Emocje 15 lipca 2012

Mama Aniołka…

Dziecko jest największym darem, jaki dwoje ludzi może otrzymać od  losu. Wnosi w nasze życie sens istnienia. Sprawia, że możemy się śmiać i płakać, rozwijać, dojrzewać, jest naszą przyszłością.

Jesteśmy już szczęśliwą rodzinką 2 + 1, ale zawsze chcieliśmy mieć więcej niż tylko+ 1. Kiedy pojawiły się dziwne objawy, zrzucałam je na karb mojego wielkiego pragnienia posiadania kolejnego dziecka i nie docierało do mnie, że mogę być w ciąży.  Tak przypadkiem kupiłam test ciążowy, który zamierzałam zrobić następnego dnia. Jednak po kolejnej fali lekkich mdłości udałam się do łazienki. Jakże wielkie musiały być moje oczy, jak spojrzały na test, na którym w tempie błyskawicy zarysowały się dwie grube krechy. Bez zbędnych ceregieli postanowiłam pokazać test mężowi. W trzęsących się rękach i na miękkich nogach obwieściłam dobrą nowinę. Nasze zaskoczenie było ogromne, a radość jeszcze większa. Trochę czasu zajęło mi przekonanie się, że nasza rodzina się powiększy.

Potem wszystko toczyło się już błyskawicznie. Wizyta u lekarza – potwierdzenie ciąży. Przekazanie informacji najbliższym oraz w pracy. Mijały kolejne dni, a ja planowałam przyszłość. Jednakże czułam się inaczej, od samego początku miałam jakieś wątpliwości, obawy, przy pierwszej ciąży nawet mi takie myśli do głowy nie przychodziły.

Nadszedł czas kolejnej wizyty. Wszystko szło pomyślnie, karta ciąży czekała na wypisanie. Kolejne USG, chwila niepewności, ciszy i… wyrok. Serduszko przestało bić…

Jakie uczucia towarzysza takiej chwili? Jakie myśli przychodzą do głowy? Chyba żadne. Nie wiem czy człowiek w ogóle myśli.

Rozmowa, wyjaśnienie lekarza. Decyzja o zabiegu. Przekazanie wiadomości mężowi. Płacz i koszmarna noc. Następnego dnia było już po wszystkim. Została pustka, żal, łzy i kolejne koszmarne wieczory. Chwile, w których chcesz się zwinąć w kłębek i wyć… Niby dookoła otaczają Cię ludzie, a tak naprawdę jesteś z tym wszystkim sama…

Nie brałam zwolnienia lekarskiego, stawiłam się do pracy. Tam nie było łez, ale ja byłam w innym świecie. Myśli krążyły zupełnie gdzieś indziej. Jednak prawdziwe załamanie przyszło 3 dni po zabiegu.  Serce, umysł, psychika i ciało zupełnie się wykluczają w tej kwestii. Każde funkcjonuje odrębnie.

Serce kocha bezgranicznie, umysł próbuje zareagować racjonalnie, ale nie panuje nad tym, psychika to temat rzeka, a ciało jeszcze nie wie, że coś się zmieniło.

Tak maleńkie szczegóły, na które reaguję jakbym była w ciąży, a po chwili dochodzi sygnał, że już nie muszę uważać, że już za późno… Widok kobiety w ciąży przywodzi smutek, żal, zazdrość i … radość. Kobieta staje się mieszanką wybuchową uczuć, reakcji a w jej głowie panuje niewytłumaczalny i w żaden sposób nie do ogarnięcia chaos.

Kolejne załamanie nadeszło na dwa tygodnie po zabiegu. … Powróciły kolejne koszmarne wieczory. Znowu niby stanowię jedno ciało, ale poszczególne jego elementy się rozmijają. Do tego pojawiła się miesiączka, którą jednak odbieram jako punkt zwrotny. Teraz mam nadzieję, że wszystko się wyreguluje i będzie wiadomo, kiedy można rozpocząć starania o kolejnego dzidziusia. Nie poddamy się!

Minęło 18 dni i widzę światełko w tunelu. Zaczynam myśleć pozytywnie. Co nie oznacza, że zapomniałam, że następne dziecko będzie jakąś rekompensatą, czy też zajmie jego miejsce. Absolutnie nie! O Moim Maleńkim Skarbie nie zapomnę nigdy!! Jego miejsce jest w moim sercu na zawsze.

Jednakże musimy sobie uzmysłowić, że czas biegnie dalej a my musimy iść razem z nim do przodu. Stojąc w miejscu tak na prawdę się cofamy i nie osiągniemy nic na co zasługujemy.

Ja wierzę, że tam gdzieś w górze, ktoś już zaplanował moje losy i nic nie dzieje się bez przypadku. Ta myśl pomaga mi iść do przodu i akceptować to co daje mi los.

Wcześniej wszyscy się uśmiechali, gratulowali – teraz milczą, odwracają wzrok jak gdyby nic się nie stało, jak gdyby tego dziecka nie było… A ono BYŁO…  JEST… w innym, lepszym świecie… w świecie Aniołków…

Jesteś tak maleńki a tak ważny….

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

28 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
11 lat temu

Poryczałam się strasznie. Bardzo Ci współczuję a jednocześnie podziwiam, że się nie poddajecie i życzę Wam żeby wszystko się udało. A Wasz mały Aniołek na pewno na Was patrzy z góry 🙂

Basia152
Basia152
11 lat temu

OJ TAK, WIEM COŚ O TYM…SPODZIEWAŁAM SIĘ BLIŹNIĄT- JEDNEMU SERDUSZKO PRZESTAŁO BIĆ W 14TYM TYG.TO JEST NIE DO OPISANIA CO SIĘ CZUJE WTEDY,DRUGIE MALEŃSTWO JEST CAŁE I ZDROWE ZA 4 DNI SKOŃCZY ROCZEK A JA MYŚLĘ WCIĄŻ O TYM DRUGIM- NASZYM ANIOŁKU:)POZDRAWIAM

Bombel
Bombel
11 lat temu

Popłakałam się niczym mały dzidziuś..

Trzymaj się Madziu! Mam nadzieję, że niedługo poinformujesz nas o kolejnej ciąży i że Majeczka będzie miała młodsze rodzeństwo! 😉 :*

Joan_h
Joan_h
11 lat temu

miałam tak trzy razy więc wiem o czym mowa 🙁

Agusiak
Agusiak
11 lat temu

Madziu Kochana po pierwsze to cieszę się ogromnie, że napisałaś ten tekst, przede wszystkim dla samej siebie.
Po drugie z całych sił zaciskam kciuki żebyś już niedługo znowu zobaczyła dwie kreseczki na teście 🙂
Całym serduchem jestem z Tobą i ściskam Cię mocno :*

Annaleksandra
Annaleksandra
11 lat temu
Reply to  Agusiak

Madziu. Może nir powinnam się odzywać-nie przeżyłam czegoś takiej tragedii i nawet nie potrafię wyobrazić sobie bezmiaru Twojego bólu o rozpaczy. Pisze jednak ponieważ twoja historia przypomina mi przeżyciaojrj koleżanki,która dwa lata temu zaszla w ciążę z drugim dzieckiem. Czekala na ten moment pare lat. Niestety. Serduszko malenstwa przestało bic po paru tygodniach. Wielka rozpacz i kolejne starania. Mijał miesiac miesiacem. Jedno niepowodzenie za drugim. Byliśmy swiadkami wielu łez ,chwil zwątpienia. Po ponad roku dziewczyna powiedziala dosc. Widocznie synek będzie jedynakiem. Ale jak to bywa nieraz, szczęście wkrótce sie uśmiechnęło za parę tygodni ma swiat przyjdzie jej córeczka. Magdo Twoje… Czytaj więcej »

Agnieszka Danielewicz
11 lat temu

smutne ale takie prawdziwe ….

Basia Wawrzyczek
11 lat temu

Straszne przeżycia, nie wiem sama nawet co napisać. Życzę dużo siły i szybkiego powiększenia rodzinki! Mocno trzymam za Was kciuki!!! 🙂

Aleksandra Greszczeszyn

Ojej… Współczuję z całego serca Magdaleno! Jakie to smutne, że na świecie muszą się zdarzać takie rzeczy… Trzymam jednak mocno kciuki, aby starania o dzidziusia zakończyły się sukcesem, aby już teraz wszystko było dobrze od początku do końca. Najważniejsze to wierzyć, a Ty wierzysz i nie poddawaj się!

Paulina Garbień
11 lat temu

Pamietaj, że zawsze możesz na mnie liczyć :*:*:* buziaki kochana, już niedługo będziesz się cieszyć ciążą i rodzeństwem dla Majeczki, tym razem do szczęśliwego rozwiązania 🙂 wiem to :*:*

big m
big m
11 lat temu

RIP Aniołku.
Jesteś dzielną kobietą.

Sylwia
Sylwia
11 lat temu

Trzymam kciuki Madziu. Mam nadzieję, że niedługo będziesz cieszyła się z rodzeństwa dla Majeczki. Ściskam i jestem z Tobą całym sercem :*

Monika Stradza
11 lat temu

być mamą Aniołka jest bardzo trudne.Wiem coś o tym 🙁

Ania
Ania
11 lat temu

Minęło już dwa lata, a jak gdziekolwiek powraca temat Aniołków to łzy cisną mi się do oczu.. Uczucie, którego nie zrozumie ten kto tego nie przeżył. Ciężko znaleźć nawet słowa by opisać to, co się czuje w takich chwilach…
Bądźcie silni i nie poddawajcie się!:**

Magdalena446
Magdalena446
11 lat temu

Kochane dziękuję za wszystkie komentarze. Dla mnie są bardzo ważne. Pojawiły się, oznaczają, że nie jestem sama, że warto mówić o sprawach trudnych i ważnych choć tak osobistych. Wiem, że jeszcze nie jedno załamanie przede mną, ale myślę, że z każdym będę silniejsza.

Karolina Wawrzyniak
11 lat temu

Przykra sprawa……. nie wiem nawet co napisać…… na pewno jeszcze uśmiech zagości na twarzach ,gdy pojawi się kolejna nadzieja nowego życia. Ściskam i „uszy do góry” !

malwina
malwina
11 lat temu

Współczuję Wam dziewczyny z całego serca

Angelika Ludwicka
11 lat temu

ja też przeżylam coś podobnego wiem co czujesz hmm chociaż nie nie wiem bo każda mama czuje sie w takiej sytuacji inaczej i nie mozna porównywać takich sytuacji, bardzo Wam współczuje i trzymam za Was kciuki

sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

U mojego brata była podobna sytuacja, więc w pewnym sensie rozumiem Ciebie. On jako 37 letni mężczyzna chcąc bardzo mocno mieć dziecko wraz z ukochaną, los chciał,że w pewnym okresie ciąży przestało bić serduszko. My w jakiś sposób staraliśmy mu podnieść się z rozpaczy, ale dopiero uzmysłowił sobie po 4 miesiącach że tak nie da się żyć. Zrobiło mi się bardzo przykro, aż z dalszą chęcią chciałabym dowiedzieć się jak Ty to wszystko przeszłaś i jak dalej sobie radzisz?, Magdo, mam nadzieję że znajdziesz w sobie jeszcze tyle siły i uczucia na następnego Aniołka w życiu. Każde dziecko nie narodzone… Czytaj więcej »

Ania Stanczak
11 lat temu

ale się poryczałam………… :(( musiałam poczekać z komentarzem chyba 5 minut bo nic nie widziałam. Jesteś niesamowicie silna.!! ale tak niestety tej pustki NIKT NICZYM I NIKIM nie zastąpi, kolejne dziecko będzie kochane i wyczekiwane ale nie załata tej dziury;(

Marta Ulińska
11 lat temu

I pomyśleć, że tyle kobiet uważa, że do 3 miesiąca nie maja w sobie człowieka tylko zlepek komórek.
Moje kondolencje

Natalia Legieć
11 lat temu

mysle ze jakby ludzie chcieli dalej z Toba rozmawiac na ten temat to mogliby rozdrapywac rany.. czasem potrzeba wiecej czasu niz nam sie wydaje.. i tak podziwiam ze wiara w Tobie nadal trwa.. niech nigdy sie nie konczy.. pozdrawiam

Ania Stanczak
11 lat temu

o tak też podziwiam tą wiare i siłe…

Marta Ulińska
11 lat temu

Moje kondolencje dla wszystkich…. ;(

ela
ela
11 lat temu

ostatnie zdanie „Wcześniej wszyscy się uśmiechali, gratulowali – teraz milczą, odwracają wzrok jak gdyby nic się nie stało, jak gdyby tego dziecka nie było… A ono BYŁO… JEST… w innym, lepszym świecie… w świecie Aniołków” bardzo dobrze rozumie przezyłam strate mojego aniołka i chyba jeżeli ktoś tego nie przezyje to tak naprawdę nie wie jak to jest. mojemu Aniołkowi serduszko przestało bić 23 lipca 2012 data do niezapomnienia. To co opisałaś to tak jakbym czytała o sobie o swoich odczuciach, przemyslenia identyczna sytuacja.

Kasia Pyzik
Kasia Pyzik
11 lat temu

Współczuje, nawet sobie nie wyobrażam co możesz czuć, bardzo to smutne:(… ja sama nie wyobrażam sobie życia bez mojej córeczki.

Magda
Magda
11 lat temu

znam to. 28.10 mój aniołek miałby 3 lata. Ale mam teraz dwoje ślicznych i cudownych dzieci, starszy ma w grudniu 3 a młodsza ma roczek. sa wspaniałe, cudowne, kochane – całe nasze życie ale wiem, że w sercu mam Hanię, teraz już nie myślę tak często, ale kiedyś nie było dnia żebym nie myślala. Bardzo szybko zaszłam w ciążę bo w miesiąc po zabiegu, ale nie była to „rekompensata” nie zapomniałam – wręcz przeciwnie walczył mój rozum i moje serce. Udało się, mam dwa szkraby, ale Hania jest w moim sercu – zawsze będzie !!!

Źyczę spokoju ducha!!

Maria Ciahotna
11 lat temu

Ani mnie nie jest ten temat niestety obcy… Z wielu powodów, po pierwsze moja mama dwa razy poroniła, okropnie to przeżywała, ale teraz jesteśmy 4 dziewczyny i każda piszemy swoją historię „w roli mamy”. Ja na szczęście obie ciąże przeszłam bez większego szwanku, druga była wprawdzie zagrożona, ale nie musiałam przynajmniej leżeć w szpitalu… Teraz córeczka kończy trzy latka a synek ma 7 miesięcy i pierwszy ząbek. O kim jednak chciałam wam opowiedzieć, to moja starsza siostra. Z tego co wiem – a nie muszę wiedzieć wszystkiego, bo to jednak trudny temat, do jest mamą 3 Aniołków. Podziwiam ją i… Czytaj więcej »

Emocje 12 lipca 2012

Jak ona to robi

Piątkowy wieczór, dziecko już słodko śpi, mąż w delegacji, przede mną weekend sam na sam z dzieckiem i moja lista spraw. Jest ich tak wiele, że nie wiem od czego zacząć. Kiedy dziecko zasnęło, padłam dosłownie na kanapę, nagle napięcie z całego dnia opadło, a ja choć na chwilę spokojnie mogłam usiąść.

 Po chwili w mojej głowie pojawiały się zadania: wyprać namoczone ubranka, posprzątać kuchnię, podlać kwiaty na balkonie, zrobić album rodzinny dla malucha, zjeść kolację, wypełnić ankietę do GUSu, itd. Odnoszę wrażenie, że moja lista nie ma końca.

 Choć na chwilę móc się zatrzymać, zwolnić. Nic się nie stanie, jak brudne naczynia poleżą trochę dłużej w zlewie, kwiatki mogę podlać rano, na kolację idealny będzie mleczny koktajl z świeżych truskawek, a ankieta, dziś czy jutro nie będzie dużą różnicą – byle do poniedziałku.

 Tak uzbrojona resztą sił i koktajlem i ogromną ochotą na komedię romantyczną, włączyłam film ‘Jak ona to robi”. Tytuł może mylić, ale dla mnie trafiony, i to w dziesiątkę. Bohaterka jest matką dwójki dzieci, żoną wspaniałego faceta, i można rzec karierowiczką. Film ukazuje jej perypetie godzenia świata zawodowego z rodzinnym – więcej wam nie opowiem, tylko zachęcam do obejrzenia

Film ten nakłonił mnie do refleksji, nad swoim życiem, tym jaką jestem matką, żoną, przyjaciółką. Mija już prawie rok, od kiedy zostałam Mamą. Nie było jeszcze nocy abym mogła się wyspać – moje maleństwo pomimo wielu prób, nadal przebudza się w nocy, raz rzadziej, raz częściej. Są chwile, kiedy chciałabym wyłączyć głośnik, gdy moje dziecko piszczy wysokimi tonami widząc psa, lub inne zwierzę. Z drugiej strony nie mogę się napatrzyć, jak się bawi, jak coś odkrywa, doświadcza. Nie potrafię przejść obojętnie obok rąk wysuniętych do góry z prośbą „proszę, weź mnie na ręce”. Wieczorami gotuję obiadki, kaszki, deserki, czasem zastanawiam się, jak ja się z tym wszystkim wyrabiam? Jak udaje się mi to pogodzić?

Pół roku temu wróciłam do pracy na pełny etat. Początkowo szefowa poszła mi na rękę i dwa dni mogłam pracować w domu. Pamiętam, jak duża była to dla mnie ulga. Z czasem został już tylko jeden dzień pracy w domu, a już wkrótce będę tylko przez dwa dni w domu. Dlaczego czuję wyrzuty sumienia? Mimo 7 godzinnego trybu pracy, dodając dojazdy, to od poniedziałku do piątku widuję moje maleństwo z rana (max godzinkę), a popołudniu 2 do 3 godzin. Czy jestem złą matką? Czuję jak wiele mnie omija, próbuję być dla niego, poświęcając mu choć ten krótki czas. Dlatego kiedy wracam z pracy, zmęczenie, frustrację, ból zostawiam za drzwiami.

Trochę więcej czasu udaje się znaleźć dla męża, choć bywa to trudne, gdyż oboje pracujemy w domu. Kiedy nasz syn już zaśnie, ja odrabiam godziny, które „wiszą’ mi za ten dzień pracy w domu, a mój mąż przygotowuje się do zajęć. Więc, czy przesiadywanie przy jednym biurku, sprawia, że codzienne relacje są ok, że wypełniamy swe obowiązki żony i męża, powiernika wspólnego życia? Czasem brakuje mi choć pięciu minut, podczas których moglibyśmy pogadać o nas, lub po prostu być ze sobą. Ostatnio nasze życie zawodowe przybrało takie tempo, że mijamy się na dworcu przekazując sobie dziecko pod opiekę. Dokąd nas to zaprowadzi?

Nie wiem. Wiem jedno, bardzo kocham mojego męża i syna i każdą wolną chwilę, chcę spędzić z nimi, lista spraw do załatwienia może poczekać.

A jak wy Drodzy Rodzice ogarniecie swoje codzienne życie?

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
11 lat temu

Ostatnio będąc na spacerku w parku z córeczką (4miesięczną) i mężem stwierdziłam, że nie mam sił spacerować i że usiądę na ławkę chwilkę odpocznę a mój mąż zwolennik chodzenia a nie siedzenia poszedł dalej. Mój odpoczynek trwał zaledwie a może aż 5 minut bo po tym czasie zobaczyłam męża niosącego córkę na rękach domagającą się już cycusia. Na co dzień sama jestem z córeczką całymi dniami bo mąż pracuje od rana do wieczora, nikt mnie z niczego nie wyręcza i wcale się o to nie ubiegam. Wynagrodzeniem za to jest obserwacja rozwoju mojego dziecka. Cieszenie się z każdego nowego postępu… Czytaj więcej »

Marta Ulińska
11 lat temu

Jak to będzie wyglądać u nas tego jeszcze nie wiem, jak na razie czekamy na maleństwo. Zdaje sobie jednak sprawę, że będę miała kolejne ciężkie decyzje do podjęcia. Czy będą właściwe myślę, że czas pokaże a na razie trzeba dawać z siebie 100% co nie zawsze jest łatwe.

malwina
malwina
11 lat temu

Nasz tatuś pracuje w Holandii. Ja na co dzień jestem z małą w domu (ma 17mies.). jestem na zasiłku jeszcze przez 2 mies. Potem nie pójdę do pracy bo nie mam żadnej babci, cioci z którą mogłabym zostawić małą. Żłobek, a i owszem jest ale tylko dla mam które pracują. Błędne koło się zamyka bo do pracy nie pójdę bo nie mam z kim małej zostawić a do żłobka jej nie przyjmą bo nie pracuję;(

Ania Stanczak
11 lat temu

u nas jest troche inaczej ale też mało czasu ostatnio spędzamy razem ja siedzę z Amelką sama w domu mąż pracuje sam mnie o to prosił żebym nie szła do pracy przez 3 lata bo chciałby żebym miała dobry kontakt z nią (czego jemu brakowało z własną mamą) karmiłam długo bo rok i 10 miesięcy nasze relacje są świetne niestety mąż dużo pracuje praktycznie się nie widujemy nawet w weekendy nie mamy dla siebie już nawet niedzieli tak jest w wakacje bo to sezon jego pracy w zimę nadrabiamy, ale czy on nadrobi ten czas z córką? czy jej to… Czytaj więcej »

Natalia Legieć
11 lat temu

u nas podobnie jak u Ani.. maz pracuje bardzo duzo zeby nam niczego nie brakowalo, ja siedze w domu. Maluszek ma dopiero 2,5 msca ale tatus juz zapowiedzial ze wolalby abym siedziala w domu, ze lepiej jak synek bedzie przy mamusi a nie w zlobku. Tak wiec zapowiada sie siedzenia w domu do czasu az Franio pojdzie do przedszkola. Moze ima racje tylko szkoda mi meza bo niestety on kontakt z malym bedzie mial slaby pracujac za nas dwoje:( Bardzo chcialabym aby dziecko mialo tyle samo mamy co taty ale tak sie nie da 🙁 Ja nie zarobie tyle co… Czytaj więcej »

sis
sis
11 lat temu

No cóż, każda z nas pokonuje maratony każdego dnia, i za sam fakt że dajemy radę, należą nam się brawa. I to nie tylko perfekcyjnym mamuśkom 😉 I cudnie by było, gdyby tak każdy tatuś mógł i chciał się zaangażować w to „zwyczajne” domowe życie 🙂

Marta Ulińska
11 lat temu
Reply to  sis

Jestem przykładem wychowania przez tatę, to on był z nami gdy mama pracowała. Oceniam, jego pracę na 5+ 🙂

Ania Stanczak
11 lat temu

Natalia! oczywiście że będzie go kochał!! to zawsze będzie tatuś szkda taty żę nie widzi jak mały robi postępy tak jak u nas… ale mimo wszystko staramy się spędzać czas tak żeby Amelce to wynagrodzić wiesz basen rower jakiś piknik;) POWODZENIA!

Emocje 9 lipca 2012

Natalia Minge: Przeciętny rodzic kocha swoje dziecko i pragnie sprawiać mu przyjemność i pokazywać świat [wywiad]

Niemal każdy rodzic marzy o wychowaniu swojej pociechy w  „najlepszy” – możliwy i osiągalny dla siebie – sposób. Jednak codzienne trudy rodzicielstwa, często utrudniają  realizację wspaniałych planów, stawiając przed nami wyzwanie: jak pogodzić obowiązki w pracy, domu z opieką nad dzieckiem – i to  opieką, która pozytywnie wpłynie na kształtujące się dziecko, otworzy przed nim drzwi do rozwoju szeroko pojętych „zdolności”. Choć często wydaje nam się, że rosną przed nami mury nie do pokonania, że nie znajdziemy już nawet ani minuty więcej na to, aby jeszcze oprócz tego wszystkiego rozpocząć wczesną „edukację” naszych największych Skarbów, jesteśmy w błędzie (a z takich „błędów” można się tylko cieszyć). Na szczęście to jedynie złudzenie, bo przecież każdego dnia uczymy nasze dzieci i wspieramy ich rozwój. Często nie przywiązując uwagi do codziennych czynności czy zabaw, które im proponujemy. Warto jednak zagłębić się w temat, aby móc wspólnie spędzony czas jak najlepiej wykorzystać!

O to jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka i nie tylko zapytałam moich rozmówców: Panią Natalię Minge – mamę, psychologa prowadzącego poradnię dla rodziców Hipokampus, współautorkę poradnika „Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka? Wspólne gry i twórcze zabawy, dzięki którym rozwiniesz jego zdolności.”

H.S.: Wielu rodziców staje przed dylematem jak najlepiej rozwijać zdolności swoich dzieci, kiedy rozpocząć naukę i w jaki sposób. Na naukę nigdy nie jest za późno – jak mówi jedno z przysłów – ale czy również nigdy nie jest za wcześnie? 

Natalia Minge: Na uczenie się nigdy nie jest za wcześnie, gdyż dziecko jeszcze w łonie matki wciąż uczy się nowych rzeczy – słyszy dźwięki z wewnątrz i zewnątrz maminego ciała, rozróżnia smaki. Nauka odbywa się nieprzerwanie niemal od pierwszych chwil istnienia. Dziecko przez pierwsze lata musi nauczyć się niemal tak samo dużo, jak przez resztę swego życia – opanowuje język, a nawet kilka, uczy się funkcjonować w społeczeństwie. Dziecko uczy się cały czas. Trudno, zatem stwierdzić, że na naukę mogłoby być zbyt wcześnie.

H.S.: Czy niemowlę jest „pilnym uczniem”? Czy przeciętny rodzic jest w stanie ćwiczyć z tak młody człowiekiem?

 N.M.: Niemowlę nie jest uczniem i nigdy nie powinniśmy tak o nim myśleć, bo niesie to szkolne konotacje, a my w żadnym wypadku nie chcemy zamieniać domu w szkołę. Niemowlę jest nieskończenie ciekawym świata małym człowiekiem, który ma wielkie pragnienie poznawania swego otoczenia. Jeżeli za pilnego uznamy kogoś, kto chce się uczyć i komu sprawia to przyjemność, to rzeczywiście możemy je nazwać pilnym.

Przeciętny rodzic kocha swoje dziecko i pragnie sprawiać mu przyjemność i pokazywać świat. Dlatego oczywiście jest w stanie w ten, czy inny sposób uczyć swoje dziecko. Z reszta cokolwiek by nie robił, dziecko cały czas się od niego uczy.

 H.S.: Czy jest „sens” ćwiczyć z małym dzieckiem? Dlaczego warto np.: uczyć języka obcego kilkulatka – skoro nabywając umiejętność pisania i czytania starsze dziecko ten sam materiał opanuje o wiele szybciej?

 N.M.: To nieprawda. Wraz z upływem czasu nie uczymy się szybciej, lecz wolniej.  Dziecko przez pierwsze trzy lata swego życia opanowuje język w stopniu niemalże doskonałym. Starszemu dziecku zajmie to więcej czasu, a dorosły nigdy nie opanuje go doskonale. Poza tym małego dziecka nie trzeba uczyć. Wystarczy zorganizować jego otoczenie tak, by dziecko miało możliwość kontaktu z językiem i używania go. Wystarczy się z nim bawić (z resztą nawet dorosły szybciej uczy się w zabawie). Co do ćwiczeń. Dla małego dziecka są zabawą i sprawiają mu radość. Jeżeli jest inaczej, zdecydowanie nie ma sensu tego robić. Dom to nie szkoła, rodzic nie nauczyciel, a dziecko nic nie musi. Co więcej, pisanie i czytanie wcale nie jest konieczne, by posługiwać się językiem. Jest raczej odwrotnie. Najpierw trzeba poznać język, by później nauczyć się w nim czytać i pisać.

 H.S.: Kreatywność – w dobie konsumpcjonizmu nabiera nowego znaczenia. Wielu rodziców zastanawia się, ile kosztuje współczesna „kreatywność”- czy do ćwiczeń wspomagających rozwój małych dzieci są potrzebne szczególne rekwizyty, zabawki edukacyjne z wyższej półki? Czy naprawdę możemy liczyć na efekty zdając się na siebie samych?

N.M.: Drugi człowiek jest najbardziej kreatywną i wielofunkcyjną zabawką, jaką tylko można sobie wyobrazić, więc na dobrą sprawę, dzieci są w stanie obyć się i dobrze rozwijać całkowicie bez zabawek, co z resztą jeszcze niedawno było normą. Patyk, kapsle od butelek, i dzieciaki potrafiły bawić się tygodniami na tysiąc różnych sposobów. Paradoksalnie zabawki „edukacyjne” są zazwyczaj zaprzeczeniem kreatywności. Można się nimi bawić tylko w jeden – zaplanowany przez producenta sposób. Zabawki prawdziwie kreatywne to pusta kartka papieru, która może stać się czymkolwiek, plastelina a nawet fasola, czy gotowane ziemniaki. To one pobudzają kreatywność, poszerzają horyzonty. Nie twierdzę oczywiście, że zabawki, to coś złego. Jest wiele świetnych, mądrych zabawek, ale posiadanie żadnej z nich nie jest warunkiem tego, by dziecko dobrze się rozwijało, było pomysłowe i umiało się bawić.

 H.S.: Co powiedziałaby Pani sceptykom? Czy w najgorszym wypadku spędzą miło czas z dziećmi? Czy też wczesna nauka języka obcego, matematyki lub czytania może nieść za sobą negatywne dla dziecka skutki?

 N.M.: Moja odpowiedź pewnie Panią zdziwi. Może nieść negatywne skutki, ale tylko wtedy, gdy rodzic postawi sobie za cel, że jego dziecko musi coś opanować w określonym czasie. Jeżeli ambicje rodzica są dla niego ważniejsze, niż dobrostan dziecka, jeżeli nauka przestaje być zabawą, a staje się przymusem, to konsekwencje mogą być tylko negatywne. Mało, że dziecko nie spełni oczekiwań rodzica, to jeszcze zniechęci się do nauki. Jeżeli nauka miałaby wprowadzać w relację między rodzicem a dzieckiem element przymusu, czy wręcz agresji, to lepiej z niej całkowicie zrezygnować. Jeżeli natomiast rodzic będzie wsłuchany w swoje dziecko i jego potrzeby, jeżeli będzie gotów za nim podążać, jeżeli będzie darzył swego potomka głębokim szacunkiem nauka okaże się nie tylko skuteczna, ale także przyczyni się do budowania więzi między dzieckiem, a rodzicem. Koniecznym jest jednak, by te warunki zostały bezwzględnie spełnione.

Sceptykom powiedziałbym, by po prostu przyjrzeli się własnym dzieciom w sytuacji innej, niż przed telewizorem. Dzieci, gdy tylko im to umożliwimy dążą do tego, by się uczyć. A jeżeli chcą, to dlaczego im tego nie umożliwić.

 H.S.: Obecnie panuje moda na „zajęcia dodatkowe” – i nie byłoby w tym nic nienaturalnego, gdyby nie ilość zajęć, jakimi rodzice coraz częściej obarczają swoje dzieci. Czy jest granica? Jakie jest Państwa zdanie na ten trudny temat?

 N.M.: W zajęciach dodatkowych nie ma nic złego, o ile są dozowane z umiarem, zwłaszcza w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Dziecko w tym wieku bardziej, niż lekcji baletu, jazdy konnej, 3 języków, malowania pod czyimś kierunkiem, potrzebuje kontaktu z rodzicami i swobodnej zabawy. Oczywiście, jeżeli tych zajęć jest jedno, dwa tygodniowo, to dziecku nie stanie się krzywda, zwłaszcza, jeżeli lubi je i uczęszcza na nie z przyjemnością. Jeżeli jednak musi ono codziennie po przedszkolu pędzić z zajęć na zajęcia, to nie ma, co liczyć na pozytywny efekt. Budowanie więzi to nie tylko pierwszy rok życia, aby ją utrzymać trzeba być razem, nawet, jeżeli wspólne bycie będzie się ograniczało do rozmowy przy obieraniu ziemniaków. Dzieci bardziej, niż dodatkowych lekcji, potrzebują rodziców, ich czasu i uwagi, a czas spędzony na tylnym siedzeniu samochodu to najczęściej czas całkowicie stracony. Biegać, skakać, czy lepić z gliny można również z rodzicem. I takie wspólne spędzanie czasu jest z pewnością lepszą inwestycją w przyszłość, a niżeli jeżdżenie z zajęć na zajęcia.

 H.S.: Do niedawna słowo „pedagog” budziło wśród rodziców grozę – zazwyczaj kojarzone z „panią od szkolnych wycieczek” lub ewentualnie ze „szkolnym karcerem dla niesubordynowanych łobuziaków” – coraz częściej daje się poznać w innym, lepszym świetle. Coraz chętniej rodzice szukają fachowej porady psychologów i pedagogów, coraz częściej udają się do poradni. Dlaczego warto zadbać o taką wizytę, jeśli nasze dziecko ma trudności lub wręcz przeciwnie jest szczególnie uzdolnione? 

N.M.: Warto wybrać się do specjalisty zawsze, gdy rodzic odczuwa niepokój o rozwój swego dziecka już choćby, dlatego, że podejrzliwe przypatrywanie się własnemu dziecku bardzo źle wpływa na relację i buduje nieufność ze strony dziecka. Wizyta w poradni bardzo często pomaga rozwiać wątpliwości. Niezwykle często rodzice potrzebują usłyszeć po prostu, że zachowanie, które ich martwiło, to coś zupełnie normalnego, co przeminie. Tak jest w bardzo wielu przypadkach. W tych, w których rzeczywiście podejrzenia rodziców się sprawdzają, dzięki radom psychologa, czy pedagoga mogą oni przekuć swe lęki w działanie. Nie chodzi, bowiem, o to, by nazwać to, co się z dzieckiem dzieje, lecz o to, by pomóc mu przezwyciężyć kryzys i udzielić koniecznego wsparcia. 

Dziękuję w imieniu naszych Czytelników za rozmowę, za cenne wskazówki jak razem z dzieckiem „być dla siebie” nawzajem, a nie obok siebie. Często boimy się tego co nieznane i tajemnicze, warto więc sięgnąć po poradę lub zasięgnąć literatury tematu, a na pewno znajdziemy prawdziwy skarb: złote dukaty wiedzy i klejnot wsparcia. Mam nadzieję, że każdy rodzic z takim orężem będzie mógł wyruszyć ze swoim dzieckiem na wyprawę w świat – świat, który czeka na wspólne odkrycie!

Z Natalią Minge rozmawiała

Hanna Szczygieł

Przeczytaj recenzję książki
Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka

 

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

Zgadzam się z Panią Natalią Minge w każdym stopniu a tylko dlatego, że My jesteśmy dla dziecka a nie on dla nas. Mam dwu letniego synka i gdy pokazałam dla męża wasz blog i przeczytał artykuł ze wszystkim byliśmy zgodni, to co odpowiedziała Pani Minge. Mamy nadzieję,że jeszcze będzie okazja aby mozna było przeczytać taki świetny artykuł na taki temat, dla nas przydał się bardzo. dziekujemy:)

Ania Stanczak
11 lat temu

🙂

Marta Ulińska
11 lat temu

Kolejna pozycja na lekturę 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close