Dorośli są gorsi od dzieci, a lenistwo to ich drugie imię!
Zwykle od dzieci wymaga się dużo, od najmłodszych lat. Często zwraca im się uwagę, poprawia, ocenia, krytykuje… A tymczasem okazuje się, że bardzo często to dorośli są gorsi od dzieci.
Na parkingu przed sklepem…
Parkowanie samochodów to jeden z moich “ulubionych” grzechów, wśród dorosłych, pokazujący jak bardzo potrafią być leniwi, bezmyślni i chamscy. Dlaczego? Bo panuje tutaj wolna amerykanka – każdy robi sobie, co chce. Mało kto zwraca uwagę na wyznaczone do postoju miejsca – na to, czy zajmuje jedno, a może dwa. Jeden stoi prostopadle, inny pod jakimś dziwnym kątem – po skosie.
Są też tacy, co nie przejmują się tym, iż konkretny fragment parkingu zarezerwowany został dla inwalidów, kobiet w ciąży bądź rodzin z dziećmi, o czym świadczą odpowiednie znaki, i ładuje się tam, bo tak chce! I już!
Inwalidą na szczęście nie jestem, ale w ciąży byłam dwa razy i mam teraz dwoje dzieci więc teoretycznie mogłabym z takich udogodnień korzystać. Lecz najczęściej nie jest mi to dane, ponieważ te miejsca są bardzo rozchwytywane i zazwyczaj bywają permanentnie zajęte. Generalnie nie przeszkadza mi to, bo nie mam problemu z chodzeniem, ale jak widzę, że zaparkowane tam auto należy do kogoś, kto nijak nie pasuje do wytycznych, to przyznaję, że mam ochotę podejść i spytać, czy ten delikwent ma problemy z czytaniem??
Jednak najbardziej irytują mnie ci ludzie, którzy parkują pod samym wejściem do sklepu, na chodniku, nie na parkingu, bo muszą mieć blisko! No na litość boską, czy chodzenie może być aż tak męczące?! W sumie dobrze że drzwi wejściowe są węższe od auta, bo byliby jeszcze wjechali do środka, prosto do kasy!
W sklepie….
Ojjj w sklepie to można dużo zobaczyć. Choć podejrzewam, że i tak to, co dostrzegają moje bystre oczy, jest tylko kroplą w morzu. Więcej na ten temat zapewne mieliby do powiedzenia pracownicy. A może skorzystają z okazji i opowiedzą nam co nieco w komentarzach? Śmiało, pośmiejemy się wszyscy…
Ale wracając do mnie, krew mnie zalewa, każdego dnia, w każdym markecie, w którym są do dyspozycji wózki zakupowe – w teorii wyznaczone mają swoje miejsce i powinny stać w rzędzie, jeden za drugim. I o ile do ich rozszczepienia i późniejszego złączenia potrzebna jest moneta, o tyle jeszcze panuje jakiś ład. Ale kiedy wózki stoją luźno – bez konieczności wkładania do niego złotówki, noo to jest prawdziwa tragedia! Rozwalone są jak klocki w dziecięcym pokoju. A niektóre nie docierają nawet na swoje miejsce (zazwyczaj zadaszone) i zostają porzucone byle gdzie – przy drzwiach wejściowych, albo tuż za nimi, w środku. A zdarza się, że stoją samotnie na środku parkingu, bo komuś zapomniało się lub (raczej) nie chciało odwieźć wózka tam, gdzie powinien stać!
Nie wiem, czy tylko mnie uczono, żeby odkładać rzeczy tam, skąd się je wzięło?!?
Jak widać, człowiek zdąży się zjeżyć zachowaniem innych dorosłych, jeszcze nim wejdzie do sklepu. A co czeka w środku? No np. dotykanie pieczywa “gołymi”, brudnymi dłońmi, mimo, że na wyciągnięcie ręki są rękawiczki foliowe. To samo tyczy się produktów na wagę – “macanie” i nierzadko kosztowanie to dosyć powszechna praktyka. Ja rozumiem, że człowiek płaci więc wymaga i musi sprawdzić co dobre, ale z całym szacunkiem, nie mam ochoty kupować orzechów czy innych suszonych owoców po kimś kto być może niedawno korzystał z toalety, a potem trochę pogrzebał w jedzeniu. Na samą myśl zaczyna mnie mdlić.
Druga kwestia, podobna do wózków sprzed sklepu, kiedy klient bierze jakiś produkt do koszyka, w drodze do kasy rozmyśla się i odkłada go….. gdzie popadnie. Wziął masło, położył je przy chrupkach. Wziął makaron, odłożył przy cukierkach. Wziął mydło, zostawił przy gazetach… Ja nie wiem, jak w tym bałaganie można się później odnaleźć? I współczuję tym, którzy każdego dnia muszą wyszukiwać takich “niespodzianek” i robić z nimi porządek. Żmudna praca. I to za psie pieniądze…
Na ulicy….
Na koniec, krótko, temat śmieci. Nie wiem, czy tylko te mnie tak rażą w oczy, czy może faktycznie jest ich zdecydowana przewaga, ale większość śmieci jakie widzę to puste puszki i butelki po piwie, opakowania po papierosach i pety! Kto je wyrzuca?! Raczej nie dzieci…
I z kogo one mają brać przykład??