Na zakupach 31 lipca 2012

Kęs sztuki na papierze, czyli czytanie dziecku niejeden ma wymiar

Sięgając po książkę dla dziecka, bardzo często w wyborze pomagają nam oczy i choć stare przysłowie mówi: „nie oceniaj książki, po okładce”, w tym szczególnym przypadku traci nieco na aktualności. Ponieważ czytanie dziecku, niejeden ma wymiar.

Wszystkie przedmioty otaczające małe dziecko, wpływają na kształtowanie jego poczucia estetyki – zabawki, którymi się bawi, dekoracje i książki, którym się przygląda, są jego pierwszym „spotkaniem” z plastyką. To one budują w dziecku swego rodzaju wrażliwość na odbiór szeroko pojętej sztuki. Im w większy „dialog” nawiąże nasz maluch z takim obiektem zainteresowania, tym większe korzyści przyniesie to jego rozwojowi. Dotyk, zapach, wrażenia wzrokowe i słuchowe prowokują nawet niemowlę do zagłębiania się  w „istotę” takiego nieznanego mu zjawiska.

Właśnie z tej perspektywy należy spojrzeć również na książkę dla naszego dziecka. Przedmiot, w mniemaniu dorosłych, służący do czytania, staje się bodźcem niekończących się możliwości eksploracji. Książkę przecież można czytać, oglądać i dotykać. Oglądać zaś można z wielu perspektyw i w wielu wymiarach. I choć bodźcem wzrokowym są nie tylko ilustracje, ale również tekst, to one często decydują o naszych wyborach oraz o jakości dostarczanych przeżyć – szczególnie w przypadku małych dzieci.

Samo nasuwa się więc pytanie: jaka forma grafiki jest najlepsza?
Awangarda, tradycja czy popkultura?

Obecnie wiele Wydawnictw proponuje książki dla dzieci godne miana „małych dzieł sztuki”, kładą nacisk na jakość ilustracji. Ogólne trendy i „moda” książkowa preferują w obecnej chwili ilustracje dla wzrokowych smakoszy – często dzieła doskonale znanych nam artystów, trudnej sztuki graficznej. Czy jednak oznacza to, że popularna „disney`owska kreska” czy czysto komiksowe i rysunkowe postaci należy omijać z daleka? Zawsze należy pamiętać o tym, że my dorośli dokonujemy wyboru i oceny z perspektywy ludzi ukształtowanych, o własnych preferencjach i gustach – wysublimowane kompozycje i zabawa kolorem z tak zwanej „najwyższej półki” jest dla nas inną wartością niż dla dziecka.

Osobiście chciałabym zachęcić Was do zdroworozsądkowego podejścia – jeśli zabieramy nasze dziecko na właśnie takie „literackie spotkanie z plastyką”, formą i kolorem, zadbajmy o to, aby pokazać dziecku jak najwięcej, a ono samo, w pewnym momencie, dokona swoich indywidualnych wyborów. Popkultura nie jest zła, jest nieunikniona. Pokażmy dziecku ilustracje w naszym mniemaniu oczywiste, proste i banalne – dajmy mu szansę poznać również taką formę wyrazu – choć w naszych oczach zawsze będziemy ją wartościować wedle naszych przekonań. Zadbajmy również o kontakt z grafiką awangardową, zaskakującą, bawiąca się kontrastem lub łamiącą wszelkie zasady popkulturowej estetyki. Pozwólmy poznać klasyczne ilustracje, miękką zabawę z pędzlem i farbą oraz „twarde” oblicze tuszu czy węgla. Zaprośmy dzieci w świat realistycznych odwzorowań rzeczywistości oraz w przestrzeń abstrakcji i otwórzmy świat sztuki przed zachłannymi oczkami!

A czy Wy „oceniacie książkę po okładce”? Co dla Was jest ważne w wizualnym przekazie płynącym ze stron wierszy, baśni i powieści?

Kochasz książki? Uważasz, że czytanie dziecku jest ważne i potrzebne?

Photo by Lina Kivaka

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sylwia Chojnowska
11 lat temu

Przyznam, że wybierając książki dla synka oglądam je dokładnie wewnątrz. Zwracam uwagę na ilustracje czy są kolorowe, odpowiednie do wieku dziecka, by zrozumiało ich przekaz. Na razie bazujemy na prostych formach najczęściej realnych fotografiach przedmiotów lub ich plastycznych odzwierciedleniach w postaciach z modeliny czy narysowanych za pomocą kreski. Jeśli znajdę jakąś ciekawą książkę z oryginalnymi nie konwencjonalnymi obrazkami to na pewno ją zakupimy. Zobaczę jak taka forma przekazu podoba się synkowi. Jednakże tak samo ważna dla mnie jest treść książki. Obrazek to nie wszystko. Książka powinna zachęcać przede wszystkim słowem pisanym 🙂

Ania Stanczak
11 lat temu

ja tez czytam sporo Amelce ;)) uwielbia to a jak jakaś nowa książeczka z ciekawymi obrazkami to wogole ekstra!! sama mi wieczorem przed snem przynosi krzyczy baje baje;)

kaja19782
kaja19782
11 lat temu

Udało mi się przelać synowi ode mnie miłość do książek.Jako ośmiolatek czyta naprawdę dużo i jak go obserwuję w bibliotece to najczęściej sugeruje się wyglądem oprawki:)

Marta Ulińska
11 lat temu

Lubie czytać książki teraz, ale nie zawsze tak było. Więc jeśli maluszek będzie miał moje podejście do książek to początki nauki mogą być bardzo ciekawe…..

Natalia Legieć
11 lat temu

ja swojemu malenstwu czytam od urodzenia.. narazie okladka ani obrazki go nie interesuja za to moja interpretacja jak najbardziej. Mysle ze jak podrosnie, zacznie siadac, dotykac to napewno kolorowe ksiazeczi z masa ilustracji beda przykuwaly jego wieksza uwage, mi tez zmieni sie kryterium wyboru nowo zakupionych ksiazek napewno,juz nie bedzie liczyla sie tylko tresc

Wołowska Malwina
Wołowska Malwina
11 lat temu

Ja staram się kupować Nadii książki takie, które ją zainteresują. Póki co mają twarde strony (te zwykłe kartki nie przetrwały póki co w rękach mojej córci). Lubi takie ze zwierzątkami, a czytam owszem, ale krotko bo moja pchełka szybko się nudzi:)

sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

Synek ma dwa latka, więc jesteśmy na etapie czytania, oglądania ksiazek. Ja gdy kupuję ksiażkę dla synka, staram się ją dokładnie obejrzeć, sprawdzić jaka jest zawartośc tekstowa książki, a także to żeby synkowi podobała się. On także jest pomocny w wyborze, ponieważ staram się jemu pokazać i czekam na jego reakcję, W tedy jest podjęta decyzja, musimy na wzajem sobie pomagać:)

Agnieszka Danielewicz
11 lat temu

a
zapisałam moją 4 letnią córkę do biblioteki, chodzimy co dwa tygodnie już rok i
bardzo lubi te wizyty, wybiera sobie sama książki i nie raz tak było że wybrała
sobie książkę ładną a w ogóle nie była nią zainteresowana jak jej
czytałam

Zabawa 27 lipca 2012

(Nie) grzeczny…?

Upalne lato, pogoda dopisuje, aż za nadto – żar leje się z nieba. To nic, że skwar i duchota dają się we znaki i tak lepiej jest na dworze niż w domu. Synek wiercipięta, żywe srebro musi gdzieś się wybiegać. Ileż od rana można ganiać po domu psa. Zwierzę już ledwo zipie a mój syn wręcz przeciwnie.

Wychodzimy na spacer do pobliskiego kompleksu rekreacyjno-sportowego. Na pierwszy rzut bierzemy przyrządy do ćwiczeń. Choć dziecko jest za małe by samodzielnie ćwiczyć musi wszystkich dotknąć, wejść… Oczywiście ja na posterunku by przy okazji zabawy i poznawania przyrządów gimnastycznych nie zrobił sobie krzywdy. Zabawa szybko się nudzi i już w zanadrzu jest kolejna – bieganie przez krzaki i przy siatce otaczającej korty tenisowe.  By za chwilę wpaść na boisko do piłki nożnej i uganiać się za chłopakami grającymi w nogę. Wózek stoi gdzieś na trawniku, synek biega jak szalony, a ja zerkam raz na niego raz na wózek.

Idziemy na pobliski plac zabaw.  Bawią się tam dzieci w różnym wieku. Synek posiedział chwilę w piaskownicy a następnie upodobał sobie wspinaczkę po drabinkach, im wyżej tym lepiej.  Gdy je już przeszedł zobaczył rówieśniczkę (tak na moje oko) podchodzi do niej i zaczepia. Końskie zaloty nie podobają się dziadkowi i odgania Kubę. Synek stoi zdezorientowany…  Pytam, o co chodzi czy coś się stało dziewczynce? Dziadek wzburzony, bo mój synek złapał ją za rękę i lekko popchnął. Oczywiście moje dziecko jest niegrzeczne i brutalne.  Mój 17 mies. synek w ten sposób zachęca do zabawy. Łapie za rękę i chce prowadzić by coś pokazać lub lekko trąca, gdy chce pobawić się w ganianego. Dla mnie to normalne, że dziecko chce się bawić z rówieśnikami i na swój sposób je zachęca. Oczywiście staram się tłumaczyć mu by nie popychał małych dzieci.

A jak widzą to inni? Czy takie zachowanie oznacza, że moje dziecko jest łobuzem?  Nie wydaje mi się, choć niektórzy tak zapewne pomyślą. Niegrzeczne, niesforne dziecko. Niesłuchające się mamy.

Dla mnie to mały ciekawy świata chłopiec. Który całym sobą chłonie to, co mu on oferuje. Zafascynowany biega od drzewa do krzaczka i chce by mu tłumaczyć, co to jest. Zaaferowany szalejący po boisku do piłki nożnej za chłopcami tam grającymi. Roześmiany od ucha do ucha, gdy zobaczy inne dziecko, zawsze chętny do zabawy. Wiecznie „kombinujący” z chochlikami w oczach. Nie raz z guzem lub siniakiem. Niekiedy odrapany, ale zawsze kochany.

Jednym z naturalnych etapów w rozwoju każdego dziecka (a przynajmniej większości) jest robienie rzeczy, których mu nie wolno. Maluch wraz z rozwojem zmysłów chce poznać jak najwięcej świata. Chęć poznania jest jednym z podstawowych napędów człowieka. Bez niej nadal żylibyśmy w epoce kamienia łupanego. Dziecko, otwierając swe zmysły na świat, naturalnie chce podążyć w stronę tego, co widzi, czy słyszy.  Latorośl z taką osobowością to wspaniały odkrywca, który niestety w wielu oczach nacechowany jest negatywnie.

Pamiętajmy – brzdąc nie chce nam swoim zachowaniem zrobić na złość. On chce tylko zobaczyć, co się stanie. Poznać związek przyczynowo-skutkowy. Dzięki temu nie tylko bada interesujący go świat, ale też dowiaduje się, na ile może sobie pozwolić i się uczy. Rodzice są od tego, żeby mądrze postawić granice i w porę zainterweniować w razie potrzeby. Jednym słowem Rodzic zawsze na posterunku 🙂

 Źródło zdjęcia: SXC

Subscribe
Powiadom o
guest

18 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda Kupis
11 lat temu

U nas jest zupełnie podobnie. Tola jest wszędobylska, radosna i rozgadana- chyba niektórych dzieci jej temperament trochę przerasta i zwyczajnie się jej „boją”, a ona strasznie łaknie towarzystwa rówieśników. Niczego się nie boi (co nie zawsze jest korzystne) i dlatego nie ma dla niej rzeczy nie do zbadania. Nie mam problemu z odróżnieniem ciekawości świata od niegrzecznego zachowania (w tym wypadku zawsze reaguję)- nie każdy potrafi znaleźć różnicę- ale to chyba jego problem 🙂 Raz byłam w kawiarni (z menu dla dzieci więc i dla nich był ten lokal), było mi przykro, że muszę uciszać córkę, bo inny krzywo się… Czytaj więcej »

sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

Mam dwu letniego synka, w wieku 17 miesięcy był bardzo nie znośny, ludzie zwracali mi uwagę, mówili jak ja jego wychowałam, zawsze miałam odpowiedź,że jest to tylko dziecko, on wie co jemu wolno a co nie. Takie same zachowania na placu zabaw, także miałam pewne nie przyjemne sytuacje z rodzicami, ale zawsze można w jakiś sposób dogadać się, dziecko jest dzieckiem, a jeśli komuś nie odpowiada jak się zachowuje w piaskownicy, to mówiłam,że jest to plac zabaw dla wszystkich dzieci, on nikomu krzywdy nie zrobi, poznaje wszystko, pewnie zapomnieli już jak sami byli dziećmi. Zgadzam się z Tobą we wszystkim.… Czytaj więcej »

Marta Ulińska
11 lat temu
Reply to  sylwiagkap

Czytając co napisałaś przypomniało mi się moje dzieciństwo 🙂 Ja też byłam tak „żywym” dzieckiem i nie zamienię tego czasu na nic innego 😉

sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

Dopisując się jeszcze dziecko w każdym wieku poznaje świat, odkrywa wszystko co możliwe. Jak jest już bardzo nie grzeczny reaguję bardzo szybko i tłumaczę jemu co i jak, w każdym wieku jest jakiś buny, my w tej chwili przechodzimy bunt dwulatka:)

Marta Ulińska
11 lat temu
Reply to  sylwiagkap

Nasz maluch jak na razie „dokucza” w moim brzuchu najczęściej jak idę spać lub odpoczywam. Jak mama przestaje bujać to mu się to nie podoba 😉

Alutka1011
Alutka1011
11 lat temu

Skąd ja to znam;) Maja biega jak szalona po placu zabaw krzyczy pełna emocji wszystko chce zobaczyć wszystko chce dotknąć a ja słysze „Ale niegrzeczne dziecko”.Moje dziecko może jest nadpobudliwe ale dla mnie to normalne.Dzieci żyją swoimi prawami;)

Kaja350
Kaja350
11 lat temu

też to znam:)świetny tekst,pocieszyliście mnie a już myślałam że mój syn to okropny łobuz,niesłuchający mamy:)a on jet nadpobudliwy więc muszę się uzbroić w cierpliwość:)))

Sylwia Chojnowska
11 lat temu

Dzieci niech biegają, krzyczą i „kombinują” ile mogą. Byleby te poznawanie świata było dla niech samych bezpieczne. Bo kiedy mają się wyszaleć jak nie teraz 🙂 Ciesze się, że mój mały (nie)grzeczny Kuba nie jest sam.
Tak jak w przypadku Toli, niektóre dzieci chyba się go „boją” bo zaczynają płakać. Podobnie jak ona niczego się nie boi. Ostatnio prawie wszedł do samochodu obcego mężczyzny, gdy przechodziliśmy obok a kierowca otwierał sobie auto!!! Także takie żwiołowe poznawanie świata ma swoje plusy i minusy.

Marta Ulińska
11 lat temu

Gratuluję cierpliwości dla wszystkich mam, mam nadzieje że będę jej miała również dużo dla moich dzieci 😉

Wołowska Malwina
Wołowska Malwina
11 lat temu
Reply to  Marta Ulińska

Jestem tego samego zdania:) Dziecko musi jakoś poznać świat:)

Natalia Legieć
11 lat temu

to normalne ze dzieci chca wszystkiego dotknac, zobaczyc, szkoda ze niektorzy dorosli nie pamietaja jak sami byli mali albo jak ich dzieci robili to co teraz robia nasze. Dzisiaj zaczepila nas kobieta oburzona ze z dziekiem w taki upal w ogole wychodze na dwor. Ludzie sie czepiaja czego popadnie zeby tylko moc wyrazic swoje kiepskie zdanie. Bysmoze w ten sposob probuja sie dowartosciowac? komus dogadają a sami przed soba wychodza na najlepszych, najmadrzejszych itp. Ech szkoda naszych nerwow 🙂 oczywiscie trzeba miec oczy dookola glowy bo niektore dzieci sa naprawde bardzo zywe i przez dotykanie wszystkiego moga sobie czasem zrobic… Czytaj więcej »

Ania Stanczak
11 lat temu

jakbym troche czytała o mojej Amelce;)!! też wszędzie jej pełno… ale ja też to rozumiem ze to dziecko i tak będzie sama staram sie z nią wchodzić gdzie sie da na placu zabaw i bawić ale zachęcam ją sama zeby pobawiła się z innymi dziećmi niestety jest mi przykro jak czasami Amelka sie bawi z jakimś rówieśnikiem i i słysze głos z daleka MAMY schowaj zabawki bo ci zabierze… wybaczcie ale mnie to irytuje, Amelka jest jedna i z całych sił staram sie zeby nie wyrosła na samoluba wiec jak jesteśmy na placu i mamy zabawki każde dziecko może się… Czytaj więcej »

Ania Stanczak
11 lat temu

a wy drogie mamy?? po której jesteście stronie??? boicie się o zabawki waszej pociechy czy chcecie żeby się bawili razem :)??

Sylwia Chojnowska
11 lat temu
Reply to  Ania Stanczak

Zabawki leżą zawsze w piaskownicy i jak Kuba się nimi nie bawi chętnie daje innym dzieciom, nie płacze nie zabiera. Nie raz jest tak że bawi się zabawkami innego dziecka (pytam o zgodę) a maluch jego. W życiu nie kazałam mu chować zabawek przed innymi. Sam decyduje którą zabawkę da. Jak nie chce to nie daje i tyle 🙂

Ania Stanczak
11 lat temu

tak Natalia oni sie dowartościowują i chcą pokazać że jesteśmy może złymi rodzicami?

Aleksandra Greszczeszyn

Oj skąd ja to znam! Też bez przerwy słyszę, jaka to Julka jest niegrzeczna, bo dużo i głośno mówi, bo nie usiedzi w miejscu, bo wchodzi na płoty i drzewa, bo krzyczy, kiedy się bawi… A ona po prostu jest dzieckiem i to z ogromnym temperamentem:)

Malwina Wołowska
Malwina Wołowska
11 lat temu

Ostatnio na placu zabaw dziewczynka 2l. sypnęła mojej małej piaskiem w oczy. I to po tym jak kilka razy zwróciłam jej uwagę. ja bo matka raczej nie była zainteresowana sytuacją. Uważam że dziecko ma prawo być głośno i ma prawo być go wszędzie pełno, ale tamta sytuacja to była przesada.

Malwina Wołowska
Malwina Wołowska
11 lat temu

Kochani, w końcu rodzice też byli dziećmi. Gdy rozmawiam z moją babcią i mówię, że moja Nadia jest niegrzeczna, ona tylko ze spokojem mówi, że ona jest jeszcze grzeczna. Niegrzeczna to byłam ja w jej wieku:)

Emocje 24 lipca 2012

Wehikuł czasu

Gdybym miała określić siebie w jednym zdaniu, brzmiałoby ono “osoba twardo stąpająca po ziemi”. Dokładnie tak, daleko mi do romantyczki, wielu sentymentów też nie posiadam, jednak mam jedno dość dziwne przyzwyczajenie, które przynosi mi natychmiastowy spokój, ukojenie…

Patrzę w okno – ale nie obojętnie jakie i o byle której porze dnia czy nocy. Okno w sypialni, w noc gdy nie mogę spać, po prostu patrzę przez nie w dal. Opieram głowę o chłodną szybę, słucham dźwięków przez nie dochodzących. Zamykam oczy, na długą chwilę i widzę znacznie więcej niż las i rozgwieżdżone niebo po drugiej stronie ulicy. W jednej chwili wszystko się zmienia, przenoszę się myślami  do czasu dzieciństwa, do miejsca gdzie widzę dobre ręce mojej mamy i czuję cudowny zapach domowego jedzenia. Dalej widzę siebie i moje siostry, psa i powietrze aż drgające od sierpniowego słońca. Pachnie łąką, krzyk dzieci wibruje w uszach, radość w czystej postaci. Aż nie chcę się z niej wynurzać…. Dalej wysokie drzewa, na które uwielbiałam włazić, a które odwdzięczały mi się siniakami za karkołomne wyczyny.

Obrazy lawinowo przesuwają się pod powiekami, aż dech zapiera w piersi,  a  uśmiech sam wędruje po twarzy. Widzę to wszystko, czuję, tym znów oddycham. Miejsca do których powrócę jedynie w snach, twarze których imion już nigdy sobie nie przypomnę, zapachy których żaden alchemik nie zaczaruje w magicznym flakoniku. Coś niepowtarzalnego, mojego.  Abstrakcja, której nie jestem w stanie wytłumaczyć, ale jestem w stanie poczuć całym sercem.

Jak to dobrze choć przez chwilę móc znów być dzieckiem, czuć beztroskę i dawać sobie do tego pełne prawo. Aż żal otwierać oczy, by to zbyt szybko umknęło. W mojej głowie tkwi swoista mapa szczęśliwych wspomnień, najczęściej z dzieciństwa, tak cudownych, że wciąż wracam do tamtego czasu, choć jestem tu i teraz. A może właśnie dlatego? Moje wspomnienia to cudowny relaks i odskocznia od problemów dorosłego życia, lecz mam świadomość, że zatracanie się w nich nie jest dobrym rozwiązaniem, przeszłość nie wróci, choć nie wiem jakbym jej pragnęła. Życie biegnie własnym torem, radość miesza ze smutkiem, strach z nadzieją  i mimo wszystkich trudności tworzę w głowie plan, jak obrócić to na dobrą kartę tak, aby za kilkadziesiąt lat móc zamknąć oczy, oprzeć głowę o szybę i oddać się cudownemu wpływowi tej chwili. Tego dziwnego wehikułu czasu, w którym znów zobaczę moje wspomnienia z czasu pełni sił i zdarzeń minionych lat…

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

36 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aleksandra Greszczeszyn

Wspomnienia tworzą człowieka… Jeśli są piękne warto je więc pielęgnować…

Marta Ulińska
11 lat temu

Już kilka lat temu zauważyłam, że w mojej pamięci zostają tylko dobre wspomnienia, a te złe i przykre gdzieś ulatują. Myślę, że dzieje się tak dlatego bo tylko to co dobre warte jest zapamiętania 🙂

Magda Kupis
11 lat temu

też lubię wracać do wspomnień 🙂
czasem same wracają. Moje jedno z najpiękniejszych choć całkiem zwyczajnych powraca, gdy poczuję zapach malin wygrzewających się na słońcu 🙂

Natalia Legieć
11 lat temu

do wspomnien warto wracac.. do kazdych.. !!! 🙂 my cala rodzina czesto wspominamy dawne czasy

sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

Każdy wraca do wspomnień, ja mając teraz dwu letniego synka staram się jemu pokazać jak kiedyś trwało dzieciństwo moje, pokazuje jemu jak jesteśmy u dziadków gdzie mama się bawiła, za każdym razem rozmawiam z nim i mówię do niego: „Mam nadzieję że tobie dzieciństwo uda się, i kiedyś będziesz je wspominał tak samo jak mama”. Ja opowiadam często z mężem na wzajem nasze dzieciństwo, jego troszkę inaczej brzmi ponieważ on jest jedynakiem, ja pochodzę z rodziny wielodzietnej, i za każdym razem słyszę od niego przynajmniej miałaś to dzieciństwo z rodzeństwem. Miłe mam wspomnienia i zgadzam się z Tobą, zawsze powracam… Czytaj więcej »

Natalia Legieć
11 lat temu

miejmy nadzieje ze te wspomnienia ktore opowiadamy naszym dzieciom w czyms im pomoga.. moze beda probowaly nas nasladowac? nasze zabawy, nasze relacje z bliskimi.. oby 🙂

sis
sis
11 lat temu

takie wspomnienia warto pielęgnować, to cudowna ostoja podczas trudnych chwil w życiu.

akinom83
akinom83
11 lat temu

aż się rozmarzyłam ….:)
prócz psa i drzewa- ale za to z siniakami 😉 wszystko się zgadza 🙂
tylko u mnie to Dąbie 😉 nie za naszych czasów co prawda – ciut wcześniej …o jakieś naście, dziesiąt lat 😉
dobrze że są „takie” okna :))))

Żaklina Kańczucka
11 lat temu
Reply to  akinom83

Jakie dziesiąt, a co my, emerytki? ;p poza tym, w moich wspomnieniach zarówno Dąbie jak i Borówkowa- rulez 😉

Edyta Skrzydło
Edyta Skrzydło
10 lat temu

No nie emerytki, ale….., wspomnienia coś pieknego. Również często wspominam głównie moją babcię ukochaną.

Ania Stanczak
11 lat temu

ale cudowny artykuł!! jak kartka z pamętnika….

Marta Ulińska
11 lat temu

Nasza rodzina ma taką nie pisaną „tradycje”, na każdych urodzinach wspominamy śmieszne sytuacje z naszym udziałem 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close