Zabawa 28 września 2017

Jesienią oglądasz świat z perspektywy okna? Zmień to, dzieciaki kochają jesienne aktywności na świeżym powietrzu

Widok za oknem zdecydowanie odbiega od tego, co moglibyśmy nazwać złotą polską jesienią. Deszczowy i chłodny wrzesień wyjątkowo skąpi nam promieni słonecznych i wcale nie zachęca do ruchu na świeżym powietrzu.

A z dziećmi nie da się przecież siedzieć cały czas w domu, choć sami zakopalibyśmy się pod kocem z gorącą herbatą w ręku. Pół biedy, gdy są zajęcia pozaszkolne, takie jak na przykład basen czy piłka nożna, podczas których dzieciaki mogą się trochę wyhasać i spożytkować swoją energię. Ale co dalej?

Dzieci potrzebują różnorodnych aktywności i nie będę przypominała, jakie gry możemy zafundować im na świeżym powietrzu. Podpowiem natomiast co robić, gdy w domu dzieci się nudzą, a pogoda nie jest taka najgorsza do wyjścia na zewnątrz.

Kompozycja z darów jesieni. Ostatnio w przedszkolu mojego syna widziałam karteczkę z prośbą pani wychowawczyni, aby zebrać tegoroczne dary jesieni, czyli szyszki, żołędzie, kolorowe liście, jarzębinę czy kasztany, które następnie zostaną wykorzystane do wykonania jesiennej kompozycji. Wystarczy wyobraźnia i krótki spacer do parku czy lasu. Z zebranych skarbów stworzycie na dużych kartkach od bloku własne kompozycje.

Grzybobranie. Wrzesień i październik to czas sprzyjający wędrówkom po lasach w poszukiwaniu grzybów. Jeśli nie jesteście starymi wyjadaczami w tej dziedzinie, koniecznie pamiętajcie o kaloszach i ciepłym ubraniu się „na cebulkę”, bo nie będziecie spacerować jedynie po wytyczonej ścieżce (grzybki lubią „chować się” pod drzewami i w trawie). No i oczywiście nie zbierajcie tego, czego nie jesteście absolutnie pewni! Jak wrócicie do domu, sprawdźcie, czy nie macie kleszczy, a po przebraniu grzybów, możecie je smacznie spożytkować. Aha, jeszcze jedno! Dzieciom poniżej 7 roku życia lepiej nie oferować żadnych dań z grzybami.

Ministerstwo Głupich Kroków. Usłyszałam tę nazwę od koleżanki i po prostu przepadłam! Brzmi fantastycznie i zaciekawi nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Zadanie do wykonania jest banalnie proste, bo chodzi o to, by w jak najbardziej śmieszny sposób stawiać kroki. Dokładnie tak — możecie stąpać krokiem godnym koreańskiej armii, podskakiwać na jednej nodze, bujać się na boki, chodzić do tyłu … co tylko dusza zapragnie. Śmiechu będzie co niemiara, gwarantuję.

Poza tym jest wiele innych aktywności, których nie zaznacie w domu. Oto pozostałe propozycje na wyjście z domu jesienią:

  • fotografowanie piękna przyrody — tu nawet dziecko, które po prostu naciśnie migawkę aparatu, będzie miało znakomitą zabawę. A może na spacerze spotkacie jakieś ciekawe stworzonko godne uwiecznienia?
  • pozbierajcie kasztany i żołędzie, aby w domu stworzyć ludziki i zwierzątka — dzieciakom nie nudzi się taka zabawa,
  • idźcie/jedźcie na dzikie orzechy, śliwki lub jabłka (owoce przecież nie rosną na sklepowych półkach) i upieczcie później przepyszny placek z owocami,
  • rozkopujcie na boki liście, tylko uważajcie na obecność panów sprzątających liście w parkowych alejkach, bo nie będą z tego zadowoleni ;). Ja od dzieciństwa kocham ten szeleszczący dźwięk prawie tak samo, jak skrzypienie śniegu pod butami :),
  • jesień lubi deszcz, więc załóżcie kalosze, ubrania, których nie będzie wam szkoda pobrudzić oraz ubierzcie się w przeciwdeszczowe peleryny i zbadajcie, co kryją w sobie kałuże. Dzieciaki chętnie skorzystają z możliwości, która zakazana jest np. po drodze do przedszkola czy szkoły, w nowych butach.

Jeśli siedzicie w domu na wszelki wypadek, bo boicie się przeziębienia, znajdźcie w sobie odrobinę odwagi. Ruch na świeżym powietrzu, przy niższych temperaturach doskonale wzmacnia organizm. A nawet jeśli przypląta się jakieś przeziębienie, dobre rady, jak je pokonać, już czekają na was w sieci np. tutaj: https://www.vicks.pl/pl-pl/jak-zapobiegac-przeziebieniu-i-grypie

A wy jakie macie plany na jesienne wyjścia z domu?

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Julka D
Julka D
6 lat temu

Ministerstwo głupich kroków.. Fajna zabawa, chętnie się pobawimy, będzie interesująco i śmiesznie. Wypróbujemy ta zabawę koniecznie.

Julka Dydak
6 lat temu

Zajęć domowych nie brakuje, ale che nie zobaczę wasze propozycje

Sylwia Wnuk
6 lat temu

Poza robieniem bałaganu w zabawkach? 😀 zabawa na placu zabaw, zbieranie kolorowych liści a kiedy pogoda nie dopisuje oglądanie książek które czytamy 🙂

Emocje 27 września 2017

Zajęcia dodatkowe dla dzieci – czy każdy rodzic jest zły i zmusza do nich swoje dzieci?

Oferty zajęć dodatkowych dla dzieci mnożą się jak grzyby po deszczu. Korzystać z nich mogą nawet kilkuletnie maluchy. Wybór jest tak duży, że przy podejmowaniu decyzji ograniczać może jedynie czas wolny rodziców i ich zasobność portfela. Ale czy w ogóle warto zapisywać dzieci na jakiekolwiek zajęcia dodatkowe? 

Zwolenników i przeciwników jest wielu. Jedni wypełniają swoim pociechom kalendarze po brzegi, inni nie robią w tym kierunku nic, wierząc, że przedszkole czy szkoła w zupełności wystarczą.

Osobiście stoję gdzieś po środku, bo z jednej strony uważam, że dzieci muszą mieć czas na beztroską zabawę i słodkie lenistwo. Z drugiej strony, wiem, że mądre kierowanie młodym człowiekiem, wspieranie jego zainteresowań i rozwoju, pokazywanie różnych możliwości, to dobra inwestycja. Jej efekty, w zależności od obranej drogi, może nie będą widoczne od razu, ale kiedyś z pewnością się ujawnią.

Istotne w tym celu jest baczne przyglądanie się swoim dzieciom i uważne ich słuchanie. Niektóre same oznajmią czego chciałyby się uczyć, jak np. Jaś (6l.) stwierdził ostatnio, że chciałby chodzić na ju-jitsu i grać na gitarze. Inne nie powiedzą wprost (bo może nie wiedzą, że są takie możliwości) i wtedy rolą rodzica jest wyłapanie jakiś szczególnych umiejętności, predyspozycji czy zainteresowań.

Ważne jednak jest to, by robić to z głową – nie zmuszać, nie realizować własnych marzeń, nie krytykować (wyboru czy gorszego dnia na treningu) i nie przesadzać z ilością zajęć. W zamian rodzic powinien pokazywać jakie są możliwości – a tym samym dać dziecku wybór – pomagać w podjęciu decyzji i nauce, wspierać, pozytywnie motywować do dalszej pracy, no i uczestniczyć we wszelkiego rodzaju lekcjach, występach czy zawodach.

Sama jako dziecko chodziłam na różne zajęcia pozalekcyjne i nigdy nie czułam się z tego tytułu nieszczęśliwa, wręcz przeciwnie!  Dlatego śmieszą mnie te wszystkie głosy krytyki, jakie słyszę (nawet względem siebie) traktujące wszystkich rodziców tak samo – jako zło, wyrządzające straszną krzywdę swoim dzieciom.

Mój syn od zeszłego roku uczęszcza na lekcje pływania i j. angielski. Na basen zapisaliśmy go z oczywistego powodu – żeby nauczył się pływać. I tak jak jeszcze rok temu był totalnym ciapkiem, który bał się wody (bo wpadł kiedyś do jeziora), tak dziś pływa lepiej niż niejedna znana mi dorosła osoba. Skacze do wody jak szalony, nawet na główkę (czego ja wciąż nie potrafię!), nurkuje, robi fikołki i inne koziołki. I choć jeszcze sporo lekcji przed nim, jestem o niego spokojna, bo radzi sobie w wodzie znakomicie. Przyglądam mu się z wielkim podziwem i radością, no i wiem, że zapisanie go na pływanie, to była bardzo dobra decyzja.

Z angielskim było o tyle inaczej, że na zajęcia zapisaliśmy go zupełnie tego nie planując, można by rzec, że przez przypadek. Bo przypadkowo spotkaliśmy na wycieczce rowerowej mamę, która prowadzi szkołę języka angielskiego nieopodal nas. Od słowa do słowa, zachęceni jej słowami oraz umiejętnościami 4-letniej córki, która mówi po angielsku tak, że potrafi zawstydzić dorosłego,  postanowiliśmy spróbować. Jasiek poszedł na próbę, bez zobowiązań i obietnic. No i już został, bo bardzo mu się spodobało. A kiedy z początkiem września tego roku zadzwonili do nas z owej szkoły pytać, czy Jaś będzie kontynuował naukę, w jego odpowiedzi usłyszałam – “Mam nadzieję, że powiedziałaś im, że chcę chodzić?!”. Nie miałam więc żadnych wątpliwości. I choć efekty póki co nie są tak spektakularne, jak w przypadku pływania, to wiem, że prędzej czy później te lekcje również zaowocują.

Reasumując, nie uważam, żebym krzywdziła własne dziecko, czy odbierała mu dzieciństwo. Do niczego go nie zmuszam, w każdej chwili może zrezygnować, jego wybór – o ile nie będzie to chwilowa słabość, którą należy wyłapać i przedyskutować. Bo też nie o to chodzi, by szybko się poddawać i rezygnować (z marzeń). Czasem dziecko potrzebuje zwykłej rozmowy i przesłania pozytywnej energii. A czasem może stwierdzić, że wybrane zajęcia jednak nie sprawiają mu radości i chce z nich zrezygnować – bywa i tak. I trzeba to uszanować. W każdym razie, tak długo, jak Jasiek będzie chciał, ja będę go wozić, mobilizować i wspierać.

Także nie oceniajcie jeśli nie znacie sytuacji, nie wrzucajcie wszystkich rodziców do jednego wora i nie krytykujcie, tylko dlatego, że Wy nie posyłacie swoich pociech na żadne lekcje.

Wszelkie zajęcia wspierające rozwój dzieci i ich edukację, wybierane z głową i myślą o dzieciach, są jak najbardziej ok.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Julka Dydak
6 lat temu

To zależy jakie. Nasza najmłodsza chodzi na angielski od 3 roku życia.

Desery 26 września 2017

Muffinki z bananem i snickersem – przepis Aleksa

W naszym domu specjalistą od muffinek jest Aleks – i to nie tylko od jedzenia, ale także prawdziwym ekspertem ich pieczenia. Zanim przejdę do autorskiego przepisu Aleksa na najlepsze muffiny pod słońcem, krótko postaram się Was przekonać, że dziecko w kuchni to same korzyści.

Po pierwsze świetny trening umiejętności motorycznych i ćwiczenie precyzji małych rąk. Mierzenie, odlewanie, mieszanie, rozsmarowywanie, ubijanie, ugniatanie itp. – te wszystkie czynności wspaniale trenują koordynację ruchową.

Po drugie przepisy kulinarne w naturalny sposób uczą podstawowych umiejętności matematycznych. W każdym z nich można znaleźć ułamki, a według mnie nie ma lepszego sposobu, by dziecko w naturalny sposób zrozumiało różnicę między ¼ a  ¾ szklanki. Podobnie z odmierzaniem liczby łyżek, czy tabliczką mnożenia, gdy chcemy zrobić podwójną ilość muffinek i musimy podwoić wszystkie składniki. No i jeszcze mierzenie pojemności oraz zabawy z miarką, operowanie jednostkami miary – wtedy jest to naturalne, że mleko odmierzamy w mililitrach, a produkty sypkie w gramach.

Po trzecie okazja do rozwijania kreatywności – dziecko doświadcza czegoś ciekawego i próbuje nowe smaki. Kuchnia jest doskonałym miejscem do eksperymentów i nowych doświadczeń, które wzmacniają pewność siebie małego kucharza. I tak właśnie mój syn wpada na różne fajne pomysły.

„Mamo, a może bym tak dodał dzisiaj do muffinek banana? I wiesz co, jeszcze pokroję na dwanaście kawałków snickersa i dodam do każdej babeczki” – i tak oto pewnego dnia powstały przepyszne muffiny, które stały się naszymi ulubionymi.

Składniki:

1 ½ szklanki mąki
3 łyżki kakao
¾ szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia

1 szklanka mleka
½ szklanki oleju
1 jajko
1 banan
1 batonik snickers

Przygotowanie:

  1.     Rozgrzać piekarnik do 180°C i przygotować foremki.
  2.     Do pierwszej miski wsypać suche składniki: mąkę, cukier, kakao i proszek do pieczenia.
  3.     W drugiej zaś wymieszać mokre: olej, mleko i jajko.
  4.     Mokre i suche składniki połączyć (zwyczajnie – łyżką).
  5.     Pokroić snickersa i banana w plasterki na 12 części.
  6.     Nałożyć ciasto do foremek (do około 3/4 ich wysokości) i do każdej dorzucić jeden plasterek banana i jedną cząstkę batonika. Dodatki powinny zatopić się w masie.
  7.     Piec 18 minut.

A ja – dumna mama – mogę tylko zachęcić Was do wypróbowania tego przepisu, mało pracy, dużo radości z jedzenia. Smakują nie tylko z popołudniową kawą, ale są także idealne do ciepłego mleka w zimne jesienne wieczory.

Zdjęcia: Basia Heppa-Chudy

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ann Ia
6 lat temu

Uwielbiamy muffiny, marchewkowe i jogurtowe. Teraz zapisujemy jeszcze bananowe 🙂

Magdalena Krakowka
6 lat temu

Robiłam marchewkowe ogólnie nie włączam warzyw do słodkości, ale jednak się przełamałam i nie żałuje

Kinga Sołtys
6 lat temu

Uwiielbiamy z borówkami i malinami. Z nutellą też. A z bananem robiliśmy ale taki twardy strasznie się zrobił.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Kinga Sołtys

No właśnie w moich banan robi się mięciutki 😉

Magdalena Majkutewicz

Ostatnio robimy najczęściej czekoladowe z malinami, waniliowe z porzeczkami, ale jakieś dwa lata temu trafiłam na największy hit – pomarańczowe z kawałkami czekolady, są obłędne ❤

Anna Maćkiewicz
6 lat temu

przepis zapisany będziemy robić

Anonimowo
6 lat temu

Bez wkładki też są dobre!

Anonimowo
6 lat temu

Łyżka Nutelli 😉

Anonimowo
6 lat temu

No i po co ja tu wlazłam, no po co?! Teraz mi się eklerków zachciało 1 w nocy

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close