Podróże 23 czerwca 2016

Ogród botaniczny w Warszawie

Urodzinowa wycieczka to dla Duśki tradycja. Wątpię, czy pamięta czasy, kiedy takich wycieczek nie było. W tym roku wstępnie planowaliśmy warszawskie Planetarium, niestety szkoła nas ubiegła. Muzeum Kolejnictwa okazało się zamknięte. Upalna pogoda nie nastrajała do zwiedzania pomieszczeń zamkniętych. Odbyła się więc rodzinna narada i wybór padł na Ogród Botaniczny w Warszawie. I to był strzał w dziesiątkę!

Jeśli myślicie, że ogród botaniczny, obojętnie który, jest od góry do dołu wypełniony tylko i wyłącznie egzotycznymi drzewami i kwiatami o średnicy większej niż pół metra, to muszę was rozczarować. Jeśli w tym momencie pomyśleliście, że w sumie to nie ma tam co oglądać i za co płacić, bo roślin wszędzie pełno, to spieszę wyprowadzić was z błędu. Po pierwsze ceny są doprawdy symboliczne, za trzy osoby zapłaciliśmy bodajże 25zł i w tej cenie było też zwiedzanie szklarni. Bez szklarni byłoby chyba 6zł taniej. Ale o szklarni potem.

Ogród botaniczny to przepiękne okazy, nawet tych znanych roślin i świetna okazja do lekcji przyrody z dzieckiem. Wszystkie rośliny są dobrze opisane, nie ma problemu z odpowiedzeniem na pytanie:

– Mamusiuuuu, a co to za dziwny kwiatek?

Ogrod-botaniczny12

Ogrod-botaniczny9

Niektóre drzewa w ogrodzie botanicznym wyglądają tak, że poważnie się zastanawiam czy ich specjalnie nie przesadzono.

Ogrod-botaniczny1

Ogrod-botaniczny3

Ogrod-botaniczny4

Niektóre kwiaty wyglądają znajomo, ale są jakby większe i ładniejsze.

Ogrod-botaniczny5

Ogrod-botaniczny6

Ogrod-botaniczny7

Chociaż ludzi jest sporo, to bez trudu można znaleźć uboczne miejsce, by odpocząć, coś zjeść, lub podzielić się pokarmem z miejscowym ptactwem. Dosyć oswojonym 😉

 

W szklarniach zaś można zobaczyć to wszystko, co wymaga naprawdę cieplarnianych warunków, między innymi bananowce, które szczerze mówiąc mocno mnie zaskoczyły. Myślałam, że palmy bananowe wyglądają zupełnie inaczej.

Ogrod-botaniczny14

Ogrod-botaniczny10

Ogrod-botaniczny11

Zwiedzenie całego ogrodu zajęło nam kilka godzin, myślę, że koło trzech. Myślę też, że spokojnie dałoby się tam spędzić co najmniej drugie tyle czasu i naprawdę nie byłoby nudno.

Ogrod-botaniczny13

Ogrod-botaniczny8

Przy wejściu słyszałam, że dużo ludzi kupowało bilety bez wejściówki do szklarni i trochę się dziwiłam, w końcu to tylko 2zł więcej. Potem zrozumiałam. Ci ludzie przychodzą do ogrodu botanicznego regularnie, ot tak, pospacerować, zobaczyć co się zmieniło, pooddychać świeżym powietrzem. Jednym słowem – odpocząć. Szklarnie, chociaż warte obejrzenia, są stosunkowo nieduże, ciasne i duszne. Można tam co tydzień nie chodzić, raz na kwartał wystarczy 😉

W naszym przypadku na pewno nie była to jednorazowa wycieczka. Prawdopodobnie następnym razem odwiedzimy ogród botaniczny jesienią.

Zdjęcia: Mirella

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 22 czerwca 2016

Trzy słowa do Cioci Dobrej Rady….

Ciocia Dobra Rada – (w jej subiektywnym odczuciu) osoba bardzo oczytana, wszechstronnie doświadczona i uzdolniona. Zawsze służy dobrą radą i rzetelną oceną. Uwielbia pouczać, poprawiać, krytykować i wymądrzać się.

Kiedy urodził się Jaś, jak grzyby po deszczu wyrosły wokół nas osoby czujące silną potrzebę pouczania i poprawiania mnie w kwestii wychowywania swojego pierworodnego. Dla mnie, dla osoby, która nie boi się pytać gdy czegoś nie wie, a jednocześnie nie znosi nachalnych – nieproszonych porad, było to niezwykle frustrujące i zniechęcające do spotkań w gronie potencjalnych Cioć Dobrych Rad.

Na szczęście Jaś szybko wyrósł na dorodnego pięciolatka (swoją drogą nie wiem kiedy to się stało?!) dzięki czemu mogłam trochę odetchnąć. Ale wtedy pojawiła się Pola. Początkowo nie przejmowałam się rodzinnymi (i nie tylko) spotkaniami, bo wierzyłam, że zdołałam się już na nie uodpornić. Poza tym, to jest moje drugie dziecko, sądziłam więc, że skoro pierwszemu krzywdy nie zrobiłam, to ludzie zakumają, że daję sobie radę i nie muszą mnie już pouczać.

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że tak nie jest! Ciocie Dobre Rady nie wrzuciły na luz, a ja wciąż dostaję białej gorączki gdy je spotykam.

Weźmy dla przykładu taką sytuację…

Jest ciepły, żeby nie powiedzieć – gorący dzień. Każdy normalny człowiek śmiga wówczas w krótkich spodenkach, krótkiej bluzce i bosych stopach. Śmiga więc i Pola. A tu taka reakcja na jej widok:

– „Ojej! Ona nie ma skarpetek?! Przeziębi się!” – no jakoś dotychczas się nie przeziębiła.
– „Ona nie ma czapki?! Uszy jej przewieje i będzie miała zapalenie, tak jak ten mały od Kryśki!” – kimkolwiek jest Kryśka i jej mały…?!
– „Nie ubierzesz jej? Ma zimne nogi, mogłabyś ją ubrać!”
– „Weź ją przykryj kocem, albo chociaż ręcznikiem bo na pewno jest jej zimno!” – skoro tak grzecznie leży to faktycznie musi przymarzać…

Albo taka sytuacja:
– ”Ile ona ma – 5 miesięcy? I pije tylko mleko?!” – żałuję, że nie mogę Wam tego pokazać, ale oczy tej kobiety prawie wyszły z orbit!
– ”Heh! Ten mały od Kryśki to już dawno je inne rzeczy, nawet zupki zjada!” – no i fajnie, na zdrowie temu małemu od Kryśki!

Albo jeszcze taka sytuacja… Impreza rodzinna, Pola zasnęła na moich rękach:
– „Czemu nie odłożysz jej do wózka?” – bo się obudzi, niech śpi, NIE PRZESZKADZA mi ona…”
– „No, tak ją nauczyłaś!”

No i ręce mi w tym momencie opadają! Ludzie, kurde! Kto Wam powiedział, że tak ją nauczyłam!? Kto Wam powiedział, że moje dziecko śpi tylko na rękach, że „ciągle” ją noszę i cokolwiek tam jeszcze (źle) robię?!

Widzimy się pierwszy raz – w ogóle lub od jakiegoś czasu, spędzamy ze sobą raptem godzinę, może dwie…. A Wy wyciągacie te swoje wnioski jak asy z rękawa, jak byście znali nas na wylot!

No litości! Czy ja Wam się wpierniczam z butami w życie?! Czy ja Wam mówię, że źle się dziś ubraliście, źle nakarmiliście swojego kota czy chomika, i macie złe postrzeganie świata, bo jest odmienne od mojego?!

Nie! Ja – niepytana o zdanie, nikogo nie poprawiam i nie pouczam, wychodząc z założenia – to nie moja sprawa! Jeśli np. moja koleżanka ma tendencje do przegrzewania swojego dziecka, to mnie się to może nie podobać, ale ja jej o tym nie mówię. Bo to nie mój interes. I jeżeli jej dziecko na skutek przegrzania organizmu zachoruje, to ona będzie się z tym dzieckiem bujać po lekarzach i zarywać nocki, nie ja!

Więc błagam Was ludzie, zajmijcie się w końcu sobą! Zostawcie mnie i moje dzieci w spokoju! Póki co, świetnie daję sobie z nimi radę – nie chorują, są zdrowe i szczęśliwe. A ja wraz z nimi.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

15 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ina i Sewa
7 lat temu

Znam :'(

Monika
Monika
7 lat temu

Doskonale Cię rozumiem 🙂 to okropnie frustrujące takie pouczanie. Mi też chyba najczęściej zdarzały się pouczenia co do ubioru dziecka. Na dworze upał wszyscy porozbierani ale dzieciaka to najlepiej w dres i czapkę ubrać. Babcia mojego męża tak mnie wiecznie pouczała że przestałam tam chodzić z małą bo miałam dość uwag. Nie widziała małej pół roku po tym czasie gdy się w końcu spotkałyśmy dobre rady zniknęły. Do dziś mam spokój a minęło już pięć lat i drugie dziecko się w między czasie urodziło a babcia potulna 😉

Elżbieta Wolińska
7 lat temu

moja teściowa… i to „nie noś bo przyzwyczaisz” hehe

W roli mamy - wrolimamy.pl

Też to słyszałam, niejednokrotnie – przy pierwszym dziecku i teraz przy drugim, również. Pola jest jeszcze mała więc nie czas na ocenę, ale Jaś ma już 5 lat i jakoś chodzi o własnych nogach 😉

Olga Irena Otwinowska

Moja córeczka ma 2latka, zaczęła późno chodzić i większość czasu ja nosilam na rękach, dziś chodzi sama i nie domaga się noszenia na rekach 🙂

Elżbieta Wolińska
7 lat temu

Ja nie uważam, że noszenie szkodzi dziecku, wręcz przeciwnie. Poza tym, nie można przyzwyczaić do czegoś do czego jest przyzwyczajone przez 9mcy w brzuchu mamy. Starszego nosiłam, młodszego też noszę a „dobre rady” mam w nosie 😉 Nie tylko odnośnie noszenia.

Karolina Bylina
7 lat temu

Rozumiem, że masz „dziecko bardziej”? Co nie zmienia faktu, że jednak wiekszość to dzieci nauczone tak zasypiać 😉

W roli mamy - wrolimamy.pl

Co to znaczy „dziecko bardziej” ?

Karolina Bylina
7 lat temu

no to taki syndrom, „baby more” się na to mówi, dzieci, które wymagają 100% poświęcenia i nie można je zostawić na krok

W roli mamy - wrolimamy.pl

Aha, nie znam takiego pojęcia, ale też nie mam dziecka, którego nie można zostawić na krok, wręcz przeciwnie. Dlatego irytuje mnie gdy ktoś, kto nas nie zna śmie nas oceniać i krytykować.

Karolina Bylina
7 lat temu

Powiem tak. Mam podobne zdanie jak ciocia dobra rada, ale ani z tego powodu nie oceniam ani nie krytykuję. Nie moje dziecko, nie moje ręce 😉 szczególnie, jeśli głównym zainteresowanym to nie przeszkadza. Nie rozumiem tylko gdy rodzice płaczą, że są w takiej sytuacji i nie robią nic, żeby to zmienić. A czemu tak uważam? Do okoła mnie jest masa rodziców, którzy usypiają swoje dzieci nawet nie lulając, bo głowa podskakuje jak na kocich łbach, muszą wozić dzieci autem, żeby usnęły, podskakiwać z nimi. To jest przyzwyczajenie 😉 ale jeśli ktoś lubi to jego sprawa.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ale ja nie usypiam córki na rękach. Tym bardziej nie wożę jej autem, żeby zasnęła 🙂 Sytuacja, o której wspomniałam miała miejsce na imprezie rodzinnej, karmiłam córkę piersią i przy tej piersi zasnęła. A ponieważ grała tam głośna muzyka, co jakiś czas się wzdrygiwała i wybudzała, dlatego nie odłożyłam jej do wózka, tylko trzymałam na rękach/kolanach, żeby choć trochę pospała. I na to usłyszałam od osoby, która widuje mnie raz na ruski rok, że „tak nauczyłam zasypiać swoje dziecko” – po pierwsze nie jest to prawdą, a po drugie – skąd taki wniosek, skoro ten ktoś tak na prawdę mnie… Czytaj więcej »

Karolina Bylina
7 lat temu

ja pisze o ludziach których znam 😉

Cały Świat Karli
Cały Świat Karli
7 lat temu

Byliśmy z dzieciakami 2 lata temu – przepiękny ogród i wspaniałe okazy. Zachwyciły mnie magnolie.

W przedszkolu 20 czerwca 2016

Mówisz swojemu dziecku, że je kochasz? To za mało!

To oczywiste, że kochasz swoje dziecko, chcesz, żeby było szczęśliwe i czuło się kochane. Mówisz mu o tym często – przed wyjściem do pracy i szepczesz przed zaśnięciem. Świetnie! Słowa mają moc – wielką moc, ale… same nie wystarczą, by nasze dziecko czuło tę miłość. Potrzebne są czyny, by okazać swoje uczucia! Zabrzmiało patetycznie?

A chodzi o naprawdę drobne sprawy, które nie wymagają specjalnego przygotowania i uroczystej oprawy. Ale by się udało to zrealizować, potrzebne są nasze chęci, zaangażowanie, czas i obecność.

Gdy Twoje dziecko coś Ci opowiada – oderwij wzrok od tego, czym się zajmujesz i spójrz mu w oczy.

Gdy Twoje dziecko chce Cię rozbawić – uśmiechnij się.

Gdy Twoje dziecko pyta – odpowiedz.

Gdy Twoje dziecko mówi – wysłuchaj go do końca i zapamiętaj.

Gdy Twoje dziecko rzuca piłkę, rozgrywa mecz – kibicuj mu.

Gdy Twoje dziecko chce samodzielnie podjąć decyzję – pozwól mu.

Gdy Twoje dziecko jest niepewne – dodaj mu odwagi.

Gdy Twoje dziecko narysowało dla Ciebie obrazek – doceń i przyczep na lodówce.

Gdy Twoje dziecko zbudowało z klocków wieżę czy sondę kosmiczną – pochwal, doceń szczegóły.

Gdy Twoje dziecko wychodzi rano do przedszkola/ szkoły – przytul go.

Gdy Twoje dziecko kładzie się spać – poczytaj mu.

Gdy Twoje dziecko ma występ, pokaz, mecz – siedź na widowni.

Gdy Twoje dziecko chwali się czymś – podzielaj z nim jego zachwyt.

Gdy Twoje dziecko skądś wraca – czule uściskaj go na powitanie.

Gdy Twoje dziecko boi się – bądź z nim.

Gdy Twoje dziecko zasypia – pocałuj go na dobranoc.

Gdy Twoje dziecko zrobi coś źle – wytłumacz, co było nie tak w jego zachowaniu.

Gdy Twoje dziecko chce się z Tobą pobawić – odłóż telefon i zrób to.

Gdy Twoje dziecko próbuje wymusić coś np. krzykiem – zachowaj spokój i nie bój się stanowczości.

Gdy Twoje dziecko płacze – utul.

Gdy Twoje dziecko zrobi coś nie po Twojej myśli – powiedz, że je kochasz bez względu na wszystko.

Gdy Twoje dziecko krzyczy, płacze i denerwuje się – pozwól mu okazywać także te uczucia.

Gdy Twoje dziecko długo się ubiera – cierpliwie czekaj.

Gdy Twoje dziecko jest smutne z Twojego powodu – nie bój się przeprosić.

A poza tym pokazuj dziecku, jak ciekawy jest świat, zabieraj go na lody i od czasu do czasu kup cukrową watę!*

 
*Koleżanka zwierzyła mi się ostatnio: Wiesz, moja 26-letnia córka powiedziała nam w weekend, że ma do nas – rodziców pewien żal… Nie zgadzaliśmy się, by jadła w dzieciństwie cukrową watę. A ona zawsze tak o niej marzyła.

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa Wróblewska
7 lat temu

Mowie 🙂

Dorota Cieślak
7 lat temu

mowie

Joanna Joanna
7 lat temu

zbyt długo czekałam, by teraz nie powiedzieć swoim szkrabom, że je kocham! Są dla mnie jak powietrze…uchyliłabym im nieba! Ale za tym słowem są też czyny. Mogłabym się tu rozpisywać, ale po co? Rachunek jest prosty 24h minus 6h przedszkola równa się18h poświęcone czterolatce, na milion różnych sposobów. Młodsza? 100% czasu 24/24 od ponad 6 miesięcy! Kocham Was moje Skarby!!! <3 <3 <3

Milena Kamińska
7 lat temu

Mówię często i codziennie

Maria Nowacka
7 lat temu

Mówię codziennie i pozostałe punkty staram się wypełniać, tylko z tą watą cukrową nam nie wychodzi na razie, ale jeszcze nie jedna okazja przed nami 🙂

Sylwia Wnuk
7 lat temu

Mowie codziennie po kilka razy 🙂 nawet przy zasypianiu i od synka słyszę to samo 🙂 <3

Julka Dydak
6 lat temu

Tak, to bardzo ważne aby dziecku pomimo wszytko mówić jak bardzo go się kocha. Każde potrzebuje miłości i trzeba o tym mówić. Niektórzy rodzice pomimo swojej miłości do nich zapominają o tym jeszcze inni uważają, że to oczywiste, więc nie muszą o tym mówić. A to jest błąd. Nawet dorosły człowiek potrzebuje od czasu do czasu usłyszeć takie słowa

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close