Przerwać ciszę
Zainspirowana pewnym artykułem, postanowiłam poruszyć temat ciszy, jaka jest wokół tematu poronień. Doświadczyłam tego na własnej skórze, więc przytoczę tu przykłady z mojego przeżywania tej sytuacji. Mojej, smutnej historii nie będę Wam tu opisywać, ponieważ już ją opowiedziałam – możecie przeczytać o niej tutaj.
Sięgnę pamięcią do chwil i sytuacji, które miały miejsce po całym zdarzeniu.
Tytułowa cisza zapanowała najpierw w moim związku. Mąż chyba nie wiedział co powiedzieć, jak zareagować, a może wolał to przeżywać sam w sobie. Do dziś nie poruszyliśmy tego tematu. Nie ukrywam, że ogromny wpływ miała nasza ówczesna sytuacja. On pracował, musiałam na szybko odwieźć córkę do dziadków, sama też tam zostałam, by tato mógł mnie zawieźć rano do szpitala na zabieg. Tę okropną noc spędziliśmy osobno, a to odbiło się na późniejszych reakcjach i okazywaniu uczuć związanych ze stratą naszego maluszka.
Cisza wokół mnie miała szerszy zasięg, moja mama, siostry nigdy nie poruszały tego tematu. W pracy totalna zmowa milczenia, znajomi nagle zapadli się pod ziemię, od czasu do czasu posyłając współczujące spojrzenia. Dlaczego, skoro ja nie ukrywałam potrzeby mówienia? Rozmowa byłaby dla mnie oczyszczeniem, pozwoliłaby dać upust emocjom i może pomogła IM zrozumieć co się tak naprawdę wydarzyło. Poronienia mają miejsce (niestety) bardzo często, co nie sprawia, że stajemy się trędowate i lepiej nas unikać. Wręcz przeciwnie, kontakt – przemyślany i taktowny – jest potrzebny. A dlatego przemyślany i taktowny, bo bezmyślne słowa, mogą wyrządzić ogromną krzywdę.
Pamiętam dwie niefortunne scenki – jedna z udziałem teściowej, druga mojej mamy. Utkwiły mi one w pamięci, wywołały wówczas burzę uczuć, niestety bardzo negatywnych.
Teściowa zjawiła się u nas 3 dni po zabiegu – dla mnie to był akurat najtrudniejszy dzień – uraczyła mnie stwierdzeniem, że przecież nic się nie stało, ona też poroniła. Nie pomyślała tylko, że z biegiem lat ona inaczej to postrzega, bo straciła dziecko jakieś 30 lat temu, a ja raptem 3 dni!! Poczułam się okropnie. Odebrałam ją jako zupełnie nieczułą i nietaktowną kobietę. Jej słowa do dziś dudnią mi w głowie, a żal kłębi się gdzieś w sercu.
A czym zaskoczyła mnie moja mama?
Po stracie, w ekspresowym tempie udało mi się ponownie zajść w ciążę. Czułam ogromny strach i wolałam początkowo nikomu nie mówić. Nie było natomiast tajemnicą, że wybieram się na kontrolną wizytę do ginekologa, po wcześniejszym zabiegu. Matka, jak to matka chyba wyczuwa pewne rzeczy – zapytała mnie – czy ty aby nie jesteś ZNÓW w ciąży??!! Podkreśliła słowo znów wyjątkowo negatywnym tonem. Żadnej radości czy przytulenia. Tę chwilę do dziś wspominam ze łzami w oczach. Bardzo mnie to zdystansowało do niej i do końca ciąży nie byłam w stanie pokazać jej jak bardzo się cieszę.
Takie pochopnie rzucane słowa, w sytuacji straty dziecka, potrafią wyryć w naszej psychice ogromną rysę, która się nigdy nie zatrze.
I już sama nie wiem, czy nie lepiej już nic nie mówić? Tylko, że otoczeniu trudno jest nawet słuchać, nie wspomnę o mądrej, przemyślanej rozmowie. A gdyby nam – mamom Aniołków – dano możliwość wygadania się, poczułybyśmy ogromną ulgę. Znaczyłoby to dla nas, że nie jesteśmy gorsze, pomogłoby uśmierzyć wewnętrzny ból.
Ja znalazłam zrozumienie i pomoc na forum. Tam mogłam i nadal mogę, pisać i pisać, bo skoro nikt nie chce mówić, nie potrafi wysłuchać, to może poczyta. Często taki wirtualny, anonimowy kontakt, jest jedyną możliwością ułatwiającą poradzenie sobie z taką sytuacją – z pożegnaniem dziecka, które tak bardzo kochamy. To uczucie nie zanika, nigdy nie nabierze czasu przeszłego, ono trwa w naszych sercach bezustannie.
Data w kalendarzu przypomina wszystko od nowa, mija dokładnie rok gdy pod prysznicem chowałam łzy. To co wówczas czułam, przeżywam na nowo i nieustannie tęsknię…
Na zakończenie cytat z mojego poprzedniego wpisu:
„Wcześniej wszyscy się uśmiechali, gratulowali – teraz milczą, odwracają wzrok, jak gdyby nic się nie stało, jak gdyby tego dziecka nie było… A ono BYŁO… JEST… w innym, lepszym świecie… w świecie Aniołków”.. i na zawsze pozostanie w naszych sercach.