Dom 27 marca 2012

Zabawne gotowanie – recepta na zdrowie i przepis na nudę!

Zdrowe = nudne?
Każdy, kto próbował przekonać do zjedzenia czegoś „niejadalnego” swoja mniejszą lub większą pociechę, doskonale wie, że nic nie może być nudne! A już na pewno nie to, co chcemy podstępem wprowadzić do żołądka małych smakoszy!  Nie jeden domowy strażnik diety, stracił w  swojej karierze garść włosów — z powodu marchewki, pół dnia – w intencji szpinaku czy też został dumnym posiadaczem paru nowych siwych włosów i plam na ścianie — z okazji  „kuchennego dnia: BO NIE!”. Niektóre z forteli rodziców, mające na celu perswazję swoich racji, mogłyby fabułą i poświęconym, na nie czasem, rywalizować z niejednym „wenezuelskim” tasiemcem :). Jednak zapewne wiele z Was odkryło już  magiczny sposób na pomoc w tym trudnym zadaniu, jeśli nie to zapraszamy do próby!

Oczywiście byłybyśmy Optymistkami na krawędzi szaleństwa, twierdząc, że jest „niezawodny” sposób na każdego Malucha! Jednak warto udać się na poszukiwanie „swojej recepty” na zdrowe posiłki, kierując się kilkoma zasadami.

Cuda-wianki:

Jednym ze sposobów na „zachętę” młodego Smakosza, jest niewątpliwie podanie potrawy w atrakcyjnej wizualnie formie.  Niestety często jest to niepraktyczne rozwiązanie – mało kiedy możemy poświęcić dodatkowy czas na ulepienie klusek w kształcie samolotu i zrobienia łódki z pomidorów… a szkoda! Mimo mankamentu w postaci pożeracza czasu- zachęcam, aby od czasu do czasu w ramach atrakcji skusić się na taką próbę zachęty.  Gwarantuję, że sprawi to nie tylko przyjemność dziecku, ale i Wam – na pewno będziecie z siebie dumne, gdy zaprezentujecie swoje kulinarne arcydzieło!

Nieco prostszym rozwiązaniem jest układanie jedzenia na talerzu w taki sposób , aby za jego pomocą powstał pyszny jadalny obraz.  Na pewno znajdzie się jakaś okazja na takie jadalne arcydzieła!

Razem przy stole… i nie tylko:

Drugim sposobem, moim zdaniem – Zwycięzcą w kategorii, zaangażowania dziecka, jest wspólnie spędzony czas w kuchni.  Bardzo ważne jest budowanie „świadomości jedzenia” u naszych dzieci. Jest idealne połączenie przyjemne z pożytecznym:  Uczmy nasze dzieci, najlepiej własnym przykładem i możliwością uczestnictwa. Własnoręcznie (dosłownie i w przenośni ) posmarowana serkiem kromka ( i ściana 😛 ) smakuje nieporównywalnie lepiej od gotowej kanapki na talerzu. Pokażmy dzieciom jak przygotowuje się potrawy i z czego sie je robi. Nawet najmniejsze Szkraby, są zainteresowane takimi nowościami – oczywiście należy  dostosować „kuchenne atrakcje” do wieku Waszych pociech.

Mój Skarb – dobrze znany wam już niejadek-aktywista (choć odpukać, ostatnio nie trzyma się swojego „manifestu”) bardzo interesuje się tym co mama robi w kuchni – wymaga to ode mnie również większego nakładu pracy i uwagi – jednak nie jest „nie do zrobienia”! Wspaniałą zabawą jest poznanie przez dziecko produktu – dotknięcie go, powąchanie – zachęcajcie do tego swoje dzieci! Później można obejrzeć serię dziwnych czynności, które za pomocą naszych rąk zamieniają ten produkt, na przykład w obiad! I znów apeluję, pozwalajcie doświadczać Waszym dzieciom (zawsze pod kontrolą – bezpieczeństwo przede wszystkim! W kuchni nie ma miejsca na ryzyko!) Zwykły ziemniak potrafi być magiczny: najpierw jest brudny i pachnie ziemią, potem czyściutki, po chwili zmienia się nie do poznania – obrany zmienia kolor, jest inny w dotyku, nieco inaczej pachnie –  tylko po to by znaleźć się w garnuszku i niczym królik z kapelusza – powrócić w jeszcze innej formie, smaczny, pachnący, miękki! Czy to nie magia?

A pieczenie ciastek, „samodzielne” przygotowanie posiłku z pomocą rodziców– to dopiero gratka dla starszych dzieci.

Pamiętajcie o Maluchach – obiekty kuchennych doświadczeń wybierajcie starannie i nie spuszczajcie małych kuchcików z oka (obiekt badań najmłodszych milusińskich zawsze może zostać pożarty lub przefrunąć sporą odległość, może też rozpocząć swoje drugie życie wetknięty np. do nosa)!

A wspólnie spędzony czas zawsze jest bezcenny!

Tradycjonaliści krzykną „ Jedzeniem nie wolno się bawić!”– a ja odpowiem „Jedzenie trzeba szanować, ale trzeba je poznać i pokochać!”

Co w duszy gra:

Kolejna ważną wskazówką jest zasada– Dziecko to człowiek– tak jak Wam, może mu coś nie smakować, może nie mieć ochoty na daną potrawę! Jak każdy człowiek – bez względu na to jak wysoko nad stół sięga jego głowa! Starajcie się o tym pamiętać! Słuchajcie i zobaczcie co Wasze dzieci, chcą Wam powiedzieć – zawsze można dojść do kompromisu, już dawno skończyły się czasy, gdy na sklepowym regale stał tylko ocet – na pewno znajdziecie składniki, które zadowolą podniebienie każdego z domowników i nie zrujnują świnki skarbonki! Obie strony muszą wykazać dobrą wolę– a wtedy na pewno wszystko uda się pogodzić!

Zapewne zapytacie teraz– „gdzie można dokupić parę godzin do doby”, albo „i kto to posprząta?” No cóż, sprzątaniem będziecie musieli zająć się sami– może z pomocą małych kucharzy (choć ta pomoc czasem generuje kolejne sprzątanie :-P), a czas? Nie musicie od razu brać się za pieczenie dzika- wystarczy „szybka” kanapka (destrukcja ograniczy się do okruszków i masła w promieniu zasięgu rąk) albo spaghetti – jak pamiętacie z naszej relacji z Warsztatów Pudliszek– większość dzieci uwielbia spaghetti (im dłuższe tym lepsze :-P).

Bieg przez płotki– czyli „Kuchenny sprint”:

„Nowe, lepsze czasy” podsuwają nam pod nasz zapracowany nosek niejedno ułatwienie. W Internecie w mgnieniu oka odnajdziecie pomysły i przepisy, w sklepie raz dwa znajdziecie produkty w kolorach tęczy. Nie bójmy się korzystać z ułatwień, które pukają do naszych kuchennych drzwi– jednak nie zapominajmy o odpowiedzialności i o rozsądku. Wybierajmy produkty, do których mamy zaufanie!

Każdemu kto na swojej głowie ma pół świata, a w załączeniu jeszcze kilka innych spraw, czasem zdarza się skorzystać z przeróżnych kół ratunkowych. Dziennie powinnam ugotować jednego klopsika (bo tylko one ostatnio są jadalne)- jednak uciekam się do tricku w postaci zamrażalnika i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Jeśli ktoś ukradkiem podbiera Wam czas, gdy na chwilę odwrócicie wzrok, skorzystajcie z pomocy.

Fajną propozycją są sosy do spaghetti Pudliszek (znów zaproszę Was do naszego wpisu o Warsztatach). Sosy są przygotowane z myślą o dzieciach (powyżej 4 roku życia), zarówno w doborze delikatnych smaków, jak i jakości (nie zawierają konserwantów, są polecane przez Instytut Matki  i Dziecka– co niewątpliwie wyróżnia je na sklepowej półce). Oczywiście zawsze dobrze jest gotować ze świeżych produktów, jednak życie weryfikuje często nasze szczytne idee.  A czasem po prostu dobrze jest zaszaleć dla odmiany!

Wszystkim i dużym i małych koneserom smakołyków różnej maści, życzę SMACZNEGO!!!!


Zdjęcie dodane przez Alexander Dummer: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/zdjecie-usmiechnietego-malucha-1912868/

 

Subscribe
Powiadom o
guest

12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Haluszczak
12 lat temu

Dotrwałam do publikacji tego art 😉
U nas na szczęście nie było nigdy kłopotów z karmieniem i na razie dzieci ładnie jedzą. W ciąży jadłam wszystko, w okresie karmienia też. WIdocznie przyzwyczaiły się moje maluchy do różnych smaków 🙂 Ale uśmiech na twarzy córeczki, gdy daję jej „uśmiechnięte kanapki” jest bezcenny 🙂 Z synkiem na razie „nie cuduję”, bo za mały. Apetyt raczej mu dopisuje. Zresztą jak czasem dziecko na coś nie ma ochoty – nie zmuszam. Niech posiłek będzie przyjemnością, niech kojarzy się z czymś miłym, a nie z ciężkim i smutnym czasem spędzonym przy stole.

Magda Kupis
12 lat temu

my jeszcze nie praktykujemy zabaw na talerzu, ale obiad bez pomocy jest niemożliwy (nie dla mnie oczywiście hihi), pomocnik chętny do wszelkich prac domowych 🙂

Julia Bąk Orczykowska

Moja Igusia ma roczek, a apetycik ma za dwóch;-) Zjada wszystko! Nie muszę się głowić co zrobić, aby się najadła. Nawet sama woła mniam mniam;-)

Anna Haluszczak
11 lat temu

Szczęściara! U nas też tak było, ale teraz bywają gorsze dni. Tłumaczę to sobie tym, że ja czasem też nie mam apetytu, więc dziecko też może tak mieć 🙂

Julia Bąk Orczykowska

Mnie to ominęło;-) Zobaczymy latem jak nie będzie czasu się najeść bo trzeba będzie się bawić he he-)

Anna Haluszczak
11 lat temu

To naje się owocami i też nie będzie chodziła głodna 🙂 Podobno jeśli dziecko ma możliwość zjeść, to nie da się zagłodzić 😉

Aleksandra Greszczeszyn

U nas z jedzeniem bywa różnie. Raz jest super apetyt i Jula wcina wszystko, a innego dnia trzeba ją prosić, namawiać…Takie podejście do karmienia dzieci, jak przedstawione w powyższym wpisie naprawdę pomaga:) Trzeba mieć trochę dystansu, fantazji i umieć nauczyć dziecko czerpania radości z jedzenia!

Anna Haluszczak
11 lat temu

Albo umieć zagadać – u nas czasem się sprawdza 😉

Katarzyna Jaroszewicz
11 lat temu

Takie witaminowe stworki-potworki to same wskakują do buzi:)

Ania Stanczak
11 lat temu

My na szczęście nie mamy problemu z jedzeniem ale nie zawsze tak było kiedyś to był koszmar ale nie wiem co się zmieniło 😉 Amelka pokochała jedzonko i namawiać jej nie trzeba sama sie upomina

Milena Kamińska
Milena Kamińska
11 lat temu

My również stosujemy zasadę, ze jedzenie trzeba szanować ale trzeba je poznać wszystkimi zmysłami wzrokiem, dotykiem, węchem,smakiem a także słuchem. My nie mamy problemu z jedzeniem, mimo to stosujemy zabawy wyżej wymienione aby pokochać jedzenie smaczne i zdrowe i czerpać z tego przyjemność

Edyta Skrzydło
Edyta Skrzydło
10 lat temu

U mnie dzieci też się bawiły jrdzeniem,nie marnowalo się bo pochłaniał resztki pies sasiadki, żeby nie wyrzucać. Teraz też nie ma problemów, chlopcy jedzą wszystko,najkepiej idzie szpinak,papryka surowa,makarony i kotlety.

Zabawa 23 marca 2012

Szewc bez butów chodzi…

…. i bardzo dobrze! Gdyby nie strefa klimatyczna w jakiej mieszkamy, nie byłyby nam w ogóle potrzebne (no chyba, że szpilki które pięknie modelują naszą sylwetkę). Dzieci też nie potrzebują kapci, a już na pewno nie sztywnych niczym buty narciarskie. Jestem zwolenniczką „adamowej stopy” czyli takiej, jak ją Bóg stworzył – bez bucików.

Zarówno ja, jak i Tola chodzimy w domu bez kapci. Ani ja, ani ona ich nie uznajemy. Chodzę tak już ćwierćwiecze i nie mam płaskostopia czy innego schorzenia, więc śmiało ten mit możemy obalić. Dawniej wierzono, że sztywne (prawie, o ile nie ortopedyczne), co najmniej za kostkę są niezbędne do nauki chodzenia i prawidłowego rozwoju dziecka. Dziś nie tyle pogląd, co wiedza zmieniła się diametralnie. Dziecko powinno jak najczęściej chodzić na boso, co wpływa na prawidłowy rozwój stopy- nie jest ona niczym skrępowana i pracuje w naturalny sposób. Różnorodność podłoża również sprzyja jej rozwojowi. Znam też wiele stereotypów dotyczących noszenia kapci czy butków:

  • w kapciach dziecko się nie poślizgnie. Niby racja, ale na boso czy w skarpetkach z sylikonową podeszwą również się nie poślizgnie.
  • w kapciach dziecko nie skręci kostki – myślę, że prawdopodobieństwo skręcenia kostki nie ma nic wspólnego z tym czy mamy buty czy nie.
  • na boso dziecko się przeziębi – oczywiście, że nie, pod warunkiem, że przegrzewanego dziecka nie wypuścimy bez skarpetek. Jeśli dziecko jest przyzwyczajane, czy jak kto woli hartowane, takie bose stópki nie wpędzą go w przeziębienie.
  • dziecku trudniej będzie nauczyć się chodzić – nauka chodzenia jest indywidualną sprawą każdego dziecka.

Orientacyjnie podaje się, że pierwsze kroki dziecko stawia w okolicach roczku, jednak rozpiętość jest znacznie większa – moja córka nauczyła się chodzić (bez butów) mając niespełna 10 miesięcy, ale są też dzieci, które pierwsze kroki stawiają w okolicach 15 miesiąca i więcej – buty nie mają tu nic do rzeczy. Jest jeszcze kilka innych mitów, ale pewnie dokładnie to znacie. Ja kapciuszkom mówię „nie”, co jest nie lada pożywką dla wścibskich spojrzeń i komentarzy (o kim mowa możecie się domyślać). Chciałabym powiedzieć, że już nie mogę się doczekać lata i chodzenia boso po trawie, jednak muszę sama siebie rozczarować – mieszkam w bloku, a ryzykantką nie jestem, by boso przechadzać się po trawniku (w butach też jest ryzyko). Zatem czekamy na możliwość plażowania i chodzenia boso po ciepłym piasku lub między grządkami na działce, skubiąc z krzaczka pachnące maliny. Ale zanim będziemy mogły to zrobić, dalej będziemy chodzić bez kapci, obalając kolejne mity.

A Wy zakładacie swoim dzieciom kapcie? Co sprawiło, że zdecydowaliście się na ich zakup lub całkowitą rezygnację? Wychowanie, a może względy medyczne?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

45 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aleksandra Greszczeszyn

Zakładam kapcie. sama je noszę i bez jest mi zimno w stopy – szczególnie na kuchennych czy łazienkowy płytkach. jeśli ktoś ma ogrzewanie podłogowe – na pewno nie ma dla niego różnicy, ale przy zwykłym ogrzewaniu podłogę trudno ogrzać. Hartowanie?… Jakoś sceptyczna jestem względem tej metody… Nie przegrzewam Julki – dopasowuję jej ubranko do pogody, ale uważam, że o nóżki powinno się dbać właśnie zakładając kapcie, a nie ich nie zakładając:)

Aleksandra Greszczeszyn
Aleksandra Greszczeszyn
2 lat temu

Jak to człowiek zmienia poglady hihi. Moje trzecue dziecko chodzi bez kapci 🙂

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

Ja jestem zwolennikiem trendu „fizjoterapeutów” nie staromodnych ortopedycznych „klocków”. W myśl zasady: narząd ruchu rozwija się w ruchu! Jednak z medycznego punktu widzenia, nie mogę się zgodzić z Autorką: Boso=zdrowo? Owszem ale tylko po naturalnej powierzchni trawie,piasku. Bóg wprawdzie stworzył nas bez kapci- jednak stwarzając nas nie przewidział betonu i innych twardych, nie modelujących się pod naciskiem ludzkiej stopy powierzchni! Boso to niedobrze, szczególnie w ważnej profilaktyce płaskostopia i wad postawy. To czy coś amortyzuje nasze stopy wpływa na nasz kręgosłup. kapcie owszem ale starannie wybrane, najważniejsza jest podeszwa- powinna łatwo zginać się w okolicy paluszków. Twarde sztywne ortopedyczne buciorki-… Czytaj więcej »

Sylwia Chojnowska
12 lat temu

W domku synek chodzi na zmianę w skarpetkach i kapciach z elastyczną podeszwą i profilowaną wkładką. Starannie je wybrałam by spełniały wszystkie wymogi. Kupiłam je dlatego by stopa synka już od początku prawidłowo się kształtowała i by zminimalizować w przyszłości płaskostopie i wady budowy.

Magdalena
Magdalena
7 lat temu

Czy może Pani dokładniej zapisać jamie to kapcie? Nazwa,cena itd.?

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

W naszym domu też nie uznaje się kapci. Cała nasza trójka – ja, tatuś i Misiek, chodzimy boso 🙂

Julia Bąk Orczykowska

Ja noszę kapie, ale jakoś tak z przyzwyczajenia. Nie wyobrażam sobie chodzić boso;-) Moja córka też nosi buciki w domu. Myślę jednak, że dzięki sztywnym bucikom szybciej nauczyła się chodzić.

Aleksandra Greszczeszyn

Zdania na temat nauki chodzenia są podzielone. Jeszcze niedawno nie wyobrażano sobie, aby dziecko stawiało pierwsze kroki całkiem boso, bo stópki są jeszcze wiotkie i obawiano się, że mogą się wykrzywiać, źle kształtować. Ja uważam, że jest w tym sporo racji. mam nawet przykład takiego zwyrodnienia w rodzinie. Nie należy oczywiście przesadzać w drugą stronę – kapcie nie musza przypominać butów ortopedycznych – ale jednak jakieś usztywnienie piętki moim zdaniem jest wskazane. Jak znam życie za jakiś czas naukowcy znowu stwierdzą coś innego, a gro mam ślepo pójdzie z ich odkryciami… Trzeba być jednak trochę sceptyczną wobec tych „nowinek”, bo… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

U nas nosi się kapcie 🙂 Nie lubię chodzić boso, chyba że latem w ogródku albo na plaży, ale to już inna historia 🙂
Aleks nosi w domu Crocsy – guru Zawitkowski polecał, więc spróbowałam – pierwsze były bardzo malutkie 😉 i jestem nadal bardzo za. Plusem crocsów jest też to, że dziecko samo szybciutko i sprawnie potrafi je założyć 🙂

Aleksandra Greszczeszyn

Zgadzam się z Tobą, Basiu. Boso – owszem, ale po piasku czy trawie. Od dzieciństwa uwielbiam czuć pod stopami ciepło piasku czy trawy, ale zimne płytki to już niekoniecznie… i dziecku też nie funduję takich „przyjemności”:) Oczywiście nie robię tragedii, jeśli zrzuca kapcie i ma akurat ochotę pochodzić na skarpetkach, ale kapcie w domu są i szczególnie jesienią i zimą staramy się jednak je nosić.

Anna Lasota
Anna Lasota
12 lat temu

Cała nasza trójka chodzi boso, albo raczej w skarpetkach;). W kuchni mamy płytki, ogólnie jestem zwolenniczką paneli wiec dywanów u mnie mało, służa raczej za ozdobę. Jest nam tak wygodnie:). Syn ma pantofle, ale służą mu jako garaż dla samochodów, od poczatku nie chodził po domu w obuwiu i najzwyczajniej mu ono nie potrzebne.

Do nauki chodzenia również nie zakładałam bucików i szybko załapał bez żadnych problemów:)

Anna Haluszczak
12 lat temu

Moje dzieciaki chodzą boso (w skarpetach), bo lubią i tak im najwygodniej. Zresztą jestem zdania, że nie będę na siłę odziewała ich w sztywne czy sztuczne buty. Nawet najlepsze obuwie to jakaś ingerencja w rozwój stopy. Córeczka chodziła samodzielnie w wieku 11 miesięcy, a uczyła się boso. Wątpię, by w butkach nauczyła się wcześniej. Synek właśnie stawia pierwsze kroki – też bez papci, a ma 10 miesięcy. Na dwór oczywiście butki mają, bo inaczej się nie da… Mi zawsze w stopy jest zimno, więc bez kapci żyć nie umiem 😉 Dzieciom jest ciepło nawet nocą w gołe nogi. Skąd to… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu

I tak cały czas się zastanawiam, co to maleństwo ze zdjęcia ma z prawą nóżką? Bo chyba nie jest do końca zdrowa…

Aleksandra Greszczeszyn

Albo to takie ujęcie, albo faktycznie coś nie tak…

Natalia Smykowska
11 lat temu

U nas np. od początku jak syn nauczył się chodzić (ok. 10 mż) nie było żadnego obuwia w domu. Potem były paputki skórkowe – jesienią i zimą a mimo to, gdy syn ma już prawie dwa lata fizjoterapeutka poleciła kupić butki ze sztywną podeszwą (nie takie typowo ortopedyczne!) i wyprofilowaną wkładką – i aby jak najmniej chodził boso po twardej powierzchni (piasek, czy trawa to zupełnie co innego!) – a te zalecenia to z tytułu tego, że jedną stopę stawia do środka…

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu

Moim zdaniem autorka nie uwzględniła jednego bardzo ważnego czynnika – podłoża. Całe życie biegałam boso po domu bo miałam parkiet albo deskę podłogową. Od kiedy w całym domu mam kafle bieganie na boso kończy się bólem kręgosłupa. Niestety kafle w żaden sposób nie amortyzują kroków. Długo nie wierzyłam, że to może mieć znaczenie, kiedy pojawiły się bóle dalej biegałam boso, wybierałam masaże i inne formy fizykoterapii twardo upierając się, że to nie wina podłoża. W końcu eksperymentalnie zaczęłam nosić kapcie. Bóle kręgosłupa zniknęły. Teraz już wiem, boso po ogródku, po plaży, po wszystkich terenach naturalnych, drewnianych podłogach jak najbardziej. Nigdy… Czytaj więcej »

Ania Ziemnicka
8 lat temu

jak chce to nosi, jak nie chce to nie nosi 😉 młodsza lubi tupać, więc przynosi ciapki żeby jej założyć 🙂 a tak to ogólnie skarpetki lub bez.

Anna Stefanek
8 lat temu

Kapcie to zło 🙂 sama nienawidzę to i dzieciaka nie będę zmuszać

Beata Baziak
8 lat temu
Reply to  Anna Stefanek

Amen ♥

Iwona Jota
Iwona Jota
8 lat temu
Reply to  Anna Stefanek

Przepraszam z góry autorkę, ale nie umiem „przejść” obojętnie wobec takiego komentarza… Jak się od razu dziecku wmówi, że coś jest złe, no to faktycznie, nastawi się na NIE. Komentarz w stylu: „sama nie lubię brokułów, to i dziecka nie będę ZMUSZAĆ!” A próbowałaś kiedyś dać dziecku wcześniej wrogo nie nastawiając? Może DAJ MU WYBÓR! Albo przynajmniej nie używaj droga mamo takich wielkich słów… I nie chodzi tu wcale, czy osobiście jestem za czy przeciw.

Kamila Gajowniczek
8 lat temu

Moja młodsza córka bez kapci chyba ze zimniej jest to kapcie z befado a starsza bez kapci zawsze nie lubie to nie zmuszan:)

Sylwia Similska
8 lat temu

Syn nie lubi kapci. Biega na boso a jak jest mu zimno w stopy to zakłada sobie skarpetki sam 😉

Veronika Kate
8 lat temu

Obie od zawsze nie znoszą ani skarpet ani kapci.

Sylwia Kotewicz
8 lat temu

w Polsce jak najbardziej pozwalam na boso czy w skarpetkach, tu w anglii tak srednio-inne budownictwo i chłodniej w domu, zima ubirałam 2 pary skarpet albo skarpety i kapcie, ale teraz juz znowu pozwalam na boso bo cieplej jest troszke

Maria Ciahotna
8 lat temu

Moje noszą, synek sam chodzi i prosi a mała tak trochę ze względów bezpieczeństwa, jak biega bez to się przewraca na zakrętach 🙂 ale mają takie paputki, nie ma u nich na razie powodu by cokolwiek korygować, to niech nóżka sobie spokojnie rośnie. AA ja też lubię mieć od doły dodatkową warstwę zabezpieczającą, bo też jestem taki zmarzlak 🙂

Magda Szafran
8 lat temu

Kapciom w domu zdecydowane NIE… Skarpetki s gumkami na chłodne dni i dziecko jest najszczesliwsze… 🙂

Małgorzata Szczepańska

synek chodzi w butkach bo mam śliskie podłogi i się wywraca chociaż w tej chwili biega po płytkach boso nawet bez skarpetek. Córcia chodzi cały czas w butkach bo musi nosić specjalne wkladki ortopedyczne

Joanna Szopińska
8 lat temu

Od kiedy się zrobiło wiosennie mój synek biega boso a córcia w kapciach. Zakładanie młodemu kapci i skarpet to syzyfowa praca bo w ciągu sekundy je ściągnie 🙂

Aneta Wagner
8 lat temu

ooooo u mnie to samo. w zimie w skarpetkach a latem albo z albo całkiem bez. kapcie zimą są na nogach synka ułamki sekundy…

Kaja Biwo
8 lat temu

A my nie nosimy ani kapci, ani skarpet 🙂

Aneta Błajek
8 lat temu

Nasi Chłopcy chodzą w paputkach

Ewa Gołębiewska
8 lat temu

U nas teraz skarpetki ale zimą koniecznie papcie. Mamy takie mieszkanie że jak na wysokości głowy jest 25 stopni to przy podłodze jest 10… Więc zamarzły by im nóżki.

Alicja Skowrońska
8 lat temu

nie. I w domu i w przedszkolu nosi skarpetki z gumowym spodem wg zaleceń lekarki od rehabilitacji.

Beata Baziak
8 lat temu

boso !

Panna Niewidzialna
8 lat temu

Ja nie nosze i Misia Tym bardziej

Iwona Nita
8 lat temu

Nie nosi. W domu kafelki 🙂

Mia Popa
8 lat temu

obecnie kapcie, ale gdy uczyla sie chodzić to skarpetki tylko.

Klaudia Piotrowska
8 lat temu

Córa najlepiej czuje się boso, na chłodniejsze dni skarpety z gumkami chociaż i tak mi je ściąga łobuz 😉

Magdalena Karaś
8 lat temu

noszą maluchy noszą, żeby się u babci nie ubrudzili od starego 20letniego dywanu bo potem nie można skarpet doprać…

Patrycja Różycka
8 lat temu

Czy ciepło czy zimno mój synek woli na boso biegać. Ściąga w domu wszystko:-)

Patrycja Zdrojewska
8 lat temu

Przewaznie boso, czasem skarpety, nigdy w domu buty 🙂

Alina Kudzia
8 lat temu

nosimy kapcie i mamy nakaz od ortopedy ich noszenia. po trawie czy piasku może chodzić boso ale po domu absolutnie nie…

Magdalena Kóska
8 lat temu

Nie mamy kapci, w zimie mamy skarpety i wszystko w temacie. Acha i czapek tez nie mamy

Jan kowalski
Jan kowalski
7 lat temu

U mojej znajomej cala rodzina na bosaka. Szostka dzieci i rodzice. Ten smrod w przedpokoju z butow, te brodne skarpety ochyda. U doroslych piety popekane az do krwi. Wystarczy jedno przyniesie gezybice i caly dom smierdzi z nog. Zadko tam siedzialem na kawie.

Sylwia Basiak
Sylwia Basiak
6 lat temu

Ja tam akurat bez kapci nie lubię chodzić, ale dzieci wiadomo, odwrotnie. Do tego, czy maluch ma na stopach kapcie, czy nie, nie przykładam tak wagi, bardziej do tego, w czym śmiga na zewnatrz. Chyba najwięcej mojego zaufania zyskała marka Memo, zwłaszcza, jeśli chodzi o buty zimowe.

Na zakupach 22 marca 2012

Targi „Mama, tata i ja” – relacja

W miniony weekend (17 i 18 marca) odbyły się w Katowicach targi „Mama, tata i ja”. Wśród zwiedzających nie mogło zabraknąć i nas, by dowiedzieć się co w trawie piszczy na rynku produktów i usług dla dzieci i rodziców. Chociaż impreza nie powaliła na kolana wielkością, chylimy czoła za dobrą organizację!

Oferta stoisk była zróżnicowana, a wystawcy ogólnopolskich i lokalnych firm służyli fachowymi poradami dotyczącymi swoich produktów i usług. Niektórzy oferowali artykuły w promocyjnych cenach, a na nieprzekonanych klientów czekały próbki głównie kosmetyków i proszków do prania. Wielu wystawców emanowało pozytywną energią, która udzielała się zwiedzającym – mamy za sobą kilka ciekawych rozmów, stos folderów i fajnych odkryć.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od stoiska sponsora naszego blogowego konkursu „Miłość wiele imion ma” – firmy Martello. Kocyki z imonami po prostu przyciągnęły nas jak magnes. Jest to bardzo dobry pomysł na ciekawy ale i praktyczny prezent dla niemowlaka – oprócz tego, że jest śliczny, jest naprawdę wysokiej jakości, mięciutki i delikatny! Robiony na zamówienie może zawierać m.in. imię, datę urodzenia i wagę małego właściciela, to czyni kocyk wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju oraz jest pamiątką na późniejsze lata.

Kolejny dłuższy przystanek to stoisko z bucikami polskiej firmy Befado. Kapitalne wzory i pomysłowe rozwiązania – to atuty, które od razu rzuciły się w oczy. Producent zapewnia o wysokiej jakości i trwałości obuwia – a my planujemy wkrótce przetestować tenisówki befado i na pewno damy Wam znać, czy warto zaopatrzyć dzieci w te ładne buciki.

Naszym odkryciem był sklepik małego artysty Kreatywne Maluchy (firmy Artyzan) oferujące przede wszystkim materiały plastyczne do twórczych dziecięcych zabaw. Na targach można było pobawić się piankoliną Bubber – lekką nie wysychającą i nie brudzącą masą o ciekawej konsystencji oraz stworzyć arcydzieła z kolorowych pianek PlayMais. Już wkrótce specjalnie dla Was nasza recenzja oryginalnych i twórczych produktów prosto ze sklepu Kreatywne Maluchy.

Wystawców promujących swoje produkty i usługi było wiele więc nie sposób w tej krótkiej relacji napisać o wszystkich. Na uczestniczących w targach – dzieci i rodziców – czekały także różne atrakcje. My mieliśmy okazję posłuchać koncertu Aidy, na którym dzieci bardzo fajnie się bawiły – szalały także na scenie obok muzycznej gwiazdy targów. Tatusiowie mogli pograć na konsolach, a mali piłkarze postrzelać do małych bramek. No i obowiązkowo każde dziecko wychodziło z pomalowaną buzią i z kolorowymi balonami w ręce.

W podsumowaniu warto dodać kilka spostrzeżeń  – targi były dobrze przystosowane dla zwiedzających rodziców z małymi dziećmi. Wszystko odbywało się na jednym poziomie, w dużej hali – żadnych schodów, szerokie aleje między stoiskami. Spokojnie można było wybrać się z wózkiem (nawet bliźniaczym). Był też ustronny punkt, gdzie można było spokojnie przewinąć i nakarmić maluszka. Pod tym względem targi „Mama, tata i ja” były lepiej przygotowane od targów Moje Dziecko na warszawskim Torwarze.
Katowicka impreza już za nami, ale jeśli nie wiecie jeszcze co zrobić z wolnym czasem w weekend 14-15 kwietnia – z czystym sumieniem możemy polecić Wam wycieczkę do Krakowa – tam odbędą się kolejne targi „Mama, tata i ja”.

Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja
Targi Mama, tata i ja

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aleksandra Greszczeszyn

Prawdziwa frajda i dla rodziców i dla dzieci!:)

Anna Haluszczak
12 lat temu

Patrząc po zdjęciach, targi były naprawdę ciekawe i kolorowe. Ciężko by mi jednak było pójść tam z moją Karolcią – chciałaby połowę rzeczy 😉 No ale co do czego, chętnie wybrałabym się na coś takiego – tylko, że blisko domu. A znad morza mam do Katowic / Krakowa kawałek…

Patrycja Zych
12 lat temu

Pozazdrościć takiej wycieczki 🙂 po zdj widać że było ciekawie i kolorowo 🙂 i oczywiście dużo atrakcji dla dzieciaczków.

Anna Haluszczak
11 lat temu

Właśnie sprawdziłam, że w Gdańsku targi dopiero w sierpniu – ale może jak będę pamiętała, z czystej ciekawości się wybiorę 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close