Gdy zdarzy się nieszczęście…
Konsultacja psychologiczna: psycholog Anna Gdynia
Ostatni bieg wydarzeń z pierwszych stron gazet, zmroził nam wszystkim krew w żyłach. Na wstępie chciałam jednak zaapelować do Was wszystkich: o zwolnienie tempa, o chwilę refleksji, zanim wydamy na kogokolwiek wyrok – bo czy naprawdę musimy „karmić” się tą tragedią?
Czy mamy prawo czuć się oszukani? Czy mamy moralne prawo z zapartym tchem śledzić całą historię w mediach?
- Tak. Dlaczego? Wszyscy jako społeczeństwo silnie zaangażowaliśmy się w poszukiwania małej dziewczynki – więc odczuwamy „prawo” do wiedzy. Chcemy wiedzieć. Czy to coś zmieni? Niestety nic nie można już zmienić. Można jedynie wyciągnąć wnioski. Mam nadzieję, że te wnioski będą dla nas wszystkich bezcenną nauką.
Gdy zdarzy się nieszczęście… co robić?!
Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak zachowamy się w danej sytuacji, dopóki się w niej nie znajdziemy! Ale możemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby spróbować przygotować się na różne niebezpieczne sytuacje – spróbować „wdrukować” sobie w głowach pewne mechanizmy postępowania! Czy to zadziała? Z tym pytaniem zwracamy się do specjalisty:
Psycholog: „Pamiętajmy, że trening czyni mistrza i jakkolwiek przećwiczyć działania związane z wypadkiem jest trudno – z powodów przeróżnych – to stworzenie wierszyka – wyliczanki nie jest już takie kłopotliwe. I może jest to śmieszne, to recytowanie działań w sytuacjach ogromnego stresu jest niezwykle pomocne. Nie dość, że wyliczanka uspokaja, to wskazuje na konkretne działania, daje poczucie kontroli nad sytuacją a co za tym idzie może uratować życie. Więc codzienne powtarzanie wierszyka (przynajmniej do czasu, aż obudzona w środku nocy bezbłędnie jej nie wyrecytujesz) winno stać się nawykiem.”
Jak to zrobić?
W moim domu na honorowym miejscu na lodówce wisi magnes z numerami telefonów alarmowych oraz numerami do ważnych instytucji: przychodnia, położna, pobliski szpital, apteka oraz krótka instrukcja udzielenia pierwszej pomocy dziecku – również w przypadku zadławienia.
Zapytacie po co? Dla niektórych wydaje się to śmieszne – „Przecież masz wykształcenie medyczne!”- dziwią się. Owszem, ale nie wiem czy w szoku, gdy coś stanie się MOJEMU DZIECKU – gdy w grę wejdą najsilniejsze emocje – wszystko nie uleci z mojej głowy! A przecież ten magnes, ten skrawek wiszący na lodówce, może uratować życie!
Takie materiały są bardzo często dostępne w charakterze materiałów reklamowych np. firm farmaceutycznych. Zapytajcie o nie w swojej przychodni, szkole rodzenia czy w aptece lub zróbcie sami taką „kartkę alarmową”.
Jak jeszcze poradzić sobie gdy sparaliżuje nas strach? Wezwać pomoc – innego człowieka, kogoś kto będzie najbliżej np.: sąsiada. Jeśli jesteście roztrzęsieni osoba trzecia pomoże udzielić na „trzeźwo” ważnych informacji np. adresu, opisu wypadku.
Gdy jesteście poza domem wzywajcie pomocy! Zawsze swoją prośbę o pomoc kierujcie do konkretnej osoby tzn.: nie mówcie „niech ktoś wezwie pogotowie” tylko „niech PAN/PANI wezwie pogotowie”. Dlaczego?
Psycholog: „Społeczeństwo, w którym żyjemy narzuca nam masę norm i zasad zachowania, w świetle owych zasad narzucanie się generalnie nie jest dobrze widziane. Równocześnie większość z nas nie czuje się komfortowo uczestnicząc w czyjejś tragedii, wypadku. Z drugiej jednak strony nasza kultura podkreśla wagę bezinteresownego pomagania. Innymi słowy skierowanie prośby do konkretnej osoby: „pani w zielonej kurtce, proszę wezwać pogotowie…” wywoła adekwatną reakcje – pogotowie zostanie powiadomione o wypadku. Pani w zielonej kurtce poczuje się odpowiedzialna za udzielenie pomocy i wsparcia.”
Kiedy nasza głowa nie potrafi sobie poradzić z nieszczęściem, które nas spotkało jak sobie pomóc?
Psycholog: „Nawaliłam…, nie poradziłam sobie…, powinienem ją ochronić…, to moja wina…” Każdy z nas ma prawo sobie nie poradzić, nawalić – jesteśmy tylko ludźmi i jako ludzie jesteśmy omylni. Wypadki się zdarzają, nawet najlepiej przygotowanym i najbardziej przewidującym!
Każdemu z nas zdarzyło się „mielić” sytuacje w której nie zachowaliśmy się, naszym zdaniem, odpowiednio – popełniliśmy gafę, nie wykazaliśmy się oczekiwaną błyskotliwością. Przerabiamy tą sytuację w swojej wyobraźni, zastanawiamy się jak powinniśmy się zachować i co byłoby najbardziej odpowiednie. Równocześnie wyrzucamy sobie, że zachowaliśmy się głupio i nieodpowiednio do okoliczności i oczekiwań (najczęściej własnych).
Wypadek, zdarzenie traumatyczne pozostaje w naszych głowach w podobny sposób – niezależnie od finału zdarzenia. Sytuacja powraca, przerabiamy ją na milion sposobów, zaklinamy czas starając się nie dopuścić do zdarzenia. Jest to jak najbardziej normalne, jednak pamiętajmy, iż będąc uczestnikiem nie mamy pełnego oglądu sytuacji – nie jesteśmy obiektywni a co za tym idzie za dużą rolę w zdarzeniu przypisujemy sobie. Dlatego tak ważnym jest by podczas tych rozmyślań była przy nas osoba bliska, która pomoże zrozumieć całą sytuację, wskaże błędy w naszym myśleniu – da nam wsparcie, bo o wypadkach trzeba mówić!
Pamiętajmy jednak, iż trauma ma wiele obliczy i czasami trywialny w oczach otoczenia wypadek może bardzo silnie obciążać osobę w nim uczestniczącą! Nie ignorujmy potrzeby wygadania się osoby bliskiej, jeśli bardzo chce mówić o wypadku pozwólmy jej na to. Dajmy jej przestrzeń do wyrzucenia swoich żalów, emocji, wspomnień. I co najważniejsze – jeśli mimo rozmów, otoczenia opieką wspomnienia powracają, a wraz z nimi silne emocje, lęk, w nocy gnębiące koszmary – zwróć się do specjalisty: psychologa, psychiatry. Jakkolwiek nadal w nas tkwi przeświadczenie, że tylko wariaci chodzą do psychiatry a do psychologa znudzone życiem elity, to jednak są to ludzie którzy poprzez swoje przygotowanie i przestrzeń bezpiecznego gabinetu potrafią pomóc w uwolnieniu się od poczucie winy, emocji których nie rozumiemy – pozwolą nam pójść dalej, żyć normalnie.”
W imieniu całej Redakcji serdecznie dziękuje Psychologowi – Pani Annie Gdyni, za pomoc w stworzeniu tego artykułu.
Mam nadzieję, że nigdy nie będziecie mieli okazji skorzystać z tych rad, tego z całego serca życzę Wam i sobie!
Po przeczytaniu tekstu stworzyłam sobie taką katkę alarmową. Niby numery znam, telefon do połóżnej mam zapisany w komórce, ale nie zaszkodzi katrka powieszona na lodówce. W nadmiarze emocji numery mogą wylecieć z głowy a trzęsące się ręce uniemożliwić wyszukanie numeru w telefonie.
Ja akurat na uczelni miałam w tym semestrze zajęcia z pierwszej pomocy. Teoretycznie wiem co robić w pewnych sytuacjach zagrożenia, wiem jak reanimować dorosłą osobę i jak reanimować dziecko/niemowlę. Ciekawa jestem jak to miałoby się do praktyki, bo wiadomo że w stresie człowiek potrafi zapomnieć jak się nazywa.
Pomysł z wywieszeniem kartek-instrukcji na lodówce bardzo mi się podoba! Cenna rada! I myślę że ją wykorzystam. Dziękuję! 😉
Na mojej lodówce ważne numery wiszą – dostałam właśnie tę nalepkę, gdy chodziłam do szkoły rodzenia.
U mnie na lodówce też przyklejona jest kartka z numerami alarmowymi, oraz do położnej, do pediatry i do przychodni z opieką nocną 🙂
ja też muszę lodówkę „przyozdobić” ..tak w razie czego..
Ja do listy dopisuję: mój nr i nr partnera, i ważne daty na osobnej kartce, typu data urodzenia dziecka, lek, który ostatnio zażywał, szczepienie- to szybko może nam ulecieć z głowy
Myśmy również dostali na szkole rodzenia taką przyklejaną tabliczkę – magnes na lodówkę. Fajna sprawa. A w nerwach nawet najbardziej oczywiste rzeczy gdzieś uciekają…
No i na tej tabliczce poza policją, pogotowiem i strażą pożarną są też numery pediatry, położnej, pielęgniarki, przychodni i apteki 🙂 Przydają się – i nie trzeba ich szukać w necie 😉