Emocje 17 czerwca 2016

Do stomatologa na NFZ

Jak komuś kiedyś przyjdzie do głowy napisać moją biografię, to co najmniej jeden rozdział poświęci moim perypetiom z zębami, mówię Wam. U mnie nie ma, że coś tam zaboli, to się zaplombuje, u mnie jak już coś zaboli to od razu pół szczęki i się zaczyna karuzela. I nie, żebym regularnie nie chodziła do stomatologa. Chodzę jak najbardziej. A i tak raz na jakiś czas mam w ustach polkę z przytupem.

Ale nie o tym dziś chciałam tak naprawdę. Chociaż wszystkie przemyślenia, złość, żal, rozgoryczenie wzięły się właśnie z wizyty w gabinecie dentystycznym. Jeśli w tej chwili pomyśleliście, że mnie jakoś źle potraktowano, odmówiono pomocy, olano, albo zrobiono krzywdę, to spieszę was uspokoić. Mnie tam naprawdę dobrze traktują 😉

Generalnie w mojej przychodni lekarze i pielęgniarki traktują pacjentów bardzo dobrze. Serio. Mili, uśmiechnięci, serdeczni, chyba nikt tam na mnie nie naburczał. No ale właśnie, za takie traktowanie należy się jakaś wzajemność, prawda? Tymczasem co usłyszałam niedawno od pomocy dentystycznej, jak sobie wdepnęłam zapytać, czy są wolne miejsca na czerwiec?

– Nieee, miejsc to już nie ma, w ostatni poniedziałek czerwca będą zapisy na lipiec. No ale szkoda, że pani wczoraj nie przyszła. No niech pani sobie wyobrazi, trzech pacjentów na wizyty nie przyszło i nawet nie odwołali, pani doktor półtorej godziny w ścianę się gapiła.

No ludzie, czy was pogięło całkiem?! Czy to tak można, czy to tak wypada?! Ja rozumiem, że można nie przyjść, ale to się dzwoni! To się mówi, że nie mogę, nie chcę, już mnie nie boli, nie chciało mi się czekać, zrobiłem prywatnie. Czy to tak dużo kosztuje? Serio, odwołanie wizyty to taki problem?! I niech mi nikt nie mówi, że może się zdarzyć. Może owszem, sama odwoływałam, jak przez dwa miesiące miałam katar i kaszel wykluczający wizytę. Ale dzwoniłam! I nie, nie robię z siebie świętej, po prostu nie jestem egoistką. Skoro ja nie mogę, na moje miejsce może przyjść ktoś inny. I na pewno do kogoś innego zadzwonią. Skąd wiem? Bo bywało, że do mnie też dzwonili, jak się coś zwalniało. Tak to działa. Zwykła ludzka przyzwoitość, umiejętność widzenia czegoś więcej, niż czubek własnego nosa.

Szczególnie problematyczni są pacjenci pierwszorazowi. Nie wiem jak u innych lekarzy, ale u stomatologów tak jest. Zapisują się i nie przychodzą. Efekt? Oddzielna pula dla pierwszorazowych, oddzielna dla kontynuujących. Przy czym ta dla świeżaków naprawdę nie jest duża. Bo oni i tak nie przyjdą. Skąd wiadomo? Ano z doświadczenia. I dlatego tak trudno dostać się do stomatologa na NFZ. Jak już komuś się uda, to sobie spokojnie będzie leczenie kontynuował, nie ma problemu. Ale pierwszy raz? Toć trzeba się z łóżka przed świtem zerwać i być pod przychodnią jeszcze przed otwarciem. A i tak nie wiadomo, czy się uda.

I powiem wam, że wcale mnie nie dziwi, że ta pula dla pierwszorazowych jest mała. Nieobecny pacjent to pacjent, za którego NFZ nie zapłaci. A lekarz nie musi za przeproszeniem pierdzieć w stołek. Że niby lekarze dużo zarabiają? Śmiem wątpić, czy wszyscy. Ale nawet jeśli tak jest, to prawdopodobnie mają większe zobowiązania finansowe, które muszą pokrywać. Poza tym nieobecny pacjent to strata dla przychodni. A rzadko która przychodnia prywatna, nawet ta z umową z NFZ-em lubi generować straty. Państwową się po prostu zamknie, jak będzie miała ujemny wynik finansowy, więc właściwie jadą na jednym wózku.

Czytałam niedawno na jakimś blogu (autorkę bloga przepraszam, ale nie pamiętam, co to był za blog), że w Anglii jak się nie przyjdzie na wizytę i się jej nie odwoła, to po prostu na zbity pysk wywalają z przychodni i tyle. I wiecie co? Mają rację.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sylwia Wnuk
8 lat temu

W Belgii za wizytę jeśli się nie odwoła i nie przyjdzie i tak trzeba zapłacić.

natalia
natalia
8 lat temu

Mi kiedys kolezanka mowila ze w Niemczech, jak jej mąż zapomnial o wizycie to musiał zaplacic „kare”.Nie wiem czy to prawda ale przynajmniej ludzie by sie ogarneli…

Karolina Bylina
8 lat temu

Chodze do prywatbej z umowa nfz i jest cos takiego przynajmniej jesli o rejestracje internetowa ze jak sie nie odaoja i nie przyjdzie dwa razy to blokuja dostep. Nie wuem jak jest w rzeczywistosci nie chce sprawdzac ale sytuacja nie dotyczy tylko dentystow. Do pediatrow jest jeszcze gorzej. Numerki na tydzien do przodu zajete. Przychodzisz bo dziecko chore poprosic o numerek ekstra a tam pusto! 5 osob nie przyszlo. Czesc ludzi odwoluje, wczoraj byl mi potrzebmy numerek i weszlam rano i byly dwa, ale po mnie tez nikogo nie widzialam a numerki pozajmowane

W roli mamy - wrolimamy.pl

Z pediatrą i internistą u nas jest tak, że można się zapisywać do przodu, ale na każdy dzień jest jakaś pula numerków dostępna od rana, żeby ogarnąć awaryjne sytuacje.

Karolina Bylina
8 lat temu

U nas nie ma ale nasza lekarka zaasze przyjmie 😉

Emocje 16 czerwca 2016

Trudna lekcja odpowiedzialności

Jestem mamą dwóch chłopaków, w styczniu przyjdzie na świat moje trzecie dziecko. Odkąd pojawił się pierwszy syn, wiedziałam, że chcę go nauczyć odpowiedzialności za swoje słowa i czyny, oraz tych wszystkich zasad, zgodnie z którymi będzie funkcjonował w społeczeństwie z powodzeniem, nie krzywdząc innych.

Owszem, młody jest empatycznym dzieckiem, ale ze słowem “odpowiedzialność” ma olbrzymi problem. Nie wiem, czy po prostu dzieci tak mają, ale młody nie liczy się z wartością różnych rzeczy. Sięga po to, co jest zakazane dla niego, z marnym skutkiem. W domu były już zniszczone piloty od telewizora, uszkodzona klawiatura komputera, zdekompletowane gry i zniszczone zabawki, dziurawe ubrania. Akurat ubrania mnie nie martwią – mogę zaszyć szkodę, zabawki też nie – po prostu wyrzucam. Skoro moje dziecko niszczy, nie kupuję mu nowych zbyt często, bo jak rozumiem, w tyłku się przewraca, ponieważ ma za dużo wszystkiego.

Młody nie wyciągał wniosków z dokonanych przez siebie zniszczeń – przecież prałam, cerowałam, naprawiałam, kupowałam nowe rzeczy. Kosztowne sprzęty – np. telefony, także służbowe odkładamy na najwyższą półkę, aby dzieci nie miały dostępu. Młodszy, Woju, jeszcze respektuje zakazy i nie sięga po to, co nie jest jego, ale Bartek… Dla Bartka nie ma żadnych świętości.

Wczoraj miarka się przebrała. Odkładałam do spania młodszego i słyszałam, że zamiast myć zęby, starszak buszuje po moim pokoju. Postanowiłam sprawdzić, co się święci i mało zawału nie dostałam, gdy zobaczyłam, że wspiął się po półce do góry! A półka wcale nie jest najbardziej stabilnym meblem w domu, a  już na pewno nie służy do akrobacji. Nie zdążyłam się odezwać, gdy coś z hukiem trzasnęło o ziemię.

To coś okazało się telefonem męża, w którym ekran popękał aż do bólu. Telefon padł, a mnie opadły ręce. Bo ile do cholery mogę tłumaczyć, powtarzać? Ile mogę prosić, zmieniać miejsce rzeczy NIE DLA DZIECI?!? Jeszcze chwila, a będę wynosiła wszystko na noc do piwnicy, albo chowała w sejfie, bo to jest przesada. Wydaje mi się, że sześciolatek powinien rozumieć zakazy. Moje dziecko jest piekielnie bystre, ale żyje według własnych zasad, co przynosi czasem opłakane skutki.

Musiałam wyciągnąć konsekwencje, więc po naradzie z mężem postanowiliśmy pokryć część kosztów naprawy telefonu ze skarbonki syna. Tak, wiem, to dokuczliwa kara, ale jak inaczej mogę nauczyć go szacunku do cudzej własności? Zbyt długo z własnej kieszeni pokrywałam koszty innych zniszczeń, czas aby i moje dziecko poznało ciężar pieniądza.

Z jednej strony jest mi żal, bo skarbonka pęcznieje, by mógł kupić dla siebie Play Station (dobra, w sumie dla rodzinnych gier, chcieliśmy mu dołożyć pod choinkę) lub filmową Gwiazdę Śmierci, która kosztuje majątek. Ale skoro do tej pory nic innego nie zadziałało, pora sięgnąć po broń najcięższego kalibru. Konsekwencje bywają przykre, na wieść o karze płacz był straszny, ale wreszcie przyszedł czas, by młody coś zrozumiał…
A co wy byście zrobili na moim miejscu?

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Joanna Ś.
Joanna Ś.
8 lat temu

U syna w przedszkolu, w kazdy piątek, dzieci moga przynosic swoja ulubiona zabawke. Miesiac temu mielismy bardzo przykra sytuacje, poniewaz moj syn z premedytacja połamał lalce noge a lalka ta byla od bardzo spokojnej i grzecznej dziewczynki. Z mężem podjelismy decyzje ze lalke trzeba odkupic ale nie za nasze pieniazki a za syna oszczednosci. Kwota nie mala bo 130 zl.
Czy syn zrozumial? Chyba tak. Bardzo zabolała go ta nauczka a ja mam nadzieje, ze juz nigdy nie zepsuje zadnej zabawki. Incydent byl jednorazowy, ale mysle ze lekcje zapamieta na bardzo dlugo!

Karolina Bylina
8 lat temu

uważam, że to bardzo rozsądne rozwiązanie i zrobiłabym tak samo. Ja zawsze mojej powtarzam jeśli chce coś psocić, że jesli coś się zniszczy, to będzie trzeba oddać pieniądze, które miały być na coś co jest w danej chwili na tapecie, np wakacje, basen itp. Zawsze sobie przemyśli i daje spokój głupim pomysłom 😉 Obyście wytrwali w postanowieniu bo jeśli odpuścicie to macie pozamiatane!

Karolina Zieleźnik
8 lat temu

Wole zapobiegac niz leczyc,ale przy dzieciach to różnie,wiec rozwiazanie że skarbonka bardzo dobre

Sylwia Wnuk
8 lat temu

Myślę że to rozsądne rozwiązanie. I oby wyciągnął z tego wnioski na przyszłość.

Maria Nowacka
Maria Nowacka
8 lat temu

Moim zdaniem bardzo dobra decyzja i podkradam pomysł 🙂

Na zakupach 14 czerwca 2016

Fotelik dla dziecka

To miały być wymarzone wakacje. Wszystko spakowane, trasa zaplanowana – przed nami ponad 3 000 km po Polsce. Jeszcze tylko woda, po którą pojechał mąż z dzieckiem do sklepu. Długo nie wracali – pewnie zahaczyli o plac zabaw, który tuptuś tak lubi. Było coraz ciemniej, a komórka męża nie odpowiadała. Nagle ktoś dzwoni do drzwi, otwieram, a tam mąż, syn, obaj uśmiechnięci z bukietem kwiatów, a po ich policzkach spływają łzy. Mąż przytula mnie mocno i szepcze do ucha: dziękuję za twój wybór.

Codziennie czytamy, słyszymy w wiadomościach o wypadkach samochodowych. Dzięki dobrym, bezpiecznym fotelikom wiele dzieci odnosi mniejsze obrażenia w trakcie wypadków samochodowych. Jednak mimo nowego prawa dotyczącego przewożenia dzieci w samochodach codziennie widzę, jak małe dzieci przewożone są na przednich siedzeniach – choć fotelik jest z tyłu. W tłumaczeniach rodziców słyszę często, że się śpieszyli, albo to przecież kawałek – tylko do przedszkola. Czasem i to wystarczy.

Nie ufam innym kierowcom. Jedyne nad czym mogę zapanować w aucie to zapewnienie bezpieczeństwa moim dzieciom poprzez dopasowanie odpowiedniego fotelika. Pod uwagę biorę nie tylko wagę dziecka i jego wzrost, ale także poszukuję informacji na temat testów. Często sprzedawcy zapewniają nas, że fotelik przeszedł pozytywnie wszystkie testy. Jednak sprawdźmy sami. Taki fotelik powinien mieć przyklejoną pomarańczową naklejkę wraz z informacją dotyczącą europejskiego certyfikatu bezpieczeństwa ECE R44/04.

homologacja-11559_186x186

 

Ponadto bardziej restrykcyjne są coroczne testy niemieckiego instytutu Stiftung Warentest i automobilklubu ADAC. Foteliki samochodowe są testowane pod kątem obsługi, ergonomii, obecności substancji szkodliwych, a przede wszystkim bezpieczeństwa. Informacji na temat tych testów poszukuje ponad 50 milionów Europejczyków. Ta liczba mówi sama za siebie.

 

O tym jak ważny jest zakup odpowiedniego fotelika (odpowiedniego z testami europejskimi) pokazuje nagranie z testów ADAC. Sami zobaczcie.

 

Wybór fotelika nigdy nie powinien być podyktowany ceną, czy tym, że “ładnie” wygląda. Przede wszystkim ma chronić Wasze dziecko i jeśli stoicie przed wyborem nowego fotelika, nie podejmujcie decyzji pod wpływem emocji. Zróbcie chłodną kalkulację, bo dziecko jest tego warte.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

29 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maria Rutkowska

A jeszcze lepszy test to test PLUS , chyba tylko RWFy go zdają.

Anna Maria Rutkowska

W roli mamy, moze napiszecie o tym tez 😉 czemu RWF sa takie dobre, bo możecie sie dziwić ale wiekszosc moich znajomych jest w szoku ze mozna wozić tyłem do 4 lat

W roli mamy - wrolimamy.pl

Chętnie zgłębie temat 🙂 dzięki za podpowiedź

Anna Maria Rutkowska

Trzeba o tym mowic bo niestety ale w statystykach przeżycia dzieci zapomina sie o przeciążeniu ktore działa na kręgi szyjne. Dziecko przodem przy ponad 50/h stłuczce przeżyje ale moze dojść do uszkodzeń stawów np. Dziecko tyłem wbije w fotel

Alicja Skowrońska
8 lat temu

przeczytałam i nie rozumiem skąd te kwiaty i podziękowania. Mieli stłuczkę jadąc po wodę?

W roli mamy - wrolimamy.pl

Tak mogło być

Anna Maria Rutkowska

Jak by patrzyć na ta homologacje i adac to mozna kupic takiego cybexa z ochrona tułowia. Gdzie podczas wypadku dziecko wypada i łamie kręgosłup o dach…

Marta Sobczyk-Ziębińska

Ehhh, i znow homologacja jako norma bezpieczenstwa… Wpadnijcie do nas na @KochamZapinam, zapraszam 🙂

W roli mamy - wrolimamy.pl

Chętnie zajrzę. To jedna z norm. Nie jedyna

Alicja Skowrońska
8 lat temu

norma którą ma nawet poddupnik za 9,99. Nic to nie jest warte

W roli mamy - wrolimamy.pl

Cena też powinna zastanowić rodzica. Bo nie wiem czy za 9.99 można kupić coś sensownego i bezpiecznego

Alicja Skowrońska
8 lat temu

są tacy, dla których tylko cena ma znaczenie.

Joanna Krajewska-Matras

Homologacji nie należy mylić z testami :/

Karolina Bylina
8 lat temu

homologacja jest tylko dopuszczeniem do sprzedaży i użytkowania w danym kraju/rejonie i nic poza

Jagoda Duda
8 lat temu

trzeba też pamiętać o odpowiednim zapięciu samego fotelika, i odpowiednim zapięciu dziecka. Są rodzice, którzy zostawiają spory luz maluchom, dla wygody, niestety podczas wypadku dziecko może wypaść z lekko przyciągniętych pasów.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Jagoda Duda

Zwłaszcza gdy jest np w kurtce, często rodzice też luźno zapinają pasy.

Jagoda Duda
8 lat temu
Reply to  Jagoda Duda

dokładnie. dobrze, że porusza pani takie tematy.

Olaa Lewandowska
8 lat temu
Reply to  Jagoda Duda

Sa tez tacy ktorzy przypinaja dziecko do forelika i stawiaja fotelik na siedzeniu bez przypiecia go,bez sens!! W razie wypadku dziecko „wyfrunie” razem z fotelikiem ale beda madrzy po szkodzie tylko ciekawi mnie czego sami wsiaajac do auta zapinaja pasy ..?

Jagoda Duda
8 lat temu
Reply to  Jagoda Duda

poważnie????? matko kochana, ja się jeszcze z czymś takim nie spotkałam, ale chyba bym nie mogła nie skomentować tego w rodzaju „co za debil”/

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Jagoda Duda

Ja ostatnio widziałam trzy latka zapietego do zwykłych pasów- bo tylko do przedszkola

Jagoda Duda
8 lat temu
Reply to  Jagoda Duda

niestety zdarzają się gorsze rzeczy, w kwestii przewożenia dzieci. Np na kolanach kierowcy, bo dziecko płacze w foteliku… a to tylko kawałek do sklepu ;>

Małgorzata Bradło
8 lat temu
Reply to  Jagoda Duda

Albo dziecko w foteliku lub siedzisku ale nie zapięte. I słowa dziecka- „wujek, tata mnie nie zapina …” I jedzie przez całe miasto 🙁

Katarzyna Majdowska
8 lat temu

Mamusie to może możecie polecić jakieś foteliki? My właśnie jesteśmy na etapie wyboru i aż głowa boli od tego wyboru :O

Alicja Skowrońska
8 lat temu

wiek i waga dziecka?

Katarzyna Majdowska
8 lat temu

7 miesiecy,8kg 🙂

Katarzyna Wajszczak
8 lat temu

My jedziemy kiddy..

MałZosia Gaweł
8 lat temu

RWF

Patrycja Arent
8 lat temu

My tez jechalismy tylko z przedszkola. Na skrzyzowaniu jakiemus baranowi zachcialo sie zmieniac pas. Dobrze ze maly byl zapiety i to dosc ciasno bo inaczej znalazlby sie na przedniej szybie.

Karolina Bylina
8 lat temu

szczerze? testy ADAC są mało warte. Ludzie, którzy je tworzą nie potrafia prawidłowo przetestować tych tyłem do kieruku jazdy, a w tych co już robią skupiają się czasem na bzdurnych rzeczach jak trudność zdjęcia pokrowca…..a czy to jest najważniejsze? Jedynym słusznym testem, jest TEST PLUS i ma go bardzo niewielkie grono fotelików, właśnie taki mam zamiar kupić. Jeśli chodzi o jazdę bez fotelików, no koszmar. Widziałam nie raz, szczególnie n wsiach jest to nagminne. Parę lat temu był taki wypadek, wiozła baba dzieci do sklepu, ale nie wsadziła w foteliki, bo blisko. Samochód dachował, dzieci zabrał helikopter w bardzo kiepskim… Czytaj więcej »

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close