Prosty przepis na…. szczęście
Wiatr we włosach, ciepłe promienie słońca na skórze, szum drzew, ptaków śpiew i kilometry w nogach – wiesz co to jest? To radość z jazdy na rowerze. Nie w miejskim gwarze, a wiejskim klimacie. Pośród licznych pól i lasów. Z widokiem na góry i jeziora. Na wyciągnięcie ręki, moi najbliżsi, towarzysze podróży. Czy można chcieć więcej?
Pewnie można, ale po co? Taki stan rzeczy w zupełności mi wystarcza. Powiem więcej, pędząc jednośladem, podziwiając piękne okoliczności przyrody i spędzając czas z moją rodziną czuję się tak bardzo szczęśliwa, że nic mi więcej nie potrzeba. Z dala od domu i obowiązków, od pożeraczy czasu (czytaj – telewizora i komputera) i wszystkich innych współczesnych zabawiaczy.
Mam ze sobą rower, dzieci w przyczepce, kanapki w plecaku, radość w sercu i męża na dokładkę. Mam też nadzieję na piękną pogodę i marzenie, że te chwile będą trwały tak długo aż osiwieję i zamiast dzieci, będę ze sobą wozić wnuki.
Jadę przed siebie z uśmiechem na ustach i muchami na zębach. Wyciszam się i na chwilę wyłączam. W tym momencie nie istnieje dla mnie żaden kredyt czy rachunek za prąd. Nie myślę o chorym dziadku i babci, która wierzy, że on lada dzień zamieni szpitalne łoże na domowe pielesze. Kiedy tak jadę, słowo “problem” w ogóle nie istnieje w moim słowniku, a serce nie wie co to smutek i troska.
Choć nie raz pot leje się z czoła, nogi wołają – “daj żyć kobieto!”, a tyłek odmawia posłuszeństwa, to i tak czuję się szczęśliwa oraz wypoczęta. A mając na uwadze czekającą na mnie w domu szarą rzeczywistość i ulotność chwil, pozwalam sobie podwójnie celebrować ten czas.
Ktoś zapyta teraz – kogo to obchodzi?! Kim do licha jest Fizinka?!
Pewnie tak będzie, ale nie w tym rzecz! Dzieląc się z Wami swoją radością, po pierwsze pozwalam tym miłym dla mnie chwilom dłużej trwać, a po drugie zastanawiam się, czy poza mną, są jeszcze w tym zabieganym świecie ludzie, którzy znajdują radość w małych rzeczach? Jeśli tak, to w jakich? Czy są wśród Was, tacy którzy bez większego bólu potrafią choć na chwilę odciąć się od narzędzi XXI wieku i poobcować trochę z naturą? I rodziną!?
Hop hop! Jest tam taki ktoś?