Kura Domowa wspiera edukację i kulturalny rozwój dzieci


Na mapie Warszawy, niedaleko od zatłoczonego centrum stolicy zagościła Kura Domowa, miejsce stworzone z myślą o najmłodszych i ich rodzicach.

Dzieci mogą spędzić tu czas rozwijając umiejętności plastyczne oraz wiedzę z różnych dziedzin życia. Cykliczne warsztaty muzyczne, teatralne i naukowe organizowane w Kurze Domowej są dopasowane do poszczególnych grup wiekowych i prowadzone w formie kreatywnej zabawy. Na przykład na zajęciach zatytułowanych „Pierwsze kroki w muzyce” dzieci uczą się podstaw rytmu i melodii kształcąc słuch wewnętrzny. Z kolei warsztaty naukowe są okazją do kreatywnego eksperymentowania pod bezpiecznym okiem czujnego prowadzącego. Ciekawą propozycją dla dzieci wieku 4-12 lat są również warsztaty kulinarne, w trakcie których dzieciaki poznają zarówno sposoby tworzenia dań jak również zasady zdrowego odżywiania.

Wawer potrzebował takiego miejsca, w którym nasze pociechy w przyjaznej przestrzeni i pomysłowej formie będą mogły bawić się, a my zrelaksować się przy dobrej kawie – mówi Ania, mieszkanka Wawra, mama dwójki dzieci. Kura Domowa daje nam możliwość odpoczynku bez potrzeby przemieszczania się poza dzielnicę, można tu spędzić ciekawie, rodzinnie czas. Dodatkowym atutem jest dobra kuchnia bazująca na sezonowych produktach ze specjalnym menu dla dzieci – dodaje.

Nieformalna, przyjazna przestrzeń lokalu z przeszkloną salą zabaw i przytulnym ogródkiem jest wyposażona w najważniejsze udogodnienia dla dzieci, między innymi krzesełka do karmienia, przewijak oraz małe stopnie w toaletach. Kura domowa wspiera również mamy biorąc udział w programie Fundacji Mleko Mamy – Strefa Karmienia Piersią.

Szkoda, że takich miejsc jest w Wawrze bardzo mało. Dlatego cieszy nas fakt, iż w najbliższym otoczeniu mamy w końcu lokal, który nie jest zwykłą restauracją tylko miejscem gdzie możemy pójść z całą rodziną, aby zjeść i ciekawie spędzić czas – komentuje Paulina, mama trójki dzieci. Gry planszowe, tablica kredowa, ogródek to rzeczy, z których korzystamy wpadając do Kury Domowej na weekendowy obiad – uzupełnia.

Kura domowa aktywnie uczestniczy w społecznych i kulturalnych inicjatywach angażując się między innymi w warszawskie dni rodzinne, bezpłatne spotkania konsultacyjne dla rodziców np.: z logopedą dziecięcym oraz organizując kursy dla rodziców z pierwszej pomocy.

Niecodzienne spotkania i wydarzenia są tu stałą atrakcją, która wpisuje się w charakter miejsca łączącego restaurację i klubokawiarnię. Kura Domowa to miejsce stworzone z pasją i zaangażowaniem, gdzie rodzice i dzieci mogą wspólnie i kreatywnie spędzić czas.

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Mało? To może sprawdź kolejny tekst :)

Jak się mają polscy ojcowie?


Ile mają lat, kiedy zostają ojcami? Czy są dobrze wykształceni? Ile czasu spędzają z dziećmi? Jak wielu z nich korzysta z urlopów ojcowskich? O tym, jak w rzeczywistości mają się polscy tatusiowie piszą twórcy Portalu UrlopOjcowski.info.

Przeciętny polski Tata

Dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że każdego roku w Polsce „rodzi się” około 400 tys. nowych tatusiów. Jak wygląda przeciętny polski tata? Ma 31 lat (jeszcze do niedawna średni wiek mężczyzn, którzy zostawali ojcami po raz pierwszy, wynosił 29 lat), choć tatusiowie mieszkający na wsiach są nieco młodsi od tych, którzy mieszkają w miastach. Coraz mniej tatusiów można jednocześnie nazwać mężami – dane dobitnie pokazują, że wzrasta liczba dzieci, które rodzą się poza związkami małżeńskimi. Dla porównania – w przeciągu 10. lat odsetek ojców, których dziecko urodziło się przed ślubem, wzrósł aż o 8 punktów procentowych (w roku 2001 wynosił 13 proc., zaś w roku 2011 – już 21 proc.). Mówiąc bardziej obrazowo: 1/5 ojców nie pozostaje w związku formalnym z matką swojego dziecka.

Skoro już mowa o związkach nieformalnych, warto wspomnieć o tym, co dzieje się w momencie, kiedy konieczne staje się rozwiązanie związku formalnego. Obecnie, w sytuacji rozwodu władza rodzicielska jest przyznawana 4,4 proc. mężczyzn. Wydaje się, że to niewiele, ale biorąc pod uwagę, że jeszcze do niedawna odsetek ten wynosił zaledwie 3,5 proc., dane wyraźnie sprzyjają ojcom. Coraz częściej przyznawana jest także opieka wspólna.

Sam fakt formalności (bądź nie) związku rodziców nie wydaje się w dzisiejszych czasach najważniejszy (coraz więcej osób decyduje się na życie bez ślubu), niepokoi jednak co innego. Z danych wynika, iż prawie co trzecie dziecko w Polsce wychowuje się bez ojca. Oczywiście nie wszystkie z tych przypadków oznaczają, że tata opuścił rodzinę – wielu ojców wyjeżdża z kraju na emigrację zarobkową. Nie ma jednak wątpliwości, że dla dziecka powód nieobecności ojca jest znacznie mniej ważny niż sam fakt, że tatusia na co dzień brakuje – komentują twórcy Portalu UrlopOjcowski.info (www.urlopojcowski.info).

Wzrasta poziom wykształcenia świeżo upieczonych ojców: przeważają ci z wykształceniem średnim (34 proc.) i wyższym (30 proc.). Znacznie zmniejsza się także odsetek ojców z wykształceniem podstawowym –  to obecnie około 6 proc. To pozytywny trend – mimo dbałości o swoje wykształcenie i karierę zawodową, mężczyźni nie rezygnują z podejmowania drugiej, równie ważnej roli, jaką jest ojcostwo.

Tatuś – z nazwy czy z powołania

Czy jednak wypełniają tę rolę należycie? Wiele osób zauważa, że współcześni ojcowie są obciążani bardzo sprzecznymi oczekiwaniami. Mają utrzymać rodzinę, zarabiać dużo albo jeszcze więcej, a do tego wychodzić z pracy wcześnie, dzielić się z żoną obowiązkami pół na pół (z przewagą dla niego), opiekować się dziećmi oraz zapewniać im rozrywkę.

A jak widzą siebie sami tatusiowie? Niedawne badania przeprowadzone przez ośrodek TNS OBOP wskazują, że prawie 60 proc. ojców uznaje, iż w równym stopniu co matka angażuje się w wychowanie dzieci.

Czy mamusie to potwierdzają? Nie do końca  –  zdecydowana większość badanych kobiet ma spore podstawy do niezadowolenia. Sondaż ukazuje bowiem, że ojcowie nie mają zazwyczaj stałych obowiązków związanych z opieką nad dzieckiem (dla przykładu:  9 proc. budzi je rano i odprowadza do szkoły lub przedszkola; 7 proc. pomaga im w lekcjach, a o tym, jak minął dzień, rozmawia z dziećmi jeszcze mniejszy odsetek tatusiów – choć ciężko to przecież uznać za obowiązek). A tzw. statystyczny polski ojciec poświęca dziecku zaledwie – pół godziny dziennie (choć inne statystyki podają, że o 23 minuty więcej…).

A jednak, jak się okazuje, to wcale nie mniej niż tatusiowie z innych krajów. W Europie naszych ojców przebijają jedynie Hiszpanie (60 minut) oraz Brytyjczycy. Na świecie najwięcej czasu z dziećmi spędzają Australijczycy oraz Amerykanie (odpowiednio 69 i 62 minuty).

Chcieć nie zawsze móc

Cóż, pierwsze wnioski, jakie się nasuwają to te, że rodzicielstwo nadal bardziej jest utożsamiane z postacią matki. Czy jednak rzeczywiście winni są temu sami tatusiowe? Nie do końca! Dlaczego bowiem do niedawna urlop macierzyński trwał pół roku, a ojcowski jedynie dwa tygodnie – początkowo tydzień? Dlaczego macierzyński przyznawany jest „z urzędu”, a o ojcowski trzeba złożyć wniosek i koniecznie zmieścić się w terminie? Doceńmy zmiany, jakie proponuje prawo np. planowany urlop rodzicielski. Być może już niedługo także i słupki w sondażach staną się dla ojców bardziej korzystne – mówią twórcy Portalu UrlopOjcowski.info (www.urlopojcowski.info).

Tata z dziećmi

Poniższy tekst jest informacją prasową przesłana nam przez zaprzyjaźnione serwisy. Żadna z naszych redaktorek nie jest autorką poniższego tesktu i nie odpowiadamy za zamieszczone treści. Jednakże dokładamy wszelkich starań, aby przedstawione informacje były zgodne z polityką oraz tematyką naszego serwisu.

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Informacje prasowe

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

To co? Jeszcze jeden artykuł?

Wy pytacie, my odpowiadamy!


Pytanie Czytelniczki: Mam taką prośbę, żeby redakcyjna kosmetyczka się wypowiedziała n/t kremu effaclar duo. Nic mi skład nie mówi, na forach 40% to opinie negatywne. Córka po tym miała skórę jak po poparzeniu słonecznym.

Krem dziecko dostało na lekcji od nauczyciela, co samo w sobie mi się nie podobało i fakt ten omówię z dyrektorem. Ale interesuje mnie bardziej opinia fachowca od skóry na ile ten krem może być pomocny a na ile szkodliwy i dla jakich typów cery. Bo takich informacji nauczycielka nie udzieliła.

No i taka prośba w ocenie kosmetycznej wypowiedzi nauczycielki, bynajmniej nie świeżo po studiach, że ona sama używa ten krem. Zatem pytanie czy to krem dla nastolatek czy czy dla kobiet 40+, czy też może idealny w każdym wieku.

Oczywiście chętnie też poznam opinie innych mam, zwłaszcza zorientowanych w temacie.

Odpowiedź:

Pani Joanno, przyznaję iż osobiście kremu Effaclar Duo nie stosowałam więc nie określę jego działania bazując na własnych doświadczeniach.

Pozwoliłam sobie jednak przewertować co najmniej kilka stron w Internecie z opiniami użytkowników i tam (jak zazwyczaj) zdania są bardzo podzielone – jedni się zachwycają inni niekoniecznie.

Żeby przybliżyć Pani nieco charakterystykę kremu z kosmetologicznego punktu widzenia, króciutko opiszę Pani główne składniki występujące w owym kremie:

Niacyna – to potocznie zwana witamina PP, należąca do witamin z grupy B. Stosowana w preparatach przeciwko nadmiernemu wypadaniu włosów oraz do pielęgnacji skóry – współuczestniczy w tworzeniu kolagenu i barwnika, reguluje wilgotność i złuszczanie się skóry, eliminuje stany zapalne.

Skutki uboczne nadmiaru: zaczerwienienie, swędzenie, suchość skóry, wysypka, wyprysk (choroba skóry o podłożu zapalnym – początkowo na skórze pojawiają się czerwone grudki, które zamieniają się w pęcherzyki, często występuje obrzęk skóry i tkanki podskórnej)!

Pirokton olaminy – mieszanina dwóch organicznych związków chemicznych. Wykazuje działanie przeciwzapalne, normalizuje i przywraca równowagę mikroflory naskórka. Stosowany jest głównie w szamponach przeciwłupieżowych.

Kwas LHA – pochodna kwasu salicylowego. Powoduje łagodne złuszczanie komórek warstwy rogowej naskórka, stymuluje jego odbudowę. Wykazuje działanie przeciwzapalne i antybakteryjnie, dzięki czemu korzystnie wpływa na proces gojenia się wyprysków i podrażnień.

Kwas linolowy – organiczny związek chemiczny z grupy nienasyconych kwasów tłuszczowych, omega-6. Odpowiada za nawilżenie skóry oraz przyspiesza jej odnowę. Ponadto reguluje czynności gruczołów łojowych, redukuje plamy pigmentacyjne i przebarwienia.

Wszystkie powyższe elementy zalecane są jako składniki w preparatach do cery tłustej, trądzikowej i zanieczyszczonej.

W związku z tym, iż nie znam Pani córki – jej wieku, rodzaju i stanu cery, ciężko jest mi określić czy stosowanie takiego kremu jest dla Niej wskazane. Mogę jedynie domniemać, że: córka ma delikatną i wrażliwą cerę, a specyfik wykazał zbyt silne działanie, mocno ją przy tym podrażniając bądź po prostu wystąpiła reakcja alergiczna (każdy ingredient preparatu kosmetycznego jest potencjalnym alergenem).

Co do Pani pytania –„ na ile ten krem może być pomocny a na ile szkodliwy..” odpowiadam – wszystko zależy od tego czy krem stosowany jest do odpowiedniego typu cery. Jak pisałam w jednym z moich artykułów na blogu, jeśli będziemy stosować kosmetyki przeznaczone do innej cery niż w rzeczywistości mamy, możemy wyrządzić sobie więcej szkody niż pożytku. Dlatego, jeśli córka nie ma problemów z tłustą czy trądzikową skórą niech nie stosuje kosmetyków o takim przeznaczeniu.

W razie dalszych niejasności proszę pytać, postaram się jasno odpowiedzieć.

Pozdrawiam
Joanna Fizia

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Fizinka

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Sprawdź nasz kolejny artykuł

Stacja – Przedszkole


Stało się, mój synek we wrześniu pójdzie do przedszkola. Jako 2,5 latek wraz z kilkoma kolegami i koleżankami trafi do grupy 3 latków.  Za mało rodziców 2,5 latków zgłosiło chęć posłania dzieci do przedszkola, stąd grupa łączona. Planowo w placówce będzie przebywał 7 godzin. Z czasem okaże się czy to odpowiednia długość czasu, jak dla mojego synka. W grupie będzie 25 osób, dużo czy mało? Sama nie wiem, mi wydaje się w sam raz, bo spotykałam się z liczniejszymi grupami przedszkolnymi.

Czy mam jakieś obawy związane z pójściem pierworodnego do przedszkola? Chyba mogę powiedzieć, że nie. Ba, nawet cieszę się, że wybędzie z domu na jakiś czas i w inny sposób spożytkuje pokłady energii, które w nim drzemią. Wiem, że wielu rodziców nieraz przeżywa całą sytuację bardziej niż dziecko. Zastanawiają się jak ich maluszek sobie tam poradzi, wśród zupełnie obcych mu osób. Wydaje mi się, że tu tylko spokój może nas uratować. Należy odpędzić czarnowidztwo i nie martwić się na zapas. Dzieci wbrew pozorom są silniejsze niż nam się wydaje i szybko się zadomawiają w nowym miejscu pełnym rówieśników i nowych zabawek. Dziecko wyczuwa nasze napięcie a przecież nie chcemy go dodatkowo stresować.

Ja naprawdę nie boje się tego kroku.  To kolejny etap ku samodzielności, bądź jak inni zwą – odcinania pępowiny. U nas pępowina chyba już dawno jest odcięta, mimo że Kuba „siedzi” ze mną w domu.  Pomimo, że od urodzenia był zawsze albo ze mną, albo z tatą. Nikomu go nie zostawialiśmy, bo nie było takiej potrzeby, jakoś radziliśmy sobie sami, to nie boi się nowych miejsc czy osób. Jest odważnym 2 latkiem a każde nowe miejsce to wyzwanie dla jego części odkrywcy.  Ktoś może pomyśli szalona, rzuca tak od razu dziecko do przedszkola, a ja nie obawiam się płaczu czy braku zaklimatyzowania dziecka w grupie rówieśniczej. Po drodze pewnie nastąpi jakiś „kryzys przedszkolny”, ale wszystko jest do przejścia. Z drugiej strony, może mam ten komfort psychiczny, bo „na grupie” będzie babcia. Nie boję się zwiększonej ilości chorób, wiadomo dziecko swoje musi przechorować po spotkaniu z inną flora bakteryjną. Musi się uodpornić. Mam nadzieję, że synek na ile to możliwe jest  zahartowany  przed zarazkami, dzięki spacerom w pogodę czy niepogodę.

Nie raz już odwiedzaliśmy „nasze” przedszkole z racji pracy teściowej. Praktycznie odkąd synek stał się  mobilny “wpadaliśmy” tam raz na jakiś czas z wizyta. Kuba zna swoje przyszłe Panie, wie w której z sal “urzędują”. Gdy przechodzimy koło budynku zaraz pokazuje, że mamy tam wejść.  Z uśmiechem od ucha do ucha wchodzi po schodach a następnie biegnie na salę 4 latków. Po wejściu wita się z babcią i Paniami by po chwili pobiec do dzieci. Ja mogę już nie istnieć, robi mi pa-pa i z radością oddaje się zabawie.

Widzę, jaką radość sprawa mu zabawa z dziećmi. Jak fajnie naśladuje to, co robią inne dzieci.  Siedzi z nimi przy stoliczku i rysuje czy czeka w kolejce do łazienki by umyć rączki. Jak sam zagaduje i zaczepia dzieci, opowiadając im coś w swoim języku.  Właśnie a pro po języka to chyba jedyny mankament, którego trochej się boję. Kuba należy do tych dzieci, które mało mówią i niechętnie powtarzają. Owszem mówi coś po swojemu śpiewa, ale jego słownik „normalnych” słów  jest ubogi. Mam nadzieję, że pomimo tego da radę komunikować się z otoczeniem bez większych problemów a może problemy, które napotka zmotywują go do rozwoju mowy. W końcu nie zawsze na migi pogada z rówieśnikami.

Zresztą nie ma co od razu snuć negatywnych scenariuszy. Myślę, że doskonale sobie poradzi w przedszkolu. Potrafi sam jeść i ładnie operuje sztućcami. Pije z z normalnego kubeczka. Naukę samodzielnego jedzenia rozpoczęliśmy po roczku i widać, że nauka nie poszła w las. Nie martwię się, że będzie chodził głodny, bo o to potrafi się upomnieć – jakby co.

Problem pieluszkowy tez od jakiegoś czasu mamy z głowy. Gdy czuje potrzebę po prostu zdejmuje majteczki i siada na nocnik, po czym wie, do czego służy papier. Problem jeszcze stwarza dokładne założenie majteczek, ale nad tym pracujemy i do września powinien opanować to do perfekcji.

Ciepło mi się na sercu robi jak widzę, jakie postępy w rozwoju synka  nastąpiły w okresie dwóch lat, które razem spędziliśmy. Z małego bezbronnego okruszka stał się  pełnym enegrii, samodzielnym małym odkrywcą. Przedszkole to kolejny etap rozwoju.  Kuba zacznie nawiązywać nowe znajomości, dzięki wycieczkom zwiedzi nowe miejsca a mnie czeka  wiele pierwszych razów: obejrzenie pierwszej pracy na tablicy, pierwsza wykonana własnoręcznie laurka, pierwsze przedstawienie z okazji Dnia Mamy, czy pierwsze Jasełka.

Mam nadzieję, ze ta nowa przygoda w jego życiu będzie wspaniałym czasem. Okresem pierwszych przyjaźni, kto wie może i miłości. Czasem nauki przez zabawę i odnajdywaniem własnego JA w małej społeczności przedszkolnej.

Przed nami w czerwcu spotkanie integracyjne.  Liczę, że będzie udane.  Znając Kubę i jego chęć do zabawy z dziećmi już widzę oczami wyobraźni ten cudowny błysk w oku i radość, z jaką biegnie do rówieśników.

Życzę Wam Drodzy Rodzice abyście i Wy tak optymistycznie podchodzili do tematu przedszkola i rozłąki z dzieckiem.

A może macie już doświadczenie w tej kwestii i zechcecie się z nami podzielić? Jak na przedszkole zareagowały Wasze pociechy a jakie Wy mieliście obawy z nim związane?

Źródło zdjęcia: Flickr

Nasze recenzje Zobacz wszystkie »

Subscribe
Powiadom o
Sylwia

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close