Emocje 7 grudnia 2017

Nie chcę fit papki o smaku błota. Wolę prawdziwe ciastko! (Mój punkt widzenia)

Średnio się nadaję na tę super modę z byciem fit. Owszem, lubię aktywność fizyczną i to, że wokół brzucha nie rośnie pulchna oponka. Lubię wiedzieć, co jest dobre dla mojego organizmu, a co z pewnością skróci mój byt o kilka lat. I okay, biorę to na klatę. Natomiast kiepsko się mam, gdy znów słyszę z każdej strony czego nie jeść, a po co sięgać, by z radością i błogim uśmiechem pracować na figurę godną bezdzietnej dwudziestki.

Jestem zwykłą kobietą, matką! W dodatku dobrze po 30-stce i mam prawo odstawać od kanonów nowoczesnej, superekstra wysportowanej matki. Moja babka i matka nie miały takich dylematów, a ja podzielam ich zdanie. Jeśli coś robię, robię to dla siebie. Czasem sobie pobiegam, chętnie sięgam po warzywa i kasze, ale żeby od razu mieszkać w siłowni i wykreślać ze słownika słowo “czekolada”, a później kasować się na ilość mięśnia w sześciopaku? I jeszcze gdzie się nie obrócę, tam nowe “ikony” namawiają mnie na zmiany. Ja dziękuję, naprawdę.

To nie dla mnie. Lubię ciastka z kremem, eklerki z budyniem, pączki z nadzieniem różanym. Uwielbiam ciastka z nadzieniem cytrynowym, których zamiast zaplanowanych kilku sztuk, pochłaniam na raz całe opakowanie. Nawet jak siadam do czekolady, to nie po to by ją powąchać, ale zjeść niczym batona. Bez lęku i poczucia przegranego życia. Czasem sięgam po słodycze zapchane tłuszczami oraz niezliczoną ilości cukru, przełamaną ilością soli, której pozazdrościłaby sama kopalnia w Wieliczce.

Tak, wiem, ile to ma kalorii, ale nie przesadzajmy, nie grzeszę codziennie. Wiem, że cukier mnie postarzy, zeżre moje zęby i zafunduje cukrzycę typu 2, jeśli przesadzę. Zapewne wstrętny tłuszcz rozepcha i rozwali moje tętnice, więc będę cicho dogorywała z nadgryzionym zakazanym ciastkiem w ręku pod taboretem w kuchni. Nie będę mogła swobodnie spać (nadmiar energii z cukrów prostych), sr*ć (zaparcia murowane od braku błonnika) oraz bić rekordów w biegu na 10 km (bo pewnie nogi mi się zaplączą o tę nieszczęsną oponkę). Ale bez przegięcia –  każdy ma swój rozum i umiar.

Ja wiem, że nie będę fit, nie będę fun, nie zarobię fortuny na dawaniu dobrych porad oraz zamieszczaniu ponętnych zdjęć w internetach. Szkoda mi czasu na rozmyślanie, który batonik “mocy” od od jednej czy drugiej fitnesski takiego kopa mi w dupsko zasadzi, że będę fruwać na wysokości lamperii.

Dobre i świadome życie wymaga pewnych wyrzeczeń, ale skoro wyrzekam się wolnego czasu na rzecz pracy, przyjemności z nic nierobienia na rzecz codziennego zapierdalingu w domu oraz wokół niego, mogę sobie darować totalną ascezę.

Nie będę liczyć kalorii, bo nie muszę, nie będę zaczynać dnia od jogi, bo nie lubię. A zamiast modlitwy nad kęsem arcyzdrowej przekąski, wygrzebię w porywie serca z szafki coś prawdziwie słodkiego na ząb.

I najpewniej zrobię to w konspiracji przed dziećmi, bo wiadomo, ja już swoje przeżyłam to mogę ryzykować, ale o ich zdrowie zadbać muszę 😉

 

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
6 lat temu

Uwielbiam czekoladę mleczną nussbeisera z orzechami

W roli mamy - wrolimamy.pl

Moja ukochana! Orzechy najlepsze bo całe 😀

Milena Kamińska
6 lat temu

w pierwszej ciąży co noc ok godz 2 wstawałam i musiałam choć kaneczkę zjeść inaczej nie usnęłam

Milena Kamińska
6 lat temu

oczywiście lubię też szyszki, kinder country, snicers, kinder boueno, itd

Gabriela Broźny
6 lat temu

Biala schogetten

Monika Iwanecka
6 lat temu

Lindt pistacjowa ?Polecam!

Sofija Wieszczeczyńska-Anlauf

Jestem bardzo elastyczna pod tym kątem. Lubię miśki i czekoladę i domowe ciasta i ciasteczka. Teraz królują piernikowe smaki

Katarzyna Świtalska

Ferrero Rocher 🙂

Na zakupach 5 grudnia 2017

O matko! Wyprzedaż!

Dzisiejszy tekst powstał parę lat temu, ale powiem szczerze, że techniki w nim opisane nadal się nie zmieniają… A teraz w okresie mikołajkowym, przedświątecznym warto się zastanowić, czy promocje są rzeczywiście promocjami?

Postanowiłam kupić sandałki Szkodnikom w Lidlu. Wybrałam się tam koło południa w dniu promocji. Czy kupiłam? Oczywiście, że nie! Tak, to już jest w mniejszych miastach, że słowo PROMOCJA lub WYPRZEDAŻ przyciąga niewyobrażalne tłumy.

Wystarczy przekreślona cena niższa choć o złotówkę, by ktoś chwytał za towar i mdlał ze szczęścia, że oszczędził… Może u nas, związane to jest też z tym, że są trzy większe markety na krzyż. Praktycznie nie ma sklepów tzw „sieciówek”. Jest jeszcze bazarek czy też targ.

Wracając do Lidla. Podsumowałam jak wygląda robienie zakupów w tym sklepie…

W dniu promocji w Lidlu toczy się regularna wojna o łupy! A ja jednak należę do miłujących pokój. Niemniej jednak każda matka czasem na wojnę pójść musi!

Przed godziną otwarcia:

Zanim sklep zostanie otwarty ustawia się przed nim kilometrowa kolejka po łupy. Często są to zorganizowane grupy, cicho omawiające strategię. Patrzą na ciebie spode łba, bo przecież jesteś ich wrogiem i możesz, oby nie, pierwsza dobiec do upragnionych sandałków dla dzieci. Grupki są większe i mniejsze, składają się głównie z osób, które wybiegły z pobliskiego (jeszcze nie zbankrutowanego zakładu) zwalniając się u kierownika: „Naprawdę muszę w urzędzie coś załatwić!”

Wybija godzina otwarcia i…

Drzwi się otwierają. Tłum pcha się do środka. Płynie wartko jak rwąca rzeka, zabierając wszystko po drodze. I teraz zaczyna się przedstawienie! Znaczy się walka o towar.

Strategii jest kilka!

  1. „Na zaborcę”  Delikwent biegnie do kosza z produktami, zagarnia ile może ramionami i wszystko wrzuca do koszyka.
  2. „Na podaj dalej” Delikwenci ze zorganizowanej grupy ustawiają się jak w zabawie w głuchy telefon, ten, który jest pierwszy przy towarze, łapie co popadnie i podaje dalej.
  3. „Na szabrownika” Delikwent krąży i tym, co bardziej nieuważni zabiera rzeczy wprost z koszyków.
  4. „Na akrobatę” Delikwent uskuteczniając swoje zdolności akrobatyczne i próbuje ponad kupującymi cokolwiek dostać z regałów.

To takie główne sposoby kupowania w Lidlu. Delikwenci, którzy dostaną towar zbierają się w grupki i sprawdzają co im będzie pasowało. Następuje czasem uprzejma wymiana rozmiarów między takimi grupkami! Ale uwaga! Szabrownicy nie przestają pracować do końca! Trzeba pilnować koszyka aż do kasy.

Tak to w dni promocyjne robi się u nas zakupy w Lidlu. Osobiście wracam do swojego sposobu „Na Leniwca” czyli dwa dni po promocji, idę na wieczorny spacerek i leniwie przeglądam towar, często w zmasakrowanych opakowaniach i jeszcze przez to dodatkowo przeceniony.

Cóż zdolności akrobatycznych nie mam, w bieganiu nie jestem zbyt dobra, szabrowanie nie leży w mojej naturze… I teraz buszuje po sklepach internetowych, by wyszukać odpowiednie tanie i dobre sandałki, kozaczki czy półbuty

Ostatnio sprzedawczyni z Lidla sprzedała mi informację, że warto na drugi dzień po promocji przyjść na zakupy. Są tacy co biorą po parę rozmiarów do domu, w domu wymierzą, zostawią odpowiedni, a resztę zwracają. Sprzedawcy muszą przyjąć ten towar, jeśli jest nieuszkodzony.

Czasy dzisiejsze – niewiele się zmieniło. Niektóre towary jednak dostarczane są w większych ilościach i niestety… nie ma już tych emocji. Cóż Zakupy w Lidlu robią się nudne. U Was także?

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marta Marecka
6 lat temu

Przed otwarciem sklepu? A w życiu, rano się śpi a nie ustawia w kolejkach do Lidla 😛

Żaklina Kańczucka
6 lat temu

Nie korzystam, szkoda nerwów 😉

Magie Bryła
6 lat temu

Takbuty zimowe i bluzki i spodnie długie dla syna 🙂

Andrzej Heppa
6 lat temu

Torebki WItchen dzisiaj leżą przed samą kasą,jak gumy do żucia czy prezerwatywy.I tak juz drug dzień 😉

Karolina Mich
6 lat temu

Nigdy

Ja
Ja
6 lat temu

Aha to skoro było tyle wolnych miejsc siedzących to oczywiście siedziałas tam gdzieś z tyłu i tam znalazłaś tego chłopczyka tak? Czy tak jak to tzw ” Bydło” stałas z przodu… Bo czegoś tu trochę nie rozumiem… Skoro było tyle miejsc to po co się pchalas tam do przodu…

Uroda 4 grudnia 2017

Inwazja obcych na dziecko? Nie wpadaj w popłoch!

Pracuję w szkole i obserwuję, że co jakiś czas pojawia się problem świerzbu – choroby pasożytniczej, który zawsze wzbudza duży niepokój wśród rodziców i nauczycieli. Przede wszystkim dlatego, że jest zaraźliwa – do zakażenia może dojść poprzez kontakt skóra-skóra np. przez podanie ręki. Stosunkowo łatwo może się to stać w takich miejscach jak szkoły i przedszkola. A świerzbem można się zarazić nawet wtedy, gdy mieszkamy w czystych warunkach i dbamy o higienę.

Trzymanie dziecka pod kluczem?

Niemożliwe! Niech całym sobą odkrywa i poznaje świat, przebywa wśród rówieśników i cieszy się dzieciństwem. Ale my bądźmy za to zorientowanymi rodzicami i miejmy świadomość…

Na co zwrócić uwagę?

Naszą uwagę powinny wzbudzić objawy skórne, takie jak pęcherzyki, wykwity grudkowo-rumieniowe (te objawy przeważają u młodszych dzieci) i bąble, zmiany guzkowe (u starszych) oraz różnego rodzaju ubytki na skórze po drapaniu się dziecka. Podstawową oznaką jest właśnie swędzenie skóry, które najbardziej dokuczliwe jest w nocy, po kąpieli, czy po wejściu do domu z chłodnego dworu. Symptomy te pojawiają się po około 2-6 tygodniach od wniknięcia świerzbowca w skórę. Niestety w tym czasie chory, chociaż nie ma objawów, może zarażać inne osoby z najbliższego otoczenia.

Wtedy to na skórze zaczynają się tworzyć norki świerzbowe, które są drążone przez świerzbowca składającego tam jaja. Tak powstałe ślady na początku są różowe, potem ciemnieją. Zmiany możemy zaobserwować między palcami rąk i stóp, na łokciach, w okolicy pośladków, narządów płciowych, pępka, brodawek sutkowych, na skórze owłosionej głowy, ale mogą pojawić się w zasadzie wszędzie, gdyż drapanie przenosi pasożyty na zdrowe partie ciała.

Jeśli już wiemy, jak rozpoznać – a czytając ten tekst wszystko już Was pewnie swędzi – to teraz dowiedzmy się…

Co robić?

Przede wszystkim musimy w szczególny sposób zadbać o higienę – mycie, częsta zmiana bielizny i ubrań. Walka ze świerzbem dotyczy nie tylko osoby zarażonej, ale wszystkich domowników. Ważne jest by rzeczy (odzież, ręczniki, pościel) podczas choroby prać oddzielnie w wysokiej temperaturze (powyżej 50 stopni Celcjusza), następnie prasować i używać dopiero po dwóch tygodniach. Pamiętajmy by podczas porządków uwzględnić dokładne mycie i czyszczenie różnego rodzaju sprzętów domowych –  wanny, umywalki, toalety, naczyń kuchennych, zabawek dzieci itp.

Jak leczyć?

Problem ze świerzbem jest często – szczególnie na początku –  błędnie rozpoznawany. Jeśli mamy jakiekolwiek podejrzenia, zgłośmy się do lekarza. Możemy też sięgnąć po Novoscabin Płyn, który kupimy bez recepty. Novoscabin zawiera benzoesan benzylu (w stężeniu 10%), który niszczy roztocza świerzbowca oddziałując na ich układ nerwowy. Stosujemy go u wszystkich domowników. Przed zastosowaniem środka bierzemy gorącą dziesięciominutową kąpiel i myjemy się szarym mydłem. Po osuszeniu skóry, wcieramy preparat delikatnie w skórę na całej powierzchni ciała, omijając twarz i szyję. Najlepiej aplikować preparat wieczorem. Po zastosowaniu środków zwalczających świerzb, świąd może dokuczać jeszcze przez 2-4 tygodnie.

Koniec z tabu

Czytając o przewrotności wstrętnego pasożyta, mam nadzieję, że przekonałam Was do tego, by nie ukrywać problemu. Jeśli przestanie on być tematem tabu, to zaowocuje to mniejszą ilością zachorowań, szybszą trafną diagnozą, a tym samym ekspresowym leczeniem.

Zdjęcia: Basia Heppa-Chudy

Wpis sponsorowany

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Szkodnikowo
6 lat temu

Kilka lat temu pojawił się ten problem. Nic nie pomagało z aptecznych środków.Ja na dodatek miałam uczulenie na składnik z maści. Pomógł zwykły ocet. Codzienne smarowanie ciała octem 10% kilka razy w ciągu dnia. W ogóle to jest test na świerzb – jeśli w posmarowanych miejscach ma się uczucie, że szpilki wbijają się w ciało (pasożyty uciekają w głąb skóry) to jest świerzb. Jeśli nie ma uczucia szpile – inna dolegliwość.

Barbara Heppa-Chudy
6 lat temu
Reply to  Szkodnikowo

A powiedz, dopadło tylko Ciebie, czy dzieci też?

Milena Kamińska
Milena Kamińska
6 lat temu

Moja córka ostatnio miała takie pęcherzykowate krosty na piersi i na plecach, na początku myślałam że to ospa (którą miała rok temu, ale są przypadki, że choruje się dwa razy 😉 ), gdy poszliśmy do lekarza został stwierdzony półpasiec. Gdy widzę zdjęcie, które wstawiłyście to mam obawy czy to na pewno był półpasiec.

Alina Miazek
6 lat temu

U nas kilkoro dzieci miało w grupie u córki

Ellena
Ellena
2 lat temu

No i ja mam z tym problem. Przynajmniej tak podejrzewam. Wykorzystam ten test z octem. Jutro i tak zapisuje się do lekarza. Mam takie dziwne wysypki pod piersiami i na udach. Dokładnie od tej strony gdzie uda stykają się. Naprawdę mam nadzieję, że to jednak nie to :(. Swędzi mnie to w tych dwóch miejscach. Nie mam bladego pojęcia gdzie mogłam się tym zarazić ? Narazie nikt z członków rodziny nie ma żadnych objawow

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close