Emocje 28 grudnia 2011

Kobieta a chrześcijaństwo

„Być kobietą, być kobietą (…)” a jak to jest być kobietą w jednej z największych religii świata? – w Chrześcijaństwie?

           Podstawą religii chrześcijańskiej jest uznawanie Biblii – składającej się ze Starego Testamentu i Nowego Testamentu – za objawienie Boże, pismo natchnione przez Boga. W myśl doktryny chrześcijańskiej człowiek winien starać się nawiązać osobistą więź z Bogiem. Nakazy Boże zobowiązują go m.in. do miłości bliźniego, poszanowania życia. Zasady etyczne chrześcijaństwa przyjmowane są w znacznej mierze przez ludzi niewierzących, którzy traktują je jako uniwersalne prawdy humanizmu.

W Biblii jako autorytecie chrześcijańskiej wiary, możemy odnaleźć informacje o kobietach, ich statusie społecznym i ich rolach. Zacznijmy od momentu, gdzie wszystko się zaczęło: „I stworzył Bóg człowieka (hebr. adam) na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (1 Mojż. 1; 27).  Przed Bogiem człowiek od samego początku stoi razem, dosłownie „jako męskość i żeńskość”.  Między mężczyzną i kobietą z założenia jest równość i partnerstwo. W innym fragmencie dotyczącym początków człowieczeństwa (1 Mojż. 2;20-23) czytamy, że, ponieważ mężczyźnie jest źle gdy nie ma pokrewnej duszy, Bóg stworzył z żebra mężczyzny kobietę. Dopiero ona – jako jego odpowiednik – może z nim naprawdę współ-być. I tak oboje się potrzebują i wzajemnie uzupełniają. Kobieta jest wyposażona w umiejętność zaspokajania potrzeb mężczyzny – czyli szanowania go. Mężczyzna jest wyposażony w umiejętność zaspokajania potrzeb kobiety – czyli kochania jej.

A czemu kobieta została stworzona akurat z żebra mężczyzny? Pewien midrasz żydowski świetnie ten obraz tłumaczy. Czytamy tam, że kobieta nie została stworzona z jego głowy, aby jej nie podlegał, ani nie z jego nóg, aby jej nie podeptał, ale z jego boku, aby była mu równą, spod jego ramienia, aby ją chronił, i blisko jego serca, aby była przez niego kochaną.

Adam i Ewa będąc w raju (inaczej mówiąc – te nasze archetypy w stanie idealnym), byli równorzędnymi partnerami. Zauważmy, że dopiero po scenie przedstawiającej bunt i samowolę kobiety oraz bezczynność mężczyzny (historia upadku w grzech) – w kobietę ugodziła podwójna kara. Pierwsza w jej powołanie jako matki, a druga to panowanie nad nią mężczyzny (w momencie kiedy Adam „nazwał żonę swoją Ewa”, zaczął nad nią dominować; I Mojż. 3,20). Takie podejście nie jest zgodne z wolą Bożą, lecz stanowi następstwo upadku i załamania się samego człowieka. Oboje mają się z czego „spowiadać”. Np.: on – z nieprzejmowania odpowiedzialności, ona – z przesadnego przejmowania odpowiedzialności a może z czegoś jeszcze?

W Starym Testamencie kobiety przedstawione są zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Ale różnicuje je nie stan społeczny czy zawód, tylko stosunek do Boga i ich relacja z Nim. Np. królowa Saby to kobieta, która bez względu na wysiłek i koszty dążyła do tego, by być mądrzejszą i zaprzyjaźnić się człowiekiem, który zna Boga. Na przykładzie Debory widzimy, jakie może być życie kobiety, która swoje życie powierzy Bogu, która wszystkie swoje decyzje podejmuje wyłącznie w oparciu o żywą łączność z Bogiem. Rut to wspaniała i wierna towarzyszka, odważna i niewzruszona, pokorna i miła. Natomiast negatywne, nieufające Bogu, niewierne Mu to np.: żona Lota, która zlekceważyła Bożą łaskę, Orpa, która podjęła błędna decyzję czy bezbożna manipulantka – królowa Izebel.

Natomiast w Nowym Testamencie nie znajdujemy sytuacji, w których Jezus traktowałby kobietę jako kogoś gorszego. Odnosi się do kobiet na równi z mężczyznami. Co więcej, w czasach, gdy pobożny mężczyzna dziękował Bogu za to, że nie stworzył go kobietą, Jezus Chrystus właśnie kobiecie powierza misję pierwszego zwiastuna jego zmartwychwstania!

Ale są w Piśmie Świętym takie fragmenty, które potrafią rozpalić do czerwoności nie tylko feministki. Na przykład, gdy apostoł Paweł w liście do Efezjan (5;22) i Kolosan (3;18) mówi o kobietach jako poddanych swym mężom „uległe mężom swoim jak Panu” (ten cytat jest wielokrotnie wykorzystywany w dyskusjach przez kogoś, kto chce podkreślić, że to kobiety powinny być posłuszne i uległe mężom). Niemniej, zarówno ten jak i wiele innych tekstów warto zawsze prześledzić w szerszym kontekście – wtedy może irytować się nie będziemy.  Tym bardziej, że  w  Bożych oczach wszyscy jesteśmy równi: „Nie masz Żyda, ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie”. (Gal. 3,28). Może więc warto wrócić do początków? Do tego, co było pierwotnym zamiarem Stwórcy? On nam ponadto – w Jezusie Chrystusie – Pomocniku jak mężczyzny, tak i kobiety – umożliwił żyć tak, abyśmy osiągnęli cel!

Ale jesteśmy za to współodpowiedzialni oboje – mężczyzna i kobieta – bo będąc razem, jesteśmy współzależni.

Dlatego „niech każdy z was miłuje żonę swoją jak siebie samego a żona niechaj poważa męża swego” (Efezjan 5,33). „Mężowie miłujcie żony swoje i nie bądźcie dla nich przykrymi” (Kolosan 3;19).

Subscribe
Powiadom o
guest

27 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda Kupis
12 lat temu

„A czemu kobieta została stworzona akurat z żebra mężczyzny? Pewien midrasz żydowski świetnie ten obraz tłumaczy. Czytamy tam, że kobieta nie została stworzona z jego głowy, aby jej nie podlegał, ani nie z jego nóg, aby jej nie podeptał, ale z jego boku, aby była mu równą, spod jego ramienia, aby ją chronił, i blisko jego serca, aby była przez niego kochaną”. To powinni powtarzać sobie mężczyźni podczas golenia 😉

Świetny tekst, aż chce się go czytać i czytać, ale niestety ma koniec 🙁 Z niecierpliwością czekam na podobny.

Patrycja Zych
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Hehe Madziu zgadzam się z Tobą 🙂 każdy facet powinien się z tym zapoznać i stosować w życiu 🙂

Anna Kopeć
12 lat temu

Rewelacyjny tekst. Szczególnie ostatni cytat. Powinni częściej przytaczać go gdzieś w kościołach… może nam, Kobietą żyło by się z naszymi mężami lepiej. „…w kobietę ugodziła podwójna kara. Pierwsza w jej powołanie jako matki…” trochę chyba nie zgadza się z tą karą. Moim zdaniem coś trochę tu Bogu nie wyszło. Osobiście odbieram to jako zwycięstwo, jako coś, nad czym górujemy nad mężczyznami. Oni nigdy nie doznają takich uczuć jak my, nigdy nie poczują jak to jest nosić pod sercem malutkie życie, nie są w stanie tak doświadczyć jedynego cudu, w który wierzę – tego, że w moim własnym ciele, na moich… Czytaj więcej »

Rachela
Rachela
12 lat temu
Reply to  Anna Kopeć

Pani Aniu,
tak przynajmniej działo się w otoczeniu autora Genesis na całym Wschodzie. Tego rodzaju stosunek nie jest zgodny z wolą Bożą, lecz stanowi następstwo upadku i załamania się samego człowieka. Dla mnie osobiście bycie matką jest czymś niepowtarzalnym.

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
10 lat temu
Reply to  Anna Kopeć

Bo tylko Bóg potrafi z największego grzechu wyciągnąć dobro. Często wybiera to co najmniej wartościowe i nadaje temu wielkie znaczenie. Przecież jego mocą było, żeby Jezus Chrystus urodził się w pałacu a mimo to na miejsce jego narodzenia wybrał stajenkę. Jak czasami się posłucha świadectwa ludzi, którzy wg ludzkiego pojmowania byli śmieciami, narkomanami, alkoholikami, przestępcami, wtedy dopiero można zobaczyć jak Bóg zmienia ludzi. Jednych z dnia na dzień, innych latami ale mamy obietnicę, że ten który zaczął ten dokończy dobre dzieło w nas. Nie ma pojęcia dobry człowiek, Biblia mówi kto popełnił jeden grzech winien jest wszystkich. Ludzie robią błąd… Czytaj więcej »

Paulina Garbień
12 lat temu

A kilka dni temu usłyszałam w telewizji jak jeden z księży wypowiadał się, że to na barkach kobiety spoczywa przygotowanie wieczerzy wigilijnej… i gdzie tu jest równość, o której przecież powinni nauczać w kościele?? Czy księża uważając się za naszych przewodników, wtrącając się w politykę i mówiąc nam co jest dobre a co złe tak naprawdę wiedzą w ogóle o czym mówią?? Czy czytają pismo święte ze zrozumieniem?? … takich prawdziwych księży z powołania jest niewielu, a reszta zyje sobie jak chce, poucza nas jak mamy żyć i co kilka lat kupuje w salonie nowy samochód z naszych składek …… Czytaj więcej »

Magda Kupis
12 lat temu

kluczem jest pytanie „czy czytają Pismo Święte ze zrozumieniem?”. Mało kto zastanawia się nad jego sensem, a nawet powołując się na życie wg niego robią zupełnie inaczej, twierdząc, że taki jest jego sens…

Paulina Garbień
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

tylko dlaczego uważają sie za swiętych i nam mówia jak mamy żyć choć sami nie mają o tym pojęcia … ech życie … a cały Watykan z Papieżem na czele??? nie czepiając sie ale ostatnio w wiadomosciach słyszałąm jak Papież mówił o dzieleniu się z biednymi, ile Watykan skrywa bogactw??? ilu ludzi mogłoby z tego przeżyć godnie całe swoje życie??? dlaczego oni otaczają się bogactwem a nam mówią o dzieleniu sie z ubogimi??? jakim prawem uważają się za lepszych od nas??? no i wreszcie temat dość trudny – in vitro… dlaczego mówią NIE??? czemu ludziom którzy chcą i mogą dać… Czytaj więcej »

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu

Pani Paulino. O ile się nie mylę jest Pani Katoliczką. A Katolicyzm zakłada (nie wiem skąd się to wzięło!) nieomylność Papieża i jego władzę nad Kościołem. W takim razie by być Katolikiem w rozumowaniu Katolików nie należy podważać nauk Papieża i Kościoła Katolickiego jako takiego.
Ale wtrąciłem to by pokazać jak wielu ludzi się buntuje, a nie zna alternatywnej drogi. Żeby nie powiedzieć właściwej.
Otóż w ogólnie rozumianym protestantyźmie temat braku zrozumienia potrzeb rodziny nie istnieje. Wszak Pastor ma żonę i dzieci i jak mówi kazanie o stosunkach ojca z synem, to jest wiarygodny!
Ale to tak na marginesie.

Paulina Garbień
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Panie Kamilu właśnie w wierze katolickiej zostałam wychowana i właśnie ta wiara jest mi bliska, jednak nie zgadzam się z wieloma rzeczami które są przez kościół JAKO INSTYTUCJĘ (nie przez Boga) narzucane i wiele z nich uważam za absurdalne, czy to się księżom podoba czy nie, mojego zdania nie zmienię.
Nie czuję potrzeby zmiany wiary, może to też trochę lenistwo, może też wpływ rodziny męża, nie wiem… Póki co jest mi dobrze tak jak jest a co będzie w przyszłości nie wiem.
Jednakże bardzo dziękuję za radę 🙂

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu

Ja też tak zostałem wychowany. Ale dziękuję Bogu za to, że postawił na mojej drodze ludzi, którzy pokazali mi nie siebie i swoje uczynki, a Boga, Boga żywego.
I to nie my zmieniamy wiarę, a wiara zmienia nas 🙂
Kłaniam się i życzę udanego dnia.

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu

Droga Rachelo, Siostro w Chrystusie. Widzę, po nazewnictwie (1 Mojżeszowa) i treści cytowanych fragmentów, że używasz Biblii Warszawskiej. Wnioskuję więc, że jesteś członkinią któregoś z protestanckich kościołów. Treść artykułu bardzo dobra. Można dyskutować nad tym czy wnioski są słuszne i jedynie właściwie, ale to nie ma sensu, gdyż to tak jakby dyskutować, który nurt protestantyzmu ma rację lub ma jej więcej. Szkoda sił i czasu. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że przedstawiając rolę kobiety w Chrześcijaństwie nie przytoczyłaś wszystkich fragmentów, które mogą rzutować na to, jak tą zależność mężczyzny i kobiety interpretować. 1 Mojżeszowa 2:20 Biblia Warszawska: Nadał tedy człowiek nazwy… Czytaj więcej »

Sakram
Sakram
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Witam Panie Kamilu, Cieszę się, że ma Pan własne zdanie. Jako przedstawiciel tej samej płci (męskiej) wyrażam jednak odmienne od Pana zdanie. Uważam, że mężczyzna został stworzony jako równy, a nie równiejszy, kobiecie. Dyskusja między Rachelą a Panem Kamilu jest bezsensowna – ma Pan rację tłumacząc, że dyskusja ta dotyczy już tylko podkreślania akcentu w zdaniach – patrz: POMOC (fragment cytatu: „…Adamowi nie była znaleziona POMOC, która by przy nim była.”) Ciekawi mnie jednak fakt, że dwie osoby, choć przeciwnej płci to jednak (jak widać chrześcijanie) macie Państwo (Pani Rachela i Pan Kamil) odmienne zdanie na temat interpretacji Biblii. Przy… Czytaj więcej »

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  Sakram

Nie zrozumiał Pan mojej wypowiedzi.
Nie będę wyjaśniał.
Pozdrawiam i zapewniam, że nie ma powodu do walki.

muś
muś
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Pani Rachelo, kochane Mamy, drodzy Ojcowie, nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale w historii początków, do których nawiązuje komentowany tekst, jednym z zajęć człowieka – ziemianina (hebr. adam) w raju było nazywanie zwierząt. Nazywanie łączy się z właściwym ich poznaniem i dbałością o nie a szczególnie – przynajmniej w języku biblijnym – z panowaniem nad stworzeniem. Jaki ma to związek z rolami mężczyzny i kobiety – zapytacie. Otóż ma -ponieważ tę samą czynność mężczyzna powtarza później – po upadku w grzech – w stosunku do kobiety. W tej samej chwili dały w łeb jedność, partnerstwo, odpowiedniość i równość, które Stwórca… Czytaj więcej »

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  muś

Paweł pisząc listy Nowego Testamentu, nie był już pod zakonem. Nie był już faryzeuszem lecz nowonarodzonym chrześcijaninem, który pisał i nauczał pod natchnieniem Ducha Świętego.
Po drugie, sam Pan Jezus nie zastosował parytetów podczas wybierania apostołów. Dlaczego? Bał się Żydów, którzy „dziękowali, że nie urodzili się kobietami”? Nie, nikogo się nie bał. Robił to co należało. Jak była potrzeba to wziął bata i przegonił kupców ze świątyni. Jak była potrzeba to zganił mężczyznę i postawił za przykład kobietę! Znacie ten fragment?
Pozdrawiam
Kamil

Rachela
Rachela
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Panie Kamilu,

dziękuję za przytoczenie innych fragmentów. Zgodzę się z panem, że najlepiej samemu studiować Pismo Święte. Ponadto w 1 Koryntian 11; 7-9 Paweł pisze, że „kobieta jest odbiciem chwały mężczyzny”, ponieważ została stworzona „ze względu na męża”.

Dziękuję także Pani Muś – pięknie to wyjaśniłaś, nie potrafiłabym sama tego lepiej ująć.

Wszystkim Czytelnikom życzę Szczęśliwego Nowego Roku!

Patrycja Zych
12 lat temu

Fajny tekst..daje do myślenia…

Hepik1
Hepik1
12 lat temu

Katoliccy księża tez maja dobry bajer 😉

o. Fabian Błaszkiewicz SJ (ur. 1973) – charyzmatyczny mówca, rekolekcjonista, kierownik duchowy. Duszpasterz młodzieży, Odnowy Charyzmatycznej, ludzi biznesu i artystów. Założyciel Wspólnoty „Magis” w Nowym Sączu. Na scenie muzycznej znany jako DJ Fabbs, jest także współtwórcą zespołu Korzeń z Kraju Melchizedeka. Profesjonalny mówca motywacyjny, ekspert w dziedzinie rozwoju osobistego i osiągania sukcesu. Autor bestsellerowego audio-booka „Źródło prawdziwej siły

http://www.youtube.com/watch?v=10f8rVJfprI&feature=player_embedded#at=207

Hepik1
Hepik1
12 lat temu

Początek jest tutaj :
http://www.youtube.com/watch?v=vzrQvGOch1Q&feature=related
i bezposrednio nawiązuje do tematu,w ojca FB w kosciele rządza kobiety
http://www.youtube.com/watch?v=vzrQvGOch1Q&feature=related

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  Hepik1

Co tu komentować? Część rzeczy, które mówi są zgodne z Biblią. Część jest zgodna tylko z doktryną KK, tak jak to, co powiedział iż Pan Jezus nakazał przyjąć komunię św. w pierwszy piątek miesiąca. Niech mi to pokaże w Biblii. Generalnie „odchyły” są wszędzie. Jak wpiszesz w youtube „kościół zielonoświątkowy” to na jednym z pierwszych miejsc ukażą ci się filmy jakichś wspólnot ruchu zielonoświątkowego w USA, gdzie ludzie są prowadzani na smyczy! To nie ma nic wspólnego z Biblią i z Jezusem. Zobaczysz też filmy, gdzie tańczą jak opętani z wężami, rzekomo wprowadzając w życie Słowo Boże: Mk 16:16-18 Kto… Czytaj więcej »

Hepik1
Hepik1
12 lat temu

To jest tylko przykład,że katolicy,nie koniecznie musza sie wsłuchiwać w Michalików,Rydzyków czy Dziwiszów.
A tak prawde mówiac wystarczy nie krzywdzić innych(bliższych i dalszych) ,w miare mozliwosci czynić dobrze , nic do tego nie maja kolory (zielono-czarno,-fioletowe ) w ramach chrześcijaństwa czy jakiekolwiek inne w ramach innych religii

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  Hepik1

To jest twój punkt widzenia. Ja wierzę, że nie wystarczy nie krzywdzić, że nie wystarczy „czynić dobrze” by ujrzeć Królestwo Niebieskie. Ale to na prawdę temat nie do rozstrzygnięcia przez nas tutaj w tej dyskusji.

Ale zgadzam się. Ja nie zaglądam nikomu za kołnierz, każdy niech sam o siebie zadba.
Pozdrawiam Andrzeju serdecznie i wszystkiego dobrego z Nowym Rokiem.

Hepik1
Hepik1
12 lat temu

Jasne,dyskusja na dłuższe posiedzenie…mamuśki zamilkły z wrażenia 😉
A tak jeszcze przed przed północą ,do rozkminienia…do „Krolestwa Niebieskiego” chyba nie ustawiają się kolejki ,albo i sie ustawiają ( w zależnosci od podaży) ale chyba żadne kolory chrześcijaństwa (abstrahując od innych religii) nie sa uprzywilejowane i nie wciskaja poza kolejką?

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  Hepik1

Pamiętasz Andrzeju przecież, że w czasach kolejkowych pytano:
„za czym ta kolejka”
I słusznie pytano, by się nie okazało, że stoi się nie w tej kolejce.
Ja wierzę, że do Nieba nie prowadzą wszystkie kolejki (bo na pewno nie jest to jedna kolejka). A smuci mnie to, że w dzisiejszych czasach ludzie nie chcą spytać, do czego ta kolejka. Stoją tam, jak małe dzieci, bo ich rodzice postawili. Żeby się tylko nie okazało, że nie stoją po złoto, ale po tombak! Warto badać gdzie i po co się stoi tudzież wędruje.
Kłaniam się 🙂

Hepik1
Hepik1
12 lat temu

Zapomniałem -Do siego Roku ! 😉

Pablo
Pablo
12 lat temu

Wg. mnie nie ma w małżeństwie miejsca na wywyższanie się. Obydwoje małżónkowie są sobie równi. A małżeństwo powinno stanowić zwiążek partnerski, w którym małżonkowie wzajemnie się wspierają.

Boże Narodzenie 25 grudnia 2011

„Cicha noc, święta noc [..]”

Pierwsza Gwiazdka na niebie, zapach Świąt unoszących się nad białym obrusem, migoczące światełka choinki, prezenty i gwar zewsząd płynących życzeń … a gdzieś w tym galimatiasie sprawca całej tej „świątecznej afery” – małe Dzieciątko!  To jego narodziny  postawiły na głowie porządek i ład dawnego świata…

Narodziny Boga – celebrowane przez tysiąclecia, przez dużych i małych, wierzących w Jego przyjście i  nie, tych obchodzących jedynie „świeckie” Święta  i tych którzy adorują szopkę z święta Rodziną – wydarzenie tak wzniosłe i zwyczajnie ludzkie zarazem, co rok, o tej samej porze powraca, abyśmy mogli na swój jedyny sposób je przeżywać.

Nikogo nie zdziwi stwierdzenie, że co roku, choć Święta Bożego Narodzenia niezmiennie nikt ni e odwołuje, ten czas znaczy dla nas coś innego… za każdym razem widzimy Boże Narodzenie trochę inaczej: gdy jesteśmy dziećmi – święta ( i całe przygotowania do nich) są jak zaczarowane, pełne magii, gdy dorastamy gubimy trochę ich iluzji w wirze pracy i codzienności. Jednak nadchodzi w naszym życiu taki moment , kiedy magia powraca ze zdwojoną siłą, a słowa starej kolędy nabierają nowego znaczenia…

„ Lulajże Jezuniu moja perełko

Lulaj ulubione me pieścidełko.

Lulajże Jezuniu lulajże lulaj,

A ty go Matuniu w płaczu utulaj.

Zamknijże zmrużone płaczem powieczki,

Utulże zemdlone łkaniem wardżeczki.

Lulajże Jezuniu …”

… gdy zostajemy matkami – wszystko się zmienia, zaczynamy rozumieć co znaczy „ Moja perełka”, wzbogacamy nasze życie o nową miłość, miłość której nie da się poznać z wierszy czy opowiadań, miłość którą można poczuć tylko na własnej skórze… odkąd ja zostałam mamą, przeżywam Święta jeszcze piękniej niż kiedykolwiek wcześniej,  bo choć  gdy „ Bóg się rodzi, moc truchleje[…]”, to przeżyć cud narodzin, znaczyć poczuć i zrozumieć ( choć w małej części ) piękno i powagę tej chwili.

Zostać mamą, to znaczy zaczarować Święta na nowo …  zaczarować świat. Zakupy zamienić na opowiadanie dziecku o bliskości, wigilii i kolędach. Odczarować prezenty z „atrakcyjnych przedmiotów”  i zamienić na spełnienie marzeń, a Święta Bożego Narodzenia  zaczarować  na wyczekiwany czas, spędzany w gronie najbliższych, opływający w ciepło i miłość –  lecz nie  z pomocą  kanapy i telewizora, a za sprawą czarodziejskiej różdżki z cynamonu, piernikowej gwiazdki z nieba, szczypty zapachu choinki, krztyny wyczekiwania  na „cud narodzin” w stajence i nieskończonej miłości…

A co zmieniło się w Waszych sercach „ na święta” odkąd zostaliście rodzicami? Czy też wierzycie, że warto włożyć wysiłek w takie czarowanie i wyczarować to co najcenniejsze(?) – wiarę w Święta, w sercach Waszych dzieci i niezastąpione wspomnienia – wspomnienia które pozwolą im obdarzyć tym samym kiedyś Wasze wnuki!

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Paulina Garbień
12 lat temu

Wzruszyłam się… rozumiem co masz na myśli, bo sama przeżywam te święta pierwszy raz od dawna tak cudonie i niesamowicie, patrząc na mojego małego synka, który zaciekawiony spogląda na choinkę, widzi niesamowitości powstające w kuchni, te zapachy które się zewsząd unoszą i wokoło zamieszanie i gwar 🙂

Anna Kopeć
12 lat temu

Dotąd, tzn do póki Kuba nie pojawił się na świecie, święta były dla mnie… po prostu dniami. Takimi jak zawsze. Często pracowałam w tym czasie, oczywiście, jakieś emocje zawsze gdzieś budziły się, ale na pewno nie był to tak radosny czas jak teraz. Chce mi się starać, stwarzać atmosferę, święta znów zaczęły mnie cieszyć. Śpiewam kolędy, piosenki, piekę ciasta, ozdabiam dom. Wspólnie z synkiem. Czuję taką samą magię jak wtedy, gdy byłam sama małym dzieckiem. Warto czarować własne pociechy ponieważ co raz mniej ludzi angażuje się w świętowanie. Są zagonieni, zapracowani, mają wiele problemów. Zbyt wiele, by zatrzymać się choć… Czytaj więcej »

Paulina Garbień
12 lat temu
Reply to  Anna Kopeć

Mam nadzieję, że choroby szybko miną

Anna Kopeć
12 lat temu

Męczymy się z czymś właściwie od 7 września. Kuba cały czas od tego czasu kaszle i smarka (z katarem było aż dwa tyg przerwy)… W tej chwili 3 antybiotyk bierze… półtora tyg. temu skończył jeden bo miał anginę ropną a teraz ma zapal. zatok (podobno – ponieważ zatoki właściwie w okolicach 3 lat się kształtują dopiero). W każdym razie coś w nosie mu siedzi, bo brał końskie dawki leków na alergię i na astmę i nic… A teraz doszła grypa żołądkowa, dziwna jakaś. Trudno ją leczyć przy tym antybiotyku 🙁 niestety nie dało się go już uniknąć… W każdym razie… Czytaj więcej »

Patrycja Zych
12 lat temu

Piękny i wzruszający tekst…. U Nas po narodzeniu Filipa wszystko się zmieniło..święta też… są jeszcze piękniejsze i bardziej rodzinne 🙂 co roku będą poznawane i odkrywane na nowo przeze mnie,męża i Naszego synka 🙂

Kobiecym_okiem
Kobiecym_okiem
12 lat temu

Od czasu, gdy sama zostałam mamą, zaczęłam zwracać uwagę na to, aby dzieci – nie tylko w Święta – miały częsty kontakt z dziadkami – coś, czego mnie teraz brakuje (gdy byłam dzieckiem, zupełnie nie zwracałam na to uwagi…Na razie moi synkowie są jeszcze mali, ale chciałabym aby dla nich Święta były też czasem snutych opowieści, wspomnień, wspólnych rozmów i spotkań przy jednym stole. Choć akurat tegoroczne święta minęły mi jakoś szybko, zdecydowanie za szybko…

divette
divette
12 lat temu

Prawda. Dla mnie te święta były jakby wyrwane. Takie nie do końca spedzone tak jakbym chciała. Ale już czulam różnice. Mam nadzieję, że w przyszłym roku poczuje całą ta wyjątkowość.

Znad kołyski 21 grudnia 2011

„Omotani… w chusto-manii”

We współczesnym świecie, coraz więcej nowoczesnych mam wraca do sposobów sprawdzonych przez nasze (i nie tylko ) prababki. Modna i wygodna chusta skradła już dawno nasze serca, a razem z nimi i umysły (przekupione całym potokiem argumentów wychwalających chusty).Na naszym blogu mieliśmy przyjemność opublikować już artykuł przybliżający Wam, drodzy Czytelnicy idee i historię chustonoszenia (jeśli jeszcze nie mieliście okazji oddać się lekturze, serdecznie zapraszamy: do lektury), więc tym razem zabierzemy Was w podróż z chustą… A podróżować będziemy po doświadczeniach naszych Mam!

Specjalnie dla Was –  Motały się:

Fizinka, zwolenniczka wolnych rąk i niezależności. Mama żyjąca w zgodzie z sobą, Jasiem i chustą.

„O rozpoczęciu przygody z chustą pomyślałam mniej więcej miesiąc po porodzie. Byłam wtedy w pełni zregenerowana i sprawna fizycznie . Miałam mnóstwo energii i siły do działania. Chciałam robić wszystko, lecz na „wszystko” nie  pozwalał mi syn 😉  On w przeciwieństwie do mnie miał ochotę tylko na jedzenie, sen  i bycie blisko mamy.

Żeby pogodzić jego potrzebę bliskości i moją chęć działania kupiłam właśnie chustę . Początek oczywiście nie był łatwy, ja – musiałam nauczyć się wiązać prawie 5-cio  metrowy kawał materiału ;-), a Jaś musiał przyzwyczaić się do tego rodzaju noszenia.

Kilka prób, kilka błędów, kilka złości (moich i Jasia) …i chustonoszenie opanowane! Od tej pory mogłam zajmować się domem (sprzątać, prasować, gotować…. etc. ), jednocześnie tuląc do siebie syna, co mu ewidentnie odpowiadało, bo szybko wtedy zasypiał 😉

Chusta okazała się również  bardzo pomocna w wypadach na szybkie zakupy. Nie musiałam wówczas tarabanić się z wózkiem, zastanawiając się czy w ogóle wejdę do sklepu ( w marketach są „cudowne” bramki obrotowe uniemożliwiające wjazd wózkiem ), czy zmieszczę się pomiędzy regałami  i czy załaduję do kosza Jasiowego mobila tyle towaru ile potrzebuję?

Zaplątana w chustę wszędzie wejdę i wyjdę 😉  Schody, bramki, wąskie drzwi czy ścieżki pomiędzy regałami… nic nie stanowi przeszkody ! Aaa i ręce mam obie wolne, co podczas zakupów bywa przydatne 😉

Tak więc wszystkim mamom, które są zdane tylko na siebie i swoje „biedne” ręce, z czystym sumieniem mogę gorąco polecić CHUSTONOSZENIE ! ;-)”

Paulina,  zamotana dla przyjemności i pragmatyzmu. Dociekliwa amatorka tematu.

„Jeszcze będąc w ciąży czytałam trochę o chustowaniu i bardzo spodobała mi się ta idea, maluszek blisko, mogę wszędzie dotrzeć bez wózka i takie to naturalne. Przerażała mnie jednak myśl wiązania się w tą „długą szmatę”, wydawało mi się to „czarną magią”. Postanowiłam, więc znaleźć coś co pozwoli mi połączyć te dwa skrajne odczucia. Poszperałam troszkę po stronach internetowych i znalazłam…

Mój wybór padł na chustę kołyskę. Zakupiłam taką, oczywiście używaną, gdyby jednak użytkowanie okazało się nieciekawe dla którejś ze stron tj. noszonego czyli synka lub noszącego czyli mnie. Moje obawy się potwierdziły i noszenie w tym wynalazku okazało się niewygodne dla mojego synusia. Swoje niezadowolenie z obranej pozycji okazywał donośnym krzykiem przy każdej próbie zapakowania w nasz wynalazek. Pomyślałam, że się nie poddam i znajdę w końcu sposób na mojego małego krzykacza. Zdecydowałam się na chustę tkaną wiązaną i taką zakupiliśmy. Poszukałam filmików instruktażowych i poćwiczyłam motanie na lalce. W końcu odważyłam się i zamotaliśmy się z młodym. O dziwo zasnął jeszcze zanim skończyłam wiązanie. Poszliśmy sobie tak na spacerek, kiedy wróciliśmy wyciągnęłam go, żeby na początek nie siedział tak zbyt długo, w końcu trzeba robić wszystko powoli i małymi kroczkami.

Następnego dnia znów się zawiązaliśmy, było podobnie, młody spał sobie a ja mogłam robić prawie wszystko, a zwłaszcza spacerować bez wózka nie martwiąc się, że znowu zacznie się złościć w środku spaceru, jak to miał wtedy w zwyczaju. Nawet mój mąż jest zachwycony i choć sam nie potrafi się zamotać, to chętnie nosi młodego kiedy ich zawiążę.

Odtąd, codziennie przynajmniej raz pakujemy się w chustę napawając się wspólnymi chwilami i bliskością. Chodzimy na spacery, tulimy się w domu. Zawsze kiedy jest niespokojny, w chuście się wycisza i zasypia. Zauważyłam, że odkąd motamy się w chustę, młody mniej płacze, kolki które się pojawiały, przebiegały delikatniej. Jestem teraz wielką fanką chustonoszenia i polecam wszystkim spróbować, nawet jeśli sama idea nie do końca do nas przemawia, to naprawdę warto.”

Rachela, profesjonalistka, która omotała na dobre swoich ukochanych mężczyzn.

„Pamiętam, jak będąc jeszcze w ciąży, zachwalałam wśród innych znajomych noszenie dzieci  w chuście już od narodzin dziecka. Kiedy Marcin przyszedł na świat, stwierdziłam, że jest za mały, taki kruchy, bałam się, że coś mu zrobię, że źle zawinę chustę – mimo wcześniejszych ćwiczeń na pluszaku. Jednak po dwóch tygodniach zaczęłam się przełamywać i nawiązałam kontakt z osobą, która na co dzień wiąże swe pociechy. Miałam wiele pytań i trosk, ale najważniejszy był dla mnie moment, kiedy po raz pierwszy zawiązałam na sobie swojego syna. Był taki spokojny, i wkrótce potem zasnął. To było cudowne uczucie, być znów tak blisko maleństwa. Od tamtej chwili, kiedy tylko mogę wiążemy się do chusty, często muszę rywalizować z mężem, który także domaga się noszenia małego w chuście. Przyznam, że były momenty, kiedy mały marudził jak się wiązaliśmy, ale dziś uśmiecha się całą twarzą .

Jest to wspaniała alternatywa na nasze polskie chodniki, wejścia bez podjazdów, czy też wejście na klatkę bloku bez windy, itd. “

Żaklina Kańczucka, chuściana terapeutka, której żaden zwierz i  deszcz nie straszny.

„Chusta, chustowanie – te terminy zna już chyba każda Matka Polka. Ja też, najpierw ze zdjęć i artykułów wyszukiwanych w gazetach dla rodziców, instrukcji wiązań pokazywanych w telewizji i pochwał płynących z ust mam zamotanych na punkcie chusty. Pewnie sama z nudów nie sprawiłabym obie takiego cudeńka, gdyby nie moja bezsilność w walce z kolkami mojego synka. Od noszenia odpadały mi ręce, praktycznie nie mogłam się nigdzie ruszyć bez młodego przyklejonego do mojej piersi lub rąk. Wiecie drogie mamy, że w chuście można spokojnie nawet dziecko nakarmić? Ale po kolei.

W moim przypadku chusta okazała się być nie tylko pięknym, kolorowym długaśnym materiałem, który na początku motał się jedynie bez ładu i składu wokół moich kostek, ale prawdziwym wybawieniem, zwracającym mi możliwość eksploatacji rąk, podczas gdy Bartek spał spokojnie zamotany na mojej piersi. Nauka motania jest prosta, choć na pierwszy rzut oka wygląda na „czary-mary”, po kilku wiązaniach testowanych na miśku, odważyłam się zapakować moje zakolkowane dziecię. I eureka, podziałało, chodziłam z młodym po mieszkaniu, a on szybko się uspokajał. Dostawał i moje ciepełko i masaż zbolałego brzuszka jednocześnie. Ja z kolei chwaliłam sobie wolne ręce i odciążony kręgosłup, który w „bezchustowym czasie” chyba najbardziej dostawał w kość.

Teraz młody jest zbyt ciężki na chustowanie, z resztą sam woli ćwiczyć nóżki w chodzeniu, ale przyznam, że gdy pogoda za oknem nie nastraja do długich spacerów, a psa muszę wyprowadzić, łapię za chustę, motam dziecko, parasol w jedną rękę, smycz w drugą i poszli! Nie muszę targać wózka, myśląc, jak tu ogarnąć jeszcze psa i parasol jednocześnie. Wszystko mam pod kontrolą, a Bartek ma dobrą widoczność z zupełnie innej perspektywy. Tylko czasem, gdy nieco intensywnej przyglądają nam się zaciekawieni przechodnie, mam ochotę krzyknąć do nich hasłem jak z reklamy: Chustowanie? Gorąco polecam – Żaklina Kańczucka :)!”

(nie)Magda(lena), miłośniczka czterech kółek i długich wojaży. Mama – Toli, nad wyraz ceniącej sobie przestrzeń w  klasie biznes ( w tym rozkładane fotele).

“Nasza przygoda z chustonoszeniem była dość krótka. Zaczęła się mniej więcej między 3 a 4 miesiącem życia Lusi. Małej nie odpowiadała taka forma noszenia, a właściwie nie pasował jej moment motania. Wiem, że nie można szybko się zrażać, dlatego dzielnie ćwiczyłam i wykorzystywałam chustę do noszenia przy codziennych czynnościach – zmywanie, odkurzanie, pranie. Było mi łatwiej o tyle, że Tola była na rękach i nie płakała przez jakieś 15 min, poza tym fajna sprawa tylko jak ktoś ma długie ręce. Czas noszenia nie przekraczał 20-25 min o ile odwracałam jej uwagę, w innym wypadku była niezła awantura.

Przyszedł też moment, kiedy postanowiłam wyjść z domu. Zamotanie całkiem sprawnie mi poszło, ale niestety czułam się troszkę jak UFO z UFOludkiem na piersi.

Moje miasto liczy nieco ponad 70 tys mieszkańców i chyba w tej kwestii jest daleko, daleko… w lesie. Wszyscy się za nami oglądali, samochody trąbiły – istny szał. Panie w sklepie „dla biedaków” szturchały się nawzajem, coby nie przegapić atrakcji. Chusta + moja nieco mało słowiańska uroda = wielkie zamieszanie.

Poza tym wychodzimy na bardzo długie spacery, często wracamy dopiero na kąpiel, więc nie wyobrażałam sobie tak długiej wycieczki w chuście, bo po pierwsze długi spacer, to wiele niezbędnych rzeczy, które musiałabym nieść, po drugie większość spaceru to drzemki, a według mnie wygodniej jest jednak w wózku.

Ale wybierając między chustą a nosidełkiem, wybieram zdecydowanie chustę :)”

Hanna Szczygieł, modowy sceptyk – całkowicie obłaskawiony przez swoje chusty. Chustująca przy różnych okazjach, jednak bez utraty zdrowego rozsądku.

„ Moja przygoda z chustowaniem rozpoczęła się książkowo, już w ciąży – wiedziałam, że będę chciała zaopatrzyć naszą powiększoną rodzinę w taki właśnie wynalazek. Niestety jak to w życiu bywa, z różnych powodów mieliśmy „malutkie”( i tym razem to „malutkie” nie jest podszyte potężną porcją sarkazmu) opóźnienie. Pierwsze chustowanie rozpoczęliśmy, gdy Klara miała 2 tygodnie, a nasz wybór padł na chustę elastyczną – dobrą alternatywę tradycyjnej chusty, dla początkujących (łatwiejsza w wiązaniu). Chusta wszystkim nam przypadła do gustu, niektóre sposoby wiązania ewidentnie przewyższały inne w naszej hierarchii ulubionych motań. Chusta gości w naszym domu już od ponad roku i nie traci na swojej funkcjonalności. Z upływem czasu nasza kolekcja poszerzyła się i nabyliśmy tradycyjną chustę tkaną – Nie zastąpiona w noszeniu na plecach!

Chusta ma tyle zalet, ile tylko każda z nas zechce w niej znaleźć. Nam chusta pomagała raz częściej raz rzadziej, ale zawsze z dobrym skutkiem. Gdy Klara była noworodkiem – przy karmieniu, tuleniu i masowaniu. A przez cały czas, aż do dziś,  jest niezastąpiona podczas codziennych obowiązków i usypiania naszej córeczki. Uwalnia moje ręce i kręgosłup, pomaga uspokoić i ukołysać, umożliwia często sklepowy survival między regałami.
W naszym domu chusta nie wyparła wózka do lamusa, lecz doskonale zaczęła go wyręczać w sytuacja mniej konwencjonalnych.
Z przyjemnością muszę również powiedzieć, że choć Tatuś nie jest chętny do nauki samo-motania, to coraz częściej prosi aby go okręcić… niestety nie wokół palca :)”

Subscribe
Powiadom o
guest

13 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Kopeć
12 lat temu

A ja jakoś nie myślałam wcale o chuście i żałuję. Wydawało mi się to dziwne, obce, nie wiem jak to nazwać. Teraz, gdyby Kubuś był malutki, chętnie zamieniłabym wózek nie raz na takie cudo. Zwłaszcza, że o wiele łatwiej poruszać się po mieście z dzieckiem dosłownie przy sobie. Czy choćby w codziennych czynnościach jest to świetne rozwiązanie. Jeżeli będę miała drugie dziecko chustę kupuję natychmiastowo.
Ps. nie miałam pojęcia że są w ogóle jakieś rodzaje chust :]

Marysia
Marysia
12 lat temu

Chusty są genialne, nie trzeba ich się bać 🙂 gdy rozmawiałam kiedyś z przyjaciółką o decyzji o ciąży, pierwsze o czym pomyślałam, to że Ona pierwszą rzecz jaką ode mnie dostanie ” na nowa drogę” to będzie właśnie chusta 🙂 ja mam do chusty sentyment, po spełnieniu swojego zadania, teraz też nie leży zakurzona, lecz funkcjonuje jako narzuta na kanapę. Jest po prostu bajecznie piękna, i szkoda mi było chować głęboko do szafy 🙂

Patrycja Zych
12 lat temu

Temat super..ja nie używałam chusty i bardzo tego żałuję. Myślałam o tym będąc w ciąży ale sam proces motania mnie zniechęcił. Nie znałam nikogo kto mógłby mnie tego nauczyć więc się poddałam na starcie.Nie chciałam próbować sama bo bałam się,że zrobię małemu krzywdę. Pochodzę z małej mieściny gdzie nikt nie wiedział i nie słyszał np o „Klubie Kangura” ,wiem,że tam można posiąść dużą wiedzę w tym temacie. Przy następnym dziecku będę bardziej wytrwała w poszukiwaniu kogoś kto pomoże mi pogłębić tajniki tej sztuki 😉

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Patrycja Zych

Miałam podobną sytuację, ale nawet10 godzin w ciągu dnia dosłownie „wycia” mojego synka, wykończyły mnie psychicznie na tyle, aby samodzielnie nauczyć się motania. Razem z chustą dostałam instrukcję liku motań, no i z pomocą przyszedł mi internet i zdrowy rozsądek. Naprawdę pierwszych motań uczyłam się z miśkiem sporych rozmiarów, a jak przyszło do omotania Bartka, instynktownie czułam, jak to ma być zrobione. Jestem przekonana, że przy kolejnym dziecku bartusiową chustę zdejmę z kanapy i znów zamotam wokół pleców i brzucha 🙂

divette
divette
12 lat temu
Reply to  Marysia

Ja uczyłam się wiązań z instrukcji, poprawialy mnie e-mamy a dopracować uczyłam się na filmikach z youtube.

divette
divette
12 lat temu

My mamy tkana. Czytałam o nich, kupilam wczesniej, się dygalam się i spróbowałam jak mała skończyła 3 tygodnie.
Żałuję że nie wcześniej 😉
Teraz jestem jak to koleżanka siebie nazwała 'chustowym talibem’ 😉 wózka nie używam z wyboru,a moje dziecko jest tylko chustowe.

Acekiera
Acekiera
12 lat temu

Fajny artykuł:) Ja tez jestem chusto-mamą ale nie ortodoksyjną – uważam, że wózek tez jest czasami przydatny 😉 szczególnie gdy dziecko ma już swoje kilogramy, oraz gdy jest już na tyle mobilne, że siedzenie w chuście nie dostarcza mu wystarczających wrażeń. Jednak chusta zawsze wygrywa z wózkiem w takich miejscach jak góry, piaszczysta plaża, i centrum miasta gdzie albo chodniki sa tka dziurawe, że nie da się przez nie przejechać wózkiem albo są tak obstawione samochodami, że trzeba nieraz jechać ulicą. Polecam chustę wszystkim niezdecydowanym rodzicom – jeśli nie chcecie inwestować w ciemno – kupcie używaną , jak się nie… Czytaj więcej »

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Acekiera

Poza tym używana chusta jest o tyle fajna, że jest „wyrobiona” i przez to bardziej przyjemna w użytkowaniu 🙂

Magda Kupis
12 lat temu

Wydaje mi się, że chusta jest fajna do pewnego momentu- kiedy dziecko nie jest na tyle ciężkie i wysokie- niscy rodzice mają chyba troszkę gorzej, bo dziecko jednak powinno znajdować się na pewnej wysokości i u nich ten moment przez niski wzrost nieco się skraca (może się mylę); druga sprawa- mój roczniak chyba nie wytrzymałby całej wycieczki w chuście, a znów na nóżkach daleko nie zajdzie (i tu znów mogę się mylić, ale średnio sobie wyobrażam motanie w trakcie spaceru, zwłaszcza teraz), kolejna rzecz to chusta i padający śnieg czy deszcz – w wózku jednak zawsze można dziecko lepiej osłonić,… Czytaj więcej »

Paulina Garbień
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

my używamy wózka z prostej przyczyny, nie mamy tu w Dublinie jeszcze samochodu i jak jedziemy na większe zakupy to łatwiej nam wziąż Adiego do chusty a zakupy władować do wózka, poza tym Adi jeszcze nie chodzi i cały dzień z nim w chuście byłby męczący, ale w wózku zawsze mamy chustę i bardzo często sie motamy 🙂 mimo, ze jestem niska wcale mi to nie przeszkadza 🙂 czesto motamy się w trakcie spacerów i nie stanowi to problemu jeśli pada to trzeba sie gdzieś schować i tyle, a teraz często motamy sie w plecak więc maluch z przodu wcale… Czytaj więcej »

divette
divette
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

A ja mykam po śniegu i deszczu. Nie szarpie się z wózkiem,a parasol chroni nas obie. Co do zimna.szaleje w płaszczu z ciąży który mieści nas obie.

Agnieszka Jelinek
12 lat temu

my w okresie zimowym chustę zamieniliśmy w nosidełko i muszę przyznać, że bardziej jestem pewna, że maluszkowi jest cieplutko niż jakby był w wózku. A kiedy decyduję się na chustę, to pożyczam od męża rozpinaną bluzę i duży polar i już mnie też jest cieplutko ;p Nie wyobrażam sobie chodzić w śniegu i błocie pośniegowym z wózkiem. U nas chusta i nosidełko rulez ;p

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close