Zanim przejdę do zdradzenia powyższych, chciałabym zaznaczyć, że są to MOJE własne, osobiste sposoby na poprawę humoru, które zawsze zdają u mnie egzamin. Zastanawiałam się, w jaki sposób ułożyć je od rzeczy najważniejszej, do mniej istotnych, ale ilekroć je przestawiałam, tylekroć ich “hierarchia” nie była wystarczająco “sprawiedliwa”. To patenty sprawdzone przeze mnie, nie dam jednak gwarancji, że i na Was Kochane Mamuśki podziałają… Ale spróbować nie zawadzi, prawda?
1. Muzyka – mocna, szybka i najlepiej taka, żeby sąsiedzi słyszeli, że właśnie oto dawkuję sobie muzyczną terapię wstrząsową. Uwielbiam mocny bas, tak żeby było przy czym poskakać, bo ja oprócz zamiłowania do słuchania muzyki, kocham również do niej tańczyć i śpiewać, o ile muzyka posiada jakikolwiek tekst do odśpiewania.
Dla jasności – ani śpiewać, ani tańczyć nie potrafię, ale nie umiem się opanować, to jakoś tak z automatu idzie – muzyka + śpiew i taniec = dobry humor. Poza tym, jeśli zły humor spowodowany jest np. bałaganem w mieszkaniu , to przy okazji pląsania po nim, można złapać od razu za ścierkę czy odkurzacz i dalej, ile tchu w płucach łączyć przyjemne z pożytecznym. A dla tych którym muzyka z mp3 w domu nie wystarczy, polecam imprezy, szczególnie w nadmorskich dyskotekach 🙂 Pamiętajcie, że z reguły od lokalu do plaży jest rzut beretem i również bardzo miło można tam spędzić czas!
2. Bieganie – nie za dzieckiem po placu zabaw, czy psem na spacerze, ale takie prawdziwe, na świeżym powietrzu, obliczone na zadowalający mnie dystans. Fantastyczna sprawa, móc się tak zmęczyć, że problemy gdzieś po drodze na wertepach się ulatniają. Płuca wypełnione powietrzem, rumieńce na polikach i piękne widoki, szczególnie gdy biega się przy lesie, na polnych dróżkach.
I to o czym nigdy nie zapominam – MUZYKA! Nie rozpoczynam biegu, nie mając słuchawek w uszach. Szybki rytm pomaga mi biegać, nie skupiam się na myśleniu, że nogi bolą a do domu daleko. Bieganie oprócz fizycznego zmęczenia co oczywiste, spala tłuszcz i wyrabia kondycję, a to ucieszy z pewnością wiele kobiet.
3. Słodycze – wiadomo że jak już się spali kalorie, to należy je nadrobić 😉 A tak poważnie, to uszczęśliwia mnie cokolwiek słodkiego. Nie istotne, czy krówki, żelki, czy może pachnące domowe ciasto. Słodkie musi być, i to bez limitów i gęb chętnych do podziału.
4. Kawa – to jasne, jak ze słodyczami 🙂 Może nie na noc, ale od bladego świtu po późny wieczór, zapach kawy rozbudza najgłębiej schowane szare komórki, a ja lubię być na najwyższych obrotach, również intelektualnych.
5. Absurdalny humor – Niestety śmieję się z rzeczy dziwnych, czasem jest tak, że tylko ja się śmieję w całym towarzystwie, ale wiadomo – różni ludzie, różne potrzeby. Uwielbiam pokręcone komedie, podpowiem że ostatnio dosłownie płakałam ze śmiechu na filmie “A więc wojna”. Dodatkowo rozbraja mnie mocny internetowy humor i ludzka głupota, więc na co dzień powodów do radości mi nie brakuje.
6. Rozmowa z przyjaciółką – zawsze, ale to zawsze uśmiecham się do siebie, gdy siedzę z moją psiapsiółą, i po jednym spojrzeniu wiem, że myślimy o tym samym. Nie potrzeba słów, żeby się rozumieć.
7. Szpilki – moje ukochane 12 i 14 cm w których czuję się tak mega kobieco, że samo to uczucie luzuje mężczyznom szczęki na mój widok 😉 Do tego spódniczka albo rurki i dobre samopoczucie gwarantowane. Oczywiście makijaż, włosy, paznokcie – wiadomo, nie muszę o tym osobno przypominać ?:)
To moje pomysły na poprawę humoru, odpoczynek od męczącej chwilami codzienności, głodnego męża i rozkrzyczanego synka. A jak z tym u Was? Co już jest w wykorzystaniu na co dzień, a co dopiero zamierzacie wypróbować? Podzielcie się, a może i ja z Waszych pomysłów skorzystam?
mam ciarki…