Zabawa 9 lipca 2013

Dziwna matka

Przyzwyczaiłam się już do tego, że przez wielu ludzi, jestem uważana za „dziwną matkę”. W końcu wychowanie dziecka jest trudne i na pewno sobie nie poradzę!

Zaczęło się od tego, że moje dzieci były wbrew przeciwnościom karmione piersią. Mimo tego, że niektórzy (czytaj ciocie dobra rada) powtarzali jak mantrę:

– Masz za rzadki pokarm bo pijesz za dużo wody (jakieś 2,5 – 3 litry dziennie).
– Przecież dziecko nie może jeść co 2 godziny – to za często.
– Dziecko nie może zasypiać przy piersi bo to niezdrowo.
– Dziecko musi się nauczyć pić z butelki.
– Nie chce smoczka? Posmaruj miodem to się nauczy.
– Jak to po co? Dziecko powinno używać smoczka.

Później pojawiły się inne kwestie, jak to że noszenie w chuście jest na pewno niewygodne, dziecko nie może być tak noszone, bo przecież musi być w wózku.

Dziecko powinno sobie poleżeć aż się wypłacze, wtedy będzie mu lepiej.

Nie wolno tyle nosić dziecka, bo się przyzwyczai.

Po jakimś czasie już nawet nie komentowałam takich wypowiedzi, bo szkoda mi było moich nerwów i straconego czasu. Po prostu robiłam swoje.

Nadal karmiłam piersią, nadal nosiłam w chuście, kiedy uważałam, że Adi tego potrzebuje, albo kiedy ja miałam na to ochotę.

Wbrew opiniom innych mam, moje dzieci po miesiącu przestały w dzień nosić pajacyki i nosiły “normalne” ubranka. Wcale nie sprawiło to, że są mniej sprawne jak wszyscy twierdzili.

Moje dzieci nie noszą też kapci w domu, tylko chodzą/pełzają boso lub w skarpetkach. Jakoś nie chorują od tego, a chorowitość była przecież koronnym argumentem wszystkich „cioć dobra rada”.

No i jeszcze kwestia barów typu fast food. Otóż usłyszałam, że mój syn jest bardzo biedny i to nie z powodu braku pieniędzy, zabawek czy ubranek. Mój syn jest biedny ponieważ nie wie co to hamburger !!!! Tak, niestety dowiedziałam się, że jestem złą matką ponieważ nie zabieram dziecka do fast food-ów na hamburgery.

Do wiadomości wszystkich niedowiarków,  moje dziecko wie co to hamburger, ponieważ robię czasem hamburgery w domu. Z bułki pełnoziarnistej, dobrej jakości mięsa, dużej ilości sałaty i dodatków warzywnych. Wiem co jem i wiem co jedzą moje dzieci. To jest dla mnie ważniejsze niż opinia innych na ten temat.

Całkiem niedawno stoczyłam „bój” z pewną „ciocią” o miecz. Tak, o miecz, który chcieła kupić mojemu dwuletniemu synowi. Przecież chłopiec musi mieć miecz. Pytam się więc po co? No jak to? Przecież na pewno chce być rycerzem. No ale mój syn nie mówi o tym, nie ogląda bajek i nie czyta książeczek w których ktokolwiek walczy jakimkolwiek rodzajem broni.

Po co więc mam mu dawać do zabawy broń – zabawkową, plastikową ale jednak broń. W końcu bez tego może się obejść prawda?

Czy Wy też uważacie, że jestem dziwna? Czy wg Was dbanie o to co je, czym i w co bawi się moje dziecko jest czymś dziwnym? Przecież każdy ma prawo mieć własne zdanie na temat wychowania dziecka. Nie powinien być z tego powodu uważny za dziwnego. A może się mylę?

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Andrzej Heppa
7 lat temu

Do czasu miecza wszystko OK.Jak u moich trojga wnucząt z dwóch matek a moich córek ;)Historii z hamburgerem kompletnie nie rozumiem.Może osoba wygłaszająca teorię, troche kopnięta po prostu była.A miecz a potem jakiegoś kałacha i tak bedziesz musiała kupić,prędzej czy później 😉

Andrzej Heppa
7 lat temu
Reply to  Andrzej Heppa

Się mi przypomniało.Jakies 50 lat temu mój dziadek wyciął szablę z drzewa i jakieś 5 lat sie nia bawiłem.Kształt do dzisiaj pamiętam i moge narysowac z detalami .

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu
Reply to  Andrzej Heppa

A propos kałacha ;)…
Wczoraj był u nas znajomy z trzema chłopakami. Agnieszka zgadnij, którą zabawkę upodobał sobie jeden z nich i przez całą wizytę nie wypuszczał z rąk? 😛

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Andrzej Heppa

Wolę później niż prędzej i dlatego, że mój syn będzie tego chciał a nie dlatego, że ktoś ma taki pomysł. Poza tym obecnie Adi ma prawie 6 lat (tekst pisałam 3,5 roku temu) i nadal owego miecza nie posiada i nigdy nie powiedział, że chciałby go mieć 😉

Paula Radek Flisek
7 lat temu
Reply to  Andrzej Heppa

Charakter dziecka powinien sie sam ksztaltowac nie uwazasz ze w ten sposob on nie moze wyrazic siebie tylko narzucasz mu swoje widzi mi sie? Dzieci powinny ksztaltowac swoje umiejetnosci wyobrazie . Kiedys powie do swojego syna sluchaj babcia zabraniala mi ale ja tobie napewno nie bede 🙂 a propo to ze ciebie nie poprosi-bo zna twoje nastawienie i wie ze z gory NIE:-)

Michalina Hanko
7 lat temu

Podpisuje się pod wszystkim. Moje dzieci nie mają żadnej zabawki ktora w jakikolwiek sposób wiąże się z przemocą. Kiedy babcia kupiła. plastikowy czołg, mimo że doskonale wiedziała że nietolerujemy tego to ja na niego poprostu nadepnełam. Niby przypadkiem
Nie jemy fastfoodow, ogladają bajki które my z Mężem zatwierdzimy. A córkę będę karmić piersią aż poprosi o mleko do kawy

Dominika Sagan
Dominika Sagan
7 lat temu

Kazdy wychowuje jak chce ok zgoda .najgorsze jest jednak aby nie popasc ze skrajnosci w skrajnosc . Nie uchronisz dziecka od przemocy jaka spotka w zyciu . Trzeba to umiejetnie wywazyc . Bron nie sluzy do zabijania ale obrony slabszych przed bardzo niegrzecznymi ludzmi . Wmawianie dziecku ze wszystko w zyciu jest cukierkowe a wszyscy ludzie sa dobrzy moze prowadzic do strasznych konsekwencji np.dziecko zaufa obcej osobie ktora je skrzywdzi. Nie uciekniesz od tego wazne zeby tlumaczyc dziecku duzo i z nim rozmawiac . Dziecko wczesniej czy pozniej zobaczy patologie pijakow na ulicy klutnie i wtedy trzeba tlumaczyc . Co… Czytaj więcej »

Edyta Winek
7 lat temu

Twoje dziecko, wychowuj je po swojemu, nic nikomu do tego, „złote rady” nie zawsze bywają złote, a to co pasuje jednemu dziecku, inne może odrzucać bo jest po prostu inne, jak każdy , ciocie mogą doradzać, a ty możesz to olać, równie dobrze możesz im powiedzieć ,że jeśli będziesz potrzebować rady, wtedy o nią POPROSISZ, może to poskutkuje, walcz o swoje racje 🙂

Bea Wawrzynowicz
7 lat temu

1 karmilam piersia
2 moi synowie nie mieli smoczkow
3 jedza hot dogi 2 razy w miesiacu
4 oboje majac okolo 2 latka bawili sie lalkami
5 majac 3 latka spodobaly sie drewniane miecze
A teraz mam w domu Zoo +dinozaury

Desery 5 lipca 2013

2w1 czyli placek bawarski

Weekend tuż tuż… Nie jest już tajemnicą, że w naszym domu niedziela bez ciasta to nie niedziela. Zazwyczaj już w sobotę zatracam się w kuchni, by upiec sprawdzone ciasto, lub spróbować czegoś nowego. Gdy nie mam weny podpytuję domowników, w jakim smakowym kierunku iść, jakich składników użyć.  Mój mąż uwielbia szarlotki w każdej postaci, na ciepło, zimno, z lodami, z ajerkoniakiem. Ja natomiast jestem zwolenniczką serników. I jak tu pogodzić sernik z szarlotką?

Jest na to prosty sposób. Dlaczego nie upiec sernika i szarlotki razem? W ten sposób w swoich kulinarnych poszukiwaniach natrafiłam na placek bawarski, który bardzo często gości na naszym stole, a nawet stał się hitem nie tylko u nas.

Składniki na dużą blachę:

Spód:
1 kostka masła lub margaryny
trochę ponad 1/3 szklanki cukru
2 łyżeczki cukru waniliowego
2 szklanki mąki

Masa serowa:
1 kg białego sera twarogowego (polecam gotowe kubełki sera)
3/4 szklanki cukru
7 dużych jajek (całe)
3 łyżeczki ekstraktu z wanilii

Masa jabłkowa:
3-4 jabłka, obrane i pokrojone na cienkie półplasterki
1/3 szklanki cukru
2 łyżeczki mielonego cynamonu
3 garście płatków migdałowych

Sposób przygotowania:

Rozgrzejcie piekarnik do 180ºC – termoobieg. Dużą blachę (prostokątną o wysokich bokach) wyłóżcie papierem do pieczenia, lub wysmarujcie masłem.

Składniki na spód możecie wyrobić ręcznie – pamiętajcie by margaryna była trochę odstana, nie prosto z lodówki, bo trudniej będzie wam wyrobić ciasto. Dla zmechanizowanych: najłatwiej będzie zrobić ciasto na spód w  malakserze. Ciasto powinno być jednolitą masą, może także się odrobinę kruszyć. W dalszej kolejności możecie spróbować wyłożyć ciasto na blachę i rozprowadzić je swoimi dłońmi, lub rozwałkować i dopiero wtedy wyłożyć nim blachę. Brzegi blachy także wyłóżcie ciastem, tak do ok. 1cm wysokości. Tak gotowy spód należy lekko podpiec – ok. 10 min., by było troszkę zrumienione. Następnie wyjąć i przestudzić.

Obrane jabłka pokrójcie na plasterki, zasypcie cukrem i cynamonem i odstawcie by puściły trochę soku.

W dużej misce ucierajcie najpierw ser, cukier, jajka i wanilię (ziarenka z laski/ cukier waniliowy, ja dodaję jeszcze odrobinę Bourbon’u do smaku) na gładka masę. Całość wylejcie na podpieczony spód. Na górze układajcie pokrojone jabłka – jeden plasterek obok drugiego, wypełniając całe ciasto. Sok, cynamon i cukier, który został po jabłkach także rozłóżcie na nich.

Przed włożeniem do piekarnikach posypcie płatkami migdałowymi wg uznania.
Ciasto powinno piec się ok 45-55 min., ale dla pewności sprawdźcie drewnianym patyczkiem, czy już jest gotowe.

Teraz pozostaje mi tylko życzyć Wam wielu przyjemności w kuchni i udanej degustacji!

placek

 Zdjęcie: Rachela

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
Milena Kamińska
10 lat temu

mniam ślinka cieknie chyba w sobote zrobie na urodzinki Kacperka

Ciąża 2 lipca 2013

Przerwać ciszę

Zainspirowana pewnym artykułem, postanowiłam poruszyć temat ciszy, jaka jest wokół tematu poronień. Doświadczyłam tego na własnej skórze, więc przytoczę tu przykłady z mojego przeżywania tej sytuacji. Mojej, smutnej historii nie będę Wam tu opisywać, ponieważ już ją opowiedziałam  –  możecie przeczytać o niej tutaj.

Sięgnę pamięcią do chwil i sytuacji, które miały miejsce po całym zdarzeniu.

Tytułowa cisza zapanowała najpierw w moim związku. Mąż chyba nie wiedział co powiedzieć, jak zareagować, a może wolał to przeżywać sam w sobie. Do dziś nie poruszyliśmy tego tematu. Nie ukrywam, że ogromny wpływ miała nasza ówczesna sytuacja.  On pracował, musiałam na szybko odwieźć córkę do dziadków, sama też tam zostałam, by tato mógł mnie zawieźć rano do szpitala na zabieg. Tę okropną noc spędziliśmy osobno, a to odbiło się na późniejszych reakcjach i okazywaniu uczuć związanych ze stratą naszego maluszka.

Cisza wokół mnie miała szerszy zasięg, moja mama, siostry nigdy nie poruszały tego tematu. W pracy totalna zmowa milczenia, znajomi nagle zapadli się pod ziemię, od czasu do czasu posyłając współczujące spojrzenia. Dlaczego, skoro ja nie ukrywałam potrzeby mówienia? Rozmowa byłaby dla mnie oczyszczeniem, pozwoliłaby dać upust emocjom i może pomogła IM zrozumieć co się tak naprawdę wydarzyło. Poronienia mają miejsce (niestety) bardzo często, co nie sprawia, że stajemy się trędowate i lepiej nas unikać. Wręcz przeciwnie, kontakt – przemyślany i taktowny – jest potrzebny. A dlatego przemyślany i taktowny, bo bezmyślne słowa, mogą wyrządzić ogromną krzywdę.

Pamiętam dwie niefortunne scenki – jedna z udziałem teściowej, druga mojej mamy. Utkwiły mi one w pamięci, wywołały wówczas burzę uczuć, niestety bardzo negatywnych.

Teściowa zjawiła się u nas 3 dni po zabiegu – dla mnie to był akurat najtrudniejszy dzień – uraczyła mnie stwierdzeniem, że przecież nic się nie stało, ona też poroniła. Nie pomyślała tylko, że z biegiem lat ona inaczej to postrzega, bo straciła dziecko jakieś 30 lat temu, a ja raptem 3 dni!!  Poczułam się okropnie. Odebrałam ją jako zupełnie nieczułą i nietaktowną kobietę. Jej słowa do dziś dudnią mi w głowie, a żal kłębi się gdzieś w sercu.

A czym zaskoczyła mnie moja mama?

Po stracie, w ekspresowym tempie udało mi się ponownie zajść w ciążę. Czułam ogromny strach i wolałam początkowo nikomu nie mówić. Nie było natomiast tajemnicą, że wybieram się na kontrolną wizytę do ginekologa, po wcześniejszym zabiegu. Matka, jak to matka chyba wyczuwa pewne rzeczy – zapytała mnie – czy ty aby nie jesteś ZNÓW w ciąży??!! Podkreśliła słowo znów wyjątkowo negatywnym tonem. Żadnej radości czy przytulenia. Tę chwilę do dziś wspominam ze łzami w oczach. Bardzo mnie to zdystansowało do niej i do końca ciąży nie byłam w stanie pokazać jej jak bardzo się cieszę.

Takie pochopnie rzucane słowa, w sytuacji straty dziecka, potrafią wyryć w naszej psychice ogromną rysę, która się nigdy nie zatrze.

I już sama nie wiem, czy nie lepiej już nic nie mówić? Tylko, że otoczeniu trudno jest nawet słuchać, nie wspomnę o mądrej, przemyślanej rozmowie. A gdyby nam – mamom Aniołków – dano możliwość wygadania się, poczułybyśmy ogromną ulgę. Znaczyłoby to dla nas, że nie jesteśmy gorsze, pomogłoby uśmierzyć wewnętrzny ból.

Ja znalazłam zrozumienie i pomoc na forum. Tam mogłam i nadal mogę, pisać i pisać, bo skoro nikt nie chce mówić, nie potrafi wysłuchać, to może poczyta. Często taki wirtualny, anonimowy kontakt, jest jedyną możliwością ułatwiającą poradzenie sobie z taką sytuacją – z pożegnaniem dziecka, które tak bardzo kochamy. To uczucie nie zanika, nigdy nie nabierze czasu przeszłego, ono trwa w naszych sercach bezustannie.

Data w kalendarzu przypomina wszystko od nowa, mija dokładnie rok gdy pod prysznicem chowałam łzy. To co wówczas czułam, przeżywam na nowo i nieustannie tęsknię…

Na zakończenie cytat z mojego poprzedniego wpisu:

„Wcześniej wszyscy się uśmiechali, gratulowali – teraz milczą, odwracają wzrok, jak gdyby nic się nie stało, jak gdyby tego dziecka nie było… A ono BYŁO… JEST… w innym, lepszym świecie… w świecie Aniołków”.. i na zawsze pozostanie w naszych sercach.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close