Emocje 4 stycznia 2017

Niech mnie ktoś przytuli! – niechciane i odrzucone przez swoich rodziców…

Niewinne i bezbronne. Niechciane i odrzucone przez swoich biologicznych rodziców. Nie chcą być same. Chcą być noszone i tulone. Chcą zaznać ciepła i miłości. Czy będzie im dane?

Dotyk i bliskość fizyczna dają dziecku poczucie bezpieczeństwa, a także wspierają jego prawidłowy rozwój emocjonalny. Dotyczy to zarówno niemowląt, jak i starszych dzieci. Potwierdzają to badania prowadzone na wychowankach domów dziecka, u których obserwuje się różnego rodzaju problemy emocjonalne, trudności w koncentracji, zapamiętywaniu i nauce. Ponadto dzieci te gorzej śpią, wolniej rosną i słabiej przybierają na wadze. Podobnie jest z wcześniakami, które pierwsze chwile życia spędziły w inkubatorach, z dala od ramion mamy.

Należy mieć jednak świadomość, że nie każdy dotyk wpływa korzystnie na psychikę i rozwój dziecka. Ten, którego celem jest jedynie zadbanie o podstawowe potrzeby dziecka, jak np. higiena, nie spełni magicznej roli. Istotne bowiem jest przekazywanie za pośrednictwem dotyku, mnóstwa ciepła, troski i miłości.

Noszenie, przytulanie, bujanie, głaskanie, całowanie, czułe kąpiele i przewijanie, mówienie do dziecka, uśmiechanie się i nawiązywanie kontaktu wzrokowego – to z pozoru nic wielkiego, a jednak. To nie rozpieszczanie jak się wielu wydaje, lecz codzienne gesty i rytuały, dzięki którym maluchy mogą czuć się pewnie, bezpiecznie, a w konsekwencji prawidłowo się rozwijać.

Dzieci, zrodzone z miłości, pokochane od momentu poczęcia – mają ogromne szczęście i duże szanse na zaznanie tych podstawowych gestów i wielkich czułości, od pierwszych chwil swojego życia. A co z tymi, które z jakiś powodów zostają porzucone przez swoich rodziców? Czy one muszą leżeć same w obcych łóżkach? Płakać w samotności, tęsknić za ciepłym dotykiem i czekać aż ktoś przyjdzie, może weźmie na ręce, a może nawet przytuli… ?

O takich szkrabach pomyślała pewna kobieta, anioł – tak o niej pomyślałam, gdy o niej usłyszałam. Jolanta Kałużna, psycholog, stworzyła magiczne miejsce, w którym porzucone przez swoich biologicznych rodziców dzieci, dostają szansę na czuły dotyk i namiastkę miłości.

Ośrodek preadopcyjny TuliLuli, z Łodzi, to wyjątkowa wioska dla porzuconych dzieci, która z założenia nie ma przypominać ani szpitala, ani domu dziecka. Do jej powstania przyczyniło się wielu ludzi dobrego serca, którzy pomogli zebrać pieniądze, zaaranżować miejsce, udekorować, wyposażyć w niezbędny sprzęt oraz meble. Podarowali dzieciom środki czystości, ubranka, pościel i zabawki, dzięki czemu, miejsce to jest bardzo przytulne i w niczym nie przypomina ośrodka, w którym dzieci czekają na adopcję.

Podobno na wieść o powstaniu „wioski porzuconych” zgłosiło się wielu chętnych, wolontariuszy, do tulenia. Podobno też, jednym dzieckiem mają opiekować się 3-4 osoby, żeby było jak w domu, w „normalnej” rodzinie, gdzie są rodzice, dziadkowie i ciocie. Żeby te wszystkie niewinne istotki nie czuły się niechciane, niekochane i porzucone.

Przyznajcie sami, że pomysł jest cudowny. Fajnie by było gdyby takich miejsc powstało więcej. Być może wówczas mniej dzieci dotknęłaby trauma porzucenia i osamotnienia.. ?

Warto więc puścić w świat wieść o ośrodku TuliLuli, może ta informacja trafi do biologicznych rodziców, którzy z jakiś powodów nie chcą lub nie mogą opiekować się swoimi dziećmi. Albo do tych adopcyjnych, którzy chcą powiększyć swoją rodzinę.

A może ktoś zechce wesprzeć placówkę pomocą – na stronie http://www.gajusz.org.pl/dla-potrzebujacych/tuli-luli/ dostępna jest lista artykułów, które aktualnie potrzebują przebywające tam dzieci. Możecie również podejrzeć jak wygląda TuliLuli i sprawdzić miesięczny raport z ich działalności.

Podzielcie się proszę tą informacją – niech wszystkie porzucone maluszki znajdą szybko dom i rodziców, którzy je pokochają.

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Małgorzata Nowicka
7 lat temu

Nie dla Ośrodków Preadopcyjnych TAK dla Rodzicielstwa Zastępczego

Claudia Prz
7 lat temu

Takich dzieci ktorych rodzice nie chca nie powinno byc w ogole :'(

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Claudia Prz

Zgadza się.. 🙁

Emocje 30 grudnia 2016

(Nie)postanowienia noworoczne

Kończy się stary rok, trzeba by jakieś postanowienia na nowy zrobić. W sumie nie wiem po co, ale tradycja nakazuje. Jako że sama z siebie jestem zbyt leniwa na wymyślanie bzdurnych postanowień, postanowiłam zapytać wujka G. co też może mi podsunąć. No ten to ma fantazję!

 

  1. Przestań oglądać telewizję.

Telewizję oglądam raz w tygodniu, to chyba nie grzech?

 

  1. Znajdź nową, dochodową pracę.

Ciekawe, czy wujek G. wie jak wygląda w Polsce rynek pracy… Zresztą już kiedyś pisałam, dlaczego nie pracuję zawodowo, jak chcecie to sobie poszukajcie.

 

  1. Spłać długi i nie zaciągaj nowych.

W sytuacjach awaryjnych po prostu wbiję zęby w ścianę i dziecku poradzę to samo. A kredyt to też dług?

 

4.Wstawaj wcześnie.

Wcześniej już się nie da. I przykro mi bardzo, nie jestem skowronkiem, jestem sową. I nie zamierzam tego zmieniać.

 

  1. Stój prosto i się nie garb.

Samo w sobie bardzo chwalebne, ale jakoś nie lubię stać. Wolę usiąść.

 

  1. Bądź miła.

Od razu przypomina mi się koszulka z Małą Mi: Mam być miła czy szczera?

 

  1. Często chodź na nogach.

Na rękach, póki co nie umiem, na czworakach nie muszę na szczęście.

 

  1. Bądź wolontariuszem

Trochę mi się to kłóci z propozycją zmiany pracy na lepszą. Kiedy mam znaleźć na to wszystko czas?

 

  1. Waż się codziennie i licz kalorie.

Idealna recepta na nerwicę lub depresję. Nie będę się ważyć i nie będę liczyć kalorii, bo od tego się nie chudnie. Za to podobno można schudnąć robiąc selfie raz w tygodniu. Wujek G. tak twierdzi.

 

  1. Unikaj chodzenia do miejsc, w których musisz na coś poczekać.

Gdybym miała ściśle trzymać się tego postanowienia, przestałabym dziecko ze szkoły odbierać. Właściwie każdego dnia siedzę w szatni i czekam…

 

  1. Sprzątaj swój dom.

W sumie fajne postanowienie. Chyba jedyne, którego dotrzymam. Właściwie to realizuję je od ładnych paru lat, szkoda, że nie wpisałam na listę rok temu.

 

Oczywiście wujek Google ma dla mnie więcej równie mądrych propozycji, ale litościwie wszystkich nie wymienię. Ich głupota wskazuje tylko na jedno – postanowienia noworoczne to bzdura. Dlatego ja, jak co roku zresztą, nie zrobię żadnych postanowień. Na pewno nie schudnę na wakacje, bo wymodelowanie sylwetki wymaga dziewięciu miesięcy pracy – nie wystarczy zrzucić kilku kilogramów, żeby dobrze wyglądać. Nie zmienię pracy, nie polecę na Bahamy, nie przeczytam obłędnej ilości książek, a o mniejszej ilości nie ma co wspominać. Nie nauczę się mówić po japońsku ani piec ciasteczek z wróżbą.

W przyszłym roku zamierzam po prostu dalej żyć swoim życiem, czego i Wam wszystkim życzę.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
7 lat temu

Zbieram się do utworzenia listy mam jeszcze trochę czasu 🙂 chyba że skorzystam z Waszej rady i postanowie sobie kupić coś ladnego 🙂

Monika Wilkuszewska
7 lat temu

Dotrwać do końca 🙂

Paulina
Paulina
7 lat temu

Akurat z tym rynkiem pracy bym się nie wyrywała, na pewno jest lepiej niż 3-4 lata temu 🙂

Emocje 23 grudnia 2016

List otwarty do Facebooka

Kochany Facebooku!
Wiesz, w zasadzie nie zasługujesz na ten nagłówek, no ale święta idą, mogę być dla Ciebie przez chwilę miła. Tylko przez chwilę, bo wcale nie zamierzam Cię chwalić. Przeciwnie. Chcę Ci powiedzieć, że wkurzasz mnie coraz bardziej.

Właściwie nigdy Cię nie lubiłam. Wiesz o tym, więc nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Jednak na początku, czyli jakieś pięć lat temu, może nawet pięć i pół, szło się z Tobą dogadać. Chwilami nawet byłeś miły i pomocny. Wydawało mi się, że zależy Ci na mnie i na ludziach, których skupiasz. Teraz już wiem, że jesteś ni mniej, ni więcej, tylko podstępną świnią.

Drogi Facebooku, jak już mi się udawało przyzwyczaić do mojej tablicy, to wprowadzałeś tam zmiany, rzekomo dla mojego dobra. W praktyce musiałam się przyzwyczajać na nowo do układu strony. Teraz wiem, o co Ci chodziło. Zaraz Ci powiem. To samo zrobiłeś na tablicach społecznościowych i to mnie wkurza znacznie bardziej. Wiesz, ja lubiłam te dwie kolumny w kanale wiadomości. Można było sobie przypiąć post, a i tak było widać, co nowego na danym profilu słychać. Teraz już nic nie wiadomo. Na górze strony nawaliłeś tyle śmieci, że nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać, czy za głowę łapać. Czytelne to to nie jest ani trochę. No ale w końcu o to Ci chodziło, czyż nie?

Drogi Facebooku, z przykrością muszę Ci powiedzieć, że skasowanie list zainteresowań było świństwem, którego nigdy Ci nie wybaczę. Co Ci przeszkadzały te wewnętrzne zakładki? Naprawdę tak obciążały serwery? Przebolałam jakoś, że skasowałeś informację czy są nowości na listach zainteresowań. Trochę więcej klikania, ale dało się to znieść. Ale żeby tak całkiem te listy pokasować? Nosz kurzy kuper, co Ci one przeszkadzały?!

Drogi Facebooku, ponieważ zabrałeś mi listy zainteresowań, postanowiłam nie aktualizować aplikacji w smartfonie, bo tylko tam te listy jeszcze mam. Jakoś zniosę, że codziennie mi przypominasz, że mam nieaktualną aplikację. Nie wiem, co Cię to obchodzi, w końcu czy to Twoja sprawa? Czepiasz się. I wiesz co? To, że zablokowałeś mi możliwość dodawania zdjęć z nieaktualnej aplikacji, uważam za cholernie złośliwe. Chętnie napisałabym bardziej dosadnie, no ale wiesz, nie wypada, dopowiedz sobie.

Drogi Facebooku, czy Ty myślisz, że ja jestem naiwna? Że nie wiem, po co to wszystko? Głupi jakiś jesteś, czy co? Czy Tobie naprawdę kasy brakuje? Przecież ja nie jestem ślepa. Zabrałeś mi listy zainteresowań, zabrałeś dwie kolumny na tablicach w jednym tylko celu – żebym na tych Twoich zakichanych stronach przebywała dłużej. Jedną kolumnę przegląda się dłużej niż dwie, a wyszukiwanie ręcznie wszystkich profili, które kiedyś sobie obserwowałam, też trochę trwa. Potem lecisz do reklamodawcy i chwalisz się, jakie to masz fajne statystyki i jak długo internauci przebywają na Twoich stronach. I oczywiście podnosisz ceny reklam. Cwany jesteś. I pazerny.

A propos reklam, naprawdę musisz mi ich tyle pakować na moją tablicę? Ja ich nie chcę. Nie chcę. Rozumiesz? Nie obchodzi mnie, że ktoś Ci zapłacił. Ja nie chcę, żebyś mi robił śmietnik. Czy nie tak się umawialiśmy? Miałeś mi pokazywać informacje ze stron przeze mnie polubionych i nowości z grup, a nie jakieś sponsorowane badziewia. No weź, trochę przystopuj.

Prowadzenie strony firmowej u Ciebie to też droga przez mękę. Nie wiem, co Ci odbija. Mógłbyś się zdecydować, to by człowiek jakąś strategię opracował. Ale Ty nie. W jednym tygodniu zasięgi szaleją, by w następnym spaść na łeb na szyję. I oczywiście propozycja: wpłać cztery, sześć, dwanaście złotych, to oddam Ci zasięg. Nie uważasz, że to brzmi jak wymuszenie haraczu? Nie wiem, czy wiesz, ale w Polsce haracze są nielegalne, uważaj. Tak poza tym wiem, że o te drobne kwoty prosisz tylko na początku. Jak ktoś się da nabrać to przepadł, już nie cztery tylko czterdzieści, nie sześć a sześćdziesiąt, a jak ktoś da sześćdziesiąt to pewnie i o sześćset się upomnisz. Nieładnie, oj nieładnie!

Drogi Facebooku, może nie zauważyłeś, ale to nie Ty jesteś dla nas, to my jesteśmy dla Ciebie. Bez nas Ciebie nie ma. Wiesz, ja nawet pamiętam czasy, gdy Cię nie było i ludzie świetnie dawali sobie radę. Możesz sobie mieć wypasiony portal na wypasionych serwerach, ale jeśli zrazisz do siebie internautów, to upadniesz, jak niejeden internetowy gigant.

Drogi Facebooku z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę Ci, żebyś sobie przypomniał, jakie były Twoje pierwotne cele i założenia i po co w ogóle powstałeś. I życzę Ci jeszcze, żebyś był chociaż trochę bardziej ludzki, bo z takim bezdusznym automatem nie daje się gadać.

 

P.S. Matka karmiąca piersią to nie jest pornografia, naprawdę.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close