Związek 29 listopada 2015

Jak się nie kłócić, czyli gdzie popełniasz błąd

Nawet w najzgodniejszych związkach czasem iskrzy. Nie da się przejść przez małżeństwo bez konfliktów i sprzeczek – czasem albo najczęściej – o bzdury. To że powodem są drobiazgi widzimy dopiero po czasie, bo w trakcie kłótni te absurdy urastają do rangi mega ważnych problemów. Znacie te małe, codzienne, drobne sprawy, które działają jak płachta na byka?

Umiejętność kłócenia się, jest bardzo przydatna. Dziś o trzech błędach, które często popełniamy i które nie wnoszą niczego, oprócz negatywnych emocji.

Jak zdarta płyta… Też tak macie, że co jakiś czas kłócicie się o to samo? Pewne tematy powracają jak bumerang, są wywlekane z szafy, jako ciężka amunicja i towarzyszą im znienawidzone przez każdego słowa „bo Ty zawsze”, „bo Ty nigdy”, „bo jak zwykle”.

Każdy związek ma swoje własne dyżurne problemy, choć część z nich powtarza się w wielu domach – walające się skarpetki, śmieci, które same się nie wyniosą, „prawie” puste pudełko mleka w lodówce, źle włożone naczynia w zmywarce, otwarte/zamknięte okno… W kółko to samo.

Albo kłótnia o to, czy to kłótnia, czy wcale nie.
– Przestań na mnie krzyczeć!
– Ja krzyczę? Tylko mówię podniesionym głosem.

– Po co my się w ogóle kłócimy?
– My się nie kłócimy! Ja tylko próbuję Ci uzmysłowić, że nie masz racji. W każdym razie, ja się na pewno nie kłócę.

No i jeszcze – ciśnienie podnosi nasza rozczarowanie, że druga osoba nie potrafi czytać w myślach.
Nieumiejętność domyślania się, co mamy na myśli, gdy same cierpimy w milczeniu jest straszna, ale dla osoby „ciepiącej”. Nawet jeśli Twój mąż jest wyjątkowy i bardzo inteligentny, a Twoim zdaniem gołym okiem widać, o co Ci chodzi, to nie ma co czekać na cud i trzeba jak krowie na rowie, bo inaczej nie ma szans – nie domyśli się. Dla obu stron jest łatwiej, gdy mówi się wprost i jasno komunikuje swoje potrzeby.

A przecież kłócąc się chcemy znaleźć rozwiązanie problemu, a nie sobie nawzajem dokopać, prawda? I zamiast to robić miotamy się posługując oskarżeniami, utartymi schematami, urażoną dumą – robi się z tego wojna na słowa. Jeśli w powyższych opisach odnaleźliście siebie, to zachęcam do refleksji i pozbycia się słów i myśli, które w niczym nie pomogą, a tylko zaostrzą konflikt – kłóćmy się z głową. W kłótni ma wygrać związek, a nie racja jednej z osób.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Targi 28 listopada 2015

Targi Mamville vol. 7 Xmas Edition Warszawa

Wielkimi krokami zbliżają się Targi Mamville vol. 7 Xmas Edition

Ul. Domaniewska 37a w Warszawie. Z czym kojarzy się Wam ten adres? Jeśli jesteście stałymi czytelnikami bloga to na pewno wiecie, że w tym miejscu cyklicznie odbywają się Targi Mamville Dla Mamy i Dziecka. Nie inaczej jest i tym razem.

Najbliższe Targi Mamaville noszą nazwę Xmas Edition czyli edycja mikołajkowo-świąteczna. Nie może więc zabraknąć świętego Mikołaja, który chętnie i entuzjastycznie będzie pozował do zdjęć z gośćmi targów. Wszak wydarzenie to będzie miało miejsce dzień przed tradycyjnymi mikołajkami 😉

Jak co roku na Targach Mamaville nie zabraknie wystawców oferujących m.in. akcesoria i artykuły dla dzieci, ubranka i zabawki. Jeśli jeszcze nie macie prezentów gwiazdkowych to idealna okazja by je kupić. To także dobry moment by uzupełnić lub wymienić dziecięcą garderobę. A jeśli czekacie na dziecko i właśnie kompletujecie wyprawkę to macie idealną okazję by kupić wszystko w jednym miejscu.

Jak zwykle i tym razem na gości czekają atrakcyjne, darmowe warsztaty edukacyjno-rozrywkowe dla dorosłych i dla dzieci. Dorośli będą mogli nauczyć się jak sobie radzić z małym złośnikiem i jak prawidłowo wiązać chustę. Na dzieci czekają zajęcia muzyczno-ruchowe w języku angielskim.

Ilość miejsc na warsztatach jest ograniczona. Chętni mogą zapisywać się pod adresem targi@mamaville.pl

Jako, że Targi organizowane są z myślą o rodzinach z dziećmi, przy wejściu do hali nie brakuje podjazdu dla wózków, ustronnego miejsca dla mamy z dzieckiem oraz dużego parkingu w pobliżu hali.

Moc atrakcji niewątpliwie sprawi, że spędzicie na Targach cały dzień. Ale nie martwcie się, nie umrzecie z głodu. Jak co roku strefa kulinarna oferuje jedzenie dla wszystkich. Wegetarianie i weganie również znajdą coś dla siebie.

Targi Mamville odbędą się w sobotę 5 grudnia 2015roku w godz. 10-17 przy ulicy Domaniewskiej 37a w Warszawie. Szczegółowe informacje można znaleźć tutaj.

Blog W Roli Mamy po raz kolejny z radością patronuje temu niecodziennemu wydarzeniu. Zapraszamy. Do zobaczenia na Targach Mamville!

FBposter_mv_targi_vol7

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Na zakupach 27 listopada 2015

Kaczka Susie czyli najlepsza zabawka na prezent

Gdybyście zapytali mnie o ulubioną zabawkę Duśki bez wątpienia wskazałabym małą żółtą kaczuszkę-pacynkę. I co pomyśleliście? Biedne dziecko, które nie ma prawdziwych zabawek? Biedni rodzice, których nie stać na prawdziwe zabawki?

Spieszę Was uspokoić, rodziców na zabawki stać, a dziecko ma ich tyle, że się w naszym niewielkim mieszkaniu nie mieszczą. Nie są to zabawki renomowanych firm z Fisher Price na czele (chociaż ze dwie sztuki pewnie by się znalazły), za to wszystkie mają prawidłowe certyfikaty (po tekście (nie)Magda(leny) Duśka wpadła w szał sprawdzania), a ich zakupy były przemyślane. Nie brakuje różnego rodzaju klocków, puzzli, układanek, pluszaków, lalek, wózka dla nich, kuchni z akcesoriami, samochodów i drewnianej kolejki (a kto powiedział, że takie rzeczy tylko dla chłopców?). Są też zabawki kupione z myślą o rozwoju zdolności manualnych, a więc wszelakie „liny” – ciastolina, pucholina, piankolina. Są też małe, płaskie plastikowe figurki z dziurkami, służące do przewlekania przez nie kolorowych sznurków. Ot, taki mały wstęp do szycia, wyrabiający precyzję ręki.

Rozglądam się po domu, co jeszcze… Planszówki oczywiście! Cała masa gier. A która jest ulubiona? Szachy 😛 Nie żeby moje dziecko opanowało tajniki tej gry, aż tak bardzo zaawansowana nie jest, ale umie ustawić figury na planszy i pamięta, która w jaki sposób się porusza, więc w jej pojęciu, umie 😉 Nie zaprzeczam, trzeba budować w dziecku wiarę we własne umiejętności, coś tam w końcu załapała.

Co do lalek i pluszaków jest ich zdecydowanie za dużo. Większość to oczywiście prezenty, nie wiem dlaczego każdemu gościowi wydaje się, że trzeba dziecku misia przynieść. A może to najłatwiej kupić? Tak czy inaczej wybór moje dziecko ma ogromny. A jednak to pacynka mianowana kaczką Susie jest najważniejszą towarzyszką życia. Dlaczego? Nie wiem, pewnie mojego dziecka nie obchodzi, że to „tylko pacynka”, która kosztowała „tylko 15zł” – wiem bo sama kupowałam. I chyba w tym tkwi sekret – nie cena zabawki świadczy o jej atrakcyjności. Dzieci kupują oczami i sercem, nie pieniędzmi.

Zbliżają się święta, pewnie większość z Was stoi przed dylematem co kupić dziecku „od Mikołaja” (w zależności od regionu kraju, od Gwiazdki, Gwiazdora, Aniołka i nie wiem co jeszcze, wstawcie swoją wersję). Najprościej jest zapytać dziecko jaka zabawka na prezent byłaby najlepsza. Tak wiem, to ryzyko, dzieci mają różne marzenia, czasem drogie, a czasem… zaskakujące. Duśka zapytana o co poprosi w liście Mikołaja odpowiedziała: o brokatowe naklejki z Krainą Lodu. Teraz mam dylemat gdzie czegoś takiego szukać 😉

Cena to ostatnia rzecz na jaką należy zwracać uwagę, choć niestety często jest koronnym argumentem, szczególnie przeciw. Jednak w pierwszej kolejności należy sprawdzić czy zabawka jest bezpieczna, (certyfikat CE lub TUV). Druga rzecz, którą warto przemyśleć, to czy zabawką nie okaże się „pięciominutówką” czyli czy po pięciu minutach nie wyląduje w kącie. Nie wszystko co interesujące dla nas jest równie atrakcyjne w oczach dziecka. Po trzecie zabawka powinna być dopasowana do wieku dziecka. Kupowanie pięciolatkowi gry dla dwunastolatków najczęściej mija się z celem. To tak jakby przeciętnemu zjadaczowi chleba podarować podręcznik do fizyki kwantowej dla studentów studiów doktoranckich. Warto też zastanowić się czy zabawka chociaż trochę wpisuje się w aktualne zainteresowania dziecka. I dopiero na końcu, jeśli cena nie odstrasza, dokonać zakupu.

A gdybyście mnie zapytali o najbardziej nietrafiony prezent odpowiedziałabym: laptop edukacyjny dla dzieci. Kosztował około 100 zł, ma mały wyświetlacz, skomplikowane i kompletnie nieintuicyjne menu i dźwięki, od których muchy w locie padają. Zawartość też nie powala atrakcyjnością. Typowy przykład zabawki o której można powiedzieć: skoro tyle kosztuje to pewnie jest coś warta. Niestety, w tym wypadku były to wyrzucone pieniądze.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Edyta Skrzydło
8 lat temu

Biedne dziecko i rodzice PiS mają w domu!

W roli mamy - wrolimamy.pl

bosshhh, co mamy?!

Edyta Skrzydło
8 lat temu

Prawo i Sprawiedliwość ????hahaha

W roli mamy - wrolimamy.pl

noooo i jeszcze wolność, równość i braterstwo 😛

Edyta Skrzydło
8 lat temu

A jak ,hahahahahahaha

Anna Baciocha
8 lat temu

Mojej cory ulubiona zabawka to też misiu a na drugim miejscu rozklekotany wózek (wraz z kuzynem postanowili wozić siebie na wzajem tam ;d)

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Baciocha

To ciekawe, że te zniszczone zawsze najlepsze, nie wiem po co my nowe kupujemy, trzeba jakieś używki brać 😛

Milena Kamińska
8 lat temu

ulubioną zabawką mojego syna jest papier i nozyczki

Alicja Skowrońska
8 lat temu

na pewno bym tak nie pomyślała

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close