Mama Bloguje 14 lutego 2013

[Wpis konkursowy] Czym zająć malucha na dłużej niż 5 sekund?

Wiele mam w Polsce zajmuje się prowadzeniem blogów i z roku na rok przybywa blogujących matek. Ideą konkursu jest  promowanie blogów pisanych przez mamy oraz uhonorowanie i nagrodzenie autorki najciekawszego wpisu.

Oto praca konkursowa jednej z mam blogerek.

Autorka: Mamiczka
Blog: Czym zająć malucha na dłużej niż 5 sekund?

W ROLI MAMY

Dzień 1.
Poród się skończył. Wprawdzie krwotokiem, ale się skończył. Doszłam trochę do siebie i już zaatakował mnie sztab pielęgniarek – wyciągaj cycki i karm!
Dobra, myślę sobie, odpocznę chwilę później. Wyciągam cycki, przystawiam Malucha, ciągnie.
Jest dobrze. W szkole rodzenia cały wykład poświęcili na to, jak przystawiać dziecko, żeby cycki porządnie nakarmiły. Pielęgniarki cmokają, podziwiają, bardzo ładnie, brodawka odpowiednio złapana, och i ach.
Po 15 minutach oba cycki puste, a Maluch wyje. Z oddali widzę już groźne spojrzenie oddziałowej – karmić! Nie chować cycków, dostawiać! Zrobiliśmy jeszcze jedną próbę, ale cycki wywiesiły szyld „zaraz wracam”, a Maluch nie chciał dłużej czekać.
Nie ma wyjścia, podać dziecku butlę – zarządziła oddziałowa. Super, w końcu mogę skoczyć się wysikać. Maluch nakarmiony, zadowolony, zasnął od razu.

Dzień 2.
Zabawa trwa nadal. Cycki karmią tylko chwilę, a potem kurek zakręcony i butla wkracza do akcji. Jesteśmy oboje zadowoleni.

Dzień 3.
Cisza na oddziale, słychać wrzask jednego noworodka. Od razu wiadomo, z której sali. Pokazać cycki! Padł kolejny rozkaz, tym razem lekarza.
Wystawiam, prezentuję, orzeszkami ziemnymi nie są, lecieć powinno. Do testów ręcznych przystępuje pielęgniarka. No nie ma, awaria cycków trwa, leci po butlę.
Maluch zadowolony, ja również.
Przychodzą wyniki badań, silna anemia, koniecznie jest przetoczenie krwi. Ok, toczcie. Cycki do końca dnia dostały już wolne.

Dzień 4.
Ledwo odłączyli mnie od tej całej aparatury, Maluch już wisi na cyckach. Schemat nadal ten sam. Początkowo wszystko gra, mleko tryska, klient zadowolony.
Jednak apetyt ma taki, że chyba wszystkie cycki na oddziale musiałby obskoczyć, żeby się najeść. Butla zawsze w pogotowiu czeka.

Dzień 5.
Wychodzimy do domu. Cycki w końcu mają trochę prywatności. Ogląda je tylko najbliższe grono. Niewiele to jednak pomogło, bo Maluch nie zyskał nagle mniejszego apetytu.
Cycki też nie przeżyły nagle dostawy towaru.

Po miesiącu cycki zostały już tylko cyckami. Nie były już cyckami karmiącymi. Czy żałuję? Nie. Mój Maluch zdrowo rośnie.
Absolutnie nie neguję mam karmiących piersią. Ale matka karmiąca butlą, to też matka. I kocha swoje dziecko tak samo mocno, jak ta z cyckami karmiącymi. I chce dla dziecka jak najlepiej tak samo, jak ta z cyckami karmiącymi.
I przede wszystkim TEŻ KARMI! Tak samo, jak ta z cyckami.

Mamiczka

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, zagłosuj na niego! Głosować możesz klikając “Lubię to” lub “Google +” pod wpisem.

Weź udział w konkursie
Przeczytaj pozostałe prace biorące udział w konkursie

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
MatkaTylkoJedna
MatkaTylkoJedna
11 lat temu

Zgadzam się! Głos poszedł 🙂

czymzajacmalucha.blogspot.com
czymzajacmalucha.blogspot.com
11 lat temu

Dziękuję bardzo za każdy oddany głos. Nie mam konta ani na fb, ani na g+, dlatego udostępniłam ten wpis jedynie na blogu 🙂

czymzajacmalucha.blogspot.com
czymzajacmalucha.blogspot.com
11 lat temu

Konto na fb utworzyłam, więc wpis udostępnię również tam 🙂

Bombel
Bombel
11 lat temu

Cudne! Nieźle się uśmiałam! 🙂

asiolek
asiolek
11 lat temu

poszło

greeneyekitty22
greeneyekitty22
11 lat temu

😀

Mama Bloguje 14 lutego 2013

[Wpis konkursowy] Pół człowiek, pół matka

Wiele mam w Polsce zajmuje się prowadzeniem blogów i z roku na rok przybywa blogujących matek. Ideą konkursu jest  promowanie blogów pisanych przez mamy oraz uhonorowanie i nagrodzenie autorki najciekawszego wpisu.

Oto praca konkursowa jednej z mam blogerek.

Autorka: Stella Gonet
Blog: Pół człowiek, pół matka

W roli mamy

Jesteś. Więc kiedyś wygrałeś wyścig. Ironia genetyki- nieforemny nos, wada wzroku, tendencja do tycia i wybuchowy temperament. Nie my wytypowaliśmy te cyfry. To komponent, którym paradoksalnie wygrywamy życie. Takie lub inne.

Wielka kumulacja. Wystarczy tylko 6 cyfr i wygrywasz miliony. I miliony wierzą, że to proste, że prawdopodobne. Choć zwykle noszą w sobie piętno przegranych w wielkiej loterii życia.

Przegrali już na wstępie, zanim mogli sami za siebie podejmować decyzje. Urodzeni nie w swojej epoce, nie w tej rodzinie, nie w tym mieście. Wychowani przez ludzi, którym normalnie nie podaliby ręki. Żałośnie pnący się po szczeblach kariery, by tylko przeżyć, uciszyć wycie instynktu samozachowawczego, zarobić na byle jaką egzystencje, ot- być sobie, nie głodować i spać w ciepłym miejscu.

Co sprawia, że mimo wszystko, mimo że niebo nad nami to wciąż nie ten wymarzony gwiazdozbiór, a miłość okazała się atrapą, wciąż wierzymy że dając życie komuś innemu, poprawnie wytypujemy cyfry? Wierzymy, że jemu się uda, ona będzie nareszcie piękna, oni zwiedzą świat. Że ja będę go kochać, że będę ją lubić. Że zachód słońca, spacery za rączkę, gonitwy na plaży, bitwy na poduszki. Jak słodko!

A potem trzymamy w ramionach pomarszczone, sine niemowlę i zawala nam się świat. Bo nie czujemy nic, a mieliśmy pękać z dumy, promieniować szczęściem. Mieliśmy kochać.

Ale o tym nie powiedzą nam matki, nie przeczytamy o tym w poradnikach. Nie podnoś ręki na instytucję rodziny, topos macierzyństwa! Topos ociekającego oliwką bobasa i wniebowziętej mamusi bez trudu karmiącej piersią. Zaciśnij zęby, to minie. I powtarzasz sobie tę mantrę przez lata, a jedyne co mija, to twoje życie.

Twoje dziecko rośnie, pękają kolejne nici łączące cię z tym obcym całkiem człowiekiem. Ale nie są to nici przywiązania, tylko prostej, pierwotnej zależności.

Karmisz, ubierasz, pilnujesz. Bo umrze z głodu, rozchoruje się, spadnie i się zabije, ktoś porwie. Typowy dzień właściciela jamnika.

A Ty hodujesz w domu człowieka, ale nie masz już siły pytać sama siebie, czy on coś czuje, czy coś znaczy- dla Ciebie i świata.

Wiesz już, że nie kochasz, nie lubisz nawet. Geny rykoszetują w nieznanych płaszczyznach przeszłości. Ten człowiek nosi w sobie polowe twoich genów, ale patrząc na niego widzisz tylko znienawidzoną teściową. Szybko staje się jasne- nie będzie modelką, nie będzie piłkarzem, nie dostanie Nobla. Będzie miał szczęście, jeśli w ogóle będzie. Bo chorowite to, depresyjne.

Zdecydowałaś i oto bije w tobie drugie serce. Nigdy nie było i nigdy nie będzie twoje. Bije dla własnych marzeń, zalewane nurtem gorącej lub zimnej krwi. Nie Ty formowałaś te maleńkie stopki, nie ty nadasz kierunek ich krokom. Nie twoja myśl projektowała te dłonie, nie Ty nakażesz im dźwigać miecz, pióro lub berło. Nie twoje słowo dało oddech tym ustom, nie Ty więc będziesz wiatrem w te żagle. Człowiek taki jak ja, inny niż ja.

Jestem tylko bezpieczną przystanią. Spokojną rzeką, która poprowadzi go na wzburzone fale nieznanych mi morz, na bezkresne lądy, poza mój horyzont.

Kocham Cię, choć jesteś ze mną tylko na chwilę. Kocham Cię tak, jak kocha się śnieg na rzęsach, szron na uśpionych drzewach, kwitnące kwiaty wiśni. I z dumą patrzę, jak rosną Ci skrzydła.

Wygrałam.

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, zagłosuj na niego! Głosować możesz klikając “Lubię to” lub “Google +” pod wpisem.

Weź udział w konkursie
Przeczytaj pozostałe prace biorące udział w konkursie

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bombel
Bombel
11 lat temu

Hmmm wzbudza nieco inne emocje niż takie „typowe słodkie” opowieści.. ale również jest piękne!

Mam wrażenie, że uderzyła we mnie potężna i niesamowita fala szczerości..

MatkaTylkoJedna
MatkaTylkoJedna
11 lat temu

Mi się bardzo podoba… ostatni akapit brzęczy mi w głowie…

Tatiana
Tatiana
11 lat temu

No wzbudza, wzbudza… Szczerze? Czytałam z rosnącym wyrazem zdumienia, że tak można pisać o własnym dziecku… A potem pojawiły się refleksje, że przecież były i takie momenty, kiedy tak czułam, w moim macierzyństwie… że wpisy słodko-dziubdziające czyta się i zapomina za chwilę, że…. TAKIE JEST ŻYCIE I TA OSŁAWIONA ROLA MAMY i taka bywa, czasem… Ale kocha się przecież, bo… większość mam kocha swoje dzieci (biologia, instynkt i zwykła duma z bycia matką – to wszystko jakoś się skleca do kupy i wychodzi ta miłość, doskonała, niedoskonała, mamowa!)…

Koniec jest piękny i bardzo prawdziwy! We wpisach słodko-dziubdziających brakuje takiej refleksji…

Pół człowiek, pół matka
Pół człowiek, pół matka
11 lat temu
Reply to  Tatiana

Tekst był inspirowany filmem „Musimy porozmawiać o Kevinie”. Film podnosi bardzo trudną i przemilczaną kwestię – że można kochać swoje dziecko ale go nie lubić. Bo macierzyństwo to loteria i nigdy nie wiesz jakim człowiekiem będzie twoje dziecko. Ja akurat wygrałam.

Mama Bloguje 14 lutego 2013

[Wpis konkursowy] Nieperfekcyjna Pani Domu

Wiele mam w Polsce zajmuje się prowadzeniem blogów i z roku na rok przybywa blogujących matek. Ideą konkursu jest  promowanie blogów pisanych przez mamy oraz uhonorowanie i nagrodzenie autorki najciekawszego wpisu.

Oto praca konkursowa jednej z mam blogerek.

Autorka: Nieperfekcyjna Pani Domu
Blog: Nieperfekcyjna Pani Domu

W roli mamy – zimny chów.

Nie mam na myśli wychowania dzieci bez miłości, czułości, chodzi mi o zwykłe nieprzegrzewanie malucha w celu wzmacniania jego układu odpornościowego. Określenie „zimny chów” pierwotnie wywodzi się od zimnego chowu bydła, czyli przetrzymywania go w temperaturach ujemnych.

Nie chcę się chwalić ani zapeszać ale moje dzieci nie chorują.
Biegają po dworze w każdą pogodę. Jak na chwilkę wyjdą w zimie bez rękawiczek czy bez czapki nie robię z tego tragedii. Staramy się w miarę często chodzić na basen. Chociaż muszę przyznać, że byłam przerażona jak pierwszy raz widziałam mojego męża wypływającego w zimnie z dziećmi na basen solankowy, który jest na zewnątrz.
Przeczytałam gdzieś, że „im mniejszy skok temperaturowy podczas wchodzenia i wychodzenia z domu na dwór, tym mniejsze ryzyko infekcji.” Zima sprzyja metodzie „zimnego chowu” i daje naszym dzieciom naturalne możliwości sprawdzenia się w trudnych warunkach atmosferycznych.
Moje chłopaki piją tran, śpią w temperaturze nie większej niż 19 stopni.
Codziennie wietrzę pokoje, w zimie otwieram okna na 3-5 minutek dla zmiany powietrza, w miarę możliwości na balkon wystawiam również pościel.
Dzięki mojej mamie chłopaki mają możliwość spędzania wakacji nad morzem.

Polecam „zimny chów” u mnie się to sprawdza!

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, zagłosuj na niego! Głosować możesz klikając “Lubię to” lub “Google +” pod wpisem.

Weź udział w konkursie
Przeczytaj pozostałe prace biorące udział w konkursie

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bombel
Bombel
11 lat temu

U mnie „zimny chów” również się sprawdza! 🙂

asymaka
asymaka
11 lat temu

ja również tak robię i podobnie jak u Was moje dzieci rzadko chorują

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close