Hejt-18 kolejna fala epidemii
Jeszcze nie zdążyliśmy uporać się z Covid-19, a już mamy do czynienia z nowym wirusem. Co prawda znamy go doskonale, bo od lat, systematycznie, niemalże sezonowo do nas wraca, zupełnie jak grypa. Aczkolwiek w ostatnich tygodniach obserwujemy jego znaczne nasilenie. Mowa oczywiście o Hejt-18.
Jego obecność naukowcy zaobserwowali krótko po tym, jak w Polsce pojawił się koronawirus, pozamykano wówczas szkoły i przedszkola, a nas domach. Pierwsza jego fala sięgnęła nauczycieli, którzy ze względu na sytuację w kraju (i na świecie) zmuszeni zostali do pracy zdalnej.
Dla tej grupy zawodowej stanowiło to spore zagrożenie utraty zdrowia (psychicznego), ponieważ było pewne jak w banku, że nosiciele wirusa Hejt-18 od razu wymierzą swe działa przeciw belfrom i zaatakują zupełnie bez sentymentów. Posypały się więc oskarżenia, że nauczyciele do tej pory zbijali bąki w szkołach, a teraz oficjalnie mogą siedzieć w domach i nic nie robić.
Hejterzy podzieli się na dwa obozy – jedni krzyczeli, że belfrzy za mało zadają dzieciom i one niczego się nauczą. Drudzy z kolei wyzywali, że za dużo zadają i dzieci są biedne, a rodzice razem z nimi, no bo muszą ich edukować we własnym zakresie. Nauczyciele nie poddali się jednak bez walki, podnieśli rękawice, odbijając piłeczkę w stronę rodziców, że teraz dopiero zobaczą, jak to jest uczyć ich dzieci…
Ile było ofiar tego wirusa, póki co nie wiemy, statystyki być może spłyną do nas wraz z końcem roku szkolnego.
Druga fala Hejtu-18 sięgnęła pracowników służby zdrowia. Dla jednych dziwne, no bo przecież każdego dnia dzielnie walczą o zdrowie obcych im ludzi, narażając własne i zaniedbując swoje rodziny. Dla innych oczywista kolej rzeczy, wszak medycy na co dzień mają bezpośredni kontakt z osobami chorymi, zarówno na Hejt-18, jak i wiele innych przypadłości.
Tak czy siak, wirus wymierzył solidnego kopniaka lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom medycznym, odrzucając ich od społeczeństwa, traktując jak trędowatych i zatrutych oraz roznoszących paskudne zarazy. Do mediów docierały liczne sygnały o tym, że medyków nie wpuszczano do sklepów, że byli wytykani palcami, obrażani, grożono im i sugerowano przeprowadzkę, by nie zarażali swoich sąsiadów. W tym przypadku fala Hejtu dosięgnęła również członków ich rodzin, wykluczając i szykanując ich dzieci.
Kolejny atak nosiciele wirusa wymierzyli Ślązakom i górnikom, mieszając ich z błotem i równając z ziemią. W różnych mediach przewijały się dziesiątki, a nawet setki ociekających chamstwem i wulgaryzmem komentarzy, sugerujących, że ta grupa społeczna to brudasy, cwaniaki i debile, a do tego podobnie jak medycy, roznoszą zarazę. Krótko mówiąc, w opinii publicznej Śląsk zasłużył sobie na najgorsze i mógłby zniknąć z mapy Polski.
Kogo dosięgnie kolejna fala Hejtu? Które środowisko zostanie zbluzgane i wyklęte? I co najważniejsze – czy jest jakieś antidotum na wirusa wywołującego tę paskudną, obrzydliwą i kompletnie niezrozumiałą w jej działaniu, chorobę?
Głęboko wierzę i liczę na to, że w końcu któryś naukowiec odkryje na to sposób i wymyśli jakąś szczepionkę, która uchroni nas przed kolejnym Hejtem! Może witamina C dożylnie, syrop z Empatii i zastrzyki w tyłek z Szacunku Do Drugiego Człowieka…?
…
P.s. Ten wpis został napisany z przymrużeniem oka, nie wszynajcie więc proszę żadnej kłótni na temat tego, czy wlewy z witaminy C są dobre, czy może jednak złe 😉