Teatr Baniek Mydlanych – bajeczne widowisko
Teatr Baniek Mydlanych intrygował mnie od czasu kiedy Jaś był jeszcze małym szkrabem. I pewnie dawno bym już go zabrała na jakiś występ, gdyby tylko ów teatr zechciał zagrać gdzieś bliżej naszej okolicy. Przyszło mi czekać długo, ale w końcu się doczekałam i “bańki mydlane” przyjechały z nowym spektaklem na śląską ziemię!
Przeczucia miałam złe. Ja, sama, z dwójką dzieci (1r. i 6l.), mam jechać z samego rana do wiecznie zatłoczonych Katowic, trafić, zaparkować, no i oczywiście dotrzeć na czas. Kto ma dzieci, ten wie, że z tym ostatnim bywają problemy, szczególnie rano i szczególnie, kiedy ma się pod opieką małego buntownika, który zawsze na wszystko ma czas…
Tak jak przypuszczałam, rano czekała mnie gonitwa, nerwówka i śniadanie w biegu. Wyszliśmy z domu później niż zaplanowałam więc na trasie musiałam nieco popędzać tych co w przeciwieństwie do mnie się nie spieszyli. Bo zapewne jechali bez dzieci…
Ku mojej uciesze, do Katowic dotarliśmy jednak idealnie przed czasem, o dziwo bez problemu znalazłam też miejsce parkingowe i na moment przestał padać deszcz – o losie, dziękuję ci, że choć raz postanowiłeś nie płatać mi psikusów, jak to zwykle lubiłeś robić! Choć byłam na to psychicznie nastawiona i uwierz mi, lepiej się stało, dla moich dzieci również, bo miałam w rękawie schowanych kilka soczystych epitetów.
No ale wracając do Teatru Baniek Mydlanych, jak już w końcu dotarliśmy i grzecznie usadowiliśmy się na swoich miejscach – nota bene, z tym bym niezły młyn i występ zaczął się z 15 minutowym opóźnieniem! – szybko okazało się, że warto było tarabanić się tutaj. Bo spektakl był rewelacyjny! Dawno nie widziałam takiego widowiska dla dzieci.
Śmialiśmy się całą trójką na głos, nawet Pola, która z racji wieku (1r.) zapewne wiele z tego nie rozumiała, ale i tak miała niezłą radochę. A wraz z nią my i pewna pani, która siedziała dwa rzędy przed nami i co rusz odwracała się w naszą stronę, niedowierzając chyba, że ta moja mała dziewczynka tak głośno się chichra 😉
Nie da się ukryć, że największą atrakcją były oczywiście bańki mydlane, które zdominowały całą scenę. Wyrzucane ze specjalnych maszyn, w niezliczonych ilościach i wyczarowywane przez bohaterów: Mydlaneczkę, Bąbla i profesora Bulbulasa. Kolorowe, małe, duże i naprawdę ogromne. Tradycyjne – okrągłe i takie przypominające balony. Ale najfajniejsze były takie długaśne tunele, w których można się było nawet schować!
Na wiele, z miliona wypuszczonych baniek, reagowaliśmy jednogłośnie „Wow!”. Pola również wesoło pokrzykiwała „Łaa!” i „Łaaaa!” więc musicie mi uwierzyć na słowo i wyobrazić sobie, jakie świetne to było widowisko. Żałowałam tylko, że mieliśmy miejsca w ostatnich rzędach, bo gdybyśmy siedzieli bliżej i bańki mieli bardziej na wyciągnięcie rąk, zapewne efekt (szczególnie dla Poli) byłyby jeszcze lepszy.
Ale i tak było super, chętnie wybralibyśmy się ponownie gdyby tylko była taka możliwość. Mam więc nadzieję, że Teatr Baniek Mydlanych zawita jeszcze nie raz w stolicy… Śląska 😉
A tymczasem na stronie teatru możecie sprawdzić terminarz trasy koncertowej – najbliższy spektakl już 9.03. w Krakowie!
Polecam i zapewniam, że wyjdziecie zadowoleni 😉
My idziemy w sobotę. Miejsce na sali ma znaczenie? Niestety mamy miejsca bardziej z tyłu.
My mieliśmy miejsca na samym końcu i nieco z boku, ale wszystko było widać. Chociaż wydaje mi się, że na dzieciach większe wrażenie zrobią te wszystkie bańki, jeśli będą bardziej na wyciągnięcie ręki – te z pierwszych rzędów łapały bańki i miały z tego niezłą radochę 😉
Jak Wam się podobało?? 🙂
Szkoda, że nic w okolicach Trójmiasta.
Aaa przegapilismy wczoraj był w Kielcach
I szkoda ze nie w Łodzi 🙁
Dobrze przygotowany artykuł, dzięki.