Z pamiętnika nastolatki
Jest niedziela, marcowe popołudnie. Bezchmurne niebo i złocisty blask pełni słońca sprawiają, że nawet marne 7 st.C cieszy moją skromną, spragnioną wiosny osobę. Idę z Miśkiem na spacer, na plac zabaw, świecący od kilku miesięcy pustkami. Krążymy chwilę w koło, przyglądamy się wszystkim huśtawkom, ślizgawkom, karuzelom i innym zabawiaczom (to w zasadzie nasza pierwsza wizyta w takim miejscu). Nikogo poza nami nie ma więc możemy spokojnie przetestować kilka huśtawek.
Misiek zmęczony bujaniem, skakaniem, kręceniem i wędrowaniem w końcu zasypia, a ja mam CHWILĘ dla siebie. Zamykam oczy, twarz odwracam w stronę słońca, zbieram pierwsze jego promyki, wyłączam myślenie, odpływam, marzę, odpoczywam…
I nagle tę błogą ciszę i spokój przerywa dobitne –„Chodź tu q*wa!” Otwieram więc szybko oczy, rozglądam się i co widzę? Widzę młodzieńca, na oko 13 lat, zanim drepcze dziewczynka, domniemam że to jego młodsza siostra. Idą w naszą stronę, na pusty plac zabaw. Chłopak pokrzykuje na dziewczynkę, pospiesza ją, po czym „wrzuca” na huśtawkę, buja 2 razy i próbuje ją ściągnąć. Nie potrafi więc się denerwuje i krzyczy (nie zważając, że siedzę tuż obok z malutkim, śpiącym dzieckiem) –„Q*wa nie mogę cię ściągnąć! Jesteś za gruba, grubasko!”. Czuję jak na mojej skórze pomału włosy dęba stają.
Chwilę później do młodzieńca dołączają niewiasty. Nie będę przytaczać ich wzajemnego dialogu, bo to zupełnie bez sensu. Wypowiedzi bowiem były zaszyfrowane tajnymi zwrotami, a głównymi bohaterami gorącej dyskusji zdawali się być tajemniczy panowie na „ch” i panie na „k”. Nie miałam ochoty słuchać tego typu historyjek, a że nie słyszeć się nie dało, szybko nas stamtąd ewakuowałam.
Obrazek, mimo że „normalny” trochę mnie zniesmaczył, trochę zirytował i zmusił do refleksji. Wspominam więc swoje dzieciństwo… Jakie było? Ano było inne!
Na podwórku spotykaliśmy się codziennie! Nieważne, że zimno! Nieważne, że pada! Graliśmy w: „nogę”, „siatkę”, „palanta”, w „kartofla”, podchody….. i w chowanego – najlepiej po zmroku! :-) Nie były nam potrzebne komputery, telefony, iPad`y, tablety i inne ówczesne gadżety. Wystarczaliśmy sami sobie! Do dziś z ogromnym uśmiechem i wzruszeniem wspominam naszą ławkę, na której przesiadywaliśmy każdego wieczora, wspólne „ogniskowanie” (na początek i koniec wakacji OBOWIĄZKOWO!).
A w domu? Tam też było inaczej! Odkąd sięgam pamięcią rodzice trzymali dyscyplinę, szczególnie ojciec, zawodowy żołnierz. U niego wszystko musiało być zrobione porządnie, dokładnie, od A do Z! Oprócz chodzenia do szkoły mieliśmy (razem z braćmi) również inne obowiązki – sprzątanie, robienie drobnych zakupów, struganie kartofli na obiad, zmywanie naczyń po posiłku… Na dwór mogliśmy wyjść tylko wtedy kiedy lekcje były odrobione, a wracać mieliśmy punktualnie o wyznaczonej godz. (nawet 1 min spóźnienia skutkowała karą – wcześniejszym powrotem do domu następnego dnia).
Wtedy nie raz, nie dwa złościliśmy się na rodziców, ale dziś jestem im za to wychowanie wdzięczna! Wyrosłam na porządną dziewczynę, jestem pracowita, ze wszystkim potrafię sobie SAMA poradzić, cenię sobie ład i porządek (zarówno w domu jak i w życiu), szanuję drugiego człowieka…
A dzisiejsza młodzież? Generalnie rzecz biorąc – ma wszystko w d*pie! Od szkoły zaczynając, a na swoich rodzicach kończąc! Jedyne co się dla nich liczy to imprezy i dobra zabawa. Nie mają żadnych obowiązków, robią co im się żywnie podoba! Dziewczynki 12, 13- letnie ubrane w sexowne ciuchy, wymalowane jak „stare maleńkie”, wulgarne, pijane, naćpane – myślą, że są piękne, że są cool. (Ja w ich wieku nie mogłam nawet BEZBARWNYM lakierem pomalować paznokci!!) A chłopcy? Nastoletni tatusiowie?! Albo nastoletni przestępcy?! Strach się do nich odezwać. Ba! Strach się na nich spojrzeć, bo jeszcze im wzrok nie spasuje i w***dol spuszczony!!
Obrazek ówczesnej młodzieży jest krótko mówiąc żenujący! I przykry!! Czasem drżę gdy pomyślę o przyszłości mojego syna. W jakim środowisku będzie musiał się „obracać”?? Z jakim „elementem” będzie chodził do szkoły?? Przyznam szczerze, że trochę się tego boję. Pff..! Nawet bardzo!
Mam nadzieję, że uda mi się uchronić Miśka przed czyhającymi na Niego pułapkami, że zdołam wychować Go na porządnego człowieka, tak jak moi rodzice wychowali mnie i moich braci. Mam też głęboką nadzieję, że do pewnych spostrzeżeń i refleksji dochodzą inni rodzice! I tak samo jak ja, dołożą wszelkich starań by z pomocą Naszych potomków zbudować lepszy świat. Może podobny do tego, który MY pamiętamy..?
Prawda jest taka, że to „wina” nas, dorosłych. Więc mamy do spełnienia pewną misję- wychować nasze dzieci tak, aby nie wstydzić się później za nie. Myślę, że to też jest zjawisko falowe, powtarzające się jak echo.
Z tematem skojarzyło mi się ta opowieść- mam nadzieję, że zmusi nas do refleksji (nie wszystko przecież misi być bio, eko, naj i jeszcze kilka przedrostków) http://zaje.pl/31882+Opowiesc.html
Ja też boję się o to, jakie będą moje dzieci. I najbardziej przeraża mnie to, że nie ochronię ich przed złem tego świata. Co z tego, że u mnie w domu nikt nie klnie, nikt nie bije, nikt nie poniża? Pójdzie do przedszkola, do szkoły i spotka się z tym wszystkim, czego chciałabym, by moje maleństwo uniknęło. Cóż mi zostanie? Tłumaczenie, tłumaczenie i tłumaczenie. Ciekawe tylko jakie będą tego efekty. Sama pamiętam, ze w szkole trzeba było być grzecznym, do nauczycieli zwracać się z szacunkiem. Każdy wiedział jakie prawa panują w tym świecie. A teraz? Dzieciom wszystko wolno, nie czują… Czytaj więcej »
Oj, ja też się zastanawiam, jak będzie wyglądało moje życie z dziećmi – nastolatkami! Rzeczywiście to, co dzieje się z naszą młodzieżą może przerażać… na szczęście nie wszyscy nastolatkowie są tacy, jak Ci z wpisu powyżej! Są i młodzi, wrażliwi ludzie, niosący pomoc, mający pasje i zasady. Tak naprawdę bardzo dużo zależy od nas – rodziców. Bo podstawy wynosi się z domu… Dlatego mam nadzieję, ze to jak juz teraz wychowuję córkę, zaprocentuje w przyszłości!
Świetnie napisane! Ja też mam dużo takich obaw, już zaczynam kolekcjonować gry planszowe żeby z córką grać jak dorośnie, a nie żeby siedziała przy komputerze. Jak widzę że roczne dziecko całymi dniami siedzi przed telewizorem albo 3 latek radzi sobie w strzelankach na kompie lepiej ode mnie to aż mnie dreszcze przechodzą :/ Oj bardzo się boję przyszłości naszych dzieci. Mam nadzieję że moja córka nie będzie taka bezmyślna jak młodzież którą widzę
Znam z obserwacji to, o czym piszesz. Jakiś czas temu widziałam jak 4-latek świetnie gra w strzelankę na kompie. Ja tam nie wiedziałam co i jak się robi, a on naprawdę sprawnie poruszał się po planszy.
Szkoda, że nie każdy ma dla dzieci dużo czasu. Ciekawe jak mi potoczy się życie?
Dziewczyny, ale to za pozwoleniem rodziców ten 4-latek grał w taka grę! Ja jestem zdania, że od rodziców zależy bardzo dużo – przynajmniej 70% tego, jakie będą nasze dzieci za te 10-15 lat!
niestety takie są realia….i to mnie również najbardziej przeraża…. przyszłość i to by mój syn był taki jak ja – zawsze patrzyłam na siebie a nie na innych, nie ulegałam wpływom. Nigdy nie dałam się sprowokować by coś zrobić bo inni tak robią… mam nadzieję ,że mój synek będzie myślał samodzielnie i nie ulegnie modzie na robienie głupot ,które w dzisiejszych czasach wyrastają jak grzyby po deszczu :/
dokładnie… nie raz już myślałam jakie będzie moje dziecko patrząc na nastolatki pałętające się po placu zabaw pijące piwo, palące, klnące gorzej niż szewc w wieku 16 lat!
100% racji w tym, że strach sie nawet na nich popatrzeć, a co dopiero odezwać…
do czego ten świat zmierza?
Kilka dni temu widziałam trzy – chyba – 14/15 latki stojące pod klatką i pijące piwo. Do tego „łacina” obowiązkowa. Nie pamiętam, żebyśmy my tacy byli…
I rzeczywiście – strach coś powiedzieć, żeby zaraz nie oberwać :( Smutne, ale prawdziwe :(
Ja się zawsze zastanawiam – dlaczego akurat na palcach zabaw są takie obrazki? I mam wrażenie, jakby ta „zła” młodzież podświadomie chciała wrócić do dzieciństwa, do czasu, kiedy byli oczkami w głowie swoich rodziców, kiedy poświęcało się im uwagę, kiedy nie wymagało się od nich dorosłości, kiedy umiało się z nimi rozmawiać… Stając się nastolatkami, stali się „trudni” dla swoich rodziców – tak to już jest, ale to od rodziców zależy, czy sobie z tą „trudnością” swoich dzieci poradzą…
Powiem Wam jeszcze coś… mieszkam w małej mieścinie, w zasadzie – wiosce! :P W bloku 4-piętrowym. Mieszkam tu dopiero od roku więc nie znam wszystkich sąsiadów jednak ta część którą zdążyłam poznać nie pokazała mi się z dobrej strony. Głównie są to młodzi mężczyźni, nie wiem czy bez pracy czy o co z nimi kaman? W każdym bądź razie całymi dniami do późnych godzin nocnych potrafią przesiadywać pod blokiem, na ławce, popijając % , wydzierając się i kląć na pół osiedla.. a wśród nich kobiety, „młode” mamy.. upajające się tymi samymi % z papierochami w buzi, i z dziećmi „pod… Czytaj więcej »
Fizinka – powodzenia! Oby udało Ci się wychować naprawdę wspaniałego człowieka z Twojego dziecka.
Przykre tylko jest to, ze jeśli ktoś urodził się w rodzinie, gdzie na codzień się klnie, pije i pali to uznaje to za normalne. Ma takie wzorce i pewnie tego będzie się trzymać.
Dziękuję! Za Was również trzymam kciuki!!
A my dzisiaj obchodzimy I urodzinki :) a więc pierwszy etap wychowywania za nami.. :) hihi :)))))))))
To Jasieńku i mamusiu, życzę Wam słoneczka w dniu waszego wspólnego święta.
Dziękujemy pięknie kochane!! :*
Wszystkiego naj naj naj dla małego Solenizanta! Niech przynosi rmamie tylko powody do dumy!:)
W takim razie sto lat i wielu pięknych, kolejnych wspólnych lat!!! Buziaki dla roczniaka! :D
Z tym urodzeniem – pozwolę sobie polemizować, bo i z tego da się wyjść – my z siostrami potraktowałyśmy czasami przykrą szkołę życia, jaką w porywach fundowali nam rodzice (ale potrafili być też bardzo opiekuńczy i kochani, tylko jak im się popiło to było gorzej…) jako przykład życia, którego chcemy uniknąć – i tak wiemy, że każdego dnia trzeba walczyć i dbać o swoje szczęście, żadna z nas nie pali, a alkohol to tak od święta, nie jako rozwiązanie wszystkich kłopotów świata. Więc nadzieja jednak jest, chociaż niestety najczęściej bywa tak, że złe wzorce wyniesione z domu lubią się powtarzać,… Czytaj więcej »
wyjdzie, że się czepiam :) ale ów się odmienia (do owych dzieci)
natomiast co do tego co nam pozostaje… pozostaje nam pokazać dziecku różne możliwości, które daje życie i liczyć na to, że podejmie dobrą decyzję
najlepszą opcją w takim przypadku będzie odkrycie zainteresowań dziecka i pomoc w stworzeniu grupy z takich dzieci, co mają wspólne zainteresowania, grupa do której należy dziecko to wcale nie muszą być koledzy z podwórka
Fizinka gratuluje tekstu !!! Jakże prawdziwy i ukazujący przykrą teraźniejszość :( Powiem szczerze,że świat oszalał . Jak idę do szkoły mojej starszej córki i widzę dziewczynki , które dopiero co zaczynają gimnazjum , ba nawet te z podstawówki , to zastygam w zadumie i przerażeniu . Czuję sie niejednokrotnie jakbym to ja była uczennicą , a One dorosłymi kobietami . Ich makijaż , ubiór i dialog mnie przeraża !!! Staram się jak mogę , nie uchronić moja córkę przed takim światem , bo się nie da . Ale nauczyć ja radzić sobie w tym zwariowanym świecie , gdzie brakuje moralności… Czytaj więcej »
Świetnie napisane, chociaż aż żal to czytać… ale niestety tak jest. Ja też pamiętam inne czasy, chociaż to raptem kilka lat – rodziców się słuchało, zabawki robiło się z tego, co było pod ręką, zawsze były najpierw obowiązki, dopiero potem zabawa, no i ogólnie jakiś taki większy szacunek do drugiego człowieka – dziś to nie wiadomo, co młodzieży po głowie chodzi – wolno im wszystko, a jak się im zwróci uwagę, to ojoj, aż strach idzie z takich młodych gniewnych… U nas jeszcze nie jest tak źle, przynajmniej pod tym względem, że w polskim środowisku (wśród większościowej czeskiej nacji) trzymamy… Czytaj więcej »
A słyszałyście może o tym nowym programie emitowanym na Tvn`ie „Surowi rodzice” ?? W niedz. był bodajże 1-szy odcinek, całego co prawda nie widziałam bo mi się usnęło :P :) ale to co zdążyłam zobaczyć mnie zatrwożyło!!! Jak te dzieciaki traktowały swoich rodziców!! Jak się do nich odzywały!! Aż mnie teraz ciarki przechodzą! I przyznam szczerze, że łezka mi się w oku zakręciła jak jedna dziewucha powiedziała swojej mamie że jej nie kocha i że ma ją w d*pie! :( ….ochhhhh nie wyobrażam sobie usłyszeć coś takiego od własnego dziecka..!
jest też taki amerykański program. Tylko nie pamiętam jak się nazywa. Tam są właśnie takie dzieciaki i wysyła się je do „zastępczych” rodzin – chyba na miesiąc, żeby zobaczyły inne życie, obowiązki i w ogółe inny świat. Niby wracają odmienieni. Ale jak to wygląda naprawdę, ciężko stwierdzić.
Dziwne jest tylko to, że jak oglądam takie programy, to wydaje mi się, że tacy to mogą być tylko Amerykanie. Tymczasem to samo mam pod nosem :(
Nie wierzyłabym tego typu programom… Za to w życiu można zauważyć wiele takich przykładów, kiedy młodzież potrafi się zmienić pod wpływem różnych bodźców na lepsze… Ważne, by umieć pomóc, kiedy dzieje się źle, nie ignorować problemu i nie oceniać – jaka jest zła ta dzisiejsza młodzież – tylko poszukać powodów, dla których dzieje się tak, a nie inaczej…
Ekhm, czyżbym był jedynym osobnikiem płci męskiej tutaj? Nieważne ;]
Trafiłem tu przez przypadek ale pod tym tekstem podpisuję się obiema rękoma, zarówno pod wspomnieniami z zabaw młodości jak i pod obawami o dorastanie własnego dziecka.
Będę zaglądał częściej :D
Serdecznie zapraszamy! Fajnie miec Rodzynka :) Czekamy na komentarze z meskiego punktu widzenia
Bez wątpienia męski punkt widzenia jest pożądany:)
Witam Cię Michale! :)
Swego czasu zaglądało tu bodajże dwóch Panów :) ale gdzieś zniknęli ostatnio.. :(
Mam nadzieję, że Ty będziesz pojawiał się częściej! :)
Dobrze jest poznawać nie tylko kobiecy punkt widzenia :)
To może i ja dorzuce swoje 3 grosze :) Czasy się zmieniły, niestety, bo tez uwazam że kiedyś było inaczej(lepiej?) ale nie wszyscy młodzi ludzie są tacy jak przedstawiła to Fizinka. Pracuje w szkole i codziennie spotykam się z dzieciakami (młodzieżą) pełną pasji, mającą wiele zainteresowań, planów na przyszłośc, są inteligentni i da się z nimi porozmawiać na wiele tematów. Mam nawet wrażenie, że ja w ich wieku wiedziałam o świecie dużo dużo mniej. Owszem spora część ma wiele wspolnego z młodymi zaobserwowanymi przez Fizinke ale nie przekreślajmy dzisiejszej młodzieży patrząc przez pryzmat wiekszości. To troche tak ze świat pędzący… Czytaj więcej »
Otóż Fizinko muszę się z Tobą zgodzić w kwestii, że dzisiejsza młodzież to już nie my. Mówią na to konflikt pokoleń ;) Ale zaraz, zaraz, ta dzisiejsza młodzież przecież została wychowana przez pokolenie, które przesiadywało całymi dniami na podwórku, nie miało gadżetów ani też się nie malowało w wieku lat 12. To pokolenie to w większości ludzie starsi ode mnie o kilka lat. Czyżbyś była wyjątkiem, który jest wdzięczny za to przesiadywanie na ławce, za te zabawy z rówieśnikami, ogniska i brak makijażu? A może tylko rodzice tych dzieci zgubili gdzieś świat swoich wartości? Z opowiadań moich babć wiem, że… Czytaj więcej »