Dom 29 sierpnia 2012

Zachować lato w słoiku

Podróżując po dalszych i bliższych zakątkach świata w naszym bagażu znajdą się najróżniejsze pamiątki tj. muszelki, kamyczki, jak również zdjęcia. Drobiazgi te przypominają nam piękne chwile, pełne beztroski i odpoczynku. Coraz częściej ze swoich wojaży przywożę inny rodzaj souveniru, dzięki której mogę dzielić się jej aromatycznością, smakiem z bliskimi osobami. Tą pamiątką jest herbata.

Pewnego zimowego wieczoru w czeskiej Ostrawie wręczono mi kubek ciepłej pięknie pachnącej herbaty oraz dużą łyżkę. Moje zdziwienie zostało szybko odkryte i uśmiechem na twarzy znajomych zostałam zachęcona do skosztowania tego napoju. Zapach tej herbaty już wcześniej unosił się w powietrzu, który wręcz napełnił pokój wonią owoców lata z dodatkiem czeskiego kopniaka, czyli rumu. Duża łyżka okazała się bardzo potrzebna, bo na samym dole kubka odnalazłam kawałki brzoskwini, gruszki, malin i wielu innych owoców. Dla smakoszy jest to idealne zadanie, by za pomocą zmysłu smaku sprawdzić czy poznamy owoc – choć czasem w rozwiązaniu zagadki pomaga faktura owocu. Smak jest nie do opisania, ktoś by powiedział że to zwykły kompot z kawałkami owoców, lecz ten kto skosztował tego napoju wie, że jest on godny miana Herbaty Pieczonej rodem z czeskich Moraw. Tak, tak, nie pomyliłam się w nazwie, to pieczona herbata, w której jak zaklęcie schowane jest lato pełne owoców.  Śmiałków i odważnych wypróbowania tego specjału zachęcam do schowania letnich dni w słoik. Będziecie potrzebować:

Krok 1

Ok. 2 kg różnych owoców: świetnie smakują gruszki, jabłka, maliny, jeżyny, borówki – inaczej zwane jagodami (nadają one piękny kolor naszej herbacie), ananas świeży lub z puszki, winogrona, brzoskwinie, nektarynki, kiwi. W przepisie nie może zabraknąć 2 cytryn i pomarańczy. Owocami, których nie polecam jako składnik to banan, z którego niewiele zostaje po upieczeniu.

Wszystkie owoce dokładnie myjemy, cytryny i pomarańcze możemy wyparzyć i skroić razem ze skórkami. Następnie wybrane przez nas owoce kroimy na małe kawałki. Warto zachęcić nasze dzieciaki do pomocy przy myciu i krojeniu, a w szczególności do degustowania owoców.

Krok 2

Pokrojone owoce zasypujemy ok. 50-75 dag cukru, potem na oko-czyli, ile kto lubi: dodajemy anyżku, goździki oraz mielonego cynamonu. Całość dobrze mieszamy i przekładamy do dużej głębokiej blachy.

Krok 3

Blachę wraz  z owocami wkładamy do nagrzanego piekarnika (200 stopni) i pieczemy ok. 40 min. od czasu do czasu mieszając naszą aromatyczną mieszankę.

Krok 4

Kiedy w piekarniku piecze się nasza herbata, warto przygotować słoiki, w których zamkniemy lato. Z tej porcji otrzymamy ok. 3-4 litrowych słoików. Po 40 min. ostrożnie wyciągamy blachę z piekarnika (w wersji dla dorosłych dolewamy rumu – w ilości ile kto lubi). Z rumem czy bez – zawartość blachy przelewamy za pomocą chochli do słoików, które szybko zakręcamy i odwracamy do góry dnem. Gdy słoiki ostygną możemy je odwrócić.

Krok 5

Nasza herbata pieczona jest już gotowa i może czekać na chłodne zimowe wieczory. Wystarczy wtedy 1-2 łyżki herbaty pieczonej przełożyć do kubka, zalać wrzątkiem i delektować się powiewem ciepłego letniego wiatru.

Pamiętajcie jednak, aby otwarte słoiki przechowywać w lodówce.

A czy Wy Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy macie swoje ciekawe przepisy na zatrzymanie lata w słoiku? Zachęcam do dzielenia się przepisami w komentarzu pod wpisem. Może wspólnie uda Nam się wypracować oryginalną książką letnich słoikowych przepisów.

Kliknij na zdjęcie, żeby zobaczyć je w pełnej rozdzielczości 🙂

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ania Stanczak
11 lat temu

o rany brzmi pysznie wygląda jeszcze lepiej!!

Hanna Szczygieł
11 lat temu

mmmmm 🙂 trzeba spróbować 🙂

Magdalena
Magdalena
11 lat temu

Smakowite zdjęcie i herbatka pyszna. Muszę koniecznie wypróbować przepis. U mnie tradycyjne m.in. malinki, truskawki, ogóreczki, papryczki w słoiczkach.

Magda Kupis
11 lat temu

Niestety sama nie biorę się za robienie przetworów i innych, ale składam zamówienia do mam 🙂 już nie mogę się doczekać zimy, kiedy będziemy sobie to wszystko wcinać 😀 W zamrażarce mam porobione mieszanki warzywne na zupy, zabieram się za przygotowanie malin do mrożenia, na półkach stoją ogórki w przeróżnych odsłonach i pyszne sałatki 🙂

Anna Solarska
11 lat temu

Mój sposób na lato w słoiku to przede wszystkim sok malinowy na zimę z malinek od prababci 🙂 Ale w tym roku odkryłam nowy: Chutney śliwkowy – wspomnienie mojej babci, któa taki robiła 30 lat temu… Mój przepis tutaj: http://domowakuchnia.blox.pl/2012/09/Chutney-sliwkowy.html

Na zakupach 26 sierpnia 2012

5 sposobów jak wygrać w konkursie

Jeżeli choć raz w życiu wzięłyście/liście udział w konkursie albo zamierzacie to zrobić – koniecznie przeczytajcie ten tekst. Tym bardziej zróbcie to, jeśli jeszcze nic nigdy nie udało Wam się wygrać, a brałyście/liście już udział w niejednej zabawie. Nie odkryję w tym wpisie Ameryki, ale spróbuję zebrać wszystkie wskazówki, by uświadomić, że czasem włos może nas dzielić od wygranej.

1.       Przeczytajmy regulamin – to on jest najważniejszą częścią każdego konkursu. Brzmi to banalnie? Nie uwierzycie, jak duży odsetek zgłoszeń uczestników nie spełnia warunków regulaminu. Zazwyczaj większość graczy skupia się na tym, jak wykonać zadanie konkursowe i pomija wiele innych ważnych kwestii.

Najczęściej popełniane błędy:
– przesyłanie pracy albo jej zamieszczanie nie w tym miejscu co trzeba,
– brak podpisu lub podpis inny niż nazwa użytkownika na facebooku.

2.       Uważnie prześledźmy warunki dotyczące zadania konkursowego. Ich niedoczytanie często dyskwalifikuje nas na samym stracie, albo obniża znacząco szansę na finał.

Najpopularniejsze pomyłki:
– zamieszczanie pracy typu kolaż, gdy zadaniem jest – zdjęcie,
– pisanie długich elaboratów, gdy wymagana jest określona liczba zdań/ słów/ znaków (często ciekawe prace tracą, gdy ocenia się ich tylko wstęp)

3.       Miejmy pomysł i bądźmy oryginalni.

Jeśli decydujemy się wziąć udział w konkursie – poświęcić swój czas i emocje (często rozżalenie, gdy jednak nagroda przejdzie nam obok nosa) warto przemyśleć dokładnie strategię – plan ataku i bitwy, czyli… zadanie konkursowe. Zróbmy coś co nie będzie nudne, monotonne i banalne! Coś co będzie miało siłę przebicia i wyróżni się spośród innych nadesłanych prac.

4.       Nie czekajmy na ostatni moment.

Wiele zgłoszeń konkursowych pojawia się w ostatnich minutach zabawy. Istnieje wtedy pewne ryzyko – problemy natury technicznej. Brak prądu, przerwa w dostępie do Internetu, chwilowa awaria serwera i wiele innych tego typu problemów, może zepsuć nasze konkursowe plany.

5.       W konkursach, jak i w życiu trzeba mieć trochę szczęścia.

Szkoda przejmować się tym, że się nie wygrało konkursu, mimo że wydaje nam się, że nadesłana praca jest niezła. Warto znaleźć sposób by wygrać każdą konkursową zabawę… wygrać ją dla siebie! Wykorzystajmy udział w konkursie dla swoich celów – dla rozwinięcia własnej twórczości, refleksji nad życiem, spędzenia czasu z dzieckiem, zrobienia czegoś, co nie przyszłoby nam samemu do głowy.

Polecam konkursy na naszym blogu, ponieważ zawsze tworząc zadanie konkursowe staramy się, by udział w zabawie był dla Was inspiracją i motorem by zrobić coś ciekawego z maluchem, by zachęcić Was do przemyślenia pewnych spraw, skłonić do zastanowienia się nad sobą…

Poza tym nasze Jury zawsze rzetelnie podchodzi do oceniania, sprawdza przestrzeganie regulaminu, decydując o wynikach nie bierze pod uwagę żadnych czynników pozakonkursowych i  jak dotąd jeszcze nigdy w trakcie trwania zabawy konkursowej nie zmieniło regulaminu (co zdarza się notorycznie na innych serwisach).

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Julia Bąk Orczykowska

dobre wskazówki;)

Aleksandra Greszczeszyn

Mi się dosyć często udaje, więc chyba spełniam warunki:D

Katarzyna Wierzba
11 lat temu

dobre rady tylko szczęścia brak:)

Ela Kuźmińska
Ela Kuźmińska
10 lat temu

to się zgadza 🙂

Ania Stanczak
11 lat temu

o dobre rady:))

Agnieszka Danielewicz
11 lat temu

„Nie czekajmy na ostatni moment” dodała bym jeszcze ” bo ktoś może mieć taki sam pomysł i go dodać w cześniej :/

free server
free server
11 lat temu

spoko podpowiedzi.dodatkowo można skorzystać z tej strony.

http://wygrywarka.eu

Anna Haluszczak
11 lat temu

To ja dodam tylko jedno – nie traktujmy konkursów zbyt serio. Często widzę na różnych stronach rozżalone osoby, które nie wygrały jakiejś nagrody i teksty w stylu „szkoda, że nie wygrałem, moje dziecko nie dostanie więc nic na święta”.

Konkursy to tylko zabawa. Super, jeśli uda się wygrać. Jeśli nie – trudno. Ucieszy się inny szkrab, który też na pewno zasłużył na wygraną.

Ważne, by przy przygotowywaniu pracy na konkurs włożyć w to serce i – jeśli to możliwe – spędzić kreatywnie czas z rodziną. To jest bezcenne i ma w sobie więcej wartości niż wygrana książka czy zabawka 🙂

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
9 lat temu

Co racja to racja 🙂

Marta
Marta
9 lat temu

O to to 🙂 zabawa przede wszystkim 🙂

Agnieszka Kolesińska
Agnieszka Kolesińska
10 lat temu

Święta prawda !

Łowca konkursów
9 lat temu

Wszystkich miłośników konkursów różnej maści, zapraszamy na naszą stronę http://www.lowimykonkursy.pl 😉

Katarzyna Cubała
Katarzyna Cubała
9 lat temu

to prawda często ludziom się nawet regulaminu nie chce przeczytać, ja staram się chociaż wytyczne z regulaminu przeczytać i biorę udział tylko wtedy kiedy mam pomysł, bo bezsensowne pisanie nic mi nie da

Sylwia Wojtyś
Sylwia Wojtyś
9 lat temu

Należy czytać regulaminy, bo możemy za paczkę chrupek „sprzedać ” zdjęcie swojego dziecka które zostanie wykorzystane do reklamy.

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
9 lat temu

Ja dorzuciłabym jeszcze po wygranej- pamiętaj że brałeś udział w konkursie i uprzejmie zgłoś się po odbiór nagrody 😛

BAFOMET
9 lat temu

Warto grać, jeżeli nie trzeba wydawać fortuny na jakieś zakupy a potem tylko liczyć na wylosowanie jednego z miliona – to warto spróbować!

Sport 23 sierpnia 2012

Pożegnanie z kanapą

Z natury jestem leniwcem, nigdy  nie pociągały mnie sporty, szczególnie uprawiane wyczynowo. Największą aktywność ukierunkowaną na sport wykazywałam na kanapie z pilotem w ręku. Ale też nie za długo, bo szybko męczę się oglądaniem  sportowców, to biegających za piłką, to zasuwających w koło po bieżni. Nie chcę jednak być aż tak niesprawiedliwa dla siebie, bo w czasach gdy jeszcze miałam w pełni sprawny kręgosłup, jeździłam konno i  naprawdę to kochałam. A w szkole uczestniczyłam w zajęciach W-Fu, czyli jakieś doświadczenie w tej dziedzinie mam 😉

Jakiś czas szukałam też sportu dla siebie, bo to bardzo w modzie dbać o zdrowie i kondycję, więc przez pół roku chodziłam na aerobik, ale mi się znudziło, kupiłam też rolki, jednak nie mam odwagi wychodzić z nimi na widok publiczny. Głupio tak gibać się lewo-prawo, tył- przód i krzyczeć z daleka “uwaga, jadę”! Poza tym nie kupiłam ochraniaczy a wywrotki mogłyby być dla mnie bolesne, więc postanowiłam zaprzestać karkołomnego sportu. Miałam też wizję siebie na kortach tenisowych, ale nie urzeczywistniłam jej wcale,  rakiety obecnie prawdopodobnie znajdują się w garażu. Mam też skakankę, hula – hop i ciężarki, ale systematycznie pokrywają się kurzem

Generalnie stwierdziłam, że bardzo bym chciała, ale na tym poprzestaję, gdyż mam słomiany zapał, a liczenie kalorii nigdy nie było dla mnie istotne żeby czuć z ich powodu presję na ruszenie się z kanapy. Mimo że mam męża sportowca, jakoś nigdy choroba zwana pasją do aktywności na mnie się nie przeniosła.

Uległo to zmianie w  momencie w którym zapragnęłam zejść z kanapy i zrobić coś, COKOLWIEK, bez parcia na modę, kalorie i medale. Nie potrafię logicznie wytłumaczyć, jakim cudem zapragnęłam się ruszyć, ale wybór padł nietypowy-zapragnęłam biegać!

Pierwszy krok wykonany – mocne postanowienie że nie tyle nawet spróbuję, co po prostu dam radę, mimo iż moje stawy nie pamiętały jak to jest biegać, płuca tym bardziej. Druga sprawa – powiedziałam  Marcinowi, że chcę z nim pobiec. Oczy miał wielkości pięciozłotówki, ale zgodził się żebym trochę mu poprzeszkadzała.

Kupiliśmy stroje do biegania, aby zwiększyć motywację, i pobiegliśmy ścieżką przez pola. Po kilku krokach już dyszałam, złapała mnie kolka, a po kilometrze miałam ściśnięty żołądek gotowy oddać to co do niego w ciągu dnia wpadło.

Fatalnie jak na początek, byłam pewna, że to pójdzie gładko, po pierwszych krokach się rozpędzę, i tak mi zostanie. Błąd! Mam wielkie szczęście, że mój Marcin ma pojęcie o bieganiu, kontrolował mój oddech, tempo, ruch ramionami, i jakie było moje zdziwienie gdy się udało dobiec do celu ( z króciutką przerwą na oddech) i to całe 4 km. Właśnie tego było mi trzeba, mocnego “kopa” na rozruch, pokazania że przy odpowiedniej motywacji i technice jestem w stanie odnieść sukces.

Najpierw poszła krótsza trasa, później biegliśmy już 8 km bez odpoczynku, stałym tempem. Może nie jest to dystans godny maratończyka, ale mnie w zupełności satysfakcjonuje, dając mi realną podstawę do zwiększania własnych możliwości. Może kiedyś nawet przebiegnę dystans maratonu 😉

Teraz biegam sama, z wielką radością zakładam strój, mocuję pulsometr i zamykam za sobą drzwi. Pokochałam ten rodzaj jednocześnie i wysiłku fizycznego i relaksu, to nic, że trudno o seksowny wygląd gdy pot po tyłku się leje, pośladki ciągną a twarz przypomina buraka – czuję jak wyrastają mi skrzydła, gdy wybiegam na ostatnią prostą i miarowo dobiegam do celu. Po prostu jestem z siebie dumna, tak że nawet komentarze sąsiadki, że po co mi bieganie, skoro ze mnie i tak same kości, nie są wstanie wyprowadzić mnie z równowagi.

A dla tych wszystkich mamusiek, które dla siebie również szukają wystarczająco silnej  motywacji, dopowiem, że oprócz mega zadowolenia i budowania wiary we własne możliwości, (nie tylko) przy bieganiu poprawia się ogólna kondycja, smukleją nogi i podnoszą się pośladki. Do tego przy okazji zgubione kalorie można śmiało nadrobić kulinarną nagrodą 🙂 A to kusząca perspektywa, uszczęśliwiać jednocześnie i ciało i ducha…

Źródło zdjęcia: flickr.com

Subscribe
Powiadom o
guest

18 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

U mnie tak nie da się, ponieważ synek mi nie pozwoli.Ale mam inną motywację, żeby dbać o siebie, biorę synka w wózek i piechotką wszędzie z nim. Wiosna, lato, jesień i zima nic mi nie przeszkodzi w tym, żeby móc iść z nim wszędzie. Znajomi patrzą się i za każdym razem mówią do mnie ” skąd Ty masz tyle siły, żeby tak ciągle chodzić?” ja im na to, żeby dbać o siebie zaczęłam tak spacerować wszędzie po porodzie, nie mogłam biegać, ani uprawiać żadnego sportu, tylko dla tego że miałam CC. I długo dochodziłam po cc do siebie. Po dwóch… Czytaj więcej »

Fizinka
Fizinka
11 lat temu

A ja zawsze lubiłam sport i uprawiałam go odkąd pamiętam 🙂 Począwszy od podwórkowego ruchu – gra w kosza, „nogę”, palanta,….etc. poprzez uwielbiany w-f 🙂 wszelkiego rodzaju szkolne zawody, w tym lekkoatletyczne 🙂 po trenowanie szermierki i siatkówki (siatkówkę pokochałam tak bardzo że jak zaczęłam w nią grać w 5kl. podstawówki tak skończyłam dopiero w 3 kl. liceum 😀 ). Po zakończeniu edukacji, kiedy przyszedł czas na pracę zawodową i zmniejszył się mój czas wolny zmniejszyła się również owa sportowa aktywność, ale nie do zera! 🙂 Razem z koleżankami z pracy (żeby było raźniej) jeździłyśmy regularnie na basen, a później… Czytaj więcej »

Magda Kupis
11 lat temu

Ja też uprawiam sporty, o czym pisałam tutaj: https://wrolimamy.pl/2012/01/14/wieloboj-klasyczny/ Czasem bardziej intensywnie, czasem mniej, ale ruchu mi nie brakuje 😉

Natalia Smykowska
11 lat temu

A mnie brakuje właśnie takiego kopa! Tłumaczę się opieką nad synem, choć wieczorami mąż mógłby z nim zostać, ale wtedy to po całym dniu – zwyczajnie mam lenia…źle się z tym czuję i zbieram się w sobie żeby w końcu zacząć…W domu oczywiście kurzą się mata do jogi, przyrząd do ćwiczenia ud, hula-hop, ciężarki, drążek i jedynie przez miesiąc eksploatowany orbitrek! Choć nie powiem na początku roku udało mi się pozbyć 5 kg za pomocą właśnie miesięcznego „biegania” na orbitreku, ale po tym czasie wyrzeczeń również żywieniowych, spoczęłam na laurach i zabrakło mi dalszej motywacji…:(

Sylwia Chojnowska
11 lat temu

Co prawda nie biegam chyba że za synkiem, ciężarów nie dźwigam chyba że mowa o wózku i zakupach 🙂 Za to w wolnej chwili pod wieczór gram w tenisa stołowego, zawsze jakaś forma ruchu 🙂

Żaklina Kańczucka
11 lat temu

mam sentyment do tenisa stołowego, po godzinach zawsze rozgrywałam go z uczniami, niezły czasopochłaniacz 😉

Fizinka
Fizinka
11 lat temu

Szkoda, że za moich czasów nie było takich belfrów…. 😛 😉 :*

Sylwia Chojnowska
11 lat temu

To fakt a przy okazji można sobie poplotkować 😛

Ania Stanczak
11 lat temu

ja nie lubią biegać… ale biegam. ale kocham pływać. schudnac po ciąży nie mogę;((

Hanna Szczygieł
11 lat temu

chudnąć po ciąży nie muszę. Ale mam ambitny plan wykonania skłonu;) jednak zanim się pożegnam z kanapą, najbardziej na świecie chciałabym się z nia najpierw przywitać 😉 gdzie te czasy … 😛

Ewa Gołębiewska
8 lat temu

Podjęła bym wyzwanie gdyby nie to że w 39 tygodniu ciąży spaceruję minimum 12 km codziennie 😛

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ło matko, minimum 12 km? Gdzie Ty tak dreptasz?

Ewa Gołębiewska
8 lat temu

Do szkoły z najstarszą mam 3km w jedną stronę, więc jak ją zaprowadzę, wrócę do domu a potem odbiorę to wyrabiam niezłą kilometrówkę 😉 Po drodze zakupy i mam dość hehe

W roli mamy - wrolimamy.pl

Podziwiam!

Ewa Gołębiewska
8 lat temu

Nie ma co podziwiać 😉 Biegam bo nie mam innego wyjścia 😉 Jedno co dobre to to że kondycję przed porodem mam mimo wszystko bardzo dobrą 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close