Na zakupach 27 listopada 2015

Kaczka Susie czyli najlepsza zabawka na prezent

Gdybyście zapytali mnie o ulubioną zabawkę Duśki bez wątpienia wskazałabym małą żółtą kaczuszkę-pacynkę. I co pomyśleliście? Biedne dziecko, które nie ma prawdziwych zabawek? Biedni rodzice, których nie stać na prawdziwe zabawki?

Spieszę Was uspokoić, rodziców na zabawki stać, a dziecko ma ich tyle, że się w naszym niewielkim mieszkaniu nie mieszczą. Nie są to zabawki renomowanych firm z Fisher Price na czele (chociaż ze dwie sztuki pewnie by się znalazły), za to wszystkie mają prawidłowe certyfikaty (po tekście (nie)Magda(leny) Duśka wpadła w szał sprawdzania), a ich zakupy były przemyślane. Nie brakuje różnego rodzaju klocków, puzzli, układanek, pluszaków, lalek, wózka dla nich, kuchni z akcesoriami, samochodów i drewnianej kolejki (a kto powiedział, że takie rzeczy tylko dla chłopców?). Są też zabawki kupione z myślą o rozwoju zdolności manualnych, a więc wszelakie „liny” – ciastolina, pucholina, piankolina. Są też małe, płaskie plastikowe figurki z dziurkami, służące do przewlekania przez nie kolorowych sznurków. Ot, taki mały wstęp do szycia, wyrabiający precyzję ręki.

Rozglądam się po domu, co jeszcze… Planszówki oczywiście! Cała masa gier. A która jest ulubiona? Szachy 😛 Nie żeby moje dziecko opanowało tajniki tej gry, aż tak bardzo zaawansowana nie jest, ale umie ustawić figury na planszy i pamięta, która w jaki sposób się porusza, więc w jej pojęciu, umie 😉 Nie zaprzeczam, trzeba budować w dziecku wiarę we własne umiejętności, coś tam w końcu załapała.

Co do lalek i pluszaków jest ich zdecydowanie za dużo. Większość to oczywiście prezenty, nie wiem dlaczego każdemu gościowi wydaje się, że trzeba dziecku misia przynieść. A może to najłatwiej kupić? Tak czy inaczej wybór moje dziecko ma ogromny. A jednak to pacynka mianowana kaczką Susie jest najważniejszą towarzyszką życia. Dlaczego? Nie wiem, pewnie mojego dziecka nie obchodzi, że to „tylko pacynka”, która kosztowała „tylko 15zł” – wiem bo sama kupowałam. I chyba w tym tkwi sekret – nie cena zabawki świadczy o jej atrakcyjności. Dzieci kupują oczami i sercem, nie pieniędzmi.

Zbliżają się święta, pewnie większość z Was stoi przed dylematem co kupić dziecku „od Mikołaja” (w zależności od regionu kraju, od Gwiazdki, Gwiazdora, Aniołka i nie wiem co jeszcze, wstawcie swoją wersję). Najprościej jest zapytać dziecko jaka zabawka na prezent byłaby najlepsza. Tak wiem, to ryzyko, dzieci mają różne marzenia, czasem drogie, a czasem… zaskakujące. Duśka zapytana o co poprosi w liście Mikołaja odpowiedziała: o brokatowe naklejki z Krainą Lodu. Teraz mam dylemat gdzie czegoś takiego szukać 😉

Cena to ostatnia rzecz na jaką należy zwracać uwagę, choć niestety często jest koronnym argumentem, szczególnie przeciw. Jednak w pierwszej kolejności należy sprawdzić czy zabawka jest bezpieczna, (certyfikat CE lub TUV). Druga rzecz, którą warto przemyśleć, to czy zabawką nie okaże się „pięciominutówką” czyli czy po pięciu minutach nie wyląduje w kącie. Nie wszystko co interesujące dla nas jest równie atrakcyjne w oczach dziecka. Po trzecie zabawka powinna być dopasowana do wieku dziecka. Kupowanie pięciolatkowi gry dla dwunastolatków najczęściej mija się z celem. To tak jakby przeciętnemu zjadaczowi chleba podarować podręcznik do fizyki kwantowej dla studentów studiów doktoranckich. Warto też zastanowić się czy zabawka chociaż trochę wpisuje się w aktualne zainteresowania dziecka. I dopiero na końcu, jeśli cena nie odstrasza, dokonać zakupu.

A gdybyście mnie zapytali o najbardziej nietrafiony prezent odpowiedziałabym: laptop edukacyjny dla dzieci. Kosztował około 100 zł, ma mały wyświetlacz, skomplikowane i kompletnie nieintuicyjne menu i dźwięki, od których muchy w locie padają. Zawartość też nie powala atrakcyjnością. Typowy przykład zabawki o której można powiedzieć: skoro tyle kosztuje to pewnie jest coś warta. Niestety, w tym wypadku były to wyrzucone pieniądze.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Edyta Skrzydło
8 lat temu

Biedne dziecko i rodzice PiS mają w domu!

W roli mamy - wrolimamy.pl

bosshhh, co mamy?!

Edyta Skrzydło
8 lat temu

Prawo i Sprawiedliwość ????hahaha

W roli mamy - wrolimamy.pl

noooo i jeszcze wolność, równość i braterstwo 😛

Edyta Skrzydło
8 lat temu

A jak ,hahahahahahaha

Anna Baciocha
8 lat temu

Mojej cory ulubiona zabawka to też misiu a na drugim miejscu rozklekotany wózek (wraz z kuzynem postanowili wozić siebie na wzajem tam ;d)

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Baciocha

To ciekawe, że te zniszczone zawsze najlepsze, nie wiem po co my nowe kupujemy, trzeba jakieś używki brać 😛

Milena Kamińska
8 lat temu

ulubioną zabawką mojego syna jest papier i nozyczki

Alicja Skowrońska
8 lat temu

na pewno bym tak nie pomyślała

Uroda 26 listopada 2015

Syrop z cebuli

Pamiętam jego smak, słodki i zarazem ostry. Jako dziecko bardzo go lubiłam, wręcz uwielbiałam mimo intensywnego zapachu (wiem, że niektórzy mają inne odczucia). Ile razy przygotowuję ten syrop przypomina mi się okres dzieciństwa. Mowa o syropie z cebuli, naturalnym tanim domowym leku na przeziębienie, z racji swoich wykrztuśnych właściwości niezastąpionym także przy kaszlu.

Cebula jako warzywo, tak samo jak jej „brat” czosnek, jest naturalnym antybiotykiem. Swoją skuteczność w walce z przeziębieniem zawdzięcza wielu składnikom. Zaliczyć do nich należy przede wszystkim związki siarki, glikozyty, pektynę i glukokininy o działaniu bakteriobójczym. A także bogate zasoby potasu i jodu zapewniające działanie przeciwinfekcyjne. Podstawą leczniczego sukcesu cebuli jest jednak zawartość witamin: A, B1, B2, PP, C i fitoncydy.

Tak wszechstronne działanie antybakteryjne i wzmacniające cebuli zostało dostrzeżone wiele lat temu. Dlatego też przepis na syrop z cebuli, przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Syrop ten to najpopularniejsza, wywodząca się z medycyny ludowej, metoda walki z przeziębieniem. Jest na tyle łagodny dla organizmu, że może być podawany również małym dzieciom. Lekarze zalecają podawanie syropu dzieciom powyżej 1 roku życia.

Sposób przyrządzenia syropu jest bardzo prosty. Wystarczy pokroić na talarki lub w kostkę cebulę i warstwowo ułożyć w słoiku naprzemiennie z cukrem lub miodem (o ile dziecko nie jest alergikiem). Zakręcić szczelnie słoik i zostawić na noc w ciepłym miejscu by cebula puściła drogocenny nektar. Następnego dnia otrzymany sok wystarczy odsączyć (za pomocą sitka lub gazy) od pokrojonej cebuli. Uzyskany w ten sposób syrop jest gotowy do podania.

Dawkowanie:

Syrop podajemy 2-3 razy dziennie po jednej łyżce.

Przechowywanie:

Lek można przechowywać nawet 2 tygodnie, pod warunkiem, że będzie stał w chłodnym miejscu. Syrop stojący w temperaturze pokojowej najlepiej spożyć w przeciągu  2 – 3 dni.

Syrop z cebuli

Syrop z cebuli

Przepisy na inne leki z domowej apteki:

Syrop z kwiatów dzikiego bzu

Syrop z czosnku, miodu i cytryny 

Syrop z pędów sosny

Miód z mlecza 

Zdjęcia: Sylwia

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
8 lat temu

polecam

Mamusia Lolusia
Mamusia Lolusia
8 lat temu

Uwielbiałam go w dzieciństwie.. ale z tego co pamiętam mój tato przygotowywał go w trochę inny sposób. I kurczę nie pamiętam jaki.. muszę to o to zapytać.

Dominika Jaśkowiak
Dominika Jaśkowiak
8 lat temu

Pamiętam go z dzieciństwa. Zapach mnie odrzucał, ale skuteczny był.

Emocje 24 listopada 2015

Poznałam muzułmanina, na imię miał Armin

Minęło przeszło dziesięć lat odkąd go poznałam, muzułmanina. Był właścicielem kwiaciarni i dostarczał kwiaty do parafii, w której pracowałam. Zaimponował mi tym, jak pięknie układał i dobierał te delikatne cuda. Byłam wtedy w obcym mieście, w obcym kraju, tak jak on.

Ostatnio coraz mniej oglądam wiadomości i to z pełną premedytacją. Przeraża mnie ilość nienawiści jaka przelewa się w stronę muzułmanów, ludzi takich jak my. Nie pochwalam i nie przyklaskuję temu co robią na świecie fanatycy religijni, ale nie wrzucajmy tak od razu wszystkich do jednego worka. Po ostatnich wydarzeniach łatwo jest wpaść w złość, frustrację, lęk i pewną bezradność. Łatwo bać się tego, czego nie znamy.

Poprzez wszelkiego rodzaju mass media większość z nas postrzega islam jako fanatyczną religię, która promuje przemoc, gdzie kobiety są brutalnie okaleczane, czy są niewolnicami mężów. Takie postrzeganie to krzywdzący stereotyp. Wystarczy doczytać i spróbować otworzyć oczy i siebie na inność.

Brutalne obrzezanie kobiet jest praktykowane w krajach afrykańskich. Ciekawa jestem, czy wiedzieliście, że najwyższy odsetek kobiet (a właściwie dziewczynek) poddawanych obrzezaniu jest w krajach chrześcijańskich – Erytrei i Etiopii? Po drugie nie każdy arab to muzułmanin. Tylko 18% muzułmanów mieszka w krajach arabskich, a największym krajem muzułmańskim jest Indonezja. Ponadto warto zaznaczyć, że muzułmanin jest wyznawcą islamu (z arab. muslim – poddany Bogu), islamista zaś jest zwolennikiem doktryny politycznej zwanej islamizmem.

Generalizowanie nie ma sensu. Są kraje takie jak Turcja, Pakistan, Bangladesz, Indonezja, gdzie kobiety zasiadają na decydujących stanowiskach politycznych. Z drugiej strony znajdą się niestety też talibowie, którzy ograniczają dziewczynkom edukację, a kobietom prawa. Nie trzeba daleko szukać, spójrzmy na własne podwórko – dlaczego kobieta nie może być księdzem i zwiastować ewangelii, lub dlaczego eutanazja nieuleczalnie i ciężko chorych jest tematem tabu?

Podejrzewam, że większość z was uczy swoje dzieci, by nie klasyfikowały, etykietowały kolegów i koleżanek, by nie wyzywały innych dzieci od grubasów, małych, niedorajdów. Dlaczego więc tak łatwo my popadamy w stygmatyzację innych osób, wyznających odmienną religię, czy ubranych inaczej niż my, a dzieci uczą się od nas.

Powracając do Armina. Tylko kolor skóry i czarna bujna czupryna zdradzała, że nie jest typowym Brytyjczykiem. Uciekł z Iranu jako dziecko, po drodze do Anglii stracił rodziców. W Anglii zaopiekowali się nim chrześcijańscy rodzice, dali dom, schronienie, miłość. Nie narzucali swojej religii. Wyrósł na świetnego faceta, który z szacunkiem odnosi się do kobiet, traktuje je wyjątkowo, tak jakby każda była delikatnym kwiatem. W jego otoczeniu czułam się jak księżniczka. Mile wspominam nasze rozmowy, wspólne zwiedzanie miasta i odkrywanie nowej kultury i religii.

To nie religia jest zła, tylko w człowieku drzemie zło.

Pamiętajcie nikt nie rodzi się rasistą.

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Wcześniak i co dalej
Wcześniak i co dalej
8 lat temu

Ja się zgadzam tym, że każdy człowiek jest inny i nie można patrzeć na niego przez pryzmat wiary czy poglądów. Jednak niektórych różnic kulturowych nie da się przeskoczyć. Ty opisałaś kogoś, kto wychował się w „naszej” kulturze. Ja np. miałam styczność z muzułmaninem, a dokładnie 3 takich, wychowanych od małego w swojej kulturze. Zetknięcie się tak dwóch różnych światów było dziwne tak samo dla mnie jak i dla nich. Ja nie rozumiałam czemu pomieszczenie jest „skażone” tylko przez moją obecność, czemu szef (ich dziadek) mówił, że absolutnie nie wolno mi z nimi zostawać samej, dla mojego własnego bezpieczeństwa. A oni… Czytaj więcej »

Rachela
Rachela
8 lat temu

Jak najbardziej się z Tobą zgodzę. Tak jak w każdej religii są ludzie mniej lub bardziej radykalni. Najważniejsze by mieć tą świadomość a nie iść w zaparte na podstawie stereotypów

Sobiesław Richter
8 lat temu

Świetne napisane, a zwłaszcza dolny tekst nikt nie rodzi się rasistą ale wydaniu polskim to rasizm wypija się z mlekiem matki i doktryną w kk brutalna to prawda lecz szczera prawda

W roli mamy - wrolimamy.pl

Mleka matki bym do tego nie mieszała. Niestety dzieci naśladują dorosłych…

Lx Gx
8 lat temu

jednak najwięksi rasiści to NIEMCY, a obozy w Palestynie to IZRAEL … itd. „Piątej kolumny w Polsce nam nie potrzeba”

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close