Czy to jest normalne?
Często czytamy i słyszymy, że kiedy pojawia się dziecko w rodzinie, to ojcowie czują się „zazdrośni” o nowego członka rodziny. Przyznam, że nie przyszło mi do głowy, że to ja jako matka będę „zazdrosna” o swoje dziecko, że pojawi się u mnie zazdrość.
Po pięknych sześciu miesiącach spędzonych razem z maluszkiem, musiałam powrócić do pracy. Mimo, że bardzo chciałam zostać z dzieckiem na wychowawczym nie było na to szans. W tamtej chwili zazdrościłam rodzicom, którzy mogą sobie na to pozwolić, niestety z różnych przyczyn (głównie finansowych) powrót do pracy był nieunikniony.
Pierwsze dni w pracy były trudne, myślami byłam cały czas przy maluszku i tacie, który pod moją nieobecność zajmował się dzieckiem. Mimo, iż pracowałam tylko 7 godzin dziennie to wraz z dojazdem nie było mnie w domu przez 10 godzin. Obawiałam się – jak to teraz będzie, przecież wcześniej, kiedy byłam z Marcinkiem, to za każdym razem gdy mnie nie widział płakał, szukał mnie wzrokiem, a co będzie teraz? Jak sobie dadzą radę? Czy oboje będą mieli na tyle siły?
Teraz to tata, spędza więcej czasu z naszym synem. Pamiętam, że gdzieś tam głęboko poczułam się zazdrosna, smutna, bo tak bardzo brakowało mi kontaktu z dzieckiem. Czułam jak wiele mnie omija, jak wiele spraw mi umyka. Czasem dopiero po dwóch, trzech dniach odkrywałam, że Marcin się czegoś nauczył, a mąż kwitował, że przecież już wczoraj to robił. Czy czułam się zazdrosna, czy to zazdrość?
Trudno to tak jednoznacznie nazwać, bo czy nie powinnam się cieszyć, że mój mąż, ojciec naszego syna ma tak świetny kontakt z dzieckiem, że wręcz domaga się opieki nad nim. Może jestem zbyt sentymentalna, ale kiedy patrzę na mojego męża i Marcinka kiedy razem się śmieją, bawią, niejeden raz w oku zakręci mi się łezka.
Ponadto zauważyliśmy ciekawe zachowanie naszego synka. Kiedy coś się stanie, nagły hałas, upadek itp. to mama jest najlepszym lekarstwem. Natomiast kiedy ja i mój mąż jesteśmy w tym samym pokoju, to Marcin szuka kontaktu z tatusiem, a na mamę zerka, upewniając się, że jest w pobliżu.
A Wy Drodzy Czytelnicy, czy czujecie się zazdrośni o Wasze maleństwa?
Dla Julki mama to taka codzienność – zawsze jest i nie czyni jej to jakoś specjalnie wyjątkowej, za to tata – przez tydzień jest w pracy, a potem ma tydzień wolnego i ten czas jest świętem, wtedy istnieje tylko tata! Tata najlepiej robi mleko, nosi na barana, bawi się i ścieli łóżko, a nawet rozczesuje włosy po kąpieli! Zdarza się nawet, że bywa dla mnie niemiła, stwierdza, że ja nie mogę się z nią bawić, tylko tata. Cóż, cieszę się, że mają taki dobry kontakt, ale nie ukrywam, że czasem jest mi trochę przykro. Myślę, że to normalne, a dzieci… Czytaj więcej »
U nas póki co nasza 3-miesięczna córeczka jest zakochana w mamusi i jej cycusiu 😛 (karmię piersią). Mojego męża zwykle nie ma około 10 godzin więc malutka spędza czas głównie ze mną. Kiedy jesteśmy w gronie rodzinnym tzn. babć, dziadków, ciotek, wujków to Zuzia bez problemu jest u każdego na rączkach ale jak znajdzie mnie w końcu swoim wzrokiem to już nie odrywa i zwykle sygnalizuje, że chce z powrotem do mamusi. Jesteśmy bardzo przywiązane do siebie a ja też niebawem wracam do pracy i już się martwię ile mnie ominie kiedy będzie pod opieką babci. Czy będę zazdrosna… nie… Czytaj więcej »
jesteśmy ludzmi i ludzkich emocji sie nie wyzbedziemy a zazdrosc jest jedna z nich. nie robmy z tego tragedii, taka Nasza natura
U nas wszystko przed nami jeszcze. Maleństwo pojawi się za niedługo i sami się przekonamy jak to będzie. Jedno jest pewne – jest różnica w podejściu taty i mamy do wychowania.
U mnie nie można mówić o zazdrości, ja raczej się cieszę kiedy córcia łapie kontakt ze swoim tatą. w końcu tak mało go widzi więc wcale się nie dziwię kiedy mąż wraca wieczorem z pracy a Wiktoria od razu ląduje w jego ramionach.
ja niestety byłam i nadal jestem zazdrosna o synka ale w kontaktach z innymi tzn dziadki, ciocie niektóre itp, ale też nie wszystkie i w sumie nie wiem dlaczego tylko w sprawie niektórych… natomiast co do męża to zupełnie nie było i nie ma u mnie zazdrości, wręcz przeciwnie bardzo się cieszę, ze synek tak bardzo za nim tęskni i wita w drzwiach z usmiechem, mają swoje wspóólne rytuały, strasznie to słodkie no i ja mam wtedy czas dla siebie 😉
Na początku też czułam zazdrość o wybrańców hehe. Teraz denerwuje mnie, jak ktoś nie wie, że ona coś potrafi od dawna i z ekscytacją mnie o tym informuje (oczywiście nie chodzi o jakieś ciotki, tylko o osoby, które POWINNY to wiedzieć). Za to nieodstępującym mnie na krok uczuciem jest to, że mnie coś może ominąć, i to nie jakiś przełom rozwojowy, a minuty w których jestem nieobecna przy dziecku.
O, z tym czasem dla siebie to masz rację:) Ja też mam go tylko wtedy, kiedy Julka akurat spędza czas z tatą.
Ja się cieszę, że synio potrafi spędzić jakiś czas z tatą- najbardziej ujmujące jest kiedy tatuś śpiewa malutkiemu kołysanki:) i na razie w sumie tyle- jest raczej do mnie przywiązany bo ma dopiero 2 miesiące i raczej to u mamusi czuje się bezpieczny i to ja mam jedzonko;)
ale nie wiem jak to będzie kiedy mój Przytulasek zacznie bardziej szukać towarzystwa taty niż mojego- mam nadzieję że oboje do tego będziemy mieć zdrowe podejście:)
Moja 'zazdrość” wzięła się od niemożności spędzania z dzieckiem tyle czasu ile bym chciała. Niestety do pracy musiałam powrócić, bądź co bądź jest lepiej płatna. Jednakże tak jak i was cieszy mnie fakt jaki moi panowie mają ze sobą kontakt. Cudnie jest na nich patrzeć gdy coś zbroją 🙂
Przyznam, że u nas trochę tak było ale wystarczyło usiąść, porozmawiać i wiedzieć, że oprócz dziecka są też inni, którzy potzrebują naszej uwagi i nie należy o nich zapomniać:)
Godna pochwały jest taka postawa taty, który został w domu z dzieckiem, a odrobina zazdrości chyba każdemu z nas towarzyszyła chociaż przez chwilę:)
Na szczęście to ja jestem z moimi dziećmi w domu, a mój mąż pracuje. Ale gdy nie ma mnie w domu dłużej, gdy pomagam teściowej w jej sklepie i przychodzę dopiero wieczorem, dzieci czekają na mnie z niecierpliwością! Nie chcą położyć się spać dopóki mama nie przyjdzie, a gdy już przyjdę nie mogę się od nich „ogonić”! Myślę że trochę rozłąki z dzieckiem to nic złego. 🙂 Tylko trudniej mają właśnie mamy, które muszą wrócić do pracy po macierzyńskim.
Powiem tak… córcia jest przywiązana bardziej do mnie. Mąż potrafi zając się L. aż do momentu placzu i to ja jestem tą osobą która potrafi ją uspokoić.Pomimo to czuję zazdrość kiedy mąż i L. się wygłupiają a ona głośno się śmieje bo mnie obdarza tylko uśmiechem