Ciąża i dziecko 6 lipca 2016

Rola ojca nie kończy się na zapłodnieniu!

Jako podwójna mama pięcioletniego Jasia i pięciomiesięcznej Poli doskonale wiem, co to znaczy rewolucja, jaką wprowadza w życie nowo narodzone dziecko. Stwierdzenie, że wywraca ono życie do góry nogami, stało się nad wyraz prawdziwe gdy przyszło mi się z tym zmierzyć, oko w oko. I nie chodzi wcale o to, że musiałam zmienić dotychczasowy styl życia oraz priorytety, bo na to byłam gotowa. W końcu na macierzyństwo zdecydowałam się świadomie, nie było ono dziełem przypadku. Lecz chodzi o to, że prawdziwą burzę wywołało u mnie z pozoru niewinne karmienie piersią.

Dlaczego niewinne? No bo wszystkim wydaje się, że to nic trudnego – wystarczy dziecko przystawić do piersi, pozwolić się najeść i odłożyć zmęczonego ssaniem bobasa do spania, ot cała filozofia. Nic bardziej mylnego! Pierwsze tygodnie karmienia piersią bywają tak trudne i czasochłonne, że pochłaniają młodą matkę bez reszty!

Naprawdę! Jak sobie przypomnę ile czasu, jeszcze niedawno spędzałam z maleńką Polą przyssaną do piersi, to aż nie dowierzam, że wówczas nie zwariowałam! Mam wrażenie, że nieustannie na mnie „wisiała”. Z małymi przerwami na sen, jedna godzina, no maksymalnie dwie i znowu domagała się cyca.

Pamiętam jak nie raz pół dnia chodziłam w piżamie, nieuczesana i nieumyta bo ona ciągle chciała być przy piersi, a każda próba odłożenia jej do łóżeczka kończyła się wybudzaniem i moje posiedzenie zaczynało się od nowa. Pamiętam, że nie byłam w stanie w spokoju jeść, ani zająć się domem, gotowaniem czy opieką nad starszym synem. Wszystko robiłam w biegu i na raty, bo Pola miała w sobie jakiś taki wewnętrzny alarm, który dzwonił za każdym razem gdy chciałam się czymś zająć.

Ten ciągły pośpiech oraz brak czasu, zderzał się z burzą hormonów, dyskomfortem jaki odczuwałam po porodzie, a także okropnym bólem poranionych piersi, jaki mi towarzyszył przy każdym karmieniu. Do tego dochodziło też potworne zmęczenie, mała ilość snu, nawał pokarmu, zapalenie piersi no i frustracja, że początki są takie a nie inne.

By przetrwać taki stan rzeczy trzeba naprawdę wiele samozaparcia, wewnętrznej siły i wiary, że to w końcu minie, bo przecież (na szczęście!) mija wraz z kolejnymi tygodniami.

Ale kobieca moc to nie wszystko, bowiem ogromne znaczenie w tej sytuacji ma obecność PARTNERA – OJCA dziecka. To jego pomoc i wsparcie, zarówno psychiczne jak i fizyczne, jest dla kobiety nieocenione! Wiem to z autopsji, bo akurat mój mąż już od pierwszych chwil życia naszych dzieci,  okazał się nie tylko dobrym ojcem, ale też dużą podporą dla mnie.

Z własnej inicjatywy przejął część domowych obowiązków, podstawiał mi pod nos jedzenie, żebym nie umarła z głodu gdy tak ciągle siedziałam z maluchem przy piersi. Wziął na siebie codzienną kąpiel dzieci, jeździł po sklepach i aptekach, zaopatrywał mnie w kapustę gdy nabawiłam się bolesnego zapalenia piersi. Pomagał odciągać mleko kiedy najpierw pojawił się jego nawał, a później zastój i sama nie umiałam sobie z tym poradzić. Patrzył jak cierpię i słuchał jak marudzę, gdy opadałam czasem z sił. Robił to wszystko i nie narzekał. Nie ponaglał i nie krytykował. Jestem mu naprawdę wdzięczna za to!

Myślę, że każda kobieta powinna mieć takie oparcie w swoim partnerze. Może wówczas udałoby się uchronić niektóre mamy przed silnym poczuciem złości, żalu, rozczarowania i bezradności, a w konsekwencji przed depresją.

Prawdę powiedziawszy to powinna być oczywista oczywistość, ale  Czy pamiętają o tym w natłoku spraw i codziennych, niekoniecznie domowych, obowiązków? Zdaje się, że nie, dlatego trzeba im o tym mówić – głośno i otwarcie. Trzeba przypominać jak ważną pełnią rolę i zachęcać by brali czynny udział w rodzinnym życiu, bo RAZEM jest łatwiej i przyjemniej.

Bo dzieci potrzebują obojga rodziców – mamy i taty!  

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Do góry nogami: ciąża i macierzyństwo

też miewam takie dni, gdy śniadanie jem o 12:00, a kolejny posiłek o 17:00, bo mały wisi na piersi. Czasami działa smoczek, ale coraz rzadziej 😉

Milena Kamińska
Milena Kamińska
7 lat temu

Oj tak jak sobie przypomnę początki karmienia piersią a przede wszystkim przy pierwszym dziecku to nie dowierzam że dałam radę. zaczęło się od szpitala gdzie syn nie chciał złapać piersi a ja czułam się strasznie kilka dni nie wstawałam z łóżka bo nie miałam siły,(gdy kazali mi wstać na siłę zemdlałam) kołowało mi się w głowie byłam obolała (jak się później okazało zapomnieli podać mi leki a powinnam mieć przetaczaną krew bo dużo jej straciłąm, a wyszło to dopiero gdy mama zrobiła małą „zadymę” ). Po lekach poczułam się lepiej ale tylko fizycznie bo psychicznie dramat. MAły nie chciał jeść… Czytaj więcej »

Dom 5 lipca 2016

10 roślin, które według NASA usuną toksyny z twojego mieszkania

NASA większości z nas kojarzy się z badaniem i podbojem kosmosu. A jednak w 1989 rozpoczęła badania nad czystym powietrzem, by stwierdzić, które doniczkowe rośliny najlepiej usuwają toksyny z powietrza. Okazuje się, że niektóre rośliny doniczkowe są wstanie “wchłonąć” nawet 85% szkodliwych substancji.

Według badań, w naszych domach powietrze jest skażone ciężkimi substancjami chemicznymi takimi jak:

Formaldehyd

Znajdziecie go w meblach wiórowych, tapicerowanych, dywanach, w dymie papierosowym, w plastikowej zastawie stołowej, czy w gazie ziemnym. Może powodować alergie, podrażnienie błony śluzowej, astmę i różne choroby skóry.

Trichloroetylen

Znajdziecie go w farbach drukarskich, lakierach, dywanach i tkaninach, środkach czyszczących i w chlorowanej wodzie. Tetrachloroetylen jest silnym czynnikiem rakotwórczym, który powoduje podrażnienie oczu i skóry, uszkodzenia wątroby i nerek i wywołuje pobudzenie psychoruchowe.

Benzen

Znajdziecie go w farbach, lakierach, środkach czystości, mydle w płynie. Jest rakotwórczy, gromadzi się w tkance tłuszczowej i może powodować białaczkę, nerwowe podniecenie (jak te spowodowane przez alkohol), duszność i drgawki. Również obniża ciśnienie krwi.

Amoniak

Znajdziecie go w częściach komputerowych, dymie papierosowym i środkach czyszczących. Powoduje ból gardła i kaszel, a także może doprowadzić do obrzęku krtani i płuc.

To tylko niektóre z substancji chemicznych, które są wokół nas i czasem nie sposób się od nich uchronić. Jednak jest wiele roślin, które oczyszczą nasze powietrze i z powodzeniem można hodować je w domu. Oto przed wami top 10 najlepszych roślin.

Paproć, świetnie nawilża i oczyszcza powietrze z formaldehydu, ksylenu, tlenku węgla. Wymaga pół cienistego stanowiska i regularnego podlewania. Idealna do sypialni 🙂

plant-673064_640

Bluszcz świetnie pochłania benzen, dwutlenek węgla, formaldehyd. Dobrze radzi sobie w słabym oświetleniu, a dzięki różnym podporom można nadać mu ciekawy kształt.

ivy-1160646_640

Azalia, czyli mój kwiat “must have” każdej wiosny. Poradzi sobie z formaldehydem, który podstępnie wydostaje się z mebli i dywanów. A na jesień trafia do ogrodu, do ziemi. Kwitnie zabójczo, jednak jest bardzo wymagająca.

azalea-1337069_640

Dracena marginata to najlepszy sposób by pozbyć się ksylenu, trójchloroetylenu i formaldehydu. Rośnie dość wolno, ale na pewno warto czekać. Nie lubi stać w pełnym słońcu.

14895082796_9f42baa2ed_z

Filodendron odwala kawał niezłej roboty. Jest znany z odfiltrowywania naszego powietrza z formaldehydu i innych szkodliwych substancji. Jednak mała uwaga – może on być niebezpieczny dla dzieci i zwierząt.

24776751580_d800a6332d_zSkrzydłokwiat jest równie popularnym domowym kwiatem, który usuwa z powietrza takie środki trujące jak benzen, formaldehyd.

spathiphyllum-811383_640

Chryzantemy pomogą nam usunąć z powietrza formaldehyd, amoniak, ksylen, benzen. Do tego przepięknie kwitną. Czego chcieć więcej?

chrysanthemum-991625_640

Anturium posiada niesamowite właściwości, gdyż unieszkodliwia toulen i ksylen zamieniając je w nieszkodliwe dla nas substancje. Ponadto nawilża nasze powietrze.

anthurium-1227147_640

Gerbera Jamesona poradzi sobie z benzenem, formaldehydem, do tego pięknie kwitnie i uwielbia słoneczne stanowiska.

flower-631765_640]Scindapsus złoty rewelacyjnie radzi sobie z benzenem i formaldehydem w naszym powietrzu. Uwielbia cieniste stanowisko, jednak jest rośliną trującą i warto ją trzymać z dala od dzieci i zwierząt.

3226775652_60c0d8971f_z

Nie wiem jak wy, ale ja chyba dokupię parę roślin do naszego mieszkania. Niech biorą się do roboty, a przy okazji niech pięknie wyglądają 🙂
Inspiracja wpisem na Bright Side, tłumaczenie własne.

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ania B.
Ania B.
7 lat temu

Ja mam kilka odmian bluszczu i skrzydłokwiat 🙂

Edyta Skrzydło
6 lat temu

U nas są właśnie paprotki aby oczyszczać powietrze , są wymagające ale dajemy radę z ich utrzymaniem.

W roli mamy - wrolimamy.pl

a jakie mają oświetlenie – czy mogą stać w półcieniu?

Edyta Skrzydło
6 lat temu

Oczywiście ,że mogą unas tak stoją

Anna Markowska
6 lat temu

Zawsze marzyłam o paprotce, kupiłam, ma się świetnie, choć nic specjalnego nie robię. Stoi przy oknie (jest firanka), podlewam jak ma sucho. Rośnie pięknie. Oprócz tego hoja, po kilku latach zaczęła kwitnąć, storczyki, też kwitną, już któryś raz z rzędu. Od kilku lat kupuję gwiazdę betlejemską na święta. Mam ich już 5 na jednym parapecie. Przez pewien czas są zupełnie zielone, a potem liście czerwienieją i jest pięknie. I tak cały rok

Emocje 4 lipca 2016

Jak te dzieci szybko rosną! I całe szczęście

Czy Was też co jakiś czas dopada refleksja, że dzieci rosną za szybko? Jeszcze tak niedawno, były bezbronnymi, nieporadnymi maleństwami, a teraz ni stąd, ni zowąd są już takie duże i samodzielne. Z jednej strony smutno, że ten czas tak szybko leci, z drugiej szybko można się przyzwyczaić i znaleźć mnóstwo pozytywów posiadania coraz to starszych dzieci.

Letni wieczór, niedaleko nas odbywa się coroczny międzynarodowy festiwal artystów ulicy „Ulicznicy”. Jedziemy całą rodziną na pokazy fireshow – Aleks jest zachwycony, żywo reaguje na kolejne widowiskowe występy. Co z tego, że jest późno!? Kapitalne jest to, że nie trzeba się zbierać wcześnie do domu, by wykapać i położyć dziecko spać. To czas, kiedy można na parę chwil zapomnieć o bożym świecie i przeżyć wspólnie coś niesamowitego do późnych godzin nocnych.

Po dobrej zabawie żołądki domagają się jedzenia. Tylko jaki lokal jest otwarty po północy? Znamy takie jedno fajne miejsce, które nieraz ratowało nas od nocnej śmierci głodowej. Jakże dokładnie pamiętam czasy, gdy jednym z decydujących argumentów przemawiającym za wyborem danej restauracji był fakt posiadania krzesełka do karmienia dziecka. Nie wspominam już nawet o specjalnym menu odpowiednim dla małych podniebień. Było minęło. Siedmiolatek je wszystko i to z apetytem nawet w pozycji stojącej, jeśli wymagają tego okoliczności.

Rano natomiast można się spokojnie wyspać. Żaden mały despota nie budzi się w nocy, domagając się picia i nikt nie zrywa się z łóżka o świcie. Starsze dziecko po prostu śpi do oporu i chwała mu za to. A nawet jeśli obudzi się przed 10.00, to sięgnie po książkę i do głowy mu nie przyjdzie, żeby wyrwać ze snu rodziców.

Sobota może mijać leniwie i spokojnie, bo starszak po prostu zajęty jest swoimi sprawami. Rodzic może, jak przystało na dzień wolny, zrelaksować się, poczytać, napisać tekst na bloga. Jak nie chce, nie musi wymyślać kreatywnych sposobów na spędzenie czasu z potomkiem, albo czym go zająć, by mieć chwilę spokoju.

Gdy wszyscy zregenerowali się, to popołudnie można albo nawet należy spędzić razem. Wspólna wyprawa rowerowa to super pomysł dla wszystkich. Duże dziecko spokojnie dotrzymuje tempa rodzicom i nie marudzi po 10 kilometrze, że bolą go nogi i nie ma siły. A po powrocie – planszówka. I to taka, która bawi nie tylko małolata, ale dostarcza emocji obojgu rodzicom.

Zebrałam plusy posiadania odchowanego dziecka z ostatniego weekendu, a gdyby spojrzeć globalnie, znalazłoby się ich jeszcze dużo więcej. Bo przecież starsze dziecko nie płacze, nie krzyczy i nie trzeba być na jego zawołanie. Jednym słowem – pełny luz! Chwilo, trwaj! I mam tylko nadzieję, że nie nadejdzie wkrótce czas, że usiądę przy klawiaturze, by napisać tekst pod tytułem: małe dzieci mały kłopot, duże dzieci… sami wiecie jaki kłopot 😉

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
7 lat temu

Oj szybko leci sa tego plusy ale też minusy tak jak wszystko

Agnieszka Adam Kwiatkowscy

Ojj duzo plusow ten podstawowy to duzo wolnosci dla staruszkow ale tez sa minusy typu wiek dorastania pyskowki

Zuza Zuza
7 lat temu

Super plus – córka zrobiła niedzielny obiad 🙂 a syn robi pyszne Mohito ( bezalkoholowe)- i duuuużo komentarzy 😉

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu
Reply to  Zuza Zuza

I się rozmarzyłam 🙂

Alicja Malinowska
7 lat temu

Plus jest taki, że zapominasz jak dawało ci w kość i chcesz jeszcze jedno 😉

Patrycja Gaj
7 lat temu

Synek ma dopiero 3 latka, a juz czuję, że za szybko mija czas i tęsknię do czasów kiedy był maleńki. Chociaż teraz jest zdecydowanie łatwiejszy w obsłudze jako HNB 😀

Mariusz Koc
7 lat temu

Przecież jest takie powiedzenie: „małe dzieci małe problemy, duże dzieci duże problemy…” 🙂

marek
marek
7 lat temu

Bo starośc idzie szybko to i rosną ja mam 34 i nie mozna mi bylo nigdy mieć dzieci z pwodu choroby ciezkich

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close