Rodzicu! Czy wiesz, że Twoje dziecko może być głodne w szkole?
– Mamusiu dałam serek Joli, a herbatniki Zosi, bo były głodne a już nie miały swojego jedzenia. To znaczy Jola już nie miała, a Zosia w ogóle nie przynosi bo chodzi na obiady a obiad był dawno.
Taki lub podobny tekst słyszę od mojego dziecka średnio co drugi dzień. Imiona i płeć dzieci zmieniają się jak w kalejdoskopie, jednak jest kilka dominujących. Za każdym razem chwalę, że ładnie się podzieliła, dobrze, że dba o koleżanki i takie tam. Duśka jest jedynaczką, a wiadomo – jedynacy z góry są obciążeni skłonnością do egoizmu. O ile w wielodzietnych rodzinach ciągłe dzielenie się jest naturalnym zjawiskiem, o tyle w domu jedynaka nie ma takiej potrzeby, nad umiejętnością dzielenia trzeba pracować. Tym bardziej cieszę się, że Duśce przychodzi to naturalnie. Czasem tylko się zastanawiam, czy aby ona nie wychodzi głodna ze szkoły skoro rozdaje połowę tego co zabiera, a na obiady nie chodzi. Ostatnio pakuję jej więcej, żeby i dla niej zostało.
Tylko, że ten medal ma dwie strony. Z tego co się orientuję ani Zosia ani Jola nie pochodzą z biednych rodzin i rodziców stać na to, by dziecku do szkoły coś do jedzenia dać. I z opowiadań Duśki wiem,że dają, tyle, że dzieci zjadają więcej niż rodzice im zapakują. Prawdopodobnie nie wynika to ze złej woli ani z zaniedbania, być może widok pustej śniadaniówki utwierdza rodziców w przekonaniu, że wszystko w porządku. Podobnie rzecz się ma z dziećmi jedzącymi w szkole obiady – rodzic ma prawo myśleć, że skoro opłaca obiady to dziecko głodne nie chodzi. A nie jest tajemnicą, że dzieci mają swoje preferencje kulinarne i nie każde zaserwowane przez stołówkę danie im zasmakuje. Efekt? Wolą nie zjeść wcale niż zjeść dajmy na to szpinak, czy kaszę gryczaną. Ba! – na widok nielubianej potrawy natychmiast czują się najedzone, byle tylko wyjść ze stołówki. Niestety zapisanie ucznia na obiady nie jest gwarancją ich zjadania.
Głód u dziecka rozwija się nagle i z zupełnie abstrakcyjnych powodów. Dziecko, które pół godziny temu zjadło obiad z dwóch dań i doprawiło deserem, może być głodne tylko dlatego, że kolega obok je. Albo dlatego, że kolega ma a on nie ma. I siła sugestii jest tak wielka, że dziecko naprawdę czuje głód i ssanie w żołądku. Dlatego bez sensu jest robienie założenia, że jak uczeń zje obiad w szkole to mu na te trzy godziny do końca lekcji wystarczy. W domu by wystarczyło, oczywiście,w końcu to nie noworodek, którego trzeba karmić co trzy godziny. Jednak przebywanie w grupie rówieśników rządzi się innymi prawami. Dlatego mimo wykupionych obiadów dobrze coś tam dziecku dorzucić, żeby miało na wszelki wypadek. Jak zje to zje, jak nie zje to odda komuś albo przyniesie do domu. Warto też zapytać dziecko czy to co miało mu wystarczyło. Ewentualnie co zrobiło, jak było głodne.
Maluchy to maluchy, są empatyczne, podzielą się i na ogół dużo nie potrzebują. W starszych klasach jest trudniej, zapotrzebowanie na energię rośnie. Rośnie też ilość metod, którymi można sprawę rozwiązać. Jedną z nich niestety jest zabieranie jedzenia młodszym kolegom. Problem zamiatany pod dywan, o którym głośno się nie mówi, a jednak przez dziesięciolecia wiele się nie zmieniło. Jak go uniknąć? Wydawałoby się, że nie jest to skomplikowane, wystarczy dawać dzieciom jedzenie do szkoły. Wydawałoby się…
Dane na temat głodujących dzieci w Polsce są niepełne, niedokładne i nie do końca wiadomo jaką metodą zdobyte. W zależności od okoliczności ich liczba waha się od dwustu tysięcy do miliona. Niezaprzeczalny jest jednak sam fakt – są w Polsce głodne dzieci. Działania systemowe są jakie są, mimo różnych programów pomocowych problem nie został do końca rozwiązany. Tak więc drogi rodzicu – po pierwsze ustal, czy Twoje dziecko było głodne w szkole, czy wystarczyło mu to, co mu dałeś, czy prosiło kolegę o podzielenie się. Bo jeśli stać Cię na karmienie swojego dziecka, to niech kolega dzieli się z naprawdę potrzebującym. Po drugie, jeśli wiesz, że Twoje dziecko ma z kim podzielić się jedzeniem, a stać Cię na to, dopakuj jedną kanapkę więcej. Tak po prostu.
Moja córka chyba głodna nie jest bo obiad w szkole zjada ale śniadanie przynosi do domu. Czasem jak np pakuję jej babeczki, to wtedy sama prosi o więcej bo jeszcze chciała poczęstować kolegę i koleżankę 😉
Mój starszy z przedszkola zawsze wraca głodny. Więc zawsze czeka na niego drugi obiad w domu. 🙂 Nie wiem, gdzie to wszystko mieści – bo od nauczycielek wiem, że wszystko ładnie zjada.
Moja corka tez sie dzieli z kolezanka 🙂
Fajnie dzieciaki mamy 🙂
Oj tak 🙂
Moja też ma koleżankę do podkarmienia. Wiem nawet że Koleżanka nie przepada za humusem-woli dżem 😉
Kanapka z dżemem do szkoły? 🙂
Jako jedna z 2 plus owoc. Takie niespotykane? :p
Zawsze pakuję, ale często wraca :- Bo nie było czasu zjeść, ale zjada obiad w szkole
……
przynajmniej tyle