Swoboda czy przesada?

Jakiś czas temu na naszym funpage’u W Roli Mamy rozgorzała dyskusja o nieodpowiedzialności, co niektórych rodziców. Przeczytałam całą i stwierdziłam, o zgrozo, że w opinii, części osób jestem nieodpowiedzialną mamą.
Po pierwsze pozwalam dziecku wejść do kuchni. Ba, nawet w niej gotować. Tak gotować. Mój 31 mies. synek gotuje ze mną. Ma swój mały tępy nożyk, którym pomaga kroić, dodaje składniki np. do ciasta i miesza czy ubija kotlety schabowe – przy mojej pomocy. W sumie mój mały kucharz robi ze mną wszystkie bezpieczniejsze rzeczy. Uwielbia piec ciasta, w szczególności miksować a później obserwować, jak jego wyrób rośnie w piekarniku. Oczywiście nie smaży sam kotletów, ale chętnie je ubija, przyprawia i panieruje bądź wyrabia na mielone. Bez problemu sam otwiera lodówkę – zabezpieczenie to już pikuś – wystarczy wziąć taboret i po sprawie. Wyjmuje z niej produkt, który chce zjeść i przynosi mi. A to karton z mlekiem czy marchewka, innym razem słoik dżemu. Nie widzę w tym nic niewłaściwego. Dziecko rwie się do pomocy i sprawia mu to frajdę, wiec, czemu mam tego zakazać? Zawsze robimy to razem. Doskonale orientuje się w kuchni i wie gdzie znajdują się odpowiednie narzędzia pracy. Te niebezpieczne są pochowane tak by nie miał do nich bezpośredniego dostępu. Jest też zasada: nie zbliżamy się do kuchenki, gdy mama coś na niej gotuje. Nie bawimy się “kurkami”.
Po drugie, zostawiam dziecko sam na sam z psem w jednym pokoju. Obydwoje mają się dobrze. Żyją w harmonii, choć ostatnio synek dominuje i pies schodzi mu raczej z drogi. Nie ma chyba nic gorszego niż izolowanie domowników. Tak dobrze czytacie, w końcu pies to też domownik.
Piję gorące napoje przy dziecku. Po urodzeniu dziecka nie zamierzałam z tego rezygnować, o ja egoistka! Gdy maluch stał się mobilny zmieniłam przyzwyczajenie i gorące napoje stawiałam wyżej na regał. Jak już przestygły lądowały na ławie. Ława ma serwetę a mój synek wie, że nie służy ona do zabawy i ciągania. Gdy mamy gości nie ograniczam się tylko do serwowania zimnej płyty, bo dziecko się oparzy jak tylko postawię coś na obrusie. Gorące potrawy i napoje stoją na środku a każdy dorosły zwraca uwagę by dzieci trzymały się dalej od stołu, a gdy pędzą z prędkością światła w jego kierunku, w porę wyhamowały.
Synek sam biega po drabinkach na placu zabaw. Ja stoję na dole i go asekuruję. Nie biegnę tuż za nim, nie trzymam za kaptur. Stoję na dole i idę obok tak by w czasie „powinięcia nogi” złapać go. Nie krzyczę, co raz „powoli”, „uważaj” „trzymaj się” Może moje dziecko ma na tyle rozwinięty instynkt samozachowawczy, że samo to robi i wie, że tak jest bezpieczniej.
Moje dziecko od 3 miesiąca życia śpi samo w pokoju. W tym wieku zaczął przesypiać nocki, więc po konsultacji z pediatrą nie wybudzałam go na karmienie. Dobrze przybierał na wadze, więc po co? Pierś dostawał o 6 nad ranem. Nie raz w nocy wstawałam zerknąć czy wszystko jest w porządku i wracałam dalej spać. Teraz, gdy synek ma ochotę lub coś gorszego mu się przyśni, przychodzi do naszego pokoju by się przytulić. Nie ma problemu z samodzielnym zasypianiem.
Kolejny punkt: włączenie urządzeń elektrycznych. Kubusiek umie włączyć odkurzacz, pralkę, telewizor i inne urządzenia gospodarstwa domowego, w ten sposób chce mi pomagać. Nie zabraniam mu tego.Oczywiście włącza je po tym, jak ja podłączę je wcześniej do prądu. Nigdy sam nie wkłada wtyczki do gniazdka. Włącza tylko przycisk na urządzeniu. Doskonale wie jak robi się pranie. W którą przegrodę wsypuję proszek, a gdzie wlewam płyn. Czy to jest szkodliwe? Raczej zaowocuje w przyszłości, bo wykonywanie codziennych czynności nie będzie zaskoczeniem. “Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” – chyba każdy zna to staropolskie przysłowie.
Dziecko samo w łazience. Chemia pochowana wysoko, pralka odłączona z prądu, więc czemu mam zaraz biec za dzieckiem. Posiedzi chwilę lub wejdzie na zamkniętą muszlę klozetową, by po chwili przybiec ze szczoteczką do zębów w ręce. Chce bym nałożyła mu pastę, bo właśnie stwierdził że po raz kolejny trzeba je umyć. Innego dnia wejdzie do wanny czy wyjmie brudne ubrania z kosza do prania i załaduje nimi pralkę, dając znak że już najwyższa pora na pranie. Chce skorzystać z toalety, nie ma sprawy – podstawia sobie stopień, kładzie nakładkę i robi co potrzeba. Innego dnia usiądzie na postawiony w łazience nocnik i po wszystkim wyleje zawartość do muszli klozetowej.
Samodzielna zabawa. Zapewne powinnam nadzorować czy w czasie zabawy ciastoliną, jej część nie trafiła do żołądka dziecka, a w czasie rysowania kredkami nie straciło dziecko oka. Owszem zerkam, ale nie stoję mu nad głową, tudzież nie krążę jak sęp. Raz na jakiś czas zrobię rozeznanie i to mi wystarcza. Jeśli synek uzna, że potrzebuje mojej obecności i wspólnej zabawy – woła. Każdy potrzebuje chwili samotności, wiec na siłę nie uszczęśliwiam swoją obecnością.
Dla jednych jestem nieodpowiedzialna, a w opinii innych stawiam na samodzielność i nie wychowuję “kaleki”. Mogłabym tu mnożyć przykłady i opisywać inne moje “lekkomyślne zachowania”, ale lista mogłaby okazać się zbyt długa. Według mnie od małego należy dziecko oswajać z otoczeniem i musi ono wiedzieć, jakie są zasady, co może robić a czego nie. Nie od dziś wiadomo, że zakazany owoc najbardziej kusi. Lepiej pokazać, dlaczego czegoś zabraniamy niż zamknąć drzwi i powiedzieć „zakaz wejścia, idź stąd”. Kuba wie, co to gorąca herbata czy posiłek. Tłumaczyłam mu to stawiając dwie szklanki na stole. Jedną z ciepłą herbatą, a drugą z zimną wodą. Dotykał obu i przy gorącej mówiłam –„Si gorące”. Widząc ciepły posiłek wie, że, trzeba jeszcze poczekać lub trochę podmuchać. W domu kontakty są pozabezpieczane by nie było przypadku „kopnięcia prądu” Synek z przyzwyczajenia sam, gdy widzi niezatkane gniazdko każe je zabezpieczyć.
Ciekawa jestem jak Wy uczycie swoje pociechy samodzielności a może uważacie, że małe dzieci nie zrozumieją określonych reguł i lepiej izolować je od czyhających niebezpieczeństw i nie włączać ich do codziennych zajęć? Jestem bardzo ciekawa, jak wychowujecie w tym zakresie swoje maluchy?
Źródło zdjęcia: Flickr
Moja teściowa często pyta czy ja za dużo przypadkiem nie wymagam od swojego dziecka. Otóż moje dziecko ma 20 miesięcy. Pomoce w kuchni na ile to możliwe oczywiście są na porządku dziennym. Razem pieczemy cista i co z tego że szklanka np. z mąką ląduje na blacie zamiast w miseczce… mamy przy tym kupe śmiechu i zabawy. Zuzia lubi również bardzo sprzątać …. naśladuje mamusie więc czemu mam jej tego zabraniać wręcz ją angażuje i zachęcam to wspólnej pracy 🙂 Poza tym córka sama potrafi się ubrać… no z małą pomocą przy nie których częściach garderoby, sama je, pomaga ścielić… Czytaj więcej »
Według mnie taka nauka przez zabawę zaowocuje w przyszłości 🙂
A mój synek świetnie zapycha ziemniaki do malaksera (mi ręka się nie mieści) ,;-)
Przeczytalam i hmm…cóż ja tez jestem nieodpowiedzialną matką. Moje dziecko robi wszystko co w tym artykule, jedynie poza spaniem w osobnym pokoju, bo nie mamy takiej opcji niestety.
o zgrozo! ja nawet zostawiam młodych samych w brodziku jak się kąpią, czasem kończy się to pływaniem na podłodze, ale co tam, mają frajdę 😛 ze spaniem w osobnym pokoju było ciężko, bo wymagało dużego remontu, ale teraz śpią sami 🙂 aha i jeszcze musiałam sobie policzyć ile moja córka miała miesięcy kiedy chcieli pomagać przy robieniu kanapek i ostrym nożem kroiła ogórka! wyszło mi jakieś 29mcy bu hu 😛 niestety czasem (szczególnie jak ja bym tego najbardziej potrzebowała) nie chcą być samodzielni i wołają mnie na pomoc kiedy trzeba siku albo się rozebrać, ale też stawiam na samodzielność, choć… Czytaj więcej »
Nie nazwałabym tego nieodpowiedzialnością… bynajmniej. Według mnie to jest zdrowe podejście! Mój synek ma 9 miesięcy więc siłą rzeczy nie angażuję Go do pomocy przy wielu czynnościach domowych, ale kiedy przyraczkuje do mnie kiedy akurat wyjmuję pranie z pralki pozwalam Mu na wyciąganie ubrań, albo na zdejmowania prania z suszarki – tłumacząc jednocześnie co robimy i dlaczego. Ostatnio „pomagał” w odkurzaniu. A najbardziej lubi kiedy dostaje czystą szmatkę i może wycierać podłogi i meble 🙂 Przed gorącym i przed prądem też ostrzegam. Kiedy widzę, że Mały sam zajmuję zabawą – zostawiam Go patrząc tylko czas od czasu czy wszystko jest… Czytaj więcej »
Robie wszystko dokladnie tak samo, corka ma 4,5 roku i przezyla;) Sama tez sie bawi na dworzu a mi wystarcza ze ja slysze i co jakis czas kontrolnie wygladam co robi.
Dzieci sa bardziej samodzielne niz nam sie wydaje, nie ma co robic afer bez powodu. Ja w wieku 3 lat chodzilam po jakies pierdoly sama do sklepu a matka 300m za mna po tajniacku;)
Jako matka „koczkodana” dawno aie nauczulam ze ciagle bieganie za dzieciem do niczego dobrego niw prowadzi.przyklad plac zabaw.moa cora wtedy jeszcze niespelna trzylatka lata jak szalona po drabinkach,wspin sie n najwyzsze poziomy (asekuruje ja ozywisxie w odpowoedniej odleglosci 😉 ) przychodzi na plac tata z na oko 5 latkem.mlody rwie sie do zabawy i lexi do sxianki wspinaczkowej i drabinek.i wtesy odzywa sie tata. Nie wchodz tam za maly jestes :/ i dziexko potulnie ze spuszczona glowa i smutna mnka siqda na lawce obol taty. I takspedzili ponad godzine… q co do kuchni i psa… mielosmy amstafa i tez bawili… Czytaj więcej »