Emocje 5 marca 2012

Wykluczeni

Jestem protestantką i w swoim krótkim pobycie tutaj na ziemi, spotkałam się wiele razy z nietolerancją “religijną” oraz co oznacza wykluczeni. Cóż jestem w mniejszości, więc nie było to dla mnie dużym zaskoczeniem, ani nie ubolewałam nad tym, że po trochu czułam się wykluczona, a w szczególności kiedy głowa państwa mówiła ”że każdy Polak to katolik”. Na to nie mamy wpływu. Po prostu jesteśmy, żyjemy obok, obchodzimy te same święta (Boże Narodzenie, Wielkanoc), naprawdę nie wiele się różnimy. Wierzymy w tego samego Boga, ale i tak dla wielu pozostaniemy sektą, odłamem prawdziwego kościoła. Po prostu jesteśmy wykluczeni.Można się nauczyć, jak żyć, jak funkcjonować w mniejszości, nie tylko religijnej. Ale dla mnie ważniejszym pytaniem jest: jak żyć w większości? Powszechnie akceptowana, propagowana, jest rola rodziców: matki i ojca. To podstawa rozwoju każdego społeczeństwa, a jednak, jako młody rodzic, czuję się wykluczona społecznie. Czuję się jak inni wykluczeni ze społeczeństwa. Cokolwiek jest organizowane przez miasto, ośrodki publiczne, nie bierze pod uwagę jednej z największych grup w naszym społeczeństwie: rodziców z małymi dziećmi. Spotkania, koncerty organizowane są wieczornymi porami, kiedy to my, rodzice zazwyczaj kąpiemy nasze pociechy, kładziemy je spać, i sami nie mamy już sił, by gdziekolwiek pójść. A także jawi się problem, z kim zostawić dziecko. Ktoś odpowie: no pewnie że z teściami. A jak teściowie mieszkają po drugiej stronie Polski, albo nie koniecznie teściowe to najlepszy wybór? Rodzice często są zdani na samych siebie.

Dlaczego czuję się wykluczona? Bo nie mogę “po ludzku” załatwić podstawowych spraw w urzędzie, na poczcie, czy w banku. Pierwszą barierą najczęściej są schody, za wąskie drzwi, nie mam gdzie w spokoju nakarmić dziecka, a nawet go przebrać. Po drugie, płacz  zniecierpliwionego dziecka, bo nikt mnie nie przepuścił w kolejce. I to spojrzenie i częste  komentarze: “niech Pani uciszy to dziecko”, “a dlaczego nie chce Pani dać smoczka”, “pewnie jest głodne”, to wystarczy bym poczuła się, że jestem złą matką, która nie dba o swoje dziecko – no bo przecież tak płacze… Zadaję sobie pytanie: Czy tak powinno być?

Wykluczenie nie dotyczy tylko sfery życia publicznego, ale też prywatnego. Może jest tak tylko w moim przypadku, gdzie nagle część znajomych nie ma już czasu do nas wpaść, bo wie już że; nie pogramy w gry planszowe, nie napijemy się procentów, nie posiedzimy do nocy.

O czym z nimi rozmawiać, jak nie tylko dziecku?, bo myślą, że jako młodzi rodzice, tylko tym teraz żyjemy. Dlaczego nie podejmą próby zapytania się nas wprost,  bo nie wypada. Dlaczego młodzi rodzice, często skazani są na kiszenie się w swoich czterech kątach? Oprócz spacerów, jakie inne aktywności na zewnątrz czekają na młodych rodziców. Dlaczego w każdym mieście, miasteczku, gminie, nie ma prowadzonych  regularnych zajęć, spotkań dla młodych rodziców? Gdzie mogliby się dowiedzieć np. o rozwoju dziecka, czy po prostu wymienić doświadczeniem z innymi rodzicami.

No tak mamy happeningi, wystawy, kino, teatry. Niestety podobnie jak wyżej nie ma przygotowanych miejsc dla rodziców (karmienie, przewijanie), a często płacz dziecka jest nie mile widziany, bo zaburzy muzealną ciszę, lub zakłóci spektakl.

Więc powracam na łono kościoła. No gdzie jak nie w kościele dzieci powinny być mile widziane. Pomyłka. Ile razy widzę rodziców wychodzących z kościoła, bo dziecko płacze, lub stojących na zewnątrz, z dala od innych. Czy w kościołach są miejsca dla rodziców z małymi dziećmi? Przyznam, że dotychczas tylko w niewielu kościołach, kaplicach spotkałam się z wielką życzliwością i zachętą, aby uczęszczać w nabożeństwach z maleństwem.

Drodzy Rodzice, czy czujecie się wykluczeni? A czy w rodzinie można  poczuć się wykluczonym?

Subscribe
Powiadom o
guest

32 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Haluszczak
12 lat temu

Brzmi dziwnie znajomo (choć sfera religijna mnie tu nie do końca dotyczy, bo jestem katoliczką). Dopiero w chwili, gdy zostałam mamą poczułam co to są przeszkody. Sklepowe schody to jedno, ale jak tu się zmieścić z wózkiem w małych sklepowych alejkach? Kluby dla mam? Są, ale raczej w większych miastach – ja mieszkam w małym i nic takiego tu nie ma. Ciężko mi też spakować 2 maluchów, by przez pół godz jechać do większego miasta, gdzie coś się dzieje. O koncertach już nawet nie pamiętam, a znajomi? No cóż… Stara ekipa przez długi czas bawiła się dalej – tylko, że… Czytaj więcej »

Anna Kopeć
12 lat temu

Tak, tak, tak! Rękoma i nogami podpisuję się pod tym, czuję się w wielu sytuacjach bardzo podobnie! To ma się też do takich zwyczajnych spraw jak zakupy! Najbardziej wkurzają mnie „życzliwi” ludzie udzielający 1000 bezczelnych rad dzięki czemu także czuję się jak zła matka – bo dziecko krzyczy i płacze (kiedyś miałam awanturę z autobusie, bo Kuba koniecznie chciał postawić na swoim a ja nie chciałam mu ustąpić). Znajomych – mam właściwie tylko tych co sami mają dzieci. Do kościoła nie wchodzę, bo mój urwis jest niesamowicie ruchliwym dzieckiem – byłby dosłownie wszędzie, więc odpuszczam sobie nie chcąc widzieć pokrzywionych… Czytaj więcej »

:)
:)
12 lat temu

Kurcze to może ja jakaś dziwna jestem, bo mieszkam na wsi (wieś mówi sama za siebie), ale jakichś większych problemów nie mam. Odkąd urodziła się Karola wszędzie z Nią jeździmy: zakupy, kościół, imprezy-znajomi. Mniejsze, codzienne, zakupy robimy w naszych wiejskich sklepach, ale podjazdy mamy i szerokie alejki sklepowe też. Większe zakupy w hipermarketach robimy raz na 2 tyg też wszyscy razem. Do kościoła jeździmy co tydzień całą trójką, od zawsze. Nawet ksiądz powiedział, że dzieci nie potrafią wyrażać słowami swojej modlitwy, więc płacząc też się modlą. Ze znajomymi spotykamy się regularnie albo na domówkach albo w kawiarniach, bo uwierzcie mi… Czytaj więcej »

Julia Bąk Orczykowska

Święte słowa.. Co do religii… Myślę, że w chrześcijaństwie robimy wszystko na przymus… No bo w jakim celu idziemy do kościoła jeżeli nie chcemy a rodzice nas wyganiają! Myślę, że do kościoła się idzie jak czuję si taką potrzebę… Myślę, że to jest religia na „odpierdól” bo niby wierzymy, ale o swojej religii wiemy na prawdę mało… Druga sprawa… Faktycznie jest bardzo mało miejsc dostosowanych dla rodziców z dzieckiem… I jeszcze ta nietolerancja osób trzecich… Kościół… W mojej parafii był ksiądz, który zabraniał przyprowadzać małe dziecko. A jak ktoś przyprowadził to z ambony przez mikrofon kazał wyjść z dzieckiem… Nawet… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu

Ciekawego macie księdza :/ Przykro, że tacy ludzie zostają kapłanami 🙁

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Nasz ksiądz „przemiły” nic nie musiał mówić… Wystarczy charakterystyczne spojrzenie i te znaczące chrząknięcia podczas mszy 🙂

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Rachelo,trudno mi nawet pisać o tym co przeczytałam… Niestety jest coś takiego w naszym społeczeństwie(nie mówię ogólnikowo – wiem,że są ludzie bardziej przychylni) co nie daje funkcjonować w pełni komfortowo… Karmienie to już ogólnie wiadoma sprawa… Poruszona w mediach spowodowała,że miejsca do karmienia maluszka zaczęły się pojawiać… Zaczęły i szybko skończyły… Co do reszty… Moja znajoma ma problem religijny i czuje się podobnie jak ty… Wykluczona po za społeczeństwo… Jak sama często mówi :” Czuję się inna…”. Tolerancja Polaków jeszcze długo powinna się kształtować w dobrą stronę… Czy kiedyś nastąpi taki dzień,że ten „inny” będzie taki sam jak ja czy… Czytaj więcej »

Rachela
Rachela
12 lat temu

Droga Weroniko,

często brak akceptacji ze strony tych najbliższych najbardziej nas rani. Mogę jedynie się domyślać jak jest wam trudno. Do dziś niewiele mówi się o autyzmie. Ze swojej strony mogę polecić kilka ciekawych lektur – choć pewnie z większością jesteście obeznani.
Życzę Wam drodzy Rodzice dużo sił, miłości, a Krzysiowi niepowtarzalności w poznawaniu świata.

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu
Reply to  Rachela

Rachelo, oczywiście ja zawsze jestem żądna wiedzy… Zatem jeśli masz jakieś tytuły to poproszę… Tutaj albo na blogu mojego synka… Zapraszam i dziękuję!!!

http://autyzm-krzyska.blog.onet.pl/

Rachela
Rachela
12 lat temu

Droga Weroniko,

szczerze polecam książki pani prof. Hanny Olechnowicz, dla mojego męża (pedagoga specjalnego z wykształcenia), wielki autorytet.
np z 2004 „Wokół autyzmu. Fakty, skojarzenia, refleksje”, Warszawa, WSiP
oraz gorąco polecam książkę „Opowieść ojca. Przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu” Ruperta Isaacsona.

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu
Reply to  Rachela

Rachelo dziękuję ci bardzo za odpowiedź… Taki mąż to w moim przypadku byłby skarb(tak a propos wykształcenia) 🙂 Tak naprawdę nie czytałam drugiej książki i już za chwilkę przekopię internet w poszukiwaniu… „Wokół autyzmu…” znam i polecam… (na razie nie udało mi się zakupić tej książki na własność,a warto do niej wracać… ) Nie tylko rodzicom autystów… Jest wokół nas coraz więcej „takich” dzieci i w ten sposób może być łatwiej je zrozumieć… Dzieci i rodziców,bo poruszany w tym wątku brak zrozumienia boli czasem najbardziej… Trudno jest zamknąć się we własnym bezpiecznym świecie,żyć bez ludzi obok – dlatego ich zrozumienie… Czytaj więcej »

Anna Srokosz
12 lat temu

od kiedy mieszkam w Anglii widzę jak wielu rzeczy w Polsce brakuje, przede wszystkim ludzi szczerze szanujących i kochających dzieci… tutaj wiele rzeczy jest dostosowanych do potrzeb matek z dziećmi, pokoje do przewijania, karmienia… nikt nie spojrzy krzywo jeśli karmi sie piersią w kościele (co i mi się zdarzyło kilka razy), a poza tym w Anglii w kościołach, czy to katolickich czy anglikańskich są specjalne liturgie dla dzieci (wychodzą one z kościoła do salki, gdzie mają swoją liturgie i wracają w procesji na ofiarowanie) i nikt nie nie krzywi jak dzieci sobie chodzą, tańczą, czy co tam jeszcze. Oczywiście czasem… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu
Reply to  Anna Srokosz

U nas w parafii jest msza typowo dziecięca, na którą chodzę. I wiem, że jeśli wtedy nawet moja rozbrykana 2latka skacze czy biega z inną dziewczynką, to nikt nam nie zwróci uwagi. Jeśli komuś przeszkadza, niech przyjdzie na inną mszą i tyle. Księża tylko się uśmiechają, a po Komunii Św. jest specjalne błogosławieństwo dla dzieci, które są za małe na ten sakrament. Księża wychodzą przed ołtarz, a wszystkie maluchy gromadzą się wokół nich. Miło popatrzeć 🙂

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Polecam jeszcze wpis Mirelli o dzieciach w kościele – https://wrolimamy.pl/2011/10/23/dziecko-w-kosciele-czyli-jak-powinno-byc/

Aleksandra Greszczeszyn

Oj tak, dziecko w Kościele to „problem”… Te karcące spojrzenia starszych pań w ławkach i innych mam, których dzieci grzecznie siedzą 45 minut w ławkach, podczas, gdy moja Julka komentuje na cały głos pajęczyny za ławką i śmieszny kapelusz pani siedzącej przed nami…Dlatego odkąd mam dziecko moje wizyty w Kościele stały się ograniczone, baaardzo ograniczone…

Aleksandra Greszczeszyn

Swego czasu napisałam taki felieton: http://www.familie.pl/artykul/Polak-mentalnosc-nieprzyjazna-mamie-i-dziecku,3896,1.html Spotkał się on z bardzo skrajnymi opiniami: zarzucano mi, że oczekuję wyjątkowego traktowania, że to my, młodzi rodzice dyskryminujemy tych, którzy nimi nie są, że jestem bezczelna domagając się prostych chodników, miejsca w przedziale czy po prostu zwykłej, ludzkiej empatii… Twój wpis Rachelo jest mi bardzo bliski, bliski mojemu artykułowi i mojemu punktowi widzenia. Niestety – nadal młodzi rodzice są w wielu miejscach traktowani jak intruzi czy zło konieczne. Moja córeczka ma już 4 latka, ale za niespełna 2 m-ce znowu stanę się młodą mamą niemowlaczka i na nowo będę przeżywać to wszystko…Co do… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Olu bardzo trafny pomysł dotyczący „zmiany mentalności” 🙂
Fajny tekst 🙂

Anna Kapelan
12 lat temu

Ja spotykam się z brakiem tolerancji ponieważ nie jestem wierząca… boimy się z partnerem odpowiedzieć na pytania znajomych i rodziny „kiedy chrzest?” więc zwykle jest to odpowiedź wymijająca…bla bla nie teraz…później…nie wiemy…bo ludzie reagują jednoznacznie negatywnie. Mało kto potrafi zrozumieć, że można żyć „moralnie i uczciwie” i wychować dziecko w zgodzie z zasadami społecznymi,nie deklarując przynależności do kościoła…i to w dużym mieście jakim jest Warszawa!

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Anna Kapelan

Aniu, koniecznie zajrzyj do innego wpisu na blogu – będzie Ci wyjątkowo bliski 🙂
https://wrolimamy.pl/2011/11/15/inni/

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu
Reply to  Anna Kapelan

Aniu, absolutnie nie powinnaś się tym przejmować ( rozumiem, że to trudne, bo bliscy często są głusi na wersję odmienną od ich wyobrażeń)! Nawet osoby wierzące, posiadające choć odrobinę części „operacyjnej” mózgu – powinny szybko dojść do wniosku, że słynne 10 przykazań to nie tylko własność wyznania religijnego, a ogólnie przyjęte zasady etyczne i moralne współczesnego świata ( przynajmniej w kontekście globalnej wioski- jaką jest Europa). Życzę powodzenia i żeby udało Wam się nawiązać dialog:)

Aleksandra Greszczeszyn

Rzeczywiście bycie katolikiem wydaje się niektórym ludziom w naszym kraju tak oczywiste jakby nie było innej możliwości… A przecież jesteśmy różni, także pod względem wiary i mamy do tego prawo! Szkoda, że nadal jesteśmy pod tym względem tak uprzedzeni…

Maria Ciahotna
12 lat temu

Ja mieszkam w Czechach a u nas protestantów jest bardzo wielu, więc z tym akurat kłopotu nie ma. I chyba mam też szczęście, bo w kościele katolickim dzieci są mile widziane – pod opieką rodziców oczywiście. Jestem teraz z 9 miesiącu ciąży więc to mąż pilnuje córeczkę, by nie zrobiła z kościoła szopki, ale ludzie się już przyzwyczaili. Pozatym w tygodniu też bywa specjalna msza dla dzieci. A maluchy nieprzystępujące z racji wieku do Komunii św. i tak zawsze podchodzą z rodzicami przed ołtarz, by ksiądz zrobił im krzyżyk na czole – dzieci to uwielbiają 🙂 A zakupy? Jeżdżę kiedy… Czytaj więcej »

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

nic dodać nic ująć ( niestety) nasza matczyna codzienność. Mam ulubioną „sąsiadkę z bloku- starszą Panią z utrwalonym na twarzy grymasem wiecznego niezadowolenia i złośliwości- jeszcze mi się nie zdarzyło żeby nie zatrzasnęła mi drzwi przed nosem
obojętnie czy szłam sama, z brzuchem czy z dzieckiem pod jedną pachą , zakupami pod drugą i sankami na plecach!
Na szczęście tą regułę potwierdzają jeszcze wyjątki w postaci życzliwych ludzi:) mam nadzieję, że te wyjątki zarażą całą resztę!

Aleksandra Greszczeszyn

Dziękuję Basiu:) Bo moim zdaniem większa część winy za ten stan rzeczy tkwi nie po stronie prawa, a po stronie ludzi, którzy nie chcą rozumieć młodych rodziców!

Kasia
Kasia
12 lat temu

Jest 30 minut po północy (mieszkamy w Londynie, więc godzina do tyłu). Właśnie odwiedza nas moja siostra i jej mąż-to-be (mam nadzieję:)). Dziecko smacznie śpi, a my gramy od kilku godzin w Wormsy (gier planszowych nie mamy). Pijemy piwo (no dobra, oni piją, bo ja karmię). Siedzimy codziennie do późna. I to nie pierwsi goście z Polski, którzy nas odwiedzają odkąd mamy dziecko. I nie pierwsi znajomi z Londynu, którzy spędzają z nami czas mimo obecności noworodka. Myślisz, że z tymi wszystkimi ludźmi rozmawiamy jedynie o dziecku? To, że jest ono obecne w naszym życiu nie znaczy, ze jest JEDYNYM… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu
Reply to  Kasia

To trochę nie do końca tak jak piszesz. Nie każde dziecko śpi w każdych warunkach. Nie każdy ma też duży dom, by dziecko spało na jednym końcu, a impreza ze znajomymi odbywała się na drugim. Jeśli masz w domu dwa pokoje, to ciężko, by w jednym spało dziecko (nie mówię o noworodku, który z założenia śpi wszędzie, ale o starszym maluchu) a w drugim głośno, gwarno i huczno. Nie zawsze da się wszystko pogodzić. Nie każdy ma też gdzie zostawić dziecko chcąc się wybrać do teatru czy kina – bo teściowie mieszkają za daleko, a nie w każdej małej miejscowości… Czytaj więcej »

Magda Kupis
12 lat temu
Reply to  Kasia

Troszkę się tu nie zgadzam, nie w każdym mieście są teatry czy nawet kina, a już nie wszędzie są seanse dla dzieci, nie wszędzie można je zabrać, mimo szczerych chęci. Wchodząc do restauracji czy kawiarni z dzieckiem mam wrażenie, że nie tyle obsługa co goście mają ochotę wypchać mnie wzrokiem za drzwi (oczywiście nie wszędzie). Z wiekiem dziecka napotyka się na różne inne „techniczne” problemy, które głównie powodowane są mentalnością ludzi. Pierwszy z brzegu przykład: chcę wejść z wózkiem do autobusu, grupa ludzi stoi na miejscu dla wózków i ani myśli się przesunąć, nie mówiąc o tym, ze blokują wejście… Czytaj więcej »

Aleksandra Greszczeszyn

Kasiu w pewnych sprawach można wyjść z inicjatywą, w pewnych nie. Nie fair jest pisanie czy mówienie, że wszystko zależy od nas, bo tka nie jest! Żyjemy wśród ludzi i to od nich także wiele zależy. Nie da się nikogo „przerobić” na siłę. Ja też mam znajomych – bezdzietnych – z którymi fajnie spędzam czas, ale mam i takich, którzy zaczęli mnie unikać, odkąd jestem mamą. Poza tym, tak jak pisze Ania, wiele zależy też od warunków, w jakich się żyje. Ja np. mieszkam na wsi, do najbliższego miasta mam ponad 20 km i nie mam możliwości swobodnego wybierania takich… Czytaj więcej »

Edyta Skrzydło
Edyta Skrzydło
10 lat temu

Ja nie chodzę do kościoła, bo jeśli ksiądz twierdzi, że dzieci profanują mszę to sory,jak ksiedzu dzieci przeszkadzają, to i mnie też nie zobaczy na mszy! Również nie zgadzam sie z podejsciem księży do ludzi, którzy nie mają ślubu kościelnego, czy chrztu dziecka. Obiema rękoma się podpisuję za tym aby zdjąć celibat,niech oni mają swoje rodziny,żyją normalnie wtedy taki pan będzie mi mógł mówić o rodzinie, czy też nawet umoralniać,jeśli nie ma pojęcia jak funkcjonuje rodzina wiec niech przemilczy tą kwestię.

Edyta Skrzydło
Edyta Skrzydło
10 lat temu

Jeszcze jedna kwestia ksiądz to zwykly facet, ze zwyklymi potrzebami,myślący głównie……,to ludzie zrobili z nich bóstwa!! Niejeden ma dziecko i nasuwa mi sie pytanie kto je ochrzcił,i dlaczego? Ogolnie kler to dla mnie temat silnie alergizujacy!

Rachela
Rachela
10 lat temu

Dlatego m.in. nie potrafiłabym należeć do kościoła rzymskokatolickiego. U protestantów ksiądz może mieć żonę i dzieci – to po prostu naturalne

Ciąża 1 marca 2012

Cukier, lukier i inne słodkości

Autorką tego wpisu gościnnego jest Mamaronia – zwykła mama, która dzięki swojej córeczce nauczyła się od nowa patrzeć na rzeczywistość. Cieszyć się z kropli wody, pierwszego śniegu albo zwykłej piłeczki. Mamaronia odwija cukierek zwany życiem razem z jego gorzkimi zakamarkami. Napisała nam, że macierzyństwo to przygoda, wyzwanie i ogromna odpowiedzialność a czasem „totalny ciężar materii”. Odkąd mała jest na świecie jej hierarchia wartości trochę się zmodyfikowała. Wie co jest ważne, do czego dąży. Córka jest całym jej światem i organizuje w dużej mierze jej życie ale przy tym wszystkim Mamaronia nie zapomina o sobie.

Kiedy zaszłam w ciążę byłam szczęśliwa jak nigdy. Kolejne USG i podglądanie maluszka, który z każdym mijającym miesiącem nie był już taki mały, bo ekran przestawał ogarniać go w całości.
Wiedziona wyobrażeniami i cudownościami jakie prezentują filmy i wszelkiej maści reklamy po prostu widziałam samą słodycz. Taką sielankę, która wiecznie trwa. Mama, która ciągle się uśmiecha i tata który równie mocno uśmiecha się co mama.

Niewyspanie? E tam, nie straszne to mi było, bo myślałam sobie, że jak zombie nie będę wyglądać przecież. Wszystkie ładne panie w  pięknych filmach, tak słodko się uśmiechały i były świeże. I takie idealne. Niczym Bree z „Gotowych na wszystko”.
Karmienie piersią od razu wydawało mi się mistycznym przeżyciem, chociaż jeszcze wtedy nie wiedziałam czym to pachnie, ale  byłam już pewna, że chcę karmić. Poród? Hmmm niby wiedziałam, że boli ale myślałam sobie, że nie może być aż tak źle więc i to przeżyję. I wszyscy mówili, iż to się tak szybko zapomina, to od razu stwierdziłam że zapomnę i po sprawie.

I przyszedł najpierw dzień porodu. Niespodziewany ale może to i dobrze, bo jak miałabym się zastanawiać to wyszło by pewnie gorzej. Niby wiedziałam co i jak, niby szkoła rodzenia, ale jak przyszło co do czego, byłam jak sparaliżowana. Teoria u mnie nie przełożyła się na praktykę – niestety. Bolało! Oj bolało jak cholera. Bo inaczej chyba tego określić nie mogę. I cóż “nie zapomniałam” i pamiętam do dziś. Ale racjonalnie do tego podchodząc inaczej być nie mogło.

Później przyszedł czas na pierwsze karmienie. Muszę przyznać, że niesamowite uczucie, tylko czemu nikt nie wspominał o tym, że to boli? Zwyczajnie i po prostu boli. Zaciskanie się małych dziąsełek na wrażliwych brodawkach skutkuje bólem i niekiedy krwawieniem. Fakt niezaprzeczalny. Pamiętam jak na samym początku kiedy miałam małą przystawić do piersi to zaciskałam zęby. Było ciężko. I tu pierwszy sielankowy widok o samych wspaniałościach, wygodzie i przyjemności podczas karmienia – poszedł precz.

Wstawanie nocne. Cóż. Chyba nie muszę wspominać, że jednak wyglądałam jak zombie i ani trochę świeżej i pięknej i wiecznie uśmiechniętej  Bree  – nie przypominałam. Wstawanie przekładało się często na poziom irytacji, która pojawiała się jakoś tak znikąd. Była i już. Z czasem się przyzwyczaiłam i teraz to wstawanie mi nie przeszkadza. I powiem nawet, że teraz już po wstawaniu potrafię świeżo wyglądać. A jak. No ale początki nie były za cukierkowe i znów moja wizja się trochę rozjechała.

Mała to moje oczko w głowie. Istny cud. Miłość w czystej postaci. Oddałabym za nią życie i jest moją dumą. Czasem żałuje, że tak szybko dorasta, ale staram się chwytać wszystko co życie przynosi i cieszyć się razem z nią wszystkim co w koło nas. Na początku tylko spała i jadła. Później łapała kontakt, pierwsze samodzielne siedzenie, raczkowanie, pierwsze kroki…a teraz to już w ogóle szaleństwo. Czasem zachowuje się jak by szaleju się napiła. I choć jest świadoma tego co się do niej mówi i wie co znaczy „nie wolno” to i tak robi swoje. Mimo całej mojej miłości do niej i uwielbienia czasem mam po prostu za dużo dziecka w dziecku. Czasem odzywa się zmęczenie a innym razem wystarczy chwila moment żebym wybuchła. Najczęściej wtedy obrywa się tacie.

Cóż życie zweryfikowało moje idylliczne spojrzenie. Macierzyństwo to wyzwanie ale nie zawsze jest cudowne i wspaniałe. Nie zawsze jest tylko natchnione. Nie zawsze jest lukrem posypane bo nawet najlepszy lukier się kruszy i pęka. Chyba to i lepiej, że to nie tylko lukier bo od nadmiaru słodyczy aż robi się mdło. I ja jestem tylko człowiekiem, i Mała jest tylko małym człowieczkiem, i tatuś jest tylko człowiekiem. Każde z Nas z własnym temperamentem i własną porcją uporu w pakiecie. Każde z Nas chce w pewnym momencie po swojemu.

Macierzyństwo to nie tylko bajka, czasem to ciężar materii, ale nie zmienia to faktu, że ja kocham ten ciężar i każdą materię z jakiej jest ulepiona.

Subscribe
Powiadom o
guest

13 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Mi też nikt nie powiedział, że początki karmienia „po prostu bolą”.
Wiedziałam, że nie jest to takie proste, na jakie wygląda, że zarówno Dziecko jak i ja – musimy się karmienia nauczyć. Ale do licha nie wiedziałam, że będę przy tym płakać! I kląć, że macierzyństwo miało być przecież takie piękne i ból porodowy miał być ostatnim „cierpieniem” ! A w rzeczywistości ból zranionego krocza i brodawek był na tyle silny i uciążliwy że byłam zła na cały świat! -Czemu nikt mi o tym wcześniej nie powiedział?!?! ……. 🙂 😛

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu
Reply to  Fizinka

Fizinko, dokładnie to samo mogłabym napisać. Niby wiedziałam co to poród, co to karmienie itp. Ale w rzeczywistości wszystko wyglądało jakoś inaczej. Po pierwszym porodzie czułam się koszmarnie przez dobry miesiąc- nie mogłam ani leżeć ani siedzieć (no a jak już siedziałam, to na wielkiej poduszce; prawie jak księżniczka na ziarnku grochu). Do tego ten ból brodawek. Też była złość, niemoc, płacz. Po drugim porodzie było całkiem inaczej. Mogłam raz dwa fikołki fikać. Ale ból przy karmieniu był. Widocznie tak to już musi być ;p Kolorowe pisma, tv itp. bombardują nas tylko tematami takimi jak to cukierkowe jest być w… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu

Ja też wiedziałam, że kolorowo nie będzie. Jednak poród wspominam dobrze (dało się przeżyć, nie bolało aż tak bardzo jak się nastawiałam). Z karmieniem było gorzej, bo wylądowałam na antybiotykach, by zaleczyć brodawki. Ale i to minęło. Dało radę przeżyć. Niewyspana chodzę do dziś (może temu, że urodziłam już dwójeczkę), do wyglądu zombie przyzwyczaiłam się ja i moi znajomi. Nikt nie mówił, że macierzyństwo będzie kolorowe. Bolało, mam rozstępy, jestem wiecznie zmęczona. Jest to jednak niewielka cena za dwoje tak wspaniałych maluchów. Nikt nie dał mi w życiu tyle radości, co one. A ta cała reszta to po prostu skutki… Czytaj więcej »

Maria Ciahotna
12 lat temu

Artykuł trafiony jak nie wiem 🙂 samo życie 🙂 mnie siostra ostrzegała, że wcale nie musi być wszystko piękne i kolorowe, to przez co ona przeszła to prawdziwa szkoła życia, więc nie nastawiałam się na sielankę, tylko na wyzwanie – i całe szczęście, bo tym bardziej cieszył mnie każdy „sukces” 🙂 bólu porodowego niby nie da się zapomnieć, ale mi wydaje się, że poszło fajnie. Potem pielęgniarka zobaczyła moje brodawki i mówi, niech raczej nie liczę na karmienie – ale cóż, córeczka tego nie słyszała i nie mając porównania, jakoś obie nauczyłyśmy się siebie nawzajem. Przez chwilę też było zaciskanie… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu
Reply to  Maria Ciahotna

Z dwójką maluszków jest ciężko, ale za to ja przy drugim dziecku nie miałam ŻADNYCH kłopotów z karmieniem (a przy pierwszej latorośli niestety dość spore – o czym już pisałam). Głowa do góry!
A co do niewyspania, to moja córeczka zaczęła przesypiać nocki gdy skończyła dwa latka. W międzyczasie urodził się synek, który budzi się w nocy. Pocieszam się tym, że może jak on skończy dwa latka to też zacznie normalnie spać. I wtedy wreszcie się wyśpię 😉 Czego i Tobie życzę 🙂

Szybkiego i gładkiego porodu! Niech maleństwo będzie śliczne i zdrowe 🙂

Patrycja Zych
12 lat temu

Gratuluję fajnego tekstu-bardzo trafiony. Nie jedna mama już na tym blogu ( w tym ja 😉 ) pisała o tym jak bardzo macierzyństwo które znamy z filmów,reklam itd rożni się od tego prawdziwego. Ja wiedziałam,że poród strasznie boli ale do głowy mi nie przyszło,że karmienie też. Na początku to był dla mnie ogromny ból,poranione brodawki. Na szczęście jakoś to wszystko przetrwaliśmy i później już mogłam się cieszyć karmieniem-było jak w filmie 😉 pozdrawiam

Kamila K
Kamila K
12 lat temu

Aż się łezka w oku zakręciła;) Też sobie wyobrażałam będąc w ciąży jak to jest miło, fajnie, sympatycznie…. Ba, nawet po porodzie byłam pełna optymizmu… Poród, hmm…czy to w ogóle jakaś „męczarnia”? Nie…półtorej godziny i przywitaliśmy się z Naszą Marysią… Ojj jak cudownie… Malutka urodziła się w nocy, do rana spała jak Aniołeczek, ja już o 6 rano byłam po prysznicu, gotowa do opieki nad naszą córcią… Jednak mijały godziny i nic… Spała, spała i tylko spała, nawet na jedzenie się nie budziła, nie płakała… Nie wiedziałam co robic… Poszłam do położnej, która powiedziała, że tak odreagowuje dziecko poród.. Hmm…… Czytaj więcej »

Aleksandra Greszczeszyn

Nie ma co ukrywać, ze macierzyństwo to nie tylko cukier i lukier! To ciężka praca 24 h/dobę, ale…za to przynosi tyle satysfakcji, dumy i radości, co żadna inna!:)

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Pani Aleksandro,czasem wydaje się,że doba ma 48 godzin… W fizycznym i psychicznym odczuciu… Mimo to uśmiech na trzech zadowolonych buźkach wynagradza wszystko…

Anna Haluszczak
12 lat temu

Bo macierzyństwo to praca na 3 etaty 😉 Czasem sobie mówię, że byłabym bardziej wypoczęta gdybym poszła do pracy, a nie siedziała z moimi łobuzami w domu. Ale ominęłoby mnie tyle pięknych rzeczy, że aż żal…

Aleksandra Greszczeszyn

Zgadzam się z Wami dziewczyny! Ja nie żałuję, że wybrałam bycie mamą na cały etat! Co prawda od jakiegoś czasu dorabiam sobie on – line, ale nadal jestem z dzieckiem w domku i nie czuję się sfrustrowana z tego powodu. To mój świadomy wybór.

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Dziewczyny macie zupełną rację… Początki to nie zawsze idylliczna sielanka jaką obiecują kolorowe pisemka dla przyszłych mam… I nawet pełna organizacja nie daje nam takiej pewności… Powiem Wam szczerze,że łatwiej było mi poradzić sobie z bliźniakami,po drugim porodzie niż z pierwszym charakternym łobuziakiem… Karmienie było przyprawione wieloma łzami,ale przetrwałam i mój synek otrzymywał ode mnie mleczne wartości aż do 14 miesiąca życia… Później już rzadziej ze względu na inne pokarmy… Za to bliźniaki, pomimo że dwójka były spokojne,jadły po kolei i w konkretnych porach,więc nie było tak trudno… Trudności zaczęły się później… Gdy przyszły kolki, początki siadania itd.,ale jakoś dotrwaliśmy…… Czytaj więcej »

Aleksandra Greszczeszyn

Ja mam 4-letnią córcię – żywe srebro:) Obecnie jestem w 8 m-cu ciąży. Przez 3 lata nie pracowałam w ogóle, a od niespełna roku pracuję on-line. Nie wyobrażałam sobie innej opcji – choć nie krytykuję mam, które wracają do pracy – dla mnie macierzyństwo to jednak najważniejsza rola:) Każda z nas jest inna, ale zarówno mamy niepracujące jak i pracujące muszą być przekonane do swojego wyboru.

Na zakupach 27 lutego 2012

Ma(ma)gazyn rzeczy przeróżnych – wkrótce wielkie otwarcie

Odkąd jesteście żonami i matkami, to nie wystarczy ubrać tylko siebie od stóp do głów – trzeba jeszcze pomyśleć o mężu, dziecku, ich wykarmieniu i o wyposażeniu mieszkania od piwnicy po sam dach. Wydawanie pieniędzy na lewo i prawo nie jest fajne gdy w efekcie stajemy się posiadaczkami tandetnych rzeczy i ofiarami „super ofert”.
Czy nie jesteście czasem zagubione, gdy musicie podjąć decyzję co wybrać, co kupić, na jaką markę postawić? Czy nie lubicie świadomie dokonywać zakupów? Chcecie kupować produkty o wysokiej jakości i zdajcie sobie sprawę, że nie zawsze wysoka cena idzie w parze z jakością? No i czy nie znacie problemu typowego dla każdej mamy “brak czasu” – a na rynku wciąż przybywają nowe marki i towary – jak to wszystko ogarnąć?

Znalazłyśmy rozwiązanie!
Nasza propozycja ułatwi Wam życie, pozwoli oszczędzić czas i podejmować mądre decyzje! Każda z nas ma swoje ulubione produkty, które regularnie wrzuca do sklepowego koszyka, jednocześnie z przyjemnością od czasu do czasu sięgamy po coś nowego – innego. Idealna jest sytuacja, kiedy nowo nabyta rzecz spełnia nasze oczekiwania, gorzej jeśli po pierwszym użyciu wiemy, że już nigdy więcej nie wydamy na ten bubel złamanego grosza. Ale jest na to sposób!

Wkrótce uruchomimy specjalny serwis Recenzje.wrolimamy.pl  – szczególne miejsce w wirtualnym świecie, które powstaje z myślą o mamach – konsumentkach.  Chcemy wykorzystać tę przestrzeń w Interencie, by dzielić się z Wami swoimi odkryciami i opiniami.

W informacji siła
Recenzje.wrolimamy.pl to serwis, na którym będą prezentowane opinie i testy  ogólnodostępnych produktów dla mam i dzieci. Znajdziecie tam wyłącznie artykuły, które same wypróbowałyśmy. Blog W Roli Mamy jest z Wami nie od dziś – znacie już nas – autorki, wiecie, że przeżywamy podobne do Waszych emocje, problemy i możecie nam zaufać. Będziecie miały gwarancję, że każda opisana rzecz została wzięta przez nas pod lupę i przetestowana w domowym laboratorium. Nie będziemy szukać dziur, tam gdzie ich nie ma, ale jeśli coś nie spełni naszych oczekiwań – na pewno podzielimy się tym z Wami.

Nie przyjęłyśmy żadnego schematu opublikowanych opinii, chcemy dzielić się z Wami naszymi rekomendacjami swobodnie i naturalne – jeśli jakiś produkt będzie wymagał obszernego opisu – taka właśnie recenzja na jego temat powstanie. I odwrotnie – nie będziemy rozwlekać się i zanudzać Was mało istotnymi detalami, jeśli wystarczające będzie skupienie się na głównych cechach towaru.

Współpraca
Liczymy bardzo na Wasz wkład  – jeśli znacie rekomendowany przez nas artykuł – koniecznie podzielcie się swoimi odczuciami i doświadczeniem w komentarzach. Jeśli dotąd nie używałyście produktu, chcecie dowiedzieć się na jego temat jeszcze więcej – śmiało pytajcie (także w komentarzach), odpowiemy nawet na pytania, które nie zadałybyście sprzedawcy.

Koszyk pomysłów.
Jeżeli znacie niebanalny lub rewolucyjny produkt, napiszcie do nas, jeśli będzie to możliwe postaramy się przemaglować go osobiście.

My czekamy na Recenzje.wrolimamy.pl z wypiekami na twarzy i zapartym tchem! A Wy?
Ruszamy już wkrótce!

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda Koziróg
12 lat temu

już nie mogę się doczekać:)

Magdalena Niwińska
12 lat temu

no właśnie tego Nam trzeba!

Anna Haluszczak
12 lat temu

bardzo mi się podoba ten pomysł! Do dzieła! 🙂

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu

świetnie!

AnitaZ
AnitaZ
12 lat temu

Super! Już nie mogę się doczekać! Wreszcie będzie gdzie poszukać konkretów i informacji z pierwszej ręki!

Patrycja Zych
12 lat temu

świetny pomysł:) czekamy..

Aleksandra Greszczeszyn

Bardzo dobry pomysł! Bo kto, jak nie inne, doświadczone mamy, lepiej doradzi w zakupach?:)

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Czekaaam intensywnie… Rzeczywiście doskonały pomysł :-)))

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close