Komputerowiczka
– Bodzianga! Bodzianga! Bodzianga!!! – krzyczała dwuletnia Duśka pokazując na komputer.
– Bajkę ci włączyć?
– Bodzianga!
– Piosenki?
– Bodzianga!
– Nie wiem co ty chcesz, co to jest bodzianga?!
– Bodzianga!!!!
W końcu załapałam – bocianka!!! Dzień wcześniej podglądałyśmy małe bocianki w gnieździe – przypomniało jej się i znowu chce. Włączyłam, godzina spokoju to cenna rzecz 😉 Dla mnie wtedy było to niesamowite, zresztą nadal mnie to dziwi, jak dwuletnie dziecko mogło gapić się godzinę na gniazdo, w którym tak naprawdę niewiele się dzieje? Teraz myślę, że to nie o bocianki chodziło, tylko chciała mi komputer zabrać 😉
Duśka zawsze lubiła przychodzić do mnie na kolana jak pracowałam. Czasem dzieliłam ekran na pół i na jednej połowie ja pracowałam na drugiej ona oglądała coś na YT, nierzadko była to „Carmen”. Później ja stałam się posiadaczką laptopa a ona odziedziczyła mój stary komputer.
Gdy zaczęła namiętnie oglądać bajki na YouTube nauczyła się sama klikać, bo ma leniwą mamusię, której nie chciało się co pięć minut podchodzić do dziecka żeby włączyć nową bajkę. Później zaczęłam tworzyć dla niej playlisty, obu nam było tak wygodniej. Przy okazji zauważyłam, że nie wszystkie bajki są tak dobre dla dzieci, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Wychwalany przez wszystkich „Klub Myszki Miki” wyzwalał w moim dziecku pokłady nerwowości, podobnie kucyki Pony. Za to stary dobry Miś Uszatek był lekiem na całe zło.
– Maaamooooo zobacz co mi się stałooooooo!
W moim lesie cywilizowany internet nie działa, jestem skazana na neozdradę, a ta wiadomo jaka jest – zdradliwa 😛 No i kiedyś się zacięła i YouTube wywalił błąd. Na to jest prosta rada, wystarczy odświeżyć, tylko trzeba umieć 😉 Nie wiem czym byłam zajęta, ale absolutnie nie mogłam jej pomóc.
– Odśwież sobie to będzie dobrze – poradziłam.
– Jak?
– Tę zakręconą strzałkę naciśnij.
Nie znalazła niestety, nigdy nie używała, mogła nie umieć. Ale ja nadal nie mogłam podejść do niej.
– Naciśnij razem kontrol i literkę R
Ile ona miała wtedy? Ze trzy lata chyba. Może trzy i pół. Wysunęła klawiaturę, poprzyglądała się z mądrą miną:
– A gdzie ja tu mam kontrol?
– Na dole z lewej strony
Popatrzyła, pokombinowała, znalazła, nacisnęła R, zadziałało, Uffff. Nigdy więcej mnie nie wołała bo YT się zaciął.
– Mamo jak się kopiuje to najpierw control ce czy fał?
– Ce
– A kontrol iks to po co?
– Żeby wyciąć.
Nie wiem czy to pamięta, ale udaje, że tak 😉 Nie wiem też, po co jej to bo nic nie kopiuje i nie wycina. Może lubi wiedzieć.
– Mamo a dlaczego ja mam tylko jednego Linuxa jak ty masz dwa?
– Ty też masz dwa, Mint i Sparky
– Sparky? Tak jak tatuś? Hurrraaaaa!
Nie wiem z czego się tak ucieszyła, bo w ogóle nie korzysta ze Sparky tylko z Minta, ale widać liczy się ilość. Tak na marginesie – Linux jest dziecinnie prosty 😉
Pierwszą grą jaką jej zainstalowałam był TuxPaint. Sympatyczne stempelki dla dzieci, bardzo intuicyjny interfejs, naprawdę „nawet dziecko daje radę”. Teraz ma jeszcze kilka innych prostych gierek dla dzieci, jak ma ochotę to sobie włącza. Nie są to strzelanki tylko gry typu puzzle, znajdź literkę, albo dopasuj dźwięk do obrazka. Przyjemne z pożytecznym.
Ostatnio polubiła stare dobre Mario. Chciała pograć u mnie, ale mnie komputer był potrzebny, u siebie nie chciała, bo słabo chodzi. To jej poradziłam, żeby poprosiła tatusia, żeby zainstalował u siebie.
Tatuś jak to tatuś, miauknął, że nie umie. Pewnie nie kłamał. Ja byłam zajęta i wcale nie miałam ochoty odchodzić od komputera, niecierpliwie warknęłam:
– No bez przesady, co za problem wpisać w terminal: sudo apt-get install smc?
– No właśnie tato, wpisz sudo apt-get install smc.
Chwila ciszy…
– Ja bym tego nie powtórzył…
Przesiąkło mi dziecko 😀
(jeżeli w tym momencie dostaliście drgawek na myśl o terminalu, to zapewniam, że są i inne sposoby instalowania, choćby dwuklik znany z „jedynego słusznego systemu”)
Po co ja ją tego uczę?
Po pierwsze, ja używam komputera dużo i do różnych celów, nie tylko rozrywkowych. Przygląda się i też chce, w końcu dzieci uwielbiają naśladować rodziców, prawda?
– Mamo będziemy robić pokaz?
– Będziemy, tylko trzeba dźwięki na filmiku poprawić, bo straszny szum.
Ot, takie nasze rozmowy nad komputerem.
Po drugie, czy mi się to podoba czy nie, w dzisiejszych czasach kto nie będzie umiał obsłużyć komputera ten zginie. Czy nie za wcześnie zaczynamy? Nie sądzę, dzieci przyswajają wiedzę łatwiej i szybciej. Nierzadko po raz pierwszy spotykają się z komputerem już w przedszkolu. A że Duśka do przedszkola poszła późno to spotkała się z komputerem w domu 😉
Po trzecie, nie myślcie sobie, że to jest mój sposób na święty spokój. Wcale nie spędza przed komputerem dużo czasu, bo taka samotna zabawa ją nudzi, woli siedzieć przy mnie i dopytywać co robię. A jeśli widzę, że za długo gra i robi się nerwowa (tak tak, komputer nie działa dobrze na system nerwowy, nie tylko dzieci, dorosłych też) to każę wyłączyć. Ale to się rzadko zdarza, generalnie moje dziecko woli się bawić.
– Mamo, włączyłam komputer.
Nie jest to takie proste, bo konfiguracja w Biosie jest zła a mnie się nie chce naprawiać, więc za każdym razem trzeba w odpowiednim momencie wcisnąć F1 a potem Spację.
– Mój ty mały komputerowcu – westchnęłam.
– Mamo nie! Komputerowiec to chłopiec. Ja jestem Komputerowiczka!
Chyle czoła nad mądrością mamy….
Poczułam się dowartościowana 😉
Myślałam że w miarę sobie radzę z komputerem Ale z Twoją córką to bym chyba przegrała w przedbiegach ?
Ale pani jest super mamą! Nie mogę uwierzyć że dziecko w tym wieku wie tyle o komputerach! Ja jak miałam 3 lata to ropiero bajki zaczynałam oglądać 🙂