110 lat historii misiów


Miś Kazimierz wkracza dziarsko w świat wspaniałych poprzedników, którzy od początku   XX wieku zdobywają miłość dzieci i dorosłych.

Kazimierz_dzwoneczekMiś Kazimierz to mały kontynuator wielkiej tradycji. Jego historia, tak jak losy wielu słynnych misiów, rozpoczęła się w sklepie, a rozkwitła dzięki przyjaźni i przygodom.

Powszechna historia misiów rozpoczęła się w 1902 roku, gdy amerykański dziennik „Washington Star” opublikował rysunek Clifforda Berrymana, przedstawiający prezydenta Teodora Roosevelta podczas polowania. Sympatyczny prezydent, przez zwolenników nazywany Teddym, odmawia zastrzelenia małego, wystraszonego niedźwiadka. Rysunek zainspirował Morrisa Mitchoma, mieszkającego w Nowym Jorku rosyjskiego imigranta, do stworzenia zabawki – misia. Pierwszy, jaki usiadł na wystawie jego sklepu, był zrobiony z ciemnobrązowego pluszu. Napis na tabliczce informował: „Teddy’s Bear” – miś Teddy’ego. Zabawka szybko znalazła nabywcę, ruszyła produkcja. Mitchom zadbał o formalności – w odręcznie napisanym liście prezydent Roosevelt zgodził się na nazwanie misia jego imieniem. Tak mówi legenda, bo oryginału listu nie odnaleziono.

Także w 1902 roku do USA trafiły pierwsze egzemplarze misiów pochodzących z niemieckiej firmy zabawkarskiej Steiff. Ich producentka – Margarete Steiff już w 1880 r. zaczęła szyć zwierzątka z filcu. Za namową bratanków stworzyła misia o ruchomych kończynach i głowie. Początkowo nie podobały się kupcom – uznali, że są zbyt ciężkie i nieporęczne. Ale rok później jeden z nich zamówił transport trzech tysięcy sztuk.  W 1908 r. firma Steiff wyprodukowała aż milion misiów! Dziewczynki w Europie i Stanach Zjednoczonych prosiły Świętego Mikołaja nie o lalki, ale o misie. Mimo to uważano, że dzieci szybko zapomną o małych futrzakach. Stało się inaczej. Jak informuje Peter Bull w poświęconym misiom tomie „The Teddy Bear Book”, współcześnie ponad połowa dzieci deklaruje, że miś jest ich ukochaną zabawką. A 40 procent sprzedawanych na świecie misiów kupują dorośli dla… dorosłych.

Do ponad stuletniej kariery misiów w dużym stopniu przyczynili się pisarze, tworząc galerię charakternych i zabawnych postaci. Najsłynniejszy jest Kubuś Puchatek, którego premiera odbyła się w 1926 r., a ponad 30 lat później książki A.A. Milne’go wciąż znajdowały się wśród literackich bestsellerów „New York Timesa”. Miś o bardzo małym rozumku istniał naprawdę – był zabawką Christophera, syna pisarza, który stał się także pierwowzorem książkowego Krzysia.
W 1958 r. światu przedstawił się Miś Paddington, stworzony przez Michaela Bonda przyjezdny             z mrocznych zakątków Peru. Zjawił się na londyńskim dworcu ze zdezelowaną walizką, starym kapeluszem i nienagannymi manierami. Od tej pory nieustannie ładuje się w jakieś kłopoty. On także wzorowany był na prawdziwej postaci. Pisarz zauważył misia siedzącego samotnie w sklepie nieopodal dworca Paddington i kupił go w prezencie świątecznym dla żony.

W połowie lat 50. Francuzka Olga Pouchine wymyśliła postać Misia Colargola. Jej syn usypiał słuchając opowieści o misiu, który chciał zostać piosenkarzem i przemierzyć świat. Przyjaciel rodziny – Victor Villien napisał na podstawie tych historii dziecięcą operetkę, którą w latach 60. Phillips wydał na płytach winylowych. Jednak wielką sławę Colargolowi przyniosła dopiero polska seria filmów animowanych, stworzona przez Tadeusza Wilkosza w łódzkim studiu Se-ma-for w latach 1967 – 1974.

Najpopularniejszego polskiego misia stworzyli w 1957 r. pisarz Czesław Janczarski i ilustrator Zbigniew Rychlicki. Miś Uszatek debiutował jako patron dziecięcego czasopisma „Miś”, później stał się bohaterem książek. W połowie lat 70. w studiu Se-ma-for powstała animacja, emitowana jako dobranocka. Głosu misiowi o klapniętym uszku użyczył Mieczysław Czechowicz.

„Przygody misia Kazimierza” były inspirowane postacią niewielkiego misia, którego Paulina Wilk otrzymała w prezencie. Miś o pulchnych stopach szybko stał się ważnym towarzyszem jej życia i podróży. Seria bajek o nim powstała w prezencie dla przyjaciółki. Wtedy jeszcze rezolutny Kazimierz nie wiedział, że będzie oficjalnie reprezentował najmłodsze pokolenie misiowej rodziny.

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Mało? To może sprawdź kolejny tekst :)

„Przygody misia Kazimierza”


Oficyna Wydawnicza  Paulina Wilk przedstawiaksiążkę Pauliny Wilk „Przygody misia Kazimierza”, czyli bajki dla dzieci i niezupełnie dorosłych
Premiera: 15 listopada 2012 r.

Przygody-misia Kazimierza_okladkaPaulina Wilk
Przygody misia Kazimierza
Wilk&Król Oficyna Wydawnicza
Warszawa, 2012
Format: 155 x 190 mm
Oprawa: twarda, 128  stron
cena: 29,90 PLN

ISBN: 978-83-9358-370-6
Premiera: 15.11.2012
Książkę można kupić na
www.miskazimierz.pl

Książka dostępna również jako audiobook w formacie mp3 i e-book.

Miś Kazimierz mieszka z Anią w pięknym domu z ogrodem. Trafił tam jako uciekinier z ogromnego sklepu, w którym przebywał z setką identycznych misiów. Czmychnął w nieznane, by sprawdzić, czy uda mu się być wyjątkowym. Z Anią odkrywa przyjaźń, marzenia i niesamowite przygody.
Beżowy miś potrafi wyczarować jezioro w umywalce, zrobić z mydelniczki żaglowiec i zbudować pojazd kosmiczny z guzików. Nigdy się nie nudzi – bywa kompozytorem, filozofem i detektywem. Wymyśla wesołe piosenki, zgłębia sekrety deszczu i tropi zagadkę znikających pastylek. Zna się na modzie i ogrodnictwie, zbiera znaczki pocztowe i świetnie odgrywa role amantów.

„Przygody misia Kazimierza” to książka trochę niedzisiejsza, ale i bardzo współczesna. Miś Kazimierz, poczciwy i kochany, przypomina niedoskonałe zabawki z dzieciństwa i zabawy, za którymi tęsknimy. Ożywia wiarę w to, że proste sprawy i radości mogą być najważniejsze, a zwykłe przedmioty, przyjaźń i ciepło są jedynym, czego potrzebujemy. Kazimierz mruga okiem do Kubusia Puchatka, po przyjacielsku wyciąga łapę do Coralgola i Uszatka. Dwanaście historii spisanych przez Paulinę Wilk
w „Przygodach misia Kazimierza” to opowieści mądre i ciepłe, jakie lubimy czytać przed zaśnięciem. Jest w nich także poczucie humoru, który docenią  rodzice noszący odrobinę tęsknoty za starym, dobrym i nieco zapomnianym misiowym światem. Jako mama dwójki małych dzieci wiem jakie to ważne, by książka dla dzieci była jednocześnie interesująca dla dorosłego. I tak jest w przypadku „Przygód misia Kazimierza”. To rzecz bardzo dobrze i lekko napisana, wciągająca i nie błaha. Dlatego, że tak naprawdę opowiada o uczuciach i relacjach, z którymi dziecko się styka, ale ich jeszcze nie rozumie – o samotności, poczuciu odrzucenia, a jednocześnie o wielkiej bliskości, przyjaźni, czułości.  O tym, jak należy pielęgnować przyjaźń, a także o tym, jak rozumieć zachowanie kogoś bliskiego. (Justyna Sobolewska, krytyk literacki, „Polityka”).

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

To co? Jeszcze jeden artykuł?

Wilk & Król Oficyna Wydawnicza – niedzisiejszy duet literacki


Debiutujące wydawnictwo, stworzone latem 2012 r. przez dwie przyjaciółki: Paulinę Wilk, autorkę książek i reportaży, oraz Anna Król, założycielkę agencji Go Culture, wspierającej promocję literatury oraz wydarzenia kulturalne. Wydawnictwo powstało z powodu małego misia o imieniu Kazimierz. Pierwsza książka pod marką Wilk&Król Oficyna Wydawnicza ujrzy światło dzienne 15 listopada. W przygotowaniu są już kolejne części opowieści o niezwykłym misiu, a w planach – publikacje także dla dojrzałych czytelników.

„Przygody misia Kazimierza” to książka wydana z wyjątkową starannością i troską. Wszystkie elementy – od stylu ilustracji po rodzaj papieru – zostały wybrane tak, by stworzyć atmosferę spójną
z opowieścią o misiu, który sam robi swoje zabawki i lubi rozrywki w stylu retro.

Paulina i Ania wspólnie wymyśliły postać misia Kazimierza, rezolutnego gaduły spragnionego przygód, i postanowiły dać mu literackie życie. Do współpracy przy wydaniu „Przygód misia Kazimierza” zaprosiły młode artystki: ilustratorkę Zosię Dzierżawską, która narysowała Kazimierza, oraz graficzki – Anię Światłowską ze Studia Garfaktura, która stworzyła jego wirtualny świat na stronie www.miskazimierz.pl oraz Marię Bukowską z Temperówka Studio, dzięki której wszystkie ilustracje i litery odnalazły swoje miejsce w książce.

Druk „Przygód misia Kazimierza” został dofinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Nasza oficyna powstała z przekonania, że im więcej jest na świecie pięknych książek, tym dla świata lepiej. Wydajemy z niedzisiejszą z czułością i troską. Zaczynamy od początku, czyli bajek dla dzieci
i niezupełnie dorosłych, ponieważ pokochałyśmy czytanie jako małe dziewczynki i do dziś książki przynoszą nam dziecięcy zachwyt. Pozwalają zaklinać rzeczywistość lub choć na chwilę tworzyć nową. We współczesnych opowieściach szukamy wczorajszego czaru oraz bohaterów, którzy młodnieją z czasem.

        Anna Król & Paulina Wilk
Wilk&Król Oficyna Wydawnicza

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Sprawdź nasz kolejny artykuł

Dzikus


Niedawno byliśmy na parapetówce u znajomych, którzy nie mają jeszcze dzieci. Synek od małego nie lubi obcych miejsc, zwłaszcza takich gdzie nie ma innych dzieci i początkowo zawsze jest bardzo ostrożny. Tym razem było podobnie choć z powodu gorszego nastroju skończyło się płaczem i chęcią wyjścia. Po kilku minutach udało się go jednak uspokoić i zajął się zabawkami, które przynieśliśmy. Potem pojawili się goście ze swoimi dziećmi i Adi rozkręcił się, choć nadal co chwilę przybiegał do męża, żeby pobawił się z nimi.

Mąż spędził więc wieczór częściowo z dorosłymi a częściowo bawiąc się z dziećmi. Synek był bardzo zadowolony, często się do niego przytulał i obdarzał go buziakami.

Usłyszeliśmy wtedy od jednego z gości, że wychowaliśmy dziecko na dzikusa. Nie skomentowałam tego, bo uznałam to za zbędne, w sytuacji kiedy większość gości była już na lekkim rauszu, choć swoje sobie pomyślałam.

Po powrocie do domu wróciliśmy z mężem do owej kąśliwej uwagi, bo mąż podobnie jak ja pozostawił ją bez komentarza.

Oboje mamy na ten temat takie samo zdanie. Staramy się nasze dzieci uczyć okazywania swoich uczuć, często je przytulamy, spędzamy z nimi dużo czasu na zabawie aby czuły, że są dla nas ważne i w każdej chwili mogą na nas liczyć. Chcemy, żeby wiedziały i czuły, że są kochane. Ze względu na Dzieci wyjechaliśmy do Dublina, bo tu możemy sobie pozwolić na to, żebym sama zajmowała się dziećmi i nie musiała zostawiać ich pod opieką innych, a co za tym idzie wychowywała je po swojemu bez ingerencji babć, dziadków czy opiekunek.

To jest nasz świadomy wybór i uważamy to za najlepsze dla naszych maluchów.
To jakie będą w przyszłości zależy tylko od nas i jeśli popełnimy błędy to będziemy mogli mieć pretensje sami do siebie, dumą również nie będziemy się z nikim dzielić.

Dla nas przytulanie jest czymś oczywistym, spędzanie czasu z dzieckiem – nawet jeśli właśnie przy stole dorośli prowadzą ciekawą dyskusję – również. Tak samo jak wyjście z imprezy kiedy dzieci są już zmęczone po to, żeby spokojnie położyć je spać w domu. Okazuje się jednak, że dla niektórych to dziwne i obce.

Dla mnie decyzja o dziecku to nie tylko przyjemności ale też obowiązki, bierzemy na siebie i plusy i minusy jakie to ze sobą niesie. Przecież to nie jest salon samochodowy, w którym mówię, że biorę klimatyzację, bo będzie mi potrzebna ale już alufelg nie bo za dużo kosztują. To jak z małżeństwem – na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie…
Jak napisał Antoine de Saint-Exupéry „Już zawsze będziesz odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.”

Czy uważacie, że to dziwne? Czy dziecko, które nie lubi obcych to błąd rodziców? Jestem ciekawa Waszych opinii.

Źródło zdjęcia: Flickr

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Paulina Garbień

18 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
adam
adam
11 lat temu

Zdjęcia dodawane na blogu (np. przy temacie in vitro oraz powyższym) są niezwykle stereotypowe i krzywdzące.

Ewka
Ewka
11 lat temu
Reply to  adam

Każdy widzi co chce… nie mogę się zgodzić – Pan widzi kolor skóry w pierwszej kolejności, a ja widzę zadziorne dziecko, które chichra się, zapewne z jakiegoś psikusa.
A z in vitro przyznam, że nie rozumiem uwagi?

Hanna Szczygieł
11 lat temu
Reply to  Ewka

też nie rozumiem 🙂 widać taka karma 😛

Paulina Garbień
11 lat temu
Reply to  adam

czy mogę prosić o rozwinięcie tej tezy?

magda
magda
11 lat temu

Dla mnie komentarz znajomych jest dziwny… Nie wiem czy to bezdzietni tak spomentowali (jeszcze moglabym zrozumiec) czy inni rodzice (to byloby zastanawiajace) ale przeciez to prawidlowe zachowanie dziecka i jego rodziciow. Nowe miejsce, nowa sytuacja, nowi ludzie- dorosly tez czulby sie niekomfortowo w takiej sytuacji. Poza tym na usposobienie dziecka chyba nie mamy wielkiego wplywu, a juz u tak malego tymbardziej. Mozna budowac jego pewnosc siebie, ale to trwa. My gdy jestesmy u znajomych kilkakrotnie wstajemy od stolu by sprawdzic czy nasze dzieco czuje sie komfortowo, mimo ze nalezy raczej do towarzyskich.

Hanna Szczygieł
11 lat temu

Abstrahując już od „dziczenia” – nie wyobrażam sobie w ogóle zostawienia bez „nadzoru” mojej dwulatki. Nie sądzę żebym była nadopiekuńcza, nigdy nie wiadomo co strzeli malcowi do głowy – tym bardziej ubawił nie ten oskarowy komentarz o dzikusie 🙂 uwielbiam takie „teksty”. A najlepsze jest to, że życie weryfikuje wiele poglądów czy wyobrażeń. Ciekawa jestem jak zmienią się „znajomi” gdy sami zostaną rodzicami 😉

Paulina Garbień
11 lat temu

Oni już są rodzicami, a wypowiedział to „wszechwiedzacy” tatuś …

milena
milena
11 lat temu

ja też okazuje swoim dzieciom swoją miłość przez uściski, pocałunki słowa na każdym kroku nie wstydzę się tego. Dziecko musi czuć się bezpieczne. Normalne jest to ze człowiek (dorosły czy dziecko)w nowych sytuacjach czuje się niepewnie nieswojo. Jeśli będziemy pomagać dzieciom radzić sobie w takich sytuacjach, dawać im poczucie bezpieczeństwa nabiorą dystansu zaufania do innych i będą bardziej otwarci jest to proces, który u jednych trwa krócej u innych dłużej.To znajomi pokazali kto to jest dzikus.

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu

Nie widzę nic dzikiego w tym, że dziecko chce kontaktu z rodzicami. Zwłaszcza kiedy rodzice starają się mu pokazywać że jak będą potrzebni to są. Zrozumiałabym komentarz gdyby dziecko siedziało całą imprezę na kolanach mamy i wybuchało płaczem jak ktoś tylko na nie spojrzy. Taka sytuacja to faktycznie porażka rodziców. Dziecko z wiekiem potrzebuje coraz mniej nadzoru i ciągłego posiadania rodzica w zasięgu wzroku. Paradoksalnie im więcej tego kontaktu dostanie za malucha tym bardziej samodzielne będzie w przyszłości. Mi wszyscy mówili, że jak będę nosić na rękach to przyzwyczaję. Do ukończenia 8 miesięcy nosiłam prawie non stop, potem dziecko się… Czytaj więcej »

ewa
ewa
11 lat temu

Ja bolesnie zderzyłam się z rzeczywistością kiedy wróciłam do pracy. Okazało się, że normą jest bycie matką która jest zmęczona swoim dzieckim, która tylko czeka okazji żeby gdzieś się wyrwać (bez tego męczącego balastu czyli dziecka)zarówno po 8 czy 9 godzinach w pracy jak i w weekend. Ja zostałam szybko wpisana w przedział matki dziwaczki bo kto to widział mówić, że się tęskni w pracy za dzieckiem, chcieć z nim być w chorobie itd. Odchorowałam słowa koleżanki, że jestem złą matką, nadopiekuńczą która wychowa rozwydrzonego bachora może mogłam wtedy zareagować na wiele sposobów ale to tak bardzo mnie dotknęło, że… Czytaj więcej »

Paulina Garbień
11 lat temu
Reply to  ewa

ja swój prawie cały czas poświęcam dzieciom, również nie widzę w tym żadnego problemu, nie czuję potrzeby biegania na imprezy i zostawiania dziecka z kimś… nie czuję potrzeby „wyrwania” się z domu, od dzieci… może dla niektórych to dziwne ale ja jestem z tym szczęśliwa i to pozwala mi się czuć spełnioną 🙂 owszem, czasem kiedy maluchy płaczą czy marudzą cały dzień mam dość, ale wtedy gorąca kąpiel pozwala się zrelaksować a uśmiech moich szkrabów rekompensuje cały ciężki dzień i od razu mi lepiej 🙂 Ewo nie przejmuj się opiniami innych, to Twoje życie i Twoje dziecko 🙂 najważniejsze to… Czytaj więcej »

Anna Sztelak
Anna Sztelak
11 lat temu

Kubuś za miesiąc skończy rok czyli w sam raz by się przydały takie kredeczki:) Może tym razem się uda coś u was wygrać:)

Joanna Pyzik
11 lat temu

Czytając artykuł, poczułam się jak jego bohaterka ,bo świat w nim przedstawiony tak podobny był do mojego. Gdy synek skończył roczek zaczął bać się wszystkiego i wszystkich, a pobyt w szpitalu jeszcze bardziej zaognił sytuacje. Doszło do tego, że malec obawiał się nieznanych mu pomieszczeń i reagował płaczem o iście histerycznym charakterze, łącznie z ucieczką. Bardzo się tym martwiłam, lecz nie zamknęliśmy się w czterech ścianach i razem wędrowaliśmy przez świat. Synek powoli oswajał się z nowymi ludźmi i sytuacjami. Rodzina, jak i znajomi nigdy nie powiedzieli wprost, że mam w domu „dzikusa”, lecz ich gesty i niektóre słowa mówiły… Czytaj więcej »

Maria Ciahotna
11 lat temu

Nasza starsza córka jest dzikusem… Dlatego, że lubi skakać po łóżku, wisieć na tapczanie głową w dół, okazywać 10mies. braciszkowi miłość poprzez podnoszenie czy dzielenie się ciasteczkiem 🙂 No i lubi nas też przytulać, włazić za nami do łóżka nad ranem, mówić jak bardzo nas kocha, i nie ma mowy by tatuś mógł odejść do pracy bez pożegnalnego buziaka. Staramy się w niej też rozwijać poczucie własnej osobowości, więc jeżeli nie powoduje to sytuacji konfliktowej, to staramy się jej pozwalać wybierać z różnych opcji. I dzięki temu w przedszkolu potrafiła w wieku niespełna 3 lat grzecznie poprosić o herbatkę czy… Czytaj więcej »

Guest
Guest
11 lat temu

„Grzeczna jest?” to jedno z pytań, jakie słyszę. Córeczka skończyła 7 miesięcy… Uśmiecham się odpowiadając-zgodnie z prawdą- że jest bardzo pogodna. Ona ma 7 miesięcy..Grzeczna być nie musi, w ogóle dla mnie ten przymiotnik odnoszący się do niemowlęcia to jakaś abstrakcja… 😉 I rozumiem, co mogą mieć na myśli pytający, ale… Docelowo marzę sobie, żeby była wciąż pogodna, zadowolona z życia. Żeby miała dystans do obcych (ależ matka! Dzikusa chce mieć chyba-patrząc na komentarze osób z przyjęcia) i wiedziała, że ma oparcie w najbliższych. Nie zamierzam się wstydzić, że moje dziecko np. nie będzie wyciągać rączek i chętnie iść do… Czytaj więcej »

Guest
Guest
11 lat temu

„Grzeczna jest?” – takie pytanie słyszę często odnośnie mojego 7-miesięcznego dziecka. Uśmiecham się odpowiadając-zgodnie z prawdą-że jest bardzo pogodna. Dla mnie grzeczna w odniesieniu do niemowlaka jest totalną abstrakcją… Ale rozumiem, o co może chodzić pytającym się, więc się uśmiecham przy odpowiedzi. Chciałabym, żeby ta pogoda ducha została, chciałabym, żeby moje dziecko miało poczucie spełnienia, zadowolenia. Żeby miało dystans do obcych (dzikusa chcę 😀 ) i świadomość oparcia w najbliższych. Nie musi uśmiechać się, czy wyciągać rączek do obcych. Nie będę tego komentować „wstydzi się”. Nie zna. Czy ja dorosły człowiek lecę z otwartymi ramionami do ludzi, których nie znam?… Czytaj więcej »

Kasia Zabun
Kasia Zabun
11 lat temu

moja 2 i pol letnia julka jest bardzo odwazna i otwarta na ludzi dziewczynka,a jednak na obcych reaguje bardzo powsciagliwie…zazwyczaj „nowych” poprostu ignoruje,wogole sie do nich nie odzywa i jakby ich nie zauwaza…mysle,ze lepiej tak niz jakby do kazdego obcego leciala…teraz w tych czasach pedofili za kazdym rogiem,wole wlasnie,zeby byla troche nieufna i „dzika”.

Kasia Zabun
Kasia Zabun
11 lat temu

to,ze dziecko jest nieufne w stosunku do obcych jest tylko zaleta…teraz w tych czasach,nie kazdy chce dla dzieci dobrze.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close