W Twoich ramionach…
„Usłyszałam niedawno od mojej siostry – można rzec zaprawionej w boju mamy dwójki pociech – kawał. Prawda, czy fałsz?
Co robisz gdy Twoje PIERWSZE dziecko połknie pięciozłotówkę?
– dzwonisz po pogotowie.
Co robisz gdy Twoje DRUGIE dziecko połknie pięciozłotówkę?
– czekasz cierpliwie aż „odda”.
Co robisz gdy Twoje TRZECIE dziecko połknie pięciozłotówkę?
– potrącasz mu z kieszonkowego!
Jakby nie podchodzić to tego dowcipu, w każdej historii czy plotce jest źdźbło prawdy.
Na początku nowej drogi w roli Mamy, jeszcze tak nieznanej i krętej z przejęciem wręcz zamykamy nasze dziecko w ochronnej bańce. Z czasem uczymy się coraz bardziej otwierać granice – z jakim skutkiem? Bardzo różnym. Pierwsze wdrapywanie na kanapę przyprawia o palpitacje serca, a równocześnie cieszy w najbardziej skrytych zakamarkach umysłu – moje dziecko już to potrafi! A jednak coraz mniej mnie potrzebuje…
Pierwszy guz na czole okupiony często krokodylimi łzami – nie dziecka a naszymi, a przecież będą ich jeszcze setki! Pierwsze zdarte kolano, pierwszy upadek – to tak naturalne, porządek dzienny, wydaje się z perspektywy dłuższego czasu, a jednak te pierwsze kilka razy wręcz wpychało siłą w nasze głowy pytanie „Czy mogłam temu zapobiec?!”, a po chwili, „Czy w ogóle powinnam temu zapobiegać?!”
I znowu bycie mądrym rodzicem, staje na pograniczu zdrowego rozsądku – reprezentującego swego rodzaju naturalną kolej rzeczy, a z drugiej strony rozterki filozoficzne na iście naukowej płaszczyźnie!
Zawsze, bez względu na to, co sobie wyobrazimy i zaplanujemy, pojawia się niepokonane ALE…
„Jak się nie przewróci, to się nie nauczy!” Mówi przysłowie, ALE…. Jeżeli stanie się coś strasznego – nie zdarte kolano, a coś znacznie gorszego?
„Nie przeżyję za moje dziecko Jego życia!” niejednokrotnie zaklinamy w naszych głowach, ALE… po co ma cierpieć przecież jestem po to by je chronić!
I chyba jedynym wyjściem z tak patowej sytuacji jest zdać się na instynkt – instynkt matki, lecz jak każdy i on potrafi gorzko zawodzić. Nie zamykajmy w szklanej bańce, ale nie zostawiajmy decyzji w rękach przypadku i losu. Słuchajmy głosu serca, ale dajmy szansę głosowi rozsądku – a samo życie i czas pomogą nam trafić na naszą drogę!
Czy możemy „zapobiegać” – chyba wręcz musimy – bo jesteśmy po to by chronić nasze dzieci! Jednak dopuszczajmy do siebie myśl, że nasza ochrona nie może krzywdzić i hamować. To chyba najcięższe zadanie.
Czy kiedykolwiek na naszej półce stanie statuetka „Grand Prix Matki Idealnej” – za idealne i „bezbłędne” wychowanie, oraz wyróżnienie dla „Królowej Złotego Środka”?
NIE!!! I nie jest to przejaw pesymizmu! Być może kluczem do naszego małego sukcesu na tu i teraz jest pogodzenie się z tym – jednak nie oznacza to że nie mamy się starać! Nasze starania i chęć dążenia do ideału – jest tak naturalna jak nasze rozterki – bo chodzi o nasze dzieci, dla których chcemy wszystkiego co najlepsze, dla których chcemy być najlepszymi Mamami! I całe szczęście, że każda Mama jest najlepsza dla swojego dziecka i nie musi stawać z nikim w konkury!
A czy znieczulenie będzie działać wraz upływem czasu, trochę tak! Przecież nie zabijemy swoich obaw jednym postanowieniem, ale każda kolejna sytuacja będzie nas przybliżać do stanowiska zrównoważonego obserwatora! Jednak zawsze może zdarzyć się coś co jest dla nas i naszych dzieci nowością – wtedy mamy nasze ramiona – najlepszy parasol ochronny na świecie, bo działa i na ciało i na duszę!
A Wy jaki nosicie “Parasol” nad swoimi dziećmi? Czy też podejmujecie walkę w swoich głowach? Jak radzicie sobie z pytaniami bez odpowiedzi?
Źródło zdjęcia: SXC
Rzeczywiście nie jest łatwo samej sobie, jako mamie, wytyczyć granice, w których będzie się rozkładać ten „parasol bezpieczeństwa”… Ja staram się jednak dawać córce jak najwięcej samodzielności i swobody, ale bywa, że też jestem przewrażliwiona na punkcie jej bezpieczeństwa… Teraz mam już drugiego maluszka i w związku z przytoczonym kawałem sądzę, że faktycznie drugie dziecko zmienia perspektywę – bo my jako rodzice też się uczymy, ile wolności dziecku można dawać.
Olu! Drugie dziecko? Czyli Twój maluszek trochę się pośpieszył i jest już z Wami?
Opowiadaj nam szybciutko, co i jak?
Basiu, Szymonek przyszedł na świat 5 dni przed terminem – 24.04. o 2:55 🙂 Syneczek waży 3390 i ma 55 cm:)
Gratulacje!!! 😀
Dziękuję:)
Ja pamiętam dwulatkę wspinającą się po drabinkach i stałe hasło: Mamo akuresuj mnie. Bardzo długo upierałam się przy asekuracji na wysokości. Uprzedzałam wszystkie możliwe sytuacje i wymuszałam samokontrolę. Jeśli podbiegła zbyt blisko huśtawek, wołałam i kazałam wymyślać o co mi chodzi. Tym sposobem dziecko szybko kojarzyło, że są obszary, gdzie musi wzmóc czujność. Zawsze byłam zwolenniczką bardzo długiej smyczy. Czasami trzeba było pokazać, że uderzenie huśtawką może zaboleć. Eksperymenty przeprowadzałam na pustych huśtawkach. Dziecko dużo lepiej zapamięta doświadczenie niż gadanie. Osłaniałam ręką kant i mówiłam: zobacz, nie popatrzyłaś i nabijesz guza jak mama nie zdąży zasłonić. Wielu rzeczy nie przewidziałam.… Czytaj więcej »