Na zakupach 29 listopada 2013

Szaleństwo zakupów – Dzień Darmowej Dostawy

Chyba niewiele jest kobiet, które trzeba przekonywać do zakupów. Większości z nas kupowanie daje wiele radości, a gdy jeszcze trafimy na coś, czego szukałyśmy i to w dobrej cenie, wtedy satysfakcja gwarantowana. Okazuje się jednak, że preferujemy zakupy tradycyjne i rzadziej od mężczyzn decydujemy się na wydawanie pieniędzy przez internet. Prawda? Dla mnie zakupy w sieci to chleb powszedni, a dla Was?

Zastanówmy się, czy warto odrzucać tę formę robienia zakupów. Ma on przecież tak wiele plusów. Tym bardziej, że wielkimi krokami zbliża się Dzień Darmowej Dostawy – w którym za dostarczenie zakupów on-line nie wydamy ani złotówki i niech to będzie wstępny argument rozpoczynający listę pochwalną internetowych zakupów.

Po pierwsze internetowe „półki” są po brzegi zapełnione niezliczoną wręcz ilością produktów. W żadnym stacjonarnym sklepie nie znajdziemy tak dużo towaru.

Po drugie gdy coś nas zainteresuje możemy od razu znaleźć opinie i rekomendacje innych osób (także kobiet takich jak my) na temat produktu oraz odnaleźć wirtualny sklep, w którym wydamy najmniej pieniędzy (nieocenione porównywarki cenowe) – i w tym momencie zgrabnie przechodzimy do punktu kolejnego…

Bo po trzecie  – oszczędzamy pieniądze. To wręcz niesamowite, jakie mogą być różnice w cenie tej samej rzeczy.

Po czwarte wszystko o czym właśnie piszę „dzieje się” bez schodzenia z wygodnej kanapy – chyba, że chcemy przemyśleć, czy zakup jest dobry pomysłem, i w tym celu kierujemy się do kuchni po filiżankę kawy. Żadnych tłumów, kolejek, żadnego pośpiechu czy stresu.

Po piąte decyzję podejmujemy same i nie ma na nią wpływu nadskakująca pani sprzedawczyni. Dla osób, które cenią swobodę ważny jest także brak skrępowania przy oglądaniu – możemy patrzeć na ciuch tak długo jak tylko zapragniemy, by w efekcie jednak zrezygnować z zakupu. W rzeczywistości często przeszkadza nam obecność pani/ pań ekspedientek.

Po szóste właśnie w sieci znajdziemy rzeczy, które nie są powszechnie dostępne – designerskie, nietuzinkowe, stare. Jeśli nie przepadamy za tym, co jest dostępne w sieciówkach, to koniecznie potrenujmy przeszukiwanie zasobów wirtualnych regałów i wieszaków.

Po siódme internetowe sklepy są otwarte 24 godzin na dobę – możemy więc przebierać w towarze o dowolnej porze dnia czy nocy. Możemy spontanicznie wykorzystać te niespodziewane chwile, kiedy to np. dziecko nagle ucięło sobie drzemkę lub cicho (byle nie za cicho!) bawi się w swoim pokoju.

Po ósme nie wychodzimy ze sklepu obładowane ciężarami – nadal zalegamy na kanapie – zakupy same (no prawie) dotrą do naszego domu.

Po dziewiąte oszczędzamy czas na dojeździe do marketu, staniu w korkach, w kolejkach, czasochłonnym powrocie. Nie mówiąc już o sytuacji, gdy mieszkamy w małej miejscowości lub wsi i do sklepu mamy po prostu daleko!

Po dziesiąte zakupy on-line są idealne dla tych z nas, które nie lubią robić zakupów z dzieckiem (marudzącym lub z rączkami jak magnesami, które przyciągają wszystko co niezdrowe/ słodkie/ kolorowe/ drogie/ niepotrzebne).

Po jedenaste trudniej zepsuć sobie humor – kojarzycie te sytuacje, gdy po godzinach bezowocnych poszukiwań i przemierzania galerii w centrach handlowych jesteście coraz bardziej wkurzone?

Korzystajmy więc z dobrodziejstw cywilizacji decydując się na zakupy on-line!

Wracając do Dnia Darmowej Dostawy – w tym roku przypada 2 grudnia tj. poniedziałek. Jest to idealny moment, by zaopatrzyć się w świąteczne prezenty, ba zdążycie nawet  zakupić upominki dla tych, którzy wysłali listy do św. Mikołaja i będą go oczekiwać 6 grudnia. Jest to  dodatkowa możliwość zaoszczędzenia kilku groszy.

Pamiętajcie, że w Dniu Darmowej Dostawy zakupy są wysyłane do nas za darmo. Aby skorzystać z darmowej dostawy, należy złożyć zamówienie w sklepie biorącym udział w akcji właśnie tego dnia, dlatego koniecznie zajrzyjcie na stronę akcji, na której znajdziecie pełną listę sklepów uczestniczących w tym wydarzeniu. Czy kogoś jeszcze nie przekonałam?

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Z.
Z.
11 lat temu

w pełni się zgadzam ze wszystkimi zaletami zakupów online. Można to podsumować jednym słowem WYGODA, WYGODA i jeszcze raz KOMFORT.

Żaklina Kańczucka
11 lat temu

ja działam z zakupami w sieci odkąd mam neta, i tylko raz niemile się rozczarowałam, a tak same pozytywy.

Monia
Monia
11 lat temu

Kupowałam nawet lodówkę przez internet. Jak dotąd same plusy takich zakupów i można zaoszczędzić pieniądze. A z dnia darmowej dostawy korzystam odkąd się pojawił w Polsce. W tym roku też planuję 🙂

Sport 24 listopada 2013

Skoczna niedziela

No i po zawodach. Pierwszych indywidualnych zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich. Obiektywnie rzecz biorąc powodów do narzekań nie ma, Krzysio Biegun wygrał, wynik idzie w świat, o reszcie nikt nie będzie pamiętał. Obiektywnie rzecz biorąc tak będzie. A subiektywnie? Subiektywnie to ja liczyłam na piękne widowisko, sportową rywalizację, emocje… ehhhh, stara ja a ciągle naiwna.

Zaczęło się całkiem przyjemnie, nie powiem, że nie. Dobre warunki, wiatr pod narty – efekt natychmiastowy – Krzysztof Biegun odleciał. Przypadek? Po wczorajszym konkursie nie sądzę, jest chłopak w formie i tyle! Jednak sędziowie jak to sędziowie, natychmiast obniżyli belkę, no bo jak Biegun tak daleko skoczył, to co zrobi reszta? Teraz i tak jest lepiej niż kiedyś, niby to dodawanie i odejmowanie punktów za belkę i wiatr do szału może doprowadzić przeciętnego kibica, ale przynajmniej zawody toczą się dalej. Kilka lat temu po takim skoku młodego zawodnika owszem, belkę obniżano, ale zawody zaczynały się od nowa, czasem i połowa zawodników musiała oddawać skoki jeszcze raz. No więc zostańmy przy tym, że sędziowie belkę obniżyli, bo przecież o bezpieczeństwo zawodników trzeba dbać. No niech im będzie.

Później było jak było. Zawodnicy skakali, wiatr wiał, zawody przerywano i wznawiano, jednak ogólnie było powoli do przodu. W chwili gdy to piszę, nie wiem jeszcze za co konkretnie zdyskwalifikowano Stefana Hulę (nieregulaminowy kombinezon to bardzo szerokie pojęcie ). Generalnie zawodnicy i nasi i nie nasi skakali zgodnie z oczekiwaniami i możliwościami. Niespodzianek nie było. Do czasu.

Pierwsza dziesiątka zeszłorocznej klasyfikacji pucharowej to nie byle jakie nazwiska. Oczekiwania wobec nich były więc całkiem spore. Niestety – wiatr ma w nosie oczekiwania kibiców, czekali od marca to i jeszcze trochę mogą poczekać. Ambicje zawodników wiatr ma tym bardziej w nosie. Skoki w okolicach stu dwudziestu pięciu metrów nie są satysfakcjonujące dla nikogo – ani dla zawodników, ani dla trenerów, ani dla kibiców. Ot, takie przeciętniactwo. Czasem tak się zdarza i tyle, kto śledzi skoki to wie.

Ale nikt nie wie co przyświecało włodarzom zawodów, żeby przerwać rywalizację po skoku Kamila Stocha (kiepski wynik – przykro patrzeć, ale pretensji mieć nie można, robił co mógł). Warunki były jakie były i cudów oczekiwać nie należało. Niby na co więc mieli czekać Bardal i Schlierenzauer? Nie od dziś wiadomo, że „Szlifierka” jest przez sędziów faworyzowany, nie raz i nie dwa zdarzało się oczekiwanie na lepsze warunki dla mistrza. Jeśli ktoś mi spróbuje powiedzieć, że mistrz na to zasługuje, to proponuję cofnąć się do Oslo kilka lat temu i przypomnieć sobie skok Adama Małysza. Jeśli ten sam ktoś nie wie czym mówię, to trudno, zawsze można wujka Google zapytać.

Nie ma się co łudzić, ile by sędziowie nie czekali, ciężko byłoby o warunki w jakich skakali zawodnicy z początkowymi numerami startowymi, w ciemno można było obstawiać, że zarówno Bardal jak i Schlierenzauer oddadzą skoki, które nie pozwolą im wygrać zawodów, ba – mogą nie pozwolić im w ogóle się zakwalifikować do pierwszej trzydziestki tak jak Kamilowi Stochowi – jakby nie patrzeć Mistrzowi Świata.

Dlaczego obaj zrezygnowali? Hmmm, na mój gust łatwiej narobić zamieszania i krzyczeć że to z obawy o swoje zdrowie (wypadek Koflera był niezłym pretekstem) niż czekać na odrobinę spokojniejszego wiatru i oddanie słabych skoków, które nie wiadomo czy zapewnią pierwsze pucharowe punkty.

Dlaczego sędziowie nie pozwolili im skakać tylko bezsensownie przerwali zawody? To już pozostanie ich równie słodką jak idiotyczną tajemnicą. Mnie pozostaje czekać na zawody w Kuusamo, okaże się czy mamy sezon rywalizacji sportowej czy sportowej farsy.

Zwycięstwa żadnego z Polaków organizatorzy moim zdaniem nie przewidywali. Dlaczego? A słuchaliście hymnu?

Źródło zdjęcia: sport.wp.pl

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Na zakupach 24 listopada 2013

„Cycki” i dzieci – czy to do siebie pasuje?

Pewnie część z Was już na starcie zbulwersuje słowo „cycki”, lecz dla innych – jak się okazuje – to jedyne trafne określenie kobiecego biustu. W Stanach Zjednoczonych trwa właśnie kolejna jałowa dyskusja – tym razem uczone głowy tego świata postanowiły oddać się rozważaniom na temat lalki
A cóż im ta lalka uczyniła, że niektórzy chętnie upiekliby ją we frytkownicy lub utopili w szalecie?! Otóż …

Lalka Breast Milk Baby (Dziecko karmione piersią) – najbezczelniej w świecie je i do tego symuluje naturalne karmienie piersią. Do zestawu z lalką dołączono mały biustonosz z dwoma kwiatuszkami (zamiast sutków). Za sprawą cudu techniki bobas przystawiony do takiego kolorowego staniczka naśladuje ssanie (podobno wydaje również charakterystyczne przy karmieniu piersią odgłosy). Gdy lala ma już pełny brzuch, zaczyna płakać, aż jej się odbije.

„Perwersja” – grzmią niektórzy! Któż to widział kilkuletnią dziewczynkę świadomą roli kobiecych piersi! Przecież to emanuje seksem! Psychologowie debatują – ale chyba tylko po to, aby zaistnieć w chwilowym świetle reflektorów

Wróćmy więc do tytułowych cycków – powiedziałabym „nie mierz wszystkich swoją miarą”! Czy nie wydaje Wam się, że piersi w ocenie 4-latki nie mają żadnego wydźwięku o seksualnym zabarwieniu? To my dorośli definiujemy świat według naszych odczuć i potrzeb! Więc tam gdzie ktoś widzi tylko seks i „cycki” – ja widzę piersi, a dla mnie to ogromna różnica!

Osobiście jestem zakochana w pomyśle i lalce (choć moja „miłość” jest wirtualna, bo takiej lali w domu nie posiadamy). Nie widzę nic dziwnego w tym, żeby dziecko miało świadomość istnienia karmienia piersią. Sama karmię piersią drugą pociechę i również nie widzę nic zdrożnego w tym, że starsza córka czasem zadziera bluzkę i dopaja swoje pluszaki. Ja jako dziecko nie miałam nawet świadomości, że można dziecko karmić czymś innym niż butelka (niestety pokolenie lat 80-tych rzadko kiedy jadało z czego innego niż szkło) przecież każda lala w standardzie miała paszczę zatkaną smoczkiem i flaszkę pod pachą do kompletu! Dziś znów edukacja dzieci na tym polu jest według mnie zagrożona – bardzo często, gdy decydujemy się na układ 2+1 dziecko nie ma możliwości poznania w „naturalny” sposób karmienia piersią. Kiedyś gdy rodziny były wielodzietne i wielopokoleniowe wiedzę taką nabywały bez zbędnego rabanu, obserwując swoje otoczenie.

Chcemy promować szczytne karmienie piersią, to zacznijmy nadrabiać stracone przez pokolenia zachowania! Nie bądźmy hipokrytami i pokażmy dzieciom jak wygląda życie!

Lalka Breast Milk Baby została wyprodukowana przez Berjuan Toys i poruszyła niektórych do żywego. Podobno jej przeciwnicy utworzyli nawet anty-ruch na Facebooku!

Ps.: Drogi producencie, jeżeli w USA przeciwnicy tych lalek przepędzą je gdzie pieprz rośnie, ja chętnie jakieś przygarnę 😉

lalka

Źródło zdjęcia: strona producenta zabawki

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
10 lat temu

Odnośnie nazywania piersi cyckami…. moja córeczka ma 21 miesięcy i dalej karmię ją piersią i od kilu miesięcy jak chce cyca to woła:”MAMA CYCA” 🙂

malgorzata stryjecka
malgorzata stryjecka
10 lat temu

o jej nie widziałam takiej lali jestem za ! dziewczynki ucza się od najmłodszych lat jak powinno się karmic niemowlaki 🙂 ucza się roli Mamy – najtrudniejszej roli zycia 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close