Znad kołyski 16 października 2011

Kobieta spełniona – mama czy bizneswoman?

Wiadomość o ciąży bywa zaskoczeniem. Narodziny dziecka, zwłaszcza pierwszego, to prawdziwa życiowa rewolucja. Z tą opinią zgodzą się zapewne wszystkie mamy. Nie ma wątpliwości, że pojawienie się tej małej istotki ma wpływ na to, jak postrzegamy siebie, własne pragnienia, potrzeby innych ludzi i wszystko, co nas otacza. Kobieta spełniona

Przed ciążą kobiety mają w głowie w miarę jasną wizję tego, co jest dla nich w życiu ważne. Widzą po kolei szczeble kariery, chłodno wyznaczają kierunek rozwoju. Jednym słowem- mają plan. Po narodzinach dziecka okazuje się, że to zaplanowane „ja” musi zrobić dziecku trochę miejsca. A w zasadzie całkiem sporo miejsca. I nie chodzi nawet o te ustępstwa, których świat oczekuje od kobiet, by mogły czuć się dobrymi matkami. Po prostu samoistnie, podświadomie następuje przewartościowanie świata. Rządzące do tej pory „chcę”, „będę” zostaje okiełznane, a egoizm stłumiony.

Dotychczas, w rozmowach z koleżankami, tymi, które mają już dzieci jak i tymi, której jeszcze nie planują, głośno i stanowczo wypowiadałam swoje zdanie dotyczące macierzyństwa i aktywności zawodowej. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym w całości poświęcić się wychowaniu dzieci. Chodzi mi tu o stanowisko przysłowiowej „kury domowej”.  Czyli dom, dzieci, pieluchy, obiadki, porządki i wiele, wiele innych.

Tymczasem teraz, po półrocznym stażu na tym właśnie stanowisku, mogłabym spokojnie tu zostać. Nie mówię, że tak dwa – trzy dni w tygodniu nie poszłabym do pracy – bardzo chętnie. Wyjść do ludzi, oderwać się od tej codzienności. Ale jednak większość tygodnia chciałabym spędzać z moją Księżniczką. Najlepszym rozwiązaniem byłaby praca w domu. Bo miałabym poczucie, że się samorealizuję, a równocześnie mogłabym obserwować rozwój własnego dziecka. Niestety mało która mama ma taką możliwość. A szkoda.

Wydaje mi się, że ważne jest, by w tym wszystkim nie zatracić siebie, aby zachować równowagę pomiędzy rolą mamy, a rolą kobiety spełnionej zawodowo. Choć dla każdej z nas słowo „spełniona” może oznaczać coś innego. Czy kobieta spełniona to kobieta, która odniosła sukces na polu zawodowym, zrobiła w swoim życiu prawdziwą rewolucję pnąc się po szczeblach kariery? Czy kobieta spełniona, to może jednak ta zadowolona z siebie i niekoniecznie pracująca zawodowo? Bo przecież można świetnie robić konfitury i perfekcyjnie prowadzić dom, i właśnie na tym polu się realizować. A może to taka, która potrafi pogodzić obowiązki zawodowe z wychowywaniem dzieci i jeszcze realizować swoje pasje?

Ja jak najbardziej czuję się kobietą spełnioną. Jestem żoną, matką, ale nie zamykam się tylko w tych dwóch określeniach. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, pamiętam jednak o swoim rozwoju. Chwilowo, jestem może nieco przytłumiona przez nowe obowiązki, muszę odnaleźć się w nowej roli, ale powoli rozwijam skrzydła i spokojnie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwą kobietą. A żeby być spełnioną trzeba być szczęśliwą!

Piękna, niezależna, bizneswoman, czy żona i matka opiekująca się domem i doglądająca ogniska domowego? Te dwa modele to tylko stereotypowe przykłady. Kim jest kobieta spełniona? Pomiędzy tymi dwoma schematami jest całe mnóstwo innych możliwości. Pytanie, czy da się je wszystkie połączyć?

Drogie czytelniczki, ciekawa jestem Waszych opinii na ten temat. Co dla Was oznaczają zmiany związane z macierzyństwem? Kim dla Was jest kobieta spełniona? W jakiej roli Wy czujecie się najbardziej spełnione? Czekamy na Wasze komentarze.


Źródło zdjęcia: Xavier Mouton Photographie/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

35 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Zanim zaszłam w ciążę W OGÓLE nie wyobrażałam sobie siebie w roli tej przysłowiowej „kury domowej”! Ba! Takiej roli mówiłam stonowczo -NIE! Kiedy w moim brzuszku zagościła „fasolka” – moje zdanie powoli zaczynało się zmieniać 😉 A teraz,kiedy moje maleństwo jest już na świecie wiem że mogłabym pełnić tą rolę jeszcze długo długo… 🙂 Teraz widzę,jak bardzo się zmieniłam,dojrzałam.. To co kiedyś było dla mnie nr`em 1 zeszło na dalszy plan 🙂 Teraz mam inne priorytety 🙂 I mimo iż (chwilowo) zawodowo nie pracuję,czuję że się spełniam -w roli Mamy 🙂 w roli żony 🙂 no i w roli studentki… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Fizinka

Fizinka, zgadzam się z Tobą. Mamę zrozumie tylko druga mama, a bycie nią nie jest łatwe, ale ile daje szczęścia i satysfakcji.

Agnieszka Jelinek
12 lat temu

tak trzymaj Fizinka 🙂
Ja z wytęsknieniem czekałam na tę fasolkę w brzuszku i jak tylko się udało uciekłam na zwolnienie by nic jej się nie stało. Teraz chociaż macierzyński mi się kończy, i gdybym nie musiała to zostałabym z małym w domu – choć co jakiś czas mimo urlopu, odpracowuję trochę dla szefowej w domu. Ba zresztą zgodziła się abym część obowiązków pełniła w domu 🙂
I jak tu nie być spełnioną kobietą, matką, żoną, pracownicą 🙂

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

Ja też od razu poszłam na L4, wypoczywałam i przygotowywałam się na przyjście mojego ukochanego dziecka. Ja niestety nie mogę „zabrać pracy do domu”(((( A Twoja szefowa chyba też jest kobietą spełnioną, bo rozumie potrzeby matek.

Magda
Magda
12 lat temu

Madziu po przeczytaniu Twojego tekstu uśiadomiłam sobie, że nigdy nie widziałam siebie w roli mamy! Owszem dzieci tak, ale kiedyś tam…w bliżej nie określonej przyszłości. Uważałam, że są rzeczy ważniejsze, że nie czas i nie pora. Byłam egoistką i materialistką! Wyszłam za mąż i zaczęło się wszystko zmieniać. Życie okazało się trudne…tzn. nie tak łatwe jak sobie to wymarzyłam. Straciłam jednego dzidziusia i spokorniałam wobez życia. Poddałam się całkowiecie biegowi losu, ściągnęłam nogę z gazu, zwolniłam 😛 Teraz jestem mamą cudownego Śmieszka i chciałabym zatrzymac czas! Cóż, nie da się 😀 Ala jak się uda, chciałabym chociaż jechac na półsprzęgle… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Magda

Bardzo chciałabym zatrzymać czas i być blisko mojej Księżniczki, niestety nie ma takiej opcji i trzeba wracać do pracy. Teraz to dopiero wejdę na wysokie obroty, żeby wszystko ogarnąć.

Marta Kabala
12 lat temu

Ja opisalam na Waszym blogu moja historie, kiedys nie wyobrazalam sobie siebie jako matki, zony, zawsze bylam osoba, ktora chciala sie realizowac, spelniac swoje marzenia. Zycie nie zawsze mnie rozpieszczalo, dlatego zawsze szukalam swojego miejsca na ziemi, czesto podrozowalam, jak tylko byla mozliowosc wyjazdu wyjezdzalam, czegos szukalam, ale nie wiedzialam czego. Mialam pare zwiazkow wczesniej, ale kazdy z nich utwierdzal mnie w przekonaniu, ze milosc boli, ze nigdy zaden facet i dziecko nie zagoszcza w moim zyciu. W mojej glowie mialam taki wyidealizowany plan, skonczyc studia, potem dalej kontynuowac kariere naukowa. Wszystko sie zmienilo jak przyjechalam do NY, trzy dni… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Marta Kabala

Marto, oczywiście piękne słowa;-) Dobrze, że nie poddaliście się po pierwszej stracie. Teraz będziesz miała dwa kochane skarby, a właściwie trzy, ponieważ Rob jest fantastycznym mężem, partnerem i … człowiekiem. I uważam, że rodzina w żaden sposób nie ogranicza, ale wspiera, pomaga i tak jak piszesz – daje siłę. Dziękuję za wpis i pozdrawiam Was serdecznie))

Marta Kabala
12 lat temu
Reply to  Magdalena446

bardzo dziekujemy za cieple slowa, u nas jak zawsze kazdy nastepny dzien pisze nowe strony naszej wspolnej ksiegi, dzis bylismy u lekarza i wyglada na to, z enasze dziecie strasznie sie spieszy na ten swiat, szyjka sie zaczela skracac, skurcze coraz silniejsze, a to dopiero 29 tydzien :(, teraz mam lezec w domu i zachowywac sie jak 80latka, za tydzien nastepna wizyta i jak sie pogorszy to znowu czeka mnie lezenie w szpitalu i jeszcze wieksza walka, coz chyba nie ejst mi dane donosic chociaz jednej ciazy normalnie..dobrze, ze przynajmniej nasz synek sie smieje, tuli do mnie i brzuszka, a… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Marta Kabala

Marta, bardzo podoba mi się, że jesteś tak pozytywnie nastawiona do całej sytuacji. Trzymam kciuki za Ciebie i całą Twoją rodzinkę. I mam nadzieję, że Maluszek grzecznie poczeka na swój dzień.
Trzymaj się!

Marta Kabala
12 lat temu

dziekujemy bardzo…najnormalniej w swiecie czuje, ze chyba los na kazdym kroku chce nas sprawdzic, wiec rzucajac nam klody pod nogi chce sprawdzic, czy zdamy nastepny egzamin, oddalabym wszystko, aby nasz drugi synek jeszcze poczekal, jest za malutki i tak bardzo chcialabym chociaz jedna ciaze donosic w spokoju, ale juz i tak wygralam, mam cudownego meza, cudownego synka i drugiego w drodze…moj maz jest taki niesamowity, ze daje mi sie wyplakiwac w swoj rekaw, dzisiaj nawet moj mega optymizm poprostu wysiada, pozdrawiamy serdecznie

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Marta Kabala

Mocno zaciskam kciuki, żeby syn wytrzymał jak najdłużej w brzuszku. Masz fantastyczną rodzinkę, która się powiększy, a Ty musisz być dla nich wszystkich silna. Ale nie jak supermen – popłakać też trzeba, to też w pewnym sensie oznaka siły. Jesteś super kobietą ;-)))

Kobiecym_okiem
Kobiecym_okiem
12 lat temu

Ja z zasady nie lubię skrajności, toteż w moim modelu kobiety spełnionej mieści się zarówno aktywność zawodowa, jak i czas dla rodziny. Od 8 miesięcy jestem wyłączona z życia zawodowego i dobrze mi z tym, ale staram się sobie także planować czas, aby zajmować się różnymi rzeczami, np. prowadzeniem swojego bloga – jest to dla mnie także sposób na rozwój osobisty. O pracy nie myślę w kategorii kariery (co jest tą właśnie skrajnością „mama-karierowiczka”), ale jako o własnym samorozwoju. Idealnym połączeniem jest dla mnie praca na krótszy etat lub praca w elastycznych godzinach oraz – jako podstawa – skupianie się… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Kobiecym_okiem

Zdecydowanie zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Dzieciom, potrzebny jest kontakt z otoczeniem, z innymi dziećmi. To przysposabianie ich do życia w społeczeństwie, nauka dzielenia się i . . . samodzielności.

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Ja co prawda po swoich dzieciach jeszcze nie mogę tego stwierdzić,bo mam na razie jedno (7-miesięczne) 😛 ale również uważam że dzieci w pewnym wieku potrzebują nowych bodźców i kontaktu z otoczeniem,z rówieśnikami,….. Ten „pewien wiek” ciężko określić bo wiadomo że każde dziecko jest inne ale myślę że wiek przedszkolny to jest dobry moment na „wyrwanie” się z czterech kątów,zarówno dla dziecka jak i dla mamy 🙂 Fajnie by było gdyby urlop macierzyński trwał przynajmniej do czasu kiedy dziecko ukończy2 rok życia 🙂 I wtedy każda mama mogłaby zadecydować czy zostaję jeszcze dłużej z dzieckiem (na wychowawczym) czy wraca do… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Fizinka

Podoba mi się Twój pomysł z „przedłużonym” urlopem macierzyńskim) Jak dla mnie wystarczyłby roczek. Pierwszy rok jest bardzo ważny dla dziecka, tyle się uczy i tyle osiąga. Świetnie było by razem z nim cieszyć się każdą nową umiejętnością.

Kasieks
Kasieks
12 lat temu

Jestem pod wrażeniem tego artykułu. Bardzo mądrze to ujęłaś Autorko!W moim przypadku, wyglada to nastepująco. Kariery nigdy nie chciałam, i nie chcę robić, mam na razie takiego pecha, że praca zawodowa nie sprawia mi przyjemności, raczej więcej stresu, obaw, płaczu i rozterek. mam nadzieję, że się to zmieni, jesli nie praca, to chociaż warunki pracy. Odkąd pojawił się na świecie nasz synek, zapomniałam o pełnieniu roli pracownika, ale już niedługo będę musiala wrócić do pracy. Całą ciążę byłam na L4, cały czas pielęgnowałam uczucie do naszej małej istotki, szykowałam gniazdko i staralam się stworzyć mu dobre warunki. Powiedzmy, że udało… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Kasieks

Kasieks dziękuję za pochwałę)) Doskonale Cię rozumiem. Mój wolny od pracy czas kurczy się zastraszająco. Również nie mam z kim zostawić Małej. Mam już jedną potencjalną nianię, którą musi również zaakceptować Maja. U mnie teściowie rzadko widują wnuczkę. Również się im do niej nie spieszy, a ja wolę chyba nianię, ponieważ teściowa ostatni raz miała do czynienia z maluszkiem jakieś…..30lat temu!! A co do pracy … nie jest to spełnienie moich marzeń, ale póki co jest. Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć pracę w której będziesz doceniana, szanowana i będziesz do niej chętnie chodzić. A teściowie okażą się jednak,… Czytaj więcej »

Magda Kupis
12 lat temu

Podpisuję się pod tym co napisała autorka- równowaga musi być zachowana. Poza tym bardzo ładnie pisze o życiu kobiety spełnionej- dla każdej to co innego, ale… Chyba jestem mistrzynią jeśli chodzi o zastosowanie tego spójnika. Wizja mojej przyszłości rozpoczęła się od roli „kury domowej” właśnie, lecz z czasem zdobywania wiedzy o życiu, doświadczenia i obserwacji ewoluowała. Bycie mamą, która spełnia się tylko na tej płaszczyźnie w dzisiejszych czasach to już utopia, ponieważ na życie trzeba spojrzeć nieco bardziej praktycznie i realnie. Matka wcale nie „siedzi” w domu dla dobra dzieci- dla mnie to kłamstwo. Na „bycie mamą” przeważnie patrzy się… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Zgadza się, nic kosztem rodziny. Dobre pytania postawiłaś, chyba zbyt często nie są one zadawane. Czyżby odrobina egoizmu była wskazana? Tak. Ponieważ dbając o swoją przyszłość, również ułatwiamy życie naszym dzieciom.

Magda Kupis
12 lat temu
Reply to  Magdalena446

wiele osób żyje w myśl zasady „jakoś to będzie”, ale już teraz musimy myśleć o NASZEJ przyszłości, aby tym samym ułatwić życie naszym dzieciom. Mało kto zadaje już teraz takie pytania, bo emerytura jest dla nas przecież tak odległa… to jest balansowanie na krawędzi, odrzucając myśli o tym co będzie za lat 20,30…

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

W pełni zgadzam się z Wami! Bardzo ubolewam nad faktem, że w naszym kraju feministki wiedzą najlepiej „za wszystkie” kobiety co jest dla nich dobre. Jestem kobietą, córka, żoną, matką i nie tylko – sama chcę decydować jakie role w moim życiu będę pełniła! Jestem spełnioną mamą i żoną. Jestem również studentką i pracownikiem! I choć wolałabym móc cały swój czas poświęcić rodzienie, życie zweryfikowało mój plan. Studjuję dziennie- ale dzięki dobrze zaplanowanej ścieżce edukacji, po pojawieniu się córeczki na świecie, pozostało mi niewiele zaległości do uzyskania absolutorium- oczywiście wymaga to wiele poświęceń w naszym domu- moich i męża. Pracuję… Czytaj więcej »

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

Niestety nie ma recepty na system pracy mamy. Jedno jest pewne, że dla mamy doba jest za krótka)

Madzia_85
Madzia_85
12 lat temu

Decyzje o założeniu rodziny podjęliśmy z mężem w czerwcu tego roku. W lipcu okazało się, że jestem w ciąży… jakże byliśmy szczęśliwi, że stało się to tak szybko po podjęciu decyzji, tym bardziej, że wszyscy dookoła mówili-straszyli, że zajmie nam to dużo czasu na minimum rok musimy się przygotować. Moje plany wobec ciąży były takie, że absolutnie nie idę na zwolnienie lekarskie najlepiej do 9 miesiąca. Lubię swoją pracę, w jakiś sposób się w niej spełniam i nie wyobrażałam sobie zostawienia tego wszystkiego i leniuchowania w domku. Z natury nie lubię siedzieć w miejscu. Wszystko szło dobrze dopóki w 17… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Madzia_85

Jestem pewna, że się spełnisz w roli mamy. Te 9 miesięcy to już taki trening, a Ty masz odpowiednie nastawienie!

Madzia_85
Madzia_85
12 lat temu

Dziękuje 🙂

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Madzia_85

Madziu na pewno odnajdziesz się w roli mamy. To najwspanialsza rola jaką możemy zagrać w życiu. Jesteś bardzo dzielna, a Twoje maleństwo silne. Trzymam kciuki, żeby wszystko było w porządku. I może pochwalisz się nam kogo nosisz pod sercem?

Madzia_85
Madzia_85
12 lat temu

Decyzje o założeniu rodziny podjęliśmy z mężem w czerwcu tego roku. W lipcu okazało się, że jestem w ciąży… jakże byliśmy szczęśliwi, że stało się to tak szybko po podjęciu decyzji, tym bardziej, że wszyscy dookoła mówili-straszyli, że zajmie nam to dużo czasu na minimum rok musimy się przygotować. Moje plany wobec ciąży były takie, że absolutnie nie idę na zwolnienie lekarskie najlepiej do 9 miesiąca. Lubię swoją pracę, w jakiś sposób się w niej spełniam i nie wyobrażałam sobie zostawienia tego wszystkiego i leniuchowania w domku. Z natury nie lubię siedzieć w miejscu. Wszystko szło dobrze dopóki w 17… Czytaj więcej »

Madzia_85
Madzia_85
12 lat temu

Jak tylko się dowiem to dam znać. Mam nadzieję, że będzie to już przy najbliższej wizycie czyli we wtorek 🙂

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Madzia_85

To czekamy:-)

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu
Reply to  Magdalena446

Czekamy, czekamy 🙂

Madzia_85
Madzia_85
12 lat temu

A więc będzie córeczka :)) Wszystko jest w porządku, napatrzyliśmy się z mężem na naszą kruszynkę, która tak się kręciła, że nawet w pewnym momencie nam rączką pomachała- tak sobie tłumaczymy hihih 🙂 Achhhh jesteśmy tacy szczęśliwi. Oby tak do rozwiązania :))) Pozdrawiam!!!

Magda Kupis
12 lat temu
Reply to  Madzia_85

Madzia gratuluję, o ile dobrze skojarzyłam fakty to bym bardziej gratuluję, trzymam kciuki i życzę
Wam powodzenia 😀

Madzia_85
Madzia_85
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Madziu bardzo dobrze kojarzysz fakty 🙂 Pozdrawiam 🙂

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu
Reply to  Madzia_85

Madziu ogromne gratulacje. Czyli różowe ciuszki i pokoik trzeba przygotować:-))))))

Na zakupach 10 października 2011

Z dzieckiem w chuście…

Chusta dla dziecka to coś, o czym chcemy dzisiaj porozmawiać.  W ramach „Międzynarodowego Tygodnia Noszenia” zapraszamy do lektury następnego wpisu gościnnego. Autorką jest Magdalena Błaszczyk-Czajkowska — doradczyni noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich Akademii Noszenia Dzieci. Magda jest szczęśliwą żoną, właścicielką małej rudej kocicy, a w kwietniu zostanie mamą!
Prowadzi też bloga, na którego serdecznie Was zapraszamy http://przytulia.blogspot.com/

Noszenie, przytulanie, kołysanie dziecka to naturalna potrzeba i rodziców i maleństwa. Chusta dla dziecka ułatwia samo noszenie, ale przede wszystkim pomaga rodzicom zbudować silną relację z dzieckiem opartą na bliskości i wzajemnym zaufaniu.

CHUSTA DLA DZIECKA – SPADEK PO BABCI

Często słyszymy, że w odległych krajach Azji, Afryki, czy Ameryki Południowej kobiety chustują dzieci od setek lat. Jednak myśląc o tak egzotycznych regionach może być nam trudno odnieść się do naszego tu i teraz.

„Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Okazuje się, że nasze babcie również chustowały!
W dawnej Polsce dzieci nosiły głównie kobiety – mamy, siostry, babcie. W zależności od regionu nosidło nazywane byłą chajtką, hacką, hycką, chustą, szmatą lub płachtą. Rolę chusty pełniły także elementy kobiecego stroju – fartuch, zapaska, odziewacka (gruba wełniana chusta). Jednak w sytuacjach krytycznych – ucieczki z domu podczas burzy, wojny – jako chusta służyła kapa z łóżka, prześcieradło, a nawet klim ze ściany.
Każdy wyjazd był dla rodziny wielkim wydarzeniem – mniej zamożni ludzie przemieszczali się pieszo lub powozami – chusta dla dziecka niezwykle ułatwiała taką podróż. Maleńkie dzieci wymagające częstego karmienia mamy zabierały ze sobą „w pole”, chusta czyniła pracę bardziej komfortową, można było w niej powiesić maleństwo np. na gałęzi.
Nazwa, sposób wykonania i kolorystyka chusty, podobnie jak stroju zależały od tradycji danej rodziny i regionu. Polskie chusty były zazwyczaj bardzo barwne, z kolorowymi frędzlami, wykonane z wełny lub płótna.

CHUSTA DLA DZIECKA. DLACZEGO NOSIMY?

  • Budowanie więzi z dzieckiem:

Dziecko odczuwa naturalną potrzebę bliskości — chce być przytulane, dotykane, głaskane, chce czuć zapach rodzica, słyszeć jego głos. Chusta dla dziecka zapewnia zaspokojenie tych potrzeb, dając poczucie bliskości i bezpieczeństwa, które są niezbędne do prawidłowego rozwoju małego człowieka. Noszone dziecko ma lepszy kontakt ze światem, możesz do niego mówić, pokazywać świat – dzięki temu maluch szybciej staje się samodzielny i chętnie aktywizuje się.

  • Swoboda w wykonywaniu codziennych czynności:

Rodzic, który nosi dziecko w chuście ma „wolne ręce”, może wykonać wiele czynności, nie ograniczając swojego kontaktu z dzieckiem. Dużo łatwiejsze stają się codzienne spacery (gdy nie zawsze chodnik jest idealnie równy), wycieczki do lasu, a nawet nad morze lub w góry. Chusta dla dziecka świetnie sprawdza się przy większej ilości dzieci, rodzic może swobodnie bawić się ze starszym dzieckiem, jednocześnie mając młodsze cały czas przy sobie.

  • Rozładowanie napięcia maluszka, łagodzenie kolek:

Fizjologiczne, wygodne dla dziecka ułożenie pomaga mu w pozbyciu się gazów. Bliskość rodzica, przytulanie, delikatne kołysanie łagodzą ból, uspokajają maluszka.

  • Ułatwienie pobytu w szpitalu z wcześniakiem lub chorym dzieckiem, kangurowanie:

Ułożenie maluszka w pozycji pionowej lub półleżącej „skóra do skóry” na ciele jednego z rodziców wpływa pozytywnie na jego rozwój od pierwszych chwil życia. Czuły dotyk, znajomy zapach, bicie serca, ciepło pomagają mu zrelaksować się, sprawiają, że maluch szybciej rozwija się emocjonalnie, spokojniej śpi i rzadziej płacze. Podczas takiego przytulania ciśnienie krwi i akcja serca stabilizują się, a temperatura ciała reguluje się. Dzieci lepiej znoszą przykre doświadczenia (badania, pobyt w inkubatorze, ból), szybciej zdrowieją i przybierają na wadze.

  • Chusty są piękne, kolorowe i modne! 😉

 

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Natalia Smykowska
12 lat temu

Śmiało mogę napisać, że chusta uratowała nam (MI) życie! Od początku ciężko było mi się przestawić na ciągłą obecność przy dziecku…co uniemożliwiało mi wykonywanie najprostszych codziennych czynności… Chusta pozwoliła nam być blisko siebie…maluch spał a ja robiłam wszystko co pozwalało mi czuć się „normalnie”. Nawet spacery w znienawidzonej przez syna gondoli zastąpiły spacery w chuście (ku wszechobecnemu zdziwieniu(?) otoczenia). Pierwsze wakacje + chusta to był nieprzewidziany strzał w 10-tkę! Jastrzębia Góra i wybrzeże klifowe (wstyd, ale nie spodziewaliśmy się tego!) i to spojrzenie innych rodziców pchających tudzież ciągnących swoje wózki – BEZCENNE! Ostatnio trochę zaniedbaliśmy motanie, najpierw przez gorąc na… Czytaj więcej »

Bombel
Bombel
12 lat temu

My też lubimy zaplątać się w chustę 🙂 chociaż przyznaję że teraz kiedy moje dzieciątko jest co raz cięższe robimy to rzadziej… 😛 🙂

Magdalena Błaszczyk-Czajkowska
Reply to  Bombel

A próbowaliście chustować na plecach

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Jakoś słabo interesowałam się chustowaniem :(, bo też się poddałam, gdy synek zaczął swoje ważyć i już nie dawałam fizycznie rady. No a teraz mam już „dużego faceta”, który korzysta ze swoich nóg.
Ale mam nadzieję, że inne mamy, skorzystają z rady noszenia dziecka na plecach 🙂

Iwona Wajs-Gorgoń
12 lat temu

My się chustowaliśmy od 6 miesiąca dopiero… żałuję, że tak późno odkryłam te szmaciane cuda :] Nie jest to nadal bardzo popularny sposób transportowania dziecka, a przecież tak naturalny i wygodny dla obojga 🙂 Teraz myślimy o nosidełku, bo Natalia jest coraz bardziej ruchliwa i będzie nam po prostu wygodniej i szybciej zależnie od okoliczności wskoczyć lub wyskoczyć z nosidełka niż z zamotanej chusty 🙂

Przytulia
Przytulia
12 lat temu

Bombel – a próbowaliście chustować na plecach? Takie plecaczki idealnie sprawdzają się przy większych (cięższych) dzieciaczkach 🙂

Bombel
Bombel
12 lat temu
Reply to  Przytulia

Ojj niie próbowałam,ale nawet nie wiem jak bym miała się zaplątać 😛 i jak do tyłu wsadzić mojego małego klocuszka ???? 🙂 😀

Magda
Magda
12 lat temu

My chustujemy od 4mż 🙂 Ciekawy sposób na transport malucha. Synek lubi noszenie. Wszystko widzi, wszystko go interesuje, ładnie zasypia. Tak słodko się wtedy przytula 😀 :*

Magda
Magda
12 lat temu
Reply to  Magda

Na początku mieliśmy małe chustowe przeprawy rodzinne w stylu: przyzwyczaisz do noszenia, jemu jest niewygodnie, jest ściśnięty, nie może ruszać rączkami, plecy Ci pękną. A to wszystko nieprawda! Plecy bolą kiedy źle się zamotasz. Ciężar ładnie się rozkłada i jest gitara 🙂

Magdalena Błaszczyk-Czajkowska
Reply to  Magda

Wciąż krąży wiele stereotypów dotyczących chustowania – dziecku jest ciasno, niewygodnie, udusi się, mamę będą bolały plecy, a poza tym rozpieści dziecko i będzie musiała nosić je cały czas. Najwięcej w tym temacie mają do powiedzenia osoby, które z chustą nie miały żadnego kontaktu 😉 Drogie Mamy – nie poddawajcie się, trzeba pokazywać niedowiarkom jak wspaniałe jest motanie i ile niesie korzyści 🙂 Przytulia

Magda Kupis
12 lat temu

ja miałam chustę, kilka razy użyłam, dla mnie fajna sprawa na wyjście do sklepu, a to dlatego, że nasze spacery są zawsze bardzo długie i sporo rzeczy ze sobą zabieramy i nie widziało mi się jeszcze noszenie tego wszystkiego, poza tym nie wyobrażam sobie zrezygnować całkowicie z wózka 🙂

Iwona Wajs-Gorgoń
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Ja nie rezygnuję z wózka 🙂 Po prostu używamy chusty tam gdzie wygodniej niż z wózkiem 🙂

Marta Kabala
Marta Kabala
12 lat temu

Po pierwszym porodzie nie nosilismy synka w chuscie i w sumie zalujemy, ale teraz postanowilismy z chusty skorzystac. Jak nasz drugi synek sie urodzi RJ bedzie mial 11 miesiecy, to bardzo zywe dziecko, nie wiem czy bedzie juz wtedy chodzil, ale jak bede miec Marca w chuscie, to bedzie mi latwiej zapanowac na chaosem jaki nastanie, jedno dziekco malutkie uczace sie chodzic, a drugie malenkie. Wiem, z wtedy najmdloszy bedzie spokojniejszy, bo bedzie ze mna caly czas, rece bede miec wolne, wiec zapanuje nad wszystkim i nad moim zywym i rozbrykanym synkiem, nawet na spacerach bedzie mi latwiej, no i… Czytaj więcej »

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu

My się też plątamy. Co prawda na upalne dni, schowałam ją do szafy bo po kilku takich wyjściach, stwierdziłam, że nie dam rady. Wózek wygrał. Ale teraz chusta znów na nas czeka i uśmiechamy się wzajemnie 🙂 Synuś początkowo nie cierpiał być plątany! Wrzeszczał strasznie. Kilka razy podchody robiłam i udało się. Potem już miło było. Z córcią problemów nie mieliśmy by ją plątać. Oczywiście idąc po ulicy byliśmy zjawiskiem. No i komentarze też były, że za ciasno dzidzi jest itd. Ale ja wiedziałam swoje i robiłam swoje. Niech sobie gadają. A tak na marginesie, może ma ktoś do odsprzedania… Czytaj więcej »

Dom 8 października 2011

Gdy dzieci śpią… Uczta dla zmysłów

Knajpki serwujące sushi mnożą się w Polsce jak grzyby po deszczu. Nieuniknione było więc, że i mnie – prędzej czy później – mój romantyczny mąż wyciągnie na tę orientalną kolację. Miałam pewne obawy, bo jak dla większości naszego społeczeństwa, sushi kojarzyło mi się z surową rybą (potrawa z surowej rybki to sashimi).

Tymczasem sushi to przede wszystkim ryż i dodatki – przeróżne: bo i ogórek, por, awokado, zielona cebulka i wędzony łosoś… plus wodorosty, czyli nori. Od pierwszego sięgnięcia pałeczkami po sushi, zamoczeniu go w sosie sojowym i odrobinie zielonego japońskiego chrzanu wasabi – zakochałam się w tym lekkim, unikatowym smaku. Jedynie co mi nie podeszło – ale to moja subiektywna opinia, bo raczej ludzie zachwycają się jego smakiem — to marynowany imbir, który powinno się przekąszać dla oczyszczania kubków smakowych. Moje kubki smakowe i bez tego pracują na najwyższych obrotach.

 Przyjemność jedzenia sushi w sushi barach nie jest tania. Oczywiście od czasu do czasu można zaszaleć, ale my wpadliśmy na o wiele ciekawszy pomysł – przyrządzamy tę potrawę w domu. Zapewniam, iż samodzielne rolowanie daje bardzo dużo satysfakcji, mnóstwo radości i co według mnie – najważniejsze, jest świetnym sposobem na spędzenie romantycznego wieczoru z mężem. Nam spodobało się to tak bardzo, że regularnie robimy sushi w domu, starając się doskonalić swoje umiejętności.

Mamy taki rytuał – wieczorem ja: idę usypiać Aleksa, a mąż: przygotowuje w tym czasie ryż. Z ryżem jest trochę zachodu – jest to specjalny ryż krótkoziarnisty (do kupienia nie tylko w sklepach z żywnością orientalną, ale w zasadzie w każdym supermarkecie), który trzeba kilka razy wypłukać, a po ugotowaniu schłodzić do odpowiedniej temperatury. Gdy tylko synek zaśnie, dołączam do najprzyjemniejszej części przyrządzania kolacji dla nas dwojga – do rolowania. I nie ma w tym żadnej filozofii – choć na początku trzeba odkryć tajemnice tej sztuki kulinarnej. Jak to zrobić? Najlepiej podpatrzeć, jak robi to mistrz kuchni w sushi barze (sushi przygotowywane jest na oczach klientów) lub można też w domowym zaciszu zobaczyć filmiki instruktażowe dostępne w Internecie. Pisząc do Was nie mam na celu podawania Wam instrukcji i przepisu. Chciałabym Was jedynie (albo aż) zainspirować samym pomysłem, a wirtualna sieć jest bogata w dokładne wskazówki.

W naszej kuchni przy nastrojowej muzyce tworzy się niepowtarzalny klimat kraju kwitnącej wiśni… Jest to zupełnie inne, od tego na co dzień, relaksujące przygotowywanie kolacji – bo bez pośpiechu, blisko, obok siebie, rozmawiamy, śmiejemy się i jednocześnie każdy robi swoje, czyli roluje. W przygotowanie tego posiłku wkładamy całe serce. Cudowna jest perspektywa, że za chwilkę usiądziemy wygodnie nad tacą pełną pysznego sushi i będziemy delektować się jedząc je pałeczkami (można też rękami, ale pałeczki mają tak niezwykły urok, że nie możemy im się oprzeć). I tak do późnej nocy… prawdziwa uczta zmysłów.

I jeszcze jedno – jesteśmy rodzicami małego smakosza i wielbiciela sushi. I nie możemy pozwolić sobie na zjedzenie wszystkiego do końca. Po kolacji kilka maków wkładamy do lodówki (na drugi dzień jest równie smaczne) dla Aleksa na drugie śniadanie. A hasło: „Mamo, lubie siusi.” – bezcenne .

A czy Wy macie przepis na romantyczny wieczór we dwoje? Podzielcie się swoją propozycją i zainspirujcie inne mamy.


Źródło zdjęcia: Vinicius Benedit/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Cekiera
12 lat temu

Moje pierwsze „siusi” w ogóle nie przypadło mi do gustu. Za drugim podejściem polubiłam bardzo! Szkoda, że ceny są tak wygórowane , ale to pewnie ze względu na fakt, ze towar musi być świeży i najwyższej jakości a wiadomo, że surowe mięso szybko się psuje.
Nigdy nie próbowałam i nie wiem jak przyrządzać sushi samodzielnie w domu i bardzo chętnie skorzystam z jakiegoś przepisu 🙂 Ale to dopiero za jakiś czas, bo w ciąży boję się smakować surowych mięs ( tęsknię również za serami pleśniowymi…)

Igor Chudy
12 lat temu
Reply to  Anna Cekiera

Ale nie trzeba od razu robić sushi w domu z rybami 😉 Na początek najlepiej potrenować zwijanie np. z ogórkiem, serkiem philadelphia czy z surimi. Jest łatwiej i dużo taniej.
Moja Żona, czyli autorka tekstu 😉 pokochała sushi przed ciążą i bardzo, ale to bardzo brakowało jej tego smaku w trakcie ciąży. Ona również bała się surowych ryb, ale teraz może to sobie odbić z nawiązką!
Przy odrobinie chęci przygotowanie dużego talerza maków z warzywami i owocami nie będzie bardzo kosztowne, a przyjemność z jedzenia – ogromna!

Agnieszka Kuśmiderska

Z moim dzieckiem trudno u nas o jakikolwiek romantyczny wieczór tylko we dwoje… bo niestety mała chodzi spać w zasadzie wtedy kiedy i my, ale gdy uda się ją położyć wcześniej, to najlepszym i najbardziej romantycznym wieczorem (takim bez wychodzenia z domu) może być wspólna kąpiel w wannie z dodatkiem pachnących olejków do kąpieli. Można sobie odpocząć, zrelaksować się i nie tylko …:D

Iwona Wajs-Gorgoń
12 lat temu

oj, oj, oj, narobiliście mi teraz chęci na to sushi. Nadal nie jadłam..a z opisów wynika, że już sama czynność przyrządzania musi być niesamowita, a co dopiero jedzenie. Jako zapalona kucharka w tworzeniu nowych smakołyków na pewno przy najbliższej wolnej sobocie – spróbuję 🙂 Mój mąż nie lubi się bawić jedzeniem, ale może taka inżynierska forma przypadnie mu do gustu – spróbuję 🙂 No i jeszcze dzidzi jakiś warzywny smakołyk jakby się udało zrobić to byłoby..pysznie 🙂 Nasze romantyczne wieczory niestety też nie należą do częstych, ale jak już się uda…to tak tradycyjnie jest winko, jakieś słodkości (bo oboje jesteśmy… Czytaj więcej »

Magda Kupis
12 lat temu

ja raz w życiu spróbowałam sushi zrobione przez kolegę. spróbowałam, bo wszyscy się zajadali. Mieli ze mnie niezły ubaw, bo nie wiedziałam jak się tego kulturalnie pozbyć z ust, a przez gardło nie chciało przejść 🙂 Romantycznych wieczorów u nas jak na lekarstwo- proza życia chciałoby się powiedzieć… Ale jak już się zdarzą to często jest jakieś wino, a co do jedzenia to różnie: czasem ja coś zrobię, czasem zamawiamy, ale najlepiej jest jak robimy coś razem. Najlepiej zapamiętałam pierogi z farszem z piersi z kurczaka, żółtym serem i szpinakiem. To były nasze pierwsze wspólne pierogi, które skończyliśmy przed północą,… Czytaj więcej »

Bombel
Bombel
12 lat temu

Noo „siusi” to ja jeszcze nie jadłam,bo tak jak pisze autorka -kojarzyło mi się ono z surową rybą 😉 😛 Teraz wiem że to coś innego 🙂 I muszę przyznać że bardzo mnie to zainspirowało… 😀

Magda Kupis
12 lat temu
Reply to  Bombel

ja niestety ryz lubię tylko w pomidorówce 😉 chyba, że jest jakiś zamiennik jak za rybę hihi

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Magda no niestety (albo stety) ryż to podstawa w sushi 😉
Ale… za to jest zupełnie inny od tradycyjnego – jest nieco bardziej okrągły, a po ugotowaniu ziarenka „kleją się do siebie, zachowując swój kształt, no i jeszcze jest specjalnie płukany, gotowany i jeszcze zakwaszony zalewą składającą się z octu ryżowego i cukru. W rezultacie smakuje zupełnie inaczej niż nasz.

Bombel
Bombel
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

A ja właśnie ryż bardzo lubię 🙂 Na obiad mogłabym jeść niemalże codziennie ryż z warzywami 🙂

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu

Cały dzisiejszy dzień myślę o tym ROMANTYZMIE…jak to u nas wygląda… Cóż, podpisać się mogę pod słowami Magdy „Romantycznych wieczorów u nas jak na lekarstwo”. Dwójka maleństw, praca zmianowa, zabieganie robi swoje- wieczorem padamy jak muchy i niestety gdzieś w tym wszystkim zapominamy o sobie, o swoich potrzebach…a przecież to jest szalenie potrzebne! Czasem jednak zdarzy się nam mieć ROMANTYCZNY wieczór. Jest to wtedy bardzo spontaniczne i z niespodzianką dla drugiej osoby. Zazwyczaj jest to wino, świece, wspólna kąpiel, która działa niesamowicie relaksująco, odprężająco ale i też pobudzająco 🙂 Niestety chwilowo nie możemy sobie pozwolić na ROMANTYZM poza domem…a szkoda…bardzo… Czytaj więcej »

Marta
Marta
12 lat temu

Swietny tekst :), a u nas dzisiaj bedzie romantycnzy wieczor, synek zostaje pod opieka cioteczke, a maz zabiera mnie i brzuszek 😉 na romantycnzy wieczor, bedzie w pubie znajomych gral na gitarze, a potem romantyczna kolacja i obowiazkowo pojdziemy na pudding bananowy… ja trafilam na wyjatkowego romantyka, wiec romantyczne wieczory to u nas czesto 🙂

Natalia Smykowska
12 lat temu

Artykuł zachęcił mnie do zagłębienia się w tę tajemną sztukę japońską…i o dziwo, nie będąc zwolennikiem jakichkolwiek morskopodobnych specjałów, mam ochotę spróbować! Ale na początek w formie wizyty w sushi-barze, co łatwe nie będzie, ponieważ w naszym miasteczku o takim miejscu można pomarzyć, a do najbliższego i tak daleko… Co do romantyzmu…od ok. 7 miesięcy nie wiem co to jest! Nie mamy na to czasu, ochoty, a przede wszystkim sposobności… Maluch jest na pierwszym miejscu i nie pozostawia nam sił na romantyczność. Czas to zmienić! Ale jak znajdziemy ten czas 🙂

Karolinamagda
Karolinamagda
12 lat temu

Na sushi namówił mnie mój mąż, któy jest jego wielkim wielbicielem. Jadłam trzy razy i nie mogę powiedzieć żebym piała z zachwytu. Najbardziej smakowało mi do tego śliwkowe wino Choya ( nie dam głowy uciąć za pisowanię ale czytaj czoj). Romantyczne wieczory – kilka razy do roku jak na lekarstwo – niestety mąż nie jest romnatykiem:(

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Karolinamagda

Ja też lubię to japońskie winko – a najbardziej choya silver 🙂 Ale nie bardziej niż samo sushi 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close