Kiedy telefon zamiast dzwonić, kradnie Ci Twoje życie
Telefon to zdaje się od zawsze był pewnego rodzaju luksus – nie każdy miał go w domu. Niektórzy, by z niego skorzystać, chodzili do sąsiadów (o ile dobrze z nimi żyli ;-)) inni musieli wychodzić na ulice i korzystać z budek telefonicznych. Pamiętacie je?
Najpierw były na monety i żetony, później pojawiły się na kartę, które obowiązkowo zbierało się jak znaczki czy popularne karteczki 😉
Pamiętam, jak dzwoniłam z takiej budki do mamy, z kolonii, na których byłam w 6 klasie podstawówki. Zresztą nie tylko ja, cała klasa szła wówczas na miasto, dzwonić do rodziców – to były czasy! 🙂
Ale wracając do telefonów stacjonarnych, jak już zagościły w większości domów, pojawiły się nowsze – bezprzewodowe i to był jeszcze większy luksus, którego my niestety nie mieliśmy. I rozmawiać musieliśmy stercząc przy telefonie, w obecności wszystkich domowników – zero intymności! 😉
Aż w końcu przyszła era telefonów komórkowych. Wielkich jak cegły, z długimi antenkami, czarno-białymi wyświetlaczami…
Niby nic nadzwyczajnego, patrząc na to, czym dysponujemy obecnie, ale jednak kto miał komórę, to był gość!
Nie pamiętam, ile miałam lat, gdy dostałam swój pierwszy telefon, w każdym razie kojarzę, że była to Motorola. Szajs straszny, no ale dzwonił i wysyłał smsy! A to wtedy było najważniejsze. Pamiętam też Alcatele, Panasonici, Ericsony i Nokie – najbardziej pożądane chyba… Sama też się w końcu doczekałam – model 3310 – to był hit! Niezniszczalny i całkiem zgrabny! 😉
Dziś tamte telefony to przeżytek. Aktualnie bowiem królują smartfony, z wbudowanymi aparatami, kamerami, a właściwie to całymi komputerami – można by rzec.
Z jednej strony to fajnie, świat idzie do przodu, technologia również. Dla nas, ludzi zabieganych i zapracowanych, to często duże ułatwienie, bo w kieszeni spodni czy torebce, możemy nosić niewielkie urządzenie, za pośrednictwem którego jesteśmy w stanie zrobić tak wiele – dzwonić, korespondować, czytać książki, pracować, uczyć się, robić zdjęcia….
Jednak z drugiej strony, smutne jest to, że ludzie tak bardzo przywiązują się do swoich smartfonów. Noszą je zawsze przy sobie, nie tylko poza domem, ale i w nim. Są tacy, co nie rozstają się z telefonem, będąc nawet w toalecie! Albo przy stole, podczas rodzinnego obiadu. Zamiast cieszyć się wspólnym posiłkiem, razem spędzanym czasem, zamiast rozmawiać – o tym co dziś nam się przytrafiło, o wszystkim i o niczym – wolą patrzeć w ekrany swoich smartfonów i dziubać na fejsie czy innym Instagramie.
Bo dla coraz większej liczby ludzi istotniejsze jest pstrykanie „sweet foci”, meldowanie się z każdego miejsca na ziemi, sprzedawanie swojej prywatności na publicznym forum, komentowanie, lajkowanie, udostępnianie, podglądanie innych…
Przykre to jest, nie uważacie?
I nie wiem, kto daje sobie większy przykład w tym temacie – dorośli dzieciom, czy odwrotnie?
Ale na pewno warto się nad tym zastanowić i coś z tym zrobić, zanim wirtualny świat, mieszczący się w małym smartfonie, ukradnie nam całe prawdziwe życie.
A na koniec mam dla Was króciutki i trochę zabawny spot – czy tata skutecznie zwrócił uwagę swoim synom… ?
Ha, a ja nawet w dzisiejszych czasach mam zwykły telefon do dzwonienia, pisania smsów, ustawiania budzika i ew.zapisywania do kalendarza – i jestem zadowolona. Jak idę z dziećmi do lekarza, to zabieram książeczkę i czytam w poczekalni 🙂 Chociaż mam „zapasowy” stary poobijany smartphone męża by czasami pstryknąć na szybko zdjęcie córeczce bez wyciągania dużego aparatu fotograficznego, to do kupna nowego mnie nie ciągnie ani trochę. W rossmanie dzisiaj pani przy kasie proponowała mi nową aplikację na telefon, a ja powiedziałam, że mój telefon tego nie obsługuje – to spojrzała na mnie jak na kosmitkę 😀
😉
Ja długo używałam zwykłego telefonu. Do nowego i do wszystkich tych aplikacji i atrakcji mnie nie ciągnęło. Jedyne czego chciałam to dobry aparat (w tel. żeby móc pstrykać dzieciom zdjęcia, w każdej chwili). W końcu dostałam smartfona w prezencie i prawdę powiedziawszy cieszę się bo to niesamowite urządzenie. Dla przykładu – od ok. 2óch tygodni mam niesprawny komputer i gdyby nie możliwości mojego tel. nie mogłabym pracować! A tak, daję radę wiele czynności wykonać właśnie za pośrednictwem telefonu 😉 No ale to nie zmienia faktu, że nie należę do tych ludzi, którzy potrzebują telefonu jak ręki i noszą go zawsze… Czytaj więcej »
Ja jestem na urlopie macierzyńskim (chwilami też wychowawczym) już od przeszło siedmiu lat 😀 i pracuję z domu, komputer jest mi potrzebny codziennie, więc jak ostatni się zepsuł to do dwóch dni musiałam sobie załatwić nowy, niestety nie wszystko przez telefon można załatwić (albo można, ale z lapkiem wygodniej,…) Jedyne co mnie ew. skłania w stronę smarta to właśnie aparat, na wyprawy z dziećmi wspaniała sprawa, ale nie chę, by dzieci nauczyły się, że mogą wychciewać filmy czy jakieś gry…