Na zakupach 12 sierpnia 2016

Wiadro internetu pilnie (nie)kupię!

Kiedy rok temu na urlopie zabrakło mi internetu mobilnego, poszłam do kiosku, kupiłam pierwszy z brzegu starter, włożyłam w modem i znowu byłam w kontakcie ze światem. W tym roku chciałam przejść utartym szlakiem. O święta naiwności! Wprowadzona pod koniec lipca ustawa antyterrorystyczna skutecznie i nieodwołalnie pogrzebała moje plany.

Jako że od końca lipca byłam na urlopie, o nowej ustawie nic nie wiedziałam. Zresztą nie oszukujmy się, nawet gdybym nie była na urlopie, też bym nic nie wiedziała. O sprawie dowiedziałam się przypadkiem, podczas rozmowy telefonicznej na zupełnie inny temat. Nic to, ostrzeżony uzbrojony, więc do dzieła.

Pierwszą rzeczą, o jakiej zapomniałam, było przełożenie dowodu osobistego do portfela. Ponieważ przekładam go raz na rok, kiedy wsiadam do pendolino (razem z biletem trzeba pokazać dowód), kompletnie zapomniałam, że go nie mam. Szlag by to trafił. Nastałam się w kolejce w salonie T-mobile tylko po to, żeby się dowiedzieć, że bez dowodu nikt mi nie sprzeda startera. Próbowałam przekonać panią, że mąż ma inne numery w sieci, więc może nowy numer zarejestrować przez internet. No tak, pod warunkiem, że już go ma. Kupić nowego nie można.

Z rozpaczy poszłam do kiosku. Kupiłam starter Orange. Bez dowodu. Szczęśliwa jak kot po dorwaniu się do surowej ryby włożyłam go do modemu. Brak połączenia. Nic to, grunt to się nie poddawać. Włożyłam do telefonu. Na dzień dobry dostałam nakaz wybrania taryfy (a czy ja się znam na taryfach na kartę w Orange?!) oraz wybraniu pięciu cyfr, to dostanę numer telefonu. Wybrałam. Dostałam. Spróbowałam zadzwonić. Zonk. Nic z tego, nie będę dzwoniła, jak nie zarejestruję karty. No szlag by to trafił. Ja nie potrzebuję nowego numeru, nie zamierzam mieć kolejnego do kolekcji, potrzebna mi była jednorazówka, taka karta ważna tydzień, a jak nie doładujesz, to stracisz numer. Dokładnie tyle potrzebowałam. Nic więcej.

Kartę wrzuciłam do portfela i obrażona na cały świat uznałam, że niech spadają. Najwyżej nie pogadam sobie przez Skype. No ja, jak ja. Cały ten cyrk był z myślą o cioci i wujku, którzy udzielili nam gościny pod swoim dachem, chciałam im umożliwić zobaczenie wnuczki mieszkającej po drugiej stronie kuli ziemskiej.

Traf chciał, że znalazłam się w centrum handlowym. Ooo, jest Orange, super! Druga w kolejce jestem, genialnie! Taaa… Czterdzieści minut czekałam. Przy okazji dygresja. Przyszedł do Orange człowiek z zablokowaną kartą. Pani za ladą uznała, że karta zablokowała się, bo… za dużo i za szybko dzwonił. Czujecie?! Ale nic to, ona mu da inną. Znaczy sprzeda. Sprzedała, kazała mu coś tam ponaciskać i radośnie pokazała, że telefon działa. Faktycznie działał, tylko numer był nowy… Ale w końcu czy to takie ważne?

Ponieważ w Orange było długo i nudno zaproponowałam mężowi, żeby poszedł do T-mobile, bo to obok i nie ma tam kolejki. Niech kupi starter i zarejestruje. Wrócił z informacją, że startery się skończyły, można sobie w kiosku kupić i przyjść do nich. Ręce i cycki opadają.

W końcu udało mi się ten numer zarejestrować i gdybym go pamiętała, to może nawet bym Wam podała. Karta leży w portfelu i wcale nie jestem pewna, czy jeszcze można z niej dzwonić, czy już nie. Pewnie w przyszłym roku i tak kupię nową.

Ten cały cyrk z głupim starterem dał mi sporo do myślenia. Ustawę wymyślono ponoć po to, żeby żaden terrorysta nie mógł przyjechać do nas, kupić telefonu na kartę i spowodować małego albo całkiem dużego “bum”. Po pierwsze, jak terrorysta jest mądry, to kupi sobie kartę tam, gdzie się da i wykupi roaming. Jak go na bombę stać to i na telefon te parę groszy znajdzie. Po drugie, ledwo przed chwilą odbyły się Światowe Dni Młodzieży, polskich starterów rozsianych po całym świecie są w tej chwili dziesiątki tysięcy. Kupione przed 25 lipca będą aktywne bez rejestracji do 1 lutego przyszłego roku. Czyli jeśli ktoś chce odpalić bombę przez telefon, to mamy przed sobą najbardziej ryzykowne pół roku. Potem już nie będzie w obiegu nierejestrowanych kart pre-paid. Po trzecie – pilnujcie telefonów, bo teraz się zaczną kradzieże na potęgę. Może jak ktoś sobie w piwnicy skonstruuje bombę domowej roboty, to już na telefon mu zabraknie i sobie ukradnie. Może nawet bombę ukradnie. A dziwna moda na noszenie telefonów w tylnej kieszeni spodni to proszenie się o kłopoty.

Po co więc ta cała ustawa antyterrorystyczna? Odpowiedzcie sobie sami.

Moja karta jest mi po nic, kiedyś pewnie bym ją komuś oddała, dziś tego nie zrobię. Dlaczego? Bo nie wiem, przez ile rąk przejdzie, do kogo ostatecznie trafi i o co mogę być na przykład za dwa lata oskarżona. Szybciej ją zjem.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Naturalnie Razem 11 sierpnia 2016

Karmienie piersią to naprawdę rzecz naturalna i normalna. Zobacz te zdjęcia

Temat karmienia piersią powraca niczym bumerang. Ja jestem zwolenniczką tego rodzaju zaspakajania potrzeb maluszka, ale tym razem nie zamierzam się nad tym rozwodzić, ponieważ Fizinka wczoraj pisała na ten temat. Raczej chcę przypomnieć wszystkim, że karmienie piersią jest sprawą zupełnie naturalną, praktykowaną (także na oczach innych) od zarania dziejów. 

Jako że nadal istnieje wiele osób oburzających się głośno na widok karmiącej mamy, a także porównujących tę czynność do rzeczy wstydliwej i obrzydliwej jak puszczanie bąków(!), proponuję przyjrzeć się tym zdjęciom, i zrozumieć, że tak po prostu się dzieje. Od dawna, między matką a dzieckiem, dyskretnie i także w miejscach publicznych.

Zachowajcie spokój i pamiętajcie #naturalnierazem!

źródło: Instagram, @breastfeedingart

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Berezowska
8 lat temu

Kobieca pierś karmiąca wśród świętych w sztuce sakralnej i laktacja w kulturach świata. Lactatio Bernardi, w Rzeczypospolitej nazywany eufemicznie Bernardem Miodopłynnym. Mleko maryjne świętego Bernarda. Pierwsze przedstawienia Lactatio Bernardi pojawiły się w XIV w. Temat był obecny w sztuce przez ok. 400 lat do końca XVIII w. Lactatio Bernardi zazwyczaj przedstawia Matkę Boską z Dzieciątkiem naciskającą lewą ręką swoją prawą pierś, z której tryska mleko do ust klęczącego Bernarda. Wg tradycji święty Bernard poczuł w ustach smak mleka i miodu gdy śpiewał hymn religijny pt.: ,,Pokaż, ze jesteś matką”. W owym czasie mleko kobiece było stosowane jako lek lub substancja… Czytaj więcej »

W roli mamy - wrolimamy.pl

Piękne <3 !

Karolina Bylina
8 lat temu

Nie mam nic przeciwko karmieniu piersia ale jesli jest to robione dyskretnie. Nie wszystkim musi sie to podobac takze miejmy szacunek dla obu stron. Ja karmilam ale mnie to nie jaralo a wprost mnie meczylo psychicznie. Nigdy nie karmilam w miejscu publicznym bo wstydzilabym sie swiecic golizna.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Zgadzam się, dyskrecja to komfort i dla mamyi otoczenia 🙂

Kamila Bujak-Długosz

Piękne, naturalne, jakże zdrowe i pożyteczne, ale i tak uważam, że obok dbania o swój komfort psychiczno-fizyczny trzeba też dbać o komfort innych 🙂

Katarzyna Supernak
8 lat temu

Odsłanianie intymnych części ciała w miejscach publicznych, w tym również publiczne karmienie piersią podpada pod Kodeks wykroczeń. I warto zdawać sobie z tego sprawę! Według polskiego prawa za obnażanie ciała w miejscach publicznych grozi mandat do 500 zł. O fakcie, że ktoś naruszył „nagi” paragraf może poinformować władze każdy, kto poczuł się zgorszony widokiem nieosłoniętego kawałka ciała innego człowieka. W każdej chwili każdy z nas może zawiadomić policję lub straż miejską, jeśli zauważymy osobę odsłaniającą publicznie intymne części ciała! Np. w restauracji, komunikacji miejskiej, parku. Warto więc, żeby kobiety, w tym matki miały tego świadomość, zanim zostaną postawione przed faktem… Czytaj więcej »

Ania
Ania
8 lat temu

Uważam, że nie można z niczym przesadzać, ale należy zabdać o to, by nie jeść fast foodów, nie pić alkoholu, nie palić papierosów. Nawet jeśli bezpośrednio nie jest powiązana nasza dieta z jakością mleka, to i tak należy zachować sczególną ostrożność:) Ale post ciekawy. Fajne wprowadzenie!

Zapraszam do mnie http://www.door-to.pl/ 😉

Kulinaria 9 sierpnia 2016

Jak zrobić pyszne powidła śliwkowe?

Nie wiem jak wy, ale ja mam już powoli dość tych ulew i burz. Letnie burze z mojego dzieciństwa, w żadnym stopniu nie przypominają tego, co teraz się dzieje. Po ostatnim takim urwaniu się chmur, powaliło u rodziców jedno drzewo. Nie byle jakie – śliwę. A teraz ja tkwię w kuchni i smażę i duszę powidła śliwkowe.

Tym razem powidła śliwkowe – moje pierwsze w życiu – zrobiłam ze śliwek o tajemniczej nazwie renkloda, a ja znam je pod nazwą ulena, wy też? W tym roku tak obrodziła śliwa u moich rodziców, że gałęzie dosłownie się uginały. Pech chciał, że po burzowej nocy, rankiem drzewo leżało już na ziemi wyrwane z korzeniami. Przejeść wszystkich nie jesteśmy w stanie więc zabrałam się do roboty i mam dla was dwa mało wymagające przepisy na powidła śliwkowe.

Powidła śliwkowe z imbirem i kardamonem

Składniki:

  • 2 kg śliwek ulen/renklod – wypestkowanych
  • 5 łyżek cukru kryształu
  • szczypta kardamonu lub pół łyżeczki cynamonu
  • niewielki kawałek świeżego, startego imbiru
  • małe słoiczki z wieczkami

Przygotowanie:

  1. W pierwszej kolejności wyjmuję pestki i kroję śliwki na połówki.
  2. Wsypuje je do dużej, głębokiej patelni, zasypuje cukrem i zostawiam na godzinkę by puściły sok.
  3. Następnie duszę je na niewielkim ogniu przez kolejną godzinkę i odstawiam
  4. Wracam do nich wieczorem, dodaję kardamon i imbir i znów duszę około godzinkę – tym razem warto już przy nich stać i często mieszać.
  5. Powidła śliwkowe pozostawiam na noc i następnego ranka znów duszę godzinkę, by mocno zgęstniały.
  6. Ostatni krok to przełożenie gorących powideł do słoików i ewentualna pasteryzacja.

Tradycyjne powidła śliwkowe z renklod

Składniki:

  • 1,5 kg śliwek ulen/renklod – wypestkowanych
  • 1,5 szklanki cukru kryształu
  • małe słoiczki z wieczkami

Przygotowanie:

  1. W pierwszej kolejności wyjmuję pestki i kroję śliwki na połówki
  2. Wsypuje je do dużej, głębokiej patelni, zasypuje cukrem i zostawiam na godzinkę by puściły sok.
  3. Następnie duszę je na niewielkim ogniu przez kolejną godzinkę i odstawiam.
  4. Wracam do nich wieczorem i znów duszę około godzinkę – tym razem warto już przy nich stać i często mieszać.
  5. Powidła śliwkowe pozostawiam na noc i następnego ranka znów duszę godzinkę, by mocno zgęstniały.
  6. Ostatni krok to przełożenie gorących powideł do słoików i  ewentualna pasteryzacja.

Pasteryzacja jest najlepszym sposobem na utrwalenie domowych przetworów. Polega na podgrzaniu w naszym przypadku zamkniętego słoika z powidłami do temperatury ok 85-95 stopni Celsjusza w piekarniku, garnku z wodą, który wcześniej należy wyłożyć starą gazetą i pozostawić przez około 20 min.

Wykonane powidła śliwkowe idealnie nadają się do deserów, kanapek, ciast, a także mięsnych dań. Wystarczy odkręcić wieczko słoiczka i dać się ponieś wyobraźni. Teraz jest najlepszy czas na zrobienie własnych, domowych przetworów. Nawet teściowa będzie chwaliła twoje powidła śliwkowe. Spróbuj mi tylko nie uwierzyć.  =p

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Barbara Heppa-Chudy
8 lat temu

W tym roku też pierwszy raz robiłam powidła z moich śliwek.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Piękne śliwki 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close