Dom 13 czerwca 2019

Kwiaty na małym balkonie. To nie takie trudne

Kwiaty na małym balkonie to temat, którym od mniej więcej trzech miesięcy stale żyję. W ubiegłym roku pozazdrościłam pięknego, ukwieconego balkonu Agnieszce, koleżance z redakcji, w tym roku postanowiłam zaryzykować i z mojego mikro balkoniku uczynić ukwiecone miejsce.

Kwiaty na małym balkonie – co stanowi problem?

Oczywiście największą bolączką posiadaczy mikroskopijnych balkonów jest ich wielkość. Mój balkonik nazywany jest wśród znajomych “rzygałką” – ma 2,80 metra szerokości i 0,5 metra długości. Jak mi mąż zamknie drzwi od strony mieszkania, już się nie mam jak swobodnie obrócić.

Nietypowe gabaryty wynikają z faktu, że poprzednia właścicielka mieszkania większość balkonu połączyła z kuchnią. Tak niewielka przestrzeń faktycznie sprawia kłopoty z umieszczeniem w niej czegokolwiek. Przede wszystkim brakuje miejsca na to, by wstawić stoliczek czy półkę. Nawet przy próbie rozstawiania doniczek na samej ziemi szału nie ma, bo zwyczajnie wiele ich nie wejdzie obok siebie.

Innym problemem maleńkich balkonów jest brak wystarczającej ilości światła, jeśli ścianka zewnętrzna (ja tak mam) wykonana jest najpewniej z betonu. Wyobraźcie więc sobie, że szczególnie przy podłodze słońca jest niewiele. I nawet fakt, że mam balkon od strony zachodniej, fantastycznie oświetlony od godziny 13.00, mało zmienia, bo przez beton słońce nie zagląda. W bardziej komfortowej sytuacji są właściciele balustrady z krat lub czegoś na wzór pleksiglasu, który nie stanowi bariery dla promieni.

W moim odczuciu, niewielka powierzchnia i kiepskie oświetlenie to największe bolączki, które mogą zniechęcać do prób ukwiecenia.

Kwiaty na małym balkonie – dobre rady praktyka

Po pierwsze – odpowiednie doniczki na balustradę

Dla mnie doniczki zakładane na balustradę okazały się strzałem w dziesiątkę. Są bardzo wygodne, nie ma ryzyka, że przy silniejszym wietrze spadną, jak to się może stać w przypadku donic zawieszanych na haki. Nie zajmują wcale wiele miejsca – pół pojemnika jest na zewnątrz, pół po wewnętrznej stronie balkonu. Dla mnie to wielka wygoda. Jeśli planujecie doniczki na ziemię (np. dla ziół czy pomidorów), to sprawdźcie, czy bez problemu możecie je postawić obok siebie tak, żeby się nie przysłaniały. Zbyt wiele roślin może wzajemnie zagłuszać swój wzrost.

 

Po drugie – podwieszane doniczki

Wystarczy wiertarka, haki i odpowiednia donica. Tu filozofii żadnej nie ma, za to jest możliwość wykorzystania  wolnych fragmentów ścian lub sufitu. Ja nie skorzystałam z tej opcji, bo zakupiłam coś ciekawszego – kratę z impregnowanego drewna 🙂

Po trzecie – krata na ściany

Skusiłam się na dwie kraty, które umieściłam po obu stronach okna balkonowego. To genialne rozwiązanie, bo zawiesiłam na nich łącznie 8 doniczek, zyskując sporo miejsca do wyeksponowania i doświetlenia kwiatów. Zmierzcie najpierw, jak duża ma być krata i sprawdźcie, czy da radę ją stabilnie przymocować. Jeśli macie lite ściany z płyt lub bloczków, to bez problemu zrobicie miejsce na haki wiertarką, by na stałe zamocować kratę. Gorzej, gdy, tak jak ja, macie zamiast normalnej ściany, grubą pleksę (wymóg bezpieczeństwa po przebudowie, w razie wybuchu gazu). Miałam wielkie obawy, czy wiercąc w plastiku, nie uszkodzę go i nie popęka, a okno przestanie być szczelne. Nie chciałam ryzykować, więc sięgnęłam po mniej inwazyjne rozwiązanie, czyli techniczną taśmę dwustronną.

Na pierwszy rzut oka – przejaw geniuszu twórczego. Oczyściłam ścianki i kratę w miejscach, gdzie miały się stykać, nakleiłam taśmę dwustronną i przykleiłam jedno do drugiego. Było fajnie dwa tygodnie, dopóki krata z prawej strony z hukiem nie spadła, a wraz z nią kwiaty. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że jeśli wybierać taśmę mocującą, to taką, która dźwignie nawet do 120 kg na 30 cm swojej powierzchni, w dodatku przetrzyma mrozy i wysokie temperatury. Niestety, to kosztuje. O ile za dwie kraty o kształcie trójkąta o wysokości 1,50 cm i maksymalnej szerokości 50 cm, zapłaciłam ciut ponad  20 zł, tak 1,5 metra porządnej taśmy to koszt od 30 zł wzwyż. Dwie takie taśmy idą na luzie, a może nawet i trzy, jeśli jest sporo powierzchni do przyklejenia. U mnie problemem jest to, że moje kraty stykają się z ramą okna tylko w kilku punktach. I teraz coś dla tych, którzy myślą nad takim rozwiązaniem. Nie zawieszajcie kraty nad podłogą (jak ja za pierwszym razem), a oprzyjcie jej dół na niej, resztę przyczepcie tak, by najbardziej przylegała do ściany. To zawsze stanowi przeciwwagę dla bezlitosnej grawitacji. Mam jeszcze jedną uwagę – gdy temperatura na zewnątrz przekracza 30 stopni, taśma może się zacząć pod ciężarem kwiatów rozciągać, szczególnie od góry, gdzie nacisk jest największy. Tak dzieje się u mnie, więc dla miliona procent pewności, łączenia w newralgicznych punktach zabezpieczyłam super mocną taśmą do plandek. Nie zamierzam ryzykować, że moje wychuchane kwiaty rąbną o podłogę.

Niestety, albo i stety, kratę będę musiała zdjąć jesienią, gdy kwiaty przekwitną (są jednoroczne, bo nie mam gdzie zimą ich przetrzymać), ponieważ planuję położyć płytki na podłogę – mam póki co betonową wylewkę. Wtedy postaram się kupić inne, nie trójkątne, a prostokątne, które znacznie lepiej będą pasowały do kształtu okna i będą mocniej się trzymały.

kwiaty na małym balkonie

Po czwarte – kwiaty na małym balkonie. Jak wybrać?

Na małym balkoniku, nawet z kratą do pomocy, nie ma sensu upychać kwiatów, które szeroko się rozrastają lub mocno zwisają. Ja wzięłam się na sposób i kupiłam w markecie budowlano-ogrodniczym niewielkie sadzonki roślin po 4-5 zł za każdą. Wiedziałam, że za taką cenę nie dostanę czegoś zapierającego dech w piersi swoją wielkością, za to na pewno kilku kwiatów się doczekam. Postawiłam na petunie i pelargonie, które nie są nie wiem jak wielkie, za to kwiatów mają od groma, ale to już zasługa odpowiedniej pielęgnacji. W doniczkach na balustradzie wysiałam z ziaren nasturcję niską z maciejką, bo bardzo dobrze znoszą przesuszenie – słońce przygrzewa od balustrady w górę naprawdę ostro.

kwiaty na małym balkonie

Zwróćcie uwagę nie tylko na gabaryty roślin, ale i na to, jakich warunków one potrzebują, by zdrowo rosły i obsypywały się kwieciem. Przyznam szczerze, że lawenda mi zdechła na podłodze balkonu, bo miała zbyt mało słońca. Za to mięta, bluszcz i szczypior, radzą sobie fantastycznie w zacienieniu. Po słonecznej stronie balkonu na kratach mam różnokolorowe petunie i bazylię, a na podłodze poziomki, pomidory i lubczyk. Na balustradzie wspomnianą nasturcję i maciejkę.

kwiaty na małym balkonie

Kwiaty na małym balkonie tworzą fajny klimat i czynią go bardzo przytulnym. Lubię tak sobie postać wśród zieleni i odetchnąć. To cudowna odmiana dla betonowej pustyni, na którą znajomi wychodzili wypalić papierosa. Teraz, zamiast psuć sobie zdrowie, będą wąchać kwiatki 😉

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 13 czerwca 2019

Wyspa Skye, gra idealna dla miłośników strategii

Przenosimy się do czasów średniowiecznej Szkocji, w której rządzą klany, których członkowie ubrani są w charakterystyczne kraty. Wyspa Skye nie jest typową grą, gdyż ma jedyną swego rodzaju genialną mechanikę. Zadaniem graczy jest zostać królem tytułowej Wyspy Skye, co wcale nie jest takie proste.

Zacznijmy od początku. Wyspa Skye to gra Wydawnictwa Lacerta wydana w przyzwoitej  grafice, z mnóstwem elementów wewnątrz pudełka. Znajdziecie w nim: instrukcję, płócienny woreczek na żetony terenu (73 sztuki), żetony punktacji (16 sztuk), złote monety o wartościach 1, 2, 5, 10, parawany (6 sztuk), znaczniki punktacji (5 sztuk), żetony odrzucenia (6 sztuk), żetony terenu z zamkiem (5 sztuk), dwustronną planszę oraz żeton gracza rozpoczynającego. Polecam zaopatrzyć się w dodatkowe woreczki, np. śniadaniowe, aby uporządkować i pogrupować poszczególne żetony. Zdecydowanie przyśpieszy to przygotowanie do rozgrywki i zapewni ład w pudełku.

wyspa skye gra

Zasady gry Wyspa Skye

Pozwólcie, że nie będę tutaj przytaczać szczegółów instrukcji, bo nie na tym chciałabym się skupić, lecz na przekazaniu Wam, dlaczego ta gra jest warta świeczki.

wyspa skye gra

W grze wcielamy się w postać jednego z przedstawicieli klanów, takich jak Mac Donald, Mac Neacail, Mac Innes, Mac Leod, itd. Każdy z nich dysponuje niewielkim parawanem, który wykorzystywany jest podczas licytacji żetonów terenu. Na początku każdy gracz otrzymuje parawan i żeton terenu z zamkiem, którego kolor jest zgodny z kolorem jego klanu (kolor na parawanie). Następnie dostanie  po znaczniku punktacji oraz żeton odrzucenia. Celem gry jest takie rozbudowanie swoich włości, aby w każdej rundzie zebrać jak najwięcej punktów. Nawet duża różnica punktów zwycięstwa pomiędzy graczami w trakcie gry nie stanowi o wygranej, gdyż zastosowano tutaj mechanizm wyrównywania szans. Ostatni gracz, w końcowych rundach może wystrzelić do przodu w punktacji, jak petarda. Pomysł z taką mechaniką jest po prostu genialny. Jest już mi znany z Wysokiego napięcia wydanego także przez Lacerta.   

wyspa skye gra

Gracze budują swoje włości dokładając nowe kwadratowe żetony terenu z woreczka. Pod tym kątem ta gra przypomina mi bardzo klasyczną grę logiczną Square, która polega na dokładaniu kwadratów do siebie bokami, o takich samych kształtach. W grze Wyspa Skye takimi elementami są rzeźby terenu, a więc rzeki, jeziora, góry, doliny. Jednakże, gdy te tereny muszą się zgadzać podczas dokładania kolejnych żetonów, zaznaczone na nich drogi nie muszą być kontynuowane. A szkoda, bo utrudniłoby to zdecydowanie grę.

wyspa skye gra

Im nasza wyspa jest większa i im więcej znajduje się na niej elementów (owce, krowy, latarnie, statki, warownie) tym większe zyski otrzymujemy na zakończenie danej rundy. Gra składa się z pięciu rund, w których każda jest zdeterminowana przez konkretne żetony punktacji. W jednej rundzie będziemy kładli nacisk na zbudowanie floty morskiej, w następnej np. uzyskamy dodatkowe punkty zwycięstwa za każde bydło.  W każdej rozgrywce gracze losowo wybierają cztery żetony punktacji z szesnastu dostępnych, co sprawia, że gra jest bardzo grywalna i żadna z rozgrywek nie jest taka sama.

Gra jest nieco skomplikowana swojej mechanice, jednak daje dużo satysfakcji, kiedy już zostanie opanowana. Instrukcja jest napisana bardzo czytelnie i ukazuje kilka przykładów, które wyjaśniają ewentualne niejasności. Jeśli liczycie na to, że ta gra będzie pięknie prezentować się na stole, to możecie się przeliczyć, bo zajmuje ona całkiem sporo miejsca i sprawia wrażenie chaosu.

Do tego grafika. Dzieci są zachwycone, jednak nam dorosłym wydaje się średnia. Krajobraz Szkocji jest zdecydowanie piękniejszy, niż ten przedstawiony w grze. Bardzo dużym plusem jest to, że wszystkie elementy gry są wykonane bardzo solidnie, z grubej tektury.

Jeżeli jesteście zwolennikami gier planszowych i w dodatku strategicznych z niewielką dozą losowości, to ta gra jest dla Was idealna. Lawirowanie pomiędzy zasadami a warunkami gry, jest wręcz uzależniające.  Autorzy gry przeznaczają ją dla dzieci od 8 roku życia, co potwierdzają nasze doświadczenia. Rzeczywiście młodsze dzieci z taką ilością zasad mogą mieć kłopoty. Gra jest o tyle interesująca, że można w nią zagrać już w dwie osoby, a maksymalnie w pięć. Jedna rozgrywka trwa około 60 minut, a pierwsze trochę dłużej, więc warto wcześniej zarezerwować sobie odpowiednią ilość czasu.

Polecam ją szczególnie rodzicom i dzieciom poszukującym grywalnej gry strategicznej. Nie zawiedziecie się, jestem tego pewna.

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Lacerta

 

Więcej informacji o grze znajdziesz na stronie GramywPlanszowki.pl | GwP https://gramywplanszowki.pl/gra/769/wyspa-skye

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 13 czerwca 2019

10 zasad bezpieczeństwa podczas upałów

Choć kalendarzowe lato jeszcze nie nadeszło, za nami i przed nami już fala upałów. Temperatury od kilku dni przekraczają 30 stopni, a skwar leje się z nieba. Z powodu globalnego ocieplenia klimatu taki stan pogodowy pojawia się coraz częściej i stanowi duże zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia, szczególnie dzieci, osób chorych i w podeszłym wieku.

Większość z nas zachowuje zdrowy rozsądek i instynktownie unika zagrożeń związanych z wysokimi temperaturami. Ale niestety, mimo że wszędzie trąbi się o zasadach bezpieczeństwa, nadal zdarzają się przypadki narażania zdrowia swojego i innych. Tylko w tym tygodniu media poinformowały o dwóch sytuacjach pozostawienia dzieci w samochodzie – znowu mogło dojść do tragedii.

Zebrałam zasady, o których każdy z nas – a zwłaszcza rodzic – powinien pamiętać w czasie upałów:

Nawadnianie organizmu

W czasie upałów najlepsza jest woda mineralna, ale nie tylko – dokładne wskazówki, po jakie płyny sięgnąć, znajdziecie tutaj. Ważne, by przypominać o piciu dzieciom. Butelkę wody powinny mieć cały czas w zasięgu ręki i wypijać od dwóch do dwóch i pół litra wody dziennie. Jeśli maluszek jest karmiony wyłącznie mlekiem mamy, częściej przystawiajmy go do piersi.

Sami odmówmy sobie kawy oraz napojów zawierających duże ilości cukru, które sprzyjają odwodnieniu.

Unikajmy słońca

Jeśli nie ma takiej potrzeby, nie należy wychodzić z dzieckiem na zewnątrz w porze, kiedy jest najbardziej gorąco. Nie spacerujmy i nie przebywajmy na słońcu, zwłaszcza w godzinach od 11 do 15. Będąc na dworze, szukajmy cienia i przewiewnego miejsca.

Odpowiednie ubranie i krem z filtrem

Pamiętajmy o smarowaniu dzieci kremem z wysokim filtrem ochronnym. Zakładajmy lekką i przewiewną odzież w jasnych kolorach. Pamiętajmy, by dzieci przebywające w słońcu miały czapeczkę z daszkiem.

Nie osłaniamy dziecka leżącego w wózku pieluszką

Wydaje nam się, że pieluszka chroni maluszka przed słońcem i daje trochę cienia. Tymczasem nawet cienki materiał narzucony na budkę powoduje,  że w wózku nie ma cyrkulacji powietrza i robi się cieplej niż na zewnątrz.

Lekkie posiłki

Gdy jest wysoka temperatura powietrza należy przygotowywać lekkie posiłki, wykorzystując owoce i warzywa, które dostarczają organizmowi niezbędnych składników mineralnych i witamin. Unikajmy tłustych i wysokokalorycznych dań.

Wysokie temperatury sprzyjają rozwojowi bakterii salmonelli, dlatego unikajmy pokarmów z surowych jajek i pamiętajmy o myciu rąk.

Nie zostawiamy dziecka w zaparkowanym aucie

Pod żadnym pozorem nie wolno zostawiać dzieci (i zwierząt!) w zaparkowanym pojeździe! Samochód w pełnym słońcu może się nagrzać nawet do ponad 50 stopni, co grozi przegrzaniem organizmu i w konsekwencji śmiercią.

Wietrzenie mieszkania

Mieszkanie wietrzymy rano, wieczorem i w nocy, kiedy temperatury są niższe niż w ciągu dnia. Następnie najlepiej zamknąć okna dopiero nad ranem, aby zatrzymać jak najdłużej chłodne powietrze. W dzień unikajmy otwierania okien głównie od najbardziej słonecznej i najcieplejszej strony. W ciągu dnia rolety, żaluzje lub zasłony powinny być zaciągnięte.

Fontanna – to nie plac zabaw

Nie pozwalajmy dzieciom chłodzić się w fontannach. Woda w fontannie krąży w układzie zamkniętym, nie jest filtrowana ani oczyszczana, a to sprzyja rozwojowi bakterii, wirusów, grzybów i pasożytów.

Unikajmy skrajnych temperatur

Nie powinniśmy gwałtownie wychodzić na zewnątrz z mocno klimatyzowanego chłodnego pomieszczenia, czy samochodu– duża różnica temperatur może spowodować szok termiczny. W aucie nie doprowadzajmy do temperatur 17-19 stopni, bo różnica między temperaturą we wnętrzu pojazdu a tą na zewnątrz powinna wynosić tylko kilka stopni.

A teraz koniecznie zajrzyjcie do tekstu Mirelli o tym, jak będąc mamą przetrwać upały.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marika
Marika
4 lat temu

Wychodząc na dwór z małym zawsze zabieram dobry krem z filtrem, czapkę no i oczywiście coś do picia. Często dodaje do cisowianki cytrynę z miętą. Picie jest orzeźwiające. A małemu takie bardziej smakuje.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close