Zabawa 23 listopada 2011

Bawimy… Słuchamy…

Wiecie o czym ostatnio myślałam? Tak się zastanawiałam, czym się bawił Mozart jak był mały? No fakt, że długo mały nie był, bo szybko się okazał geniuszem i jeździł z koncertami czy chciał czy nie chciał, ale zanim się okazało to był zwykłym dzieckiem.  No więc czym bawiły się dzieci w tamtych czasach? Coś chyba musiało być na rzeczy, bo geniuszy rodziło się jakoś więcej.

 Pogrzebałam trochę w internecie i niestety informacji za dużo na ten temat nie ma, widocznie temat nieciekawy. Najbardziej intryguje mnie fajerka na kiju, niby wiem jak wygląda jedno i drugie, ale jak to połączyć żeby jechało, to nie wiem. Nie wiecie czasem? Poza tym nieśmiertelny garnek i drewniana łyżka, słusznie że drewniana, zawsze to mniej hałasu. Gliniane zabawki? Jak się czymś takim bawić? Dla dziewczynek pewnie szmacianki bo kogo było stać na porcelanową lalkę.  Jakoś niewiele te dzieci miały do wyboru, ciekawe czy chociaż ktoś im strugał klocki z drzewa?

A jednak i muzyków i malarzy i pisarzy jakoś  było więcej. Chociaż może nie, nie więcej, ale lepszych. Kiedyś napisanie książki to była ciężka i żmudna praca, dziś w dobie komputerów idzie lekko,  ale książki do tych sprzed kilkuset lat nie umywają się poziomem. Z muzyką podobnie, każdy może coś tam stworzyć i na YouTube wrzucić, ale jak to się ma do prawdziwej muzyki? Jak się dowiecie w czym rzecz to koniecznie dajcie znać, może zdążę zabrać dziecku co bardziej szkodliwe zabawki :))

Inną rzeczą, która mi się wydaje szkodliwa jest szkoła. Tak, tak, sami powiedzcie, czy Mozart miałby czas pisać genialną muzykę gdyby go ktoś do zerówki posłał? Wątpię. Beethoven, mój ulubieniec, zapewne zostałby sklasyfikowany jako tuman najwyższego gatunku, nigdy nie opanował tabliczki mnożenia, dacie wiarę? Dobrze że szkoła nie była obowiązkowa w tamtych czasach, dzięki temu mam całkiem niezłą kolekcję płyt z klasyką, miał kto dla mnie komponować.

Właściwie nie wiem od kiedy takiej muzyki słucham, nie pamiętam, chyba w liceum się zaczęło, a może na studiach? Tak czy inaczej dawno. Jak zaszłam w ciążę to też oczywiście słuchałam, niby dlaczego nie? Najczęściej mozartowskich koncertów na róg, jakoś dobrze robiły i mnie i dziecku, ale nie tylko. Duśce chyba w ogóle podobała się taka muzyka, bo ile razy w kościele usłyszała organy  tyle razy dostawałam rzetelnego kopniaka.

W domu podobnie, zawsze ruszała się  jak usłyszała muzykę, zresztą do tej pory to ma, “ tańcimy tańcimy tańcimy? “Jak miała chyba ze dwa miesiące dostała karuzelę nad łóżeczko. Dźwięk pozytywki wywołał gwałtowny atak płaczu, Mozart uspokoił. Uznałam, że podstawy dałam dziecku dobre :))

Ponieważ ustaliłam sama ze sobą już dawno, że moje dziecko jest genialne (przyznajcie się, też ustaliłyście?) kompletnie ignoruję fakt jej młodego wieku i rzucam od niechcenia uwagi typu: i pamiętaj skarbie nie nazywaj mi tego nigdy kankanem, to jest „Orfeusz w piekle” Offenbacha, a ściślej mówiąc „Piekielny galop”. Optymistycznie robię założenie, że zapamięta, niby dlaczego mam jej przypisywać sklerozę?

Klasyka klasyką, czasem mam ochotę na co innego, niedawno włączyłam RMF PRL, tak tak, taka stara jestem, pamiętam tamte czasy i tamtą muzykę, końcówkę co prawda ale pamiętam. Duśka nie pamięta i chyba jej to nie bawi, wytrzymała półtorej piosenki, powtarzane w kółko retoryczne pytanie Danuty Rinn „gdzie ci mężczyźni?” chyba ją całkowicie zdegustowało bo stanowczym głosem oświadczyła: łącimy muzika klacićna!

Co miałam zrobić, włączyłam :))

A przy czym bawią się  i czego słuchają wasze dzieci?

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

Dla mnie telewizja może nie istnieć, natomiast bez muzyki nie wyobrażam sobie świata. U nas w domu muzyka towarzyszy nam przez cały czas. Słuchamy różnych gatunków, wykonawców lubimy różnorodność. Często sobie śpiewamy razem z radiem;-) Mam nadzieję, że Majce zaszczepimy miłość do muzyki. A do zasypiania nie słuchamy kołysanek. Już w brzuszku Mała słuchała relaksacyjnej chińskiej muzyki medytacyjnej i teraz każdy wieczór z nią spędza. A czy to rozwinie w niej geniusza…??? To się okaże;-)

Baby_55
Baby_55
12 lat temu

my oglądamy w tv głównie wiadomości wieczorne, ale czasem w ciagu dnia oglądamy też telewizję dla dzieci, dopołudnia często oglądamy Pana Robótke, który z niczego potrafi zrobic całkiem fajne rzeczy 🙂 to głównie po to żeby potem móc organizować fajnie czas synkowi 🙂 np. jak z kartki papieru i papierowego talerza zrobić coś fajnego do zabawy? albo jak zrobić ruchomy rysunek? tego wszystkiego można dowiedzieć się od Pana Robótki 🙂 poza tym słuchamy muzyki głównie w radiu, czasem z komputera, nie lubię ciszy i dlatego u nas zawsze cos musi byc w tle 😉

tapa tika
tapa tika
12 lat temu

Nie da się ukryć, że jeszcze 150 lat temu świat, a przede wszystkim mieli inne podejście do dzieciństwa, a tym samym także do zabawek. To dopiero wiek XX został ogłoszony „stuleciem dziecka” i postawił dzieciństwo w centrum zainteresowania, wcześniej dziecko nie było pełnowartościową istotą, a jedynie „niekompletnym dorosłym”, kimś kto jest w drodze do dorosłości. Czy rodziło się wtedy więcej ludzi wybitnych o genialnych umysłach? Nie wiem. Na pewno jednak dzieciństwo, w którym mały człowiek nie był bombardowany ogromną ilością bodźców, nie miał tylu przedmiotów adresowanych do niego, sprzyjało rozwijaniu jego kreatywności, wyobraźni i otwartego umysłu. Stąd może geniusz Mozarta?… Czytaj więcej »

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

A moje dziecko chyba najbardziej lubi słuchać…. MAMY!! 😛 🙂 Zawsze się chichra jak zaczynam śpiewać 🙂 A jak poproszę go jeszcze do tańca to już w ogóle mamy niezły ubaw 🙂
I mimo iż Tatuś uważa że talentu wokalnego to ja nie mam (zupełnie nie wiem czemu tak twierdzi?!? ;P ) – nie zamierzam rezygnować ze swoich domowych koncertów! 🙂

Magda Kupis
12 lat temu

Kiedy mama z córką się bawi to sama jej śpiewa, ale jak tylko tata pojawia się na horyzoncie to nie tylko leci głośna muzyka, ale i razem tańcują 🙂

Karolinamagda
Karolinamagda
12 lat temu

Ukochane nie ma mnie i chowanie za czym kolwiek. Bujanie na huśtawce drewnianej montowanej we famudze drzwi. Co do muzyki mamy muzykę relaksacyjną, szum wody, strumyka śpiew ptaków i to puszczamy dziecku od urodzenia 🙂

Ciąża 20 listopada 2011

Prezent (nie)urodzinowy

Od kilku dni czujesz się inaczej. Wiesz,  że coś się zmieniło. Liczysz, przeliczasz „ta” data już minęła a @ się nie pojawiła. Kupujesz test, chwila niepewności, podekscytowania i … widzisz II grube kreski. Szok, zaskoczenie, wielka radość. Taki prezent (nie)urodzinowy. Wszelkie możliwe i niejednokrotnie skrajne  uczucia kłębią się w Tobie. Po chwili, kiedy organizm dochodzi do siebie, zastanawiasz się jak ogłosić tę wiadomość partnerowi. A może już dawno wymyśliłaś scenariusz tej chwili?

Ze mną było jak we wstępie. Instynktownie czułam, że coś się zmieniło. Mimo że nie do końca dopuszczałam taką myśl do siebie, a może nie chciałam zapeszać, czułam, że ktoś zamieszkał pod moim sercem.  I tak mijały kolejne dni, burza myśli w głowie, przypuszczenia i marzenia. Mimo że byłam jeszcze przed terminem spodziewanej @, w końcu zdecydowałam się na kupno testu.

Mąż akurat odsypiał nocną zmianę. Zrobiłam … zobaczyłam jedną kreskę i po chwili … cień tej drugiej. Serce zaczęło mi łomotać. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, to zasiadłam do komputera i w wyszukiwarkę wpisałam – test ciążowy cień II kreski czy coś w tym stylu. Bo chyba nie do końca uwierzyłam w to, co zobaczyłam. A tam, fora i wypowiedzi dziewczyn potwierdzające, że to może być oznaka ciąży, zdjęcia podobnych wyników do mojego itp.

Przez cały dzień miałam motyle w brzuchu, ale nie pisnęłam nic mężowi, mimo iż tego dnia miał urodziny. W prezencie dostał tylko zestaw śrubokrętów 😉 Bałam się mu pokazać test, żeby nie zapeszyć, a może, żeby się nie rozczarować.

Na drugi dzień, po mojej nocnej zmianie, z samego rana, pojechałam na badanie krwi, w kierunku Beta HCG. Mężowi powiedziałam, że coś się ostatnio dziwnie czuję i chcę zrobić sobie badania. A że akurat wybieraliśmy się na krótki wypad na ryby – mąż jest zapalonym karpiarzem (nie mylić z wędkarzem, bo to kolosalna różnica;-)), po wyniki wstąpiliśmy po drodze. Odebrałam wynik i bałam się otworzyć kopertę. Wsiadłam do auta … patrzę … i … Beta HCG 241!!!!! Zerknęłam na przedziały normy, chociaż już doskonale wiedziałam co taki wynik oznacza.

Ruszyliśmy i pytam się męża jak bardzo mnie kocha, on na to, że najbardziej na świecie. Na co ja, że go kocham bardziej, bo … podwójnie (ten tekst miałam już wcześniej zaplanowany ;-)) W pierwszej chwili nie zrozumiał, ale moja mina, mój uśmiech i iskierki w oczach pozwoliły mu się domyślić. Mimo to powtórzyłam, że kocham go bardziej, bo podwójnie i że jestem w ciąży. Nacisnął na hamulec, zatrzymał samochód na środku drogi i przytulił mnie bardzo, bardzo mocno. Teraz i on miał te iskierki w oczach 😉 I tak w trójkę pojechaliśmy na urlopik. Całe szczęście, że akurat droga była pusta ;-)))

Może moja historia zachęci Was do zastanowienia się i przypomnienia, jak Wy poinformowałyście przyszłych tatusiów o ich nowej roli. A może jacyś tatusiowie napiszą nam jak się dowiedzieli o tym ważnym wydarzeniu. Zachęcam do podzielenia się z nami Waszym pomysłami. Może posłużą innym i będą inspiracją dla przyszłych mamuś i tatusiów. Prezent (nie)urodzinowy


Źródło zdjęcia: Daiga Ellaby/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

24 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Baby_55
Baby_55
12 lat temu

ja po prostu pokazałam mężowi test, byliśmy oboje w szoku, bo długo staralismy się i kiedy nic nie wychodziło zdecydowalismy, ze odpuszczamy i nie będziemy sie starać i nagle, wynik tych „niestarań” raczkuje po pokoju i wspina się gdzie tylko może 😉 nie zapomnę nigdy wyrazu twarzy męża obawa, radość i podekscytowanie…

Natalia Smykowska
12 lat temu

Wzruszyłam się i przypomniałam „naszą” chwilę 🙂 ciąża planowana, ale przez trzy miesiące była zawsze 1 kreska. Gdy zrobiłam TEN test i wyszły 2 kreski a było wcześnie rano i mąż jeszcze spał, pobiegłam go obudzić i choć nie mogłam nic powiedzieć z podekscytowania, pokazałam mu test – zapytał co to oznacza 😛 powiedziałam co i jak i potem długi czas musiałam leżeć w jego objęciach i uspokajać oddech, bo tak się przejęłam! Oboje wiedzieliśmy, że wszystko będzie dobrze!
Mało oryginalne, ale nie potrafiłam poczekać na bardziej odpowiedni moment 🙂

Mrhepik
Mrhepik
12 lat temu

Po prezencie urodzinowym w postaci śrubokrętów ,byłbym sceptyczny…chyba,że to był super wypasiony zestaw 😉

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Mrhepik

Tu akurat mąż miał farta, bo całość była wypasiona;-) Nie były to same śrubokręty, ale rewelacyjny zestaw, na temat którego nie będę się rozpisywać. A w tekście nie on stanowi meritum sprawy, więc maksymalnie skróciłam jego określenie.

Mrhepik
Mrhepik
12 lat temu
Reply to  Magdalena446

Ja sie dowiedziałem w siedemdziesiątym ósmym ubiegłego wieku 😉
Raczej wtedy nie było testów ciążowych ,a juz na bank nie było wtedy wypasionych zestawów śrubokrętów.
Może sie załapię na taki zestaw w 33 rocznicę ślubu? 😉

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Mrhepik

Takie wiadomości nie znają granicy czasu, przynoszą radość i szczęście. No to trzymam kciuki, oby taki zestawik trafił w Pana ręce;-) Trzeba coś żonie szepnąć)) A swoją drogą gratuluję pięknej rocznicy.

Mrhepik
Mrhepik
12 lat temu
Reply to  Magdalena446

Wtedy byliśmy 3 miesiące po maturze(po LO) czyli ani przyszłej małżonce ,by ten zestaw nie przyszedł do głowy(nawet gdy by był na rynku),ani ja bym nie wiedział, po co mi on 😉
Reasumując tragedii nie było ,zwłaszcza patrząc z perspektywy lat minionych.

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Mrhepik

No zdecydowanie nie można tu mówić o tragedii. Został Pan ojcem, teraz 33 razem z małżonką. Wszystko dobrze się ułożyło, mimo młodego wieku.

Agnieszka Jelinek
12 lat temu

piękna historia 🙂 Ja miałam przygotowany w mojej główce plan, kolacja, buciki, itp. Jednak kiedy przyszło co do czego to nie mogłam czekać, by podzielić się tą informacją z całym światem :). Akurat mój M był na wyjeździe, więc wysłałam mu zdjęcie sms, a po chwili zadzwoniłam 🙂 marzyłam, żeby zobaczyć jego reakcję – ale Jego głos mi wystarczył- był dumny 🙂

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

Ja opcję z bucikami miałam przygotowaną dla babć i dziadków. Chciałam kupić parę niebieskich i różowych. Każda rodzinka dostała by wymieszany komplet – jeden różowy, drugi niebieski. Ale w praktyce wyszło tak, że trzeba było powiedzieć w pracy, a lepiej żeby dziadkowie dowiedzieli się od nas, niż od osób trzecich. I skończyło się na telefonie:-(

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Po pracy zrobiłam test wyszły 2 kreseczki, mąz jeszcze był w u siebie pracy. Poszłam do sklepu i kupiłam chłopięce skarpetki brązowe w paseczki miałam p rzeczucie że synek będzie :P) Wiedziałam że jak mąż wróci do domku to usiądzie przy komputerze wiec połozyłam je na klawiaturę. Szczęsliwy Test zapakowałam i położyłam w łazience. „Spostrzegawczy” maż nie zwuważył testu w łazience, wieć jeszcze czekałuy skarpetki 🙂 Niespieczyło mu się jedna k do komputera. Pod jakimś tam pretekstem zmusiłam go by zasiadł. Odsunał pólke z klawiatura a tam… maluske skarpeteczki, spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i powiedział czy… to co myślę.… Czytaj więcej »

mankowa
mankowa
12 lat temu

:)))) wlasnie kroi mi sie usmiech na twarzy gdy przypomne jak to bylo ze mna. My staralismy sie 1,5 roku, @ pojawial sie co miesiac nie regularnie mimo tego testu nie uzylam az do tamtego dnia. 1,5 roku wyczekiwania spowodowalo,ze stracilam nadzieje i totalnie odpuscilam i wtedy wlasnie zdarzyl sie cud. Bylam w ciazy nie wiedzac o tym. Pamietam,ze mialam ogromny pociag do alkoholu jak nigdy przedtem, albo ogormny apetyt albo wcale ale nie przyszlo mi do glowy ze moge byc w ciazy. Mialam taki zastrzyk energii. Robilam porzadki wokol domu wazac taczki z kamieniami, ech jak pomysle, jak bardzo… Czytaj więcej »

Magda
Magda
12 lat temu

Madziu śietna wiadomość. Czytając cieszyłam się razem z Tobą (z Wami). Zmusiłaś mnie do wspomnień. U mnie było podobnie jak u Ciebie. Minowicie miałam przeczucie, które towarzyszyło mi jakiś tydzień. Każdego dnia chciałam kupić test, ale miałam obawy. Towarzyszyły mi motyle w brzuchu, ekscytacja…ale ciągle testu nie kupowałam. Wkońcu nie wytrzymałam, zrobiłam test…bardzo się zawiodłam, gdyż kreseczka nie pojawiła się od razu. Zostawiłam test w łazience, poszłam zrobić sobie śniadanie. Jeszcze jeden rzut okiem na test, ale on milczał nadal…ehhh no cóż…do kosza….i nad koszem, w innym świetle patrzę, a tam cień drugiej kreseczki 😀 Ależ byłam szczęśliwa! Mężowi nic… Czytaj więcej »

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Ja miałam plan jak przekazać tą cudowną wiadomość mężowi ale „niestety” mężuś nie dał mi szansy by zrobić to tak jak chciałam 😛 Pamiętam ten poranek w lipcowy czwartek 😉 kiedy zrobiłam test i ujrzałam w końcu dwie kreski! 🙂 Cały dzień chodziłam zakręcona 🙂 Nie chciałam mówić tego samego dnia mężowi o pozytywnym wyniku bo bałam się że to „błąd” i miałam zamiar powtórzyć test następnego dnia. Jednak kiedy mąż wrócił z pracy,pierwszym jego wypowiedzianym zdaniem było -” Kupiłem test,może jutro zrobisz?” Na co ja szeroko się uśmiechnęłam 🙂 i powiedziałam że -już zrobiłam 🙂 Mąż zapytał -„No i… Czytaj więcej »

Paulina2209
Paulina2209
12 lat temu

mi wiadomość że jestem w ciąży przekazał mąż:) po 3 latach starań gdy znów okres spóźniał się 3 miesiące ja nic sobie z tego nie robiłam zawsze tak bylo. mąż kupił w aptece test i „zmusił” mnie do zrobienia. usiadłam na kibelku zrobiłam test dałam mu i wyszłam. za 5 minut mąż mówi do mnie: kochanie jesteśmy w ciąży. na dowód zrobiliśmy drugi i wizyta u lekarza: tak jest pani w 9tc

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

Fantastycznie czyta się Wasze opowieści;-)) Dziękuję za każdą jedną, bo uśmiech sam ciśnie mi się na buźkę;-)

Madzia_857
Madzia_857
12 lat temu

U nas również miała być niespodzianka dla męża z uroczystą kolacją, bucikiem, kiedy tylko się dowiem ale oczywiście wyszło inaczej. Pamiętam jak robiłam swój pierwszy test ciążowy po miesiącu starań o dzidziusia. Byłam pewna, że jestem w ciąży-okres się spóźniał aż jeden dzień :), miałam swoje zachcianki 🙂 i tak bardzo pragnęłam mieć dziecko. Byłam niestety sama w domku kiedy go zrobiłam i wcale nie było kolorowo bo zamiast dwóch kresek ujrzałam jedną. Rozpacz była okropna. Mąż w pracy, telefony od niego „pocieszające”, że przecież dopiero zaczęliśmy się starać, że jeszcze troszkę cierpliwości a się uda, wcale mnie nie postawiły… Czytaj więcej »

Magda Kupis
12 lat temu

Jak to się stało, że zobaczyłam II kreski na teście opisałam tutaj: https://wrolimamy.pl/2011/09/05/mama-pcos/ , ale napiszę jak ja sobie wcześniej „wymarzyłam” obwieszczenie tej wiadomości (a miałam kilka scenariuszy ;)): dawno, dawno kupiłam małe, śliczne butki, chciałam je ze sobą zabrać, ładnie zapakować i wręczyć prezent na kolacji umówionej na mieście. Ale oczywiście było inaczej. Napisałam sms czy jesteśmy gotowi (jakby coś to teraz miało zmienić ;))- wiadomość zwrotna z potwierdzenie ;). Kiedy Tatuś wrócił z pracy, poszedł się wykąpać, a ja chodziłam od ściany do ściany i nie wiedziałam co ze sobą począć. Zrobiłam mu golonkę na obiad i kiedy… Czytaj więcej »

Karolinamagda
Karolinamagda
12 lat temu

My staraliśmy się trzy miesiące ale ja byłam przekonana że się nam tak szybko nie uda. Myślę sobie ja stresująca praca jak cholera mąż również zapracowany na maxa „Jak takich dwoje zabieganych może zostać rodzicami?” To sie nie uda tak łatwo tak myślałam. Akurat zrobiliśmy sobie kilkudniowy wypad do spa (długo wyczekiwany). Ja podziębiona łykałam aspirynę i inne świństwa i czekałam na @. Nie przyszła na czas ale łączyłam to z przeziębieniem itd. Następnego dnia rano w spa podczas śniadania zrobiło mi się słabo – myślałam że zemdleję więc szybko wyszliśmy. Nadal nic nie podejrzewałam. I tak żyłam w nieśwaidomości… Czytaj więcej »

Paulina Korpus
12 lat temu

My staraliśmy się o dzidziusia 3 miesiące. W pamiętnym miesiącu przeczuwałam że może się udało, ale bałam się rozczarowań tak jak było poprzednimi miesiącami… Nie mówiąc nic mężowi (bo inaczej musiałby być przy teście) zrobiłam test jak tylko wyszedł z pokoju. Spojrzałam na test I kreska i nie pojawia się druga, byłam zdziwiona i zrobiło mi się smutno że jeszcze nie teraz. Mimo to test schowałam do kieszeni i poszłam zrobić sobie herbatę. Potem poszłam do komputera i zerknęłam jeszcze raz na test a tam II jasna kreska! Moja radość nie do opisania! Lekarz powiedział mi że mogę mieć problemy… Czytaj więcej »

Iza Kasparek
11 lat temu

bede mało oryginalna. zanim pojawiły sie 2 kreski kilka testów zrobiłam. o każdym mąż wiedział.kiedy pojawiły sie 2 kreski po prostu pokazałam test i sie przytuliłam. mąż nie był jakoś specjalnie zaskoczony przeczuwał tak jak i ja;) najlepsze jednak były miny teściów jak powiedzieliśmy że będzie nas więcej ;D

Ania Stanczak
11 lat temu

o matko łzy mi poleciały 😛 a u mnei było na odwrót… mąż przyjechał pomnie jak wracałam od rodziców czekał z kwiatami a ja zdziwiona ale z jakiej to okazji..? a on no jakto z jakiej? no będziesz mamusią uśmiechnełam się i pojechalismy do domu nie chciałam robić testu bo nie wierzyłam że już… ale kupiliśmy po paru dniach nic nie wyszło… za 2 dni znowu zrobiłam ale rano wczesniej robiłam w ciagu dnia i od razu wielkie 2 czerwone kreski! on oczywiście pierwszy oglądał 😉 poszłam do lekarza i byłam już w 7 tygodniu ;))

Gosia
Gosia
11 lat temu

U nas było inaczej bo nie mieszkaliśmy wtedy razem .. Chcieliśmy dziecka , a wiadomo skąd ono się bierze 😉 jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu no i zaczęły się wymioty .. Myślałam że to przez podróż autobusem ponieważ mam chorobę lokomocyjną .. no ale na drugi i trzeci dzień było to samo .. w końcu przyjaciółka namówiła mnie na test .. zrobiłam go no i pojawiły się dwie kreseczki 🙂 mąż , a wtedy jeszcze chłopak , nie dowiedział się od razu , nie chciałam mu mówić przez telefon , a ze względu na jego pracę wtedy nie… Czytaj więcej »

Gosia
Gosia
11 lat temu
Reply to  Gosia

a zapomniałam dodać że mąż do tej pory nosi test w portfelu 😉

Zabawa 18 listopada 2011

Smutna jesień

Podchodzę do okna, wita mnie szarobury, pochmurny dzień. Niebo zachmurzone bez przebłysku promieni słonecznych, 2 stopnie na plusie, bezwietrznie. Zaglądam do pokoiku synka, smacznie śpi, to pora Jego drzemki. Korzystam z okazji i znoszę na parter klatki wózek. Jak synek wstanie pójdziemy na spacer, to taki Nasz codzienny rytuał. Szybko szykuję się do wyjścia, by być gotową, gdy mój śpiący królewicz wstanie. Robię drugie śniadanie, w trakcie szykowania słyszę, że synek wstał. Idę do pokoiku, biorę Kubusia, który zjada ze smakiem płatki ryżowe z owocami, siedząc w swoim krzesełku . Dziecko najedzone,mogę odhaczyć ten etap. Teraz tylko ubrać do wyjścia, tu trochę oporu przed założeniem kombinezonu. Na szczęście level drugi także zakończony powodzeniem.

Wychodzimy na dwór, wita nas zimne powietrze i przejmująca cisza. Pusty plac zabaw. Smutna huśtawka, na której nikt się nie buja, samotny konik i drabinki, po których nikt się nie wspina. Mijamy ten przygnębiający obraz. Idziemy do parku nieopodal naszego bloku. Drzewa ogołocone z liści, puste ławki. Jesteśmy sami nie licząc ptaków… i pary staruszków. Smętny widok, jestem jedyną mamą spacerującą po parku. W lecie park tętnił życiem, na nieopodal położonym placu zabaw było słychać radosne okrzyki dzieci. A dziś…. Co się zmieniło? Tylko pogoda, albo aż… Spacerując sama po parku mam wrażenie, że gdy tylko aura staje się mniej sprzyjająca wszystkie mamy zamykają się ze swoimi maluchami w domowej otchłani. Czyżby udzielał im się nastrój depresyjny i nie chce im się wyjść na spacer? A może to pogoda odstrasza, boją się chorób. Sama już nie wiem. W lecie ledwo mogłam znaleźć miejsce by przysiąść i nakarmić synka w spokojnym, ustronnym miejscu a dziś wszędzie otacza mnie pustka.

Nasza Polska Złota Jesień jest smutna. Boję się pomyśleć jak będzie wyglądała śnieżnobiała, mroźna zima.

Nam nie straszna jest ponura, mglista, pluchowata pogoda. Ciepło ubrani, spacerujemy do pory obiadowej. Staram się by codziennie wychodzić i zahartowywać malucha. Spacery to sama radość. Pokazuję synkowi otaczający Nas świat: spadające liście z drzew, przemykającą gdzieś szybko kuropatwę czy polującego kota. Huśtamy się na huśtawce i korzystamy z ostatnich jeszcze w miarę ciepłych dni.

Ciekawa jestem Drogie Czytelniczki, czy u Was podobnie wyglądają place zabaw. Są opustoszałe i smutne, czy nadal tętnią życiem? Często wychodzicie na spacerki ze swoimi pociechami, mimo nie sprzyjającej aury?

Subscribe
Powiadom o
guest

17 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Filiama
Filiama
12 lat temu

U nas na placu zabaw pustki ale na szczęście w parku zawsze kogoś spotkamy:)

Magda Kupis
12 lat temu

Też to zauważam, zastanawiam się czy może nie chodzi o to, że dzieci są w przedszkolach/szkołach kiedy my spacerujemy? Ale ogólnie zauważam znaczny spadek obecnych na ulicach ludzi, nie tylko spacerujących. Ci przypadkowi rzucają jeszcze zimniejsze spojrzenia niż odczuwalna temperatura na dworze, jak widzą moją huśtającą się córkę czy zbierającą listki. Dwa dni temu pani zaczepiła mnie i ze zdziwieniem powiedziała „ona jeszcze nie śpi?”- była 12, po pierwszej drzemce (jak się okazało i ostatniej tego dnia) więc dlaczego ma spać? Patrzyła na płynący strumyk 🙂

Sylwia
Sylwia
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Ja miałam czasem wrażenie, że inni zjadają mnie wzrokiem, za to że moje dziecko w wózku nie było po uszy opatulone. Nie miał kombinezonu i grubeko kocyka. Temp. ok 10 st. synek miał kurtkę jesienną, spodenki (pod spodem body, bluzę, rajstopki) i adidaski a wszystkie babcie patrzyły na mnie jakbym dziecko matretowała dziecko. Wychładzała jak conajmniej na mrozie -20. Ładna pogoda słonce świeci, synek nie zgrzany to czemu mam go maltretować zimowym ubraniem.

Natalia Smykowska
12 lat temu
Reply to  Sylwia

Mnie też się wydaje, że statystyki „psują” dzieci szkolne i przedszkolne…ale poza tym są też mamy bądź babcie z małymi dziećmi i nie będę pisać, że wszystkie, ale zdarza mi się spotkać taką na spacerze z wózkiem 😀 bo spod kocyków, śpiworków, osłonki itp. nie widać nawet nosa dziecka!!! Czemu niby służy taki spacer?! Gdy pada lub mocno wieje nie wychodzimy, bo to żadna przyjemność…ale staramy się być na dworze codziennie. A i zdarza się, że odwiedzimy opustoszały plac zabaw ku uciesze mojego synka 🙂 Nie będę komentować życzliwych uwag na temat ubioru mojego dziecka 😉

baby_55
baby_55
12 lat temu

Też spotkałam sie z wypowiedziami „życzliwych” starszych pań, które uważały, że powinnam synka przyryć jeszcze dwoma kocykami i zaciągnać mocniej budkę bo przecież jest tylko 8 stopni !!!! moja propozycja, żeby same owineły się kocem i tak chodziły na zakupy nie spotkała się ze zbyt przychylnym spojrzeniem… zupełnie nie wiem czemu 😉

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu
Reply to  baby_55

Ja jeszcze nie spotkałam się z taką uprzejmością innych, ale musze przyznać, że włos mi się jezył na głowie, gdy wychodząc na spacer mijałam Mamusie ubrane w wersji wiosennej( w cieplejsze dni nawet w samych sweterkach) wiozące w wózku swoje pociechy zagotowane jak weki, w dwudziestu warstwach puchatych ubrań róznej maści.

M&Msy
M&Msy
12 lat temu

W mojej miejscowości również jest ten problem, plac zabaw mam za oknem jest wiecznie pusty. Czyżby rodzinny z dziećmi się teleportowały ? Czasem znajdzie się jakaś duszyczka bawiąca się ale teraz to rzadkość a w lecie zawsze wrzawa. Czy troszkę zimna zagraża dziecku bądź matce, ojcu, babci ? A będąc na spacerze bardzo rzadko mijamy wózki… Co się takiego wydarzyło ? Również ludzie dziwnie spoglądają na mnie i mojego syna. Gdy się huśta ludzki wzrok nas potępia lub omija… Tak samo się dzieje gdy Mateusz idzie koło wózka czy nawet w nim siedzi. Czy ja naprawdę jestem złą matką bo… Czytaj więcej »

Patrycja Zych
12 lat temu

U mnie plac zabaw jest już zamknięty do 1 kwietnia 🙁 a szkoda…bo było jeszcze tyle ciepłych dni w listopadzie a mój synek uwielbia się tam bawić. My teraz siedzimy w domu (przez chorobę) na szczęście już przechodzi i wczoraj skusiłam się na spacerek 🙂 Ja wychodzę z małym jak tylko mogę chociaż na godz… ale i u mnie jest tak jak piszesz… mało dzieci… pusto i szaro 🙁 gdzie ta wiosna ?? 😉

Sprytnamama
Sprytnamama
12 lat temu

U nas tez pustka na placach, spotykam tylko Babcie z wnukami i wtedy się czuje troszkę dziwnie. Ale nie wszyscy mają ten komfort i do południa maja czas dla swych pociech. Zanim wrócą z pracy i coś przekąszą już jest popołudnie za oknem półmrok i coraz niższa temperatura. Ja staram się z hartować mojego synka i wychodzić jak najczęściej, ale w taka pogodę to nawet ja ma gorsze dni, kiedy patrze przez okno i stwierdzam „dzisiaj nikt mnie na zewnątrz nie wyciągnie”:)
pozdrawiam

https://wrolimamy.pl/
https://wrolimamy.pl/
12 lat temu

próba

Marysia
Marysia
12 lat temu

Wy kochane moje, przynajmniej macie place zabaw, u mnie, na wcale nie małym osiedlu został zlikwidowany kilka lat temu, bo ludzie narzekali na hałas bawiących się dzieci! Jeszcze przed wyborami mieszkańcy podpisali petycję za przywróceniem placu na osiedlu, i niby ma powstać, czekam więc z niecierpliwością ja i wiele innych mam. Póki co brak placu rekompensuję Bartkowi codziennymi wycieczkami z psem do lasu, praktycznie niezależnie od pogody i temperatury ( z pominięciem nawałnic oraz syberyjskich temperatur 😉

baby_55
baby_55
12 lat temu

U nas tzn. w Dublinie jest plac zabaw i to piękny tuż przy ogromnym kilkuhektarowym parku więc jest gdzie spędzac czas z maluchem 🙂 dzieci z rodzicami jest duzo codziennie, oczywieście jesli nie leje, bo nawet wiatr jest niestraszny 🙂 jest wszechobecny i dość częsty więc trudno byłoby go uniknąć 😉

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

U mnie na szczęście plac zawaw jest co krok przy każdym bloku. Przy pobliskim parku są 2. Fajna sprawą jest umieszczenie w praku przyrządów do ćwiczeń (rowerki, atlasy, stopery itp) dla dorosłych i dzieci. W lecie mnówstwo rodziców i dzieci razem ćwiczy 🙂

Baby_55
Baby_55
12 lat temu
Reply to  Sylwia

na pobliskim placu zabaw w polsce mieliśmy również takie przyrządy ale nikt dorosły nie ćwiczył, tylko dzieciaczki się tam bawiły…

rachela
rachela
12 lat temu

Podobnie u nas. Puste place zabaw. Niewiele rodzicow z dziecmi. My staramybsie wyjsc dwa razybdziennie nawet po 1,5-2 godz. Ostatnio moja mama wziela wnuka na spacer i po dwoch godzinach wrocila do domu, bo „przymarzla do wozka” 🙂 a maly caly czas slodko spal.

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu

Pewnego zimowego dnia, gdy śnieg sypał baaardzo, pewna Pani powiedziała mi, że oszalałam wychodząc z dzieckiem w taką pogodę…cóż…

Karolinamagda
Karolinamagda
12 lat temu

dzieci mniej to prawda ale jest plus że mamy zawsze wolną huśtawkę na placu zabaw a to dla mojej córci najważniejsze, musi być buuuu czyli buju i basta

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close