Boże Narodzenie 18 grudnia 2019

Dekoracje świąteczne – stroik na stół lub parapet w leśnym stylu

Leśne zwierzęta są dosyć popularne jeśli chodzi o zimowe i świąteczne dekoracje oraz aranżacje wnętrz. Bardzo chętnie wykorzystywane są jako elementy ozdobne, od zwykłych  figurek, świeczników, przez obrazki na ścianę, po tekstylia, zarówno do salonu, jadalni, jak i sypialni.

Sama też jestem entuzjastką tego motywu, świetnie bowiem wpisuje się w mój gust i zamiłowanie do prostoty oraz natury. Idealnie współgra ze stylem skandynawskim, który jest bliski memu sercu. Spośród wielu leśnych zwierzątek, szczególną sympatią darzę sarenki i jelonki, być może za sprawą Poli, która uwielbia Bambiego…  😉

Stąd więc w moim salonie, z początkiem grudnia zagościły  piękne białe poszewki na poduszki, z wizerunkiem jelonków na tle zaśnieżonych drzewek. Marzył mi się również podobny bieżnik na stół, ale niestety zabrakło go w sklepie, w którym go sobie upatrzyłam. Mam więc nadzieję, że jeszcze się pojawi! 😉

W każdym razie owe jelonki, sarenki i zimowy, leśny pejzaż zainspirowały mnie do stworzenia małej, skromnej dekoracji, która pięknie zdobi stół – śmiało może stanowić stroik świąteczny, okno – a właściwie parapet, czy jakąkolwiek komodę.

 

Do stworzenia dekoracji w leśnym stylu wykorzystałam:

Drewniany prostokątny półmisek – dzięki swojemu kształtowi idealnie wpasował się w parapet.

Figurka sarenki, a konkretnie świeczka, kupiona w Auchan, za około 8.00 zł.

Leśny mech, w który zaopatrzyłam się w sklepie z artykułami do rękodzieła, ale myślę, że można też bez problemu zdobyć go w sklepie ogrodniczym.

Gałązki / Patyczki – znalezione na spacerze

Szyszki – przyniesione z podwórka

Wata

Kilka orzechów włoskich w łupinach

Świeczki typu tealighty

Klej na gorąco lub magik

 

Jak zrobić dekorację w leśnym stylu?

Łatwo, szybko i prosto…

Gałązki, które miały stanowić drzewka, przykleiłam do małych drewnianych kółeczek – śmiało można je zastąpić chociażby tekturą, czy kawałkiem kartonu. Następnie owe kółeczka z patyczkami, przykleiłam do półmiska, żeby nie przewracały się przy każdym przesunięciu dekoracji.

Całą powierzchnię półmiska wyłożyłam mchem.

 

Na środku ustawiłam figurkę sarenki, obok tealighty.

Gdzieniegdzie ułożyłam szyszki oraz orzechy.

Całość, włącznie z gałązkami drzewek, przyozdobiłam drobnymi kawałkami waty, która zaimitowała śnieg – lekki i puszysty.

W czeluściach swoich szpargałów znalazłam też trochę czerwonych koralików, które niedbale rozrzuciłam po całości, tworząc  z nich leśne owoce, np. jarzębinę.

 

Ot, dekoracja gotowa 😉

Nawiasem mówiąc, pierwotnie zamiast świeczek chciałam wykorzystać ledowe lampki na druciku, które świetnie oświetlały wieczorem dekorację, tyle że, dołączone do nich pudełko z bateriami okazało się na tyle duże, że ciężko było je ukryć i wkomponować w całość. Dlatego też zmieniłam koncepcję i użyłam tealightów. 

Fot. Archiwum prywatne J.Fizia

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Boże Narodzenie 16 grudnia 2019

Eko bombka pachnąca Świętami

Początek grudnia jest idealnym momentem na własnoręczne wykonanie ozdób świątecznych. Plusem takich ręcznych robótek jest możliwości wykonania ich z dzieckiem i spędzenia wesoło wspólnego czasu. Ponadto eko bombka może być wspaniałym prezentem Bożonarodzeniowym czy alternatywą dla stroika świątecznego.

Sklepy, jak co roku oferują ogrom świątecznych ozdób – istny dekoracyjny zawrót głowy, ale niewielkim nakładem czasu i pracy własnej możecie w tym roku zrobić bombki własnoręcznie.
Ekologiczna bombka jest idealnym przykładem jak w chwilę wykonać coś pięknego i cudownie pachnącego igliwiem i cynamonem. W dekoracjach świątecznych wykonanych ręcznie uwielbiam właśnie ich prostotę i serce w nie włożone.

 

eko bombka
Jak zrobić bombkę:

 

  • Bombka styropianowa min. 8 cm
    • gałązki jodły (lub dowolne iglaste)
    • pistolet i klej na gorąco
    • drucik florystyczny
    • naturalne ozdoby (m.in. suszone pomarańcze, suszone cytryny, kora cynamonu, gwiazdki anyżu itp.)
    • tasiemka
    • nożyczki
    • zapalniczka

    KROK 1. Wybrać się do własnego ogródka lub lasu i zdobyć trochę gałązek jodły. Według mnie najlepiej współpracuje plastycznie (dzięki swojej giętkości) przy formowaniu bombki.

    KROK 2. Styropianową kulę okładać gałązkami igliwia i mocować je przy pomocy drucika florystycznego. Gałązki dokładać do czasu aż nie będą widoczne prześwity styropianu.

    KROK 3. Po uformowaniu kształtnej bombki można przystąpić do jej dekorowania. Plastry suszonej pomarańczy (jeśli są duże) pociąć na kawałki. To samo zrobić z korą cynamonu. Z tasiemki uformować kształtną kokardę a jej brzegi, by zapobiec ich strzępieniu delikatnie „podtopić” nad płomieniem zapalniczki.

    KROK 4. Przygotowane elementy dekoracyjne mocować do bombki za pomocą kleju gorącego. Pamiętajcie, że klej jest bardzo gorący i jeśli bombkę wykonujecie z dzieckiem to lepiej, gdy Wy będziecie przyklejać elementy.

    KROK 5. Gotową bombkę zawiesić na stojaczku by cieszyła oko domowników i gości lub zapakować w folię celofanową i wręczyć jako prezent Bożonarodzeniowy.

eko bombka

 



Zdjęcia: Sylwia

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kultura 13 grudnia 2019

Kod Dedala – recenzja tydzień przed premierą

Kod Dedala oficjalną premierę będzie miał 20 grudnia – w ostatni piątek przed świętami, ale ja miałam przyjemność zobaczyć go wcześniej. Jeśli więc zastanawiacie się, czy jest coś lepszego do roboty w następny weekend niż gotowanie bigosu i skrobanie karpia – odpowiedź znajdziecie poniżej.

Kod Dedala, czyli jak tłumaczono Inferno

Powiedzenie, że film powstał na bazie faktów, byłoby dużą przesadą, ale nie można nie zauważyć, że inspiracją do powstania Kodu Dedala były rzeczywiste wydarzenia. Dan Brown to nazwisko, które elektryzuje miłośników thrillerów na całym świecie, a zdolni hakerzy robią, co mogą, by wydobyć choćby fragmenty jego książek przed światowymi premierami. Inferno może nie dorównało słynnemu Kodowi da Vinci, ale było mocno wyczekiwaną książką w 2013 roku. Niewiele osób wie, że światowa premiera tego samego dnia w różnych zakątkach globu była możliwa dzięki równoczesnemu tłumaczeniu dzieła przez zamkniętych we włoskim bunkrze i odizolowanych od świata tłumaczy. Radykalne środki ostrożności miały zapobiec ewentualnym wyciekom. Eksperyment się udał, premiera Inferno była sukcesem. Natomiast sam pomysł odizolowania i zmuszenia do pracy w jednym pomieszczeniu kilku tłumaczy stał się kanwą do powstania Kodu Dedala. Jednak myliłby się ten, kto by przypuszczał, że praca tłumacza jest nudna i monotonna, a sam film banalny.

Kod Dedala – francuskie kino i… zmiana tytułu

Domyślam się, że to zabieg marketingowy i może nawet trafiony, niemniej… niepotrzebny. Film obroniłby się i bez tego. W oryginale nosi tytuł: Tłumacze, bo najwyraźniej francuski producent nie czuł potrzeby sztucznego podbijania zainteresowania nawiązywaniem do Kodu da Vinci. I słusznie.

Francuskie kino to majstersztyk sam w sobie. Znacząco różni się od produkcji hollywoodzkich, więcej tu grania emocjami niż typowych scen akcji.

Trzeba przyznać Francuzom, że się postarali. Dobór aktorów zachwyca. Rosyjską tłumaczkę gra Ukrainka – Olga Kurylenko, duńską – Dunka Sidse Babett Knudsen, niemiecką oczywiście Niemka – Anna Maria Sturm, portugalską – Brazylijka Maria Leite, włoskiego tłumacza – Włoch Riccardo Scamarcio, hiszpańskiego, a jakże – Hiszpan Eduardo Noriega, angielskiego Alex Lawther, chińskiego Frédéric Chau (Wietnamczyk, ale wybaczmy ten drobiazg). Moim ulubieńcem był tłumacz grecki, grany oczywiście przez Greka – Manolisa Mavromatakicha. Ten jego cynizm jest nie do podrobienia!

Wspomniane nazwiska to nie tylko plejada gwiazd światowego formatu. Ten prosty w sumie zabieg genialnie podkreślił różnice temperamentów i osobowości tłumaczy, nierzadko ukształtowaną kulturą, w jakiej zostali wychowani. Podejrzewam, że obsadzenie w rolach cudzoziemców samych Francuzów nie dałoby tego efektu, dlatego czapki z głów przed twórcami filmu.

Wypadałoby wspomnieć jeszcze o bezwzględnym wydawcy, w którego po mistrzowsku wcielił się Lambert Wilson – człowiek, który motto: „po trupach do celu” ma niemalże wypisane na twarzy. Albo tak dobrze gra.

Kod Dedala, o czym właściwie jest ten film

Nie lubię zdradzać treści książek ani filmów, teraz też tego nie zrobię. Powiem tylko, bo to można przeczytać w internecie dowolną ilość razy, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Mimo niesamowitych wręcz zabezpieczeń, odebrania telefonów komórkowych, dostępu do internetu pewnego dnia w sieci pojawia się początek tłumaczonej książki. To trzecia część kultowego już Dedala. Może sam wyciek nie byłby problemem, gdyby nie poszło za nim żądanie okupu. Kto i jak wyniósł bezcenny tekst na zewnątrz luksusowego, ale jednak bunkra? Czego oczekuje, czym grozi, czy uda mu się spisek? No cóż – odpowiedź w kinach już za tydzień 😛

Kod Dedala – warto, czy nie warto?

To nie jest kino akcji, więc jeśli liczycie na sceny rodem z Jamesa Bonda, odpuśćcie sobie. Chociaż może nie? Scena w pociągu niewątpliwie podnosi poziom adrenaliny we krwi.

Na sceny miłosne też nie powinniście liczyć. W tym filmie nie ma obscenicznego seksu. Za to nie zabraknie przemocy i scen absolutnie nie dla dzieci, dlatego nie próbujcie ich przemycać.

Film został zrobiony na typowo francuską modłę. Delikatnie usypia widza, każe mu myśleć, że wszystko zostało wyjaśnione i właściwie można by wyjść z kina, tylko po to, by za chwilę mocno nim potrząsnąć i bezczelnie zaśmiać się w twarz: „Myślisz, że wiesz już wszystko? Nic nie wiesz, siedź i oglądaj dalej”. I tak kilka razy. Zwroty akcji są tym bardziej zaskakujące, że absolutnie nie da się ich przewidzieć. Piszę to z całą odpowiedzialnością. Nawet jeśli poczuliście się przygotowani i zachowacie czujność, bądźcie pewni, że scenarzyści Was przechytrzą.

Gdybym miała wybierać między świątecznymi przygotowaniami a kinem, wybrałabym kino i to nie dlatego, że nie lubię gotować.

Kod Dedala – tego w żadnym filmie nie widziałam

A na koniec Was zaskoczę. W żadnym, ale to naprawdę żadnym filmie z napisami nie widziałam literówek 😛 A w tym tak i to aż trzy. Pierwsza to „to” zamiast „kto”, druga „Pan” zamiast „Pani”, trzeciej niestety nie zapamiętałam, ale była dosłownie chwilę po drugiej. Dajcie znać, czy produkcja zdążyła poprawić do oficjalnej premiery, bo jednak trochę kwas.  

 

Zdjęcie: Best Film

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close