Emocje 7 czerwca 2017

Dorośli są gorsi od dzieci, a lenistwo to ich drugie imię!

Zwykle od dzieci wymaga się dużo, od najmłodszych lat. Często zwraca im się uwagę, poprawia, ocenia, krytykuje… A tymczasem okazuje się, że bardzo często to dorośli są gorsi od dzieci. 

Na parkingu przed sklepem…

Parkowanie samochodów to jeden z moich “ulubionych” grzechów, wśród dorosłych, pokazujący jak bardzo potrafią być leniwi, bezmyślni i chamscy. Dlaczego? Bo panuje tutaj wolna amerykanka – każdy robi sobie, co chce. Mało kto zwraca uwagę na wyznaczone do postoju miejsca – na to, czy zajmuje jedno, a może dwa. Jeden stoi prostopadle, inny pod jakimś dziwnym kątem – po skosie.

Są też tacy, co nie przejmują się tym, iż konkretny fragment parkingu zarezerwowany został dla inwalidów, kobiet w ciąży bądź rodzin z dziećmi, o czym świadczą odpowiednie znaki, i ładuje się tam, bo tak chce! I już!

Inwalidą na szczęście nie jestem, ale w ciąży byłam dwa razy i mam teraz dwoje dzieci więc teoretycznie mogłabym z takich udogodnień korzystać. Lecz najczęściej nie jest mi to dane, ponieważ te miejsca są bardzo rozchwytywane i zazwyczaj bywają permanentnie zajęte. Generalnie nie przeszkadza mi to, bo nie mam problemu z chodzeniem, ale jak widzę, że zaparkowane tam auto należy do kogoś, kto nijak nie pasuje do wytycznych, to przyznaję, że mam ochotę podejść i spytać, czy ten delikwent ma problemy z czytaniem??

Jednak najbardziej irytują mnie ci ludzie, którzy parkują pod samym wejściem do sklepu, na chodniku, nie na parkingu, bo muszą mieć blisko! No na litość boską, czy chodzenie może być aż tak męczące?! W sumie dobrze że drzwi wejściowe są węższe od auta, bo byliby jeszcze wjechali do środka, prosto do kasy!

W sklepie….

Ojjj w sklepie to można dużo zobaczyć. Choć podejrzewam, że i tak to, co dostrzegają moje bystre oczy, jest tylko kroplą w morzu. Więcej na ten temat zapewne mieliby do powiedzenia pracownicy. A może skorzystają z okazji i opowiedzą nam co nieco w komentarzach? Śmiało, pośmiejemy się wszyscy…

Ale wracając do mnie, krew mnie zalewa, każdego dnia, w każdym markecie, w którym są do dyspozycji wózki zakupowe – w teorii wyznaczone mają swoje miejsce i powinny stać w rzędzie, jeden za drugim. I o ile do ich rozszczepienia i późniejszego złączenia potrzebna jest moneta, o tyle jeszcze panuje jakiś ład. Ale kiedy wózki stoją luźno – bez konieczności wkładania do niego złotówki, noo to jest prawdziwa tragedia! Rozwalone są jak klocki w dziecięcym pokoju. A niektóre nie docierają nawet na swoje miejsce (zazwyczaj zadaszone) i zostają porzucone byle gdzie – przy drzwiach wejściowych, albo tuż za nimi, w środku. A zdarza się, że stoją samotnie na środku parkingu, bo komuś zapomniało się lub (raczej) nie chciało odwieźć wózka tam, gdzie powinien stać!

Nie wiem, czy tylko mnie uczono, żeby odkładać rzeczy tam, skąd się je wzięło?!?

Jak widać, człowiek zdąży się zjeżyć zachowaniem innych dorosłych, jeszcze nim wejdzie do sklepu. A co czeka w środku? No np. dotykanie pieczywa “gołymi”, brudnymi dłońmi, mimo, że na wyciągnięcie ręki są rękawiczki foliowe. To samo tyczy się produktów na wagę – “macanie” i nierzadko kosztowanie to dosyć powszechna praktyka. Ja rozumiem, że człowiek płaci więc wymaga i musi sprawdzić co dobre, ale z całym szacunkiem, nie mam ochoty kupować orzechów czy innych suszonych owoców po kimś kto być może niedawno korzystał z toalety, a potem trochę pogrzebał w jedzeniu. Na samą myśl zaczyna mnie mdlić.

Druga kwestia, podobna do wózków sprzed sklepu, kiedy klient bierze jakiś produkt do koszyka, w drodze do kasy rozmyśla się i odkłada go….. gdzie popadnie. Wziął masło, położył je przy chrupkach. Wziął makaron, odłożył przy cukierkach. Wziął mydło, zostawił przy gazetach… Ja nie wiem, jak w tym bałaganie można się później odnaleźć? I współczuję tym, którzy każdego dnia muszą wyszukiwać takich “niespodzianek” i robić z nimi porządek. Żmudna praca. I to za psie pieniądze…

Na ulicy….

Na koniec, krótko, temat śmieci. Nie wiem, czy tylko te mnie tak rażą w oczy, czy może faktycznie jest ich zdecydowana przewaga, ale większość śmieci jakie widzę to puste puszki i butelki po piwie, opakowania po papierosach i pety! Kto je wyrzuca?! Raczej nie dzieci…  

I z kogo one mają brać przykład??

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 6 czerwca 2017

Dla tych, którzy kochają dinozaury!

Gdy zostajesz matką, zdarzają się chwile zadumy, w których wybiegasz w przyszłość i myślisz, jak to będzie za kilka lat. Mi również zdarzały i nadal zdarzają się takie momenty.  Pamiętam jak wiele razy planowałam wspólne spędzanie czasu, w głowie malował mi się obraz – siedzimy na podłodze w pokoju dzieci a przed nami karty, plansze, pionki i kostki do gry. Moje dzieci weszły w taki okres, że teraz już nie muszę rozmyślać, wystarczy tylko usiąść, grać i cieszyć się wspólnymi chwilami.

Gdy dotarła do nas przesyłka od Rebel, zawołałam dzieci do pokoju i poprosiłam o rozpakowanie paczki. Ale było radości! W chwili, gdy okazało się, że niespodzianka dotyczy dinozaurów, euforii nie było końca. Bo muszę Wam powiedzieć, że moje dzieci UWIELBIAJĄ dinozaury!

Skoro powiedziałam A musiało być i B, czyli… gramy!

Jednak przed rozpoczęciem, ochy i achy zebrało już samo opakowanie gry. Solidne, wytłaczane, metalowe pudełko skrywające aksamitne wnętrze, w którym spoczywają talie kart. Początkowo dzieci chciały poznać wszystkie prehistoryczne stworzenia, poznać nazwy, cechy i koniecznie wiedzieć, czy były mięso czy roślinożerne.

Przyszła pora na zapoznanie się z zasadami. Dołączona instrukcja nie jest duża, ale bardzo szczegółowa. Zawiera bardzo konkretne opisy, wzbogacone ilustracjami graficznymi.

Aby rozpocząć zabawę należy ustalić kilka zasad. W tej grze jest ich niewiele, co pozwala bez większych sporów ruszyć dalej. Tak więc ustalamy – kto zaczyna (to często najłatwiejsza i jednocześnie najtrudniejsza zasada) i według której cechy danego dinozaura gramy, do dyspozycji mamy wagę lub rozmiar. Brzmi łatwo prawda?

Tak więc tasujemy wszystkie karty, każdemu graczowi rozdajemy po 4, ważne by były odwrócone rewersem do dołu (strona z cechami). Pozostałe karty kładziemy z boku. Jeśli w tym momencie rozdamy większą liczbę kart, podniesiemy stopień trudności gry. Świetne rozwiązanie ponieważ możemy rozegrać karciane potyczki również z kimś starszym, bardziej zaawansowanym.

Pierwszą kartę z talii, która nam pozostała po rozdaniu, kładziemy na środku rewersem ku górze, aby cechy były widoczne dla wszystkich. Od tej pory gracze rozpoczynają budowę linii, do której będą zagrywać swoimi kartami.

Można powiedzieć, że od tego momentu rozpoczyna się prawdziwa zabawa, która łączy w sobie również elementy nauki. Oprócz poznawania prehistorycznych stworzeń dzieci doskonale szlifują wiedzę z zakresu miar i wag. Porównują cechy, uczą się dyscypliny oraz zachowania w grupie. Jak w każdej zabawie poznają regułę fair play. Zmagają się z różnymi emocjami, które towarzyszą im w trakcie gry, chociażby wygrana/przegrana.

Przyłączycie się do gry? A może chcecie komuś sprawić radość? Nic prostszego, gra świetnie nadaje się na prezent.

Zdjęcia: Magdalena

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Patrycja Arent
6 lat temu

Ja mam ksiazki i jakies 200 dinozaurow od mikroskopijnych po metrowe

Żaklina Kańczucka
6 lat temu

Gra jest rewelacyjna, moje dziecko ją uwielbia 🙂

Maria Ciahotna
6 lat temu

Nasz Jacuś na razie chłonie wiedzę o nich, zresztą siostry jego też po trochu 🙂

Emocje 1 czerwca 2017

Ile dzieci, tyle różnych apetytów. Jak sobie poradzić?

Moje dzieci mają różne charaktery i temperamenty. Apetytem także się różnią. Jeden je wszystko, a drugi nie je nic. No dobrze, trochę przesadziłam – je trzy rzeczy na krzyż. Nie licząc słodyczy, bo tu raczej nie wybrzydza.
Żeby zrobić obiad czy kolację, mam zawsze ból głowy. Chłopcy lubią odmienne rzeczy, a ja i mąż też mamy swoje smaki. Najczęściej po prostu robię jedną “bazę” dla wszystkich, np. ziemniaki i jakieś mięso z sosem i jedynie modyfikuję dodatki. Starszemu z wszelkich warzyw nakładam na talerz jedynie kiszone ogórki. Młodszy zieleniną nie gardzi, choć też nie zje wszystkiego. Ale kiszony ogórek i kapusta, pomidor, ogórek czy surówka, raczej nie pozostają nietknięte.

Kolejna różnica jest taka, że młodszy zje każde mięso, a starszy nie dotknie czegoś innego, niż pierś kurczaka w sosie. Tylko jednym sosie, nie daj Boże kupnym! Raz poszłam na skróty i zrobiłam do mięsa sos z torebki, a młody jak odnosił talerz, powiedział mi “ mięso super, ale nad sosem musisz popracować”… Czyżby się domyślił, że matka kombinowała?

No i mam problem, bo zawsze komuś coś jest na talerzu nie tak, jakby chciał. To strasznie irytujące, bo tak naprawdę choćbym stanęła na rzęsach, to zawsze znajdzie się maruda. Jak mam czas, to robię coś dobrego dla każdego na pięć garów, a w przeciwnym wypadku, starszy jedynie rozgrzebie jedzenie na talerzu, powtarzając “przecież wiesz, że tego nie lubię”. Szczerze mówiąc, jego talerz wygląda tak bardzo ubogo, że aż przykro patrzeć, bo my lubimy jeść kolorowo.

Podobnie z kanapkami. Żadnej zieleniny u starszego, że jedynie ser, mortadela (nie żartuję), kiełbasa i dżem wyłącznie truskawkowy. Młodszy z kolei szynka i dżem, ale przede wszystkim pomidor i ogórek. Zjada to z kolei bez chleba. Bo jeśli chleb czy bułka,to tylko SUCHE. I to jest straszne.

I nie mam pomysłu, jak sobie z tym poradzić. Gdy chłopcy nie jedzą obiadu, mają zakaz na podjadanie i słodkości. Czasem chowam chleb z chlebaka do szafki na górę, bo obiadu potrafią nie dotknąć, ale pół chleba na sucho wciągają! I jeszcze twierdzą, że tak im smakuje najlepiej!

P.S. Gotuję dobrze (nie tylko w moim odczuciu ), nie rozumiem więc awersji szczególnie starszego syna do większości smaków. Nie wiem, jak go przekonać przynajmniej do spróbowania tego, co serwuję podczas posiłków. Gdy był maleńkim chłopcem, jadł wszystko, nawet zupę rybną wciągał. Teraz muszę kłamać, że przepyszna zupa-krem z dyni / cukinii / cebulowa to “zupa ziemniaczkowa” , bo moje starsze dziecko lubi TYLKO ziemniaki. Gdy tylko słyszy, że coś jest ZIEMNIAKOWE, to nawet smak dyni mu nie przeszkadza 😉

Jak żyć i co robić dalej? Radźcie mamuśki!

Subscribe
Powiadom o
guest

19 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
6 lat temu

Moje jedzą praktycznie wszystko zupy mięsa uwielbiają owoce.i surowe warzywa. Od malego dawalam im wszystkie smaki 🙂

W roli mamy - wrolimamy.pl

U mnie obaj na początku wszystko jedli. Teraz szkoda gadać…

Elżbieta Bień
6 lat temu

Eh moje dziecko ma 3 lata i od września nie uznaje mięsa, wędlin a warzywa to tylko w zupie, żadnych kanapek itp. Je tylko zupy ( do niedawna był tylko rosół i pomidorowa) teraz zje już prawie każdą, parówki, chleb suchy , serki typu danio, owoce praktycznie wszystkie, drożdżówki z jabłkami albo z dżemem a ze słodyczy to tylko herbatniki, mleczną kanapkę i paluszki żeby usiadł i zjadł drugie danie to mogę tylko pomarzyć. Mam nadzieję że niedługo mu się to zmieni

W roli mamy - wrolimamy.pl

Jak je owoce to już połowa sukcesu ?

Elżbieta Bień
6 lat temu

Niby tak, ja się cieszę ze w ogóle coś je. Ale przykro słuchać od niektórych ze nie nauczyłam dziecka jeść tak jak powinno. Czyli ma siedzieć przy stole zjeść zupę a następnie drugie danie. A na śniadanie i kolacje kanapki albo jajecznicę.

Anna Zawalska-ścieńska

Nie przjmuj sie, mi tez tak mowia. Ale ja mowie ze dziecka meczyc nie bede, zwławszcza ze jak probowalam mu dac cos czego nie chcial to wymiotowal na zawołanie. Wiec dała spokoj.

Jagoda Duda
6 lat temu

ja już się pogodziłam ze swoim losem 😉 każdy chce jeść co innego…

Aneta Błąd
6 lat temu

Mój syn jadł podobnie wszystko do 2rż. Później mu się odwidziało. Też wina zab SI. Tak więc dla niego zawsze osobno albo rosół albo paluszki rybne z ryżem albo makaron z piersią z kurczaka. Koniec Menu 🙂 Mąż też wybredny więc na stole ląduje zazwyczaj to co lubi on bo 3 dania (dla mnie) nie chce mi się gotować.

Anna Bochenek
6 lat temu

Temat rzeka. Ja znam przyklad z autopsji – sama bylam niejadkiem. Do 2 rż jadlam wszystko, potem bardzo niewiele. Ani zacheta ani grozba czy szantaż nie byly w stanie mnie przekonac do jedzenia tego czego nie chcialam. Od 17tego!!! rż jem wszystko poza owocami z malymi wyjatkami, surowymi pomidorami i owocami morza. Córek nie zmuszam, mają inne gusta i też muszę lawirowac by cała nasza czworka zjadla wspolny obiad. Mamy wypracowane mocno okrojone weekendowe menu, w ciagu tygodnia dziewczyny jedza w placowkach a my z mezem to co lubimy a czego dziewczyny nie jedza. Gorzej bedzie jak w szkole nie… Czytaj więcej »

Kamila Kuśmierz-Chudy

Huraaa nie jestem sama ostatnio z całego wymyslnego obiadu każdy zjadł tylko kasze…na drugi raz bedzie sama kasza!! Szybko łatwo i tanio

W roli mamy - wrolimamy.pl

I zdrowo ?

Magdalena Gruszka
6 lat temu

Starszy je praktycznie wszystko, młodszy je dosłownie wszystko co na drzewo nie ucieka jestem chyba w tej komfortowej sytuacji, patrząc jak jedzą inne dzieci

W roli mamy - wrolimamy.pl

Jesteś ?

Anna Zawalska-ścieńska

Moj syn ma prawie 8 lat, ale z jedzeniem jest wielki problem zup nie je, drugie to ty tylko kotlet z ziemniakami. Dobrze ze kanapki na kolacje zje. Mlodszy ma 4 lata obiad to praktycznie co bym mu nie dala to zje, natomiast kolacja czy sniadanie to koszmar szynke sama je, albo suchy chlep, czasem parowki. Jablka to by tonamo jadl.

Karolina Bylina
6 lat temu

Zastanawiam sie skad sie biora takie fanaberie. Moje dzieci jedza wszystko ale zawsze wymagalam zeby tak jadly. Nie wyobrazam sobie zebym gotowala dla kazdego co innego. To jakis kosmos i totalny brak szacunku. Nie podoba ci sie to nie jedz ale nie dostaniesz NIC do nastepnego posilku. Wiem ze gust bardzo sie zmienia w przedszkolu pod wplywem innych niejadkow 😉 ale wczoraj pani M. Gesler powiedziala bardzo madre slowa, ze cieple, ulegle matki maja bardzo destrukcyjny wplyw na swoje dzieci i na siebie zarazem tez bo daja sobie wejsc na glowe. Ja sie zgadzam.

Paulina Kępińska
6 lat temu

U nas starsza corka lat 7 ma teraz etap na same warzywa i owoce plus pieczywo. Mlodszy syn lat 3.5 zjada wszystko, by byc duzym i silnym. Mieso starszej przemycam w zupach kremach ale nie moze widziec jak blenduje, bo nie zje

Helena Nowak
6 lat temu

A niektor mamy to sie chwala a wogule niegotuja tylko parowkami karmia

Ula Sarna
6 lat temu

U mnie jak były małe jadły wszystko. Teraz prawie same nastolatki. Choćbym nie wiem jak się starała ugotować to co lubią to i tak na koniec usłyszę ze w domu nie ma nic do jedzenia

Patrycja Szafarska
6 lat temu

Moje córki wszystko zjadaja chociaż czasami starsza wymyśla

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close