Niech mnie ktoś przytuli! – niechciane i odrzucone przez swoich rodziców…
Niewinne i bezbronne. Niechciane i odrzucone przez swoich biologicznych rodziców. Nie chcą być same. Chcą być noszone i tulone. Chcą zaznać ciepła i miłości. Czy będzie im dane?
Dotyk i bliskość fizyczna dają dziecku poczucie bezpieczeństwa, a także wspierają jego prawidłowy rozwój emocjonalny. Dotyczy to zarówno niemowląt, jak i starszych dzieci. Potwierdzają to badania prowadzone na wychowankach domów dziecka, u których obserwuje się różnego rodzaju problemy emocjonalne, trudności w koncentracji, zapamiętywaniu i nauce. Ponadto dzieci te gorzej śpią, wolniej rosną i słabiej przybierają na wadze. Podobnie jest z wcześniakami, które pierwsze chwile życia spędziły w inkubatorach, z dala od ramion mamy.
Należy mieć jednak świadomość, że nie każdy dotyk wpływa korzystnie na psychikę i rozwój dziecka. Ten, którego celem jest jedynie zadbanie o podstawowe potrzeby dziecka, jak np. higiena, nie spełni magicznej roli. Istotne bowiem jest przekazywanie za pośrednictwem dotyku, mnóstwa ciepła, troski i miłości.
Noszenie, przytulanie, bujanie, głaskanie, całowanie, czułe kąpiele i przewijanie, mówienie do dziecka, uśmiechanie się i nawiązywanie kontaktu wzrokowego – to z pozoru nic wielkiego, a jednak. To nie rozpieszczanie jak się wielu wydaje, lecz codzienne gesty i rytuały, dzięki którym maluchy mogą czuć się pewnie, bezpiecznie, a w konsekwencji prawidłowo się rozwijać.
Dzieci, zrodzone z miłości, pokochane od momentu poczęcia – mają ogromne szczęście i duże szanse na zaznanie tych podstawowych gestów i wielkich czułości, od pierwszych chwil swojego życia. A co z tymi, które z jakiś powodów zostają porzucone przez swoich rodziców? Czy one muszą leżeć same w obcych łóżkach? Płakać w samotności, tęsknić za ciepłym dotykiem i czekać aż ktoś przyjdzie, może weźmie na ręce, a może nawet przytuli… ?
O takich szkrabach pomyślała pewna kobieta, anioł – tak o niej pomyślałam, gdy o niej usłyszałam. Jolanta Kałużna, psycholog, stworzyła magiczne miejsce, w którym porzucone przez swoich biologicznych rodziców dzieci, dostają szansę na czuły dotyk i namiastkę miłości.
Ośrodek preadopcyjny TuliLuli, z Łodzi, to wyjątkowa wioska dla porzuconych dzieci, która z założenia nie ma przypominać ani szpitala, ani domu dziecka. Do jej powstania przyczyniło się wielu ludzi dobrego serca, którzy pomogli zebrać pieniądze, zaaranżować miejsce, udekorować, wyposażyć w niezbędny sprzęt oraz meble. Podarowali dzieciom środki czystości, ubranka, pościel i zabawki, dzięki czemu, miejsce to jest bardzo przytulne i w niczym nie przypomina ośrodka, w którym dzieci czekają na adopcję.
Podobno na wieść o powstaniu „wioski porzuconych” zgłosiło się wielu chętnych, wolontariuszy, do tulenia. Podobno też, jednym dzieckiem mają opiekować się 3-4 osoby, żeby było jak w domu, w „normalnej” rodzinie, gdzie są rodzice, dziadkowie i ciocie. Żeby te wszystkie niewinne istotki nie czuły się niechciane, niekochane i porzucone.
Przyznajcie sami, że pomysł jest cudowny. Fajnie by było gdyby takich miejsc powstało więcej. Być może wówczas mniej dzieci dotknęłaby trauma porzucenia i osamotnienia.. ?
Warto więc puścić w świat wieść o ośrodku TuliLuli, może ta informacja trafi do biologicznych rodziców, którzy z jakiś powodów nie chcą lub nie mogą opiekować się swoimi dziećmi. Albo do tych adopcyjnych, którzy chcą powiększyć swoją rodzinę.
A może ktoś zechce wesprzeć placówkę pomocą – na stronie http://www.gajusz.org.pl/dla-potrzebujacych/tuli-luli/ dostępna jest lista artykułów, które aktualnie potrzebują przebywające tam dzieci. Możecie również podejrzeć jak wygląda TuliLuli i sprawdzić miesięczny raport z ich działalności.
Podzielcie się proszę tą informacją – niech wszystkie porzucone maluszki znajdą szybko dom i rodziców, którzy je pokochają.
Nie dla Ośrodków Preadopcyjnych TAK dla Rodzicielstwa Zastępczego
Takich dzieci ktorych rodzice nie chca nie powinno byc w ogole :'(
Zgadza się.. 🙁