Wywiad z Ewą Żeromską
Na początku jest wielka miłość, zafascynowanie i ich dwoje. On i ona i to im wystarcza. Po pewnym czasie prawie każda para zaczyna myśleć o potomstwie. Myśli przechodzą w realizację i na świecie pojawia się upragniony mały skarb, a wraz z nim nowe wyzwania i … problemy w związku. O tym, co jest „punktem zapalnym” z związku po narodzinach dziecka, o kryzysie, kłótni i odmiennym postrzeganiu świata, rozmawiałam z moim gościem – Ewą Żeromską.
Po narodzinach dziecka pojawiają się problemy, czym są spowodowane? Czy chodzi o odmienne postrzeganie świata przez mężczyzn i kobiety?
Ewa Żeromska: Najczęściej są spowodowane brakiem czasu, zmęczeniem i niedospaniem, głownie mamy, ale też taty, brakiem pełnej świadomości, że życie po narodzinach dziecka zmienia się. Już nie jesteśmy we dwoje, wolni i swobodni, tylko we troje, a ta trzecia osoba wymaga wiele uwagi i poświęcenia. Nadto zwykle kobieta jest „uwiązana w domu”, zawiesza pracę i karierę, ma poczucie odstawienia na boczny tor, a niektóre kobiety kiepsko to znoszą i mają pretensję do partnera, że w jej życiu zmieniło się wszystko, a w jego niewiele.
W jaki sposób najlepiej zapobiegać narastającym konfliktom, gdy „punktem zapalnym” jest sprawowanie opieki nad dzieckiem, podział obowiązków?
E. Ż: Trzeba na coś umówić się jeszcze zanim dziecko pojawi się na świecie. Warto też dobrze przyjrzeć się sobie i partnerowi. Nie każdy z nas nadaje się do opieki nad maluchem. Zwykle to rola kobiet, ale zdarzają się mężczyźni, którzy świetnie sobie radzą. Poza tym ktoś musi zarabiać na dom, więc pretensja do partnera, że nie ma go w domu, jest nieracjonalna. No chyba, że wyraźnie „ucieka” i wymyśla preteksty, żeby wrócić jak najpóźniej i już niczego nie musieć. Dziecko jest wspólne, a nie tylko kobiety, nawet wtedy, gdy jest malutkie. Tata powinien robić to, co może i nie marudzić. Czasem ojcowie czują się odsunięci na dalszy plan, ale to jest w pewnym stopniu normalne i warto użyć rozumu a nie tylko emocji. Im kobieta będzie mniej obciążona, tym więcej energii znajdzie dla partnera.
Często pary nie uzgadniają nic przed narodzeniem dziecka, zakładając, że jakoś to będzie i dadzą radę w nowej roli. Niestety czasami rodzi się konflikt interesów, który prowadzi do rozstania. Statystyki są niepokojące, coraz więcej młodych małżeństw rozwodzi się. Czy młode pokolenie nie umie czy nie chce ze sobą rozmawiać o piętrzących się problemach?
E. Ż: To prawda, że łatwiej jest uciec od problemu, niż zrobić wysiłek (zawsze obopólny) i rozwiązać problem. Łatwo wchodzimy w związki, łatwo z nich wychodzimy. Zdecydowanie mamy kłopoty z komunikacją, tak jakbyśmy nie umieli ze sobą rozmawiać. Bywamy elokwentni na konferencjach, zebraniach, a w domu chcielibyśmy, żeby pewne sprawy załatwiały się same, a tak się nie da.
Może jesteśmy słabi psychicznie i zamiast stawiać im czoło wolimy ucieczkę? Pozornie łatwą drogę do spokojniej głowy?
E. Ż: Myślę, że wielu parom przyświeca myśl ….”Jeśli może być łatwo, to po, co zawracać sobie głowę problemami…” Oczywiście bywają problemy tak istotne i nabrzmiałe, że nie da się już niczego poskładać, ale najczęściej zabijają nas drobiazgi i brak wzajemnej troski o codzienność. To jest trudne, ale daje satysfakcję. Może jesteśmy po prostu leniwi…..?
Jeśli dochodzi do konfliktu. Kłócić się? Walczyć o swoje? Czy lepiej zacisnąć zęby, tak dla świętego spokoju?
E. Ż: Na pewno rozmawiać, czasem nawet emocjonalnie, ale to nie znaczy, że bezrozumnie. Nie dusić w sobie problemów, nie liczyć na cud i domysł partnera. Uważać na słowa i nie zostawiać niedomówień. Żadna sporna kwestia nie rozwiąże się sama. Emocje schowane, wcześniej czy później wypłyną i to ze zdwojoną siłą, a więc znacznie lepiej rozwiązywać problemy na bieżąco i nie czekać aż „z igły zrobią się widły”, bo to może być trudne do ogarnięcia.
A co z dziećmi? Jak nie wciągnąć ich w pułapkę naszych niedomówień, jak ochronić je przed naszymi konfliktami?
E. Ż: Dziecko jest w domu i obserwuje nas uważnie. Nie można o nim zapomnieć. Sprawy dorosłych są sprawami dorosłych i dziecka nie można w nie wciągać, ani tym bardziej posługiwać się dzieckiem, jako „argumentem” w kłótni… Niestety, w emocjach często o tym zapominamy. W efekcie krzywdzimy dziecko. Powodujemy, że traci ono poczucie bezpieczeństwa, nie rozumie co się dzieje, boi się po prostu. Cóż z tego, że deklarujemy wielką miłość do dziecka, skoro skaczemy sobie do oczu, obrażamy się, a ciosy, które wymierzamy sobie, rykoszetem trafiają w dziecko. Taki brak wyobraźni i emocjonalny egoizm zawsze się mści.
Jeśli nie uda się zapobiec kłótni w jaki sposób nią pokierować by każda ze stron wyciągnęła z niej jakąś lekcję dla siebie?
E. Ż: Trudno w paru zdaniach na to odpowiedzieć… Odsyłam do książki. Tam są przykładowe sytuacje, dialogi, historyjki i komentarze do nich. Można się spierać głupio, a można mądrze, bo raczej nie da uniknąć się nieporozumień.
Można pokusić się o stwierdzenie, że nasz naród należy do „kłótliwych”, skąd pomysł na poradnik?
E. Ż: Pomysł wziął się z obserwacji życia. Po prostu. Kłótnia, to trochę wstydliwa sprawa, bo chcielibyśmy uchodzić za takich, co to się nie kłócą, umieją się porozumieć w każdej kwestii. Znam takie pary, które twierdzą, że się nie kłócą, nie mają do siebie o nic pretensji, a tymczasem sama byłam świadkiem ich starć. Znaczy to, że nie zawsze tak samo rozumiemy pojęcie kłótni. To normalne, że czasem ponoszą nas nerwy, ale nie musimy się pozabijać, ani nie musimy robić przedstawienia dla sąsiadów. Ot, taka sobie różnica poglądów, nastrojów i emocji.
Nie sądzę, żebyśmy byli bardziej kłótliwi niż inne nacje, chociaż patrząc na nasze życie publiczne, można by tak sądzić… Proszę nie sugerować się kłótniami polityków. To często gra, inaczej niż w normalnym domowym życiu. Tu raczej nie ma przedstawienia, emocje są prawdziwe.
E. Ż: Jednym słowem warto zapamiętać, że kłótnia jest sztuką i ma swoje zasady. Kłócić się warto, ale tylko w umiejętny sposób. Jeszcze lepiej po prostu otwarcie ze sobą rozmawiać o narastających problemach.
Tym refleksyjnym akcentem pragnę zakończyć wywiad. A Pani dziękuję za rozmowę.
Na temat kryzysu w rodzinie
z Ewą Żeromską rozmawiała Sylwia Chojnowska
Ciekawa wypowiedź, warto przeanalizować.
Posiadam w/w książkę:) Tylko czasu brak na przeczytanie. Pani Żeromska jest bardzo sympatyczną i życiowo mądrą osobą.
wydaje mi się że ta kobieta bardzo mądrze podchodzi do tego tematu- zawsze podobały mi się jej wypowiedzi i chyba sięgnę po tą książkę bo wydaje mi się że warto
Super wypowiedź! A książka warta uwagi!:)
Tak, to bardzo cenne rady i polecałabym tego typu poradniki parom jeszcze na długo przed założeniem rodziny.
Na szczęście u nas kłótnie są baaardzo rzadkie, a po narodzinach dziecka, mąż bardzo mi pomagał w opiece w nad nim 🙂
Chętnie przeczytam książkę pani Żeromskiej i skorzystam z rad w niej zawartych
Prawda jest taka, że samo przeczytanie rad nic nie daje. Jeśli nie ma chęci do ich zastosowania, a praktyka zawsze bywa najtrudniejsza.