Dania główne 28 stycznia 2014

Naleśniki po meksykańsku

W dzieciństwie naleśniki kojarzyły mi się jedynie z dżemem lub słodkim twarogiem. Wtedy nikt nie myślał o tym, by dodawać do nich mięso i warzywa. Teraz jest inaczej – ludzie lubią eksperymenty kulinarne przełamujące nieco tradycję. Całe szczęście, bo dzięki temu gotowanie nie musi być nudne, a jedzenie nie musi zawsze smakować tak samo!

Dziś podzielę się z Wami moim odkryciem cudownego smaku słonych naleśników. Gwoli ścisłości, pisząc „moim” nie chodzi mi o to, że ja je wymyśliłam, nie nie! 😉 Raczej mam na myśli, swoją wielką fascynację i uwielbienie do nich.

Ale do rzeczy!

Moje trzy, absolutne numery jeden (nigdy nie wiem który jest ten naj naj! 😛 ) to naleśniki: po meksykańsku, staropolsku i zielone – czyli ze szpinakiem oraz brokułami. Mmmmmm na samą myśl leci mi ślinka!

W dzisiejszej odsłonie zdradzę Wam tajemnicę pierwszego przepisu, tj. na naleśniki po meksykańsku.

Naleśniki (około 12 sztuk):

300 g (około 2,5 szklanki) mąki
500 ml (2 szklanki) mleka
3-4 jajka
szczypta soli
3 łyżki roztopionego masła lub oleju

Farsz:

1 cebula
4 ząbki czosnku
500 g mięsa mielonego
puszka kukurydzy (285 g)
puszka czerwonej fasoli (240 g)
papryka – osobiście lubię kolorowe dania, więc jeśli mam możliwość biorę trzy papryki: 1x czerwona, 1x  żółta, 1x zielona.
Dzisiaj niestety mam tylko jedną, czerwoną.
słoik przecieru pomidorowego

Przyprawy:

sól
pieprz
cukier
natka pietruszki
majeranek
oregano
bazylia
kolendra
papryka słodka (jeśli lubisz pikantne potrawy – papryka ostra)
opcjonalnie – przyprawa do potraw meksykańskich (ja nie mam, więc mieszam własne ulubione smaki)

Sos czosnkowy (jeśli nie lubisz, możesz oczywiście zrobić inny, np. pomidorowy)

1 duże opakowanie jogurtu naturalnego
4-5 ząbków czosnku
1 łyżka majonezu
sól
pieprz

Sposób wykonania:

1. Na dno patelni (a najlepiej wok`a – jest wygodniej) wlewam olej, podgrzewam go.

2. Cebulę kroję w kostkę, podsmażam. Dodaję szczyptę soli i cukru.

3. Czosnek kroję w plasterki. Dorzucam do cebuli.

4. Gdy cebula i czosnek „opalą się” na złoty kolor, wkładam mięso, doprawiam je solą, pieprzem, pietruszką i słodką papryką.

5. Dodaję kukurydzę, a następnie pokrojoną w kostkę, paprykę.

6. Gdy warzywa trochę zmiękną, dodaję fasolę oraz przecier pomidorowy.

7. Wszystko mieszam, ponownie doprawiam do smaku.

Moja rada – jeśli masz na patelni za dużo tłuszczu, wlej do farszu odrobinę wody (ja to robię przed dodaniem przecieru by już go nie rozrzedzać) i poczekaj aż odparuje.

Sos:

1. Jogurt przelewam do miseczki.

2. Przeciskam przez praskę czosnek, dodaję do jogurtu, razem z majonezem.

3. Doprawiam do smaku solą i pieprzem.

4. Dokładnie wszystko mieszam.

Gotowy farsz układam na naleśnikach, zawijam (ja lubię w kopertę).

Na patelni rozgrzewam trochę oleju, kładę naleśnika „kieszonką” do dołu, tak by się skleiła. Podsmażam na złoty kolor.

Moja rada – aby mieć pewność, że farsz w środku będzie ciepły i dobry do jedzenia:

a) układaj na naleśniku ciepły farsz i podsmażaj placki tylko po to by je skleić oraz zarumienić,
b) wrzuć zwinięte naleśniki na chwilę do mikrofalówki lub piekarnika, później tylko podsmaż (j.w.),

Smacznego!

 

nalesniki po meksykansku

nalesniki po meksykansku13

nalesniki po meksykansku2

Zdjęcia: Sylwia

Subscribe
Powiadom o
guest

14 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
tomek q (jakchcemy.pl)

Poproszę 3 szt. na 13.00 dzisiaj… ech 🙂

Fizinka
Fizinka
10 lat temu

Gdzie je dostarczyć?? 😉

tomek q (jakchcemy.pl)
Reply to  Fizinka

Kraków, parking przy Parku Decjusza 🙂
uda się?

Fizinka
Fizinka
10 lat temu

W 1 godzinę do Krakowa będzie ciężko…… ale spróbujemy! 😉

Kamila Klimek
Kamila Klimek
10 lat temu

Zrobiłam dziś na obiad:))) Bossssssskie:D

Fizinka
Fizinka
10 lat temu
Reply to  Kamila Klimek

😀 😀

Daga
Daga
10 lat temu

Moim ostatnim farszem były brokuły i ser feta 🙂

Fizinka
Fizinka
10 lat temu
Reply to  Daga

Z brokułami też uwielbiam naleśniczki! 😉

Milena Kamińska
Milena Kamińska
10 lat temu

pychotka, nigdy nie robiłam ale wyglądają smakowicie na pewno zrobię

Fizinka
Fizinka
10 lat temu

Wyglądają i są baaaardzo smaczne!! 😉

Sylwia Wnuk
7 lat temu

no raczej, tylko kto zrobi 😀

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Sylwia Wnuk

No właśnie 🙂

Iwona Okulicz-Zawada

Często je robię 🙂 wszystkim bardzo smakują bo na prawdę są pyyycha 🙂

Magda
Magda
5 lat temu

Przecier pomidorowy czy koncentrat pomidorowy? Ile gram ma być?

Kulinaria 19 stycznia 2014

Ekspresowe muffiny

Dałam się już Wam poznać, jako „Pani Szybkie Ciasto” – a że przypadło Wam do gustu, nie mogę Was zawieść! Więc gdy głodni goście dobijają się do drzwi, dzieci jęczą, że się nudzą, a dobra ciocia wytyka Ci zeszłoroczny zakalec… łap za miskę, łyżkę – a w 25 minut rozprawisz się z nimi wszystkimi!

Dziś na cukierniczej paterze serwujemy babeczki, a raczej muffinki. Czyli podpatrzone cudo z programu kulinarnego w polskim i ekspresowym wydaniu na każda okazję!

Ja uwielbiam je robić razem z córką – to ciasto, które 3-latek może przygotować prawie samodzielnie. Jedyne co trzeba zrobić to wsypać i wlać składniki do michy i zamieszać! A jak mało zmywania!

Są świetne na jesienną chandrę, wiosenny piknik i wystawne przyjęcie. A więc do dzieła – robimy ekspresowe muffiny!

Składniki:

Suche:

1 ¾ szklanki mąki (absolutnie obojętnie jakiej byle pszennej)
2 łyżki ciemnego kakao (jeżeli lubicie wytrawny smak można zaszaleć na ciut więcej)
¾ szklanki cukru pudru  (jeśli daję więcej kakao, dodaję pełną szklankę cukru pudru)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
½ łyżeczki sody
1 cukier waniliowy (lub kilka kropel aromatu waniliowego do ciast)

Mokre:

1 szklanka mleka
⅓ szklanki oleju (bez stresu, tak na oko)
1 jajko

Dodatki ekstra:

Tabliczka czekolady
Ulubiona konfitura – najlepiej wiśniowa, malinowa

Jeżeli planujecie babeczki w formie wystawnej można pokusić się o krem do tortów „na górę” i jakieś dekoracje.

„Przyda się”:

Blacha do pieczenia muffinów (taka taca z dziurkami na babeczki) lub foremki do babeczek (metalowe – trzeba wyłożyć papilotkami, silikonowe – saute)
Papilotki do babeczek
Drewniany patyczek do szaszłyków

Przygotowanie:

1. Piekarnik nagrzewam do temperatury ok. 175-200 stopni Celsjusza – w starym przedpotopowym sprzęcie piekłam je w temp. ok. 200 stopni, w nowym piecu z termo obiegiem 175 było w sam raz.

2. Wyjmuję sprzęt: 2 miski, łyżkę i szklankę (szaleństwo ;P )

3. W jednej misce mieszam wszystkie suche składniki, w drugiej mniejszej wszystkie mokre. Następnym krokiem jest wlanie mokrych do suchych. Mieszam. Naprawdę dziecko może to wykonać, ponoć im więcej „purchli” tym smaczniejsze baby!

4. Opcjonalnie siekam nożem czekoladę (lubię łączyć trochę mlecznej i trochę ciemnej, gorzkiej czekolady) – byle jak, na niewielkie kawałki i wrzucamy do ciasta. Mieszam wszystko razem.

To zajmuje 5-10 minut. Jeśli zlecimy prace maluchowi, dodajmy drugie tyle i rozłóżmy na podłodze gazetę, łyżki bywają złośliwe i po co zamiatać mąkę z podłogi?!

5. I tu najmniej przyjemna część zadania (mówię tak bo zawsze zababrzę dookoła mimo moich usilnych starań): czyli nakładanie. Do blachy wkładam papilotki. Ciasto ma konsystencję bardzo gęstej śmietany lub serka. Nakładam łyżką do papilotek. Najlepiej zaopatrzyć się w 1 dużą łyżkę i 1 łyżeczkę. Łyżeczką zsuwamy ciasto z łyżki. Nakładam mniej więcej do ¾ (takie maksimum, może być mniej). Ciasta wystarczy na 12 dużych i pękatych babeczek o średnicy 5 cm. Jeżeli spadło nam ciasto nie tam gdzie planowałam wycieram, podczas pieczenia będzie się przypalać i psuć kuchenne zapachy.

Jeżeli chcemy wzbogacić babeczki konfiturą, na górę wrzucam malutką łyżeczkę. W czasie pieczenia nadzienie schowa się w środku.

Dla smakoszy:

Można nie dodawać kakao do suchych składników, a na sam koniec. Część ciasta odłożyć do miseczki, następnie dodać do niego nieco wanilii lub aromatu/olejku waniliowego. Do pozostałego ciasta dopiero dodać kakao – w ten sposób zrobimy babeczki  dwukolorowe: czekoladowe-waniliowo. Waniliowe ciacho dodajemy tak jak konfiturę dopiero do foremek napełnionych masą czekoladową .

Pieczenie:

Trwa około 15-20 minut w zależności od naszego piekarnika i tego czy dodamy mokrą konfiturę (wtedy zakładamy, że dłużej). Czekamy, aż urosną i ściemnieją. Najlepiej wykonać próbę patyczkiem – czyli wbijamy patyk do szaszłyków w babeczkę i sprawdzamy czy po wyjęciu zostało na nim lepkie ciasto.
Suchy patyk = gotowe babeczki

I gotowe! Prawda że szybkie, proste i smaczne?

mufina

mufiny2

Zdjęcia: Hanna

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Budująca Mama
10 lat temu

Kochana! Dziękuję! Nie mam miksera, a słodkiego się chce, oj chce i zaraz zaczynam robić 🙂 tylko mi jajca dojadą 😀 i napiszę jak smakowały

Edyta Wilk
10 lat temu

Te też wypróbuję 😉

mysia-sia
mysia-sia
9 lat temu

właśnie w piekarniku mufiny z twarożkiem. ciekawe jak to połączenie się sprawdzi 😉

Emocje 14 stycznia 2014

Macierzyństwo bez lukru

Ostatnio na naszym funpage’u zarzuciłyście brak na blogu dzieciowych tematów. Mam nadzieję, że uda mi się zaspokoić Wasz niedosyt w najbliższym czasie, niech to będzie moja obietnica, której postaram się dotrzymać. Pomysłów w głowie mam od groma, teksty w myślach gotowe, tylko kompletny brak czasu na wklepanie ich do komputera.

Jak wiecie mam dwójkę szkarbów: Maja – 2,9 oraz Mati – 9 miesięcy. Roboty przy  nich co nie miara. Na dodatek ostatnio aura sprzyja różnorodnym choróbskom, no i nas te paskudy niestety nie omijają. W związku z czym doba stała się dla mnie zbyt krótka by pogodzić wszystkie sprawy, a o chwili dla siebie nie wspomnę. Takie chwile po prostu nie istnieją.

Zapytacie, a gdzie mąż? W dwójkę przecież raźniej? Otóż mąż jest, ale w pracy.

Aktualnie siedzieć tam będzie 10 dni, bo skoki narciarskie w Wiśle jednak się odbędą, więc dostał takiego bonusa w postaci dodatkowych dyżurów. Nie myślcie sobie, że jest jednym ze skoczków, niestety odgrywa nieco mniej znaczącą rolę 😉

No więc matka została sama na placu boju. Aby uatrakcyjnić jej czas, Maja postanowiła złapać jakąś żołądkową paskudę i ciągle by się na rękach nosiła oraz w tej pozycji spała! Tylko że na dole  – w parterze – jest Mati, który usilnie próbuje wszędzie wstawać, a jak wiadomo przy nogach mamy jest najfajniej (a nóż się zlituje i podniesie jego zacne cztery literki). No więc kobieto, nie pozostaje ci nic innego jak tylko się sklonować! Albo chociaż  wyposażyć w dwie dodatkowe pary rąk. Tak dwie, bo jedna – aktualnie zajęta – dla Maji, druga – zarezerwowana – dla Mateusza, a dla trzeciej zawsze jakaś robótka się znajdzie.

I tak mijają dni, każdy podobny do poprzedniego. Rąk do odrobienia się ciągle mało. W każdym tym dniu daje 200% siebie komuś – dzieciom. I co? Nawet jak jestem styrana, resztkami sił ogarniam dom, żaby następnego dnia znów doprowadzić go do ruiny, to i tak odnajduję w sobie siłę na codzienną walkę, tą siłą są moje dzieci.

Jak już dom wypełnia błoga cisza, wokoło panuje względny porządek, a moje pokłady energii zostały już zupełnie wykorzystane, to spoglądam na te moje małe potworki, które w końcu słodko śpią i zapominam o całej tej codziennej tyradzie. W końcu idę spać i w tych skrawkach snu, które są mi dane, odzyskuje siły by kolejnego dnia dać dzieciom już nie 200 a 300% . Aby w zamian za to dostać 1000% bezgranicznej miłości.

Macierzyństwo nie jest łatwe, nie opływa lukrem i już na pewno nie wygląda tak jak widzimy je w TV, ale z całą pewnością jest wyjątkowe, jest cudowne.

I wiem, że jeszcze nie raz uraczę Was jakimś cięższym tekstem, będę się  skarżyć, że jest mi niedobrze, że mam dość. Jednak wierzę, że będzie on zawsze zakończony happy endem, że warto!

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Agnieszka Prajsnar
Agnieszka Prajsnar
10 lat temu

Tekst jakby pisany moją ręką. Oddający atmosferę dnia każdej wielodzietnej mamy, choć nie wątpię, że niejedną pojedyncza mama by się pod nim podpisała. Dokładnie taką walkę emocjonalną toczę każdego dnia, ba każdej godziny gdy całą moja trójca jest w domu. Na szczęście wszyscy zdrowi i full house jest tylko w weekendy. W tygodniu walczę z najmniejszym wzrostem a największym temperamentem, ząbkuj ącym i przy wszystkim wstającym diabełkiem 🙂

Magdalena Marczuk Romanowska
Magdalena Marczuk Romanowska
10 lat temu

Oj, można by pisać i pisać. To i tak bardzo lajtowe ujęcie tematu. Agnieszko łączę się codziennej walce z temperamentem i ząbkowaniu, u mnie to samo.

tomek q (jakchcemy.pl)

Lukier to zwykle tylko na wierzchu i bez powodu odpada. Coś w tym jest.

Jestem pełen podziwu dla mam (w tym najwyższego dla mojej Justyny of course) zajmujących się dziećmi na pełny etat, tfu na 2-3-4 etaty. Pójście do pracy to jednak łatwizna chyba.

Magdalena Marczuk Romanowska
Magdalena Marczuk Romanowska
10 lat temu

Brawo! Rzadko (niestety) można przeczytać słowa uznania i podziwu dla mam. Z reguły odnoszę wrażenie, że płeć odmienna;) uważa iż my – mamy – nic w domu nie mamy do roboty, to oni – maczo – ciężko pracują i zarabiają pieniądze.
Tak więc Panie Tomku jeszcze raz brawo i dziękuję:)

gosia
gosia
10 lat temu

taka prawda , dobrze mieć rodzicow którzy pomoga , ale coz oni tez musza pracować i tak zostaje się samemu

Maria Ciahotna
Maria Ciahotna
10 lat temu

Oj, tak już to jest – czasami dzieciaki dają nam nieźle popalić, zwykle nie ze swojej winy, bo ząbki czy choroba to dla nich też ogromne wyzwanie, i gdzie tu szukać pomocy jak nie u mamy? Bo od tego jeseśmy, dla nich, każdego dnia, by przytulić, podnieść, wysłuchac ich zwierzeń, zamienić się w budowniczego mostów czy księżniczkę na balu. Do tego jednak dochodzi „zwykłość” dnia, czyli gotowanie, sprzątanie, pranie… Ja też czasami mam lekką schizofrenię, robiąc jedno myślę o czymś innym a na dodatek odpowiadam na mądre pytania naszych świata ciekawych pociech. A wieczorem? Siadam przed komputer i pracuję 🙂… Czytaj więcej »

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close