Emocje 10 września 2014

Co w trawie blogowej piszczy

Przyzwyczailiśmy się, że blogosfera, blogi parentingowe i cała rzesza blogerek i blogerów codziennie dzielą się z nami wszystkim. Dosłownie wszystkim. I czasem załamuję ręce. Nie rozumiem jak można napisać elaborat pod wezwaniem haftującego dziecka, tudzież i komentarzy, które mnożą się jak grzyby po deszczu zachwalającej wszystko w tonacji słodko-pierdlawej .

Co w tych wpisach odkrywczego, interesującego, co was tak porywa drodzy czytelnicy? No tak, odpowiedź mamy blisko. Bo tacy już jesteśmy. Lubimy podglądać i niestety też osądzać nie znając często sedna sprawy. Bo przecież tak łatwo wzbudzić w nas empatię od przesranych pieluszek, do zdjęcia półnagiego dziecka podpiętego pod aparaturę medyczną.

Bo bez względu na środki dążymy do celu. Niestety tak. Tylko co powiecie swoim dzieciom kiedy za kilkanaście lat wyrzucą Wam dlaczego tak szafowaliście ich zdjęciami, a to sesja w waniennce, a to sesja przy obiadku, itp. No pytam się, co wtedy odpowiecie?

Dziecko to też człowiek, który ma takie same prawa do prywatności jak my. Dlatego głośno mówię NIE dla blogów, które żerują na swoich dzieciach codziennie okradając je z prywatności. Nie dziwcie się potem, że zdjęcia Waszych dzieci, często roznegliżowanych są pożywką dla pedofilów, którzy na pewno podszywają się pod fanów i proszę nie tłumaczcie się, że to NIE WASZA wina.

Sama jestem blogerką, sama piszę o macierzyństwie, ale zanim puszczę tekst zastanawiam się czy i za dziesięć lat mogę się pod tym podpisać, czy moja rodzina nie będzie się mnie wstydzić.

Umieszczam także zdjęcia naszego dziecka w sieci, ale jest ich jest niewiele, po prostu dbam o jego prywatność.

Dzięki Bogu na straży czuwa jeszcze dziewięć koleżanek, bym nie puścić bubla niosącego za sobą informację o tym, jaką dziś piłam kawę i jak dziecko mi ją wypiło i obrzygało nową sukienkę.

Wszystkim blogerom, a przede wszystkim czytelnikom życzę roztropności,  świadomości i poszanowania godności drugiego (małego) człowieka.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
9 lat temu

Od dłuższego czasu obserwuję to o czym napisałaś. Szukałam odpowiedzi na pytanie skąd to zainteresowanie? Czy aż tak ciekawym jest to, że ktoś zrobił dziś 10 przysiadów, wypił kawę (koniecznie latte w papierowym kubku), a na obiad zjadł fusilloni z cagliata (bo czemu nie po prostu makaron z serem?). Nie chcę nikogo obrażać, ale wytłumaczcie mi dlaczego my -czytelnicy dajemy sie traktować jak niespełna rozumu? Jestem tez pełna zdziwienia kiedy ktoś żali się na sławne hejty. Wystarczy przeanalizować prezentowane treści by dowiedzieć się gdzie jest ich źródło. Mam kilka blogerek na „czarnej liście” za to, ze robią czytelników w balona.… Czytaj więcej »

Rachela
Rachela
9 lat temu
Reply to  Magda

Magda zgodzę się z tobą w 100%. Dziś nasza ludzka ciekawość przeszła wszelkie pojęcie. Może jest to sposób dla niektórych by się dowartościować. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę wstanie w pełni odpowiedzieć na to pytanie. Wiem jedno, omijam z daleka takie blogi.

Magda
Magda
9 lat temu
Reply to  Rachela

Poznałam kilka blogerek, które przez to wstydzą się mówić, że tworzą bloga, choć nie piszą o takich „ważnych” sprawach

Olga
Olga
9 lat temu

Pisać należy z głową i mysleć perspektywicznie. Nie lubię blogów świecących ekshibicjonizmem. Internet jak papier przyjmie wszystko, tylko to co opublikujemy zostaje w nim na lata. Zanim jedna z druga „blogerką” opublikuja foto dziecka w w wannie, na nocniku czy opisującpo raz kolejny jego ekscesy żołądkowe niech się zastanowi co powie i jak poczuje się jej dziecko za 10 lat, gdy ktoś mu to pokaże. W polskiej blogosferze parrentingowej jest wiele takich przykładów rzucających cień na naprawdę wartościowe i ciekawe blogi. Blogi bez przesłania, ciekawej merytorycznie treści i pisane po prostu niechlujnie( autorzy nie znają chyba zasad poprawnej polszczyzny) omijam… Czytaj więcej »

Mariola
Mariola
9 lat temu

Ja, choć zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami w 100 %, uważam że każdy pisze o tym, o czym chce…. albo (raczej) umie pisać – bo pisać, za przeproszeniem o gównie, może każdy, a coś z sensem i przesłaniem, już nie. I w zasadzie, bardziej od tego – czemu blogerzy popełniają takie śmierdzące, obrzygane i mało interesujące (mnie) teksty, zastanawia mnie fakt – dlaczego ludzie z takim zainteresowaniem to czytają? Czemu wkładają tyle serca, albo hejtu w komentowanie? A blogi, które prawią o czymś „mądrym”, które pozwalają na chwile refleksji, dają jakieś wskazówki (na życie), bawią – w pozytywnym słowa znaczeniu…..… Czytaj więcej »

Basia De
Basia De
9 lat temu

Bo żyjemy teraz w świecie materializmu i dziecko traktuje się jak obiekt chwalenia, przecież to od dawna wiadomo. Można się pochwalić posiadaniem kosmetyków, szmatek, torebek, dzieci – z tym, że o ile nowy łaszek nie ma uczuć, to dziecko raczej tak.

W przedszkolu 8 września 2014

Pierwszy tydzień przedszkolaka

Pierwszy tydzień przedszkola jest już za nami. To bardzo ważny i niekiedy trudny czas dla naszych dzieci i nas samych. Jest radość i uśmiech, ale bywają i łzy. Często to rodzice bardziej przeżywają rozstanie, a maluch okazuje się być dzielny i łakomy wiedzy oraz towarzystwa rówieśników. W kilku zdaniach opowiemy Wam jak ten tydzień minął naszym urwisom. A Wy koniecznie napiszcie, jak to wyglądało u Was.

Duśka

Duśka naprawdę musiała czekać na przedszkole, bo wstała bez większych problemów o siódmej rano, czyli pięć godzin wcześniej niż normalnie! W szatni rozbierała się w biegu, uciekła do dzieci, nawet się z rodzicami nie pożegnała!

Pierwszy dzień – niby bez obaw i ze spokojem ją puściliśmy, ale wiadomo – zastanawialiśmy się jak to będzie, czy jej się spodoba, czy będzie zadowolona…. Ponieważ jest niejadką pierwszej wody i było raczej pewne, że obiadu w przedszkolu nie zje, poszliśmy po nią tuż po obiedzie (pierwszy dzień, więc ja i mąż razem) Duśka nas zobaczyła, wyszła z sali i powiedziała:

– Ale po co wy po mnie przyszliście? Zobaczcie, przedszkole jeszcze się nie skończyło!

Uciekła na salę i tyle ją widzieliśmy 😛

Mirella

Marcin

Po spotkaniach adaptacyjnych spodziewałam się wszystkiego, głównie płaczu, nie puszczania się mamy i ryku połączonego z wyciem. Otóż na tych spotkaniach Marcin za żadne skarby nie chciał uczestniczyć w zabawach, tak w ogóle to nie chciał iść do przedszkola. W poniedziałek rano, z niewielkim oporem ruszyliśmy do przedszkola. W szatni Marcin próbował popłakiwać, ale my ze stoickim pokojem pożegnaliśmy się z nim i zaprowadziłam go do sali. Nie było płaczu, uff. Przez cztery godziny w domu zastanawiałam się, co będzie, czy płacze itd. Kiedy odbierałam go po obiedzie – buzia była uśmiechnięta od ucha do ucha. W drodze do domu przyznał się, że dostał karę, bo był niegrzeczny. Kolejne dni nie stanowiły żadnego problemu. Marcin z chęcią i radością rusza do przedszkola. Jednego dnia nawet zażyczył sobie, że chce pozostać na leżakowaniu – niestety płakał, bo część dzieci poszła po obiadku do domu, w dodatku nie spał. Na pytanie pani wychowawczyni, czy jutro też będzie leżakować, stwierdził: nie, mama odbierze mnie po obiadku.

Rachela

Tola

Toli pierwszy tydzień w przedszkolu w głównej mierze odbył się… w domu. We wtorek wiedziałam, że coś się święci i już kolejne dni została ze mną. Nie było to łatwe, bo Tola jest bardzo stęskniona za koleżankami, paniami i całym przedszkolem, więc codziennie rano był wielki płacz, że czekają na nią jej przyjaciele. Na nic zdały się tłumaczenia, że chore dzieci nie mogą chodzić do przedszkola. Odliczamy dni do poniedziałku i drugiego podejścia do powrotu na przedszkolny dywan.

(nie)Magda(lena)

Kuba

Kuby pierwszy tydzień w przedszkolu minął bardzo szybko i spokojnie. Nie był to jego debiut przedszkolny, gdyż do przedszkola uczęszczał odkąd skończył 2,5 roku. Teraz, jako zaprawiony już w boju, pierwszego dnia pocieszał i przytulał płaczące koleżanki, mówiąc im by się “nie martwiły, bo mama zaraz po nie wróci”. Szczerze mnie tym rozczulił. W poniedziałek, gdy przyszłam go odebrać po 15.00 stwierdził, że za wcześnie przyszłam i on zostaje jeszcze się pobawć. Musiałam negocjować powrót do domu 🙂 Od środy z rana kilka razy powiedział że nie chce do przedszkola i woli zostać w domku, ale tuż przed budynkiem przedszkola biegł by szybko się tam znaleźć, a później pędząc na salę nie raz zapominał o buziaku dla mnie. Widzę, że chętnie uczęszcza do przedszkola i sprawia mu radość przebywanie tam. Raz przyznał się, że siedział 5 minut na karze razem z koleżanką za to, że on ją zaczepiał a ona go pokąsała 😛  Ot, taki odwet za końskie zaloty.

Sylwia

Aleks

Aleks, jako doświadczony przedszkolny wyga, nie mógł się doczekać powrotu do przedszkola. Nowością w tym roku jest posiadanie piórników, więc przed rozpoczęciem roku szkolnego wybraliśmy się na zakupy. Mógł wybrać sobie taki, jaki mu się podobał (jak myślicie, na jakiej postaci bajkowej stanęło?), oprócz tego – ołówek, gumkę i temperówkę. Miał frajdę z tych niecodziennych zakupów. Poza tym w przedszkolu niewiele się zmieniło – ta sama ukochana pani, ci sami przyjaciele i najlepsze na świecie (nawet mamie nie sposób dorównać) jedzenie.

Basia

Maja

Maja to dzielna dziewczynka:) Nie mogła się doczekać przedszkola. Wcześniej dużo o tym rozmawialiśmy, tłumaczyliśmy a nawet zaprowadziliśmy ją by zobaczyła jak to wygląda. Pierwszego dnia zupełnie nie zwracała na mnie uwagi, ledwie zdążyłam jej ubrać paputki a ona już była wśród dzieci. Nawet na buziaka się nie załapałam. Przed wyjściem zawsze sprawdza czy mamy wszystko, i upewnia się żebyśmy za wcześnie po nią nie przyjechali. I tak jest co dzień. Wiem, że jest tam grzeczna – sama często mówi, że tam będzie np. sprzątać, a w domu to nie. Jest pilną uczennicą, chętnie opowiada co robili, przestawia nowe zabawy i śpiewa piosenki. Zaledwie dwa dni wystarczyły jej na doskonałe opanowanie łaciny:) Niestety oprócz nowych słówek, po 5 dniach przyniosła do domu również katar, więc póki co mamy przedszkolaczkową pauzę.

Magdalena

Adrian

Adi ma za sobą już półtora tygodnia przedszkola, z tego dwa dni (piątek i poniedziałek) były ciężkie i dla mnie i dla niego. Bardzo tęsknił, a mnie się serce krajało jak widziałam jego łzy. Na szczęście już od wtorku wszystko jest świetnie. Adi chętnie idzie do przedszkola i mimo, że tęskni troszkę, to nie płacze, bo wie, że niedługo po niego przyjedziemy.

Mimo, że chodzi do przedszkola dopiero kilka dni, nauczył się już wielu nowych słów po angielsku, zaliczył lekcje tańca śpiewu i grania na instrumentach i zaczyna śpiewać piosenki również w języku angielskim. Zaliczył również jednodniowy katar, na szczęście nie rozwinęło się z tego nic konkretnego i nie stracił żadnego dnia w przedszkolu 🙂

Paulina

Bartek

Z powodu dłuższej, bo aż trzymiesięcznej przerwy w uczęszczaniu do przedszkola, zastanawiałam się, jak szybko Bartek wejdzie w rytm pobudek, obcowania z dzieciakami i posłuszeństwem względem pań wychowawczyń. Ubiegły rok był niełatwy, ponieważ mały do najbardziej ugodowych dzieci nie należy, więc obstawiałam, że kłopoty przyjdą szybko. Szczęśliwie nie zdarzyło się nic takiego, co mogło mnie doprowadzić do stanu przedzawałowego ( nie licząc bójki z małym Ksawerym, oraz nadużywaniem słowa „dupa”… ) Bartek jest zadowolony po pierwszym tygodniu, chętnie i bez ociągania się wychodzi do przedszkola, i na razie jest zdrowy, choć obawiam się że w ciągu najbliższych dni, może to ulec zmianie. 

Żaklina

Jasiek

Pierwszy tydzień w przedszkolu? Hmm… u nas to chyba bardziej formalność była, ponieważ Jasiek z natury jest rezolutnym i towarzyskim dzieckiem. Nie boi się nowych miejsc i ludzi, właściwie – im więcej osób do zabawy, tym lepiej, bo weselej! Do tego nowe (inne niż w domu), zabawki, książki…. no żyć nie umierać!
Poza tym, kiedy Jasiek skończył 1.5 roku poszedł do żłobka, więc teraz, jako 3.5 letni przedszkolak, był już niejako zaprawiony w boju. Dla Niego, zmieniło się „jedynie” miejsce, koledzy – tego trochę Mu żal, bo brakuje Mu kontaktu ze „starymi” przyjaciółmi oraz pora wstawania.
Życzę wszystkim dzieciaczkom i ich rodzicom, by równie szybko, miło oraz bezboleśnie przechodzili przedszkolną adaptację!

Fizinka

Subscribe
Powiadom o
guest

10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna
Anna
9 lat temu

U nas pierwszy i drugi tydzień rozpoczął się płaczem i małą histerią. Malutka chciałaby zostać w domu ze mną. Nie wiem jak jej tłumaczyć, jak z nią rozmawiać. Macie może jakieś złote rady?

Ola
Ola
9 lat temu
Reply to  Anna

Wszystko zależy od dziecka, a jak wiemy każde jest inne – jednemu wystarczy obiecać, że się po nie wróci (np. po obiedzie), z innym trzeba po prostu te pierwsze chwile przeczekać….
Życzę cierpliwości i dużo sił!

Małgorzata Krupa-Kurz

U nas bez przygód,na szczęście chorobowe omijają nas szerokim łukiem. Zarówno przedszkole jak i szkoła są fajne 🙂

Edyta Leśniowska
8 lat temu

Dzisiejsza wizyta u lekarza… Angina i antybiotyk

Nina Wiśniewska
8 lat temu

Ha! A my powitaliśmy trzydniówką! Na szczęście już po 🙂

Izabela Malinowska
8 lat temu

U nas to samo, pierwszy tydzień w przedszkolu – katar i gorączka :/

Podróże 5 września 2014

Wsiąść do pociągu byle jakiego…

Każdy chyba zna tę piosenkę w wykonaniu Maryli Rodowicz. Ale każdy kto ma dzieci wie, że nie da się od tak do niego wsiąść, nie dbając o bagaż czy bilet. No chyba że się chce dostać mandat od konduktora  za jazdę na gapę, opcjonalnie dzieci zagłodzić.

Będąc u siostry na wakacjach, pomyślałam sobie że dla Bartka podróż do domu koleją, będzie nie lada atrakcją, bo on pociągi bardzo lubi, ale z racji przemieszczania się wszędzie autem, zwyczajnie nie zna przyjemności takiej podróży. Celowo napisałam przyjemności, bo pociągi a faktycznie szynobusy relacji Szczecin – Kołobrzeg to wyższa szkoła jazdy. Powiem wręcz, że w stosunku do starych pociągów to wersja “de luxe” bo naprawdę szybka, cicha, klimatyzowana, bardzo wygodna, nowoczesna, etc… No i co bardzo ważne, możliwość skorzystania z czystej toalety, to przy czterolatku fantastyczne rozwiązanie. Właśnie z tych względów zdecydowałam, że kupię bilety na Inter Regio a nie na autobus. Co prawda mogliśmy poprosić o przyjazd Marcina, ale podróż 400 km w dwie strony, pochłonęłaby niemałą kwotę, wiadomo że auta na powietrze jeszcze nie jeżdżą.

Jeszcze u siostry zorientowałam się w internecie o której mamy odjazd i ile czasu będzie trwała podróż. W sumie 1,5 godziny z dwójką dzieci w wygodzie to sama przyjemność. Tak przynajmniej zakładałam. Na pół godziny przed planowanym odjazdem szynobusu kupiłam bilety dla nas, upewniłam się, że pod ręką mam pieluchy, jedzenie, picie i telefon. Siostra pomogła mi wypakować dzieci z auta i podała pomysł, żebym Wojtka wzięła w foteliku, a nie jak planowałam w chuście, i całe szczęście jej posłuchałam.

Dochodziłyśmy już do naszego stanowiska, gdy nagle usłyszałam głos z megafonu informujący o zmianie peronu i toru, z którego mieliśmy odjechać. Boże, co się wtedy działo! Ludzie jak ślepe bydło ruszyli przed siebie, akurat staliśmy na schodach gdy przelała się przez nas ta fala. A biegli jakby ktoś złoto za darmo rozdawał. Nie patrzyli pod nogi, jakaś kobieta potrąciła na schodach Bartka, a ten się przewrócił! Dobrze że młodego za rękę trzymała ciocia, bo zleciałby jak nic na dół. Oj, przejście przez morze ludzi po wysokich schodach graniczyło wręcz z cudem, ja miałam plecak, torbę przez ramię, reklamówkę w dłoni plus fotelik z Wojtkiem, a moja siostra Bartka za rękę i swojego dwulatka na ręku. I wszystko biegiem, biegiem

Szczęśliwie i z ulgą doszliśmy do pociągu a tam ludzi jak mrówek. Ledwie weszłam z dziećmi i od razu pomyślałam – to był mega błąd! A ja marzyłam sobie, że się rozsiądziemy, że odpalę Bartkowi bajkę na smartfonie a Wojtka przytulę i pojedziemy w siną dal. No tośmy pojechali, hałas, ścisk, przepychanki. Siostra krzyknęła jeszcze że pobiegnie sprawdzić z tyłu czy są wolne miejsca, ale ja już wiedziałam że nie ma szans. Cały czas staliśmy przy drzwiach co przy Bartku było bardzo niebezpieczne, postanowiłam więc skorzystać z prawa do miejsca dla matki z dzieckiem, a tam jak na złość już przez rodzinki zajęte. Od razu podziękowałam w duchu za fotelik bo mogłam odłożyć Woja na podłogę, nogą podtrzymać bagaże, na których miał usiąść Bartek. Nie zdążyłam, jakiś chłopak ustąpił miejsca młodemu, obok postawiłam fotelik Woja i podróżowanie zrobiło się przyjemne…

Jechaliśmy już w miarę wygodnie, a na milion pytań Bartka odpowiadali pasażerowie, bo mi w połowie drogi skończyły się pomysły w tematyce opowiadania o wodzie 🙂 W międzyczasie herbatniki, woda mineralna, a tam gdzie był zasięg  to i była bajka z You Tube.

Nie nudziło się nam, pasażerowie uśmiechali się do dzieci i zagadywali cały czas, jakby przeczuwali, że gdy przestaną, może zacząć się marudzenie. Martwiłam się jeszcze tylko jak wysiąść, ale i tu pojawiły się pomocne dłonie, ktoś podał bagaże, ktoś wziął za rączkę Bartka i bezpiecznie zdjął z podestu. Na stacji czekał już Marcin więc cała reszta poszła jak z płatka. Taka to była nasza, na pewno nie ostatnia,  podróż koleją.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna
Anna
9 lat temu

Obym w najbliższy weekend trafiła na tak przyjaznych ludzi. Zamarzyła nam się wycieczka do warszawskiego ZOO. 🙂
A wcześniej przed nami godzinna podróż pociągiem.

Maria Ciahotna
9 lat temu

My najczęściej do (pra)dziadka – jakieś 8 przystanków, ale zawsze jest super 🙂

Michał Magdalena Hałasa

My jezdzimy do babci lub cioci maluchy uwielbiaja pociagi

Edyta Skrzydło
9 lat temu

Głównie na Roztocze, mega przeżycia dla dzieci 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close