My First Activity – gra

Wydawca: Piatnik
Wiek graczy: od 4 lat
Liczba graczy: 4 – 16
 Gra My First Activity, otrzymała główną nagrodę w XII edycji konkursu “Świat przyjazny dziecku”, w kategorii: ZABAWA, dla dzieci 3-7 lat.

Wszystko zaczęło się od tego, że dzień przed wakacyjnym rodzinnym wyjazdem, do moich rąk  (a zaraz po tym do walizki) trafiła gra My First Activity. Nasza miłość do gry miała swój początek w trakcie pierwszej rozgrywki i od tego czasu stała się rodzinnym hitem. Teraz po dwóch tygodniach testów będę starała się przekonać i Was, że powinniście sięgnąć po tę planszówkę Piatnika.

Pudełeczko otwórz się!

Pokaźnych rozmiarów pudełko zawiera:
dwa duże drewniane słonie (ładnie i solidnie wykonane figurki)
6 puzzli tworzących planszę (wysokiej jakości kolorowe elementy)
165 kart (kolorowe i zrozumiałe obrazki)
instrukcję (czytelna i proste zasady).

Pudełko podzielone jest na przegródki, więc wszystkie części gry posiadają swoje miejsce.

O co chodzi?

W My First Activity można grać na wiele sposobów. Cel gry to jak najszybsze doprowadzenie dwóch słoni do wodopoju. A ogólny zamysł to odgadywanie haseł. Trasę układa się z 6 dowolnie ustawionych elementów, tworzących drogę, na której znajdują się ślady stóp słoni w trzech kolorach – czerwonym, niebieskim i żółtym. Gracze mają do dyspozycji 165 kart z obrazkami przedstawiającymi różne hasła: przedmioty, zwierzęta, stany, czynności, a na ich rewersach znajduje łapa słonia w danym kolorze. Gracz ciągnie kartę i przedstawia to, co na niej widzi. Może w tym celu użyć gestów, słów lub kartki i papieru. Partie gry można różnicować pod względem sposobu prezentowania hasła wg wcześniejszych ustaleń. Za odgadnięcie hasła, słoń jest przesuwany na najbliższą łapę w kolorze rewersu karty. Grające osoby mogą podzielić się na dwie rywalizujące ze sobą drużyny, lub stworzyć grę kooperacyjną i  wspólnie dążyć do celu.

Dla kogo?

Gra przeznaczona dla dzieci od 4 roku życia. Jest to świetna zabawa łącząca pokolenia – grając wieczorami przy ognisku najmłodszy zawodnik miał 4 lata, najstarszy – babcia starsza od niego o 72. Proste zasady pozwalają zaangażować wszystkich graczy. Młodsze dzieci nie muszą umieć czytać – widzą ilustracje, natomiast grając ze starszymi można utrudnić partię wykorzystując angielskie napisy.

Wg producenta w My First Activity może grać od 3 do 16 osób. Z całą odpowiedzialnością polecam też grę w dwie osoby – wielokrotnie grałam tylko z synem.

Dodatki, które dodają grze nowego smaku

Tak jak wspomniałam wcześniej – karty są podpisane zarówno w języku polskim i angielskim, a więc można urozmaicać grę stosując tylko słówka obcojęzyczne i tym samym uczyć się języka angielskiego.

Dzieciom sprawia przyjemność układanie trasy – na zasadzie puzzli dowolnie dopasowują do siebie elementy układanki tworząc wymyśloną przez siebie drogę.

Można wykorzystać karty do innych zabaw – zagadki, opisywanie rysunków.

Minusy

W pewnym momencie pewnie przychodzi chwila, kiedy przerobimy wszystkie hasła we wszystkich wariantach gry. Myślę, że wtedy warto odstawić planszówkę na półkę i wrócić do rozgrywek po jakimś czasie.

Czego gra może nauczyć dzieci (i nie tylko)?

Gra aktywizuje wszystkich graczy. Pozwala odkryć i rozwijać ukryte talenty aktorskie, rysunkowe i zdolności komunikacyjne dziecka. Sama się zdziwiłam jak mój czterolatek potrafi precyzyjnie narysować lub pokazać dane hasło. Poprzez zabawę dziecko staje się śmielsze, otwarte i rozwija poczucie wiary we własne możliwości.  My first Activity ćwiczy też kreatywność i rozwija słownictwo dziecka. Jako gra zespołowa uczy współpracy w grupie i zdrowej rywalizacji. Odgadywanie haseł wymaga ruszenia głową i rozwija wyobraźnię.

Polecam – koniecznie spróbujcie! Gra dostarcza dużo frajdy i emocji oraz pozwala na radosne, wspólne spędzenie czasu z bliskimi.

Serdecznie dziękujemy firmie Piatnik za przekazanie egzemplarza recenzenckiego gry.

swiat przyjazny dziecku

 

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz
Łukasz
10 lat temu

Jeśli ktoś szuka gry w dobrej cenie to można znaleźć ją na http://sklep-pokerowy.pl

Milena kamińska
Milena kamińska
9 lat temu

Brzmi zachęcająco

Podróże 28 lipca 2013

Chodź, pokażę Ci świat… Opolskie zoo

Odkąd sięgam pamięcią, zawsze byłam towarzyską osobą. Wybitnie nie lubiłam samotności, nudy i bezczynnego siedzenia w domu. Bywało tak, że zjawiałam się w hacjendzie tylko po to by się umyć, przebrać i wyspać, co niektórzy (złośliwi lub zazdrośni) często kwitowali, że traktuję dom jak hotel.

Cóż, może czasami tak to właśnie wyglądało, ale co z tego?? Byłam wówczas młoda, wolna i bez zobowiązań. Zawsze mówiłam – To jest MÓJ czas. Jak nie teraz, to kiedy?!
Dziś jestem żoną i mamą, ba! Powiem więcej – wciąż jestem młoda i otwarta na nowe przygody! A w związku z tym, że mój syn – ekstrawertyczny mały odkrywca, wykazuje podobne cechy charakteru, chciałabym zaszczepić w Nim miłość do podróży, sportu i aktywnego spędzania czasu wolnego.

Ponieważ sama dużo czytam i szukam wszelakich informacji o tym gdzie i jak można fajnie spędzić czas z rodziną, co wbrew pozorom bywa trudne (albo ja źle się rozglądam albo temat ten jest mało popularny, przynajmniej na Śląsku…?), pomyślałam że dam coś od siebie i podzielę się z innymi swoimi pomysłami oraz turystycznymi doświadczeniami 😉

I tak oto dziś, polecę Wam Ogród Zoologiczny w Opolu!
Ogród znajduje się na Wyspie Bolko, a jego powierzchnia zajmuje około 20 ha (!), więc jest gdzie spacerować 😉 Nam obejście całego parku zajęło jakieś trzy i pół godziny (bez pośpiechu i zbędnego zatrzymywania się).

To co bardzo przypadło mi do gustu, to fakt, iż zoo zostało podzielone na tzw. „krainy zoogeograficzne”, dzięki czemu zwierzęta pochodzące z różnych kontynentów nie są ze sobą wymieszane.

Po krótce przedstawię Wam jak wyglądają wspomniane poszczególne krainy parku..:

1. ŚWIAT MAŁP – zobaczysz tutaj biegające po linach i skaczące po drzewach Gibony białorękie oraz Siamangi, bardzo przyjazne i ruchliwe Sajmiri, najmniejsze małpy świata Uistiti Białouche i Tamaryny, a także jedną z większych atrakcji – Lemury, bliżej znane jako Król Julian 😉
Przyszłym zwiedzającym podpowiadam, że od poniedziałku do piątku na teren Lemurów jest wstęp wolny i można stanąć z nimi oko w oko! W weekendy zagroda jest zamknięta, ponieważ przybywa za dużo turystów i jedna Pani, która zajmuje się owymi zwierzętami, nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego sama, no i niestety my nie mogliśmy przybić piątki Królowi, bo na wycieczkę wybraliśmy się w niedzielę.

zoo2

2. GORYLE – w ilości trzech sztuk, nam jednak dane było zobaczyć tylko jednego (jego koledzy chyba przespali nasze zwiedzanie) i powiem Wam – wiedziałam że są to wielkie zwierzęta, ale żeby aż tak!?! Strach się bać myśląc co by było gdyby stanął tuż obok.. 🙂
A najlepiej, pewną wielką część ciała przedstawiciela goryli,  skwitował mój 2-letni syn.. –„Ale pupusia!” (czyt. pupa) ;-))

zoo3

3. PŁAZY – płazów niestety nie pooglądaliśmy ponieważ w grudniu 2012 roku spłonęła część budynku, w którym się znajdowały i większość zginęła, a część którą uratowano również w późniejszym czasie padła 🙁
Jako ważną informację dodam, iż płazy to gatunek zwierząt, którym grozi wyginięcie!! Miejcie to na uwadze..

4. WYBIEG POŁUDNIOWO – AMERYKAŃSKI – w centralnej części tego obszaru, znajduje się wielka woliera (pomieszczenie dla ptaków odgrodzone siatką), którą zamieszkują przepiękne różnokolorowe papugi, między innymi: Ara, Amazonka, Araona i Patagonka.
Z tego co dowiedziałam się już po naszej wycieczce, wynika, że można wejść do takiej części, gdzie nie ma żadnego ogrodzenia i w każdej chwili wielka papuga może usiąść komuś na ramieniu 😉 My niestety tego nie doświadczyliśmy i śmiem twierdzić, że sytuacja jest podobna do tej z Lemurami, czyli bezpośredni kontakt ze zwierzętami możliwy jest jedynie w tygodniu, kiedy przyjeżdża mniej turystów.
Prócz ptaków, zobaczyć możesz także tutaj: największego drapieżnika Pumę, Jaguara oraz przekomicznie wyglądającego Mrówkojada (swoją drogą, zastanawiam się, jak tak duże zwierzę może odżywiać się głównie mrówkami i termitami…?!).
Z mniej znanych zwierząt znajdują się tu: Tapiry Anta, Kapibary – największe gryzonie świata, Mary Patagońskie – do złudzenia przypominające zające olbrzymy 😉 Nandu – największe nieloty Ameryki, które wyglądają jak Strusie 😉 a także Lamy i Wikunie – należące do wielbłądowatych.

zoo5

5. STAWONOGI – w tej części ogrodu oglądać można pochodzące z różnych stron świata bezkręgowce, takie jak: żuki, skorpiony, szarańczaki, kraby czy pająki, np. Ptaszniki.
Dodam, że miejsce to jest zaaranżowane w niezwykle mrocznym stylu – w ciemnym pomieszczeniu, z rozsypanym torfem na podłodze, wszechobecnymi stalaktytami i stalagmitami, co w połączeniu z moją arachnofobią nie pozwoliło mi na zwiedzenie tego miejsca ;/ Weszłam tam tylko, rzuciłam okiem i z pierwszym dreszczem przeszywającym moje ciało czmyhnęłam!

6. AUSTRALIA – chyba nikogo nie zadziwię, jak powiem, że na australijskim wybiegu można zobaczyć kangury ? 😉 Ale oprócz nich, znajdują się tam również: emu – wielkie, nielotne ptaki lądowe oraz poturu – malutkie zwierzątka, nazywane kanguroszczurami.

zoo6

7. SAWANNA AFRYKAŃSKA – podziwiać można tutaj zebry, żyrafy – najwyższe zwierzęta lądowe na świecie, strusie – największe ptaki świata, nosorożce, hipopotamy karłowate, antylopy a także surykatki – wbrew pozorom, są to bardzo niebezpieczne zwierzęta.

8. AZJATYCKI STEP – w tej części znajdują się między innymi: wielbłądy, kułany – dzikie osły, rysie – największe europejskie koty, daniele, pawie, żurawie, pelikany i kormorany.

9. WYBIEG UCHATEK – czyli drapieżnych ssaków morskich, eksponowanych w wielkim basenie. Można je obserwować zarówno z góry – z mostka, jak i z dołu (pływające i nurkujące) – przez szyby, znajdujące się poniżej poziomu wody.

zoo7

Jak widać, zwierząt jest całe mnóstwo – przy każdym wybiegu znajdują się tabliczki z ciekawymi informacjami o nich, ale żeby atrakcji na jeden dzień nie było za mało, na terenie parku znajdują się również: place zabaw, park linowy, punkty gastronomiczne, liczne ławeczki i stoliki gdzie można przycupnąć i zjeść małe co nieco oraz ogrom pięknej zielonej trawy, na której można urządzić cudowny piknik! Nam nikt wcześniej o tym nie powiedział, więc nie byliśmy przygotowani na takie lechniuchowanie ;-( Wam jednak podpowiadam – koniecznie weźcie ze sobą kanapki, napoje i koce, by móc odpoczywać na łonie natury (park naprawdę jest ogromny i można się troszkę zmęczyć, szczególnie kiedy jest się małym, kilkuletnim człowieczkiem.. 😉 )!

zoo8

Nie mogę nie wspomnieć również o tym, iż o wyznaczonych godzinach można pooglądać pokazy karmienia: lemurów, pelikanów, goryli, wydr i uchatek !! Warto więc tak zaplanować zwiedzanie by pojawiać się w danych miejscach o wyznaczonych godzinach.
Osobiście polecam karmienie uchatek, ponieważ jest to niesamowite widowisko! Zwierzęta machają na przywitanie płetwą, podają piłkę, pokazują widzom, że mają uszy,…. 😉

To co może Was jeszcze interesować przed rozpoczęciem spaceru po parku, to z pewnością cena biletów – moim skromnym zdaniem jest bardzo przystępna (w weekend, za jedną dorosłą osobę zapłaciłam raptem 10,00 zł), dzieci do lat trzech – oczywiście wstęp wolny.
Na terenie parku znajdują się również całkiem przyzwoite toalety, z miejscami na przewijanie dzieci.
Jako (kolejną) praktyczną radę dodam, abyście wzięli ze sobą coś na komary, ponieważ ze względu na dużą ilość oczek wodnych, wodospadów i kaskad, nie można się czasami od nich opędzić!

Więcej szczegółów, takich jak: adres, godziny otwarcia czy cennik, znajdziecie na stronie internetowej parku zoologicznego: http://www.zoo.opole.pl/strona/1/aktualnosci.html

Naprawdę gorąco polecam!

P.S. Jeśli znacie jakieś inne fajne miejsca, gdzie można miło i aktywnie spędzić czas (najchętniej na świeżym powietrzu) to piszcie! Razem z moim Bąblem, chętnie je odwiedzimy!

Zdjęcia: Igor Chudy

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mateusz Biedronka
Mateusz Biedronka
9 lat temu

A my tak stopniowo wybieramy się tutaj http://zoosafari.com.pl/ ale teraz przekonałaś nas jeszcze do tego Opola wiec moze odwiedzimy i to i to miejsce 🙂

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu

O Zoo Safari pod Łodzią nie słyszałam. Jak się wybierzecie, dajcie znać, czy warto.

Ewa
Ewa
9 lat temu

Wow, to Śląski Ogród Zoologiczny bida z nędzą… Ze swojej strony polecam Leśny Park Niespodzianek w Ustroniu Zawodziu – koniecznie kupić karmę dla sarenek przy kasie – karmi się z ręki a zwierzaki chodzą swobodnie między ludzmi 😉

Barbara Heppa-Chudy
Barbara Heppa-Chudy
9 lat temu
Reply to  Ewa

Niestety Ewa, Śląskie zoo okres świetności ma już za sobą, chociaż w porównaniu z okresem jak mój Aleks miał roczek (czyli 4 lata temu) i tak jest o niebo lepiej. Wtedy to się popłakałam z rozpaczy, bo pamiętałam to zoo z dzieciństwa (wtedy przepiękne).

Natomiast opolski ogród jest cudowny – warto sprawdzić godziny karmienia zwierząt. I cena bardzo zachęcająca.

Leśny Park Niespodzianek w Ustroniu też ciekawe miejsce – koniecznie musimy przedstawić relację z oglądania leśnych zwierząt.

Motokobiety.pl
8 lat temu

Uwaga na zamek w Malborku. Ostatnio byłam świadkiem jak mama próbowała wytłumaczyć maluchowi że duch i duchowny to nie jest to samo 😀 młody szedł w zapparte 😀

Na zakupach 25 lipca 2013

Jak nauczyć dziecko jazdy na rowerze – szybko i łatwo z FirstBike

Istnieje szeroki wachlarz ambitnych (i kosztownych) dyscyplin sportowych. Ale pewne formy aktywności są tak naturalne, że chcemy, aby nasze dzieci nauczyły się ich możliwie szybko. Jedną z nich z całą pewnością jest jazda na rowerze. Chyba każdy z nas ma swoją historię o tym, jak nauczył się jeździć  – jak się przy tym namęczył i jak wysilali się jego rodzice. Aby uniknąć niezbyt miłych wrażeń, lepiej zastanowić się zawczasu, na jaki pojazd chcemy posadzić nasze dziecko.

Podejście tradycyjne – czyli przestarzałe

Trzy lub czterolatek siedzi na lśniącym rowerku z bocznymi kółkami. Ojciec tuż przy nim, pełen zapału i nadziei. Padają instrukcje: „trzymaj nogi na pedałach”, „do przodu, nie do tyłu”, „nie dotykaj hamulca, bo przekoziołkujesz przez kierownicę”, „pchaj mocniej, bo nie pojedzie…”. Biedny dzieciak nie sięga nawet stopami podłoża. Nie ma wystarczająco siły, aby wprawić koła w ruch. Ostatecznie rower rusza dzięki pchnięciu ojca, kołysząc się niepewnie z lewej na prawą, lądując na bocznych kółkach. Tatuś jest lekko zirytowany  – oczekiwał trochę bardziej spektakularnych rezultatów ze strony potomka. Syn też nie bawi się dobrze. W efekcie następnym razem wezmą na spacer trójkołowy motorek, a ten ciężki rower pójdzie w odstawkę.

A może rowerek biegowy?

Dwulatek bez trudu podnosi rower z ziemi, siada w zagłębionym siodełku i opiera stopy o ziemię. Zaczyna ostrożnie iść. Próbuje odpychać się od ziemi, tak jak na swoim trójkołowym motorku, ale tu jest inaczej – ten rowerek ma dwa kółka.  Nogi przejmują kontrolę – służą jako podpórka i hamulec, dopóki malec nie nauczy się obsługiwać hamulca ręcznego. Po jakimś czasie marsz to za mało. Brzdąc przechodzi w trucht, wreszcie bieg. W końcu zbiera się na odwagę – rozpędza rower i unosi stopy nad ziemię. Teraz płynie w powietrzu delektując się prędkością. I nawet nie zdaje sobie sprawy, że właśnie nauczył się utrzymywania równowagi. Bez żadnej ingerencji, instrukcji, presji. Jak to możliwe, że dwulatek samodzielnie jedzie na rowerze? Proste – to First BIKE – rower bez pedałów.

FirstBikeDve0056_small

Fakty, fakty, fakty

Ta metoda nauki jazdy, początkowo „alternatywna”, coraz szybciej rozprzestrzenia się i obecnie wypiera ciężkie rowerki z bocznymi kółkami. W Polsce na rowerek bez pedałów mówi się rowerek biegowy, po angielsku to „run bike” albo „balance bike”, po niemiecku „Laufrad”. Dzięki niskiej wadze pozwala dzieciom nawet wjeżdżać pod górkę – ewolucja nie do pomyślenia dla przedszkolaka na rowerze z bocznymi kółkami. Wśród wielu obecnie dostępnych na rynku można wybrać model z hamulcem i ograniczonym kątem skrętu kierownicy. Te cechy zwiększają bezpieczeństwo. Wyprofilowane jak do jazdy konnej siodełko i rama z trwałego oraz elastycznego tworzywa zapewnią maluchowi wygodę i odciążą kręgosłup.

Pokonanie kilku kilometrów bez wysiłku na takiej biegówce to nie problem. A co najważniejsze – dzieciaki mają niesamowitą frajdę z takiej jazdy. Dla nich to znakomita zabawa, w czasie której niepostrzeżenie i intuicyjnie uczą się utrzymywania równowagi – umiejętności, którą dzisiejsi rodzice musieli w dzieciństwie  okupić takim trudem. Rowerek biegowy to nie pomysł na jeden sezon – może być używany przez okrągły rok i jest odpowiedni dla dzieci w wieku od 2 do 5 lat. Pięciolatek będzie już dostatecznie duży i silny, aby spróbować sił na większym rowerze z 16-calowymi kołami i pedałami. I boczne kółka staną się kompletnie niepotrzebne.

FirstBIKE-on-the-beach-2

 

First BIKE przyciąga uwagę dzięki charakterystycznemu wzorowi i wysokiej jakości. Jego rama i widelec mają w składzie włókno szklane, co zapewnia taką trwałość, że objęte są dożywotnią gwarancją!
First BIKE spełnia  także najwyższe standardy bezpieczeństwa co potwierdza certyfikat Safe Toys. W ubiegłym roku rowerki te otrzymały aż 12 nagród organizacji parentingowych i konsumenckich w USA.

Więcej o tym jak to działa na www.firstbike.pl oraz https://www.facebook.com/First.Bike.Polska

www.dianadomin.com

 

Koniecznie zobaczcie co te rowerki potrafią

A tu kolejny filmik potwierdzający fakt, iż rowerkom z bocznymi kółkami mówimy NIE!

Wpis jest elementem współpracy z firmą FirstBike

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ela Kuźmińska
Ela Kuźmińska
10 lat temu

Syn w zeszłym roku jeździł na rowerku biegowym, trzy miesiące temu skończył 3 lata i na wiosnę planujemy go posadzić na tradycyjny rowerek.
Córka skończyła w lutym roczek, jest bardzo sprawna i zastanawiam się czy mógłby rozpocząć naukę na rowerku biegowym?

Magdalena Marczuk Romanowska
Magdalena Marczuk Romanowska
10 lat temu

To kiedy zaczniemy dziecko przysposabiać do rowerka czy biegówki, jest sprawą niesłychanie indywidualną. Ja zaczęłam dopiero jak Maja miała 2 latka. Była drobniutka i nieco wystraszona. Jeśli dziecko jest tym zainteresowane, chce to jak najbardziej można spróbować. Co do możliwości, to polecam właśnie FirstBike a to dlatego, że dzięki dodatkowemu uchwytowi obniżającemu ramę, może on posłużyć już bardzo szybko. Polecam recenzję https://wrolimamy.pl/recenzja/rowerek-biegowy-firstbike/ I szerokiej drogi;))

Agnieszka
Agnieszka
9 lat temu

Zdecydowanie polecam biegowy! Dzieci w naturalny sposób uczą się balansu-równowagi, potem przesiadka na zwykły to już bułka z masłem. No i nie ma męczącego dla rodzica biegania za rowerkiem. Wypróbowane na córce, teraz w jej ślady idzie syn. 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close