Uroda 1 września 2013

Serduszko puka…

Po ukończeniu drugich urodzin naszej córki umówiłam nas na bilans dwulatka. Wizyta miała być formalnością, jednak okazało się, że podczas badania słychać szmery serca. Lekarz uspokoił mnie, że może to być oznaką „jedynie” anemii i skierował córkę na odpowiednie badania. Wyniki wyszły prawidłowo.

Jako, że niedokrwistość została wykluczona, zalecił wizytę u kardiologa dziecięcego. Z góry uprzedził, że wizyta na NFZ może być mniej więcej za pół roku (zakładając optymistyczną wersję). Decyzja była szybka i prosta – pójdziemy prywatnie. Dwa tygodnie później siedzieliśmy w poczekalni Poradni Kardiologicznej i czekaliśmy na wizytę u pani kardiolog, która przyjeżdża z Wrocławia (w naszym mieście nie ma takiego specjalisty).

Córka, choć jest bardzo otwartym dzieckiem i nigdy wcześniej nie bała się wizyty w gabinecie lekarskim, tym razem wpadła w histerię. Nie chciała przekroczyć progu gabinetu, mimo że zarówno pani w recepcji jak i pani doktor starały się zaskarbić jej zaufanie. Tola była nieufna i nie schodziła z kolan.

Na początku pani kardiolog przeprowadziła z nami wywiad – jaki jest powód naszej wizyty, czy córka często choruje, jak się rozwija i jeszcze kilka innych pytań dotyczących chorób w naszej rodzinie.

Przyszedł moment badania, dokładniej ECHA serca (USG) „Badanie echo serca to podgląd mięśnia sercowego aparatem USG. Badanie polega na wykorzystaniu fal ultradźwiękowych, które po odbiciu od struktur serca ukazują na ekranie aparatu jego obraz, pozwalając na analizę budowy i funkcji mięśnia. Echo serca umożliwia ocenę budowy serca poprzez pomiar objętości, grubości ścian, kurczliwości ścian serca, a w szczególności:

budowę i działanie zastawek serca,
pomiar wielkości i pracy komór serca,
diagnostykę wewnątrz sercowych przepływów krwi metodą Dopplera (kolorową),
diagnostykę wad serca oraz nowotworów mięśnia sercowego,
zdiagnozowanie obecności płynu w worku osierdziowym.” *

Atmosfera była bardzo napięta, Tola zupełnie nie chciała współpracować. Na zmianę próbowaliśmy ją uspokoić z marnym skutkiem, mimo to badanie było kontynuowane. Pani kariolog poinformowała nas o tym, że szmery spowodowane są przetrwałym przewodem tętniczym Botalla (patent ductus arteriosus – PDA).

Przetrwały przewód tętniczy stanowi około 10% wad wrodzonych. „Jest strukturą płodową , dzięki której krew wypływająca z prawej komory omija płuca i kieruje się do aorty zstępującej. W następstwie zmian okołoporodowych (wzrostu utlenowania krwi oraz zmniejszenia stężenia prostaglandyn rozszerzających naczynia) w ciągu kilkudziesięciu godzin po urodzeniu dochodzi do fizjologicznego zamknięcia się przewodu tętniczego. Anatomiczną pozostałością przewodu jest więzadło tętnicze. (…)Przetrwały przewód tętniczy jest przyczyną przecieku krwi z krążenia systemowego do płucnego. W przypadku dużego przewodu nawet 50–70% krwi pompowanej do krążenia systemowego może uciekać do krążenia płucnego. Zwiększony przepływ płucny doprowadza do przeciążenia lewej komory i jej przerostu, podwyższonego ciśnienia w lewym przedsionku, podwyższonego ciśnienia w tętnicy płucnej i przeciążenia prawej komory.”**

Pani doktor uprzedziła nas o operacji, która miała czekać naszą małą dziewczynkę w celu zamknięcia tego przewodu. Dostaliśmy zalecenie obserwacji wagi, ponieważ przy tej wadze, serce może zostać obciążone co pradwopodobnie spowoduje nieprawidłowy rozwój dziecka, oraz ogólnego stanu zdrowia. Ustaliliśmy termin kolejnej wizyty i wyszliśmy zdezorientowani, przestraszeni i zupełnie nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić. Ta wiadomość była najgorszą w naszym życiu. Przepłakałam kilka nocy, nie chciałam wypuszczać jej z ramion, w nocy wstawałam częściej niż w okresie niemowlęcym nie tylko z powodu napadowego krzyku Toli, ale by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Minęło półtora miesiąca kiedy zaczynaliśmy przesypiać noce, nie wybudzał nas krzyk, jednak lęk pozostał. Kiedy zbliżał się termin kolejnej wizyty mieliśmy udać się do naszego pediatry by przepisał coś na wyciszenie, żeby kolejne badanie nie było taką traumą oraz żeby było bardziej rzetelne.

O tym jak potoczyły się losy naszego Serduszka podzielę się z Wami niebawem. Mam nadzieję, że wśród naszych Czytelników nie znajdziemy rodziców dzieci z podobnym problemem, jeśli jednak któreś dziecko borykało się z przestałym przewodem tętniczym to zachęcam do podzielenia się Waszą historią.

 

* kardiofon.pl ** sercedziecka.org.pl

Informacje zawarte w artykule mają jedynie charakter informacyjny.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Desery 20 sierpnia 2013

Sernikowe muffiny

Sobotnie popołudnie, na dworze upalnie, dziecko przed chwilką zasnęło. Z ulgą i radością zagnieżdżam się w fotelu na balkonie. Nareszcie chwila dla mnie. Nie trwała długo, bo z pokoju słyszę dzwoniący telefon. Podbiegam czym prędzej po telefon, co by dzwonek nie zbudził dziecka i odbieram: Halo? Cześć Rachela? Wiesz właśnie jesteśmy w pobliżu i chętnie się zjawimy. Może być za ok. godzinkę?

Moje plany już się ulotniły, a w głowie nurtowało mnie tylko pytanie: Czym ich ugościć? Z szybkim i lekkim szelestem przejrzałam zawartość lodówki, szafek kuchennych i ze smutkiem stwierdziłam, że nie mam nic gotowego. Więc sięgam po mój zeszyt z przepisami i kartkuję, to nie – bo nie mam wszystkich składników, to nie – bo nie wyrobię się w godzinkę. Trafiam na przegródkę muffiny – to jest to. Teraz tylko, które? Czym zaskoczyć moich gości?

Zdecydowałam się na połączenie muffinów i sernika. Wyszło obłędnie 🙂 Nie było nawet okruszków! Przepis szybki, łatwy nawet dla laika kulinarnego, a efekt jest piorunujący.

Składniki na 12 sernikowe muffiny:

12-15  pełnoziarnistych herbatników
80g masła
400g zmielonego białego sera twarogowego (np. z kubełka)
6 łyżek cukru
laska wanilii, lub cukier z prawdziwą wanilią
2 jajka
2 łyżki mąki pszennej
100g truskawek lub innych owoców

Sposób przygotowania:

Masło rozpuśćcie na małym ogniu. Następnie musicie pokruszyć herbartniki. Najlepszym na to sposobem jest włożenie całych herbatników do foliówki, lub zawinięcie w folię spożywczą i następnie wałkowanie do momentu skruszenia ich. W dalszej kolejności dodajecie do nich roztopione ostudzone masło. Małą łyżeczką nabieracie masę i przekładacie do silikonowych foremek typu muffin – niestety jest to konieczne, bo przy użyciu papierowych wasze muffiny po wyjęciu z piekarnika bardzo się skurczą i nie będą już tak efektownie wyglądać.  Masę ugniatajcie łyżeczką na dnie foremki i wstawcie do lodówki.

Do dużej miski włóżcie ser, jajka, cukier, mąkę, ziarenka z laski wanilii lub cukier z domieszką wanilii – ilość na oko i wg upodobań. Dobrze wymieszajcie całą masę mikserem.

Teraz przygotujcie owoce, np truskawki pokrójcie na mniejsze kawałki, lub dodajcie maliny, jagody itp.

Foremki z masą herbartnikową wyjmijcie z lodówki, nałóżcie masę serową do wysokości ¾ scianki foremki, dodajcie kawałki owoców i znów przełóżcie masą serową. Tak gotowe muffiny wstawcie do nagrzanego piekarnika – temp. 180C, pieczcie ok 20 min. – zawsze upewniajcie się patyczkiem drewnianym, czy ciasto jest już gotowe. Po ostygnięciu możecie przełożyć je do papierowych foremek, udekorować owocami, bitą śmietaną, miętą – czyli co wam w duszy gra!

Smacznego!

muffiny2

 Zdjęcia: Rachela

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Podróże 16 sierpnia 2013

Popływajmy po Warszawie

Lubicie upały? Ja uwielbiam. Nie oszukuję, naprawdę lubię jak jest gorąco. Dlaczego? A w sumie nie wiem, lubię i już 😉

I tak oto w pewną upalną niedzielę uznaliśmy, że przydałby się nam odpoczynek nad wodą. Takie miłe niedzielne popołudnie. Pierwszą myślą było, że pójdziemy nad rzekę. Rzeka bezpieczna bo niezbyt głęboka, dziecko może się bawić, no ale właśnie – jest płytko. Nie popływamy. Zweryfikowaliśmy plany – jedziemy na basen!

Basenów odkrytych w Warszawie jest kilka, wybraliśmy ten, który znamy (to znaczy tak nam się wydawało, ale o tym za chwilę) czyli basen przy ul. Wał Miedzeszyński 407. Dla niewtajemniczonych – jest to basen na prawym brzegu Wisły, między mostem Poniatowskiego a mostem Łazienkowskim. Właściwie nie basen – baseny. Dwa baseny o wymiarach 15x50m. Dzięki temu nie ma tłoku. Jest naprawdę dużo miejsca do pływania i zabawy. Teren wokół basenów jest wystarczająco duży, aby pomieścili się wszyscy chętni –  w niedzielę, w środku dnia nie mieliśmy problemu ze znalezieniem miejsca. Z głodu też tam nie da się umrzeć, jest bufet z daniami ciepłymi, grill, z którego w każdej chwili można zjeść gorącą kiełbaskę, napoje ciepłe i zimne, lody. Co kto lubi. Jest i alkohol, do wyboru piwo lub wino, ale nie można go wnosić bezpośrednio nad basen. I co ciekawe, nie zauważyłam tam nikogo pijanego i w ogóle żadnego problemu związanego z faktem, że można kupić piwo nad basenem. Może akurat tam przychodzą ludzie odpowiedzialni. Jest też możliwość wypożyczenia leżaka, niestety nie wypożyczałam, więc ceny nie znam.

No ale żeby tak różowo nie było, basen ma zasadniczą wadę, nie ma miejsca do pluskania się dla dzieci. A pamiętałam, że kiedyś było, przecież kąpałam się w tych basenach 10 lat temu i na pewno za basenami był brodzik! Tak mi się wydawało, że w tych. Po dokładnym przewertowaniu internetu dowiedziałam się, że wcale nie w tych, tylko łudząco podobnych, położonych prawie po sąsiedzku, bo przy Wale Miedzeszyńskim 401. Niestety tamtych basenów już nie ma, po powodzi zostały zasypane (tak jestem pewna, czytałam o tym, widziałam zdjęcia, pomogło również zdjęcie satelitarne tego fragmentu Warszawy), miasto doszło do wniosku, że nie opłaca się ich remontować, szkoda. Na szczęście co nie opłaca się miastu opłaca się prywatnemu dzierżawcy i dzięki temu baseny przy Wale Miedzeszyńskim 407 są czynne. Jak Duśka podrośnie i nauczy się pływać na pewno tam wrócimy.

Bilet normalny kosztuje 15 zł, ulgowy 10zł, po godzinie 16.00 jest taniej, odpowiednio 8 i 5 złotych. Nie ma biletów rodzinnych. Jest to jedyny basen na jakim byłam w tym roku, gdzie po godzinie 16.00 jest taniej

Basen czynny jest w lipcu i sierpniu codziennie w godzinach 10.00 – 19.00

Kolejnym razem odwiedziliśmy basen w Parku Szczęśliwickim na Ochocie. Informacje wygrzebane w internecie zapewniały że są dwa baseny i brodzik dla dzieci. I to jak najbardziej prawda. Są dwa baseny, jeden do pływania i tam woda jest głęboka, drugi do pluskania się, z wodą mniej więcej do pasa. Wymiarów dokładnych nie znam, moim zdaniem głęboki basen ma wymiary 15×20 lub 15x25m, płytszy jest trochę większy. Brodzik dla szkrabów też jest. Całość jest w bardzo dobrym stanie, pewnie niedawno był jakiś generalny remont.

Pierwsze słowa jakie wypowiedziałam po wejściu na teren brzmiały: matko jaki tu tłok! A to była środa. W basenach głowa przy głowie, mało tego wszystkie krawędzie basenów zajęte przez siedzących, ciężko dopłynąć do brzegu bo nie ma się czego złapać. O miejsce na rozłożenie koca trzeba było się postarać, czyli dokładnie przeskanować trawniki w poszukiwaniu luki, no ale udało się. Dziecko pomysł zaakceptowało bo mogło samo wchodzić i wychodzić z brodzika w dowolnie wybranym momencie. Na plus trzeba zapisać huśtawki dla maluchów ustawione na miękkim tartanie, a może to nie tartan tylko co inne, grunt, że miękkie.

Na terenie basenu mamy bufet (nie wiem z czym, ale miał powodzenie więc chyba jest w porządku), przebieralnie, szafki na ubrania, oczywiście WC i natryski.

Obiekt w Parku Szczęśliwickim to idealne miejsce na pozbycie się kompleksów, siedziałam sobie z dzieckiem przy brodziku i podziwiałam cellulit na udach innych mam, widać taka nasza uroda, nie ja jedna go mam, nie ma się czym przejmować. Gdyby komuś tego było mało, to wdziałam tam młodą kobietę, miała góra trzydzieści lat, i daję Wam słowo, jej nogi nie wiedzą co to depilacja. Naprawdę moje powrastane pojedyncze włoski przy jej łydkach to pikuś.

Bilet normalny kosztuje 17zł, ulgowy 9zł, bilet rodzinny dla dwóch osób dorosłych i dziecka 35 złotych. Jest możliwość wynajęcia leżaka.

Basen czynny jest w sezonie letnim (nie wiem co to dokładnie znaczy) w godzinach 9.00 – 19.00 Kasa czynna jest do 18.50, nie wiem po co, bo o 18.45 ratownicy wyganiają z wody. Niech więc nikt nie pomyśli, że wpadnie na basen kwadrans przed zamknięciem i popływa na koniec dnia, nic z tego.

Tak przy okazji, chociaż może nie na temat, na basen musiałam dojechać Kolejami Mazowieckimi, niestety nie przyszło mi do głowy kupić biletów powrotnych. Kupowanie owych na Dworcu Zachodnim w Warszawie to prawdziwa droga przez mękę, czynna była tylko jedna kasa, biletomat nie działał, kasjerka z gatunku powolnych bo jej się nie spieszy, w dodatku nie wiem czemu udzielała informacji, bo wszędzie pełno tablic elektronicznych i wszystkiego można się dowiedzieć. No dobrze, teoretycznie można. Nie wiem czy tylko ja mam pecha, czy to norma, ale zawsze jak jestem na Dworcu Zachodnim tuż przed przyjazdem mojego pociągu dowiaduję się, że muszę zmienić peron. Jeśli pociąg się spóźnia jest szansa, że zmienię peron więcej niż raz. Z serca Wam radzę, jeśli wybieracie się na wycieczkę z dziećmi omijajcie ten dworzec, ja korzystam tylko jak naprawdę muszę a i tak zawsze znajdzie się powód by zakląć pod nosem.

Środowy tłok zniechęcił nas do szczęśliwickiego basenu, postanowiliśmy szukać dalej. Przypomnieliśmy sobie, że kiedyś chodziliśmy na basen przy ul. Inflanckiej 8. Było to jeszcze w czasach gdy mieszkaliśmy w Warszawie, akurat tam nam było najbliżej. Na stronie internetowej basenów można przeczytać, że znajdują się w dzielnicy Śródmieście, ja nie jestem tak do końca przekonana, moim zdaniem to bardziej Muranów niż stricte Śródmieście, ale nie będę się spierać.

I powiem Wam, że prawdę mówi przysłowie: do trzech razy sztuka! Basen przy Inflanckiej ma przede wszystkim ogromny, podzielony na trzy części (w każdej inna głębokość wody) brodzik dla dzieci.

Basen letni ma wymiary 18x12m i szczerze mówiąc nie wiem jaka tam jest głębokość, ale z tego co pamiętam nieduża, góra półtora metra. Ale pamiętajcie, że mogę się mylić 😉 Piszę z tego co pamiętam, gdyż ostatni raz weszłam do tego basenu dobrych kilka lat temu. A czemu? A temu, że oprócz letnich basenów odkrytych, w cenie biletu mamy wstęp na basen kryty pod warunkiem, że założymy czepek. I z tego basenu korzystałam, bo lubię sobie po prostu popływać tam i z powrotem, bez uważania na grających w piłkę, skaczących z brzegu basenu, nurkujących pomiędzy pływającymi i stojącymi jako żywe przeszkody i długo by jeszcze wymieniać. Ja lubię po prostu pływać wzdłuż wyznaczonych torów.

Kryty basen (tak naprawdę kryty od 1977roku, wcześniej to był basen letni) jest olbrzymi, jego wymiary to 50x25m, mieści 10 torów do pływania, jest połączony z czymś w rodzaju brodzika czy niecki, o wymiarach 37x10m. Woda w płytszej części ma około metra głębokości, głębokości basenu nie znam, w przybliżeniu jest to od 1.50m do 1.80m. Przy krytym basenie jest jacuzzi, polecam 😉

Ale wróćmy nad basen odkryty, wszak o nim głównie jest mowa. Oprócz basenów, przyznaję, dla dorosłych dość skromny, dla dzieci full wypas, do dyspozycji mamy olbrzymi teren porośnięty trawą i drzewami owocowymi, sami wybieramy leżymy w słońcu czy w cieniu. Dzieci mają do dyspozycji sporo huśtawek, drabinek i nie wiem czego jeszcze. Nie jest to typowy plac zabaw, bo ten sprzęt jest nieco rozrzucony, ale z tego co zauważyłam jest go całkiem sporo. Jest też boisko do siatkówki, niezbyt duży bufet, wypożyczalnia leżaków i innych akcesoriów plażowych typu koła, badminton, czepki, leżaki i nie pamiętam co jeszcze, ale chyba więcej tego było. W szatni za symboliczną złotówkę można zostawić swoje rzeczy, co zdejmuje z głowy problem, kto pływa kto pilnuje dobytku.

Bilet normalny kosztuje 20zł, ulgowy 11, za bilet rodzinny zapłaciliśmy 40zł. Basen czynny jest w sezonie letnim w godzinach 9.30 – 19.00.

Na wszystkich basenach była duża zjeżdżalnia dla dorosłych, tylko na basenie przy Inflanckiej jest zjeżdżalnia dla dzieci.

Wiem, że jest więcej basenów w Warszawie, ja ich nie znam, może Wy znacie i podzielicie się spostrzeżeniami? A póki co, do zobaczenia przy Inflanckiej, w tej chwili to jest mój numer jeden!

 

Źródło zdjęcia: www.parkwodnymoczydlo.pl

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close