Emocje 26 września 2011

Co to znaczy mieć dziecko?

Szpital, trzydniowa Klaudia w szpitalnej “mydelniczce” leciutko posapuje przez sen. Na łóżku obok sąsiadka próbuje przystawić do piersi synka, urodzony wczoraj, drze się. Ciągle się drze. Kolejny dzień to samo. Następny też. Ojciec smyka patrzy na Klaudię i mówi:

–        Kiedy nie przyjdę to ona śpi, ona nie płacze?
–        Nie płacze.
–        Nigdy?
–        No nigdy, po co ma płakać?

Patrzy na mnie jakby nie wierzył. Po chwili wzdycha:

–        Ty to masz bezobsługowe dziecko…

Tydzień później w przyszpitalnej przychodni znowu się spotykamy. Klaudia leży w gondoli, patrzy na świat oczami dwutygodniowej damy. Nie wiem ile widzi, wystarcza żeby ją zająć.

–        I co? I ona sobie tak leży i nie płacze? I w domu też?
–        Też.

Widzę, że mi nie wierzy, przecież takich dzieci nie ma!

Klaudia ma dwa miesiące, pogoda ładna, śpi w wózku. Ja z koleżanką i jej roczną córeczką bawimy się na kocu na trawie. W pewnym momencie wózek zaczyna się ruszać i koleżanka nerwowo mówi:

–        Idź do niej, będzie płakała.
–        Nie będzie.

Spokojnie się podnoszę i idę do mojej córeczki. Leży z otwartymi oczkami i oczywiście nie płacze bo i po co?

Półroczna Klaudia bawi się grzechotkami w wózku, we czwórkę ze znajomymi pijemy kawę. Mniej więcej  po kwadransie koleżanka nie wytrzymuje:

–        Ona tak długo będzie ci się bawiła i nie płakała?
–        No jak zgłodnieje to może zamiauczy.
–        Ehhh, moja nigdy taka spokojna nie była…..

Dzwoni telefon. Siostra, jej córeczka jest parę miesięcy młodsza od Klaudii.

–        Słuchaj, co robilaś jak Klaudia miała pleśniawki?
–        O Boże, a co to są pleśniawki???

Spotykamy znajomych na spacerze. Mają synka rok starszego od Klaudii.

–        To co? Ząbki idą i nie śpicie po nocach?
–        No żartujesz chyba, na górze wyszły cztery naraz, nie wiem kiedy. Śpimy jak zawsze.

Nie wierzą mi, widzę to po nich.

Wracamy ze spaceru, Klaudia ma koło roku. Spotykamy koleżankę z dwuletnią córeczką.

–        To co? Nie usnęła ci na spacerze to będziesz ją musiała ululać?
O matko, co ona do mnie mówi?
–        Co będę musiała?
–        No ululać?
–        Jak to ululać?
–        No ululać, uśpić no, no żeby spała, nie rozumiesz?
–        Nic nie będę lulać, położę do łóżeczka i uśnie, a jak nie to się będzie bawić.
–        Położysz i uśnie??? Tak po prostu??? Bez płaczu???
–        No tak…

Koleżanka, matka trójki dzieci patrzy na mnie jak na kosmitkę

–        TY NIE WIESZ CO TO ZNACZY MIEĆ DZIECKO!!!

Siedzę sobie na łóżku po turecku, tak jak lubię najbardziej. Półtoraroczna Klaudia wdrapuje się do mnie, moooocno przytula, daje pięknego buziaka i mówi:

–        Kokam bańdzo bańdzo

A potem znowu się przytula, mooooocno :))

Jakiś milion razy dziennie słyszę:

–        mamusiamamusiamamusiamamusia

Dwuletnia Klaudia przynajmniej raz na godzinę  przychodzi i mówi:

–        kochamcię:))

I że niby ja nie wiem co to znaczy mieć dziecko??? Świetnie wiem!!!

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bombel
Bombel
12 lat temu

Świetny text!!!!! Czytałam z uśmiechem na twarzy!! 🙂 A na koniec się wzruszyłam!! 😛

Magda Kupis
12 lat temu

Nasz Tatuś zawsze powtarza „tylko spokój nas uratuje” i chyba ten spokój jest receptą na spokojne dziecko. U nas też płacz rzadko zagląda, chyba że źle się czuje, ale to chyba normalne. I też często słyszę: i ona się tak sama bawi? ojej, jak sobie grzecznie siedzi w wózku. Rany, ona sobie tak grzecznie siedzi na kolanach i się rozgląda. Nocy nieprzespanych nie pamiętam, najwięcej wstałam do niej dwa razy w nocy na jedzenie. Wydaje mi się, że dziecko czuje czy rodzic jest zdenerwowany, niepewny i samo na to reaguje 🙂

Sylka
Sylka
12 lat temu

Skąd ja znam te zdziwione miny i pytania, a on tak zawsze sam zasypia, bawi się, do każdego uśmiecha, nie płacze jak wstanie tylko czeka aż przyjdziesz??? Każde dziecko jest inne, ale kazda mama wie jak to jest mieć dziecko 😀

Marta
Marta
12 lat temu

Nasz ma prawie 8 miesiecy i tez nie jest taki rozbrykany, jest prawdziwym aniolkiem, bardzo zywym i wesolym dzieckiem, do kazdego sie usmiecha, od pewnego czasu przesypia cale noce, tak wiec mamy czas tylko dla siebie, nie placze duzo, a dzis rano obudzil nas placzem, ale zaraz ucichl az maz poszedl sprawdzic co sie dzieje, a on sobie siedzial w lozeczku, tulil sie do swojego misia nucil i rozmawial z nim po swojemu :). Pieszczoch z niego straszny, tuli sie i do mnie meza, jeszcze nie mowi 'kocham cie’, ale za to w jego gestach, w tym tuleniu sie, usmiechu… Czytaj więcej »

Agusiak
Agusiak
12 lat temu

Artykuł bardzo fajny. Czytając go czułam się trochę tak jakbym go sama napisała 🙂 Ostatnio świętowaliśmy Roczek synka szwagierki. Nasza czteromiesięczna córcia zaczęła troszkę marudzić, powiedziałam, że jest zmęczona więc ją położę do łóżeczka. Oni mają małe mieszkanko więc łóżeczko było w pokoju gdzie wszyscy siedzieliśmy, Zebrani tam goście czekali jak zaczniemy ją usypiać, myśleli, że może będą musieli wyjść z pokoju na jakiś czas. Ja położyłam małą w łóżeczku dałam jej pieluszkę flanelową i siadłam z resztą gości. – Ja kto tak, nie usypiacie jej? I ona Wam uśnie? – Tak, zaśnie sobie sama. Nie lubi jak się jej… Czytaj więcej »

Bombel
Bombel
12 lat temu

Te texty w stylu „To Wy nie wiecie co to znaczy mieć dziecko..” są co najmniej śmieszne.

Ja też mam grzeczne dziecko,wszystkim zawsze to powtarzam i wszyscy powtarzają to MI 🙂
I uważam że tym bardziej wiem co to znaczy mieć dziecko! 😉

Magda
Magda
12 lat temu

Ja mam 3 dzieci. Pawelek ma prawie 3 miesiace i jest taki grzeczny placze tylko na karmienie juz mi mawet całe noce przesypia. Ja bardzo czesto wst aje do syna 18 miesiecznego ale jest chory od urodzenia. Bardzo ladny artykul i ja wiem ze dzieci czuja kiedy rodzice sie denerwuja wtedy sa niespokojne.

Edyta Wilk
12 lat temu

🙂 Bezobsługowe dziecko… padłam:)))))))))))))

Anka
Anka
12 lat temu

zawsze chcialam miec dziecko teraz moj problem rozwiązuje klinika http://www.fertilitycenter-crete.gr kapitana kadra

Gosia
Gosia
11 lat temu

dosłownie jak opowieść o moim synku , też nigdy nie płakał ..

aguska798
aguska798
11 lat temu

Mam tak samo z moją Natalcią i też wszyscy mówią, że nie wiem, co to znaczy mieć dziecko, Podobno z drugim dzieckiem jest gorzej- płacze za dwoje hehe:) Pozdrawiam- mama 2 letniej Natalii:)

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu

Moja też była bezobsługowa, właściwie identycznie za wyjątkiem spania 🙂 zasypiała kiedy jej prąd wysiadał, ewentualnie się zagapiła i zasnęła przypadkiem. No i jedną noc przy zębach miałam zarwaną, jedną jedyną na prawie 13 lat. Dalej nie wiem co to kolka, pleśniawki i inne wynalazki. Nadal jest bezproblemowo, chociaż to już nie dziecko 🙂 Nie wiem co to są problemy z dzieckiem i mam za co dziękować Bogu. Widziałam rodziców, którzy naprawdę mają problemy z dziećmi, ciężko chorymi dziećmi. Widziałam dzieci spędzające swoje całe życie w szpitalu, wychodzące na przepustki i wiecie co? To rodzice tych dzieci często nie wiedzą… Czytaj więcej »

Katarzyna Świerczyńska

Jak byłam jeszcze w szpitalu to jako nowo upieczona i przerażona mama patrzyłam na wciąż płaczące dziecię sąsiadki i sama płakałam mężowi w rękaw że nasza taka cichutka bo PEWNIE Z NIĄ COŚ NIE TAK 🙂 🙂 🙂 nerwy były jak na postronku bo urodziła się w zamartwicy z 5 punktami, ale potem się okazało (i po półtorej roku nadal to widzę ) że jest zdrowa jak konik i jak krzyknęła to cała okolica wiedziała

Monika Pujanek
11 lat temu

piękne 🙂

Magpie
Magpie
11 lat temu

mysle, ze to, ze masz spokojne dziecko sprawia, ze i ty jestes spokojna. i tak w kolko- to i dziecie jest spokojne… i wszyscy zyja dlugo i szczesliwie. napewno wiesz, co to znaczy miec dziecko, ale nie wiesz, jak ciezko potrafi byc w niektorych momentach- i dobrze, nie wszyscy musza dostawac w kosc. wypijmy zdrowie tych, ktorzy maja lekko z dziecmi 🙂 to tez duzo zalezy od samego dziecka. a rodzice chyba czasem za bardzo chca byc idealni, albo zeby bylo idealnie. a dziecko czuje napiecie. no tak to juz jest. pozdrawiam i troche zazdroszcze! 🙂 bo u nas nerw… Czytaj więcej »

Ciąża 20 września 2011

Czekanie na wywołanie porodu

W oczekiwaniu na ten jeden dzień tworzyłam w głowie różne scenariusze. Zastanawiałam się, kiedy i gdzie zaskoczą mnie pierwsze skurcze i czy rozpoznam, że to już te porodowe? Czy czasem podczas zakupów nie odejdą mi wody? Czy mąż będzie akurat w domu, czy w pracy? Czy zdążymy dojechać? I tak mijały kolejne miesiące, kolejne wizyty i kolejne prawdopodobne daty rozwiązania.  Wywołanie porodu

Na około 3 tygodnie przed planowanym terminem porodu, mój lekarz podczas wizyty kontrolnej mówi mi – Pani Madziu już możemy się tu nie zobaczyć. Mimo że moje ciało było kompletnie pozamykane na cztery spusty:-) I tak za dwa tygodnie kolejna wizyta, na którą dotrwałam w 2paku. I słowa lekarza – Pani Madziu, zapraszam za tydzień, ale nie sądzę, żeby Pani się u mnie zjawiła. A jednak tydzień później widzimy się ponownie. Tu już stwierdzenie, że jeśli do tygodnia nic się nie wydarzy mam się zgłosić na oddział. Oczywiście po tygodniu zawitałam na izbę przyjęć swojego szpitala ze skierowaniem na oddział. I tam badania potwierdzające pozamykane wszystkie moje zamki. No cóż – zostaje Pani na oddziale przedporodowym – usłyszałam. Jak się później dowiedziałem, ten dzień był najbardziej owocny w porody. Oczekując na badania nasłuchałam się odgłosów dobiegających z wszystkich sal porodowych. Jednakże wcale mi one nie przeszkadzały, nie przestraszyły, było to coś zupełnie naturalnego.

I tak trafiłam na 6`osobową salę. Wybrałam sobie łóżko pod oknem, z widokiem:-) zapoznałam z dziewczynami, które tam zastałam i oczekiwałam na jakieś działania ze strony lekarzy, mające na celu sprowadzenie Majki na świat. A tu … rozczarowanie, pierwszy dzień  minął i nic się nie działo. Godziny trwały wieczność. W głowie jedna myś l– jutro będzie mój lekarz, jest ordynatorem i na pewno zaproponuje kroplóweczkę i po sprawie. Z takim nastawieniem jechałam do szpitala. Dziś przyjęcie – jutro wywołanie i Maja będzie z nami. Rzeczywistość jednak okazała się daleka od moich wyobrażeń.

Wtorek – poranny obchód, badania, jest mój lekarz i… szyjka podobno zgładzona, ale niepodatna, czyli bez rewelacji. Jednak pełna nadziei czekam na „werdykt”. A tu niespodzianka, wszystkim dziewczynom leżącym na przedporodowym serwują lewatywę. Że niby ruchy jelit mają wywołać akcję porodową. No więc było ciekawie. Posiedziałyśmy na kibelkach w oczekiwaniu na wywołanie porodu i… cisza. U żadnej nie przyniosło to efektu. Moja wytrzymałość psychiczna była już mocno nadwyrężona i osłabiona. No cóż, czekamy co przyniesie środa. Ma być mój doktorek i nadzieja na kroplówkę wciąż we mnie była bardzo żywa.

Środa –  poranny obchód, badania, jest mój lekarz i … podobno jakiś centymetr się pokazał. Moje nadzieje na kroplówkę wzrastają. Jednak pada decyzja o założeniu mi cewnika Foleya. Wychodząc z gabinetu zabiegowego miałam już łzy w oczach. Po wejściu na salę ryczałam już jak bóbr. Tu przyszło załamanie. Chciałam już mieć przy sobie, już tulić moją Małą Księżniczkę! A tu tylko mi się towarzystwo zmieniało, dziewczyny przychodziły i wychodziły z dzieciaczkami, a ja … ciągle nic. Położne przychodziły się pytać co się dzieje, a ja ryczę. Po rozmowie z mężem trochę się uspokoiłam, bo w końcu jestem tu dla maluszka. Gdzieś na korytarzu złapałam mojego doktorka i szczerze z nim porozmawiałam. On ma takie podejście do pacjentek, że każdej życzę takiego lekarza. Uświadomił, mi co będzie najlepsze dla dziecka, po co to robią. Jak to wszystko wygląda od strony medycznej. Dopiero po tej rozmowie zawzięłam się w duchu i myślałam tylko o mojej Kruszynce, która czuje mój niepokój i smutek, a takich uczuć nie chciałam jej serwować. Cewnik miał mi wypaść sam, co oznaczałoby rozwarcie minimum na 4 centymetry. Cóż … w czwartek rano ciągle tam był. Chociaż wieczorem czułam skurcze, co 10 minut, całkiem spore według KTG. Ale noc smacznie przespałam i czekałam na dzień następny.

Czwartek – wizyta, badania, nie ma mojego lekarza 🙁 Oczekiwanie na wywołanie porodu dawało się we znaki, po czym… wyciągają cewnik rozwarcie 3-4 centymetry 🙂 Moja radość sięga zenitu. Od rana znowu pojawiły się skurcze, z nadzieją czekałam, aż coś się zacznie dziać. Zapada decyzja o podaniu kroplówki, uśmiech i pełnia szczęścia :-), świat zaczął wirować. Dziś nareszcie zobaczę moją córeczkę 🙂 Zmykam do sali, żeby pochwalić się moim „współlokatorkom”. Po czym przychodzi położna i z pretensjami w głosie – dlaczego Pani jeszcze niespakowana. Ja wielkie oczy na nią, a ona – no dziś rodzimy ;-)))

14.04.2011 stał się najszczęśliwszym dniem w moim życiu – dniem narodzin mojej córki.

Patrząc z perspektywy czasu na te wszystkie „procedury” i oczekiwanie na wywołanie porodu jestem szczęśliwa, że właśnie tak się to wszystko potoczyło. Była ze mną na sali dziewczyna, która miała 2 centymetry rozwarcia, od razu podano jej kroplówkę z oksytocyną, cały dzień się męczyła i nic. Urodziła dopiero po tygodniu wywoływania. Lekarze wiedzą, co robią, warto im zaufać i pozwolić podejmować decyzje. Nasze plany niestety, w niektórych przypadkach, nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Życie buduje swoje scenariusze, w których jesteśmy tylko aktorami i nie mamy wpływu na odgrywaną rolę.

Drogie czytelniczki, będąc w podobnej sytuacji, idąc do szpitala nie nastawiajcie się na jakieś konkretne rozwiązanie. Na takie, które najbardziej Wam odpowiada. Niektórych spraw nie da się przyśpieszyć, przewidzieć. Nie warto przeżywać rozczarowania, smutku, żalu i zniecierpliwienia. Pamiętajcie, że wszystko to czuje istotka żyjąca pod Waszym sercem. A za cierpliwość otrzymacie najwspanialszą nagrodę – Wasze upragnione, wytęsknione dziecko 🙂


Fot. Camylla Battani/Unsplash
wZywołanie porodu
Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Baby_55
Baby_55
12 lat temu

to czekanie jest baaardzo trudne ale warto 🙂 byłaś bardzo dzielna 🙂

Magda
Magda
12 lat temu

Jak doszłam do połowy tekstu, to już nie mogłam się doczekać kiedy „urodzisz” 😉 świetnie się czyta 🙂 Ja nie dotrwałam do terminu. Wróciliśmy z zakupmi (jak na długie głodowanie) minęły dwie godzinki i trach….odeszły mi wody 🙂 My też długo przed porodem „planowaliśmy”. Ale dziecko zadecydowało inaczej 😀 Teraz wspominam ten dzień bardzo miło. Wtedy byłam przerażona, bo Krzyś przyszedł na świat dwa tygodnie wcześniej. Urodził się silny i zdrowy :*

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Magda

Krzyś jest fantastyczny. Taki poród z zaskoczenia – super. Wydaję mi się, że w takiej naturalnej kolejności. Bez udziału „wspomagaczy”. A dwa tygodnie mieszczą się w normie.

Bombel
Bombel
12 lat temu

Czekanie na coś zazwyczaj wybitnie się dłuży! Co potrafi dobić człowieka,szczególnie ciężarną kobietę 😉 Dobrze Madziu że w końcu się doczekałaś 😉

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Bombel

Doczekałam się, ale ile było przy tym niepotrzebnych nerwów i stresu.

Marta
Marta
12 lat temu

Ja trafilam do szpitala w 29 tygodniu i zoztalam az do porodu, ale nasz synek pchal sie na swiat i urodzil sie w 36 tygodniu. My walczylismy o kazdy nastepny dzien u mnie w brzuszku, bo to zwiekszalo jego szanse az tu nagle o 2 w nocy pojawily sie skurcze i odeszly wody i pare godzin pozniej byl z nami. Swietny tekst :), widac, ze coreczce bardzo dobrze bylo w Twoim brzuszku i jakos nie chcialo jej sie go opuszczac :). Ja jestem przeszczesliwa, ze nasze male dotrwalo w moim brzuszku chociaz do 36 tyg, a wszystkie te tygodnie, kiedy… Czytaj więcej »

Sylwia
Sylwia
12 lat temu
Reply to  Marta

U mnie było podobnie z tym czekaniem i walką o kolejny dzień w brzuszku od 32 do 36 tc.
Czekanie czy na poród czy na jak najdłuższe przetrzymanie maluszka w brzuszku zawsze się dłuży.

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Sylwia

Dziewczyny, dobrze że udało się wyczekać do 36 tygodnia. Wasze dzieciaki są silne i zdrowe, a to najważniejsze.

Acekiera
Acekiera
12 lat temu

gratulacje narodzin córeczki! ja się może dowiem za kilka dni jakiej płci jest mój kochany „lokator” 🙂

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Acekiera

Daj nam koniecznie znać, jak się dowiesz! A kiedy termin porodu?

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

Koniecznie czekamy na wiadomość, kogo nosisz pod serduszkiem. I Ogromnie gratuluję@

(nie)Magda(lena)
(nie)Magda(lena)
12 lat temu

Mi się poszczęściło i urodziłam kilka dni przed terminem, ale bardzo się bałam że będę siedziała na walizkach i czekała na jakiś znak od Małej 😀

Ewaszwan
Ewaszwan
12 lat temu

Bardzo dobrze Cię rozumiem, mój Maluszek wyszedł na świat 16 dni po terminie (też leżałam w szpitalu). Z powodu braku miejsc na porodówce nie chcieli wywoływać i cały czas to odkładali, aż wreszcie Martusia sama zdecydowała że wychodzi i środki farmakologiczne nie były potrzebne 🙂 Pozdrawiam trzymajcie się zdrowo.

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Ewaszwan

Dobrze, że wszystko zakończyło się szczęśliwie))

Marienka
Marienka
12 lat temu

Madzia, niesamowite… Ja wprawdzie rodziłam 4 dni po terminie, ale obeszło się bez leżenia w szpitalu czy innych atrakcji 🙂 już prawie dwa lata zbieram się do tego, by opisać jak to było, może nareszcie teraz się zdecyduję a wy się dowiecie, jak się rodzi w Czechach 🙂

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Marienka

Marienka, trzymamy Cię za słowo i czekamy z niecierpliwością na relację z porodu zza południowej granicy 🙂 Pozdrawiamy!

Dom 17 września 2011

Moje 24 godziny

Mniej więcej o godz. 7.00 mój błogi sen przerywa budzik. Ale nie taki zwykły, co robi klasyczne – drryn drryn! Budząc przy tym wszystkich zmarłych. Mój jest wyjątkowy! Oryginalny! Jedyny w swoim rodzaju! Mój budzik został wbudowany w postać małego człowieczka, którego nazwałam Jaś .


Kiedy Jaś uzna, że już najwyższa pora wstać, wstajemy. Ale spokojnie, pomalutku! Robimy to z gracją i wdziękiem… no dobra, Jaś robi to z gracją i wdziękiem, ja raczej zwlekam się mozolnie z łóżka  poprawiając rozczochrane włosy i próbując otworzyć zaspane oczy.
Dzień zaczynam standardowo– od mocnej kawy, ciasteczka i ploteczek z  „sieciowymi fumfelami”. W między czasie oczywiście karmię, przewijam i zabawiam mojego małego człowieczka.
Kawka wypita, porcja zbędnych kalorii pochłonięta…. mogę więc zabrać się do pracy.
Praca ma to do siebie, że każdego dnia wygląda mniej więcej tak samo, no chyba że jest się dziennikarzem, politykiem czy jakąś gwiazdą estrady. Oni każdego dnia bywają w innym zakątku świata, także na nudę i rutynę raczej nie narzekają.
Ja żadną gwiazdą nie jestem, więc każdego dnia mogę ewentualnie znaleźć się w innym zakątku mojej wioski.  Nie mniej jednak wrażeń też mam dosyć sporo i całe mnóstwo pracy. A wygląda to mniej więcej tak: pranie; zmywanie; sprzątanie, głównie polegające na usuwaniu kurzu i śmieci z podłóg, które mają niezwykłą zdolność błyskawicznego namnażania się! Przygotowywanie obiadu, zupełnie jak w kulinarnym programie telewizyjnym– myjemy, obieramy, kroimy, układamy produkty w kolorowych miseczkach… i przerywamy bo zazwyczaj w tym momencie moje dziecko domaga się karmienia.

Czasu co raz mniej, „za chwilę” wpadnie do domu przymierająca głodem głowa rodziny!  Zatem odpalam cztery palniki. Ale żeby było trudniej a przede wszystkim śmieszniej, Bobo zaczyna się nudzić i domagać uwagi. Tak więc stoję nad garami, oblana potem, w jednej ręce trzymam 8-kilowe dziecko, w drugiej naprzemiennie łyżkę i nóż. W rytm gaworzenia mojego „klocuszka” mieszam i kroję, mieszam i kroję ….

No dobra to zasiadamy do stołu …. w  gwoli ścisłości, moi mężczyźni zasiadają do stołu  (Bobo przecież zdążył już dawno zgłodnieć ), a więc najpierw jedzą Oni – szlachta, a później ja – plebs.
Jeśli Bobo ma dobry humor utnie sobie popołudniową drzemkę, jeśli nie – bawimy się.
Sprzątamy kuchnię po obiedzie, rozwieszamy pranie, nastawiamy następne.  Pogoda dopisuje, słoneczko pięknie świeci,  tak więc wyskoczymy na spacerek. Wracając wstąpimy do sklepu na małe zakupy. Taa małe! Obładowana jestem niczym wielbłąd! Ręce jak u małpy, wiszą mi do ziemi! A tu jeszcze wózek trzeba pchać! A tu jeszcze Bobo krzyczy, że leżenie mu się znudziło i chce na ręce!

Ledwo doczłapuję pod blok, zziajana niczym koń po westernie! Na koniec wycieczki, mała dobitka– „spacer farmera”!  Muszę się wspiąć ze wszystkimi tobołkami  i moim 8-kilowym dzidziusiem na IV piętro (windy oczywiście nie ma!). Eeechhh…

Na zegarku 19.00, to Nasz czas na kąpiel, ostatnie karmienie i sen.
Minęła 20.00, moja szychta pomału dobiega końca. Jeszcze tylko okiełznać stertę prania czekającą na żelazko i byłoby wszystko.

Sterta prania okazała się hałdą! Jest grubo po 22.00, moi mężczyźni już słodko śpią a ja się jeszcze krzątam. No nic, na dzisiaj starczy. Odbijam swoją kartę pracowniczą i udaję się w stronę łóżka. Po drodze przypominam sobie, że nie zjadłam dzisiaj śniadania; nie odebrałam awizo z poczty; nie zadzwoniłam do babci (a powinnam była); nie kupiłam pieczywa (i jutro też nie zjem śniadania), nie upiekłam szarlotki, choć miałam wielką ochotę; nie wydepilowałam nóg przypominających już mały busz i nie… jeszcze kilku innych rzeczy, bo zapomniałam, bo czasu było mało…
Ale spokojnie jutro też jest dzień! Jutro czekają mnie kolejne 24 godziny!

Subscribe
Powiadom o
guest

17 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
(nie)Magda(lena)
(nie)Magda(lena)
12 lat temu

Jedno z dwóch: albo doba jest zdecydowanie za krótka, albo lista obowiązków za długa- czyli typowy dzień z życia mamy 🙂

Bombel
Bombel
12 lat temu

Myślę że gdyby doba trwała 2x dłużej i tak czasu na „wszystko” byłoby mało 🙂 Mama zawsze znajdzie COŚ co akurat trzeba dzisiaj zrobić 😉

Magda
Magda
12 lat temu

Świetny tekst, jakże prawdziwy 😀 Tak więc, póki dziecko śpi…idę umyć włosy, posprzątać kuchnię, wstawić naczynia do mycia i zagnieść ciasto….zdąże do 16?? Bo idę na ślub koleżanki 😀

Bombel
Bombel
12 lat temu
Reply to  Magda

Chciałam napisać -Dasz radę!! Ale patrzę że już prawie 17 … 🙂 Więc zapytam -Zdążyłaś Magda?? 🙂

Sylwialomzax
Sylwialomzax
12 lat temu
Reply to  Bombel

Nawet jakby Magda nie zdążyła to po ślubue koleżanki mimo zmęczenia po weselu znajdzie siły by coś dokończyć. Takie już jesteśmy 😛

Magda
Magda
12 lat temu
Reply to  Sylwialomzax

Zdążyłam 🙂 Ciasto dokończyłam po powrocie i zajadaliśmy jeszcze cieplutkie z malinkami 🙂

Paulina2209
Paulina2209
12 lat temu

a mówią że kobieta z dzieckiem to zły pracownik. kto potrafi sobie lepiej zorganizować czas jak nie matka?

Magda
Magda
12 lat temu
Reply to  Paulina2209

Podpisuję się i popieram! Jednak mój szef nie potrafi tego docenić…może zmieni zdanie jak wrócę!

Bombel
Bombel
12 lat temu

No właśnie!Zgadzam się z Tobą Paulina! 🙂 Moim zdaniem każda z Nas powinna mieć możliwość wpisania sobie w CV info że jest mamą! 🙂

(nie)Magda(lena)
(nie)Magda(lena)
12 lat temu
Reply to  Bombel

Ja myślę, że z tej „wady” (powszechnie uznawanej przej potencjalnych pracodawców) należy zrobić zaletę! (taka mała rada od doradcy personalnego ;))

agi_p10
agi_p10
12 lat temu

Tekst świetny 🙂 Jakbym czytała o swojej codzienności , tylko mój „budzik” włącza się o 5 rano i nie ma zmiłuj 😛
A to wszystko dowodzi temu , ze my Mamusie jesteśmy The Best i mamy ponad ludzkie zapasy sił i cierpliwości 🙂 Żadem mężczyzna by tego nie wytrzymał .
Zgadzam się z Wami pracodawcy powinni doceniać pracownice z dziećmi , ponieważ jesteśmy bardzo zorganizowane i mega pracowite .
Jednak na razie mój zawód główny to : Mama :):):)

Eloonka
Eloonka
12 lat temu

jak bym o sobie czytała 😀 a już myślałam, że takie zamieszanie to tylko u nas w domu odkąd pojawiła się nasza Kruszynka 😀

Marysia
Marysia
12 lat temu

Wszystko się zgadza, znam to z autopsji. Jedno jeszcze tylko mogę dodać, że dla nas to pikuś, bo MY Mamy jesteśmy naprawdę pancerne 🙂

Natalia Bobek
8 lat temu

Mam 3miesięczną córkę. Kiedy w końcu idzie spać ja.. Idę sprzątać nawet jak jest posprzątane

Edyta Skrzydło
8 lat temu

No właśnie moi dzisiaj poszli z mężem na basen , a ja jak nawiedzona zaczęłam sprzatać 😉

Adriana Osuchowska
8 lat temu

To ja chyba jestem jakimś leniuchem – oni wychodzą a ja sięgam po
Książkę i herbatę albo maluje paznokcie, oni wracają to rozdzielam obowiązki i sprzątamy wszyscy 😉 w końcu wspólnie tu mieszkamy!

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close