afryka Wsch.), rzeki Polski oraz rzeki Azji.

Dzięki temu, można obserwować takie okazy, które większość z nas widziała zapewne  jedynie w filmach przyrodniczych – na mnie zrobiło to ogromne wrażenie!

Dodam, iż każda strefa klimatyczna, znajdująca się w poszczególnych pawilonach oraz każda roślina i zwierzę, posiadają krótki, acz konkretny opis, tak aby zwiedzający mógł wiedzieć na co akurat patrzy, czym się to charakteryzuje, gdzie występuje,.. etc.

Na terenie całej palmiarni, znajdują się ławeczki, na których można sobie przycupnąć, odpocząć i w spokoju poobcować trochę z naturą. Dodatkowymi atutami są: w części roślinnej – śpiewające ptaki, oczka wodne i małe wodospady – uroczo szumiące, a w pawilonie akwarystycznym – przyciemnione światło (albo nawet zgaszone ;-)) i miękkie pufy, na których można wygodnie usiąść i obserwować cudowny świat wodny, zupełnie jak w luksusowym kinie 😉

Poza cudowną fauną i florą, w obiekcie znajduje się również kawiarnia, a także punkt z suwenirami  (my ominęliśmy go jednak szerokim łukiem, by uniknąć kłopotliwej awantury z Jaśkiem 😉 ).

Na koniec wspomnę jeszcze o bardzo atrakcyjnej cenie (bilet normalny tylko 7.00 zł, bilet rodzinny 10.00 zł,dzieci do 4 roku życia bezpłatnie), a także (nie śmiejcie się ze mnie!!) o toaletach, które zaimponowały mi swoją czystością, elegancją, obniżoną umywalką dla malutkich ludzików (czyt. dzieci) oraz oddzielonym miejscem dla mamy z dzieckiem.

Jedynym minusem przebywania w budynku, jakiego się dopatrzyłam, jest zakaz fotografowania z lampą błyskową, przez co wiele zdjęć mi nie wyszło! ;/ 😉

No ale cóż, może to zmotywuje Was do odwiedzenia tego miejsca i sprawdzenia czy aby na pewno mówię prawdę…?! 😉

Polecam!

2

3

4

5

6

7

8


zdjęcia: Fizinka

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magdalena Marczuk Romanowska
Magdalena Marczuk Romanowska
9 lat temu

Chętnie bym się z moją Mają wybrała;)

Beata Kurgan-Bujdasz

chłopcy bardzo lubią patrzeć na mrówki- często tam bywamy 🙂

Fizinka
Fizinka
9 lat temu

Oj tak, mrówki były największą atrakcją! 🙂

Dania główne 8 maja 2014

A może raz na ludowo?

W sumie to czemu nie? W dobie konsumpcjonizmu, szybkich i często nieprzemyślanych zakupów żywności, doskonałą alternatywę przedstawia domowa żywność. Już chyba mało kto pamięta jak smakuje prawdziwy żur i barszcz czerwony, a już w ogóle, kto nastawia na niego domowy zakwas!

Generalnie można zadać sobie pytanie, po co się męczyć, przecież z torebki w ciągu pięciu minut można uzyskać obiad, wcale w smaku i zapachu nie taki najgorszy? Ja bez mrugnięcia okiem powiem Wam dlaczego prawdziwe zawsze weźmie górę nad sztucznym, z wielką satysfakcją skupiając się na zaletach domowego zakwasu.

Po pierwsze w torebkowej miksturze nie znajdziecie witamin, no chyba że jakimś cudem syntetyczne, a w naturalnym zakwasie daleko szukać nie trzeba. Dobre bakterie, fermentując odstawiają kawał porządnej roboty, a jako efekt swojej działalności wytwarzają pyszny i zdrowy zakwas. Jak widzicie, nawet z bakterii wychodzi coś pozytywnego. Z racji tego, że granica między ukiszonym a zepsutym zakwasem nie jest wyraźna, należy pieczołowicie obserwować to co się dzieje w fermentującej zalewie.

Ale żeby nie mieszać Wam w głowach, po kolei podam moje sprawdzone przepisy na zakwas żytni dla żuru oraz buraczany na barszcz czerwony.

To co będzie nam potrzebne na starcie dla obu, to ceramiczne bądź szklane naczynie. Nie polecam plastykowego! Pewna Pani Starsza, która ofiarowała mi pierwszą łyżkę wyhodowanego zakwasu, zaklinała na wszystko, żeby nie czynić profanacji. Osobiście podejrzewam, że zakwas z plastyku zepsułby się jeszcze szybciej niż kiszone ogórki z Carrefour`a 😉

Od tej samej Pani Starszej dostałam prikaz wyparzenia naczynia i dalsze instrukcje.

zakwas żytni dla żuru

1. Aby nastawić zakwas na żur, potrzebna jest mąka żytnia z pełnego przemiału (typ 2000) – ja na 4 porcje zakwasu daję 4 porządne łyżki mąki, do tego obowiązkowo kilka ząbków czosnku i opcjonalnie (to moja modyfikacja) kilka ziaren ziela anielskiego, liść laurowy.

2. Zalewam to dużym kubkiem ciepłej przegotowanej wody, przykrywam ściereczką i odstawiam z spokojne ciepłe miejsce.

3. Czekając aż samo się zrobi, raz dziennie mieszam zakwas, zbieram pianę która jest oznaką pracy bakterii i za każdym razem smakuję zmieniające się walory zakwasu.

Tak mniej więcej po 7 dniach jest pachnący, gotowy do użycia. Albo robię żur albo wstawiam zakwas do lodówki gdzie może stać nawet parę tygodni.

I jedna ważna rada. Nie myjcie po zakwasie naczynia, każdy następny ukisi się szybciej na „obudzonych” bakteriach. W razie klęski, gdyby zakwas spleśniał, należy go wylać, naczynie wyparzyć i spróbować raz jeszcze.

To jest jedna opcja smakowitego i naturalnego obiadu. Jest i druga czyli barszcz czerwony.

zakwas buraczany na barszcz czerwony

1. Tu dajemy cztery duże buraki wyszczotkowane pod bieżącą wodą, następnie obrane i pokrojone na cienkie plasterki.

2. Buraczki wrzucamy do naczynia i dodajemy w ilości według uznania: kilka liści laurowych, ziarna pieprzu, obrany i przekrojony na pół czosnek.

3. Zalewamy to ciepłą wodą z solą (w proporcji płaska łyżka soli na litr wody) tak, aby przykryła minimalnie buraki.

4. Naczynie przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce (ja stawiam przy kaloryferze) i cierpliwie czekamy aż rozpocznie się proces kiszenia. W jego trakcie powstaje piana, którą powinno się zbierać raz dziennie. Ja kiszę buraczki ok. 7 dni – maksymalnie do 14, w zależności od smaku jaki zakwas uzyskał (mniej lub bardziej intensywny) oraz koloru który powinien być rubinowy.

5. Zakwas zlewamy do szklanych butelek, korkujemy i w lodówce śmiało przechowujemy nawet kilka miesięcy, choć ja tego nie sprawdziłam, gdyż u mnie znika szybciej niż się kisił.

Oczywiście jak w zakwasie na żur, spleśniały wylewamy i operację wykonujemy ponownie, tyle że z pozytywnym rezultatem 😉

Bardzo proste, prawda? Gwarantuję Wam, że jeśli zechcecie spróbować, i osiągniecie zamierzony rezultat, już nigdy, PRZENIGDY nawet nie powąchacie „zupy” z torebki!

Na zdrowie!

Subscribe
Powiadom o
guest

12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
tomek q
9 lat temu

Dzięki za przepisy, ale

najbardziej rozdrażniło mnie zdjęcie … ech … głodny jestem 🙂 barszczyk z uszkami (bo tak mi to wygląda) jadłbym, jadłbym …

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
9 lat temu
Reply to  tomek q

zapraszam 😉 na samą myśl o takich delicjach ślinka cieknie 🙂

Asia
Asia
9 lat temu

Jeszcze nigdy sama nie robiłam zakwasu 😛 Ale KIEDYŚ wypróbuję 😉

Karolina Kałuska
8 lat temu

zurek 🙂

Edyta Skrzydło
8 lat temu

Barszcz biały!

Ewa Klimera
8 lat temu

Chrzanowa! 😛

Milena Kamińska
8 lat temu

Żurek

Magdalena Gruszka
8 lat temu

Chrzanowa 🙂

Andrzej Heppa
7 lat temu

Przeczytałem kilkanaście przepisów na kiszenie buraków.Wszystkie z kromka chleba żytniego na zakwasie.A ten niby na czym sie kisi?

Andrzej Heppa
7 lat temu

„obrany i przekrojony na pół czosnek”
Tu tez jakas ściema.Możemy obrac i przekroić ząbek czosnku.Ale to troche chyba za malo.A jeśli wrzucamy całą główke czosnku przekrojona na pół to trudno ją wrzucić obraną(tak robi młody Kuroń na swoim filmiku.Na marginesie jako kucharz kompletnie mnie nie przekonuje) 😉

Dom 6 maja 2014

Posprzątaj mi mamo

Kobieto pracująca, żono swego męża i matko swoich dzieci (w dodatku przynajmniej jednego syna!)! Jeśli choć raz marzyłaś o wolnym dniu, by móc sobie spokojnie posprzątać mieszkanie i żeby żaden mężczyzna nie plątał Ci się wtedy pod nogami, przeczytaj i się zastanów…

Nie będę podważała teorii, że faceci mają inną definicję porządku niż kobiety. Ale nie mam też zamiaru narzekać, jak z mężczyznami ciężko wytrzymać, bo są flejtuchami i myślą, że dom sprząta się sam. Zamierzam tylko zaapelować do mam chłopców, a taką też sama jestem, by w całym procesie wychowywania nie zapomnieć o wyrobieniu nawyku sprzątania u swoich królewiczów.

Niby żyjemy w XXI wieku i niby jest równouprawnienie, a nadal same sobie robimy pod górkę i kurczowo trzymamy się tradycyjnych ról kobiecych. A chłopaków wychowujemy zgodnie ze stereotypem – są stworzeni do wyższych celów niż sprzątanie.

Będąc nastolatką miałam przyjaciółkę, a ta z kolei posiadała młodszego brata. Jej mama co chwila powtarzała „… ale Krzyś to przecież chłopak!”. Od Krzysia nigdy niczego nie oczekiwała, za to od starszej córki wiele. Moja koleżanka miała mnóstwo obowiązków, łącznie z całą masą czynności, w których wyręczała brata. Taka jego mała służąca.

Kiedyś, gdy moje dwuletnie dziecko rozbierało się do kąpieli, byli u nas jeszcze goście. Koleżanka toczyła ze mną rozmowę stojąc w przedpokoju i kątem oka obserwowała co się dzieje w tym czasie w łazience. Mój syn rozebrał się, a majtki i skarpetki włożył do pralki. Przez moment zabrało jej mowę, ale zaraz potem przemówiła: „chłopak i tak potrafi?”, a potem jeszcze, że jest w szoku i że nawet jej mąż tego nie robi.

„Tacy już są chłopcy” – tacy, to znaczy jacy? Czy chłopak nie może po sobie sprzątać? Czy nie może mieć domowych obowiązków? Czy nie może włączać się w sprzątanie mieszkania?

No mój gust to chłopiec nie różni się od dziewczynki niczym takim, co uniemożliwiałoby wyżej wymienione czynności. I tylko od nas – rodziców zależy, czy będziemy od niego wymagać, adekwatnie do jego wieku, by wykonywał te czy inne zadania.

Owszem systematyczne egzekwowanie bywa czasem bardziej męczące niż zrobienie czegoś za dziecko, ale za to procentuje na przyszłość. Mam też wrażenie, że im czegoś syn nauczył się wcześniej, tym z większą łatwością mu to przychodzi. Na przykład wspomniane wcześniej wrzucenie bielizny do pralki – Aleks robi to automatycznie, a niedawno wprowadzonemu nowemu obowiązkowi – wkładanie sztućców ze zmywarki do szuflady – towarzyszy już marudzenie pod nosem. Z drugiej strony ma prawie 5 lat, więc jest bardziej świadomy tego co przyjemne, a co jest tylko obowiązkiem.

Ideałem jest też dom, w którym dziecko ma dobre wzorce – tatuś, który odkurza, pierze i myje podłogi nie tylko od święta. Jak wiadomo przykład idzie z góry i wtedy na pewno nie utrwali się chłopcu wizja mamy z mopem w ręce. Może powie ktoś, że się teraz wymądrzam, bo trafił mi się mąż, który sprząta.  Od razu sprostuję, owszem sprząta, ale się nie trafił, przecież przed laty sama go wybrałam. A obowiązkami łatwiej jest w życiu się dzielić, prawda?

Reasumując – najszybciej jak się tylko da wprowadzajcie swoich synów w prawdziwe życie. Nie wyręczajcie kilkulatka we wszystkim – zastanówcie się, jak wiele rzeczy już może zrobić sam. I nigdy, przenigdy nie wygłaszajcie sentencji usprawiedliwiając jego zachowanie „ale to przecież chłopak/ facet”! A jest duża szansa, że nasz mały mężczyzna wyrośnie na człowieka, który będzie umiał mądrze żyć. No i pomyślcie o swoich przyszłych synowych 😉

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
zabawyzn
zabawyzn
9 lat temu

dobrze, że przypominasz, że chłopcy też mają ręce!!!

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu
Reply to  zabawyzn

🙂

Katarzyna Cubała
Katarzyna Cubała
9 lat temu

Jestem mamą chłopca i nie mam zamiaru zwalniać go z obowiązku sprzątania. Wymagam sprzątania po sobie od jego taty (a nie sprzątał nigdy i dało się go nauczyć) więc tym bardziej od synka.

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu

Ale się cieszę, że z Was takie mądre dziewczyny i świadome mamy 🙂

Angelika-Radosław Sz
Angelika-Radosław Sz
9 lat temu

Ja co prawda nie mam syna, ale gdy poznalam mego męża miał wtedy (21 lat) nawet kubka po sobie nie sprzątnął, baaa nawet sam jedzenia sobie nie zrobił… Ale tak nim pokierowałam, że na dzień dzisiejszy (minęło 5 lat) sam robi jedzenie, sprząta, myje okna, odkurza, myje podloge, wyciera kurze, potrafi obsłużyć pralkę a nawet pozmywać.. Da sie? Da się! Nawet dorosłego faceta wszystkiego nauczyć.. Sama mam złe doświadczenia bo mam młodszego brata za którego musialam wszystko robić dlatego pewnego razu powiedziałam dość! Nie rozumiem tego ze facet nie może/nie umie czegoś zrobić. Jak nie umie to pokaże raz, bede… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu

Powinnam Ci pogratulować, bo dzieci uczyć to jedno, ale dorosłą osobę – to już wyższa szkoła jazdy! Wiele dziewczyn pewnie by tylko psioczyła na teściową, że tak syneczka wychowała. Super!

Jagoda Polak-Wątor
Jagoda Polak-Wątor
9 lat temu

również jestem mamą – już 3,5 letniego Mateuszka. Synek uczony jest przez nas sprzątania po sobie – zaczęło się od zabawek, potem odnoszenie naczyń do jedzeniu do zlewu, wrzucanie tak jak u Ciebie – ubrań do pralki po rozebraniu się do kąpieli. Bardz chętnie pomaga mi w pracach domowych: odkurzy, wytrze kurze, „umyje” szklaną ławę – i choć ta po jego „umyciu” nadaje się do kolejnego umycia nie ważne! Ważne jest to, że uczę go pewnych nawyków, pozwalam mu sobie pomóc przy porządkach, uczę wyrzucania śmieci (oczywiście nie karze mu dźwigać wora ze śmieciami ale pomaga mi otwierając drzwi od… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu

Jagoda, oby jak najwięcej takich mądrych rodziców było.
I nie wiem, jak u Ciebie, ale ja uwielbiam minę Aleksa, gdy coś zrobi całkowicie sam od siebie – wtedy jest taki dumny!

Jagoda Polak-Wątor
Jagoda Polak-Wątor
9 lat temu

Tak dokladnie. Mina dziecka bezcenna a i mnie rozpiera duma kiedy maly zrobi cos calkiem sam 🙂

sweeeetgirl12 .
sweeeetgirl12 .
9 lat temu

Mój synek ma 2 latka, a już potrafi pampersa i inne śmieci wyrzucić do kosza na śmieci, kurze wyciera bez problemu, potrafi wytrzeć szklany stolik, wie gdzie wyrzucamy brudne urania i sam je tam zanosi, jedynie zabawek sprzątać nie chce ale nad tym popracujemy, ale u nas w związku dzielimy się obowiążkami, mały widzi że tata sprząta, czasem gotuje i pralki się włączyć nie boi, potrafi zrobić wszystko i tego samego uczymy naszego synka 🙂

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu

I tak trzymaj 🙂

Asia
Asia
9 lat temu

Podobna sytuacja jest z płakaniem gdy chłopiec płacze to często rodzice mówią do niego: ” nie rycz- chłopaki nie płaczą” a dziewczynki wręcz zachęca się do tego aby wylewały potoki strumieni.
Ale sama jestem mamą co prawda dopiero rocznego synka Aleksandra i też nie mam zamiaru Go wyręczać tym bardziej że mieszkamy tylko we dwoje.

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu
Reply to  Asia

Albo hasło: „nie bądź babą”! A potem chłopcy, mężczyźni mają problem z rozpoznawaniem i wyrażaniem uczuć.

I oby się udało – super będzie jak wkrótce (czas szybko leci) Aleksander stanie się Twoim małym pomocnikiem.

Ola Pańtak
Ola Pańtak
9 lat temu

mój mąż (lat 37) wyniósł z domu, i pewnie od swoich poprzednich kobiet, że to baba ma gotować, sprzątać itd. jestem z nim 3ci rok i co robi w domu? zmywa naczynia i wynosi śmieci, czasem odkurza, ale rzadko! nic więcej, niestety… ale bywało gorzej, bo nie umiał nawet odnieść swoich skarpet do brudownika, zostawiał je wszędzie (wierzcie mi, zdziwiłybyście się gdzie mogą leżeć skarpety), a teraz wie gdzie jest ich miejsce i sporadycznie zdarza mu się nawet wrzucić rzeczy do pralki. to niezwykle ważne, co wynosi się z domu!! ja swojego syna do takich wygód nie zamierzam przyzwyczajać. teraz… Czytaj więcej »

Budująca Mama
9 lat temu

U nas jest podział obowiązków. Chociaż wolę sama poodkurzać czy poprać, to mąż jest operatorem zmywarki i czyścicielem kuchni 😀 Jak będziemy mieć syna, to na pewno będzie miał też swoje obowiązki 🙂

Milena Kamińska
7 lat temu

nie 🙂 ewentualnie pomagamy.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close