Emocje 4 lutego 2012

Gdy zdarzy się nieszczęście…

Konsultacja psychologiczna: psycholog Anna Gdynia

Ostatni bieg wydarzeń z pierwszych stron gazet, zmroził nam wszystkim krew w żyłach.  Na wstępie chciałam jednak zaapelować do Was wszystkich: o zwolnienie tempa, o chwilę refleksji, zanim wydamy na kogokolwiek wyrok – bo czy naprawdę musimy „karmić” się tą tragedią?

Czy mamy prawo czuć się oszukani? Czy mamy moralne prawo z zapartym tchem śledzić całą historię w mediach?

  • Tak. Dlaczego? Wszyscy jako społeczeństwo silnie zaangażowaliśmy się w poszukiwania małej dziewczynki – więc odczuwamy  „prawo” do wiedzy. Chcemy wiedzieć. Czy to coś zmieni? Niestety nic nie można już zmienić. Można jedynie wyciągnąć wnioski. Mam nadzieję, że te wnioski będą dla nas wszystkich bezcenną nauką.

Gdy zdarzy się nieszczęście… co robić?!

Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak zachowamy się w danej sytuacji, dopóki się w niej nie znajdziemy! Ale możemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby spróbować  przygotować się na różne niebezpieczne sytuacje – spróbować „wdrukować” sobie w głowach pewne mechanizmy postępowania! Czy to zadziała? Z tym pytaniem zwracamy się do specjalisty:

Psycholog: „Pamiętajmy, że trening czyni mistrza i jakkolwiek przećwiczyć działania związane z wypadkiem jest trudno – z powodów przeróżnych – to stworzenie wierszyka – wyliczanki nie jest już takie kłopotliwe. I może jest to śmieszne, to recytowanie działań w sytuacjach ogromnego stresu jest niezwykle pomocne.  Nie dość, że wyliczanka uspokaja, to wskazuje na konkretne działania, daje poczucie kontroli nad sytuacją a co za tym idzie może uratować życie. Więc codzienne powtarzanie wierszyka (przynajmniej do czasu, aż  obudzona w środku nocy bezbłędnie jej nie wyrecytujesz) winno stać się nawykiem.”

Jak  to zrobić?

W moim domu na honorowym miejscu na lodówce wisi magnes z numerami telefonów alarmowych oraz numerami do ważnych instytucji: przychodnia, położna, pobliski szpital, apteka oraz krótka instrukcja udzielenia pierwszej pomocy dziecku – również w przypadku zadławienia.

Zapytacie po co? Dla niektórych wydaje się to śmieszne – „Przecież masz wykształcenie medyczne!”- dziwią się. Owszem, ale nie wiem czy w szoku, gdy coś stanie się MOJEMU DZIECKU – gdy w grę wejdą najsilniejsze emocje – wszystko nie uleci z mojej głowy! A przecież ten magnes, ten skrawek wiszący na lodówce, może uratować życie!

Takie materiały są bardzo często dostępne w charakterze materiałów reklamowych np. firm farmaceutycznych. Zapytajcie o nie w swojej przychodni, szkole rodzenia czy w aptece lub zróbcie sami taką „kartkę alarmową”.

Jak jeszcze poradzić sobie gdy sparaliżuje nas strach? Wezwać pomoc – innego człowieka, kogoś kto będzie najbliżej np.: sąsiada. Jeśli jesteście roztrzęsieni osoba trzecia pomoże udzielić na „trzeźwo” ważnych informacji np. adresu, opisu wypadku.

Gdy jesteście poza domem wzywajcie pomocy! Zawsze swoją prośbę o pomoc kierujcie do konkretnej osoby tzn.: nie mówcie „niech ktoś wezwie pogotowie” tylko „niech PAN/PANI wezwie pogotowie”. Dlaczego?

Psycholog: „Społeczeństwo, w którym żyjemy narzuca nam masę norm i zasad zachowania, w świetle owych zasad narzucanie się generalnie nie jest dobrze widziane. Równocześnie większość z nas nie czuje się komfortowo uczestnicząc w czyjejś tragedii, wypadku. Z drugiej jednak strony nasza kultura podkreśla wagę bezinteresownego pomagania. Innymi słowy skierowanie prośby do konkretnej osoby: „pani w zielonej kurtce, proszę wezwać pogotowie…” wywoła adekwatną reakcje – pogotowie zostanie powiadomione o wypadku. Pani w zielonej kurtce poczuje się odpowiedzialna za udzielenie pomocy i wsparcia.”

Kiedy nasza głowa nie potrafi sobie poradzić z nieszczęściem, które nas spotkało jak sobie pomóc?

Psycholog: „Nawaliłam…, nie poradziłam sobie…, powinienem ją ochronić…, to moja wina…” Każdy z nas ma prawo sobie nie poradzić, nawalić – jesteśmy tylko ludźmi i jako ludzie jesteśmy omylni. Wypadki się zdarzają, nawet najlepiej przygotowanym i najbardziej przewidującym!

Każdemu z nas zdarzyło się „mielić” sytuacje w której nie zachowaliśmy się, naszym zdaniem, odpowiednio – popełniliśmy gafę, nie wykazaliśmy się oczekiwaną błyskotliwością. Przerabiamy tą sytuację w swojej wyobraźni, zastanawiamy się jak powinniśmy się zachować i co byłoby najbardziej odpowiednie. Równocześnie wyrzucamy sobie, że zachowaliśmy się głupio i nieodpowiednio do okoliczności i oczekiwań (najczęściej własnych).

Wypadek, zdarzenie traumatyczne pozostaje w naszych głowach w podobny sposób – niezależnie od finału zdarzenia. Sytuacja powraca, przerabiamy ją na milion sposobów, zaklinamy czas starając się nie dopuścić do zdarzenia. Jest to jak najbardziej normalne, jednak pamiętajmy, iż będąc uczestnikiem nie mamy pełnego oglądu sytuacji – nie jesteśmy obiektywni a co za tym idzie za dużą rolę w zdarzeniu przypisujemy sobie. Dlatego tak ważnym jest by podczas tych rozmyślań była przy nas osoba bliska, która pomoże zrozumieć całą sytuację, wskaże błędy w naszym myśleniu – da nam wsparcie, bo o wypadkach trzeba mówić!

Pamiętajmy jednak, iż trauma ma wiele obliczy i czasami trywialny w oczach otoczenia wypadek może bardzo silnie obciążać osobę w nim uczestniczącą! Nie ignorujmy potrzeby wygadania się osoby bliskiej, jeśli bardzo chce mówić o wypadku pozwólmy jej na to. Dajmy jej przestrzeń do wyrzucenia swoich żalów, emocji, wspomnień. I co najważniejsze – jeśli mimo rozmów, otoczenia opieką wspomnienia powracają, a wraz z nimi silne emocje, lęk, w nocy gnębiące koszmary – zwróć się do specjalisty: psychologa, psychiatry. Jakkolwiek nadal w nas tkwi przeświadczenie, że tylko wariaci chodzą do psychiatry a do psychologa znudzone życiem elity, to jednak są to ludzie którzy poprzez swoje przygotowanie i przestrzeń bezpiecznego gabinetu potrafią pomóc w uwolnieniu się od poczucie winy, emocji których nie rozumiemy – pozwolą nam pójść dalej, żyć normalnie.”

W imieniu całej Redakcji serdecznie dziękuje Psychologowi – Pani Annie Gdyni, za pomoc w stworzeniu tego artykułu.

Mam nadzieję, że nigdy nie będziecie mieli okazji skorzystać z tych rad, tego z całego serca życzę Wam i sobie!

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Po przeczytaniu tekstu stworzyłam sobie taką katkę alarmową. Niby numery znam, telefon do połóżnej mam zapisany w komórce, ale nie zaszkodzi katrka powieszona na lodówce. W nadmiarze emocji numery mogą wylecieć z głowy a trzęsące się ręce uniemożliwić wyszukanie numeru w telefonie.

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Ja akurat na uczelni miałam w tym semestrze zajęcia z pierwszej pomocy. Teoretycznie wiem co robić w pewnych sytuacjach zagrożenia, wiem jak reanimować dorosłą osobę i jak reanimować dziecko/niemowlę. Ciekawa jestem jak to miałoby się do praktyki, bo wiadomo że w stresie człowiek potrafi zapomnieć jak się nazywa.

Pomysł z wywieszeniem kartek-instrukcji na lodówce bardzo mi się podoba! Cenna rada! I myślę że ją wykorzystam. Dziękuję! 😉

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Na mojej lodówce ważne numery wiszą – dostałam właśnie tę nalepkę, gdy chodziłam do szkoły rodzenia.

Asiersa
Asiersa
12 lat temu

U mnie na lodówce też przyklejona jest kartka z numerami alarmowymi, oraz do położnej, do pediatry i do przychodni z opieką nocną 🙂

Iwona Wajs-Gorgoń
12 lat temu

ja też muszę lodówkę „przyozdobić” ..tak w razie czego..

Magda Kupis
12 lat temu

Ja do listy dopisuję: mój nr i nr partnera, i ważne daty na osobnej kartce, typu data urodzenia dziecka, lek, który ostatnio zażywał, szczepienie- to szybko może nam ulecieć z głowy

Anna Haluszczak
12 lat temu

Myśmy również dostali na szkole rodzenia taką przyklejaną tabliczkę – magnes na lodówkę. Fajna sprawa. A w nerwach nawet najbardziej oczywiste rzeczy gdzieś uciekają…
No i na tej tabliczce poza policją, pogotowiem i strażą pożarną są też numery pediatry, położnej, pielęgniarki, przychodni i apteki 🙂 Przydają się – i nie trzeba ich szukać w necie 😉

Emocje 31 stycznia 2012

2+?

Jestem jedynaczką. Niestety. Odkąd pamiętam chciałam mieć siostrę, nie rodzeństwo, nie kogokolwiek – siostrę! Wyobrażałam sobie jak się razem bawimy lalkami, gramy w chińczyka, skaczemy na skakance i robimy te wszystkie babskie rzeczy, których nie miałam z kim robić. Nie miałam komu podbierać ciuchów i kosmetyków, nie miałam komu płakać, że chłopak mnie rzucił – przyjaciółka, choćby najlepsza, to jednak nie to samo. Siostra to siostra, tak to sobie zawsze wyobrażałam.

Właściwie odkąd pamiętam jęczałam Rodzicom, że chcę siostrzyczkę.
Jak nie miałam racji to trudno, ale powiedzcie mi to teraz, zanim uda mi się uszczęśliwić Duśkę.

Jęczałam, marudziłam, kwękałam, nic z tego – nie doczekałam się. W zamian dostawałam mnóstwo dziwnych argumentów typu:

− jakbyś miała siostrę to byś się musiała podzielić zabawkami, nie byłyby tylko dla ciebie (o niczym innym nie marzyłam);

− nie miałabyś kożucha tylko kiepską kurtkę, bo na dwa kożuchy nas nie stać (tak tak, urodziłam się w czasach kiedy zimy były prawdziwe a nie takie atrapy jak teraz, a kożuch był luksusem, co nie zmienia faktu że był ciężki, krępował ruchy i go nienawidziłam);

− z małym dzieckiem trzeba siedzieć w domu, nie będziemy jeździli na wczasy (ile ja mogłam mieć lat, że musiałam takich głupot wysłuchiwać? Fakt, że wtedy nie było fotelików samochodowych i tych wszystkich bajerów przydatnych w podróży, domek kempingowy to nie było miejsce dla niemowlaka, no ale przecież dzieci rosną);

nie mamy pieniędzy (to musiałam usłyszeć jak byłam starsza, ale to głupi argument, dziś wiem, że jak się naprawdę chce mieć dziecko to pieniądze mają marginalne znaczenie);

mamy małe mieszkanie (no fakt, jeden pokój niby duży ale za mały żeby go podzielić na dwa mniejsze, mieszkam teraz w tym mieszkaniu z mężem i dzieckiem i moim największym marzeniem jest siostra dla Duśki).

Prawdziwy powód był inny ale o tym dowiedziałam się duuuuużo później, mój Tata już nie żył, na siostrzyczkę było za późno.

Urodziłam się w czasach kiedy porodówka nie była miejscem przyjaznym, położne nie były życzliwe i pomocne, USG nie istniało, przynajmniej nie w naszym szpitalu powiatowym, a wątpię czy gdziekolwiek (chociaż kilka lat później słynna warszawska „Karowa” już miała, ale tylko do baaaaardzo szczególnych i powikłanych przypadków). No więc jako że urodziłam się w czasach niesprzyjających rodzeniu, wyszłam na świat nie główką jak Pan Bóg przykazał tylko piękną pupką. Tak, tak, nie miałam nadwagi, mogła być piękna.

Dziś, o ile wiem, ułożenie pośladkowe jest wskazaniem do cesarki. Potem jeszcze taki drobiazg jak łożysko które nie urodziło się całe i nikt nie raczył tego sprawdzić. Kilka dni po powrocie do domu krwotok i powrót do szpitala. No i to przekreśliło moje szanse na rodzeństwo, strach sparaliżował moją Mamę całkowicie i nieodwracalnie. Niestety.

Miałam 13 lat jak umarł mój Tata i 21 jak umarła Mama. Zostałam sama. Najbliższą rodziną był Dziadek, miał 85 lat i potworną miażdżycę, nie poznawał mnie czasami, czasami pytał o ludzi, którzy dawno umarli, i nie można było powiedzieć że umarli, bo traktował to jako informację bieżącą i zaczynał płakać. Właściwie w tamtym czasie najbliższy i najwierniejszy był pies…

No dobrze, mam dalszą rodzinę, nie odwrócili się ode mnie, mam znajomych bliższych i dalszych, byli przy mnie, pomagali, ale miałam też świadomość że chociaż oni dla mnie są najważniejsi to ja dla nich nie. Oni mieli kogoś bliższego niż ja, mamę, siostrę, córkę, męża, ojca, syna, zawsze kogoś mieli. Ja nie miałam nikogo. Wracałam do pustego domu, gdzie czekały na mnie tylko wspomnienia i poduszka jakby mi się zachciało płakać. I nie raz, nie dwa i nie trzy myślałam sobie jakby to było dobrze mieć siostrę. W tamtym czasie nawet na brata byłam gotowa się zgodzić. Byleby ktoś był. Ktoś dla mnie najbliższy i ktoś dla kogo ja tez byłabym najbliższa. Ktoś z kim mogłabym dźwigać mój ból, kto by naprawdę rozumiał i czuł to samo, a nie tylko mówił że rozumie. Nie zrozumie głodnego syty bo ich różnią apetyty…

Dziś nie jestem sama, mam męża i piękną córeczkę. Mam do kogo wracać, wiem, że jest ktoś dla kogo jestem najważniejsza. Na nowo, a może pierwszy raz naprawdę zrozumiałam jakie to ważne. Jaki to zaszczyt i jaka odpowiedzialność, a jednocześnie jak wielka radość. Kocham moją rodzinę, jestem prawie w pełni szczęśliwa. Dlaczego prawie? Proste, do pełni szczęścia brakuje w domu drugiego szkraba, naprawdę moim największym marzeniem jest siostrzyczka dla mojej córeczki. Nie chcę żeby kiedykolwiek poczuła tę pustkę, którą ja nie raz czułam. Jak znacie bociana, który mógłby nas obsłużyć bez kolejki to dajcie znać.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

25 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Haluszczak
12 lat temu

Ja zawsze miałam brata, z którym się kłóciłam, biłam o wszystko i byłam wiecznie na wojennej ścieżce. Teraz nasze dzieci nie mogą bez siebie żyć i są „dzikie” za sobą. Nie wyobrażam sobie być sama… Może dla tego już przy pierwszym porodzie mój mąż się śmiał, że na za dwa lata rezerwujemy znów porodówkę, bo chcemy rodzeństwo dla córeczki. I co? Nie minęły dwa lata, a na świecie pojawił się nasz synek 🙂 I co by się z nami – rodzicami – nie stało, dzieci będą miały siebie. Nie jesteśmy bogaci, nie mamy pałacu, dzieciaki będą mieszkały w 1 pokoiku,… Czytaj więcej »

Aleksandra Greszczeszyn

U nas było troje rodzeństwa i choć teraz stosunki nie są wymarzone, to dzieciństwo wspominam jako wspaniały czas właśnie dzięki bratu i siostrze…Rodzina zawsze była moim najważniejszym celem, dlatego szybko wyszłam za maż i po roku małżeństwa byłam w ciąży – jesteśmy razem już prawie 6 lat, a Julka za moment skończy 4. Zawsze wiedzieliśmy, że nie chcemy mieć tylko jednego dziecka – oboje z mężem znamy wartość rodzeństwa i nie wyobrażaliśmy sobie, że moglibyśmy odebrać to córeczce. Ale…decyzja o drugim dziecku była znacznie trudniejsza – powody podobne jak we wpisie” mieszkanie, pieniądze, praca… Jednak dzięki kilku wydarzeniom olśniło nas… Czytaj więcej »

Mufa
Mufa
12 lat temu

Ja mam siostrę, starszą o 4 lata. W dzieciństwie też biłyśmy się o wszystko, ale zawsze wiedziałam że ją mam i mogę do niej iść z problemami. Tak jest do dnia dzisiejszego, nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie (tak, tak mnie, bo to ja jestem młodsza) nie być. Widzę jaka to krzywda mieć jedno dziecko na przykładzie mojej kuzynki (notabene moja rówieśnica), dla niej taką „siostrą” byłam ja. A teraz nie ma do kogo buzi otworzyć. Ja mam swoją rodzinę, ona swoją, ale jak jakiś problem to zawsze dzwoni. Moja siostra ma jedno dziecko – żywy skarb- i na pytanie… Czytaj więcej »

Anna Cekiera
12 lat temu

Bardzo smutny tekst ;(
W takich chwilach człowiek zaczyna doceniać to co ma.
Autorce życzę spełnienia marzeń ! Przylatujcie boćki!!! 🙂

Magda Kupis
12 lat temu

Ja mam siostrę starszą o 2 lata i młodszego o 9 lat brata. Nie wyobrażam sobie inaczej. Z siostrą byłyśmy właściwie od zawsze razem. Między nami było jak to między siostrami, ale to też ma swoje plusy- jak walczyć o swoje- bardzo ważna umiejętność w dzisiejszych czasach. Kiedy mama powiedziała nam, że będziemy miały brata albo siostrę, skalałam z radości, nie mniej jak już brat przyszedł na świat. Pamiętam jak wtedy bardzo się cieszyłyśmy. Moja reakcja na pytanie czy mi się brat podoba, krąży w naszej rodzinie jako śmieszna anegdota- a jaka była moja reakcja? „Nie podoba mi się, bo… Czytaj więcej »

Kobietnik
Kobietnik
12 lat temu

Mam czworo rodzeństwa, ale wiecie, często jak byliśmy razem (obiad niedzielny) to wydawało się, że jeszcze kogoś brak 🙂 Nie przelewało się, to fakt. Ale dzieciństwo było wesołe…

Teraz sama mam rodzinę – dwoje dzieci. Cieszę się, że jest para bo razem się bawią, dzielą – jak daję jednemu ciastka wie, że ma dać drugiemu jedno. Rodzeństwo to skarb. Życzę autorce spełnienia marzeń 🙂

Alutka1011
Alutka1011
12 lat temu

Mam czworo rodzeństwa.Najmłodsza siostra jest starsza o 4 lata w dzieciństwie często sie kłóciliśmy i biliśmy teraz jest moją najlepszą przyjaciółką i nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko było jedynakiem.Wiem że wasze i na siostry i na braci mogę liczyć:) A rodzinne spotkania uwielbiam mimo pełnego domu:)
Mirella życzę powodzenia:)

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Mam 1 siostrę, jak to bywa każdy kto ma rodzeństwo wie. Miałyśmy 1 pokój więc nie raz były kłótnie, rękoczyny a później zgoda i jedna za druga by w ogień skoczyła. Teraz nie widujemy się za często, mieszkamy daleko od siebie ale w kazdej wolnej chwili piszemy na gg czy rozmawiamy na skype. Dopiero teraz jak mieszkamy daleko od siebie doceniamy czym jest posiadanie rodzeństwa. Zawsze jest komu zwierzyć się czy poradzić 🙂 Synek na razie jest jedynakiem ma prawie roczek,w przyszłości planujemy kolejnego szkraba by miał kompana do zabawy i powiernika w przyszłości. Nie wyobrażam sobie by został sam.… Czytaj więcej »

Karolina Zawadzka
12 lat temu

ja miałam trójkę rodzeństwa i bywało różnie, ale dla swojego dziecka też chcę żeby miało rodzeństwo. Zawsze to inaczej niż jedno, samo… Smutne musiało być to że przez jakiś okres czasu byłaś sama, samotna…

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Ja mam 2-óch braci, jeden rok starszy, drugi 5lat młodszy. W dzieciństwie „wiecznie” się kłóciliśmy i biliśmy ale tak ma chyba każde rodzeństwo 🙂 i to nie jest niczym złym 🙂 Tym bardziej że potrafiliśmy też wspólnie świetnie się bawić!! W domu nigdy nie było nudno i nigdy nie było cicho! 🙂 Rodzice nie raz, nie dwa krzyczeli że mamy się uspokoić bo chcą mieć chwilę spokoju ale tak na prawdę – co oni by bez nas zrobili?? 🙂 Dziś, kiedy sama jestem mamą cudownego chłopca wiem, że na jednym dzieciątku nie poprzestaniemy i sprawimy rodzeństwo synowi 🙂 Marzeniem moim… Czytaj więcej »

Gosiak!
Gosiak!
12 lat temu

Mirella, smutno mi teraz;( życzę Ci aby spełniło się Twoje marzenie o siostrze dla Dusi;*

Mirella
Mirella
12 lat temu

A to się porobiło!!! Wcale nie chciałam nikogo zasmucać ani do łez doprowadzać, ciepasiam!!! (jak to moje dziecko mówi) Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa :* Utwierdzacie mnie w przekonaniu, że dwójka to minimum, żadnego głosu szczęślwego jedynaka/jedynaczki nie widzę 😉
Nie ukrywam, że napisałam to głównie do rodziców, którzy chcą na jednym dziecku poprzestać, żeby jeszcze raz przemyśleli swoją decyzję. My z mężem nigdy nie planowaliśmy DZIECKA, od początku planowaliśmy DZIECI :))

Lacri1
Lacri1
12 lat temu

Bardzo dobry artykuł.. Ide szukac tego bociana dla Was :*

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

Mam dwie starsze siostry i nie wyobrażam sobie świata w pojedynkę. Moim marzeniem jest rodzina 2+3. Majeczka musi mieć rodzeństwo, jakoś w życiu łatwiej, szczęśliwiej.

Azi-34
Azi-34
12 lat temu

Też jestem jedynaczką. W wieku 19 lat zostałam mężatką i mamą. Moi bliscy – mama i tata nadal żyją, kilka lat temu podjęłam decyzję, że ze względu na ich wiek powinniśmy zamieszkać w jednym domu. Nigdy nie czułam się samotna, pewnie dlatego że nie znalazłam się w tak smutnym położeniu jak Ty. Rodzice dają mi mnóstwo wsparcia a też zawsze na swojej drodze spotykałam ludzi raczej życzliwych, W młodości miałam mnóstwo kolegów i koleżanek i jedną bardzo bliską przyjacółkę, myślę że ona zastępowała mi trochę tę siostrę, byłyśmy nierozłączne. Ja również mam jedno dziecko, mój syn jest już dorosły, Czuję… Czytaj więcej »

Ania
Ania
12 lat temu

To może i ja się wypowiem, trochę innym głosem… Miałam brata przez 25 lat. Był starszy o dwa lata. W dzieciństwie też się biliśmy, kłóciliśmy i nie zawsze trzymaliśmy wspólny front, ale mama zawsze nam powtarzała „gdy nas zabraknie, będzie mieli tylko siebie, więc się szanujcie”… Potem przyszedł czas dorastania i uwidoczniły się nasze skrajnie różne charaktery, ale i tak byliśmy blisko, zawsze mogliśmy porozmawiać, nawet posprzeczać się,a potem żyć dalej ze świadomością, że mamy siebie. Do czasu… Pewnego dnia zasnął i się nie obudził. To był zawał serca. Od tego dnia czuję się osierocona, w jednej chwili straciłam jedną… Czytaj więcej »

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Aniu teraz Ty mnie zasmuciłaś 🙁
Ale pięknie to ujęłaś – „dar bycia siostrą” !! Muszę to zapamiętać! Może kiedyś przyda się taki „argument” w wychowywaniu własnych dzieci…. 🙂

jedynaczka
jedynaczka
12 lat temu

Mirella, ale trafiłaś! Prosto w moje myśli, ostatnio ciągle kołata mi sie po głowie myśl o drugiej ciązy.. ja też jestem jedynaczką i moim największym marzeniem jest własnie zapewnienie synkowi rodzeństwa 🙂 a dla Dominisi siostrzyczki z całego serca życze ! :*

mala_czarna
mala_czarna
11 lat temu

Piękny tekst…mamy więcej wspólnego niż Ci się Mirella wydaje…życzę Ci z całego serca aby nawiedził CIę tej wiosny bocian i przyniósł niespodziankę. Zasługujesz na to…Duśka ma szczęście, że ma taką mądrą mamusię

Agusiak
Agusiak
11 lat temu

Ogromnie wzruszająca historia jak również komentarze pod nią.
Mirello także ze wszystkich sił życzę Wam rodzeństwa dla córci.
Ja sama mam siostrę dwa lata starszą i w dzieciństwie była dla mnie najważniejszą osobą. Teraz stosunki się nieco rozluźniły, każda ma swoją rodzinę ale jednak mamy też siebie i mam nadzieję że tak już zostanie na zawsze. Kłótnie były i nadal czasem są ale nigdy nie chciałabym być jedynaczką. Dla mojej córki również bardzo pragnę rodzeństwa, może za rok zaczniemy starania, ponieważ jestem po cc, a może los zadecyduje inaczej…

Pozdrawiam i ściskam mocno :*

http://monpetittmonde.blogspot
http://monpetittmonde.blogspot
10 lat temu

To dokładnie główny powód dla którego zdecydowałam że moja córka będzie miała rodzeństwo. Kiedyś rodziców zabraknie a na świecie pozostanie najbliższa jej osoba. A tak najbardziej chciałabym żeby miała więcej niż jednego brata czy siostrę..

Mirella
Mirella
10 lat temu

Ja też bym tego chciała, ale niestety, mam już swoje lata, jeśli uda mi się urodzić jeszcze jedno dziecko będę baardzo szczęśliwa.

Zabawa 28 stycznia 2012

Auć… szczepienie

Kiedy byłam jeszcze w ciąży, temat szczepień dziecka był dla mnie odległy. Zdawałam sobie sprawę, że kiedyś będę musiała dowiedzieć się więcej na ten temat. Odkładałam to na później i później, a dzień szczepień się zbliżał. Razem z mężem postanowiliśmy, że zaszczepimy Marcinka, ale tradycyjnymi szczepionkami, refundowanymi przez państwo, głównie dlatego, że są one refundowane.

Powoli nadszedł dzień szczepień. Pani doktor powoli, choć nie do końca dla nas jasno, wytłumaczyła różnice pomiędzy szczepionkami darmowymi a płatnymi. Mieliśmy chwilę czasu, aby ostatecznie podjąć decyzje. Czy normalniej nie byłoby, wytłumaczyć to na wcześniejszych wizytach, tak aby rodzic mógł się z tym zastanowić, zapytać się cioci Wiki i wujka Google? Moja koleżanka, nie była zdecydowana, a lekarka podjęła decyzję za nią i podała dziecku skojarzoną szczepionkę. Niestety teraz “rwą” się za kieszenie przy każdym szczepieniu, gdyż to nie mały wydatek dla rodziców.

Bezpieczeństwo i zdrowie dzieci jest dla każdego rodzica najważniejsze, a koncerny prześcigają się w produkcji lepszych szczepionek, które zredukują ilość wkłuć.

Po głębszym namyśle, czy kupiłabym produkt 5 lub 6 w 1? – Mnie zniechęciła cena, ale naturalne jest, że szukam też innych argumentów za „zwykłymi” szczepionkami. Ale czy mam rację?

Głośno zastanawiam się, jakie związki muszą się znaleźć w skojarzonej szczepionce, aby połączyć te wszystkie różne składniki?

A ilość wkłuć? Pamiętam pierwsze szczepienie Marcinka – to My, Rodzice płakaliśmy bardziej, gdyż pierwszy raz nasz syn tak bardzo płakał, tak bardzo nie chcielibyśmy, aby go to bolało. Może jest to argument za skojarzonymi szczepionkami, ale to przecież tylko pięć sekund dłużej, a takie małe dziecko i tak tego nie pamięta. Może szczepionki skojarzone są produkowane dla rodziców, którzy sami nie cierpią igieł?

No i dlaczego, jeśli są takie świetne, nie są refundowane przez nasze wspaniałe państwo, jak to ma miejsce w innych krajach.

Na ostatniej wizycie lekarskiej, gdzie ponownie nasz synek był kłuty – 3 razy, lekarka mocno zasugerowała, żebyśmy zdecydowali się na pneumokoki i rota wirusy. Koszt – niebanalny. Kiedy usłyszała, że nie chcemy jeszcze teraz szczepić, to miałam wrażenie, że zabije mnie wzrokiem. Czy dobrze robimy? Jedni lekarze polecają szczepić dopiero po roku, a inni upierają się, że jak najszybciej – to oznacza więcej dawek i większy koszt.

Podsumowując – uważam, że brakuje ogólnodostępnych podstawowych informacji dotyczących szczepień. Jako rodzic miałam w głowie duży mętlik i poczucie, że jestem kompletnie niedoinformowana.

Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy, czy Wy też byliście zagubieni podobnie jak ja? Szczepiliście swoje maluchy, jakie szczepionki wybraliście? Czy z perspektywy czasu wybralibyście inny rodzaj szczepionek?

A już wkrótce na blogu W Roli Mamy – wpis, w którym nasz ekspert usytsematyzuje wiedzę na temat szczepień dzieci. 

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Haluszczak
12 lat temu

My też szczepiliśmy „zwykłymi” szczepionkami. Niby tamte skojarzone są lepsze, niby czystsze… Ale tak sobie myślę – pewnie dopiero za 10, 20 lat okaże się, czy nie są w żadnym stopniu szkodliwe dla maluchów. Nie pamiętam szczepień z okresu tak wczesnego dzieciństwa i moje dzieci na pewno też nie będą pamiętały. A za zaoszczędzone pieniądze możemy się gdzieś razem wybrać, mogę im kupić coś lepszego. Co do rota i pneumo… Nas też zabijali wzrokiem i co? Na pneumo może zaszczepimy jak dzieciaki pójdą do przedszkola (wtedy poniesiemy koszt jednej dawki a nie kilku). A o rota słyszałam, że wirus sto… Czytaj więcej »

Asiersa
Asiersa
12 lat temu

Ja też szczepiłam Tomka „zwykłymi” szczepionkami i dodatkowo pneumokoki. I tak samo jak autorka tekstu, byłam strasznie skołowana i zagubiona w temacie :/
Niby czytałam o tym dużo, ale nadmiar wiadomości w tym przypadku okazał się zły, bo sama nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam :/
Z perspektywy czasu, chyba bym nie wybrała innego rodzaju szczepień.

Asiersa
Asiersa
12 lat temu

a i jeszcze jedno. Tomek ze względu na swoje wcześniactwo, był pod stałą opieką neurologiczną i zanim go zaszczepiłam, dostałam pisemną zgodę od neurologa: „brak przeciwwskazań do szczepienia” 🙂
Uważam, że każde dziecko powinno być zbadane przez neurologa przed szczepieniem.

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Asiersa, zgadzam się w zupełności… Mój synek też był pod opieką neurologa od początku jako wcześniak z bliźniaków… Niedotleniony, w inkubatorze… Dostał pierwszą szczepionkę… Od początku rozwijał się super… Był bystrzejszy od siostrzyczki bliźniaczki… Szybciej siadał, chodził, zaczął mówić… Po ostatniej szzcepionce na półtora roczku wszystko zniknęło… Prawie… Bo przecież nadal chodził… Z tym,że przestał mówić, rozumieć, sam jeść, nie dał się przytulić ani dotknąć, nieziemsko piszczał, machał rączkami… Jest chłopcem autystycznym… ani neurolog umyła ręce… To nie ma związku ze szczepieniem – mówiło mi to już dziesiątki lekarzy,ale równie duża liczba doszukuje się podstaw rozwoju autyzmu właśnie w metalach… Czytaj więcej »

Hanna Szczygieł
12 lat temu

Droga Weroniko, nie będę nikogo pouczać , bo zapewne na temat autyzmu przeczytałaś już prawie wszystko. Jednak dotychaczas jęsli chodzi o związek z szczepieniami nie potwierdzono ani nie wykluczono takiej zalezności. Dla mnie dość prawdopodobnym wyjasniem takich podejrzeń jest fakt, że bardzo często autyzm 'ujawnia’ się około 18 mc życia co zbiega się w czasie z szczepieniami. Trzymam mocno za Was kciuki i wierzę, że Synek z Twoja pomocą doskonale sobie poradzi ze wszystkimi wyzwaniami jakie postawi przed nim życie.

Marysia
Marysia
12 lat temu

Moje dziecko zaszczepiłam zwykłymi szczepionkami, nasza pediatra wyjaśniła nam wszystko i dała wolny wybór. Najważniejszym argumentem za standardowymi szczepionkami była nie tylko ważna dla nas kwestia pieniędzy- byłam w tamtym czasie bez pracy- ale przede wszystkim to, że takie szczepionki od lat są w obiegu i żadnymi niepożądanymi skutkami nie powinny nas w przyszłości zaskoczyć, a ze skojarzonymi będzie można to stwierdzić po kilku latach.

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

My szczepiliśmy skojarzonymi 6w1 i na rotawirusy. Zanim dokonałam wyboru sporo czytałam na ten temat. Po pierwsze uważam że powinno się szczepić. Wybór padł na skojarzone ponieważ nie zawierają tak jak zwykłe żywych szczepów a martwe, wiec są mniej ryzykowne. Kuba jako wcześniak został najpierw przebadany i dostalismy odroczenia na szczepienia. Zaczeliśmy je później wg. planowanej daty porodu a nie faktycznej. Mieliśmy miesięczny poślizg. Na rotawirusy zaszczepiłam ponieważ jak miał 3 tyg. złapł coś z powietrza i o mały włos nie trafilsimy do szpitala. Na szczęście pilnowałam by się nie odwodnił, mielismy leki na powstrzymanie biegunki i wszystko zakończyło się… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Ja podobnie jak Sylwia – 5w1 i rotawirusy. Mój synek też był skierowany do poradni neurologicznej i miał odroczone szczepienie do czasu konsultacji neurologicznej. Lekarz neurolog wyraził zgodę na szczepienie, ale zasugerował preparat skojarzony (jako bezpieczniejszy), choć my i tak byliśmy już na to zdecydowani.
Decyzja o szczepionce przeciw rotawirusom była naszą. Gdybym teraz miała szczepić, raczej bym z niej zrezygnowała.

Magda Kupis
12 lat temu

Mi położna opowiedziała o szczepieniach, później pani w punkcie szczepień- przedstawiła mi wszystko o szczepieniach i ich rodzajach, dała broszury. Nikt mnie nie namawia,ł ani nie odradzał żadnej z szczepionek. Wyraźnie zaznaczono, że to jest nasza decyzja i że mamy miesiąc na podjęcie decyzji. Zaprzyjaźniona pediatra-ciocia powiedziała, że jeśli nas tylko stać to wybór powinien być prosty – skojarzone. Po przemyśleniu wybraliśmy 6 w 1, głównie z powodu, że jest ich najmniej. Nie przyszło mi przez myśl, żeby nie szczepić.

Madzia
Madzia
12 lat temu

Do porodu jeszcze 2 miesiące i przyznam szczerze,że jest to temat, który zajmuje ostatnio moje myśli. Bardzo chętnie przeczytam artykuł eksperta na ten temat choć Wasza wiedza i doświadczenia są dla mnie równie ważne. Zamierzam również z położną na ten temat porozmawiać przy najbliższej jej wizycie. A na koniec zostanie nam podjęcie decyzji, nie takiej prostej jakby się wydawało.

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Ja w temacie szczepień też byłam strasznie zagubiona, dużo czytałam na ten temat i w zasadzie odnosiłam wrażenie, że im więcej czytam tym mniej z tego wszystkiego rozumiem!!
Ostatecznie uznałam:
-że nie będę dziecka „faszerować” tyloma szczepieniami na jeden raz,
-że ono JAKĄŚ odporność ma i samo, dalej, w inny sposób niż poprzez szczepienia może ją „zdobywać”,
-i w końcu, że te 3 wkłucia nie są takie straszne jak je ludzie malują! Moje dziecko znosiło szczepienia bardzo dobrze, wcale nie płakało!
A nawet jeśliby płakało to i tak już tego dawno nie pamiętałoby (ja sobie nie przypominam swoich niemowlęcych szczepień).

Just Bor
12 lat temu

Dopiero będę przez to przechodzić i się zastanawiam nad tymi pneumokokami i rotawirusami….

Beata Prusińska
11 lat temu
Reply to  Just Bor

Niech Pani przeczyta sobie moje komentarze powyżej i przemyśleć ten okropny pomysł jeszcze raz. Niech Pani poczyta, doedukuje się na ten temat. stopnop.pl

Beata Prusińska
11 lat temu

Dziewczyny, które ładują w dzieci 'wszystko co się da’. Zastanówcie się nad tym co robicie. Ile chemii ładujecie w swoje dzieci. Niektóre dzieci nie wykażą żadnych niepożądanych objawów, u innych niestety kończy się to źle (smierć, autyzm, upośledzenia, padaczka, alergie, astma i mogłabym tak do rana wymieniać). Tak czy siak w przyszłości szczepionki dadzą o sobie znać (szczególnie skojarzone( np. 6w1), MMR, przeciw grypie i wszystkie dodatkowe). Przez pierwszy rok życia nasz organizm wytwarza swój system odpornościowy i nie powinno się go naruszać. Szczepić powinno się dopiero po 1 roku życia i to tylko wybranymi szczepionkami (proszę sobie poczytać skład… Czytaj więcej »

Beata Prusińska
11 lat temu

I jeszcze tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=IvGPez3ldl8&playnext=1&list=PL8F0AC01C75874F8F&feature=results_video . Zaznaczam, że jest niewielu lekarzy na świecie, którzy próbują z tym walczyć. Jeśli ktoś walczy jest odsuwany na bok, albo odbiera się mu prawo do wykonywania zawodu. Więc jeszcze raz zastanówcie się zanim wstrzykniecie coś dziecku

Beata Prusińska
11 lat temu

Przepraszam za spam, ale dorzucam kilka artykułów profesor Majewskiej. Drodzy rodzice poczytajcie sobie – http://znakiczasu.pl/wywiad/157-szczepionki-ukrywane-fakty ,http://vaccgenocide.wordpress.com/tag/prof-maria-dorota-majewska/ ,http://www.vitanatural.pl/wywiad-z-prof-maria-dorota-majewska-neurobiologiem-ekspertem-ds-szczepien i nie bądźcie marionetkami, które przyjmują z otwartymi rękoma to co im dają.

Mi też lekarka wciskała pneumokoki. Poczytajcie sobie co się dzieje po takim szczepieniu bardzo bardzo często i dowiedzcie się, że szczepionka przeciw pneumokokom wcale nie chroni przed wszystkimi zachorowaniami, tylko przed niektórymi. Często jest tak, że dziecko jest zaszczepione, a zachoruje i to z niestety tragicznymi skutkami.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close