3 grudnia 2020

Teraz Rowley. Ahoj, przygodo! – Jeff Kinney

Tytuł: Teraz Rowley. Ahoj, przygodo!
Autor: Jeff Kinney
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Oprawa: miękka
Liczba stron: 223

Teraz Rowley. Ahoy, przygodo!” to nie jest zwykła książka, to tak naprawdę jazda bez trzymanki. Dzieje się w niej tak dużo i pojawia tyle różnych postaci, że można za nią nie nadążyć. Ale co się dziwić, skoro Jeff Kinney postanowił, że tym razem to główny bohater będzie odpowiadać za treść lektury.

Przynajmniej w pewnym sensie, ponieważ autor wymyślił, że w drugiej części przygód Rowleya, ów chłopak napisze swoją pierwszą powieść przygodową i to właśnie ona stanowi fabułę dla całości. Oczywiście dzieło to powstało z drobną pomocą Grega, najlepszego przyjaciela, znanego szerzej jako tytułowego bohatera serii „Dziennik cwaniaczka”.

I tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że gdyby nie sugestie Grega, Rowley stworzyłby samodzielnie lepszą książkę, a przynajmniej mądrzejszą, z wartościowym, odważnym bohaterem, niosącym pozytywny przekaz czytelnikom. Rowley wymyślił bowiem, że jego powieść będzie opowiadać historię Rolanda, chłopca o złotym sercu, który pewnego dnia dowie się, że jego matkę porwał Biały Czarownik i uwięził ją w swojej Lodowej Twierdzy. Roland będzie więc musiał udać się do owej twierdzy i uwolnić mamę.

Niestety Greg stwierdził, że taka historia będzie nudna, jak flaki z olejem i trzeba ją trochę podrasować. Sęk w tym, że chłopak nie znał umiaru, a do tego wszystko wiązał z pieniędzmi. Tym, którzy znają Cwaniaczka, nie trzeba chyba mówić, że napisanie książki, potraktował, jako (kolejną) okazję do zrobienia kariery, sławy i wzbogacenia się. Oczami wyobraźni widział już nie tylko ich wspólną książkę na sklepowych pólkach, ale i jej ekranizację w kinie, a także masę zabawek i gadżetów z wizerunkiem bohaterów.

No więc za namową Grega, główny bohater, Roland miał swojego pomocnika, Garga – Roland oczywiście był zwykłym, skromnym wiejskim dzieckiem, zaś Garg barbarzyńcą, superbohaterem, który do rozwiązywania wszystkich problemów używał mięśni ?

Ich wspólna podróż do Lodowej Twierdzy była długa i kręta, pełna przygód, różnych postaci i niesamowitych stworzeń, rodem z bajek, baśni, a nawet mitów ? Greg uważał bowiem, że w książce musi się dużo dziać, a oni z kolei muszą pokonywać wszelkiej maści przeszkody i walczyć z potworami.

Spotkali więc na swej drodze wróżki, trolle, ogry, Sherlocka Holmesa, Małą Syrenkę, Jednookiego Maga ze Spalonego Bagna, Stefana – pół człowieka, pół krowę ? A także wampira, który podczas pełni zmieniał się też w wilkołaka – wiem, że to dziwnie, ale okazało się, że chłopak obłożony jest podwójną klątwą… ?

Co rusz pojawiał się również duch zmarłego dziadka Rolanda, Acio, który dodawał chłopcu odwagi i nadziei, gdy ten wątpił, że uda mu się odnaleźć mamę.

Przemierzali góry, lasy, pola, pokonali lawę i rwącą rzekę… Aż w końcu po kilku dniach wyprawy, w towarzystwie nowo poznanych przyjaciół: Elfki, Maga, Sherlocka i Stefana, dotarli do Lodowej Twierdzy. Gdy wreszcie dostali się do środka i odnaleźli porywacza – Białego Czarownika, nagle okazało się, że tak naprawdę to… Święty Mikołaj!

Prędko wyszło na jaw, że mama Rolanda wcale nie została porwana, a cała ta wyprawa to sprawka Maga, który z pomocą chłopca o złotym sercu chciał się dostać do Świętego, po to, by zemścić się na nim za swoje nieudane dzieciństwo – jeśli zastanawiacie się, jaki związek ma Mikołaj i Mag, to już wam tłumaczę, otóż okazało się, że są braćmi! ?

Nic więcej wam już nie zdradzę ? Jeśli zaintrygowała was ta zwariowana i pełna przygód opowieść, sięgnijcie po książkę. Myślę, że fani serii Dziennik cwaniaczka oraz twórczości Jeffa Kinneya będą zadowoleni. W każdym razie mojemu dziewięciolatkowi bardzo spodobała się ta część,  przeczytał ją w dwa wieczory, co rusz chichocząc pod nosem.

Teraz Rowley. Ahoy, przygodo!” to bardzo zwariowana i niebanalna lektura. Dużo się w niej dzieje, absolutnie nie można narzekać na nudę, niczego nie można też przewidzieć, ani być pewnym, bo gdy Rowley coś postanowi, istnieje duże ryzyko, że Greg to zmieni i mocno podrasuje.

Przyznaję, że podczas lektury miewałam momenty, kiedy myślałam, że treść jest przekombinowana, że za dużo pojawia się tych wszystkich stworzeń i magii, ale po chwili uzmysławiam sobie, że książka nie jest przecież adresowana do mnie ? Jaśkowi się spodobała i to najważniejsze! ?

 

Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close