Sport 21 kwietnia 2017

Psycholog dziecięca: Czy wiesz, ile ruchu potrzebuje Twoje dziecko każdego dnia?

– Aktywne dzieci lepiej pracują w grupie, lepiej radzą sobie z porażkami, wykazują się większą cierpliwością i rozumieją, że na nagrodę za wysiłek trzeba czasem trochę poczekać – mówi Magdalena Chorzewska, znana psycholog dziecięca i specjalistka ds. żywienia.

Choć łacińska wersja sentencji „w zdrowym ciele zdrowy duch” wywodzi się ze starożytnego Rzymu, to dziś jej przesłanie jest aktualne jak nigdy dotąd, ale też zachęcenie dzieci do ruchu jest trudne jak nigdy przedtem.

Jak pokazują międzynarodowe badania, problemem występującym niemal we wszystkich krajach rozwijających się jest hipoaktywność, czyli zbyt niski poziom aktywności fizycznej u dzieci i młodzieży w stosunku do ich potrzeb. Co ciekawe, ten problem dotyka w sposób szczególny bogatsze społeczeństwa, które mogą korzystać z lepiej rozwiniętej infrastruktury sportowej.

Co zatem zrobić, aby zachęcić dzieci do ruchu oraz jakie korzyści daje najmłodszym aktywność fizyczna – zapytaliśmy znaną psycholog dziecięcą i specjalistkę ds. żywienia, Magdalenę Chorzewską.

Czy możliwe jest określenie optymalnego poziomu aktywności fizycznej u dzieci? Albo inaczej – ile wysiłku i w jakiej formie potrzebuje dziecko w różnym wieku?

Magdalena Chorzewska: Według wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia, dziecko w wieku 5-17 lat potrzebuje minimum 60 minut różnorodnego wysiłku dziennie. Ponadto 5 razy w tygodniu powinno wykonywać przez pół godziny bardziej intensywny wysiłek, po którym pojawi się uczucie zmęczenia. W przypadku młodszych dzieci, WHO zaleca 15 minut takiego wysiłku 3 razy w tygodniu.

Jeżeli chodzi o formę aktywności, wszystko zależy od możliwości dziecka i ewentualnych ograniczeń. Szczególnie zaleca się jednak ćwiczenia ogólnorozwojowe, które są dobre dla wszystkich. Mam tu na myśli np. pływanie, które nie obciąża układu kostno-stawowego, a przy tym rozwija wszystkie cechy motoryczne. Przebywanie w wodzie i trenowanie w takich warunkach dodatkowo hartuje organizm poprzez zmianę środowiska. Oczywiście wszystko powinno odbywać się w konsultacji z trenerem pływania.

A inne przykłady dyscyplin, w których kładzie się nacisk na ćwiczenia ogólnorozwojowe?

– Na pewno mogę polecić judo czy gimnastykę. To dyscypliny, w których jest dużo ewolucji gimnastycznych, co przygotowuje organizm ogólnorozwojowo. Dzieci, które je uprawiają, w przyszłości będą miały świetną bazę do uprawiania każdego sportu.

Z pewnością wiele zależy od wieku dziecka, stanu jego zdrowia i warunków życiowych. Czy istnieje prosta i skuteczna recepta na to, jak zachęcić młodego człowieka do sportowego trybu życia?

– Najlepiej poprzez modelowanie, czyli uczenie dziecka na własnym przykładzie. Trudno jest opowiadać podopiecznemu o zbawiennym wpływie sportu na nasze życie i zachęcać do jego uprawiania, jeśli sami prowadzimy kanapowy tryb życia i narzekamy, kiedy trzeba wejść po schodach na drugie piętro.

Ważne jest, aby dziecko przez cały czas aktywności fizycznej dobrze się bawiło. Wtedy wysiłek nie będzie przykrym obowiązkiem, a nagrodą i wyczekiwanym momentem w ciągu dnia. Trzeba oczywiście pamiętać też o częstym uzupełnianiu płynów, w czym może pomóc wygodna butelka z korkiem niekapkiem.

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę, zachęcając dziecko do ruchu?

– Ważne jest motywowanie do sportu poprzez dawanie dziecku pozytywnej informacji zwrotnej, na zasadzie „świetnie ci idzie, tak trzymaj!”. Powinniśmy też umożliwiać podopiecznym uprawianie sportu w przyjaznym środowisku czy otoczeniu. Istotne jest też wsparcie grupy, w której dziecko ćwiczy. Warto też poszukać wspólnie z dzieckiem jego sportowego wzoru, autorytetu i pokazanie na jego przykładzie, jak ważna jest aktywność i co wnosi w nasze życie.

We wszystko to, o czym Pani mówi, idealnie wpisują się takie akcje jak „Rusz się z Kubusiem!”, w ramach której marka Kubuś mobilizuje dzieci i wspiera ich mamy w propagowaniu ruchu oraz aktywnego i  szczęśliwego dzieciństwa. Przykładem dla najmłodszych są właśnie ich idole, piłkarze – Kamil Grosicki, Bartosz Kapustka i Michał Pazdan, którzy zostali ambasadorami akcji, a ich wizerunek jest też dostępny na specjalnej wodzie smakowej Waterrr Sport, idealnej np. na trening.

– Dokładnie tak. Jeśli brakuje nam inspiracji, nie bójmy się skorzystać z wiedzy specjalistów i idoli. Warto śledzić tego typu akcje i szukać w nich tego, co zainteresuje nas i nasze dziecko. Myślę, że piłkarze mogą dawać dzieciom bardzo dobry przykład: ważny jest ruch każdego dnia i jest on dobrą zabawą, a zmiany naszych przyzwyczajeń zależą tylko od nas.

A czy Pani ma swój pomysł jak dotrzeć do rodziców, a może raczej nauczycieli i zredukować rosnącą liczbę zwolnień z lekcji WF-u?

­- Jeżeli chodzi o coraz większą liczbę zwolnień z lekcji wychowania fizycznego, trzeba odwołać się do przyczyn takiego stanu rzeczy. Często jest tak, że na prośbę o zwolnienie wpływają nudne lekcje i nauczyciel, który nie ma pomysłu na zajęcia, a także przyzwolenie rodziców. Kluczowy jest też wiek, w którym dzieciaki zaczynają unikać ćwiczeń – niechęć pojawia się najczęściej około 12-13. roku życia. Często dzieje się tak z powodu narastającego lęku społecznego, strachu przed wyśmianiem, oskarżeniami o niezdarność itp. Żeby usunąć przyczynę, trzeba odwołać się do źródła. Atrakcyjnie prowadzone lekcje i motywujący nauczyciel mogą zdziałać cuda. Korzystanie z pomocy ekspertów może być nieocenionym źródłem wsparcia dla rodziców i nauczycieli w tym zakresie.

Dobroczynny wpływ aktywności fizycznej na nasze ciało jest dość oczywisty. Uprawianie sportu wpływa jednak nie tylko na poprawę kondycji ruchowej, ale także intelektualnej. Liczne publikacje z zakresu medycyny i psychologii potwierdzają tę tezę. A jak teorie naukowe przekładają się na życie codzienne?

– O wpływie aktywności z punktu widzenia psychologii jest bardzo dużo publikacji. Mowa w nich o pozytywnym wpływie uprawiania sportu na funkcje poznawcze – myślenie, zapamiętywanie, przetwarzanie informacji, koncentrację uwagi.

Sport ma także wpływ na kształtowanie postaw i zachowań. Aktywne dzieci lepiej pracują w grupie, lepiej radzą sobie z porażkami, wykazują się większą cierpliwością i rozumieją, że na nagrodę za wysiłek trzeba czasem trochę poczekać. Z mojego doświadczenia wynika dodatkowo, że rzadziej trafiają do mnie dzieci z diagnozą zaburzeń nastroju, które aktywnie uprawiają sport.

Miałam kiedyś 12-letniego pacjenta, który czynnie uprawiał pływanie i trenował po dwa razy dziennie 5-6 razy w tygodniu. Chłopiec miał niezwykle silną wewnętrzną motywację, nikt go do tego nie zmuszał.

Trudno jest oddzielić przymuszanie od motywowania? Co by Pani podpowiedziała w tej sprawie rodzicom? Bardzo często jest niestety tak, że rodzice przekładają swoje niespełnione ambicje na dzieci i nieumiejętnie motywując, skutecznie zniechęcają swoje pociechy do sportu.

– Motywacja działa wtedy, kiedy odwołuje się do wewnętrznej motywacji dziecka. To znaczy, że zadziała wtedy, kiedy to „coś” będzie faktycznie ważne dla naszego dziecka. Będąc rodzicem należy skupiać się na pozytywach, pokazywać plusy i chwalić, gdy malec wróci zmęczony z treningu. Powinniśmy podkreślać, że podoba nam się to, co robi i zauważać progres – chwalić, gdy dziecko przebiegnie 6 okrążeń, zamiast zwyczajowych 3 – a także podkreślać pozytywny wpływ aktywności. Tak jak mówiłam, najważniejsza jest pozytywna informacja zwrotna.

***

Podczas ruchu niezwykle istotne jest również prawidłowe nawadnianie organizmu. Marka Kubuś wyszła naprzeciw potrzebom młodych sportowców, wprowadzając nową wodę witaminową Kubuś Waterrr Sport.

Kubuś Waterrr Sport jest dostępny w trzech pysznych smakach (Citrus-Mix, Jagoda oraz Malina-Granat), w poręcznych i wygodnych opakowaniach, z wizerunkami ambasadorów akcji „Rusz się z Kubusiem!” Kamila Grosickiego, Bartosza Kapustki i Michała Pazdana na etykietach.

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bea Wawrzynowicz
7 lat temu

8 lat jazda konna

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu

8 lat, pływanie i łucznictwo 🙂

Joanna Ścierska
7 lat temu

Syn (niecałe 7 lat) od 4 roku życia trenuje piłkę nożną 🙂 ⚽

Agnieszka Jelinek
7 lat temu

Prawie 6 lat – karate i rower, najmłodszą rowerek biegowy zamiast wózka

Żaklina Kańczucka
7 lat temu

6,5 roku – piłka nożna i pływanie, 3,5 roku- póki co „zabawa” na basenie plus piłka nożna 🙂

Emocje 20 kwietnia 2017

Jeśli nie wiecie jak się zachować, zachowajcie się przynajmniej przyzwoicie

Nie jestem matką Teresą, nie udzielam się dla innych bardziej, niż każe mi zwykła ludzka przyzwoitość. Ale nigdy, przenigdy nie ominęłabym człowieka, bez upewnienia się, że nie potrzebuje on pomocy.

W drugi dzień Świąt Wielkanocnych wychodziłam po 22.00 z psem na spacer. W przedsionku klatki schodowej siedział człowiek, od którego było czuć alkohol. Zapytałam czy wszystko dobrze, bo nie powinien tu siedzieć. Odpowiedział, żebym pozwoliła mu tu zostać albo podała adres noclegowni, bo on nie jest pijany tylko „wczorajszy”, życie mu się zawaliło i nie ma dokąd pójść, a jest mu bardzo zimno. Faktycznie, nie był może wymuskany, ale na menela też nie wyglądał.

Zadzwoniłam do centrum kryzysowego po adres przytuliska, okazało się, że nie przyjmują tam poza zimą. Przekazałam to jemu i poprosiłam, by jednak wrócił do domu, bo klatka schodowa to nie miejsce na spanie.

Po kwadransie wracałam z psem, a facet wyglądał jakby gorzej, nie miał siły siedzieć. Zapytałam go ponownie, czy nie potrzebuje pomocy. Poprosił o szklankę wody. Przyniosłam mu ją, a on ze łzami  przyznał, że dziś wcale nie pił, tylko wczoraj zapijał smutki, bo on nie ma po co żyć, nie ma już do kogo wracać. Poza tym jest cukrzykiem i od wczoraj rana nie przyjmował insuliny. Myślał po prostu, że zaśnie i się nie obudzi jak się zapije, bo nie miał ani dokąd pójść ani odwagi zrobić sobie krzywdy.

Po prostu zamarłam i w jednej chwili facet z “menela” przeistoczył się w człowieka, który na chwilę zgubił sens życia. Wezwałam pogotowie, mężczyzna zgodził się przyjąć pomoc medyczną i karetka zabrała go do szpitala. Szczerze mam nadzieję, że się jakoś pozbiera. Jaki by nie był, to zawsze człowiek, o czym niestety nie każdy pamięta.

Gdy próbowałam mu pomóc, mijały mnie dwie osoby, jedna spojrzała z niechęcią w naszą stronę a druga udała, że nas nie widzi. Ja rozumiem, że można się bać obcych ludzi, nie wiadomo, co w człowieku siedzi. Sama miałam sytuację, gdy latem natknęłam się w lesie z psem, na pijaczka leżącego na ścieżce, który wyglądał na mocno obitego. Dobrze, że miałam psa na smyczy (bez ujadającego Morrisa raczej nie zbliżyłabym się do niego), bo na moje pytanie o pomoc, facet z rozwalonym nosem wybełkotał stek przekleństw, pozbierał się z ziemi, zabrał butelkę i potoczył się dalej.

Uważam jednak, że moralnym (i chyba nawet prawnym) obowiązkiem każdego z nas, jest udzielić pomocy, gdy istnieje taka konieczność. W takich sytuacjach, gdy się boicie o siebie i to was powstrzymuje przed udzieleniem pomocy, warto poprosić kogoś by był z wami. Znajomy, sąsiad czy ktokolwiek inny, byle razem było raźniej. O własne bezpieczeństwo należy zadbać przede wszystkim.

Ja nie wyobrażam sobie, bym miała rano natknąć się na martwego faceta, bo nocą ominęłam go na klatce dla własnego spokoju. Taka jestem, po prostu.

P.S. Koleżanka, którą prosiłam o pomoc, napisała mi smsa, czy adoptowałam już tego bezdomnego. Pół żartem, pół serio odpisałam, że raczej kupiłam sobie bilet do nieba, pomagając człowiekowi.

Jeśli nie wiecie jak się zachować, zachowajcie się przynajmniej przyzwoicie.

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Klaudia Sobantka
Klaudia Sobantka
7 lat temu

Ja też kiedyś miałam taką sytuację. Wychodziłem wieczorem z psami a koło sklepu pod domem leżał człowiek. Nie mogłam do Niego podejść ponieważ moje psy nie lubią zawierać nowych znajomości. Ciężko z odległości było ocenić czy jest pijany czy zasłabł a jego głowa była niebezpiecznie blisko krawężnika. Zadzwoniłam na 112 i wytłumaczyłam jak wygląda sytuacja więc przełączono mnie na pogotowie. Niestety zamiast zrozumienia dostałam opiernicz od Pani z pogotowia czemu nie dzwonię na straż miejską. Myślałam, że mnie krew zaleje tyle się mówi żeby nie przechodzić obojętnie a jak człowiek chce pomóc to jeszcze obrywa za to. Na szczęście Straż… Czytaj więcej »

Żaklina Kańczucka
7 lat temu

Brawo za podejście. Szkoda, że pani na pogotowiu też miała „zły dzień”. Najważniejsze to mieć ludzki odruch i trochę wyobraźni

Emocje 19 kwietnia 2017

Kiedy telefon zamiast dzwonić, kradnie Ci Twoje życie

Telefon to zdaje się od zawsze był pewnego rodzaju luksus – nie każdy miał go w domu. Niektórzy, by z niego skorzystać, chodzili do sąsiadów (o ile dobrze z nimi żyli ;-)) inni musieli wychodzić na ulice i korzystać z budek telefonicznych. Pamiętacie je?

Najpierw były na monety i żetony, później pojawiły się na kartę, które obowiązkowo zbierało się jak znaczki czy popularne karteczki 😉

Pamiętam, jak dzwoniłam z takiej budki do mamy, z kolonii, na których byłam w 6 klasie podstawówki. Zresztą nie tylko ja, cała klasa szła wówczas na miasto, dzwonić do rodziców – to były czasy! 🙂

Ale wracając do telefonów stacjonarnych, jak już zagościły w większości domów, pojawiły się nowsze – bezprzewodowe i to był jeszcze większy luksus, którego my niestety nie mieliśmy. I rozmawiać musieliśmy stercząc przy telefonie, w obecności wszystkich domowników – zero intymności! 😉  

Aż w końcu przyszła era telefonów komórkowych. Wielkich jak cegły, z długimi antenkami, czarno-białymi wyświetlaczami…
Niby nic nadzwyczajnego, patrząc na to, czym dysponujemy obecnie, ale jednak kto miał komórę, to był gość!

Nie pamiętam, ile miałam lat, gdy dostałam swój pierwszy telefon, w każdym razie kojarzę, że była to Motorola. Szajs straszny, no ale dzwonił i wysyłał smsy! A to wtedy było najważniejsze. Pamiętam też Alcatele, Panasonici, Ericsony i Nokie – najbardziej pożądane chyba… Sama też się w końcu doczekałam – model 3310 – to był hit! Niezniszczalny i całkiem zgrabny! 😉

Dziś tamte telefony to przeżytek. Aktualnie bowiem królują smartfony, z wbudowanymi aparatami, kamerami, a właściwie to całymi komputerami – można by rzec.

Z jednej strony to fajnie, świat idzie do przodu, technologia również. Dla nas, ludzi zabieganych i zapracowanych, to często duże ułatwienie, bo w kieszeni spodni czy torebce, możemy nosić niewielkie urządzenie, za pośrednictwem którego jesteśmy w stanie zrobić tak wiele – dzwonić, korespondować, czytać książki, pracować, uczyć się, robić zdjęcia….

Jednak z drugiej strony, smutne jest to, że ludzie tak bardzo przywiązują się do swoich smartfonów. Noszą je zawsze przy sobie, nie tylko poza domem, ale i w nim. Są tacy, co nie rozstają się z telefonem, będąc nawet w toalecie! Albo przy stole, podczas rodzinnego obiadu. Zamiast cieszyć się wspólnym posiłkiem, razem spędzanym czasem, zamiast rozmawiać – o tym co dziś nam się przytrafiło, o wszystkim i o niczym – wolą patrzeć w ekrany swoich smartfonów i dziubać na fejsie czy innym Instagramie.

Bo dla coraz większej liczby ludzi istotniejsze jest pstrykanie „sweet foci”, meldowanie się z każdego miejsca na ziemi, sprzedawanie swojej prywatności na publicznym forum, komentowanie, lajkowanie, udostępnianie, podglądanie innych…

Przykre to jest, nie uważacie?

I nie wiem, kto daje sobie większy przykład w tym temacie – dorośli dzieciom, czy odwrotnie?

Ale na pewno warto się nad tym zastanowić i coś z tym zrobić, zanim wirtualny świat, mieszczący się w małym smartfonie, ukradnie nam całe prawdziwe życie.

 

A na koniec mam dla Was króciutki i trochę zabawny spot – czy tata skutecznie zwrócił uwagę swoim synom… ?

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Maria Ciahotna
7 lat temu

Ha, a ja nawet w dzisiejszych czasach mam zwykły telefon do dzwonienia, pisania smsów, ustawiania budzika i ew.zapisywania do kalendarza – i jestem zadowolona. Jak idę z dziećmi do lekarza, to zabieram książeczkę i czytam w poczekalni 🙂 Chociaż mam „zapasowy” stary poobijany smartphone męża by czasami pstryknąć na szybko zdjęcie córeczce bez wyciągania dużego aparatu fotograficznego, to do kupna nowego mnie nie ciągnie ani trochę. W rossmanie dzisiaj pani przy kasie proponowała mi nową aplikację na telefon, a ja powiedziałam, że mój telefon tego nie obsługuje – to spojrzała na mnie jak na kosmitkę 😀

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu
Reply to  Maria Ciahotna

😉

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Maria Ciahotna

Ja długo używałam zwykłego telefonu. Do nowego i do wszystkich tych aplikacji i atrakcji mnie nie ciągnęło. Jedyne czego chciałam to dobry aparat (w tel. żeby móc pstrykać dzieciom zdjęcia, w każdej chwili). W końcu dostałam smartfona w prezencie i prawdę powiedziawszy cieszę się bo to niesamowite urządzenie. Dla przykładu – od ok. 2óch tygodni mam niesprawny komputer i gdyby nie możliwości mojego tel. nie mogłabym pracować! A tak, daję radę wiele czynności wykonać właśnie za pośrednictwem telefonu 😉 No ale to nie zmienia faktu, że nie należę do tych ludzi, którzy potrzebują telefonu jak ręki i noszą go zawsze… Czytaj więcej »

Maria Ciahotna
7 lat temu
Reply to  Maria Ciahotna

Ja jestem na urlopie macierzyńskim (chwilami też wychowawczym) już od przeszło siedmiu lat 😀 i pracuję z domu, komputer jest mi potrzebny codziennie, więc jak ostatni się zepsuł to do dwóch dni musiałam sobie załatwić nowy, niestety nie wszystko przez telefon można załatwić (albo można, ale z lapkiem wygodniej,…) Jedyne co mnie ew. skłania w stronę smarta to właśnie aparat, na wyprawy z dziećmi wspaniała sprawa, ale nie chę, by dzieci nauczyły się, że mogą wychciewać filmy czy jakieś gry…

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close