Ciąża i dziecko 14 lutego 2023

Co to znaczy mieć „irlandzkie bliźnięta”? I dlaczego wywołuje to tak wiele negatywnych emocji?

„Irlandzkie bliźnięta” to termin, z którym od dłuższego czasu można się spotkać w mediach. Służy on określeniu sytuacji, w której kobieta rodzi dzieci w tym samym roku, w odstępie mniejszym niż 12 miesięcy. Choć nie jest to wybitnie rzadka sytuacja, to potrafi wywołać wśród innych rodziców niemałe i nie zawsze potrzebne emocje. 

„Irlandzkie bliźnięta” — gdy kobieta zachodzi w ciążę krótko po porodzie

Bliźnięta kojarzymy z dziećmi tej samej lub różnej płci, które rozwijały się w ciąży mnogiej. W przypadku „bliźniąt irlandzkich” sytuacja jest zupełnie inna, ponieważ ciąże są dwie, pojedyncze, i w różnym czasie. Kobieta po prostu zachodzi w drugą maksymalnie kilka tygodni po porodzie. 

„Irlandzkie bliźnięta” wzbudzają emocje

Choć może się wydawać, że poczęcie drugiego dziecka w miesiąc po narodzinach pierwszego nie jest czymś niezwykłym, to jednak taka sytuacja wzbudza w mediach społecznościowych ogromne, nie zawsze pozytywne emocje. Przekonała się o tym jedna z mam, która mówiąc o tym otwarcie, doświadczyła wielu nieprzyjemnych komentarzy. 

To właśnie Bethany Mae publikująca treści jako @.bethanymae podzieliła się na TikToku informacją, że jej maluchy dzieli różnica zaledwie 10 miesięcy. 

@.bethanymae

? #foryou #foryoupage #2under2 #babiesoftiktok #newborn #teenmum #momsoftiktok #2023 #capcut

♬ original sound – ozu ♚

Bethany zaszła w drugą ciążę już miesiąc po narodzinach pierwszego dziecka. Okazało się, że spodziewa się bliźniąt, niestety jedno z nich w 27. tygodniu ciąży zmarło. Bethany szczęśliwie urodziła tylko jedno z nich, córeczkę, stając się tym samym mamą „irlandzkich bliźniąt”. Niestety w komentarzach pod zamieszczonym przez nią filmikiem można przeczytać wiele krytycznych opinii i „dobrych rad” kierowanych do Bethany przez internautów. Ich wydźwięk jest negatywny, co spowodowała krótka przerwa między pierwszą a drugą ciążą.

Co na to lekarze?

Mimo iż nikt nie powinien w tak obcesowy sposób komentować decyzji czy stylu życia innych ludzi, jak zrobili to internauci w przypadku Bethany, to jednak lekarze nie kryją, że zachodzenie od razu w ciążę po ciąży to nie jest najlepszy pomysł.  

Ginekolodzy polecają świeżo upieczonym mamom abstynencję seksualną, aby organizm miał czas na regenerację po wyczerpującym okresie ciąży i porodu. Sam połóg do przyjemnych też nie należy i trzeba uważać, by przy oczyszczaniu się macicy nie zapracować sobie na stan zapalny. Specjaliści zalecają odczekanie co najmniej 18 m-cy na zajście w kolejną ciążę, by ta była jak najbardziej bezpieczna dla kobiety.

Nie da się jednak ukryć, że zalecenia zaleceniami, a życie układa się po swojemu. W końcu Bethany to niejedyna mama „irlandzkich bliźniąt”, która nie robi tajemnicy z sytuacji, jaka ją spotkała.


Źródło: edziecko.pl
Źródło zdjęcia: Rachel/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 9 lutego 2023

Dlaczego nastolatki się tną

Dlaczego nastolatki się tną? To pytanie, które w ostatnich latach zadają sobie rodzice dość często. Chociaż samookaleczanie się nie jest niczym nowym, to trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że pandemia dość mocno nasiliła to zjawisko. Silny stres sprawił, że nastolatki znacznie częściej sięgały po żyletki.

 

Dlaczego nastolatki się tną?

Samookaleczanie się nie jest celem samym w sobie, a jedynie zewnętrznym skutkiem. Do „cięcia się” prowadzi najczęściej życie w silnym stresie lub pod presją. Powodem może być też niska samoocena lub poczucie winy. W skrajnych przypadkach nacięcia na skórze mogą świadczyć o depresji. Zadawanie sobie bólu ma być sposobem na pozbycie się napięcia emocjonalnego. To także nieme wołanie o pomoc, pod warunkiem jednak, że nastolatek lub nastolatka nie ukrywają śladów po samookaleczeniu. Najczęściej jednak zachowują ten stan rzeczy dla siebie.

Rany na ciele nastolatka pojawiają się przede wszystkim na przedramionach i udach, dlatego warto – zwłaszcza w sezonie letnim – bacznie przyjrzeć się młodemu człowiekowi, który nagle polubił szorty do kolan i bluzki z długim rękawem. Warto też zerknąć na brzuch młodego człowieka.

Zdarza się też, że nastolatki się tną, bo chcą zaimponować rówieśnikom, podkreślić swoją przynależność do grupy lub udowodnić, że zasługują na przyjęcie w poczet pewnej mniej lub bardziej formalnej społeczności. Jednak w każdym przypadku u podstaw zadawania sobie ran leżą problemy natury emocjonalnej. W bardzo skrajnych przypadkach cięcie się jest formą szantażu na otoczeniu. Jednak tu także w grę wchodzą zaburzenia emocjonalne.

Są też i łagodniejsze powody cięcia się. Czasem dziecko chce sprawdzić, jak to jest, przeżywa jednorazowy kryzys lub robi to pod presją.

 

Moje dziecko się tnie. Jak reagować?

Na pewno nie krzykiem, bo taka reakcja doprowadzi jedynie do eskalacji samookaleczania. Chociaż odkrycie, że dziecko się tnie, może być dla rodziców szokiem, powinni mimo wszystko postarać się zachować spokój. Nastolatek (lub nastolatka) w tym trudnym etapie życia potrzebuje wsparcia i akceptacji.

Na pewno nie można obarczać dziecka winą za to, co się stało lub przerzucać na nie odpowiedzialności. Pytanie w stylu: „Dlaczego mi to robisz, czy wiesz, co ja teraz czuję?” jest najgorszym, jakie można zadać. Roztaczanie przed dzieckiem widma bliżej nieokreślonych konsekwencji („Te blizny zostaną ci na całe życie”) też nie jest dobrym pomysłem. Także karanie nie jest rozwiązaniem.

Co w takim razie robić? Niewielu rodziców jest w stanie stawić czoło problemowi, dlatego dobrym wyjściem jest poszukanie pomocy na zewnątrz. Pierwszym krokiem powinna być konsultacja psychologiczna, ale najczęściej nie obejdzie się bez pomocy psychiatry i terapii.

W skrajnych przypadkach włącza się farmakoterapię. Przede wszystkim jednak trzeba zapewnić dziecku spokój i poczucie bezpieczeństwa.

 

Samookaleczanie nie jest niczym niezwykłym

Brzmi to brutalnie, ale taka jest prawda. Nastolatki od zawsze sięgały po żyletki, ale kiedyś robiły to o wiele rzadziej. Pandemia mocno nasiliła problemy psychiczne u młodych ludzi i dziś mówi się o tym, że co trzeci nastolatek może mieć za sobą akt samookaleczenia. Przy czym mowa nie tylko o klasycznym cięciu. W grę wchodzi też wyrywanie włosów lub rzęs, szorowanie skóry aż do krwi, nakłuwanie ciała, przypalanie, drapanie do krwi, gryzienie. Jeśli dziecko nagle zaczęło częściej ulegać wypadkom (na placu zabaw, pump tracku, siłowni plenerowej, boisku itp.) warto się zastanowić, czy przypadkiem samo ich nie prowokuje.

Oczywiście sam fakt, iż tak dużo nastolatków czuje potrzebę zadawania sobie bólu, nie powinien uspokajać obaw rodziców. To, że zjawisko jest tak mocno nasilone, że można to uznać za „normalne”, nie zwalnia rodziców z obowiązku zapewnienia dziecku pomocy. Ono samo sobie nie pomoże, nawet jeśli będzie twierdziło, że „panuje nad sytuacją”. Niestety w wielu przypadkach to panowanie oznacza tylko tyle, że uczy się samookaleczania, które nie pozostawia śladów.

 

Co o samookaleczaniu się mówią nastolatki?

Dlaczego nastolatki się tną? Bo mogą. Odpowiedź nieco obcesowa, ale bardzo prawdziwa. Nastolatek niewiele może, nad niewieloma rzeczami ma realną kontrolę. Samookaleczanie się jest natomiast tym, co faktycznie może kontrolować i co daje mu poczucie sprawczości.

Samookaleczanie co prawda jest bolesne, ale w efekcie przynosi ulgę i uspokaja. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że nastolatki sięgają po żyletkę, gdy ich emocjonalne potrzeby nie są zaspokajane w inny sposób.

Nie oznacza to jednak, że rodzice powinni czuć się winni. Dzieci w tym wieku są bardzo sprytne i wiele rzeczy potrafią ukryć. Co nie zmienia faktu, że nie mogą chować głowy w piasek. Jeśli dziecko ma na ciele ślady po samookaleczaniu, oznacza to dokładnie tyle, że potrzebuje pomocy dorosłych.

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 3 lutego 2023

W jakich produktach znajduje się alkohol? Nie wszystko można bezpiecznie podać dziecku

 

W jakich produktach znajduje się alkohol? Odpowiedź zaskakuje. Okazuje się bowiem, że alkohol to nie tylko napoje wysokoprocentowe, do których widoku jesteśmy przyzwyczajeni na specjalnie wydzielonych półkach sklepowych. Alkohol ukrywa się także w produktach pozornie niewinnych, podawanych dzieciom. Na co warto zwracać uwagę? 

W jakich produktach znajduje się alkohol? 

Czekoladki z alkoholem 

Zacznijmy od rzeczy oczywistych. Ilość alkoholu zawarta w jednej czekoladce nie jest na tyle duża, by zrobiła dziecku krzywdę, ale mimo wszystko lepiej pohamować się przed częstowaniem maluchów takimi specjałami. Jeśli polubią ten smak (a pewnie polubią, bo w końcu to czekolada ze słodkimi likierem), chętniej sięgną po alkohol w nastoletnim wieku. Budowanie dobrych skojarzeń z alkoholem nie jest dobrym pomysłem w przypadku kilkulatków. 

Banany 

Tak, banany mogą zawierać alkohol. Ale spokojnie, mowa o udziale procentowym i to tylko w przypadku bardzo dojrzałych bananów. Niestety, im dojrzalszy banan, tym więcej w nim cukru, który fermentuje i przeradza się w alkohol. Wniosek? Lepiej podawać dzieciom banany z żółtą skórką niż brązowiejącą lub całkiem brązową. W przypadku bardzo dojrzałych bananów, zjedzenie kilograma może być równoznaczne z wypiciem 300 ml piwa. 

Soki owocowe 

Z sokami sprawa jest o tyle niejednoznaczna, że co prawda nie zawierają w składzie alkoholu, ale mogą dość łatwo fermentować, dlatego trzeba zawsze przechowywać soki w zamkniętych pojemnikach. Im więcej cukru i drożdży w składzie, tym większe ryzyko pojawienia się alkoholu w otwartym soku. Najbardziej „podejrzany” jest sok z winogron, w którym może pojawić się aż 1% alkoholu. To nadal mniej niż 1,2%, więc producenci mogą o tym fakcie nie informować. Wniosek? Sok winogronowy jest dla dorosłych 😉 No, chyba że wyciskamy go w domu i podajemy dzieciom od razu po zrobieniu. 

Domowy kefir 

Dużo mówi się o tym, że domowe przetwory są zdrowe, wolne od konserwantów, sztucznych dodatków itp. Nie każdy jednak wie, że kefir wytwarzany w domu może zawierać nawet 2% alkoholu. To zasługa drożdży i bakterii kwasu mlekowego. Od razu uspokajam – internet donosi, że kefir produkowany w mleczarniach wytwarzany jest za pomocą innej technologii i na pewno się nim nie upijemy. 

Ocet 

Ocet jest produktem pochodnym wina i chociaż teoretycznie jest bezalkoholowy, nie do końca jest to prawda. Może zawierać śladowe ilości alkoholu, a może być go całkiem sporo. Podobno najbardziej podejrzany jest ocet balsamiczny, który ma nawet 1,5% alkoholu w składzie. Dlatego, jeśli zależy nam na zakwaszaniu potraw, lepiej sięgnąć po sok z cytryny. Nie trzeba go wyciskać w domu. Można kupić w butelce. W lodówce stoi całkiem długo. 

Łochynie 

Wątpię, czy ktokolwiek jeszcze to jada. Na bazarach nie widuję, a w lesie ciężko znaleźć. Sama jednak pamiętam z dzieciństwa te owoce, podobne trochę do jagód, z których moja babcia robiła wino domowe, a sąsiadka twierdziła, że jak się zje dużo łochyń, to można się upić. 

Internet twierdzi, że borówka bagienna (czyli właśnie łochynia) sama w sobie nie zawiera alkoholu i nie odurza, ale rośnie na terenach bagnistych w towarzystwie bagna zwyczajnego. I właśnie owo bagno wytwarza pyłek, który osiada na wszystkim wokół, w tym łochyniach, i jest halucynogenny. Hmmmm. Halucynacji nigdy nie miałam, może za mało tego jadłam. Pamiętam za to, że łochynie są lekko kwaśne w smaku, nie przypominają słodkich jagód, więc może sąsiadka miała rację 😉 

Czy piwo bezalkoholowe jest wolne od alkoholu? 

Niestety nie. Zarówno piwa, jak i wina oznaczone jako bezalkoholowe, zawierają śladowe ilości alkoholu i to niezależnie od tego, że na etykiecie jak byk stoi alkohol free albo alkohol 0,0%. W rzeczywistości zawartość alkoholu może sięgać nawet 0,5%. Niby niedużo, ale wypicie kilku takich piw może zrobić niespodziankę przy dmuchaniu w alkomat, warto mieć to na uwadze. 

Natomiast szampan dla dzieci, hit każdej imprezy urodzinowej, faktycznie nie ma w sobie ani grama alkoholu. To po prostu oranżada w innej butelce. 

 

W jakich jeszcze produktach znajduje się alkohol? 

Warto czytać etykiety, bo producenci są zobowiązani do informowania alkoholu w składzie produktu, jeśli jego zawartość przekroczy 1,2%. Sęk w tym, że nie zawsze alkohol opisany jest jako alkohol. Czasem jego zawartość jest ukryta pod nazwami, które brzmią dość niewinnie dla przeciętnego konsumenta, np.: woda różana, okowita owocowa, madera, kirsz. 

Alkohol można znaleźć między innymi w kiszonkach, długo dojrzewających serach, pieczywie na zakwasie. Są to co prawda minimalne ilości, ale dobrze mieć świadomość, że w ogóle są. Przy czym co do pieczywa to osobiście mam wątpliwość, bo w wysokiej temperaturze alkohol powinien się ulotnić. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close